Phil_von_Roden

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    570
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Phil_von_Roden

  1. Phil_von_Roden

    Internetowe - w jakie gry online gracie?

    W jakie gry online gracie? Co się wam w nich podoba, wady i zalety. To możecnie napisac poniżej. Ja osobiście preferuje American`s Army, darmowa gra online symulująca walki oddziałow armii Amekykańskiej. Grafika stoi na bardzo wysokim poziomie, realizm rownież. Wspaniałe dzwięki, wystrzałow, wybuchow i wołający ch coś kolegow. Można przyczepic sie jesynie do języka angielskiego.
  2. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Podłużne pudełko przesuwało się w kufrze bagażowym kiedy koła wozu podskakiwały na wybojach i kamieniach. - Więc nie wiesz czego ten cały Borrow może chcieć? - elf trzymający lejce strzelił nimi lekko przyspieszając wóz. - Póki co, nie wiele. Ponad to, że pragnie dorwać prawdopodobnie resztę Twojej drużyny. - Nie mojej. Po prostu drużyny, nigdy nikt nami nie dowodził. I było dobrze. - Tak czy owak, ostatnio doszło do niezłej rozróby w jakimś górskim miasteczku... Faranos? Łowca wiedział, że ta nazwa gdzieś już obiła mu się o uszy. I w końcu do niego dotarło. - Farin? - Nic nie wiemy. Nasza sieć nie sięga tak daleko. Ale obawiam się, że może być kiepsko, bo z tego co wiemy to marnie było dopóki nie przyszły posiłki. Kilku magów, mnóstwo najemników... kasztel Gothbryego nieźle oberwał. Przynajmniej tyle wiedzieliśmy kiedy opuszczałem Waterdeep, czyli kilka dni temu. Phil nie odpowiedział na te słowa i zanurzył się w rozmyślaniach. Nie spodziewał się, że ten cały Borrow wytoczy takie cieżkie działa. Kilku drabów czekających na elfa w zapomnianym przez bogów miasteczku to nic w porównianiu z oddziałem wysłanym na kraasnoluda. Mimo wszystko myśl o tym, że Farin mógłby przegrać w tej bitwie jakoś nie potrafiła znaleźć miejsca w głowie łowcy. Z drugiej strony wiedział, że przyjaciel wolałby rzucić się z okrzykiem na hordę przeciwników niż uciec i zostawić bliskich. Co było, nomen omen, wielce honorowe i za to właśnie elf krasnoluda cenił. Elf ponownie strzelił lejcami. Starał się przypomnieć sobie o co chodziło z Borrowem, kiedy wcześniej mogli go już spotkać i czym podpaść. Akurat ta druga lista mogła być bardzo długa. - No dobra, to powiedz mi w końcu kto Cię przysłał? - Nie. Mój pracodawca to bardzo potężna osoba. I nawet jeżeli nie powiesi mnie za to, że panu powiem, to nie chcę narazić się na gniew. Proszę o zrozumienie. Elf odwrócił wzrok od rozmówcy i spojrzał na trakt. Rozumiał. - Gdzie do cholery jesteśmy? - Phil w końcu wypowiedział to pytanie głośno. Już od kilku godzin byli w Waterdeep i zamiast poruszać się jak normalni mieszkańcy ulicami, przewodnik poprowadził elfa... kanałami. Nie, żeby łowca nie bywał w nich wcześniej, ale po prostu nie lubił zaczynać pobytu w mieście od... nazwijmy to po prostu, od dupy strony. - Chodzi o dyskrecję, poinstruowano mnie, że ma pan pozostać całkowicie niewykryty. Poza tym, zna pan miasto i zbyt łatwo zrozumiałby pan kim jest mój mocodawca. Łowca zaklął po raz kolejny wciągając w nozdrza zapach miejskich ekskrementów i stęchlizny. Od jakiegoś czasu składał fakty do kupy: tajemniczy, wpływowy w Waterdeep, dysponujący szerokimi środkami, posiadający znajomości i w dodatku budzący strach w swoich pracownikach, którymi byli wysoce wykwalifikowani asasyni. Miał już pewne podejrzenia co do tożsamości nieznanego sprzymierzeńca... ... i nie mylił się. Poznały to już po tym, jak tylko drzwi, do których stał plecami trzasnęły i jak tylko do jego czułych uszu dotarł dźwięk przyśpieszonych kroków... no właśnie. Jej. - GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁ?! MYŚLISZ, ŻE MOŻNA TAK PO PROSTU PÓJŚĆ W GÓRY I ZNIKNĄĆ? I NIE DAWAĆ ŻADNEGO ZNAKU ŻYCIA PRZEZ PARĘ LAT? WIESZ ILE ZAJĘŁO MI ZNALEZIENIE CIEBIE? WŁÓCZYSZ SIĘ PO JAKICHŚ GÓRACH I DOLINACH, ZAPYZIAŁYCH WSIACH, BIEGASZ NIE WIADOMO ZA CZYM WTE I WEWTE. - Ale... - NIE ALUJ! FARIN CHOCIAŻ POTRAFIŁ JAKOŚ SIĘ USPOKOIĆ, ZAGRZAĆ PRZEZ CHWILĘ W JEDYM MIEJSCU. I JAK JA MAM CIĘ PILNOWAĆ, CO? - Nie mus... - MUSZĘ! - Eileen przygładziła fałdy sukienki, wzięła głęboki oddech i uspokoiła się nieco. - Nieważne. W każdym razie masz kłopoty, Borrow chce Cię dorwać. Wydaje mi się, że szykuje coś większego, ale nie umiemy go śledzić. Dlatego Cię tutaj ściągnęłam, musisz pomóc nam go rozgryźć i przejrzeć jego zamiary. Niestety póki co, nie bardzo mogę Ci pomóc, ale ktoś ode mnie stale będzie Ci przysyłał jakieś polecenia albo przychodził z i po wieści. Nie wiemy jeszcze czego chce Borrow, ale na pewno czegoś chce. I musiałam Cię ostrzec. - zakończyła. Phil podniósł głowę, nawet otworzył usta żeby jeszcze coś powiedzieć ale nie zdążył, bo elfka po prostu wyszła. Łowca spojrzał na swojego przewodnika, który spoglądał na niego z lekkim rozbawieniem, ale bez cienia zdziwienia. - Zawsze tak ma. - rzucił. - Tak. Wiem. - odparł elf. Waterdeep niewiele się zmieniło. Było miastem, które dotarło do tego miejsca w którym już się nie zmienia. Przeludnione i głośne. Mimo to, gdy tylko opuścił pałac Eileen podszedł do niego jakiś żebrak, który wcisnął mu w rękę jakiś papierek. ZŚiZ. "No pięknie" pomyślał elf. "Widzę, że dwie niezależne od siebie siły sciągnęły mnie do tego miasta. Oj będzie się działo.." Odnalezienie gospody pod Wygiętym Pazurem, trochę zajęło, ale nie było trudne. Wszedł do środka mając nadzieję, że od razu zauważy jakąś znajomą twarz. I zobaczył twarz, której nie pomyliłby nigdy z żadną inną. Farin siedział przy stole i bacznie obserwował chwiejącą się właśnie zawartość stojącego przed nim kufla. Elf uśmiechnął się w duchu na ten widok i zanotował także pozostałych siedzących przy stole. Odżyły w nim wspomnienia. Nie zwlekając podszedł się przywitać.
  3. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf nie cierpiał biegać w zimie. I to nie z powodu zalegającego wszędzie śniegu czy też lodu śliskiego jak... lód. Nie, bieganie po śliskiej powierzchni samo w sobie nie było takie złe, jeżeli umiało się w miarę sprawnie przewidzieć poślizg i odpowiednio zniwelować odchylenia ciałem. Nie, to nie był powód. Głównym powodem, dla którego Phil von Roden nie cierpiał biegania w zimie był płaszcz. Poły zawijały się od pędu biegu, łopotały na powietrzu wytrącając elfa z równowagi i ogólnie ograniczając swobodę ruchów. Poza płaszczem miał oczywiście na sobie dwie lub trzy warstwy ubioru więcej niż zwykle, co wcale nie czyniło biegania wiele przyjemniejszym. Doliczając do tego problem temperatury - w końcu podczas biegania organizm się grzeje i w efekcie mróz zaczyna być błogosławieństwem na duszące się pod warstwami odzieży ciało - dostajemy iście irytującą mieszankę. Dlatego też, elf zaklął szpetnie pod nosem kiedy zorientował się, że odbywający się właśnie pościg szybko się nie zakończy. Postać którą ścigał poruszała się po dachach wioski niczym kot. Wydawała się właściwie nie stąpać po ziemi, dlatego Phil miał trudności z dotrzymaniem jej kroku. Było mroźnie, zimne powietrze wdzierało się do płuc. Elf zacisnął palce na rękojeści noża który trzymał w ręce i przeskoczył kolejną lukę w dachach. W pewnym momencie postać uciekiniera zatrzymała się na brzegu stropu. Odwróciła się, spojrzała na mężczyznę... i skoczyła w dół. “Cholera jasna!” syknął elf i dopadł do stropu. Zdołał zobaczyć tylko jak mglista postać znika za rogiem. Szybko opuścił się w dół i ruszył w kierunku w którym zniknęła zjawa. Pościg przeniósł się teraz w ciasne uliczki miasteczka. Elf powoli bo powoli ale jednak zbliżał się do uciekiniera. Ten wykonał ostatni zwrot, który elf powtórzył za nim i wbiegł w ślepą uliczkę. Na twarzy elfa pojawił się lekki uśmieszek, jednak zobaczył, że na końcu uliczki stoją cztery postacie. Duże postacie, które to w dodatku zdawały się nie zwracać uwagi na postać wbiegającą między nich, skupione były tylko na elfie. Phil wbił wzrok w tego, kogo ścigał tak długo wiedząc, że i tak nie ma dokąd uciekać. Jednak postać po prostu wbiegła w ścianę, zamieniła się w drobny kurz, czy raczej dym i zniknęła. “Co do...” elf nie mógł wyjść ze zdumienia. “Czyżby jednak...?” - Proszę, proszę kogo my tu mamy... Szanowny pan elf, raczył sam wpaść w nasze łapska. A dopiero mieliśmy się po pana wybrać, cóż za piękny zbieg okoliczności... - z zadumienia wyrwały elfa słowa jednego z drabów, stojącego w środku po lewej. - Kim jesteście? - łowca zadał to pytanie bardziej w celu dania sobie czasu na przyjrzenie się napastnikom niż dowiedzenie się czegokolwiek. Zauważył już, że wszyscy mają takie same ciężkie płytowe zbroje. Drogie zbroje. Na takie mogą pozwolić sobie tylko dobrze opłaceni najemnicy. Rozmówca wyglądał na najlepiej wyszkolonego, stał prosto i pewnie - być może służył w wojsku, co znaczyłoby że jego posługiwanie się mieczem pełne będzie błędów popełnianych przez instruktorów grup masowych. Ten po prawej od niego miał zaczerwieniony nos i tłumił czkanie, co obnażyło jego umiłowanie do alkoholu. Kiedy przestępował z nogi na nogę widać było, że kuleje. Łowca rzutem oka stwierdził, że ten niedawno musiał mieć jakąś nieciekawą przygodę z kolanem. Kolejnymi dwoma elf na razie się nie interesował. W efekcie nie zwrócił w ogóle uwagi na wypowiadane do niego słowa. Dotarło do niego tylko - Brać go! Elf nie czekał, rzucił się od razu na najlepszego z nożem schowanym za przedramieniem. Dopadł do niego, pochylił się pod wyprowadzonym ciosem, przytulił do napastnika, tak, żeby inni nie mieli odwagi go zaatakować. Oberwał łokciem w plecy, poczuł jak nałokietnik boleśnie rozcina skórę. Przesunął się za plecy przeciwnika, ten próbował się obrócić. Elf pozwolił mu na to, prawą ręką wyprowadził cios w brodę i lewą poderżnął odsłonięte przez chwilę gardło. Kiedy ciało opadło, rzucił się w kierunku drugiego przeciwnika. Uderzył go łokciem tuż pod napierśnikiem, starając się uderzyć w zniszczoną alkoholem wątrobę. Udało się, tamten stęknął i schylił się ciężko. Wtedy elf kopnął go z całej siły w uszkodzone kolano. Zadziałało. Phil nie miał pojęcia co chrupnęło, prawdopodobnie chrząstka, ale efekt był osiągnięty - przeciwnik upadł. W tym momencie jednak przewaga elfa się zakończyła - o ile w ogóle jakaś była. I jeden z drabów złapał go w kleszczowy uścisk za plecami. Elf spróbował rozkwasić mu nos głową, tamten jednak miał jakąś maskę i nic to nie dało. Drugi potężnie uderzył elfa w twarz. - I co teraz, długouchy? Elf nie od razu wiedział co się stało. Usłyszał rżenie konia, w tle zobaczył przebiegające zwierzę, a na biorącego zamach do kolejnego ciosu draba spadła jakaś postać w ogromnym impetem przygwożdżając go do ziemi. Łowca korzystając z chwili zamieszania wyrwał się z uścisku, obrócił, błyskawicznie uderzył przeciwnika w krtań, popchnął go na ścianę i uderzył jego głową w mur. Odwrócił się z nożem gotowym do wyprowadzenia ciosu lub obrony. Spojrzał uważnie na postać, która przybyła z odsieczą. - Spokojnie, jestem by pomóc. - Postać widać wcale nie dotknęła podłoża, siedziała z powrotem na koniu. Wsiadaj, zmywamy się stąd. Elf przemyślał to co się stało przed chwilą, obrócił zgrabnie nóż w ręce i wyciągnął rękę podaną mu do wsiadania na koń. - Powiedz mi, który z wielkich lordów Waterdeep przysłał Cię do mnie i jakie jest zagrożenie? Postać wydawała się nieco zaskoczona. - A skąd to wiesz? - Nie wiem. Widzę. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów wszędzie leży śnieg, Twoje buty nie są ani ośnieżone, ani przemarznięte ani zmoczone. To znaczy, że nie zsiadałeś z konia od dłuższego czasu. Masz lekki ubiór, co świadczy o tym, że przyjechałeś skądś gdzie było ciepło. Koń jest zmęczony, ale nie zajechany, co znaczy o tym, że niedawno go zmieniłeś. Nie każdy może sobie pozwolić na zmiennego konia w stajniach i karczmach. Nie masz żadnych znaczków ani emblematów, a to znaczy że ktoś chce utrzymać to wszystko w konspiracji. Masz ładnie zdobiony sztylet - elf wskazał głową na broń zapiętą przy boku rozmówcy - Jesteś sam, więc nie jesteś byle jakim najemnikiem, a to wszystko znaczy, że się cenisz. Na takie koszty mogłoby pozwolić sobie niewiele osób, a w Waterdeep takimi osobami są tylko lordowie. Z racji tego, że zazwyczaj nie przejmują się oni losami zwykłego poszukiwacza przygód, tym bardziej takiego który w ich mieście trochę narozrabiał musi dziać się coś niedobrego. Mam rację? - Tak, stuprocentowo... - rozmówca wydawał się nieco zaskoczony - Ale przecież na świecie mnóstwo jest miejsc, gdzie znalazłyby się tak bogate osoby i jest ciepło. Dlaczego postawiłeś akurat na Waterdeep? - To akurat było najprostsze. Tamten drab miał kurewnie charakterystyczny akcent. Pakowanie nie zajęło długo, łowca wziął tylko długie drewniane pudełko, pożyczył wierzchowca z jakiegoś przypadkowego domu, oczywiście zostawiając po sobie pieniężny ekwiwalent i ruszył do Waterdeep. Czy To już się kiedyś nie zdarzyło? [Cześć wszystkim, otóż tak - Phil jest nieco opóźniony z wydarzeniami i póki co zmierza do Waterdeep więc możecie się już niedługo mnie spodziewać (czyt. chwilowo mam sesję na głowie, ale z początkiem lutego klątwa owa zejdzie ze mnie). Gdyby ktoś potrzebował elfa gg do mnie - 6021326 - pisać, praktycznie 24/7 na niewidoku]
  4. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Pojawienie sie towarzyszy nieco zdziwilo elfa, ale stwierdzil, ze nie powinno wprowadzic ono wiekszych zaklocen w jego misternie obmyslonym samobojczym planie pokonania oddzialu orkow. Tym bardziej, ze zapowiadalo sie na dobra zabawe. Ostatnie wydarzenia sprawily, ze druzyna nieco sie rozpadla i kazdy pograzyl sie we wlasnych zamysleniach, stal sie jakby powazniejszy. Phil odczuwal jednak czastke tej radosci, ktora kiedys swiecila w jego sercu. Dlatego tez kiedy pojawili sie Kasjusz i Almar tylko usmiechnal sie pod nosem i rzucil - Umiecie plywac? - A co? - Nic, tak tylko pytam. W kazdym razie musimy sciagnac na siebie poki co jak najwiecej orkow. Zadanie numer jeden, rozwscieczyc je. Aha, ma byc glosno, zeby Ci z obozu tez nas uslyszeli. Do roboty panowie! [Mala walka na rozgrzewke. Orkowie to troche slabszy przeciwnik, wiec nie ukrywam, ze licze na inwencje aczkolwiek w granicach jakiegos tam rozsadku, niekoniecznie zdrowego. zobaczymy jak wyjdzie i postaramy sie pchnac akcje do przodu. a i przepraszam za brak polskich znakow w tym poscie, ale jestem w czechach akurat na miejscowym pc]
  5. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf także wziął głęboki oddech. Poczuł lodowate powietrze wpływające mu do płuc. Z takiego przypływu powietrza wiele można było wywnioskować. Na przykład to, że ciągle trzyma mróz. Dzięki temu było bardziej niż pewne, że lodowa tafla jeziora utrzyma ciężar krasnoluda i elfa, natomiast niechybnie zapadnie się pod biegnącymi orkami. Przynajmniej taką Phil miał nadzieję. Kolejnym elementem powietrza zassanego do płuc był smród. I nie były to ani resztki jedzenia w Farinowej brodzie, ani też krasnoludzki pot. Orkowie sami z siebie wydzielają dość nie przyjemny zapach. Wystarczy dodać do tego mnóstwo potu, zapachu zaschniętej krwi zabitych przez nich zwierząt i przypadkowych ludzi i ogólnego zapachu niewyrachowanej armii, aby powstał zapach którego nie zapomni się do końca życia. Zresztą, do zidentyfikowania grupy orków obserwującej dwóch maszerujących przyjaciół elf nie musiał wykorzystywać węchu. Wystarczyło, że wytężył lekko słuch aby dotarły do niego szmery dużych stóp, delikatne brzęknięcia broni czy też charakterystyczne orcze prychnięcia. - Trochę już przeszliśmy, myślisz że nas zauważyli? - Popatrz w górę krasnoludzie. - powiedział z uśmiechem Phil. Mimo tego, że Phil zapewne nieco lepiej widział w ciemności, był pewien, że jego krasnoludzki przyjaciel także zauważy wyraźne zarysy orczych postaci. Cóż, orkowie nie słynęli z umiejętności kamuflażu czy też skradania się. Wędrowali teraz wąwozem, obserwowani z dwóch stron przez oddział, może dwa, orków. - Udawaj, że idziemy na ryby. - szepnął Phil. - Hehe, z toporem i łukiem na zamarzniętym jeziorze ryby łowić? Już wiem dlaczego elfy nie są panami oceanu. - odburknął Farin chichocząc lekko. - Mam nadzieję, że nie ciągniesz mnie tu nadaremno Elfie, miała być zabawa. - I będzie krasnalu, będzie. - odpowiedział elf po chwili milczenia, po której dotarli również na brzeg jeziora. Elf rozejrzał się dookoła. Po drugiej stronie tafli widać było zarys orczego obozowiska. Drewniana palisada, pewnie dwóch śpiących strażników. Elf kucnął i gwizdnął na palcach przeciągle korzystając z chwili całkowitej ciszy. - Pogięło Cię, Elfie?! Nie dość, że mamy tylu orków na głowie to jeszcze obudzisz pół garnizonu! - elf spojrzał wesoło na krasnoluda i w tym momencie gdzieś z oddali odpowiedział mu tygrysi ryk. - A Ebril nagoni ich tu jeszcze więcej. - elf wyjął powoli strzałę z kołczanu na plecach i zważył ją w dłoniach. - I lepiej zdejmij zbroję Krasnalu. Oczy Farina zrobiły się więcej niż duże. - CO?! - Zdejmij, zanim oni tu przybiegną. - powiedział Elf strzelając w stronę wystającej zza pagórka czupryny. Rozległo się bardzo charakterystyczne "łubudu" oznaczające orcze ciało padające na ziemię, a zza górki zaczęli wybiegać orkowie. - No to mamy zabawę Farinie. - rzucił elf szczerząc zęby i posyłając kolejny pocisk.
  6. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Księżyc świecił jasno tej nocy. Bardzo wyraźnie oświetlał rozległą polanę, na której rozłożyła się drużyna. Ognisko już ledwie się tłiło i nawet z niewielkiej odległości dało się zobaczyć już tylko ostatnie jaśniejsze pasemka ognia w poszarzałych drwach. Ekipa spała po skończonym posiłku i stoczonej bitwie dość twardo. Nieco bliżej ogniska siedziała jedna postać, najprawdopodobniej pełniła wartę. Chmury przetaczały się po niebie na przemian odsłaniając i zasłaniając księżyc. Noce były jeszcze chłodne, temperatura, która w dzień nadal wachała się trochę poniżej zera w nocy jeszcze bardziej opadała. Czuło się jednak w powietrzu iż zbliżają się roztopy, trawa nabiera sprężystości, a w okolicy odzywało się coraz więcej ptaków. W przeciwieństwie do mniemania niektórych szła wiosna. Gdzieniegdzie dało się słyszeć cichy szelest. Jakieś przemykające nocne zwierze, najprawdopodobniej jakiś gad. Ciągle jednak zdarzało się to bardzo rzadko, gdyż większa część fauny spoczywała jeszcze w zimowym śnie. Można więc powiedzieć, że noc była cicha i spokojna. Almar grzebał kijem w ziemi przed ogniskiem. Na zmianę wyrzucał ziemię i strącał do środka popiół aby nabrała ładnej barwy. I tak w kółko. Coś mruczał do siebie pod nosem. Owinął się szczelniej płaszczem, aby nieco mocniej ochronić się od wiatru. Elf nie mógł zasnąć. Nie to, żeby było to nieprzyjemne, ale dręczyło go coś w rodzaju poczucia niespełnionego obowiązku. Starał się nie wiercić, żeby nie obudzić pozostałych, więc leżał, patrzył oczami na niebo i spoglądał na boki. Myśli miał chaotyczne. "A jeżeli Ebril tam teraz, to robi? Beze mnie? Wstyd na całego... Hańba i ujma na honorze...". Takim myślom nie było końca. Łowca nie wiedział ile leży, w pewnym momencie jednak wziął mocniejszy wdech, odrzucił okrycie i podszedł do krasnala. - Śpisz? - elf zadał to pytanie i rozejrzał się dookoła. Na łące nadal było spokojnie. Tylko Almar odwrócił głowę, aby zobaczyć co się dzieje. Elf dał mu znak, że wszystko w porządku. - Nie... - krasnolud zrobił dłuższą przerwę i łowca dopiero teraz zauważył, że jego przyjaciel nie miał zamkniętych oczu, a jego dłonie wodziły po trzonku topora w górę i w dół. - Wiesz Phil... mam takie nieodparte wrażenie, że... - Ja też. Krasnolud spojrzał na niego rozszerzonymi oczami, a elf uśmiechnął się do niego zawadiacko. - Myślisz, że powinniśmy...? - Ewidentnie towarzyszu krasnoludzie. Musimy w końcu to zrobić. Ile można po prostu leżeć? - Racja. Mnie też aż swędzi... Gotowy? - Zawsze! - Ha! I to w Tobie lubię Elfie! Jakbym bardzo nienawidził innych elfów. Ale, co pomyślą inni? - Spokojnie, nie dowiedzą się. - A Eileen? Ty ciągle trzęsiesz portkami jeżeli o nią chodzi... - krasnolud spojrzał na elfa pytająco. - Oj tam. Jakoś to będzie. Może kiedyś jej powiemy. Chodźmy. Krasnolud zebrał się z posłania, poprawił zbroję. Podeszli do wartującego Almara. - Słuchaj... tego... my z Elfem... yyy... idziemy się odlać. Tak, idziemy się odlać. Strasznie moczopędnę to mieso było, chyba miało dużo witaminy C... Jak coś to głośno krzycz... i postarajcie się nie obudzić Eileen, co? - Nie ma problemu, Farinie. - To świetnie... Chodźmy więc. Krasnolud i elf poszli na skraj łąki. Skierowali się w stronę drogi prowadzącej nieco w dół, w tym górzystym terenie. W zasadzie w stronę, z której wcześniej przyszli. Obaj nie mogli spać tej jasnej nocy. Obu dręczyło sumienie. Ogarnęło ich to samo poczucie, ten sam ból, który odczasu do czasu dotyka każdego elfa i każdego krasnoluda stąpającego po Faerunie. Zwłaszcza, gdy elf i krasnolud nie byli w ciemię bici, nie byli kupcami i kapłanami. Przystąpił do nich ból istnienia. Ból istnienia co najmniej kilku patroli orków, wędrujących spokojnie po okolicy. Nadszedł czas, aby ten spokój im zaburzyć. Raz a dobrze. Dlatego krasnolud i elf nie czuli zimna. Nie czuli wiatru. Dlatego krasnolud i elf szli obok siebie, od czasu do czasu spoglądając na siebie i uśmiechając się pod nosami. Krasnolud i elf szli uprzykrzyć życie orkom. A niewiele było rzeczy piękniejszych od tego.
  7. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    - Nie mam pojęcia co macie zamiar zrobić. Mogę z wami jednak jakiś czas pozostać? Dopóki wasze plany nie zaczną mi nieodpowiadać? Mi z grubsza wszystko jedno gdzie się udam... - W sumie, chyba my sami na razie nie wiemy co konkretnego chcemy zrobić. A zawsze przyda się para rąk więcej, nie wiadomo nigdy co się wydarzy, prawda? A co do armii... gdyby tak zrobić podkop, pod Armią, następnie na kilometr przed nimi wykopać wielką jamę i gdyby orkowie na nią weszli to wpadliby w dziurę? Taka wielka pułapka, hm? - Tiaaa... - Ehe. - Nie no, spoko. - Super. - Cóż, w każdym razie wygląda na to, że póki co sterowiec to nie nasze zmartwienie... Powiedzcie nam panowie jeszcze w takim razie, jak możemy na Was liczyć w walce, bo na wojnie skromność to nic więcej jak odmiana kłamstwa, musimy wiedzieć w jakich sytuacjach możemy na sobie polegać. Od siebie powiem tyle, że zawsze możecie liczyć na pomocną strzałę i nie musicie obawiać się, że przez przypadek zadrasnę któregoś z Was. Farin jak było widać świetnie walczy wręcz swoim toporem, zaś piękna Eileen... cóż, sami widzieliście. - łowca mrugnął do rozmówców z delikatnym uśmiechem i czekał na odpowiedź.
  8. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf siedzący najbliżej krasnoluda zrobił wykrzywiony grymas na twarzy, kiedy ten pokazał swoje wzorowo zaniedbane zęby. - Bardzo śmieszne, elf, bardzo śmieszne. Łowca uśmiechnął się złośliwie i spojrzał na czarodziejkę podchodzącą bliżej. Wysunął do niej kawałek upieczonego mięsa. - Hm? Eileen zmierzyła go wzrokiem kruszącym skały i bez słowa przykucnęła trochę z boku. Łowca zanotował w pamięci usłyszane przed chwilą imię. "Almar. Egzotycznie dość. Ale będzie łatwo w bitwie krzyczeć, jakby co." Przełknął kawał mięsa i zauważył, że też pasowało by się przedstawić. Rozejrzał się po twarzach oświetlanych przez delikatne światło wydzielane przez ognisko. - Phil von Roden. Elf, nie da się ukryć. No i co... generalnie strzelam z łuku. Dobrze strzelam. I lubię zwierzęta. - O tak, ja też! - rzucił krasnolud pochłaniając kolejny kawał mięsa. - Pozatym wchodzę tam gdzie nie wolno, tam gdzie ciasno lub tam gdzie jest okazja. Po okolicy pewnie biega dość sporych rozmiarów biały tygrys, gdyby którykolwiek z Was go zobaczył wołajcie "Ebril". A do pytania Farina dorzucę jeszcze jedną kwestię, w zasadzie skąd tutaj wziął się sterowiec? Pozatym, że z nieba...?
  9. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    - By to cholera wzięła z tymi smokami. - rzekł Farin spluwając na ziemię. - Ano, by wzięła. - dorzucił elf, zakładając łuk na plecy. Rozejrzał się po niedawnym jeszcze obozie orków i gwizdnął. "Niekiepsko" pomyślał i spojrzał na Eileen. Widział w jej oczach, że faktycznie nie lubiła orków. "Dziwne. Zwykłe kobiety boją się żab i myszy...". Uśmiechnął się w duchu sam do siebie pod wpływem tej myśli. - Eileeeeeen...? - Tak? - A nie, już nic... - łowca odetchnął mroźnym, górskim powietrzem. - Zima idzie. Ale fajnie, już się nie mogę doczekać śniegu. - Tia. Moooorowo. - mruknął krasnal. - Dobra Phil, szukaj jakiejś jaskini, żebyśmy mogli się schować przed tymi przerośniętymi legwanami. A Ty krasnalu zapinaj tę skrzynkę na plecy i idziemy! - CO? Nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzyknął krasnal umiejscowiając kratę z jedzeniem na plecach - Biorę, bo chcę. Elf chcąc nie chcąc skierował się z powrotem w stronę rzeki. Kątem oka dojrzał, że krasnolud zrównuje się z nim. Eileen została trochę z tyłu, a jeszcze dalej pozostali. - Dobrze, że ta rzeka jest taka płytka nie? Nie chciałbym zmoczyć całego ubrania w tym zimnie... w dodatku mogło by nas coś porwać. I wiemy, że nic wielkiego tu nie pływa. - Bul bul. Bulbulbul. Bul. Bulbul. Bul. - Co powiedziałeś? - Powiedziałem: "Mhm". - Eileen, rozkojarzona jakaś zauważyłeś? - Taak... pewnie jej coś chodzi po głowie. Albo ktoś. - Hym. Tak. To znaczy możliwe. Nie wiem. Poszukajmy jakiejś jaskini lepiej, musimy się ukryć przed tymi smokami... =| ileśtam minut później |= - PHIIIIIIIIIIIILLLLLLLLLLL!!!!!!!!! - melodyjny krzyk dobiegający z ust drobnej elfki spłoszył ptaki z pobliskich drzew. - Ciszej, Eileen, spłoszysz smoki... - Nie ciszaj mi tu! To ma być jaskinia?! TO nazywasz jaskinią?! Elf rozłożył bezradnie dłonie i rozejrzał się. Faktycznie, tego miejsca nie można było nazwać jaskinią. Może nie było też zbyt doskonałym schronieniem przed atakami z powietrza. Drużyna siedziała rozbita na środku szczerego pola wysokiej trawy. - Spójrz, jaki ładny widok na gwiazdy... - Cicho! Żeby to ku... i ch..., pie... co za idio... - mruczała pod nosem elfka. - A mi się tam podoba... - rzekł wesoło Farin przypiekając kawałek mięsa na ognisku. - Co TY robisz? - Nie będę przecież jadł surowego mięsa. - powiedział krasnolud tonem jakby to było oczywiste. - Ale smo... - Elfka zaczęła zdanie, ale nie dokończyła go, gdyż odeszła szybkim krokiem na bok, mamrocząc coś pod nosem. Githyanek, stojący przez większosć czasu troszkę z boku podszedł powoli do elfa. - Ona zawsze tak grzmi? - zapytał. - Niee... tylko jak... - CICHO! SŁYSZAŁAM! Łowca wzruszył ramionami patrząc na Almara wzrokiem mówiącym "sam widzisz" - Chodź, zjemy coś. - No to panowie... mięsko! - rzucił krasnal z oczami maniaka. - Smacznego. - ugryzł kawałek. - A tłak łaśśśśśśshhhhciwie, tło jłakie młacie plshhhany na najplishe dni? - przekłnął po wypowiedzianym zdaniu. - I jak sie mówi "Githyanek" czy "Githyanka" czy czort wie jak jeszcze?
  10. Phil_von_Roden

    Guilty Gear X2 Reload (temat ogólny)

    Ja mam takie pytanko małe, czy na klawiaturze możliwe jest wykonanie instant killa? Bo wymaga tego jedna z pierwszych misji i próbuję już któryś dzień bez efektów... Komuś się udało na klawiaturze, czy trzeba pada podpiąc? Bo speciale udają się bez większego problemu. Wyżej ktoś pytał o ścieżki w trybie story. Otóż, ścieżka zmienia się zależnie od walk. Czasami trzeba przegrac aby ścieżka potoczyła się w innym kierunku, lub wykonac właśnie instant kill... różnie to bywa ;) A najlepiej mi się dotychczas gra chyba Chipem Zanuffem, chociaż w story mode też nieźle mi szło Baikeną (poza drugą walką z Ino, której nie mogłem pokonac, żeby nie wiem co...)
  11. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Kiedy ogromny pień z palisady uderzył i spłaszczył nic nie spodziewającego się orka elf zaczął błyskawicznie kalkulowac swoją obecną sytuację. Kątem oka dojrzał szarpiącego się przez szczelinę w palisadzie Almara i stwierdził, że nie jest źle. "No, teraz jest nas dwa razy więcej!" - HEJ! Elf usłyszał krzyk i odruchowo odwrócił się w stronę, z której dobiegł. Zobaczył przelatujący obok orka sztylet i towarzysza oczekującego na ostateczny cios. A wyjątkowo, nawet jak na orka, brzydki ork brał już potężny zamach znad głowy, kucając nad bezbronnym Almarem. Szczęśliwie, zabłąkany sztylet wylądował kawałek za elfem. Dzięki zamieszaniu, wywołanemu przez jeszcze opadający kurz i nagłemu pojawieniu się odsieczy, orkowie byli trochę zdezorientowani. Elf wykonał przewrót do tyłu, łapiąc równowagę złapał dłonią leżący na ziemi sztylet i podnosząc głowę wyprostował dynamicznie lewą rękę ciskając ostrzem w stronę orka. Obróciło się w locie półtora raza i wbiło dokładnie tuż pod hełmem orka. Czyli konkretnie w kark. Bestia osunęła się na Almara i zastygła w bezruchu. Łowca doskoczył, wyrwał sztylet z ciała i ustawił się przodem do napastników. Teraz miał nóż, a nóż w rękach kogoś kto średnio potrafi się nim posługiwac (pomijając rzucanie) stawał się nagle wyjątkowo niebezpieczny. - Przestań leżec i wstawaj! Musisz mi pomóc, trzeba się zając tymi dwoma z lewej. - powiedział elf obracając się przez ramię do Almara. Zbliżało się do nich czterech orków. Elf wyznając zasadę "Pierwszy atakuj większego", błyskawicznym ruchem cisnął ostrzem w drugiego od prawej, powodując u niego jakąśtam ranę, która chwilowo wykluczyła go z walki. Łowca ruszył szybkim krokiem w stronę tego, który był najbliżej palisady (czyli pierwszy po prawej elfa) wyskoczył, odbił się nogą od uda napastnika, drugą na klatce piersiowej, złapał go za rękę w nadgarstku, przeleciał nad nim dosc płasko obracając się w locie. Gdy spadł na ziemię stał za orkiem w taki sposób, że ork dusił się swoim własnym ramieniem. Elf odchylił się do tyłu i wykorzystując impet przeciwnika wykonali razem przewrót, po którym Phil mocno wybił nogami ciało orka, tak że poleciało na pobliski namiot. Elf podniósł głowę, aby zobaczyc jak idzie pozostałym...
  12. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf wbiegł za krasnalem do garnizonu. Miał nadzieję, że pozostali postąpili jego śladem. Jeżeli zaś nie, trudno. Większosc zabawy przypadnie elfowi i krasnalowi. Aczkolwiek głównie krasnalowi, gdyż Phil mógł przeciwników co najwyżej podrapac. Biegł przez dziedziniec, zbliżając się do jakichkolwiek zabudowań, które mogłyby pomóc mu w walce. Łuk kołysał mu się w lewej ręce, strzały delikatnie poruszały się w przewieszonym przez plecy kołczanie. Orkowie zbiegli się już i biegali w chaosie, próbując odgadnąc jakaś to liczna moc wroga zaatakowała garnizon tak niespodziewanie. Przecież front, był z zupełnie innej strony. Elf wykorzystał chwilowe zamieszanie i wbiegł za jeden z namiotów orków. Na szczęście budowali solidne schronienia, więc łowca wykorzystując rusztowanie wspiął się sprawnie na szczyt. Kiedy wszedł na górę znacznie łątwiej było mu strzelac do orków. Udało mu się zdjąc dwóch, zanim ich szkaradne oczy zwróciły uwagę na ufortyfikowanego elfa. Kiedy wycelowali kusznicy łowca skoczył z góry na ramiona jednego orka, powalając go na ziemię. Szybko wstał, przetoczył się, przebiegł kawałek w stronę palisady, czując za sobą oddech orków. Obejrzał się, kątem oka ujrzał zielonoskórego biegnącego tuż za nim. Łowca wybił się, odbił się stopą od drewnianej palisady wprowadzając się w obrót i kopnął napastnika w czerep. Ten odtoczył się kilkoma ciężkimi krokami i zatrzymał na namiocie. Kolejnego nabieającego orka, elf wyminął piruetem i popchnął delikatnie w plecy, tak że ten upadł na palisadę, nieco mocniej wciskając swoją głowę w hełm. W tym momencie, zbliżyło się do Phila trzech orków ze skierowanymi w jego stronę ostrzami. Elf nie bardzo miał co zrobic gołymi rękami i łukiem na tak małym dystansie, więc po prostu cofnął się i oparł plecami o drewnianą palisadę, z nadzieją, że zaraz wydarzy się coś co w jakikolwiek sposób poprawi jego sytuację...
  13. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf skoczył do wody unikając kilku bełtów wystrzelonych z kusz, przez brzydkich i niedobrych orków, którzy w pośpiechu zaczęli wybiegac z garnizonu, który kilka sekund wcześniej został brutalnie zaatakowany przez ogniste kule, które nie trafiły w podskakującego dziwny sposób Farina, który zgotował sobie taki los krzycząc wyjątkowo głupią, ale jakże trafną kwestię w stronę Eileen. Ta, co było do przewidzenia postanowiła udowodnic krasnalowi, że jednak trafi. Phil kątem oka dostrzegł ogień gasnący na powierzchni wody. Wysnuł z tego oczywisty wniosek, że Farin jest gdzieś blisko. Był tuż za łowcą, który już jakoś zorientował się w polu bitwy i ustawił przodem do nacierających orków. Z łukiem. Pod wodą. "Taaaaaaa... biednemu zawsze wiatr albo woda w oczy... " Nieszczęśliwie Farin biegający za elfem stał się teraz celem dla dwóch kuszników, którzy przymierzali się do strzału. Słońce oślepiło kuszników. Promienie odbijające się od falującej powierzchni wody uderzały ich w oczy. Gdy już wycelowali, nagle woda wzburzyła się. Krople zaczęły odskakiwac na bok, od ciemnego na tle słońca kształtu wynurzającego się powoli spod powierzchni. Ociekający wodą kształt wstrząsnął głową. Woda zaczęła spadac z jego włosów i z oczu. Uniósł obie ręce, w których trzymał łuk do góry. Na trzon, ustawiony teraz poziomo nałożone były dwie strzały. Elf, z którego skapywała jeszcze woda, puścił cięciwę, a strzały pomknęły w kierunku nieco zdezorientowanych orków. Obaj upadli na plecy do wody, a ich ciała zaczęły dryfowac. Krasnolud właśnie wyprzedził elfa w szaleńczej szarży na obóz orków. A Phil usłyszał za sobą charakterystyczny dźwięk wydawany przez ogniste kule. Schował się pod wodę aby uniknąc poparzeń i ruszył za krasnoludem... [Witamy ;) Miło, że ktoś tu zagląda od czasu do czasu. No to sprawa przedstawia się tak: 1) Musisz wysłac sms, o treści GRAM w ZK na nr 666ZŁO. 2) Oczywiście, cała gra polega na kopiowaniu postów z innych for, aczkolwiek zastanawiamy się nad możliwością wprowadzenia dodawania czegoś od siebie. 3) Kolejke losuje MG, np o jutro o 23 wysyla do Ciebie wiadomośc i masz godzinę na skopiowanie posta. Jeżeli tego nie zrobisz - musisz wysłać sms o tresci zkomin ( 5zł +vat) na wyżej podany nr. A teraz serio :P Najlepiej będzie jeżeli pogadasz z Devilem na gg (6166394) on Ci przedstawi wszystkie szczegóły, obecną sytuację i tak dalej :) Faktycznie, niektóre posty są saakramencko długie, aczkolwiek zapewniam Cię, że nie została tu użyta metoda Ctr+C --> Ctr+V. No chyba, że z Worda tutaj, bo czasami po dwóch godzinach pisania posta, jak prąd siądzie na sekundę (co się mi zdarzyło nie raz, żeby daleko nie szukac) szlag trafia :P No, a posty różnie. Jak te krótsze (np, powyżej) pisane 20 minut, do większych, dokładniejszych, bardziej skomplikowanych, posiadających większą wartosc artystyczną pisanych nawet do kilku dni, zmienianych itd, itp. Także, jak widac godziny pracy są bardzo elastyczne ;) Kolejki jako takiej nie ma. Generalnie zasada jest taka, że jak masz wenę to piszesz, aczkolwiek nie powinno stawiac się dwóch postów pod rząd. Chyba, że wystąpi jakaś nieprzewidziana sytuacja, a czas edycji już minie. Nie musisz czekac, aż napiszą wszyscy, czy na przykład co najmniej kilka osób :P Generalnie zasady są bardzo proste :). Ode mnie Eot]
  14. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [wróble kwaczą, że już po sesji, także nie narzekac :P] "Cholerni turyści" pomyślała brunatno-brudna rybka umykając przed kolejną stopą, zanurzającą się w mętnej toni. "Coraz więcej ich tu, do jasnej cholery! Chamstwo! A ja nawet zębów nie mam!". Pokręciła głową i odpłynęła kawałek dalej. Elf poprawił koszulę przy szyi. Robiło się z deka zimno, czemu nie należy się dziwic. Często tak bywa, gdy brodzi się w wodzie, a buty wraz ze znaczną częścią spodni przemakają. - To nasz priorytet Phil, ten strażnik. - Jest mój, nawet nie spadnie z wieży. - Przygotujcie się, musimy podejść jak najciszej do obozu i wszystkich wyrżnąć. Nie moż... Phil skupił się na powolnym poruszaniu się naprzód, zastanawiając się jakby tu uderzyc strażnika. Trafienie nie było problemem, nawet z dalszej odległości byłoby łatwo. Ork to stosunkowo sporych rozmiarów cel. Jednakże, ten strzał musiał byc precyzyjny. Jednak najgorszym czynnikiem do ustalenia była siła strzału. Jeżeli strzała pomknie z siłą zbyt dużą, ork po prostu przewróci się do tyłu. Jeżeli będzie zbyt słaba, może go nawet nie zadrapac. Strzał po łuku nie wchodził w grę, wieżyczka posiadała daszek. "Coraz sprytniejsi Ci skubańcy" Faktycznie, obóz był dośc dobrze obwarowany. Elf zmienił nieco kierunek marszu starając się powodowac jak najmniejszy hałas. Nie chciał iśc długo i bezszelestnie, nie zależało mu aby czekac na to, aż stanie się całkiem jasno... PLUM. "Cholera jasna..." Elf z niepokojem popatrzył na strażnika. Wydawało się, że nie słyszał potknięcia elfa. Phil pozbierał się i przeszedł jeszcze kilka kroków. Obserwował teraz orczego strażnika. Jak większośc orków był nie osłonięty na twarzy i szyi. Łowca rozpatrzył możliwości, naciągnął łuk i wystrzelił. Strzała pomknęła po delikatnym łuku w stronę wypatrującego w ciemnościach niebezpieczeństwa, orka. Phil uwielbiał ten dźwięk, strzały mknącej przez świeże powietrze, forkoczące lotki i w końcu głuche uderzenie. Ork wykonał nieokreślony ruch rękoma i spróbował krzyknąc, wydac z siebie jakiś dźwięk. Ale wyszedł z tego tylko świst. Zachwiał się ze strzałą utkwioną dokładnie w dołku pod gardłem, między obojczykami. Uderzył plecami w słupek podtrzymujący zadaszenie. Osunął się na deski wydając z siebie jeszcze przez chwilę cichy świst, który po chwili ustał. Łowca opuścił łuk. Upewnił się, że ork nie spadnie z rusztowania i dał znak reszcie, że droga wolna. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi na pochodnie strąconą przez bezwładnego orka, której płomienie zaczynały teraz lizac podłoże stróżówki...
  15. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Smok zanurkował między skałami, wciskając się w wąski kanion. Kilka razy potarfł swoimi monstrualnymi skrzydłami o skały dookoła, ale nie przejmował się tym zbytnio. Czymże jest kamień w obliczu jeszcze twardszych kości, tworzących smoczy szkielet? Dlatego smok nie zwracał uwagi na to co niszczy. Jego cel był jasny, widoczny jak na dłoni. No, może tylko trochę rozbiegany. Grupka szukała drogi coraz niżej i niżej, ale smok doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest kilka razy szybszy, większy i silniejszy. Zionął ogniem w jakiegoś małego człowieczka, który na chwilę wystawił nos zza skały. Wydawało mu się, że trafił aczkolwiek niedoszła ofiara ognistego podmuchu wyglądała jakby nie odniosła wielkich obrażeń. I w istocie tak było. Smokowi udało się zionąc jeszcze kilka razy, bez skutku. Nie był do końca pewien czy to z nim coś nie tak. Słyszał co prawda kiedyś o ludziach, którzy byli odporni na smoczy oddech, ale prawie zawsze prędzej czy później ginęli. Obok smoka przeleciała kupa kamieni. Usunął się lekko w bok unikając zderzenia i uspokoił, skupiając się na walce. Zasłonił się przed salwą strzał. "Jak na tylko dwóch, to całkiem nieźle..." pomyślał wyrównując tor lotu. W zasadzie nie był pewien dlaczego mają zabic te grupkę, wyglądali raczej niepozornie. Odrapane ubrania, pogięte zbroje, strudzone twarze, zmęczeni, brudni, spoceni. Wyglądali jak powstańcy z III Wielkiej Bitwy o Neverwinter. Jednych wynoszą, drudzy zakrwawieni, pozostali rzygają. Smok przestał zlatywac w dół, gdyż drużyna także napotkała na jakąś przeszkodę. Prawdopodobnie zawalone kamienie tarasowały drogę. Smok rzucił okiem na swój dzisiejszy obiad. Zwrócił uwagę na elfa, który wskoczył na zawalone skały i próbował coś w nich poruszac. *** Phil jednym susem wskoczył na najmniejszy z kamieni i wdrapał się na samą górę, zręcznie spadając po drugiej stronie. Wejście do jaskini było już blisko, a to w tym wypadku prawdopodobnie ich jedyna realna szansa na przetrwanie. Smoka w locie trudniej trafic, wojownicy nie mają jak podejśc, a w pobliżu ani widu ani słychu krasnoludzkich balist. W dodatku łowca zaczął martwic się o Ebrila. Został sam gdzieś w obozie i elf nie był pewien czy kot poradzi sobie z odnalezieniem go. Wyrzucił z głowy te myśli i przyjrzał się kamieniom tarasującym drogę. Nie było możliwości, żeby co niektórzy członkowie drużyny przeszli górą, tak jak zrobił to Phil. Dlatego szukał czegoś, co mogłoby mu pomóc w odtarasowaniu drogi. W końcu znalazł kamień wstrzymujący inne. Wbrew opowieściom i podaniom, wcale nie był on malutkim kamyczkiem, który wystarczyło pstryknąc, aby wywołac lawinę. Łowca założył łuk na plecy, zatarł ręce i podszedł do kamienia. Pchnął go z całej siły. Szybko na czole pojawiły mu się kropelki potu, na rękach żyły nabrały kształtu i zaczęły wystawac bardziej niż zwykle. Po kilku próbach elf odpuścił i wiedział, że nie da rady. - Hej! Jest tam kto! - krzyknął ponad przeszkodą, w stronę gdzie była reszta drużyny. - Czego? Ciastek nie ma! I nie mam czasu na herbatę, Phil! - łowca usłyszał głos Serafina, który jak widac trzymał się blisko kamieni. - Potrzebuję tu jakiejś dźwigni! Przez chwilę panowała cisza, później elf usłyszał dźwięk wyciąganego z pochwy miecza, świst i charakterystyczne PTOINGGGGGGG! Spojrzał nieco w dół. Jakieś dwa centymetry od jego stopy w ziemie wbite tkwiło jedno z ostrzy mistycznego łucznika. Phil przełknął ślinę, wyrwał ostrze i podbiegł do kamienia blokującego lawinę. *** Nagle smok zajmujący się unikaniem strzał i nękaniem bezradnych jak na razie wojowników usłyszał rumor i zobaczył chmurę pyłu wznoszącą się w miejscu, gdzie przed chwilą stał elf. Kilka głazów odtoczyło się i poleciało dalej w dół kanionu, szybko znikając z pola widzenia smoka. *** - Rzucac wszystko i do jaskini!! Po drugiej stronie kanionu rozległo się wycie worgów.
  16. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Yyyy... no tak w zasadzie... tego... obecny! ;P Szczęśliwego Nowego Jorku! yyy... Roku!]
  17. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    - Eee... to tego... - wybąkał ledwo elf, patrząc na wciąż jakby rosnącą Eileen. - Zabić jakiegoś maga! - wpadł mu w słowo krasnolud. - Zabić jaki...? A tak! Zabić maga! - poprawił się elf, złapał krasnoluda za ramię i gwałtownie skręcili w bok. Kiedy byli już bezpieczni odetchnęli z ulgą. Zapadło chwilowe milczenie. - To co, pasowałoby rozwalić tego maga, hm? - Eee... Ty tak serio z tym magiem? - No niby nie, ale psia mać, słowo się rzekło... - Hmm... no dobra. Jakiś pomysł? - elf spojrzał na krasnoluda. W oczach Farina pojawiły się ogniki. - Zawsze. - powiedział z uśmiechem. *** W kamień za którym ukrywali się krasnolud i elf uderzyła kolejna kula z kwasem. - Długo już nie wytrzyma! - krzyknął krasnolud - Dobra! Na trzy! - Okej - krasnolud uniósł kciuk na znak, że jest gotowy i mocniej zacisnął ręce na toporze. - Trzy! Pomimo zaskoczenia, obaj równo wybiegli zza kamienia, każdy w innym kierunku. Ułamek sekundy po tym posunięciu z kamienia nie został ani ślad. Phil i Farin rozbiegali się pod skosem na różne strony nieznacznie zbliżając się do maga. Gdy mag zdążył wystrzelić w jednego z nich, w momencie zmienili kierunek, minęli się na środku i powtórzyli manewr. Łowca korzystając z łuku zestrzelił jakiegoś orka biegnącego w ich stronę. Farin po swojej stronie, będąc rozpędzonym powalił dwóch. Mag znów strzelił, a nacierający powtórzyli manewr z przed momentu. Byli coraz bliżej. Mag zasypywał ich pociskami, ale chyba w tym momencie byli przy nich ich duchowi strużowie, bo wymyśloną naprędce strategią udawało im się skutecznie unikać ciosów. W końcu elf zrobił ostatni wiraż i rzucił się idealnie w kierunku maga naciągając łuk. Z drugiej strony to samo robił Farin. Poza napinaniem łuku. Mag już wiedział, że nie ma szans. Po prostu ręce mu opadły. Nie spodziewał się tak otwartego i szaleńczego ataku, który w dodatku udawał się. Metal przebił skórę. Wbił się ciało, przebijając po kolei kolejne tkanki. Mózg i płuca przestały pracować. Phil przystanął przed magiem, którego głowa przestrzelona była strzałą, a przez płuca przechodziła mu szeroka i głęboka rana mocno tryskająca krwią. Obok stał krasnolud z zakrwawionym toporem. Mag osunął się na ziemię. Krasnolud oparł się na trzonku topora. Splunął na ziemię. - Całkiem ładnie elfie, całkiem ładnie - uśmiechnął się do Phila. Łowca tylko odwzajemnił uśmiech i mrugnął jednym okiem.
  18. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf złapał łuk w locie i wpakował się w najbliższe krzaczory. Nie był do końca pewien czy jego stan pozwoli mu na dalszy udział w walce. W każdym razie chwilowo postanowił wycofać się w jakąś zielonolistną gęstwinę, aby obejrzeć ranę i ewentualnie ją zabandażować. Wycofywał się powoli, zanurzając się w liściach losowo rosnących drzew. Nie zwracał nawet uwagi na ciche stąpanie i nie rozglądał się za bardzo dookoła. Starał się jednak ulokować swoje oczy w takim miejscu, aby móc stale obserwować przebieg walki. Postanowił spróbować czy jego rozorane, krwawiące czerwoną posoką, ramię jest w stanie wykrzesać jeszcze coś z jego łuku. Naciągnął więc go szybko. Strzałę wypuścił ale w tym samym momencie poczuł rwący ból w ramieniu. Syknął cicho pod nosem, opuścił łuk i złapał się za ranę. To nie było mądre. Syknął jeszcze raz. Jego niewielka szamotanina, musiała wywołać sporo hałasu. - Phil, to ja! - O ja cierpiedole! - Ten głos, który przed sekundą rozbrzmiał w uszach elfa mocno nim wstrząsnął. Aż zapomniał na chwilę o bolącym ramieniu i upuścił łuk. Na stopę. - Fak! Dlaczego mnie to spotyka?! - "Nie... to nie może być prawda. Przysłyszało Ci się Phil. Tęsknota cię zabija, za dużo o niej myślisz i w ogóle. I jeszcze nazwałeś kota Ebril. Taaa... przydałby sie, to nic, że śpi teraz smacznie w obozie. No ale w sumie musi odpocząc. Po takim kiepskim lądowaniu ze skoku na płonącym kamieniu nie łatwo wraca się do zdrowia. A teraz uspokój się elfie!" Uspokoił się. Wpatrzył się znów w pole bitwy. Nie mógł się skupić. To co przed chwilą usłyszał wytrąciło go z równowagi. "A może jednak to sprawdzić?" Odwrócił się i przeszedł przez zagęszczenie na niewielką polankę, na której zobaczył Ją. Stała tam w promieniach przenikającego przez liście słońca, które namiętnie pieściły jej ciało i padały na nią. Padały na jej włosy okalające twarz. Płasz spływał po niej aż do ziemi. Stała tam uśmiechnięta, tupiąc lekko czubkiem buta o ziemię, z wzrokiem wesoło mówiącym "Spóźniłeś się elfie". - Aaaaa! - łowca jeszcze nigdy w życiu tak się nie wystraszył. Podskoczył wysoko w górę... i uderzył głową o grubą gałąż będącą tuż nad nim. - Fak! To znaczyy...eee..yyy... hmpf... miło Cię widzieć Eileen...? - Głuptas... - Eileen! To naprawdę Ty! - łowca rzucił się na nią z rozpostartymi ramionami. Objął ją mocno i przytulił. Odepchnęła go lekko. Ten nieco się zmieszał. Nie wiedział, jakie są teraz między nimi stosunki. - Hej, hej, elfiku... pobrudzisz mi płaszyczyk. Jest nowy, od A. Rmaniego. Znasz może? - A taaa.... oczywiście! - uśmiechnął się - chodziłem z nim szyszki zbierać dzieckiem będąc. - No tak oczywiście... Co u Ciebie słychać? - Aaa... nic ciekawego! - uśmiechnął się mrużąc lekko oczy. - Wcale nie wpakowaliśmy się w żadne tarapaty, ani nic takiego. Wszystko w porządku, ustatkowaliśmy się, nawet założyliśmy sobie domek w górach... Cisza, spokój, krówki, pastwiska... - Orki? - Orki. Taaa... to znaczy nieeeeee, skąd! Chyba, że te takie pływające ale to nie ten klimat Eil. Przecież to Ty zawsze byłaś mądra powinnaś to wiedzieć, prawda? No, a teraz to Ty lepiej opowiadaj co u Ciebie słychać? Siadaj! - poklepał jakiś kamyk leżący na ziemi i sam usiadł z uśmiechem niewinnego dziecka. - Eee... Phil? - Tak? - Druid jest z Wami? Piłeś jakieś ziółka ostatnio? - Eeee... nie. Dlaczego pytasz? - ... - Nie uważasz Phil, że to nie jest pora na opowieści z życia? - Eee... dlaczego? - Bo dookoła biegają orkowie, a w środku tej bitwy za roślinkami stoi cztere... trzech magów, których trzeba rozwalić? - A... czyli jednak zauważyłaś? Cholera... no dobra. Tylko ja to tak teraz średnio... - wskazał na ramię - Zabandażuj. Potem Cię wyleczę... - Eil... - Tak? - Może jednak mogłabyś? Szkoda mi koszuli... - Faceci. Grr... no dobra. Ale tylko troszkę. I tak będziesz musiał zabandażować. - Dobra, dobra, urwę Furrowi kawałek. Po chwili z rany przestała lać się krew. Phil spojrzał na zaplamione ubranie. - Eil? - Tak? - Jak już tu jesteś... mogłabyś zrobić małe pra... - PHIL! WAŻ SWOJE SŁOWA! JAK CI ZARAZ STRZELE ISKIERKĄ W TWÓJ WYCHUDZONY TYŁEK TO ZOBACZYSZ! Elfowi wydawało się, że czarodziejka urosła kilka centymetrów przy ostatnich słowach. Ale już wolał się nie odzywać. Po kilku minutach wyjrzeli przez roślinki. - Masz jakiś pomysł na nich, Eil? Elfka spojrzała na niego tylko wzrokiem mówiącym "No jasne, że tak elfiku..."
  19. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Kiedy jakiś magiczny pocisk niesprecyzowanej barwy błękitnej uderzył w ziemię tuż obok Phila, zwrócił on uwagę na magów stojących na niewielkim wzniesieniu. Łowca schował się za kamieniem, aby na spokojnie przemyślec swoją aktualną sytuację. Dookoła biegało kilku, może kilkunastu orków, jeżeli jacyś przybyli w obronie magów. Apropo orków, właśnie jeden, który przebiegał trochę od niewielkiego kamienia, za którym schowany był elf przewrócił się na ziemię i stracił życie, po uderzeniu strzałą Phila. Na wzniesieniu niedaleko za nim, stało czterech magów z nie wiadomo jakimi osłonami, tarczami i innym cholerstwem neutralizującym pociski. Co gorsza ich asortyment ofensywny też nie był mały. Ale, kto nie ryzykuje ten nie żyje, prawda? Elf naciągnął łuk jeszcze raz i gdy tylko poczuł, że w kamień uderzył pocisk z drugiej strony, wychylił się i strzelił w najbliższego maga. Strzała przemknęła obok, a mag nawet nie mrugnął. Zaraz po strzale padło udrzenie w kamień. Zasyczało i elf miał dziwne przeczucie, że kamienna osłona, ktora przed chwilą miała kilkadziesiąt centymetrów grubości, teraz ma ich zaledwie kilka. Skoczył w bok, przetoczył się po ziemi, wylądował na kolanie strzelił do maga i rzucił się dalej, za pień jakiegoś drzewa. Padł płasko na ziemię. Przez głowę szybko przebiegały mu myśli. Ostatni strzał wyglądał tak samo jak poprzedni. "No jasne..." Pomyślał o osłonie magicznej i wszystko stało się dla niego jasne. Niezbyt skomplikowana a skuteczna osłona, odsuwająca pociski na bok. Wiedział już, że nie zrobi użytku ze swojego łuku, przynajmniej na razie. Schował się więc z powrotem za pniem drzewa, aby miec trochę czasu na obmyślenie jakiegoś ambitnego planu. Pech chciał, że w pobliżu nie było żadnego z towarzyszy, wiec nie było mowy o jakiejś składnej zespołowej akcji. "Tak to jest gdy jesteś łucznikiem elfie... w dodatku łowcą." W trakcie intensywnych rozmyślań, elf nie zauważył nawet, że częstotliwośc uderzających niedaleko pocisków znacznie spadła, a wszystko dookoła jakby ucichło. Nie przejęty niczym elf, nie zwrócił uwagi też na to, że orkowie stojący niedaleko zaczęli uciekac od pnia, za którym chował się łowca. Z zamyślenia wyrwał go dopiero intensywny ruch pnia, który odrzucił elfa na kilka metrów. Łuk wypadł mu z rąk, lecąc przewijało się pod nim podłoże. Gdy zbliżał się do niego łowca próbował zamortyzowa uderzenie rękoma. Wysunął ramiona w przód, dłonie płasko ułożył na ziemi, nieco przyblokował przednią częśc swojego ciała, obrócił się nieco w bok i wylądował bokiem, przetaczając się po ziemi. Wzbił nieco kurzu i pobrudził sobie ubranie. Zakaszlał, od impetu uderzenia i uchylił się praktycznie bezradnie, przed zbliżającym się szybko pniem. Drewno minęło ciało elfa zaledwie o kilka centymetrów. Było blisko. Jednak nie tylko to było problemem elfa. Oparł się na ramionach i podniósł głowę. Chciał spojrzec w miejsce gdzie przed chwilą się ukrywał, aby sprawdzic co spowodowało taką nagłą zmianę sytuacji. Niestety widok na tamto miejsce, zasłaniał mu wielki brunatny niedźwiedź szarżujący z niesamowitą szybkością w jego stronę. Nie zdążył zareagowac. Potężna łapa zmiotła go z miejsca i posłała kolejne kilka metrów dalej. Łowca znów podparł się na łokciach. Niedźwiedź podbiegł i ryknął donośnie. Łowca szukał kontaktu wzrokowego. I to szybko. Udało się. Spojrzał w brązowe oczy monstrualnego niedźwiedzia. Wpatrywał się w nie uważnie, skupiając całą swoją siłę woli na tym aby przypomniec sobie jak to naprawdę jest byc łowcą. Elf wziął zamach. Phil zaczął się powoli kontaktowac z jego mózgiem. Niedźwiedż opuścił ramię. Philowi wydało się, że przywołany stwór zawachał się. Był tego pewien. Poczuł uderzenie. Znów odrzuciło go, ale już nie tak daleko. "Cholera jasna! Za długo pod ziemią..." Nadal był w zasięgu niedźwiedzia. Poczuł, jak po ramieniu zaczyna spływac mu krew. Zwierzę miało imponujące pazury. Bardzo imponujące. I bardzo ostre. Stworzenie, podniosło się na swoich wielkich łapach. Stanął przed swoją ofiarą na dwóch kończynach. Był naprawdę imponujący. Mięśnie drgały na całym jego ciele. Z jego przepastnej gardzieli wydobył się ryk, przypominający jelenie na rykowisku. Dużo jeleni. Dużo, dużych jeleni. Zamachał przednimi łapami w powietrzu i zaczął opadac. Wysunął przednie kończyny do przodu, futro zafalowało a niedźwiedź opuścił głowę aby spojrzec na ofiarę. I wtedy zaskoczyło. Elf nie mrugnął nawet okiem, gdy dwie wielkie, uzbrojone w potężne pazury uderzyły w ziemię, tuż po obu stronach jego głowy, niemalże odcinając mu jego wielkie szpiczaste uszy. Między tymi umięśnionymi i wielkimi łapami, tuż przed nosem łowcy zatrzymał się pysk niedźwiedzia. Wargi nadal miał nadal rozwarte w złości, ukazując wielkie zęby tego stworzenia. Błyszczały się w powoli zachodzącym już słońcu. I były naprawde ostre. Imponujące wręcz. Ale w jego oczach powoli pojawiał się spokój. Złośc przechodziła. Phil odetchnął z ulgą. Niedźwiedź warknął cicho i zaczął się odsuwac. Elf wyszeptał coś do niego językiem elfów. Phil wstał i spojrzał na pole bitwy. Magowie nadal stali na wzgórzu. Niedźwiedź stanął obok niego. Łowca spojrzał na niego. I razem zaczęli szaleńczą szarżę, pomiędzy pociskami magów. Zorientowali się oni co się stało. Phil po łuk, niedźwiedź po ciało. Biegli razem obok siebie. W pewnym momencie elf odskoczył w bok, złapał łuk i schował się w zaroślach, unikając kolejnych pocisków. Niedźwiedź szarżował. Przyjął na siebie kilka ognistych pocisków. Jego brunatne futro w kilku miejscach było już powypalane. Ale szarżował nadal. Zbliżał się do magów niczym lawina. Ryknął i skoczył. Jego łapy dosięgnęły pierwszego z czaromiotaczy. W oczach maga widac było totalne przerażenie. Ostatkiem sił, wystrzelił pocisk w brzuch niedźwiedzia. Nie zatrzymało to potwora, ale nieco spowolniło. Nie zmieniło to faktu, że olbrzymie pazury wbiły się w klatkę piersiową czarownika, dziurawiąc płuca i miażdząc żebra. Pysk, razem z całym asortymentem kłów wbił się w szyję ofiary. Gdy tętnica szyjna eksplodowała wręcz, krew trysnęła w gardło i zęby niedźwiedzia. Zaczęła makabrycznie kapac z jego zębów, gdy podniósł głowę znad truchła. I wtedy to trzej magowie wspólnym pociskiem, albo trzema pociskami na raz, to nie ma znaczenia, rozwalili mu głowę. Wręcz wysadzili ją tak, że pękła pozostawiając korpus nieżywy na ziemi. Przez chwilę zebrało im się na wymioty, gdy organy wewnętrzne stworzenia zaczęły wylewac się przez otwór szyjny. Kilka sekund później zaklęcie rozproszyło się i niedźwiedź zniknął. Ale ciało nieżywego maga, z którego zmasakrowanej szyi, wylewająca się nadal krew barwiła piasek, zostało...
  20. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Gdy tylko łowca zorientował się, co, albo raczej kto, leci w stronę orków wystrzelił, trafiając pierwszą ofiarę dzisiaj. Musiał przyznać w myślach, iż była to bardzo miła odmiana po ciągłej walce "w ciemno". Miło było znów powalczyć na powierzchni. Phil wstrzymał się przez chwilę z wybieganiem z kryjówki i dotychczas zajmował się osłanianiem towarzyszy. Obserwował uważnie jak rozwija się sytuacja na polu tej małej nic nie znaczącej potyczki. Orki, które przybiegły tutaj za płonącym statkiem, nie stanowiły wielkiego oddziału, czy morderczej armi. Jednakże w ataku na nieuzbrojonych, w większości ludzi, dość łatwo łamały nikły opór obrońców. Przy spalonej burcie statku tłoczyło się kilku, może kilkunastu członków załogi. Elf zwrócił uwagę na jednego, który dzielnie stawiał opór najeźdzcom. Jednak Phil widział, że długo już nie wytrzyma. Zauważając, że Furr i Farin radzą sobie całkiem nieźle, co wcale elfa nie dziwiło, postanowił nieco dopomóc biedakowi, który walczył praktycznie sam. Dlatego też strzelił w kierunku kłębowiska orków, którzy zebrali się przy największej ilości potencjalnych ofiar. Gdy tylko wystrzelił, w prawą dłoń złapał położony obok kij i rzucił nim gdzieś w okolice pola walki, po czym zaczął wychodzić z krzaków aby zwrócić na siebie uwagę orków. Kierował się w stronę leżącego nieopodal drewnianego oręża. Strzelił do jeszcze jednego orka, podchodzącego z boku do samotnego obrońcy. Wtedy to kilku orków zwróciło uwagę na łucznika i zaczęło biec w jego stronę. Phil kucnął, odłożył łuk na ziemię, wiedząc że nie zdąży już wystrzelić i złapał w dłoń leżący na ziemi kij, czekając spokojnie na zbliżających się do niego orków... [miło Cię widzieć Shan ;)]
  21. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf uśmiechnął się do niziołka i podszedł założyć na plecy kołczan, następnie łuk i uchwycić kij w dłoń. - Zatem chodźmy. - powiedział i wywędrowali z Furrem z obozu. Wędrówka zboczem była dość spokojna. Dookoła nich rozlegała się cisza i nic nie wskazywało na to, że mogą być niepokojeni. - Myślisz, że znajdziemy tam jeszcze kogoś? - Nie wiem. W najlepszym wypadku uratujemy jakąś laskę z rąk orków. W nieco gorszym spotkamy tylko orków, ale też będzie zabawa. A w najgorszym tylko wiatr. Ale może przewozili jedzenie? - Zobaczymy jak zajdziemy. Równie dobrze mogli wieźć piasek. - A może to była odsiecz z wojskiem? - Hym... nie sądzę. Smok zbyt łatwo sobie z nimi poradził... a nawet jeśli to połowa już gryzie piasek. - Nie ważne. Gotowy zapolować na orki? - Jasne! Moje kości już trochę się uleżały, pora się rozruszać! W miarę gdy zbliżali się do statku hałas narastał. Jakiś czas później niedaleko niziołek z elfem zobaczyli dym z roztrzaskanego i wybuchniętego statku. Postanowili trzymać się jakichś zarośli. Jako że tropiciel z niziołkiem złodziejem doskonale potrafią się maskować i skradać, czuli się bardzo pewnie. Gdy doszli do granicy lasku, zobaczyli oddział orków przebiegający obok nich. - Chyba trafiliśmy mniej więcej w środek... co proponujesz? - zapytał elf uśmiechając się z błyskiem w oku.
  22. Phil_von_Roden

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Elf usiadł na ziemi, mniej więcej na środku tymczasowego obozu. Ziemia była jeszcze trochę chłodna, jednakże ogrzewała się od przyjemnie swięcącego słońca. Przez chwilę łowca przypatrywał się światu, który widzieli z obecnego punktu postoju. Byli dośc wysoko, więc zasięg wzroku był całkiem spory. Przed nimi było dosc długie zbocze, usiane pojedynczymi roślinami i kosodrzewiną. Daleko w dole, przetaczała się olbrzxymia armia orków, pozostawiając po sobie charakterystyczne dla nich pobojowisko. To co było przed nimi wyglądało pięknie. Lasy oświetlone porannym słońcem i obijająca promienie poranna rosa. Elf przyglądał się temu z nostalgią, ciesząc się, że znów jest na powierzchni. Wiedział też, że w najbliższym czasie czeka ich sporo zabawy z orkami. Powoli opuszczał go kiepski nastrój, po dośc dziwnym spotkaniu z Eileen. W sumie niedawnym. Oderwał się od tych przemyśleń. Zdjął buty z nóg i wywalił z nich kamienie. O dziwo, nie były jeszcze w najgorszym stanie, a nawet wyglądały całkiem nieźle. Zdjął cały ekwipunek i wytrzepał ubranie z kurzu. Poprawił spodnie i przeliczył strzały. Poza około dwudziestoma zwykłymi pociskami, w kołczanie znajdowały się cztery specjalne strzały. Phil popatrzył na nie z lekkim uśmiechem. - Widzę, że jeszcze je masz? - zapytał Serafin siadając obok. - No tak... jakoś nie było okazji jeszcze ich użyc. - A to całkiem przyjemny zestawik. Nie martwi się Phil, coś czuję, że niedługo będzie okazja ich użyc. - powiedział mistyczny łucznik z uśmiechem. - Bardzo możliwe... aczkolwiek trochę mi ich szkoda na orki. Ale zobaczymy. - Phil schował strzały do kołczanu i umieścił go wygodnie na plecach. Tymczasem wziął do ręki łuk. - Też podmrokowy... - powiedział do Serafina napinając cięciwę. - Nieźle się trzyma. - Drowska, tfu!, robota. I pewnie jeszcze sporo wytrzyma. Przyda się na orków. Łowca zarzucił łuk na plecy i zaczął mocowac u nogi torbę z grotami włóczni. Po chwili namysłu jednak odpiął ją i położył na ziemi. Obok niej położył długi kij. - Myślisz, że daleko zaszli? - wskazał podbródkiem na wędrującą armię, jednocześnie zwijając linę z obciążnikami na końcach i chowając ją do kieszeni. - Nie wiem Phil. Pewnie nie dotarli jeszcze do trzech miast. Trudno mówic cokolwiek. Nie wiemy ile trwa marsz, ilu mają zwiadowców. Byc może Luskan, Neverwinter i Waterdeep już połączyły wojska... a może już nie są w stanie tego zrobic? Równie dobrze wszystkie te miasta mogą byc już dawno spalone, a ludzie wycofani na południe. Nie wiem, po prostu nie wiem. Musimy poczekac aż, ktoś bardziej zorientowany się tu pojawi. - Mhm... Okej, ja pójdę się rozejrzec po okolicy. - Dobra. Spróbuj znaleźc jakieś źródełko czy coś... Przyda nam się stały dostęp do wody. I ewentualnie jakieś drzewa, trzeba to wszystko ufortyfikowac... chyba, że znajdziesz lepsze miejsce na obóz. - Dobra. - elfy wstały, Phil ruszył w stronę wyjścia w z groty, a Serafin poszedł porozmawiac z innymi. - Do zobaczenia Phil! - krzyknął jeszcze za wychodzącym elfem. - Okeej, okej... - odpowiedział Phil przeskakując stertę kamieni i wchodząc na ścieżkę, którą tu dotarli. Dopadła do abslutna cisza. Tylko wiatr wiał gdzieś, po łysych stokach. Phil nikogo ani niczego żywego nie widział. *** Szedł już jakiś czas. Nadal nie napotkał na swojej drodze nic ciekawego. Otaczała go zupełna cisza, której nic nie mąciło. Szedł spokojnym krokiem, pozwolił sobie nawet na ciche pogwizdywanie od czasu do czasu. Nabierał świeżego, orzeźwiającego powietrza w płuca. Cieszył się, na zbliżającą się wielkimi krokami przygodę. Jednak po kilkunastominutowym marszu coś zaczęło go niepokoic. I doskonale wiedział co. Może na początku miał nadzieję, że to tylko złudzenie, ale z każdym kolejnym krokiem upewniał się w tym coraz bardziej. Nikt go nie obesrwował. I nic go nie obserwowało. Był tego całkowicie pewien. I to go niepokoiło. Kilkanaście króków później, wskoczył na małą wystającą skałę i stanął na jej czubku. Wiatr owiał go mocniej. Poczuł się mały, spoglądając w ogrom przestrzeni otwierającej się przed nim. Uważnie rozglądał się dookoła. Nie zwracał już uwagi na przewalające się hordy orków, ani na hałasy jakie wytwarzały. Przywykł do tego. Jednak skupił się na szukaniu czegokolwiek innego niż orki. Niestety nie znalazł. Dookoła nie biegało żadne górskie zwierze, w dolinie pod elfem podobnie. Nawet ptaki gdzieś zniknęły. Orczy pochód niszczył wszystko. "Ale ptaki?" pomyślał elf. Jakby w odpowiedzi na to pytanie rozległ się przerażający ryk, który elf poznał od razu. Szybko zeskoczył ze skalnej półki i wpełzł płasko pod nią. Już za moment rozległ się głośny trzepot wielkich skrzydeł. Phil zamarł w bezruchu doskonale wiedząc co go czeka jeśli się wychyli. Stworzenie zatrzymało się na chwilę i zaraz po tym poleciało dalej. Elf odczekał jeszcze aż hałas wytwarzany przez skrzydła całkiem ucichł. "No tak... zapomniałem..." Pomyślał łowca uśmiechając się lekko. Niedaleko za półką skalną sciezka opadała w dół i wchodziła do niewielkiej dolinki, można by ją nazwac nawet polaną. Ścieżka przy końcu była dośc stroma, więc Phil wesoło zeskoczzył w dół. Wszedł na zieleniącą się trawię i prawie od razu usłyszał szelest wody. Wiatr tutaj był nieco spokojniejszy. Rozejrzał się nieco i nie widząc nic ciekawego wrócił w stronę obozu. Gdy przeskoczył przez skałkę wchodząc do środka zdjął łuk i kołczan i położył przy torbie i kiju. - Wiecie co? - Co? - zapytał Farin - Smok mnie przeleciał - powiedział łowca z szerokim uśmiechem na twarzy. - Prfff... i tu siebie nazywasz łowcą?! - Serafin krzyknął na Phila z udawaną złością - Powinieneś go dosiąśc, oswoic i przeyjechac tu na nim... łowca od siedmiu boleści... - ze śmiechem wystawił pobratymcowi język. Ten w odpowiedzi śmiejąc się, spojrzał na niego z miną "Pfff.. Bardzo śmieszne." Farin opierał się na Darkusie, tych dwóch również rozbawiły ostatnie zdania. Furr opierał się o ścianę groty uśmiechając się i kręcąc delikatnie głową. Ven''nizidramanii zaś podnosił właśnie książkę, która wypadła mu po pierwszych słowach elfa. Spojrzał na Youzego, na którym wiadomośc wywarła podobne wrażenie jak na demonologu. Byli bardzo zaskoczeni, jeżeli nie powiedziec przerażeni. - Woda jest jakieś dwadzieścia minut drogi stąd, nie jest trudno. Po drodze bardzo przyjemny punkt widokowy i obserwacyjny. Nie znalazłem niestety żadnych drzew, ale myślę, że możemy wykorzystac resztki tego obozu kupieckiego. Myślę, że w jego pobliżu znajdziemy jakiś wóz i uda nam się z niego sklecic jakieś łóżka, coś do przygotowywania jedzenia i może nawet jakieś "fortyfikacje". - No dobra, to chyba nie ma na co czekac, nie? - powiedział Serafin do Phila - Okej, chodźmy...
  23. Phil_von_Roden

    Whose Line Is It Anyway? :D

    Na whoseline.pl pojawił się nowy odcinek, 2x25, natomiast jutro o 20, na ICeQ, na kanałach WhoseLine1 i WhoseLine2, będzie piąty odcinek WLiiA? LIVE. Zapraszamy chętnych do obejrzenia :) Miejsca na widowni zawsze dostępne.
  24. Phil_von_Roden

    Whose Line Is It Anyway? :D

    To fakt, że tempo tłumaczenia wzrasta. Na whoseline.pl również, ostatnio kilka nowych odcinków.
  25. Phil_von_Roden

    Whose Line Is It Anyway? :D

    Tak żeby rozstrzygnąc pewną kwestię, którą tu zauważyłem - najpierw emitowana była brytyjska wersja WLIIA?, a następnie pojawiła się wersja Amerykańska. Obie można znaleźc na yt, aczkolwiek chyba tylko amerykańska jest tłumaczona... jak na razie. A co do obsady polskiej wersji - z tego co wiem były pisane petycje do telewizji, różnych telewizji z prezentowaniem tego programu i sugestiami na temat utworzenia go w Polsce, ale żadna nie została wysłuchana - jednak jeżeli miałbym kogoś wybrac to: P: Piotr Bałtroczyk, najpewniej by się chyba odnalazł.. S: Robert Górski S: Janusz Rewers - Ci dwaj najlepiej chyba radzą sobie w "Spadkobiercach" S: Maciej Stuhr - tak z ciekawości... Z: Joanna Kołaczkowska, Cezary Pazura, Katarzyna Piasecka, Michał Wójcik, Andrzej Piasecki... (P)rowadzący, (S)tali uczestnicy, "(Z)miennicy" Lub zamiast tego składu ludzie, w ogóle jeszcze nie znani mediom, którzy wykazali by się na castingach lub czymś w tym stylu, albo po prostu oglądają ten program z zamiłowaniem i wiedzą co i jak ma byc ;)