Aniaskn

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    9
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Aniaskn

  • Ranga
    Obywatel
  1. Chciałabym go wygrać, ponieważ obejrzenie filmu "Jupiter: Intronizacja" jest jedną z niewielu rzeczy jaka została na mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią, a są tam jeszcze takie: - lot na Księżyc - zejście na linie do wnętrza wulkanu - sprowadzenie wraku samolotu ze Smoleńska - kolacja z Channingiem Tatumem - śniadanie z Channingiem Tatumem - obejrzenie filmu "Jupiter: Intronizacja" na DVD lub Blu-ray
  2. "Sex appeal, to nasza broń kobieca...". Ok, racja, na gnijące zombi może to nie zadziałać. "Raz sierpem, raz młotem..." Nie... to też nie to. Jak zawsze w takich chwilach trzeba zdać się na kobiecą intuicję i sprawdzone sposoby! Do przeżycia w pokoju będą potrzebne zatem: - drewniany wałek - dwie dłonie wyposażone w zaostrzone paznokcie - walizka Sposób użycia: wydrapujemy zombie oczy paznokciami, zdzielamy oślepionego osobnika kilkukrotnie wałkiem w głowę, pakujemy walizkę i wyjeżdżamy do mamy.
  3. Hmm... ja to chyba jestem jak ta żaba z tego kawału, w którym lew kazał stanąć po jednej stronie zwierzętom mądrym, a po drugiej pięknym. Żaba została na środku, bo jak sama stwierdziła, przecież się nie rozdwoi. Ja, niezwykle skromna osoba, stwierdzam po prostu, jak najbardziej obiektywnie, że nadaję się oczywiście do każdej z tych grup. A co za tym idzie... nie! Nie jestem żabą! A co za tym idzie... jestem Niezgodna! Pomagam kiedy tylko mogę innym, więc altruizm nie jest mi obcy. Jestem wesołą i miłą osobą oraz nie przepadam za przemocą, więc śmiało ktoś może mnie nazwać Serdeczną. Mam całe regały zawalone książkami, jestem żądna wiedzy, więc wśród Erudytów, czuję się jak ryba w wodzie. Nawet jak znajdę pięćdziesiąt groszy, to będę starała się znaleźć osobę, do której należą wspomniane pieniądze, zatem Prawość mam we krwi. A jak trzeba będzie to skoczę ze spadochronem, zanurkuję w oceanie albo powiem, że głosuję na PiS. Jestem więc również Nieustraszona! Ale jak sami widzicie, jestem po prostu... Niezgodna.
  4. Myślałem, że nic już mnie nie zaskoczy, nic nie zmieni świata w ten sposób. Jednak w 2056 roku ten wynalazek, zrewolucjonizował moje życie, i życie wielu innych takich jak ja. Kiedy przyszedłem do Urzędu Pracy, jak zwykle nie miałem nadziei na to, że jakąkolwiek dostanę. A już na pewno nie taką, o jakiej marzę. Jednak to było zaledwie kilka dni po reformie zatrudnienia i wprowadzeniu rewolucyjnych metod przydziału do pracy. Po wejściu do budynku zamiast kilkunastu pokoi, z dziesiątkami osób, u których załatwiało się jedną sprawę chodząc od drzwi do drzwi, zastałem urządzenie przypominające wyglądem zwykły bankomat. Zeskanowało moje linie papilarne i po chwili na ekranie wyświetliły się dostępne programy pracy. Bez wahania wybrałem to, co mnie najbardziej interesowało ludzi takich jak ja, czyli opcję "Zarobić ale się nie narobić". Przesuwając pojawiające się suwaki ustaliłem kwotę pensji, godziny pracy oraz wszelkie benefity i świadczenia socjalne. Na ekranie pojawił się pasek przetwarzania a kręcąca się klepsydra nakazywała cierpliwość. W końcu, po kilku sekundach oczekiwania wyświetliła się nazwa zawodu, a maszyna wydrukowała skierowanie do pracy. Wziąłem do ręki wydrukowane formularze i ruszyłem do domu aby je wypełnić. Od najbliższego poniedziałku rozpoczynałem nowe życie. Nie wiedziałem jeszcze jak się sprawdzę w roli polityka, ale nie zamierzałem się tym póki co przejmować.
  5. ...nazwy perfum, których używała odkrywczyni tej planety Anna Kowalsky. Śmieszna sprawa, nazwała ją tak dla żartu, gdyż nikt nie doceniał jej umiejętności a tymczasem to ona znalazła planetę, która może odwrócić całą historię rodzaju ludzkiego do góry nogami. Zorganizowała tę wyprawę i postawiła wszystko na takich ludzi jak ja i moi koledzy. Zresztą nawet już nie pamiętam, czy byli moimi kolegami. Najważniejsze, że w końcu tutaj dotarłem. Do ci-377, miejsca gdzie prawdopodobnie rozpoczęło się wszelkie życie. Darwin został nagle przeniesiony z półki z literaturą naukową do science-fiction. Ale chyba na tym to wszystko polega od stuleci. Ludzkość ciągle dowiaduje się czegoś nowego i poprzedni wielcy ludzie, nagle stają się zapomniani. Teraz pora aby ludzkość dowiedziała się czegoś ode mnie i zapamiętała moje imię. Ci-377 mnie wzywa. Radar w końcu zaczął coś pokazywać. Muszę obejść jezioro, a za następnym wzgórzem jest miasto. Czujniki ruchu wyraźnie wskazują na to, że jest zamieszkane.
  6. Aniaskn

    Konkurs! Do wygrania 3 filmy na DVD!

    Hmm... jak dla mnie zdecydowanie najlepszy film z Liamem Neesonem to "Rob Roy". Cały problem z nim polega na tym, że powstał dokładnie w tym samym roku co "Braveheart. Waleczne serce" z Melem Gibsonem. Oba film są o słynnych szkockich bohaterach, oba są świetne, jednak ten drugi tak przyćmił „Rob Roya”, że świat o nim zapomniał. A szkoda, bo to również bardzo dobry film i wart obejrzenia. Ktoś do końca nie pomyślał o tym, że dwa takie filmy w tak krótki odstępie czasu mogą sprawić, że będzie przesyt ale cóż zrobić. O "Braveheart" dziś pamiętają wszyscy, o "Rob Royu" mało kto. No, poza mną. Świetna rola Neesona, Tim Roth jako czarny charakter, do tego piękna Jessica Lange a to wszystko podane w cudownych, szkockich krajobrazach. Niezwykła historia oparta na faktach, do tego jeszcze doskonała ścieżka dźwiękowa... czego tutaj chcieć więcej? Nie wiem, ja ten film oglądałam wiele razy i za każdym wywoływał u mnie duże emocje. Tak jak wspomniałam wcześniej, szkoda tej niefortunnej daty premiery, bo być może dziś więcej osób pamiętałoby o tej świetnej kreacji jaką stworzył Liam Neeson. A tak miano największego szkockiego bohatera zabrał mu Gibson. Na szczęście Neeson jeszcze jakiś bardzo stary nie jest, spokojnie może jeszcze zagrać w wielu ciekawych filmach historycznych i odkuć się za "Rob Roya".
  7. "Czy byłaś może kiedyś w Muzeum Ziemi Podlaskiej?" - zapytał mnie mój narzeczony planując naszą romantyczną randkę a mi od razu przed oczami stanęła scena ze skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nie chcąc aby ta randka zamieniła się w koszmar, dla dobra sprawy postanowiłam skłamać odpowiadając: "Byłam". „Cóż, w takim razie lecimy jednak do Londynu, do Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud”. Kim ja niby jestem żeby protestować w takich chwilach? Jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy i w końcu było nam dane spacerować pośród tych wszystkich znakomitych postaci o woskowym spojrzeniu. Pod koniec zwiedzania wpadłam na pomysł małego żartu i oboje stanęliśmy pośród figur w nieruchomych pozach i udawaliśmy eksponaty. Nie zdążyliśmy się obejrzeć, gdy drzwi się zatrzasnęły, światła przygasły a my zostaliśmy zamknięci w środku na noc. Od razu ruszyłam w kierunku drzwi aby się stamtąd wydostać, ale doleciał mnie tylko głos mówiący, że nie mam szans i muszę poczekać do rana. "A skąd ty to wiesz?" - odparłam, myśląc, że to mój narzeczony, bo któżby inny? Ale okazało się, że tej rady udzielał mi... Charlie Chaplin. Nie zdążyłam nawet krzyknąć gdy wokół mnie zrobiło się głośno i gwarno. Wszystkie postacie ożyły. Jedne żywiołowo gestykulowały, inne, zadufane w sobie, oglądały się w lustrach a jeszcze inne usiadły na piedestałach, dając odpocząć swoim nogom. Mój narzeczony znalazł się przy mnie błyskawicznie obejmując mnie ramieniem ale był tak samo zszokowany bo do odważnych to on nigdy nie należał. Miałam wręcz wrażenie, że przytulam się właśnie do galarety. Takiej z nóżkami. Dwoma. Ponieważ z każdą minutą okazywało się, że żadna z postaci nie ma złych zamiarów, zaczęliśmy czuć się coraz swobodniej i krążąc pośród nich, zadawaliśmy im pytania, jakie nam akurat do głowy przyszły. Jak zginęła Marilyn Monroe? Czy Adolf Hitler przeżył II wojnę światową? Czy Justin Bieber mógłby już nigdy w życiu nie śpiewać? Mój narzeczony jak zwykle nie był zbyt oryginalny bo rzucił tylko jedno pytanie i to akurat do Papieża Jana Pawła II. :"Czy był może kiedyś Papież w Muzeum Ziemi Podlaskiej?". Na co usłyszał tylko: "Ziemi? Tej Ziemi?". Po czym więcej już pytań nie zadawał. Czas mijał błyskawicznie na rozmowach i nawet się nie zorientowaliśmy gdy nastał świt a postacie szybko wróciły na swoje miejsca i zmieniły się ponownie w figury woskowe. My udając znów jedne z nich, wmieszaliśmy się szybko w tłum nowych gości, który napływał od rana i szybko ruszyliśmy ku wyjściu. Ale na pewno jeszcze tam wrócimy. Zapomniałam przecież wziąć od The Beatles autografy.
  8. Matrix? Nie… w takim układzie to i my bylibyśmy wiecznie młodzi. Pomoc Krzyszofa Ibisza? Nie sądzę. Krzysztof Ibisz nigdy nie zdradzi swojej tajemniczej metody na pozostanie nieśmiertelnym. Może zatem jakiś pakt z istotami z piekła? W końcu poznał samego diabła i kroczył wśród wszystkich grzeszników? Również odpada. Keanu nie jest zbyt religijnym człowiekiem, więc nawet krocząc przez piekło domyślił się, że to wszystko przecież tylko scenografia. Aż taki głupiutki to on nie jest, co to, to nie! Zatem co sprawia, że jest nieśmiertelny? Ja osobiście uważam, że Keanu to tak naprawdę pierwowzór postaci Doriana Greya (Doriana, nie Christiana…). Jak nic, ma gdzieś na strychu albo w jakimś ukrytym pokoju schowany obraz ze swoją podobizną, który od wielu stuleci się starzeje a Keanu pozostaje wiecznie młody. Kto wie, może to właśnie ten obraz z 1530 roku, namalowany gdzieś na specjalne zamówienie przez jakiegoś tajemniczego malarza odpowiada za ten młody wygląd naszego ulubieńca i pozwala mu przez setki lat uwodzić kolejne pokolenia młodych dziewczyn i karmić kolejne pokolenia gołębi na swojej ulubionej ławce. Tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy, bo strzeże swojej prywatności i nie wpuści nas raczej do swojego przytulnego mieszkanka. Ale ja tam aż taką wielką zazdrośnicą nie jestem i życzę mu jak najlepiej. Niech żyje wiecznie!