Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Konkurs! Śledziowe koszulki do zgarnięcia

50 postów w tym temacie

PRACA KONKURSOWA

KannX siedział samotnie w barze. Sączył wysokoprocentowe mleko z dolewką kwasu akumulatorowego. Walczył z myślami zastanawiając się czy następne mleko zamówić 2-procentowe, czy też pójść na całość i pokusić się o pełne 3 procent. Dolał sobie świeżą porcję kwasu z akumulatora, który zawsze nosił ze sobą. Następnie odłożył go pod stół i rozpłynął się w zadumie.

Po kilkunastu minutach kwas zainicjował przyspieszoną wymianę danych w korze mózgowej, a elektrolit rozpoczął kreację paranoicznych wizji, wspieranych przez złudne konstrukty wytworzone przez chore ego właściciela. Świat wokoło zaczął wirować, próbując wciągnąć KannXa w bezdenną otchłań obłędu. Ów wir nie był jednak w stanie go pochłonąć - jeszcze nie. Wpierw KannX musiał dowiedzieć się jeszcze jednej rzeczy... Wstał i chwiejnym krokiem podpełzł do baru, gotując się do zadania ostatecznego pytania - pytania od którego zależały w tym momencie losy świata.

"Czy można tutaj zagrać w kości?" - wymamrotał ze śmiertelną powagą
"O jakie kości panu chodzi?" - zapytał barman czując słodką woń kwasu
"O ludzkie - najbardziej lubię rzucać świeżo oskalpowaną czaszką" - KannX starannie dobierał słowa, aby brzmieć poważnie
"Niestety już nie gramy, ostatnio wpadł Sanepid i musieliśmy oddać wszystkie trupy do zmielenia. Pije pan kwas z akumulatorów Boscha?" - w głosie barmana było coś niepokojącego
"Taaak a co?"
"Pod pana stolikiem leży Centra"

To było jak zderzenie z pociągiem wiozącym świnie na ubój. Ktoś podmienił akumulatory! W płonącej katalitycznym żarem dłoni KannXa pojawił się nóż, który z precyzją komandosa ugodził barmana w policzek wybijając po drodze kilka zębów. Ciężko dysząc KannX wycedził: "Nigdy więcej nie dotkniesz mojego akumulatora!" Po tych słowach obrócił nóż i szarpnął tak, że kosa wyszła przez oczodół zabryzgując krwią stół i automat do blackjacka. KannX oddalił się powoli. Nie musiał się spieszyć, zawsze po takim zdarzeniu czas zwalniał i nikt nie był w stanie go zatrzymać. Teraz jego umysł był czysty niczym sedes po użyciu WC Pickera.

"Czułem, że to nie ten akumulator, dobrze że to z nim wyjaśniłem..."

Po powrocie do domu jak zawsze drzwi otworzyła mu naga elfka i słodko zapytała:

"Smakowały ci grzyby kochanie?"
"Jak zawsze" - odrzekł KannX i pozwolił się wciągnąć wirowi, któremu opierał się przez cały pobyt w barze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Z pamiętnika:

Akurat wychodzilem z kasyna, gdzie zawsze popołudniami zagrywałem się w kości.Potknąłem się o plastykową czaszkę z naklejką o numerze osiem.Wyglądała jak ściągnięta ze sporej bili.Od razu wiedziałem ,że będzie to inny ,nie monotonny ,jak każdy dzień.Po kilku partyjkach z reguły szedłem do domu.Chodziłem różnymi drogami ,najczęściej ,albo ul.Wawelską ,albo Elficką.Dziś postanowiłem iść "Elficką".Z daleka zobaczyłem biegnącą kobietę.Pędziła jak opętana.W ułamku sekundy zrobiło się ciemno.Na niebie było widać tylko ogromne smoczysko zasłaniające całe Słońce.Gonił on tę piękną niewiastę.Szybko pomyślałem, że taką cudną istotę muszę uratować.Nie pytając jej co się stało ,złapałem ją i zaczęliśmy uciekać.Jako ,że miałem auto ,niczym sam James Bond,jednym naciśnięciem guzika przywołałem swoje auto z garażu.Dzika bestia nie odpuszczała i ciskała w moje opancerzone auto "fireballami".Uciekliśmy w długi tunel.Tam oczywiście nie obyło się bez niebezpieczeństwa.Spotkaliśmy moich odwiecznych wrogów z konkurencyjnego biura.Był to Christopher Żelazny i Angelina Skrytoszyjna.Krzysztofa pokonałem bez trudu ,lecz Angelina od zawsze wykazywała się sprytem i gibkością.Musiałem użyć swojego nowiutkiego scyzoryka.Złapałem ją za rękę ,przyciągnąłem do siebie i zadźgałem.Była uroczą i seksowną kobietą ,ale mój egoizm "mówił" mi ,że to ja muszę przeżyć.Zebrałem pieniądze ,które mieli przy sobie,przejąłem ich firmy,kupiłem sobie koszulkę ze "słitaśnym" grzybkiem ,po czym wynająłem prywatnego ochroniarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Byłem hazardzistą, którego życie rozpadło się w drobny mak, moją żone zjadł smok, którego zadźgałem nożem, po czym spotkałem żołnierza elitarnego oddiału antyterrorystycznego, który podłożył bombę pod samochodem cyber żołnierza, po czym zwyczajnie odeszłem wzruszając ramionami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA
Pewnego zimowego poranka Olek czyli postać jaką prowadzę w chorej grze jaką jest życie postanowił urozmaicić resztę dnia rytuałem który poleciła mi długoucha koleżanka. Rytuał obejmował złożenie ofiary z krwi nad czaszko-bilą w towarzystwie kostki do gry która miała wskazywać ile lat w szczęściu otrzymam za straconą krew. Nie mam pojęcia czy zrobiłem coś źle czy to przez nieuprzejmość znajomej w moim akademickim pokoju pojawił się wielki smok!
Rozgorzała ucieczka dosłownie w ostatniej chwili sięgnąłem do kieszeni po klucze którymi uruchomiłem swojego wysłużonego poloneza ,wysłużonego tak ,że kiedy przekręcałem klucz w stacyjce z tłumika dobiegały wręcz „wystrzały” a nie kaszlenie starego „Poldka” warto jeszcze wspomnieć ,że samochód został przerobiony na gaz w imię oszczędności i bojkotu dla rosnących cen paliw na polskim rynku co w kontakcie ze smoczym oddechem zaowocowało spektakularnym wybuchem ,który zamienił fiata w kosmiczną rakietę a skołowanego Olka w astronaute.
Całemu zajściu z daleka przyglądał się kosmiczny najeźdźca stwierdził tylko ,że inwazja istotnie miała się odbyć ale jest trochę za wcześnie zerknął tylko na zegarek wbudowany w nanoskafander podrapał się po głowie burknął sam do siebie ,że umawiał się na atak o 16 i wrócił do kradzieży krów z okolicznej farmy.
Tymczasem zdążyłem wylądować w rowie moją płonącą rakietą i jak to czynią piloci we wszystkich filmach zaraz po rozbiciu odciąłem dopływ gazu swym lśniącym scyzorykiem kalecząc dotkliwie mą dłoń. Kątem oka dostrzegłem oddział grom który był zapewne odpowiedzią na niedoszłą inwazje obcych.
I dlatego mamo wyrzucili mnie ze studiów ,dywan w przedpokoju jest zakrwawiony ,mój samochód płonie w rowie a koszulki z grzybkiem Mario wcale nie wygrałem w gramowym konkursie tylko otrzymałem za zasługi dla kraju!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA
Mike przesiadywał od kilku godzin w cuchnącym, zabrudzonym barze, popijając kolejną butelkę piwa. Dla niego był to kolejny dzień jak wszystkie, sen-praca-bar. Nie myślał nawet, że może stać się coś, co momentalnie obróci jego życie o 180 stopni. Barman przecierał kolejne kieliszki, klienci siedzieli przy stolikach, milcząc jak groby. Nagle drzwi baru otworzyły się, a w przejściu stała przepiękna dziewczyna, do złudzenia przypominająca elfa. Miała lekko fioletowe włosy, a jej uszy miały spiczaste zakończenia. Nawet strój nie pasował do "codziennych". Dziewczyna stawiała kolejne kroki, kierując się w stronę stołu bilardowego.
- Przepraszam, ale gra skończona - powiedziała, patrząc srogo na grających facetów.
- Słuchaj, zapłaciłem za to... Ależ oczywiście - odparł nagle, spoglądając na nieziemsko piękną kobietę.
Dziewczyna zrzuciła ze stołu wszystkie bile, postawiła nań kostkę do gry i kulę z cyfrą 8. Mike wstał od stołu, podszedł do kobiety, był ciekawy, co ma zamiar robić.
- Odsuń się... - powiedziała oschle, mimo, iż Mike skradał się do niej niemal bezszelestnie.
Chłopak zastanowił się chwilę, posłuchał jej.
Dziewczyna zaczęła wypowiadać dziwne, niezrozumiałe słowa, szeptała pod nosem kolejne wyrazy. Nagle wszystko zaczęło drżeć, kieliszki rozbijały się po kolei, wiszący na ścianie telewizor runął na podłogę, strzelając iskrami na wszystkie strony. Nagle oczom wszystkich ukazał się ogromny, rogaty smok, zaryczał głośno, jednym machnięciem ogona zniszczył ścianę budynku.
Drzwi baru ponownie otworzyły się, w pomieszczeniu znajdował się ogromny oddział żołnierzy oraz dowódca, ubrany w nanoskafander.
- Tai! - krzyknął, zwracając się do dziewczyny. - Natychmiast odejdź od stołu!
- Och zamknij się - odparła.
Momentalnie odwróciła się do nich, rzuciła swoim sztyletem w dowódcę, wiedział jednak, że dziewczyna zrobi taki właśnie krok, odskoczył na bok, powalając barmana ubranego w durnowatą koszulkę.
Mike nagle poczuł szarpnięcie w prawej ręce, zanim się zorientował, siedział już w samochodzie razem z dziewczyną wyglądającą jak elf.
- GAZU! - zawołała.
Samochód ruszył z piskiem opon. Nagle nastąpił wybuch, bar stanął w płomieniach, a samochód Mike''a poszybował w powietrzu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

„Kościana ruletka”
Rzuciłem kośćmi jeszcze raz. Czaszka na stole złowieszczo przypominała o przeklętej liczbie.
Na szczęście wypadła czwórka.
Cholera, aż czwórka!
-No to co? Pamiętasz co się dzieje ? – spytał mnie grubas z zasadami gry w ręce
-E. Nie ? – odpowiedziałem dziarsko, próbując dodać sobie troszeczkę otuchy udawaną pewnością siebie. Nie zadziałało.
- No to zobaczmy. „Cztery, liczba która nie powinna wypadać zbyt często…”
_________________________________________________________________________
- To co nas dalej czeka, Morthas ?
- Daj mi chwilę. Muszę się zastanowić. Jesteśmy sami i mamy tylko PM’y ?
- Nie inaczej, szefie.
Morthas wiedział jak to się skończy. Cała akcja dywersyjna przestała mu się podobać kiedy zobaczył oddział VITE uzbrojony po zęby na jego PDA. Kropeczka oznaczająca położenie czterech żołnierzy, patrolujących okolicę powoli przesuwała się w stronę ich celu. „Musimy być pierwsi” myślał jeszcze niecałe 5 minut temu. Teraz wie, że muszą po prostu być szybsi. Szybsi w zabijaniu.
- Przed nami czysto. Obejdź tę skarpę i szybko przebiegnij przez drogę i czekaj po drugiej stronie. – Powiedział po chwili wahania. Jak zwykle usłyszał potwierdzenie. Mógł na nim polegać. Był dobrym żołnierzem. Dlaczego akurat jego trzeba poświęcić?
-Słucham, szefie ?
- Nie, nic. Wykonaj rozkaz
Tylko czekać na nieunikniony odgłos RKM’ów.
Odgłos nie nadchodził przez najbliższe kilka minut. A więc mu się udało. Żyje i siedzi bezpiecznie po drugiej stronie skarpy. To jest jego szansa. Dywersant szpieg Morthas Ville może jeszcze to przeżyć.
Szybko wybiegł zza skarpy i dużo już nie zobaczył. Krew na drodze, 4 żołnierzy VITE stojących w gotowości bojowej, z wycelowanymi RKM’ami w jego klatkę piersiową. Czerwone płomienie płonących wieżowców za plecami Okupantów odbijały się im w goglach kryjących nieznane ludzkości aparaty wzrokowe, a żelazne pancerze kryjące ich ciało lśniły blaskiem wygranej nad nędzną istotą ludzką.
Umarł w całkowitej ciszy. „A więc tak wyglądają te ich legendarne tłumiki”.
_________________________________________________________________________

-Ho, ho. Znowu przegrałeś. Po raz kolejny. Trzeba przesunąć czaszeczkę w prawo. Oooo tak. Tylko mi nie zmocz kanapy.
Nie komentując jego słów, starając się opanować drżącą rękę, rzuciłem kośćmi. W takich momentach każdy element na ścianie, każdy pixel jest cholernie atrakcyjny, pomijając te które razem układają się w obraz kości z ilością oczek.
-Masz coś w zanadrzu ? Bo jak nie, to lepiej coś szybko znajdź.
- Rozgromię ciebie, patrz na to.
Nie mam asa.
_________________________________________________________________________

-W lewo, nie to nie to. Dlaczego musicie mieć kierownice po drugiej.. Uch
Nie dokończywszy, wyminąłem ciężarówkę co zaowocowało silnym sprzeciwem wszystkich praw fizyki.
- Chyba mi głową urwałeś lusterko. Uważaj w co uderzasz!
- Trzeba było się uczuć jeździć samochodem w liceum!
- Nie gadaj tylko strzelaj do tych czarnych!
- Rasista!
- Mówiłem o ich kombinezonie, największy niedorozwoju Nowej Jamajki!
Uliczka swoim ciekawym czerwonym ubarwieniem zapraszała do zgubienia policji za jej lekką pomocą
- Trzymaj się!
- Co mówiłeś ?
Lewe drzwi sedana uderzyły w ścianę z potwornym jękiem gnącego się metalu.
-Prawie mi rękę urwałeś!
- Ostrzegałem!
- Wypadła mi lufka.
- Chyba cały pistolet.
- To miałem na myśli.
Jadąc przez wąską alejkę zrozumiałem iż to jest alejka nazywana „Pasażem miłości”. Widząc pełno gumowych akcesoriów rozbijających się o szybę mojego samochodu, czułem się co najmniej błogo.
- Za siedzeniem mam trochę C4. Wyrzuć to na nich, może się odczepią. Tylko nie mam pojęcia gdzie jest zapalnik.
Wyciągając cały karton, szturchnął mnie lekko, przez co zboczyłem z toru jazdy, zahaczając dla odmiany o stoisko z ubrankami, które paradoksalnie mówiąc sprawiają że widać jeszcze więcej niż wcześniej. Sedan przybrany w ogromną ilość bielizny, był z pewnością najseksowniejszym samochodem w mieście.
- Wyrzuciłem całe.
Chcąc zobaczyć jakie są efekty tego tak samo głupiego co i brawurowego czynu, spojrzałem w lusterko. Z przyzwyczajenia skierowałem wzrok na centralne, a tamten odpowiedział tylko smutno kikutem uchwytu. Z cichym westchnięciem spojrzałem w boczne, a widok mnie jednakowoż przeraził, co rozweselił.
Salwa plastikowych umilaczy czasu samotnych kobiet, afrodyzjaki oraz suplementy diety o dość konkretnym działaniu zbombardowały miasto w momencie kiedy ono zamarło. Wszystko co znajdowało się w powietrzu, zostało tam, tkwiąc w zagubieniu. Sedan z dwoma pasażerami również. Głupim, nieobecnym wzrokiem wpatrywali się w napis „Server connection lost”
- Oho. Router padł!
_________________________________________________________________________

-Raz każdemu się udaje. I tak prowadzę.
Są takie słowa które wysysają każdą radość i satysfakcję z sukcesu. Mój przeciwnik je właśnie wypowiedział.
- Rzucaj kośćmi, to może znów Ci się poszczęści.
_________________________________________________________________________
- Zapłać 2 złota, a przejdzie ci ochota!
Kupiec widocznie chciał wszystkich przekonać do kupna pieczonego kurczaka. Od samego patrzenia ochota przechodzi. Każdy głupi zobaczyłby brudny nóż, poszczerbiony kilkoma dziurami, pewnie podrdzewiały który służył jako narzędzie do dekapitowania biednych kurcząt.
- Nóż dam za darmo! Za kolejne 2 złota! To jest okazja życia!
Jeszcze czego. Tym nożem samobójca by się nawet nie zabił
Ktoś inny mnie interesował. Kobieta, niebiesko-włosa, czekała na mnie u końcu uliczki. Wróżba jaką usłyszałem dnia wczorajszego sprawiła że poszedłem szukać rady u niej.. Loya, znana wszystkim jako Smocza. Kobieta brzydka, afiszująca się ze swoim biustem i smokiem. Dużym czerwonym smokiem. Gdyby chciała, rządziłaby dzięki niemu całym miastem. Ale nie chce. I za to każdy jej nienawidzi. Bo już każdy wolałby znosić jej zwierzchnictwo niż znosić jej kaprysy dnia codziennego. A tu podpalę chatkę. A tu uwiodę urzędnika, kluczowego politycznie dla Rady Miasta. A może wrzucę w błoto jakiegoś lokalnego szanowanego bohatera, tylko dla pokazania mojej mocy? Takie ciężkie dylematy kłębiły się w głowie tej… szamanki.
- ? – Podniosła brew.
Zawsze podnosi tą cholerną brew. Jakbym to ja nie mógł zacząć rozmowy. Tak się człowiek przy niej czuje, uległy. Mimo iż nie powiedziała ani słowa, tylko podniosła jedną brew, ty już wiesz że twoja inicjatywa została bezpowrotnie oraz, co najbardziej boli mężczyzn z nią obcujących, bez oporu odebrana.
- Potrzebuję broni za 2 sztuki złota, takiej co ochroni mojej życie.
Podniosła kącik ust. O mało co nie uciekłem.
- A jakaż to broń ochroni twoje życie ? Już jesteś stracony. Przegapiłeś okazję…życia.
Tego dnia Loya miała ochotę na śmierć. Dlaczego moją ? Nie wiem.
Wiem, że w moim życiu popełniłem fatalną pomyłkę.
Tym nożem samobójca potrafi się zabić.
_________________________________________________________________________
- Przyznasz że piękne prawda ? Moje ulubione.
Kiedy wchodziłem w Grę rozbawił mnie wygląd grubasa. Szczególnie czerwona koszula była zabawna. Również nasza towarzyszka, która nawet nie obdarzyła mnie spojrzeniem, swoją nieruchomą, dziwnie błękitnie zabarwioną twarzą wpatrywała się w tylko jej znajomy punkt.
Nie komentując już w ogóle zachowania współgracza, rzuciłem ostatni raz.
Jakoś tak już człowiek ma. Przeczuwa bliskie zagrożenie. A ja, który nie byłem w stanie porozumieć się z własną dziewczyną, że Nintendo nie jest złe, sam w podświadomości pomyślałem że to mój ostatni rzut.
Kobieta błękitna, jakby wyczuwając każdą kroplę potu wsiąkającą we włókna mojej koszuli, nawet nie obróciwszy się, rzekła po raz pierwszy:
- Grałeś dzielnie. Lecz czytałeś zasady. 8 to zakazana liczba, nie powinno jej tu być. Wyrzuciłeś ją, więc pogódź się z konsekwencjami. Zdejmij kombinezon.
Nawet nie śmiałem się sprzeciwiać.
Wtedy skierowała na mnie swój wzrok. Miała oczy księżniczki.
- Teraz kamizelka kuloodporna, ładownice i pistolet maszynowy.
Po zdjęciu kamizelki stało się coś dziwnego.
Grubas poderwał się z kanapy, po czym gwałtownie zmalał. Błękitna zapadła się pod ziemię.
W mgnieniu oka w pomieszczeniu zostałem sam.
Myśląc gorączkowo, aczkolwiek bojąc się ruszyć z miejsca próbowałem zrozumieć co się dzieje.

Nie wiedziałem że gruby hydraulik tak bardzo wystraszy się… grzybka na mojej koszulce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Była domówka u Stacha co podobno zwiedził część świata , nagle opowieści nastał czas
Wszyscy usiedli wokół niego i uważnie słuchali , a brzmiało to tak :

"Zwiedziłem tyle świata, widziałem elfkę i smoka który się przystawiać chciał,
Ludzi grających w kości, gdzie każdy z nich wygrać chciał czaszkę z ósemką,
W metalowej zbroi coś obserwowało mnie, Piękna kobieta zasłoniła twarzy pół,
Jakieś auto szybowało bo wybuchło za nim coś, ale było jeszcze coś
Wyrzucił z samochodu zakrwawiony nóż więc wiadomo o co chodzi"

Nagle do drzwi zapukał ktoś
- Ja otworzę . Powiedział gość
- Otwierać ! Policja !
Z za drzwi usłyszałem więc wstałem, rozłożyłem ręcę i z uśmiechem stałem. Goście pytali czy nie boję się?
Odpowiadam " Nie, bo to co słyszeliście to mojego życia wyczyn . Zakrwawiony nóż jest jedną z zatrzymania przyczyn"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

(Zapomniałem o dopisku..) PRACA KONKURSOWA
Jak zawsze jechałem moim autkiem z pracy, o godzinie 16. Nagle wybuch, odłamki w powietrzu, ja leżę na asfalcie. Obok mnie przebiegł komandos, goniąc jakiegoś typka. Za chwilę wrócił i wycelował lufę do mojej głowy. Chciałem spytać co się dzieje, ale zdania mi się plątały. Podleciała Elfka i smok (co mi się wydało dosyć dziwne, bo przecie ani elfy ani smoki nie istnieją) i smok zionąc ogniem w jednej chwili spalił komandosa. Elfka kazała mi wsiąść na smoka, więc wszedłem. Po komandosie została już tylko czaszka i kość do rzucania. Lecieliśmy nad miastami, aż dotarliśmy wysoko w góry. Tam spotkałem starego kumpla - Mario - który powiedział, że potrzebuje mojej pomocy.
-No ale co się dzieje?!
-Co ma się dziać.. Ten typek którego gonił ten gnój który przystawił ci lufę do głowy, to droid. Nasz człowiek miał za zadanie Cię chronić, ale zawiódł. Nie pamiętasz? Byłeś naszym agentem, ale musieliśmy się Ciebie pozbyć, bo chciałeś przejść na stronę Wisimaja Tejherbaty.
- Kiedy to było?
-Siedem lat temu.
Świat zaczął mi wirować. Przypomniałem sobie kim była elfka. To była moja dawna dziewczyna! A smok to mój wierny przyjaciel. I pamiętam zakrwawiony sztylet, którym poraniłem Wisimaja..Tylko czemu chciałem przejść na jego stronę?
-Skoro juz o tym wiesz, musze prosić Cię o przysługę.
Nagle zza ściany wyskoczyli goście ubrani na czarno. Ninja!
- Czy pomożesz zabić nam Wisimaja? Czy też jeśli jesteś dalej po jego stronie, nie zrobisz tego? Ninja to kwestia bezpieczeństwa, rozumiesz.
Po chwili namysłu..
- Zrobię to. Zabijmy drania!
- Nagle weszła zamaskowana blondynka, zabiła wszystkich ninja dwoma strzałami z pistoletu, Mario padł na podłogę, a potem strzeliła w głowę mi.
I obudziłem się w szpitalu. Walnąłem w drzewo kiedy zasnąłem za kierownicą. Powinienem pić więcej kawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Życie gangstera to nie jest tylko zabijanie,
naszą rozrywką bywa też w kości granie.
Zamiast kubków czaszek ofiar używamy
i zawsze zabawę przy tym niezłą mamy.
Gra często z nami też fajna dziewczyna,
która mi nieustannie elfkę przypomina.
Ziomkowie się na nią jak demony czają,
a ja im wciąż gadam, że szans nie mają.
Mi od wczoraj w bani coś innego siedzi
i opowiem wam teraz jak na spowiedzi.
Po napadzie moją furą gazem uciekałem
i byłem pod ciągłym z bazook ostrzałem.
Nigdy wcześniej się tak nie przeraziłem,
choć do takich akcji się przyzwyczaiłem.
Kobieta w białej chuście mi się objawiła
i chyba śmierć to w ludzkiej skórze była.
Powiedziała, że litość mi na razie okaże
i z Ziemi mnie jeszcze teraz nie wymaże.
Przyszłości skrawek mi jednak ujawniła
i nie była to wizja chociażby trochę miła.
Obcy w kombinezonach siali zniszczenie
i na nic komandosów groźne spojrzenie.
Najeźdźcy nic a nic sobie z tego nie robili
i w dodatku szyderczymi gestami raczyli.
Na ulicach tylko krew i narzędzia zbrodni,
a panikujący obierali kierunek wschodni.
Ludzie po sobie patrzyli i ręce rozkładali,
niektórzy też nowymi gwiazdami zostali.
Oglądając to z przerażeniem zobaczyłem,
że do tego zła ja się mocno przyczyniłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

-Mario! Skąd ta nowa zajebiaszcza koszulka z mushroomem...
-Z Kanału, z kanału mała z kanału.-Hydraulik wyszczerzył niekompletne uzębienie, Mario znany był z tego że lubił wypić, a nawet potrafił mocno przywalić. Kiedyś gdy razem z Loigim wpadli do baru, doszło do takiej zadymy że dwie drużyny S.W.A.T. nie mogły go powstrzymać, nawet odziały z Halo nie dały sobie rady. Wtedy właśnie fioletowo włosa elfka na 13 levelu uziemiła Mario icebalem. Gdy hydraulik wytrzeźwiał, oddał elfce na pamiątkę swoją finkę ubrudzoną w krwi CJ''a. Carl do dziś pamiętał to spotkanie, między innymi dla tego, że żołnierze S.W.A.T.U. przypadkowo wysadzili mu auto( nawiasem mówiąc próbowali spacyfikować bohaterów Mass Efecta którzy to wrąbali się swoim statkiem w w pobliskie kasyno ,,8-bili". Kasyno założył smok hazardzista i mistrz gry w snookera, smok Czerwo. Smok był obecnym kochankiem elfki, a także niespełnionym artystą, zauważył że logo kasyna zaczęło kształtem przypominać czarną czaszkę. Od tej pory kasyno nazywało się ,,Blcky Skull". Mario po tych wydarzeniach zaprosił wszystkich uczestników zajścia na ,,facebooka", a dzięki min CJ'' owi który puścił dawną bójkę w niepamięć, zaczął zmieniać swój wizerunek, porzucił czerwony kombinezon, na rzecz bardziej luźnych ciuchów.
Tak się jednak złożyło że Mario nie wiedział iż koszulka należy do Bila Gates''a który w pościg za hydraulikiem wysłał, zabójcę 47. Zawodowiec już mierzył do Mario z pobliskiego bloku, a wtem poczuł dotyk lufy na łysej głowie, to Duken Nukmem jeden z przyjaciół Mario wytropił spisek na jego życie.
-Say hello to my litle friend!- rzucił książę i tak skończyła się kariera Hitmana.
Tymczasem Mario udał się wraz z elfką na imprezę zorganizowaną przez portal gram.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.02.2011 o 22:57, Mar69 napisał:

PRACA KONKURSOWA


Mar69, to jest naprawdę świetne opowiadanie, ale chyba niezgodne z regulaminem ;)
Ale w sumie ja też nie wiem czy się zmieściłem ; D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.02.2011 o 21:04, rifi77 napisał:

>

Mar69, to jest naprawdę świetne opowiadanie, ale chyba niezgodne z regulaminem ;)
Ale w sumie ja też nie wiem czy się zmieściłem ; D

Nasza-klasa pokazuje 2227 znaków.Chyba ,że czyta ona przerwy,nie wiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Uprawiałem hazard, gra w kości ściągnęła mnie na samo dno, tam gdzie niewypłacalni dostają "betonowe buciki". Gdy przegrałem wszystko i stałem się uciekinierem, który walczy o życie, niemalże zginąłem w wypadku samochodowym, nazywają to śmiercią kliniczną. Będąc na skraju życia i śmierci spotkałem kobietę elfa, ujeżdżającą demonicznego stwora, otrzymałem od niej dar, nieśmiertelność.. Zrozumiałem, że muszę coś zmienić w swoim postępowaniu. Zacząłem wykorzystywać ten dar, by ratować innych, ale to nie było takie proste. Gdy zabijałem, ginęli również niewinni. Mając krew na rękach, detektyw policji zobaczył co potrafię, był przyjacielem mojego ojca. Postawił mi ultimatum, albo wstąpię do policji i mu pomogę, albo pójdę siedzieć. Zostałem jednym z oddziału SWAT.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

O! To ty! Cieszę się, że przyszedłeś. Wejdź i usiądź tu przy mnie. Już wcześniej poprosiłem pielęgniarkę, żeby przyniosła krzesło dla ewentualnych gości. Przyniosłeś czekoladki. Miło. Połóż je na stole, obok Gameboya. Zjem, jak tylko będę miał wystarczająco sił.
A teraz opowiadaj, co tam w wielkim świecie? Słyszałem, że trailer Dead Island powala na kolana. Chciałbym móc raz jeszcze zakosztować krwi zombie. Nie wiem jednak, czy będę miał okazję, z uwagi na... Wiesz o co mi chodzi.
Tak, masz rację, najlepiej będzie, jak przestanę o tym myśleć. Ale o czym innym mam rozmyślać w tej ponurej szpitalnej sali?
Co? Mam ci opowiedzieć, co ciekawego przeżyłem? Oj, synku, długo by mówić. Nie wiem, czy masz wystarczająco czasu. Poza tym nie chcę cię zanudzać. No dobrze, skoro nalegasz.
Pamiętam, jak szczeniakiem jeszcze będąc razem z moim przyjacielem, Włochem o imieniu Mario, chodziliśmy na grzyby, ratowaliśmy nasze koleżanki z opresji. Wtedy też poznałem moją pierwszą miłość: piękną Elfkę ze szlachetnego rodu. Ah, okres dzieciństwa. Później, gdy miałem naście lat, zmieniłem swoje otoczenie. Zacząłem się zadawać z chłopakami, przed którymi ostrzegała mnie mama. Przyjąłem wtedy nazwisko Claude Speed. Były eksplozje, kradzieże samochodów, a nawet zabójstwa. Byłem niczym Kuba Rozpruwacz; uwielbiałem pozbawiać ludzi życia za pomocą mojej "Finki". Bawiło mnie to, dopóki mój kumpel, 8-Ball, nie postanowił mnie wygryźć z interesu. Cwaniaczek podłożył bombę w moim samochodzie. Tylko szczęściem udało mi się uniknąć śmierci. Po tym incydencie zerwałem kontakty z chłopakami. Postanowiłem dołączyć do jednostki SWAT, żeby dzięki mojemu rozeznaniu w kryminalnym światku zwalczać przestępczość. Szło mi tak dobrze, że moje talenty zostały zauważone w wojsku. Zostałem przeniesiony do elitarnego oddziału walczącego w kosmosie. Wiesz, mieliśmy takie śmieszne hełmy, przypominające aureole. Właśnie w kosmosie, na statku "Normandia", poznałem miłość mojego życia.
Tak. Byłem tam, robiłem to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA
Pewnego razu piękna, młoda elfka wybrała się w góry przy oddać przy studni cześć bogini księżyca. Pech chciał że natrafiła na smoka, który umiał posługiwać się artykułowaną mową(dość rzadka umiejętność jak na gada),więc przedstawił się ładnie jako Skrzydłośmierć(co rozbawiło elfke) i oczywiście chciał ją zjeść, na co ona wyjęła kość i pewien talizman szczęścia – czaszkę 8-ball i powiedziała: „zagramy?” No cóż amulet nic nie pomógł naszej elfce i przegrała 6:1 i zaczęła powoli się cofać a smok za nią, wtem nagle przejechał obok nich samochód starszej klasy jeszcze produkcji goblinów z napisem na boku 2F2F, po czym elfka usłyszał: „wsiadaj, szybko!”, niewiele myśląc elfka zrobiła to. I we dwójkę odjechali a smok ział za nimi ogniem. Jechali ile fabryka dała, a że gobliny zawsze ustępowały technologii gnomom to nie było zbyt dużo. Dojeżdżając do miasta zobaczyli jak grupa terrorystów wyposażanych w wysokiej klasy uzbrojenie , puszcza to miasto z dymem. Próba wyłgania się z całej sytuacji skończyła się fiaskiem, ponieważ ci ludzie mówili jakimś dziwnym narzeczem nawijając o jakichś Locust’ach, ale na szczęście dwójkę przygodnie napotkanych bohaterów wyratował orkowa szamanka, zwalczając ogień ogniem. Niestety pierwszy wybawiciel elfki chciał pomóc wiedźmie, wyjął ze schowka scyzoryk i rzucił… Trafiając w wiedźmę. Mimo to szczęście dopisało tej dziwnej parce ponieważ szmance zdążyła już spalić agresorów, wiec nasz bohater stwierdził że nic się nie stało i że ogóle jest „gość” bo wyratował ich od wiedźmy, która zwyczajem takowych chciała by ich pewnie utuczyć i zjeść, a przy okazji przedstawił się:” Toad jestem…”, powiedział. Na co elfka chciała mu odpowiedzieć(pięknym za nadobne;), lecz nie zdążyła , gdyż oboje w tym momencie usłyszeli znamienne: „Stać, policja, co tu się stało”. Odwrócili się i zobaczyli oddział do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej umundurowany we kamizelki i karabiny. Gdy ich zgarniali na 48h – do wyjaśnienia, usłyszeli nad głowami: COUNTER TERRORIST WINS!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Ktoś zapukał to drzwi. Mark sprawdził broń przy pasku, zawsze trzeba być przezornym. Na szczęście był to tylko listonosz. Przyniósł małą paczkę. Żadnego nadawcy, tylko sam adres. Listonoszem była piękna elfka o jagodowych włosach. Przyleciała na służbowym czarnym rodorodzie. Pewnie jej Ferrari się popsuło. Mark podpisał i zamknął drzwi. Położył paczkę na stole i poszedł pograć na komputerze. O przesyłce zapomniał, dopiero gdy po kilku godzinach zaczęła wydawać niepokojące piski, postanowił ją otworzyć. Ze środka wypadła zakrwawiona czaszka, z namalowaną liczbą 8, jako aluzja do bilardu, oraz budzik w kształcie kostki do gry.
-Oho. Ktoś przypomniał sobie o moich długach. Czas uciekać - powiedział na głos. Jak postanowił tak zrobił. Zamierzał wyjść kulturalnie przez drzwi, ale w tym momencie rozległ się krzyk:
-Otwierać! LCPED! Masz 15 sekund na otwarcie drzwi i wyjście z podniesionymi rękami!
-A może frytki do tego – wyszeptał.
Wyjrzał przez wizjer. Przed drzwiami stało 4 żołnierzy z m4, kolejnych dwóch montowało C4 na drzwiach, a na dachu stało jeszcze 15 ludzi.
-To wszystko na mnie? Mogliby się bardziej postarać. Żadnych śmigłowców? Chociaż jedno F22 by się przydało.
Podszedł do barku. Wziął jedno piwo
-15 dobiegło zza drzwi.
Poszedł do kuchni po otwieracz.
-14
Nie mógł znaleźć, więc otworzył o futryne.
-13
Usiadł przed komputerem i zapisał grę. Potem spakował go do torby i zarzucił na plecy.
-12
Wziął telefon i zadzwonił
-11
-Cześć kochanie! Wiesz, nie przyjdę dziś na kolacje, coś mi wypadło.
-10
Czas na plan B pomyślał. Z szafy wyciągnął miniaturowego białego Nissana Micrę i wyskoczył przez okno.
Składane samochody zrobiły furorę na świecie. Żadna gwiazda nie chciała już nosić pieska w torebce. Teraz nosi się samochody! Niepotrzebne garaże, wystarczy przycisnąć i gotowe. A wszystko przez kliku studentów, którzy potrzebowali kasy na chleb…
Na ulicy aż roiło się od żołnierzy. Niektórzy ubrani byli w skafandry. Naprawdę musiałem wkurzyć kogoś ustawionego. Pokazała się nawet pani komendant, w białym płaszczu i rozpuszczonymi włosami. Wiele pytań krążyło koło jej pochodzenia. W papierach napisane jest, że jest człowiekiem, ale ma coś z wyglądu lwa i ronomutarenta. Pewnie jest mieszańcem i wstydzi się przyznać. Dawno jej nie było. Media podały nawet plotkę, że nie żyje.
-Hmm gruba impreza? Musi być bombowo. Ze schowka wyciągnął stary nóż, jeszcze trochę brudny od krwi i rzucił w specjalnie ukryty przycisk na budynku. Cała ulica eksplodowała, a Mark odjechał. Wylądował na dachu pobliskiego centrum handlowego, z którego już zaczęli wysypywać się ludzie. Brzęczały alarmy. Trąbiły samochody. W oddali można było usłyszeć karetkę. Ludzie krzyczeli coś i pokazywali palcami coś na niebie. Niebo zasłonił wielki statek powietrzny. Powoli wysypywali się z niego spadochroniarze. Mark, z kurtki wyjął miniaturową wyrzutnię rakiet. Namierzył i wystrzelił. Pilot zauważył rakietę i postanowił się ewakuować. Zawrócił statek, wyrzucił paski magnetyczne, oraz uruchomił aparaturę zagłuszającą i odleciał. Ludzie kulili się na chodniku i zatykali uszy. Dźwięk silnika silnika statku był nie do wytrzymania, ale Mark już wcześniej założył słuchawki i słuchał 4 pory roku – Vivaldiego. Gdy dźwięk ucichł, stanął na krawędzi dachu i oglądając swoje dzieło wykrzyknął:
-Who is the king? Ja oczywiście! I odjechał, szukać następnych frajerów chcących zagrać z nim w kasynie…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PRACA KONKURSOWA

Piątek wieczór, pora się zabawić i wyjść gdzieś z kumplami,
Czas skończyć nocne wojaże, przed konsolą z grami.
Zanim wyjdę, zjem grzybki od zioma - mówił, że po nich niezła faza
Jestem podniecony, czekam na rezultat, ogarnia mnie ekstaza.
W końcu czuję zmiękczenie i ulgę, ale wzrok mam zamglony,
Nie mogę dostrzec facjaty w lustrze - trudno pójdę nieogolony.
Przecieram oczy i widzę gwiazdy, czuję efekty które się pojawiły,
Nagła pewność siebie, to działanie "maślaków" - jak nic +10 do siły.

Dumny i prężny ruszam na miasto, a na rogu w oddali,
Patrzy na mnie koleś jak z Fallout''a w zbroi Bractwa Stali.
Olałem faceta, ruszyłem do kasyna jak przystało na gracza
W kasynie ruletka, karty, kości i czarna czaszka, cza...
Szkarłatny smok się pojawił, a z nim elfia niewiasta!
Kto by pomyślał, że wylądują w samym centrum miasta.
Nagle za plecami słyszę warkot silnika, potem syk, świst i szum,
What the f***?! Spoglądam na ulicę, a tam boom, boom, boom!!!
Wielka eksplozja, samochód leci, a fala ognia spowija okolicę,
Wszystko to jakieś nierealne, dziwne i… normalne jak na moją dzielnicę.
Potem ból w uszach i dźwięk się wycisza, a przy rozgwieżdżonym niebie,
Stała piękna kobieta czy była aniołem? Nie wiem, nie jestem pewien.
Lecz czar prysł, w moją stronę biegnie "kominiarz", coś gada ledwie go słyszę,
Każe się kłaść na ziemię, skuwa mnie... i że w sądzie może być użyte...

Budzę się we własnym łóżku, pod ręką czuję pad od konsoli, która dalej gra,
Rzucam okiem na ekran, kojarzę fakty i wiem, że całą noc spędziłem z GTA.
Liberty City! złote miasto dla graczy, miasto marzeń, o którym śniłem,
Wiedz dobrze, że mój sen się spełnił, bo tam byłem - to zrobiłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia - nie tak łatwo było sklecić coś z tych obrazków, a Wam udało się zamieścić sporo naprawdę dobrych tekstów... gratuluję pomysłowości! :)

No, ale wszystkich nie mamy możliwości nagrodzić, więc koszulki trafiają do:

Nikodem95
Ezio
Sulfur


Jeszcze raz gratuluję i dodaję podziękowania dla Mar69 za bardzo fajna pracę, która niestety nie zmieściła się w regulaminowych ramach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.03.2011 o 12:16, Laid_back napisał:


:) Jestem okropnie ucieszony ,że mogłem coś wygrać :) Aż mnie zatkało ,jak zobaczyłem swój nick.Mówię ,to z pełną szczerością :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować