Zaloguj się, aby obserwować  
Konrad162

Kościół i nie tylko...

3800 postów w tym temacie

Dnia 05.03.2009 o 15:05, Tomek1120 napisał:

Według Wikipedii: "W niebie każdy osiągnie pełnię szczęścia, ale według swoich zasług
zdobytych za życia. Osoba bardziej święta będzie bardziej szczęśliwa, niż ostatni nawrócony
grzesznik, jednak i on osiągnie najwyższy możliwy dla siebie poziom szczęśliwości wiecznej.".
Kiedyś ksiądz mówił coś podobnego na kazaniu w kościele. Z 2 strony jednak kiedyś słyszałem
przypowieść o winnicy w której każdy z pracowników niezależnie od tego ile godzin pracował
dostał taką samą nagrodę i wytłumaczono nam, że to jest odwołanie do Nieba, że każdy
dostanie w niebie taką samą nagrodę. W co w końcu wierzyć?


Zacznij od wiary we własny umysł. Cała twoja dywagacja opiera się na tym, że szukasz sugestii której masz się poddać. Uwierzyć księdzu, przypowieści, Wikipedii czy może ktoś mi poda jakąś inną wygodniejszą odpowiedź? To nic nie da. Takie siedzenie i czekanie aż ktoś powie "w co wierzyć" jest równie dobre jak wsadzenie na własne barki cudzej winy. Wiara pozwoli ci włożyć dłoń do ognia ale nie uchroni cię od oparzeń. Na dodatek to będzie zapłata za cudzy błąd. Prawda, że bez sensu?

Sam pomyśl. Nawet jeśli w wyniku własnego toku myślenia zrobisz coś głupiego (włożysz dłoń w ogień. zdarza się i najlepszym), to wiesz czyja to wina. Uczysz się na własnych błędach. Stajesz się nieco lepszy.

Moje zdanie jest takie, że (zakładając że niebo istnieje - to dopiero poważne nadużycie!) to w skali problemu jaki rozpatrujesz nie będzie to miało dla ciebie znaczenia, czy wszyscy dostają to samo, czy może wg zasług. Nie ma to znaczenia na ziemi. Dlaczego ma mieć to znaczenie w niebie. Ludzie muszą radzić sobie z tym co mają i zawsze wykonać możliwie najlepszą decyzję. kropka.

EDIT: crash daj spokój - jak moja pani będzie chciała ślub kościelny to kupię sobie bierzmowanie. Nie zamierzam bawić się w takie pierdoły, religia nic dla mnie nie znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:05, Tomek1120 napisał:

W co w końcu wierzyć?

Sam sobie odpowiedz na to pytanie, to w końcu Twoja wiara. Chcesz wierzyć w Niebo z podziałami? Proszę bardzo, Twoja sprawa. Równie dobrze możesz wierzyć w Niebo, w którym wszyscy dostaną "taką samą nagrodę". BTW jeżeli Niebo istnieje, trafisz tam i dostaniesz, co Twoje, to co Cię obchodzi pani Jadzia z bloku obok? Jeszcze jedno - czyściec. Jedni przechodzą szybko, a drudzy wolniej, czyli tam się wyrównuje szansy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:25, Krakers15 napisał:

Jeszcze jedno - czyściec. Jedni przechodzą
szybko, a drudzy wolniej, czyli tam się wyrównuje szansy.


A czyściec to w ogóle jest maraton śmiechu. Czyściec jest bo tak zadecydowali biskupi na soborze w średniowieczu. Innymi słowy w to wierzysz jak jesteś katolikiem. Chociaż biblii nie ma o tym ani słowa. A jak jesteś chrześcijaninem, ale nie katolikiem, to już nie koniecznie wierzysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:19, crash807 napisał:

Jak uważacie? Czy osoby Bierzmowane będą po Bierzmowaniu często chodziły do kościoła?

Jak będą chciały, to będą chodzić. Ja jestem już dawno po bierzmowaniu i już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na mszy (do kościoła wejdę, pozwiedzać, ale na mszę nie)

Dnia 05.03.2009 o 15:19, crash807 napisał:

Nie dość, że te 200 pytań trzeba umieć których
jak pisałem sam ksiądz nie umie (Ksiądz nie umie a myt mamy umieć?) to jak zapewne każdy
wie Bierzmowanie jest w 3 Gimnazjum gdzie trzeba się skupić na nauce do egzaminu a nie...
bierzmowania.

Przed matura jest podobny cyrk - z małżeństwem. Będziesz musiał się nauczyć, z kim się możesz hajtać, a z kim nie, jakie papierki masz przynieść, ile są ważne, itp. Co prawda nie ma aż tylu pytań, jak przed bierzmowaniem, ale są równie bezsensowne.

Dnia 05.03.2009 o 15:19, crash807 napisał:

Będę się cieszył wolnością bo nie dość, że trzeba chodzić
co niedzielę na msze (ok, to można zrozumieć... to jest raczej oczywiste) to jeszcze (...)

Aż tak źle? Jak ja przygotowywałem się do bierzmowania, to nie musiałem co 5 minut biegać do kościoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 05.03.2009 o 15:38, Krakers15 napisał:

Przed matura jest podobny cyrk - z małżeństwem. Będziesz musiał się nauczyć, z kim się
możesz hajtać, a z kim nie, jakie papierki masz przynieść, ile są ważne, itp. Co prawda
nie ma aż tylu pytań, jak przed bierzmowaniem, ale są równie bezsensowne.



Że jak? nigdy tego nie uświadczyłem. O_o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:31, Filip41 napisał:

A czyściec to w ogóle jest maraton śmiechu. Czyściec jest bo tak zadecydowali biskupi
na soborze w średniowieczu.

Nie jest, tylko może być.

Dnia 05.03.2009 o 15:31, Filip41 napisał:

Innymi słowy w to wierzysz jak jesteś katolikiem.

Nie rozumiem. Katolik musi wierzyć, w niekatolik już nie może?

Dnia 05.03.2009 o 15:31, Filip41 napisał:

A jak jesteś chrześcijaninem, ale nie katolikiem, to już
nie koniecznie wierzysz.

Na szczęście nie jestem ani katolikiem, a nie chrześcijaninem i nie obowiązują mnie żadne ograniczenia w wierze. Wierzę własną, 100% wiarą, a nie narzuconą przez księży, czy innych kapłanów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 05.03.2009 o 15:45, Krakers15 napisał:

Nie rozumiem. Katolik musi wierzyć, w niekatolik już nie może?


Nie zastanawiałem się nad taką opcją. Jasne, że może. Ale czy nie zamienia się w tedy poniekąd w katolika? Tak troszeczkę chociaż? :)

Dnia 05.03.2009 o 15:45, Krakers15 napisał:

> A jak jesteś chrześcijaninem, ale nie katolikiem, to już
> nie koniecznie wierzysz.
Na szczęście nie jestem ani katolikiem, a nie chrześcijaninem i nie obowiązują mnie żadne
ograniczenia w wierze. Wierzę własną, 100% wiarą, a nie narzuconą przez księży, czy innych
kapłanów.


Zdrowo.
Co do narzucania się księży czy kapłanów. Tak się zastanawiam - Jakim prawem ma mnie rozgrzeszać facet który, nie założył rodziny ( i bez dowcipów o kochance w sąsiedniej wsi :D), ma stałą ciepłą posadkę, broni go środowisko. Dlaczego taki człowiek, który nie doświadcza zwyczajowej prozy życia ma mi mówić jak mam postępować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:55, Filip41 napisał:

/.../. Dlaczego taki człowiek, który
nie doświadcza zwyczajowej prozy życia ma mi mówić jak mam postępować?

Zatem lekarz, który nie chorował na cholerę, nie moze Cię na cholerę leczyc a chirurg, któremu nie zrobiono operacji wyrostka, nie ma prawa takiego wyrostka wyciąć Tobie?
Ciekawe rozumowanie. A stosując je dalej, to tylko ci, których Ty pouczasz, mogą pouczać innych? Czy też moga pouczać Ciebie? na wszelki przypadek ja Ciebie nie pouczam, ja tylko pytam...

