elgrey

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    1
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O elgrey

  • Ranga
    Obywatel
  1. Obudziłam się przez promienie słoneczne. Cholera, znów zapomniałam o rolecie. Przeklinam każdy dzień, który był zarezerwowany na sen, a słońce pokrzyżowało te plany. Sprawdzam kołdrę, piec śpi jak zawsze. Wszystko jest okej, tym razem nawet pozostała w poszewce, ale to może kwestia zamku, którego nie sposób oszukać w tej kwestii. Spoglądam na telefon i w sumie to się zdziwiłam. Światło wskazywało wczesną porę. Tymczasem dochodziła 12, więc co, jedno zadanie na dziś odhaczone. Przespać kilka godzin więcej i to tych, które na tygodniu spędzane są w pracy. Niby za sen mi nie płacą, ale uczucie genialne. Nagle pies rozleniwionym szczekaniem przypomina mi, że też ma te potrzeby fizjologiczne więc ubieram się szybko i wychodzę z nim. Wtedy dostrzegłam coś dziwnego, nie ma budynków w oddali, nie ma drzew, które ozdabiały metry przy moim domu. Nie ma nic, no a przynajmniej nic nie widać bo nagle naszła mgła. Przecież to dziwne, jeszcze kilka minut temu słonce mnie obudziło, a tu nagle mgła. Na dodatek deszcz zaczyna padać, a pod moimi nogami dzieję się coś dziwnego. Nie, to nie pies, to trzęsienie ziemi. Niby nie takie przerażające bo ziemia nadal jest w całości. W oddali słychać huk, jakby stara stodoła zaczęła się walić. A na dodatek te potworne trzesięnie znów się pojawiło. Kurde, co się dzieję, spoglądam w gorę i dostrzegam, że coś leci centralnie na mnie. Chwilę później budzę się, tym razem nie w łóżku i nie przez promienie słoneczne. To chyba nie sen. Czuję zimno i mokry język psa, który próbuje mnie obudzić. Zorientowałam się, że kamień leżący obok mnie musiał spaść mi na głowę. Całe szczęście, że nie na psa. Wstaję i biorę go na ręce, to mały pies więc zapewne boi się bardziej ode mnie. Zwłaszcza, że po miłym i słonecznym dniu nie ma śladu. Nastał mrok, taki jak towarzyszy zawsze w filmach i serialach o paranormalnych stworach. Naoglądałam się tego trochę więc włączył mi się instynkt przetrwania. Trzeba coś mieć, jakby zaraz jakieś zombie wyskoczyło, albo bardziej złowroga wersja Edwarda, tego Cullena. Ogólnie to wzięłabym cały pakiet Winchesterow, ale nie mam takiej mocy. Odwracam się chcąc iść do domu po tłuczek do kotletów, albo jakiś nóż. Nagle doznałam szoku, po moim domu ani śladu i dopiero teraz zorientowałam się, że miejsce to jest całkowicie obce. Nie ma tutaj mojego drzewa, na które wspinałam się za dzieciaka, nie ma krzesła na którym przesiadywałam z psem. Nie ma nic, pusto, głucho, ciemno i zimno. Spojrzałam na psa i poszłam przed siebie gdy tylko usłyszałam w oddali mniej straszny odgłos. Może ktoś tutaj jest, przecież niemożliwe, że coś porwałoby mnie wraz z psem. Po co i w jakim celu.. Po kilku minutach drogi trafiłam na resztki szopy, takiej ogrodowej, w której powinny być chociaż grabie, albo łopata. Pomyślałam, że albo przyda się do samoobrony, albo przyda się do wykopania swojego grobu. Schylam się i grzebie w tym co z owej szopy pozostało. Mam nożyce ogrodowe, worek ziemi i łopatę. Choć małą to metalową, więc jeśli ktoś mi zagrozi to mam czym się bronić. Rozglądam się ponownie i widzę przyczepę kempingową. O dziwo jest w całości, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Poszłam czym prędzej bo nagle z ziemi zaczęło coś wychodzić. Jedno jest pewne, krecik to nie był bo to warczenie brzmiało groźnie. Otworzyłam śmiało przyczepę, kiedy sprawdziłam, że jest pusta puściłam biednego psa na podłogę, a sama zerknęłam zza okna czy coś tutaj się zbliża, czy coś mnie goni, czy coś mi grozi.. Po dokładnym obejrzeniu przyczepy znalazłam kilka zapasów. Była między innymi popularna w angli fasolka śniadaniowa, butelka whisky i kilka sztuk mięsnej konserwy. Ucieszyłam się na widok wody, cale 5 litrów. Wtedy wydawał mi się to ogromny zapas. Dwa dni później zmieniłam zdanie, to zbyt małe zapasy. A w bliskiej odległości nie było niczego, co mogłoby służyć za schron, nie było nikogo z kim mogłabym przeanalizować to, co się stało. Zostałam uwięziona w ponurym świecie z psem i jedzeniem, które nie wystarczy na długo. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że świat ten nie jest fikcyjnym, a ja z łopata muszę rzucić bezpieczeństwo i ruszyć w poszukiwaniu czegokolwiek.