COVERR

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    2
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O COVERR

  • Ranga
    Obywatel
  1. Myszasty i Lucas - Sniper Elite III: Africa Morze... wszędzie morze. Już któryś dzień z rzędu płyniemy i płyniemy, ciągle to samo. Na pokład wyjść się nie da - upał niemiłosierny. Lądu nie widać. Nie ma nic do roboty... -No i po cholerę czyścisz tego Garanda już czwarty raz dzisiaj?! Nie wspomnę już, że robisz to codziennie. -A co innego mam do roboty, Lucas? Może znalazłbyś nam jakieś ciekawsze zajęcie? -Poczekaj aż dopłyniemy, będziesz miał robotę od rana do wieczora... w nocy też. -Tak w ogóle to wiemy chociaż jaką misję będziemy musieli wykonać? -Ja wolę nie wiedzieć... z resztą, dowiemy się wszystkiego na miejscu. Fale... za oknem nic tylko fale. Czasem na horyzoncie pojawi się jakaś mewa - nic poza tym. Dni - gorące. Noce - przeciwnie. Nigdzie na statku nie ma umiarkowanej temperatury. Jest albo za gorąco, albo za zimno. -Który to już dzień? Skończyłem liczyć na piątym... -A ja wiem? W taki upał móżg przestaje normalnie pracować. W końcu. Charakterystyczny dzwon pokładowy. O innej porze niż zwykle. Wszyscy zaciekawieni wychodzą na pokład - mimo upału, chcą przekonać się czym jest spowodowany owy sygnał. Nagle... ocalenie. Cel. Koniec męczącej podróży. LĄD! - Sierżanci Myszasty i Lucas? -Tak Panie majorze. -Dobrze. Przetransportujemy was do naszego obozu, w którym zostaniecie przydzieleni do namiotu i zostaną wam przedstawione zasady działań na terytorium Afryki. Jakieś pytania? -Tak, czy... -Nie ma pytań? Świetnie! Cenię sobie gdy żołnierz wszystko pojmuje za pierwszym razem. Widzicie tę ciężarówkę? Wsiadajcie i czekajcie na kierowcę. Nabierze was i paru innych żołnierzy do obozu. ========== -Lucas...? -Co? -Myślisz, że długo bedziemy jeszcze tak się ciągnąć po tej pustyni? -A co ty myślałeś? - odpowiada Lucas - że dojedziemy w piętnaście minut? Rozmawiałem z kierowcą. Obóz jest 10 godzin drogi stąd przy czym my jedziemy dopiero 3. Następuje cisza, która trwa kolejne 30 minut. Po tym czasie samochód zaczyna zwalniać, a w końcu zupełnie się zatrzymuje. -Co się stało? Dlaczego się zatrzymaliśmy? - pyta Myszasty -Bierzcie broń i wysiadajcie. Tylko cicho. -Co się stało? -Trafiliśmy na patrol beduinów. Tak w ogóle to są ich ziemie. Właściwie jesteśmy na skraju tych ziem, mimo to jeśli nas zauważą będą mogli zrobić z nami co chcą - no chyba, że się jakimś cudem obronimy. -Pff - zaczyna Lucas - a co w tym takiego trudnego? Zabić beduina? Zabiłbym nawet gdyby było trzech na mnie jednego... -A na czterdziestu dasz radę? Jeśli tak to nie mamy się czego obawiać. - ... -Jest nas ośmiu - razem ze mną. Przy czym na ośmiu chłopa mamy tylko dwie snajperki i jednego Welroda. -A oni? - zapytał z niepokojem jeden z żołnierzy -Oni? Odpowiada kierowca - Oni mają "tylko" szable, strzelby i rewolwery. Każdy. -Mamy jakiś plan? - pyta Lucas -Beduni poruszają się na koniach. Jedyny plan jaki przychodzi mi do głowy to zakopanie ładunków wybuchowych koło ciężarówki i wysadzenie ich w odpowiednim momencie. Ej ty - zwraca się do żołnierza niskiego wzrostu - sprawdź w skrzyni stojacej w ciężarówce czy mamy jakieś ładunki wybuchowe. -Nie mamy! - odpowiada -Cholera, macie jeszcze jakieś pomysły? W tym momencie usłyszeli stukot, który przypominał charakterystyczny koński galop. Odwrócili się i ujrzeli przed sobą przerażający obraz przedstawiający około czterdziestu beduinów na koniach pędzących w ich stronę. -Już nas zauważyli - mówi Lucas - Nie ma czasu na jakieś głębsze snucie planów. Ej, ty, jak się nazywasz? -Karl Fishburne - odpowiada najwyższy z żołnierzy -Ok, jaką masz broń? -Springfield M1903 -Ustaw się pod tą wydmą i spróbuj zdjąć kilku beduinów póki tu dotrą. Po kilku chwilach pięciu beduinów pada trupem, lecz reszta ciągle pędzi na grupkę amerykańskich żołnierzy. -Karl - mówi Lucas - na mój sygnał zaczniecie biec w moim kierunku jednocześnie uważając by nie zostać postrzelonym. Ja tym czasem spróbuję wejść na tą wydmę i zlikwidować kilku wrogów z jej szczytu. Co będzie później - zobaczycie. Po kolejnych kilku chwilach ocalała grupa składająca się już z zaledwie dwudziestu siedmiu beduinów dociera do samochodu naszych bohaterów. -Uciekajcie! Wszyscy do mnie! - krzyczy Lucas Niestety sześciu żołnierzy do tej pory zostało zranionych. Nie byli w stanie nawet się podnieść i dobiec do Lucasa. Jedynym, który tego dokonał był Myszasty. Lucas nie miał wyboru. Skierował swojego Garanda w silnik ciężarówki. Z trudem trzęsącą się ręką nacisnął spust. Z silnika po chwili zaczął unosić się czarny dym, chwilę później błysk, wybuch, huk. Przerażające krzyki beduinów. Cisza ze strony rannych żołnierzy amerykańskiej armii. Wszędzie walające się części ciężarówki. Ogień. Dym. Ciężko nawet opisać krajobraz spowodowany wybuchem. Trudnością było nawet rozpoznać czy ciało leżące nie opodal Myszastego i Lucasa to jeden z ich niedoszłych kompanów czy też jeden z beduinów. Co gorsza, Lucas i Myszasty znaleźli się teraz w niezbyt ciekawej sytuacji. Sami, na pustyni, bez samochodu, bez środków do życia. Nie wiedzieli nawet, w którą stronę mają się teraz udać by dojść do obozu. -Przyznam, że nie wiem co dalej robić - mówi Lucas -Hmm, widzisz wrak naszego samochodu? - pyta Myszasty -Tak ale co z tego? -Logicznie rzecz biorąc powinniśmy się udać w kierunku, w którym jest skierowany wrak. Myślę, że jechaliśmy najkrótszą drogą do obozu - czyli prosto. -Cóż możemy spróbować... Hej, spójrz! Czy to nie jest przypadkiem Springfield Karla? -Tak... ale nie widzę przy nim ciała Fishburne''a. -Może po prostu siła wybuchu wyrwała mu go z rąk i odrzuciła parę metrów dalej? Weź go, będziemy mieli dwie snajperki. -Tak, tak... - Myszasty podnosi broń. Niepewnie się jej przygląda. Później zerka jeszcze na miejsce, w którym jeszcze parę minut temu odbywała się straszna walka... ========== Najpierw cały czas woda, teraz cały czas piach. Piach i słońce, potworny upał. Pot spływający po czole przestaje szczypać w oczy - to znak, że człowiek się odwadnia. Piach po horyzont. Ani jednej oazy w polu widzenia. Czy ten koszmar kiedyś się skończy? -Popatrz! Chyba widzę terenówkę! -To pewnie fatamorgana, częste zjawisko w tych stronach. Tak w ogóle to zjawisko powstania pozornego obrazu odległego przedmiotu w wyniku różnych współczynników załamania światła w warstwach powietrza o różnej temperaturze, a co za tym idzie, gęstości. -To jest aż tak realistyczne? Wydaje mi się, że naprawdę widzę tę terenówkę... -Myszasty, a skąd naglę wzięłaby się terenówka od tak, na środku pustyni?! -No w sumie tak... zresztą można to w łatwy sposób sprawdzić. Mija chwila. -No to teraz mi powiedz czy doświadczyłeś kiedyś tak realistycznych miraży, że mogłeś dotknąć przedmiot, który widzisz? -Wow, to faktycznie najprawdziwsza terenówka! Szybko, wsiadajmy i jedźmy do obozu póki nie zjawi się jej właściciel i... -Czekaj! A nie wydaje ci się to trochę dziwne. Poczekaj chwilę. W tej chwili Myszasty zagląda pod podwozie pojazdu. Zauważa tam 3 przywiązane do pozwozia granaty. Po kilku chwilach udaje mu się ostrożnie odciąć jeden z nich. Zostały jeszcze 2. Drugi lekko drgnął ale na szczęście nic złego się nie stało. Jeszcze jeden. Dłonie Myszastego drżą, są całe mokre od potu. Niepewnym ruchem odcina ostatnią linkę od podwozia. Ostrożnie podaje granat Lucasowi. Ten uważając by żaden się zbytnio nie poruszył płynnym ruchem stacza je na drugą strone wydmy. Po sześciu sekundach następują 3 wybuchy, jednak mógłbym się założyć, że słyszalny był jeden. Obaj odetchnęli z ulgą. ========== Na szczęście terenówka była zaopatrzona w paliwo. Zapewne dlatego, żeby spotęgowac siłę wybuchu spowodowaną granatami. Po kilku godzinach jazdy Myszasty i Lucas zauważają coś na horyzoncie. Coś przypominającego namioty, duże namioty. To najpewniej cel podróży - obóz amerykańskich sił zbrojnych stacjonujących w tej części Afryki. Żołnierze wjeżdżają do obozu. Wita ich dowódca warty. Przyjechali oni bowiem już po zmroku. Dowódca prowadzi Lucasa i Myszastego do największego namiotu, umiejscowionego w samym centrum obozu. Wchodzą do środka. Ich oczom ukazuje się mężczyzna średniego wzrostu pochylony nad stołem z rozłożoną mapą. -Panie generale - zaczyna dowódca warty - mamy dwóch ludzi z transportu, który miał dzisiaj przyjechać przed południem. Generał powoli się odwraca w stronę przybyszy. Przygląda im się uważnie, po czym mówi: -Co się tam tak naprawdę stało? -Panie generale - mówi Lucas - Jechaliśmy do obozu gdy nagle zastaliśmy zaatakowani przez beduinów. Tylko my ocaleliśmy. Po długiej wędrówce napotkaliśmy porzuconą terenówkę. Do jej podwozia były przywiązane granaty. Można powiedzieć, że rozbroiliśmy pojazd. Po tym zdarzeniu przyjechaliśmy tutaj. Do namiotu wchodzi żołnierz. Salutuje dla generała po czym mówi mu coś na ucho. Generał wyprostowuje się po czym zwraca się do Lucasa i Myszastego. -Terenówka należała do nas. W zasadzie do naszego posłańca, który miał nam dostarczyć bardzo ważne dokumenty. Niestety nie mogę wam zdradzić ich treści. Najwyraźniej nasz posłaniec został zastrzelony, a jego ciało ukryto na pustyni. Na szczęście nasi wrogowie nie wiedzieli o ważnych dokumentach i zadbali tylko o odpowiednie uzbrojenie pojazdu. Dokumenty cały czas były w schowku w samochodzie. Można powiedzieć, że wykonaliście jego zadanie. Gratuluję. Zasłużyliście na odpoczynek. Namiot dla was jest już przygotowany. Wypocznijcie, bo jutro czekają na was kolejne zadania. Tym razem zaplanowane dla was. W tym momencie generał uśmiechnął się w stronę bohaterów. Zostali też odznaczeni specjalnym odznaczeniem. Tak skończył się pierwszy dzień Myszastego i Lucasa w Afryce. Kolejne dni nie były już tak bardzo emocjonalne... chociaż... ale nie, to już na kolejną historię. ;) Pozdrawiam!