HejtujeWiecJestem

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    14
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O HejtujeWiecJestem

  • Ranga
    Wróg ludu
  1. Autor najzwyczajniej w świecie kłamie - Sterling nie tylko nie "zachwycał się" loot boksami w Overwatchu, ale był jednym z głośniej krytykujących sam fakt ich istnienia w grze. Autor z pewnością zdaje sobie również sprawę, że choć loot boksy nie wpisują się jeszcze w prawną definicję hazardu, to wynika to wyłącznie z faktu, iż są swego rodzaju nowinką i ten stan rzeczy nie potrwa już długo - tym bardziej, że wbrew powyższemu tekstowi, problem istnieje i jak najbardziej został dostrzeżony przez stosowne instytucje.
  2. Panie Sławku, generalnie zgadzam się z Pańską opinią na temat odtwórczości nowego "Łowcy androidów", a przede wszystkim ze stwierdzeniem, że ten sequel był nikomu niepotrzebną próbą odcięcia kuponów od wielkiego oryginału, ale, jak zauważył kolega w pierwszym komentarzu, z tego tekstu wyziera hipokryzja. Wszystko, co (celnie) wypunktował Pan w tych kilku akapitach dotyczy również nowego Tormenta, co jednak nie przeszkodziło Panu w pianiu zachwytów pod adresem owej produkcji. Przyznam, że trochę mnie to zniesmaczyło.
  3. Chłopcy, ale przecież nikt wam nie każe tych DLC ku..., wróć, ŚCIĄGAĆ (ach, te przyzwyczajenia). :) Ba, tak na dobrą sprawę, Dziki Gon nie potrzebuje żadnych dodatków, bo już w wersji premierowej okazał się być jedną z największych gier w historii (dosłownie i w przenośni), mnie samego bawiąc już przez niemal 200 godzin, podczas to których przekonałem się, że naprawdę dobry "erpegosandboks" może mieć opcję szybkiej podróży, z której nie skorzystam ani razu, bo podróżowanie po jego świecie samo w sobie sprawia zbyt wiele frajdy, by z niego rezygnować. Krótko mówiąc, REDom należy przybijać "piątki" i klepać ich po plecach, bo stworzyli arcydzieło, na które narzekać będzie tylko hejterski motłoch przyzwyczajony do wylewania pomyj na wszystko wokół.
  4. A ja powiem coś, co każdy powinien wziąć sobie do serca: nie ważne, że Rocksteady kaja się i przeprasza, nie ważne, że oferuje zwrot pieniędzy i obiecuje doprowadzenie portu do stanu, w jakim powinien być od dnia premiery. Liczy się tylko to, że ktoś nas oszukał, wcisnął wybrakowany produkt w cenie wielkiego hitu i liczył, że "jakoś to będzie", że sprawa rozejdzie się po kościach. Jeżeli ktoś składa dziś deklaracje w stylu "kupię jak załatają", to jest idiotą wspierającym bandę korporacyjnych cwaniaków. Cwaniaków, którzy nie po raz pierwszy leją na niego że szczytu szklanych wieżowców, podczas gdy on wciąż bierze to za ciepły, wiosenny deszczyk. Jeśli masz choć cień szacunku dla samego siebie, zbojkotuj ten tytuł. Nie sięgaj po niego ani teraz, ani po 90% obniżce ceny, pokaż krawaciarzom, że albo będą się z tobą liczyć, albo staną w kolejce do pośredniaka. Rzekłem.
  5. > > mogliby zapowiedzieć i tydzień przed premierą a i tak by się sprzedał > To nie HL3 :) Zgadza się - to nie HL3, ale podobnie jak Valve, Bethesda zamienia wszystkie swoje produkty w złoto. Gość napisał prawdę: gdyby F4 ogłoszono na kilka tygodni przed premierą, to przy minimalnym wkładzie w kampanię marketingową, sprzedały się w ładnych kilku milionach egzemplarzy. Fallout jako marka i Bethesda jako producent to wszystko, czego potrzeba, by odnieść sukces - nawet, jeśli sama gra będzie przeciętna.
  6. Najlepszym "easter eggiem" w Arkham Knight jest jakość portu na PC. Doprawdy, przedni żart.
  7. HejtujeWiecJestem

    Batman: Arkham Knight - recenzja

    > W ciągu siedmiu godzin gry nie stwierdziłem żadnego problemu. > We wbudowanym benchmarku miałem minimum 37 fps, średnio 51. > W samej grze też nie zauważyłem jakichś anormalnych spadków, > czasem po alt-tab przytnie. Gram na i7 4790K, GTX 970 i 16 GB RAM > 2133 MHz. Wszystkie ustawienia graficzne maksymalne, jeno > rozdzielczość monitora mam dość niską - 1680x1050. Czyli przez siedem godzin nie dotarło do ciebie, że na kosztownym sprzęcie z górnej półki, który posiada może raptem kilka procent graczy na świecie, nowe tytuły powinny hulać w stabilnych 60 fpsach w full HD? To tak jakby cieszyć się, że świeżo wyciągnięte z salonu BMW z V8 pod maską wyciąga całe 120 km/h na prostej. Niby fajnie, bo tyle wystarczy do przepisowej jazdy, ale czy ktoś kupuje tak kosztowną maszynę, by móc ścigać się z 20 letnimi golfami? Wiesz, mnie to tam zwisa i powiewa, bo grać w Arkham Knight nie zamierzam, ale gdybym był na twoim miejscu, domagałbym się zwrotu pieniędzy za sprzedanie mi wybrakowanego produktu, zamiast cieszyć się, że na superkomputerze gra nie chrupie w śmiesznych 1680x1050. To przez takie podejście developerzy coraz śmielej i bardziej otwarcie nabijają nas w butelkę. Ktoś inny napisał, że "kupi, jak załatają". Super - czyli nie ważne, że do sklepów trafiło kilka milionów kopii ułomnego portu gry, nie ważne, że spora ich część trafiła już w ręce graczy dających teraz na forach upust swemu daremnemu żalowi. Załatają i zapomnimy o całej sprawie, bo przecież nic takiego się nie stało. Prawda? NIE PRAWDA.
  8. HejtujeWiecJestem

    Batman: Arkham Knight - recenzja

    Nie, żebym był złośliwy, ale skoro pan redaktor Myszasty ocenił UBOŻSZĄ wersję Wiedźmina i to owa ocena jest tą "oficjalną" wystawioną przez serwis gram.pl, to może wypadałoby iść za ciosem w przypadku Batmana biorąc na warsztat wersję pecetową w miejsce konsolowej?:)
  9. HejtujeWiecJestem

    Fallout 4 wzorowany na GTA V

    > Osoby, które odpowiedziały na mój post, piszecie z ironią? Skąd Ci to przyszło do głowy? Jestem szczery jak poseł przed wyborami.
  10. HejtujeWiecJestem

    Fallout 4 wzorowany na GTA V

    > Ale w GTA V nie ma nieśmiertelnych postaci (pies bohatera) i > niewidzialnych ścian z komunikatem "Nie możesz iść dalej!". Dokładnie - ten nieśmiertelny owczarek przelał czarę goryczy i zadecydował o podjęciu przeze mnie decyzji o bojkocie zarówno F4, jak i wszystkich przyszłych gier Bethesdy. W PRAWDZIWYM erpegu śmierć towarzysza byłaby całkowicie nieodwracalna, a w przypadku protagonisty kończyłaby się automatycznym usunięciem nie tylko wszystkich plików zapisu, ale i samej gry bez możliwości ponownego jej zainstalowania. No, ale to "fallout" Bethesdy jest, więc czego właściwie od niego oczekiwać? Ech, no i jeszcze ten cholerny komunikat o niemożności kontynuowania podróży w danym kierunku.... W PRAWDZIWYM erpegu świat gry byłby prawdziwie otwarty i nieskończenie wielki, dzięki czemu nie istniałoby ryzyko dotarcia do jakichś tam sztucznych granic - w razie konieczności, silnik gry na bieżąco tworzyłby kolejne obszary rozpościerające się przed postacią gracza. Widywaliśmy podobne rozwiązania zastosowane w wielu uznanych, klasycznych produkcjach, ale amatorzy z Bethesdy najwyraźniej przespali ostatnie dwie dekady i teraz liczą na akt łaski ze strony najwierniejszych fanów. Ale nie tym razem, moi drodzy, nie tym razem. Widziałem gameplaye z E3 i uważam, że nawet najbardziej zaślepieni fanatycy serii nie zdzierżą tak płytkiej, naiwnej, jednotorowej fabuły - ostatniej rzeczy jaka mogła ocalić tę robioną na kolanie produkcję przed zatonięciem. Gdyby dodać do tego płaskie osobowościowo postaci enpeców, czy nijaki wpływ podejmowanych decyzji na dalszy rozwój wydarzeń, a całość doprawić drętwym, pozbawionym tzw. "kopa" systemem walki (a wydawałoby się, że skoro F4 jest bardziej FPSem niż erpegiem, to Beth choć do tego elementu się przyłoży...), to otrzymamy produkt, którego nawet sami developerzy się wstydzą i dopiero pod presją dziennikarzy, za zamkniętymi drzwiami odważyli się pokazać owoc własnej fuszerki. R.I.P. Fallout.
  11. HejtujeWiecJestem

    Opinia: Wiedźmin 3 a problem rasizmu

    Cytowanie jakiegoś przygłupiego ignoranta to nadawanie jemu i jego pracodawcy niezasłużonego rozgłosu. Całą tę sprawę branża powinna podsumować wymownym milczeniem. Tu naprawdę nie ma o czym dyskutować.
  12. > Grafika w grach rpg, nie ma żadnego znaczenia. Ależ ma - i to nie małe. Oczywiście fajnie jest czasem powspominać "jak to drzewiej bywało", ale trzeba pamiętać, że nostalgia zakłamuje rzeczywistość. Czasem odnoszę wrażenie, że miłośnicy "wielkich klasyków" próbują zastąpić wyobraźnią zmysły słuchu i wzroku, ja natomiast domagam gier dobrych pod KAŻDYM względem, nie tylko fabularnie. Wolę oglądać grymas na twarzy zdegustowanego Geralta, zamiast wyobrażać to sobie czytając opis jego reakcji, wolę podziwiać detale jego ekwipunku, zamiast udawać, że te trzy piksele na krzyż oddają wygląd zbroi przedstawionej na obrazku i wolę dać ponieść się znakomitym animacjom walki w miejsce "baldursowego" machania mieczykiem co dwie sekundy. Przez obecnie blisko 100 godzin przygody w świecie Dzikiego Gonu ani razu nie skorzystałem z opcji szybkiej podróży, bo przedstawiony tam świat jest tak piękny, realistyczny, że po prostu chce się go przemierzać i cieszyć każdym widokiem. Sto procent immersji bez potrzeby zalewania ekranu tekstem - tego oczekuję od współczesnych gier i tego właśnie zabrakło chociażby w Wasteland 2, które swą brzydotą na każdym kroku przypominało, że jest tylko grą robioną na kolanie za pieniądze ludzi, którzy zamiast chwycić za dobrą książkę, marnują czas na przekopywanie się przez całe ekrany przeciętności będące efektem grafomanii scenarzystów InExile. > Prosty przykład z tego roku Pillars of Eternity, bez wątpienia jak na > razie najlepsza gra fabularna tego roku. Twoim zdaniem. Osobiście uważam, że o ile Obsidian całkiem nieźle wywiązał się z zadania, to stać go było na dużo więcej, jak choćby nakreślenie choć jednej zapadającej w pamięć sceny. Zamiast tego, zmarnowali mnóstwo czasu na pisanie historii poprzednich wcieleń postaci pozbawionych jakiegokolwiek kontekstu. Równie dobrze te wszystkie "ludzkie pionki" porozstawiane po miastach mogłyby być - ba, w pewnym sensie są! - książkami, które wrzuca się do ekwipunku i równie szybko o nich zapomina. Fantastyczny, oryginalny pomysł z Widzącym został w dużym stopniu zmarnowany. Duże rozczarowanie.
  13. HejtujeWiecJestem

    Fallout 4 - Dogmeat będzie nieśmiertelny

    > Zabawne, jak łatwo ludzie dają sobą manipulować. Wystarczy > umiejętne dobieranie słów przez autora artykułu i już z > "nieśmiertelności" psiaka wszyscy - jak na komendę - robią absurd i > żenadę. Zupełnie tak, jakby zabieg z utratą przytomności > towarzyszy na polu bitwy był czymś nowym. Generalnie skłonność do poddawania się manipulacji jest cechą naszego gatunku, cechą, którą co inteligentniejsze jednostki są w stanie wykorzystać dla osiągnięcia własnych korzyści. Patrz: powstanie religii, chociażby. Albo wahania sondażowych słupków, bo ktoś coś tam "obiecał". :) W każdym bądź razie, trudno winić graczy, że dają sobą pogrywać, w końcu gracz też człowiek, choć z reguły rozpuszczony i pełen nieuzasadnionych roszczeń wobec świata. :) A wracając do tematu, ciekawa sprawa, że w przypadku Pillars of Eternity nikt za "omdlenia" towarzyszy, ba, głównej postaci, Obsidianu od czci odsądzać nie próbował. Najwyraźniej kickstarterowy rodowód daje swego rodzaju "immunitet" na czepialstwo, ale to w sumie nic nowego, skoro taki Wasteland 2, gra, mówiąc kolokwialnie, "położona" w niemal każdym swym aspekcie jest czymś, na co rzekomo czekały całe miliony. Tak się jednak składa, że ja wolę dopracowaną konwencję FPS w F4, niż quasi-taktyczny pokaz niekompetencji pana Fargo, w którym zabrakło nawet czegoś tak podstawowego, jak celowanie w poszczególne strefy ciała, czy skradanie się (!). Wolę również, by towarzyszył mi ten "nieśmiertelny" psiak, niż grupa niemal kompletnie niemych, wypranych z jakiejkolwiek osobowości łże-enpeców z Wasteland. Jeżeli w tej jednej krótkiej scenie z trailera byle pies pokazał więcej wiarygodności od całej "wesołej ekipy" z dziełka InExile razem wziętej, to o czym my w ogóle mówimy?:) Czworonóg jaki jest, każdy widzi. Żeby uczynić go interesującym nie trzeba mu dorabiać "ficzerów" w stylu "jest menelem, przez co robi za element rozrywkowy od czasu do czasu bekając, czy szczając w gacie, zachowując przy tym pełną zdolność bojową na poziomie komandosa po wieloletniej służbie". I nie, nie chcę nikogo przekonywać do swych racji, po prostu bawi mnie niezmiernie ta cała zawierucha wobec gry, którą kupią miliony, a reszta zassa z torrentów, choć niby "wszystko w niej złe" i nie oddaje czci rzekomo należnej tytułowi powstałemu w czasach, których wielu komentujących nawet nie może pamiętać. :)
  14. > Teraz gram na najwyższym poziomie i chciałem iść w szermierkę, ale > się zastanawiam, bo przy zwiększonych otrzymywanych obrażeniach, > walka wręcz nie wydaje się zbyt dobrym pomysłem. Geralt jest wiedźminem, co oznacza, że w jego przypadku walka wręcz ZAWSZE jest najlepszym pomysłem, po prostu trzeba poświęcić sporo czasu na opanowanie jej. Z drugiej strony, mało co daje tyle satysfakcji jak "taniec" z mieczem w dłoni między kilkoma przeciwnikami, którzy każdy błąd karzą utratą 1/3 twej puli hp. Dlatego też uważam, że "droga ku zagładzie" jest jedynym poziomem trudności zapewniającym pełnię wrażeń z rozgrywki. Piszecie tutaj, że wyzwanie stanowią dla was jedynie przeciwnicy o dużo większym poziomie - jaki to ma sens? Po co ryzykować znużenie trywialnością rozgrywki, skoro można przeskoczyć o ten jeden stopień wyżej i doznać szoku po spotkaniu z watahą 5 poziomowych wilków, które są w stanie w kilka sekund okrążyć i rozerwać na strzępy lekceważącego zagrożenie wiedźmina? Ponoć wszyscy zachwycają się skalą hardkorowości Dark Souls, dlatego polecam wiedźmińską "drogę ku zagładzie", która oddzieli mężczyzn od chłopców i albo zmusi gracza do dążenia ku perfekcji i wykorzystywania wszystkich (dosłownie wszystkich) trików w asortymencie Geralta, albo złamie go jak zapałkę kilkunastoma zgonami z rzędu, po których ten podkuli ogon i wróci na poprzedni poziom trudności. Zapewniam was przy okazji, że ta "śmieszna" kusza, co to każdy jej używa wyłącznie w charakterze harpuna, nagle nabierze takiego znaczenia, że zaczniecie całować ją po bełtach - szczególnie tych "rozrywających". :)