Dnia 05.03.2009 o 15:55, Filip41 napisał:



Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

W niektórych kwestiach tak, w niektórych nie. Mnie na przykład bawi, jak ludzie zupełnie niedoświadczeni mówią mi o narkotykach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 15:55, Filip41 napisał:

Ale czy nie zamienia się w tedy poniekąd w katolika? Tak troszeczkę chociaż? :)

Ciekawe, to znaczy że jestm w 1/8 katolikiem, w 1/8 muzułmaninem, w 2/8 ateistą, w 3/8 deistą i w 1/8 podchodzę pod kategorie "inne"

Dnia 05.03.2009 o 15:55, Filip41 napisał:

Co do narzucania się księży czy kapłanów. Tak się zastanawiam - Jakim prawem ma mnie
rozgrzeszać facet który, nie założył rodziny ( i bez dowcipów o kochance w sąsiedniej
wsi :D), ma stałą ciepłą posadkę, broni go środowisko. Dlaczego taki człowiek, który
nie doświadcza zwyczajowej prozy życia ma mi mówić jak mam postępować?

A jakim prawem ateista/innowierca ma się zrzekać prawa do wychowania dziecka według własnego sumienia, tradycji/religii? To przy okazji mieszanych małżeństw. Wracając do tematu ksiądz (nie można wrzucać wszystkich księży do jednego wora) może Ci mówić jak masz postępować, ale co z tym zrobisz to już Twoja sprawa.

Dnia 05.03.2009 o 15:55, Filip41 napisał:

Że jak? nigdy tego nie uświadczyłem.

Ja niestety doświadczam, a nie interesuje mnie ślub kościelny i ten papierek, który miałem dostać pod koniec roku szkolnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 16:07, KrzysztofMarek napisał:

> /.../. Dlaczego taki człowiek, który
> nie doświadcza zwyczajowej prozy życia ma mi mówić jak mam postępować?
Zatem lekarz, który nie chorował na cholerę, nie moze Cię na cholerę leczyc a chirurg,
któremu nie zrobiono operacji wyrostka, nie ma prawa takiego wyrostka wyciąć Tobie?
Ciekawe rozumowanie. A stosując je dalej, to tylko ci, których Ty pouczasz, mogą pouczać
innych? Czy też moga pouczać Ciebie? na wszelki przypadek ja Ciebie nie pouczam, ja tylko
pytam...
>
>


religia nie jest chorobą która toczy organizm. Od chorób natury umysłu czy stanu ducha jest psycholog a nie ksiądz. Ksiądz to człowiek który w zamyśle ma radzić, prowadzić? pomagać? Nie wiem. Ale ich przygotowanie polega na wkuciu doktryny religii tej konkretnej a nie innej no i na odrobinie zdrowego rozsądku. Tylko czy to wystarczy?
To tak jakby kazać gościowi co kupuje i zjada bułki z pobliskiej piekarni, samemu piec chleb. nagle się okaże, ze nie za bardzo ma pojęcie co i jak. Słyszał o tym ale nigdy tego nie robił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 14:44, Filip41 napisał:

Wiesz, to nawet ciekawe podejście do sprawy. Ja temu gościowi nie mam za co kibicować,
ale fakt faktem sobory to przykłady fantastycznej samowoli biurowej i pisarskiej kleru.
Sami sobie stworzyli czyściec i szereg innych cudownych wymysłów.


Piszesz, jak większosć osób, głupoty o "średniowiecznych" soborach.
1. Czyściec ma swoje podstawy w Biblii (która nota bene nie jest jedynym źródłem wiary).
2. Czyśćca nikt nie wymyślił w średniowieczu - pisali o nim pierwsi pisarze chrześcijańscy.

Wybór cytatów można znaleźć tutaj:
http://www.trinitarians.info/w-obronie-wiary/art_208_CZYSCIEC.htm

Dnia 05.03.2009 o 14:44, Filip41 napisał:

Jak kto odprawia modły to akurat mnie najmniej interesuje, bo ja tego nie robię wcale.
Ale trzeba przyznać że Benedykt sam sobie strzelił gola zdejmując z tych ludzi ekskomunikę.
Teraz jako członek kościoła bp Fellay może wygłaszać swoje zdanie mimo że jest jawnie
sprzeczne z ogólnie przyjętą doktryną.


Nie strzelił sobie żadnego gola. Bp Fellay nie głosi NIC ponadto, co Kościół w swoim nieomylnym nauczaniu. Bp Fellay kontestuje dokumenty Soboru Watykańskiego II, który był jedynie soborem rangi pastoralnej, nie dogmatycznej, i może być przedmiotem dyskusji.

Warto też dać sobie na wstrzymanie i nie pisać o sakramentach "pierdoły" - potrafisz chyba używać języka, który nie uraża innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio ksiądz puścił w mojej klasie na religii film o nawracaniu metali. Ogólny przekaz filmu: każdy metal to satanista, gwałci dziewica i zjada koty. Trzeba się ich pozbyć.

Jakoż iż wcześniej żywiłem szacunek do księży za ich mądrość etyczną i poszanowanie wartości, to został on mocno nadwątlony... ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mialem bierzmowanie.I kosciol mi juz na tyle sie obrzydzil przez te kilka miesiecy zbierania podpisow z roznych mszy,rorat i innych pierdul(najlepsze jest to,ze nikt nawet nie sprawdzil tych ksiazeczek z podpisami),ze to chyb bedzie (jak to okreslil sam ksiadz) uroczyste pozegnanie z kosciolem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja bierzmowanie mam za 10 dni. Szczerze mówiąc, cholernie nie chce mi się iść. Mama chce, bym przyjął ten sakrament, bo "potem będę miał łatwiej w życiu"... -.-''

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 19:32, Iverson7 napisał:

Dzisiaj mialem bierzmowanie.I kosciol mi juz na tyle sie obrzydzil przez te kilka miesiecy
zbierania podpisow z roznych mszy,rorat i innych pierdul(najlepsze jest to,ze nikt nawet
nie sprawdzil tych ksiazeczek z podpisami),ze to chyb bedzie (jak to okreslil sam ksiadz)
uroczyste pozegnanie z kosciolem.

Dopiero teraz? xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 16:19, Filip41 napisał:

> > /.../.
religia nie jest chorobą która toczy organizm. Od chorób natury umysłu czy stanu ducha
jest psycholog a nie ksiądz. Ksiądz to człowiek który w zamyśle ma radzić, prowadzić?
pomagać? Nie wiem. Ale ich przygotowanie polega na wkuciu doktryny religii tej konkretnej
a nie innej no i na odrobinie zdrowego rozsądku. Tylko czy to wystarczy?
To tak jakby kazać gościowi co kupuje i zjada bułki z pobliskiej piekarni, samemu piec
chleb. nagle się okaże, ze nie za bardzo ma pojęcie co i jak. Słyszał o tym ale nigdy
tego nie robił.

Pojęcia nie masz, czego uczą w seminarium. Ja mam niewielkie, ale mam, bowiem miałem kolegę, który tam studiował dwa lata, po czym stwierdził, ze to nie dla niego. W seminarium uczą i to dość gruntownie, wielu przedmiotów - nie tylko doktryny religijnej.Psychologii, socjologii, języków, kazań też uczą. Spróbuj wygłaszać kazania przed gronem wykładowców i słuchaczy - takich samych studentów, jak ten, co je wygłasza. Potem jest dyskusja...
Medycyny (w dość ograniczonym zakresie, ale jednak) i moralnosci też uczą, a u Ciebie widzę nie wiedzę o księżach a raczej wyobrażenie, jakie sobie wytworzyłeś.
No i ten sposób myślenia: oni nie mogą doradzać, bo sami tego nie robili. Zatem skoro Ty nie skończyłeś seminarium, to nie wypowiadaj się na temat tego, co wiedzą ci, co je skończyli. Zatem albo przestań się wypowiadać, albo zmień argumentację. Trzeba stosować równą miarę do siebie i do innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.03.2009 o 20:17, KrzysztofMarek napisał:

> > > /.../.
> religia nie jest chorobą która toczy organizm. Od chorób natury umysłu czy stanu
ducha
> jest psycholog a nie ksiądz. Ksiądz to człowiek który w zamyśle ma radzić, prowadzić?

> pomagać? Nie wiem. Ale ich przygotowanie polega na wkuciu doktryny religii tej konkretnej

> a nie innej no i na odrobinie zdrowego rozsądku. Tylko czy to wystarczy?
> To tak jakby kazać gościowi co kupuje i zjada bułki z pobliskiej piekarni, samemu
piec
> chleb. nagle się okaże, ze nie za bardzo ma pojęcie co i jak. Słyszał o tym ale
nigdy
> tego nie robił.
Pojęcia nie masz, czego uczą w seminarium. Ja mam niewielkie, ale mam, bowiem miałem
kolegę, który tam studiował dwa lata, po czym stwierdził, ze to nie dla niego. W seminarium
uczą i to dość gruntownie, wielu przedmiotów - nie tylko doktryny religijnej.Psychologii,
socjologii, języków, kazań też uczą. Spróbuj wygłaszać kazania przed gronem wykładowców
i słuchaczy - takich samych studentów, jak ten, co je wygłasza. Potem jest dyskusja...
Medycyny (w dość ograniczonym zakresie, ale jednak) i moralnosci też uczą, a u Ciebie
widzę nie wiedzę o księżach a raczej wyobrażenie, jakie sobie wytworzyłeś.
No i ten sposób myślenia: oni nie mogą doradzać, bo sami tego nie robili. Zatem skoro
Ty nie skończyłeś seminarium, to nie wypowiadaj się na temat tego, co wiedzą ci, co je
skończyli. Zatem albo przestań się wypowiadać, albo zmień argumentację. Trzeba stosować
równą miarę do siebie i do innych.


I masz rację.
Niejednokrotnie słychać o wykształceniu księży. Tylko, że ja nie potrafię zaufać takiej osobie. Ciężko mi zrozumieć sens takiej funkcji, bo szczerze mówiąc nie wierzę, że można komuś pomóc w sferze wiary czy duchowości. Są księża psychologowie, są księża fizycy czy matematycy, są księża filozofowie a niechby i nawet medycy. Nie odmawiam im wiedzy jakiejkolwiek innej poza tą która sprawia, że stają przed ludźmi i mówią im jak żyć.
A niechby było tak jak mówisz i ksiądz jest jak lekarz leczący cudze choroby. Nie musi sam siebie leczyć - wie jak wyleczyć innych. Ale powiedz mi jak można powoływać się na kwestię wiary, gdy ktoś cierpi i chce sobie odebrać życie? To grzech? Bez żartów, religia waży się wyznawać poglądy kategoryczne i restrykcyjne na tematy tak bardzo delikatne i osobiste, że aż strach.
Nie mogę pojąć jak kościół może stawiać tezy w których każda eutanazja i każda aborcja jest zła. Stawia się te twierdzenia na podstawie pewnych danych naukowych, ale broni się ich z religijnym fanatyzmem nie znoszącym sprzeciwu. Nie idzie dyskutować. Tymczasem każdy przypadek jest tak bardzo inny, tak bardzo osobisty i naładowany emocjonalnie.
To wielka niesprawiedliwość ze strony Kościoła by generalizować, unifikować i traktować każdy przypadek przedmiotowo. Tworzy się pewien format zachowań na podstawie dekalogu czy innego kanonu wiary, który nie znosi sprzeciwu. I ludzie ślepo wierzą, że to co mówi Kościół jest bezsprzecznie moralnie poprawne bo to w końcu religia miłości.
Ja naprawdę nie miałbym nic przeciwko Kościołowi i temu jak działa w Polsce, gdyby tylko zajęli się tym by podnosić ludzi na duchu. Umacniać w tym by wiara służyła zrozumieniu świata. Tymczasem doświadcza się pewnej indoktrynacji światopoglądowej czy politycznej.

Być może źle się wcześniej wyraziłem, mówiąc że ksiądz nie może pomóc w czymś czego sam nie przeżył. Może. Ksiądz może pomóc odnaleźć jakąś wiarę bądź siłę do podejmowania decyzji zgodnych z osobistym sumieniem. Ale ksiądz nie może mówić ludziom, że eutanazja jest zła. Nie może zabronić komuś podjęcia decyzji o aborcji jeśli ktoś został zgwałcony. Może jednak powiedzieć, że są inne rozwiązania polegające na wybaczeniu, akceptacji czy miłości.

Zbyt często mówi się w absolutach by bronić kanonów wiary. Zbyt dużą presję się wywiera i używa zbyt kategorycznych słów. Nie odbieram możliwości nawracania czy wspierania duchowego wierzących, ale to w jakich słowach się w Polsce mówi o pewnych sprawach przypominać zaczyna indoktrynację światopoglądową. Nie ma ani słowa o wolnym wyborze należnym każdemu człowiekowi - jest tylko:
*nie zabijaj
*nie cudzołóż
*nie kłam
*stanowisko kościoła zakazuje eutanazji i aborcji
itd...

Dlatego forma działań Kościoła budzi mój wyraźny sprzeciw. Chociaż znam księży których lubię i szanuję. Za to że są dobrymi ludźmi a nie dobrymi księżmi.

EDIT: Morgrim może i masz rację, nie jestem merytorycznie przygotowany do dyskusji o tym co i gdzie jest zawarte i jak to interpretować. Co do sakramentów - dla mnie to tylko symbole które nic nie znaczą, a sprawiają że ktoś czuje się lepiej bądź gorzej. Jeśli cię obraziłem to wybacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 06.03.2009 o 12:23, Filip41 napisał:

> /.../ Ale powiedz mi jak można powoływać się na
kwestię wiary, gdy ktoś cierpi i chce sobie odebrać życie? To grzech? Bez żartów, religia
waży się wyznawać poglądy kategoryczne i restrykcyjne na tematy tak bardzo delikatne
i osobiste, że aż strach.

Owszem, jest to grzech, według wiary chrześcijańskiej. Człowiek, który odbiera sobie życie, grzeszy, ale najwyraźniej z różnych powodów mimo tego chce sobie zycie odebrać. Uświadomienie mu tego może spowodować, że zmieni decyzję i nie targnie się na swoje zycie, albo nie zmieni decyzji i samobójstwo popełni. Powiedz zatem, czy nazwanie samobójstwa grzechem jest dla potencjalnego samobójcy dobre czy złe, a moze obojętne?

Dnia 06.03.2009 o 12:23, Filip41 napisał:

Nie mogę pojąć jak kościół może stawiać tezy w których każda eutanazja i każda aborcja
jest zła. /.../

Eutanazja jest, przypominam rzecz oczywista, zabójstwem na żądanie pod wpływem współczucia. Jestem temu zabójstwu zdecydowanie przeciwny. A to dlatego, że jeśli ktoś pragnie smierci, tak gorąco, że chce umrzeć, nie załatwi to sam. Niech nie wciąga innych do zabójstwa a już szczególnie, niech nie wciaga w to personelu medycznego. Jest to dla Ciebie oczywiste, czy miałbym to szerzej rozwinać? Po śmierci i tak jest mu wszystko jedno, co inni ludzie na ten temat sądzą.
Tak samo, jeśli chodzi o aborcje. Kiedy zaczyna się zycie ludzkie? Od chwili opuszczenia ciała matki? A dlaczego nie godzine wcześniej? A tydzień czy miesiąc wcześniej? Nie ma naturalnej granicy - wszystkie są arbitralnie wyznaczane przez ludzi. Najbezpieczniejszym jest uznać, ze życie powstaje od chwili poczęcia. Bo mozemy też uznać, ze niemowlak też nie jest zdolny do samodzielnego zycia i pozostawić matce decyzję, czy chce zabić roczne, czy dwuletnie dziecko? A moze piecioletnie?
Zresztą i kwestia nazewnictwa odgrywa tutaj rolę. Aborcja, to znaczy porzucenie płodu. A przecież jest to zabójstwo płodu, tylko zabójstwo, to tak źle brzmi, prawda?
A jeśli chodzi o indokrynację światopoglądową, to w poprzednich postach również Ty wyrażałeś tak kategorycznie, że o taką indoktrynację zatrącało (w poprzednich, bo w tym, na który odpowiadam juz tego nie znajduję). Ja z kolei znajduję indoktrynację światopoglądową na przykład w programach chwalących eutanazje, żądaniu prawa do "godnej smierci" jak by istniały smierci "godne" i "niegodne", znajduję indoktrynację homoseksualną, antyantysemicką, ateistyczną i masę innych indoktrynacji. Ale przecież ktoś, kto taka indoktryncję prowadzi, nigdy się do tego nie przyzna - on tylko propaguje swoje poglądy, które uważa za słuszne. To tylko te inne poglady sa indoktrynacja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować