hirvi

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    13
  • Dołączył

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutralna

O hirvi

  • Ranga
    Robotnik
  1. Ach, więc dzieło należy do twórcy nawet, gdy już wypuści je z ręki, nie do czytelnika? Wędrujesz po interesujących ścieżkach. A roztrzygnięcie wcale nie jest tak oczywiste, jak twierdzisz. A co do Sapkowskiego, to zbiera co zasiał. Na dobre i na złe.
  2. Lordpilot: "drodzy prawiczkowi". A Ty chcesz porozmawiać, czy tylko podokopywać tym, z którymi się nie zgadzasz? I dlaczego od razu każdy, komu zależy na wierności adaptacji (bo "adaptacja" nie oznacza, że serial ma opowiadać o rozterkach pilotów śmigłowców w 1969 roku, tylko z zachowaniem imon postaci i śladowych ilości fabuły) jest prawicowcem? To jakiś nowy podział? Ci przywiązani do fabuły i postaci z powieści to prawica i a ci, którzy mają je gdzieś lewica?  
  3. KayserSoze: "Mnie nie drażnił. To jest świetny aktor." OK, widocznie napisałem nie dość dokładnie. Więc doprecyzuję: jakoś nie pojawili się "rasiści", których Elba drażnił w Lutherze, czy w innych filmach/serialach z oryginalną historią, w których grał oryginalną postać. A byli ludzie, których drażnił w roli Rolanda. Więc albo rasiści nie oglądali The Wire, Luthera czy Pacific Rim (i jeszcze wielu innych), bo tacy są jacyś wybiórczy w swoich gustach, albo może jednak nie chodzi o rasizm? KayserSoze: "A kolor skóry Rolanda jest zupełnie pozbawiony znaczenia w kontekście oryginalnej powieści.". W takim razie wszystkie jego rozmowy z czarnoskórą bohaterką, podczas których wyzywa go ona do białasów i podkreśla, że on nigdy jej nie zrozumie (ze względu na kolor skóry i doświadczenia jakie on za sobą niesie) nie mają znaczenia? King umieścił je tam ot tak, bez powodu? Rozumiem, że możesz uznać ten akurat wątek za najmniej istotny, ale on w powieści jest. Proponuję więc uważać na zwrot: "zupełnie pozbawiony znaczenia". Chyba, że masz Kinga za grafomana wpisującego fragmenty książek bez zastanowienia. Bo mu zabrakło słów do limitu wyznaczonego przez umowę:P.
  4. "Bo Helena była Ukrainką w książce i właśnie takie włosy miała. Miłośników Sapkowskiego jest w Polsce sporo, ale nie tyle, ile osób wychowanych na Sienkiewiczu. A mimo to żadnych protestów nie było." Było było. Tylko internet nie był tak mocno obecny jak dziś, więc gównoburza wybuchła o mniejszym zasięgu. Miłośnicy poszukiwania rasizmu gdzie się da starannie unikają zazwyczaj wspominania o czasach przednetowych, a w tym przypadku każda ekranizacja Trylogii wywoływała oburzenie fanów (zwanych wówaczas miłośnikami literaatury) dostających białej gorączki, gdy jakaś postać nie pasowała im do wyobrażenia bądź opisów z książki. Ile było protestów przy "Potopie", że toskandal, żeby Kmicica grał Aazja:). I w tym rzecz. Akcje z oburzeniem na dobór aktorów w ekranizacjach popularnych powieści były od zawsze. I nie miały nic wspólnego z rasizmem (bo wszystkich i tak grali biali). Fani powieści po prostu chcieliby, by te powieści były oddawane z godnie z ich wyobrażeniami. Teraz do tych oczekiwań fanów dorabia się rasizm. A wynika to wyłącznie z faktu wciskania na siłę gdzie się da aktorów rasy innej niż biała, "bo tak jest sprawiedliwie". Otóż nie sprawiedliwiej, tylko łatwiej. Wszystkich tych afer by nie było, gdyby komuś chciało się zrobić film z innymi niż biali bohaterowie opartym na oryginalnej historii. Dka przykładu - nikt nie protestował, że bohater seialu Luther nie był biały. Nie płakano, że oto taki fajny glina jest czarnoskóry. Ale ten sam aktor Idris Elba) w roli Rolanda już drażnił. To co, rasiści nie oglądali Luthera? Pacific Rim też nie? O zgrozo, Chińczykom i twórcom indyjskim jakoś się udaje udaje tworzyć oryginalne historie z nie białymi w rolach głównych, tylko w USA i Europie jakaś niemoc.
  5. Chyba jakiś inny serial oglądaliśmy:P. 1. Drugi sezon nie jest już tak zaangażowany jak pierwszy. Tu się zgadzam. Ale dopiszę: i dobrze! Po co maglować jeszcze raz te same wątki? Wszystko, co miało zostać pokazane, zostało pokazane w pierwszym sezonie. Przy czym współpraca bohatera z policją wcale nie układa się dobrze. Wręcz przeciwnie. Facet ma po swojej stronie aż jedną policjantkę, która zresztą ma z tego powodu kłopoty w pracy. Do tego zamiast prostego "czarni vs. biali" serial podsuwa subtelniejsze podziały. Ci z Harlemu gardzą tymi z Brooklynu i na odwrót. Jamajczycy traktowani są pogardliwie przez wszystkich, bez względu na kolor skóry. 2. Słabe czarne charaktery, bo Mariah po zmianie profesji (i dokonaniu pierwszego własnoręcznego zabójstwa) też się zmieniła? Toż to jest jedna z najmocniejszych stron drugiego sezonu! Popadanie w paranoję, próba poradzenia sobie z traumą przez przesadną wiarę we wlasne siły i coraz głębsze brnięcie w upadek to świetne pokazanie tego, co może stać się z człowiekiem, który przekroczył pewną granicę. Nie każdy jest predysponowany do bycia kamiennym badassem, nawet jeśli wcześniej był skorumpowanym politykiem. Zbrodnia niszczy, rozwala relacje z ludźmi. Super, że tak to pokazano. Mariah jest bezlitosna, twarda na swój sposób, ale to, co zrobiła i dalej robi sprawia, że się sypie. Świetnie, że rozwinięto tę postać w tak nietypowy dla komiksowego (i nie tylko) świata sposób. Kpienie z Bushmastera czerpiącego siłę z nieco magicznego kwiatu w świecie superbohaterów (w tym magów) można wyłumaczyć chyba tylko złą wolą. Zwłaszcza, że w serialu nie jest to pokazane w jakiś komiediowy sposób, ale z lekka mistyczny. Do tego mówimy o kolejnej złożonej, wiedzionej przez pomieszanie rozpaczy i gniewu postaci, której motywy jesteśmy w stanie zrozumieć, a może nawet i docenić. Przydałoby się więcej tak słabych czarnych charakterów w serialach. 3. Szczepionki. Czy przypadkiem to nie czarny charakter używa tego argumentu? To nie ma być odezwa antyszczepionkowa tylko pokazanie jak bardzo nienawiść i zakręcenie się na jakiejś wizji świata może zaślepiać. Warte uwagi w coraz skrajniej zideologizowanym świecie. 4. Luke Cage jest odporny na pociski (nawet te wzmocnione) ale obrywa od kolesia biegłego w sztuce walki. I to ma być niewiarygodne? Bushmaster jest w tej walce szybszy, lepiej wyszkolony w walce wręcz (Cage korzysta raczej ze swojej siły i masy). Nie musi przebić skóry Cage'a (a to jego główna moc), żeby go pobić i wywołać m.in. wstrząśnienie mózgu. I tak to zostało pokazane.  Wyobraź sobie, że siedzisz w czołgu - karabinowe kule są Ci niestraszne. Ale jeśli ten czołg spadnie ze skały, żywy z tego możesz nie wyjść. Nielogiczne? Kuriozalne. No właśnie zgodne z rzeczywistością. Czy ten sezon jest wybitny? Nie. Np. jak prawie wszystkie netflixowskie marvele ma za dużo odcinków, przez co otrzymujemy dwa zupełnie - imo - niepotrzebne. Jeden, w którym bohaterowie tylko siedzą i gledzą na tematy, które już wcześniej przewałkowali i drugi, w którym przybywa znikąd Iron Fist tylko po to, by w następnym odcinku zniknąć (zabawne, w kontekście deklaracji pomocy, koleś znika przed kulminacją). Pewne wątki czy postacie można by rozegrać lepiej. Ale to całkiem niezły sezon niezłego serialu. Powiedziałbym nawet, że lepszy od pierwszego, w którym po śmierci Cottonmoutha wszystko siadło.
  6. Wątpię w zakazie edytowania zdjęć modelek chodziło o ochronę niewinnych nagości (link prowadzi do strony, której nie ma, więc ciężko zweryfikowac źródło). To raczej efekt trendu promowania zdrowia a nie niemożliwych do osiągnięcia bez photoshopa bądź operacji plastycznych proporcji ciała. Francja to jeden z ostatnich krajów na świecie, który przejmowałby się pruderyjnością. A ostatni taki kraj to pewnie Japonia. Wieści o śmierci pancerzy bikini w MMO uważam więc za mocno przesadzone.
  7. A dla mnie statystyki są ważne. W cRPG, w przeciwieństwie do normalnego, trudniej stworzyć indywidualną, oryginalną ostać bez cyferek właśnie. Buduję swoją postać (czyli tworzę ją) poprzez jej decyzje, sposoby prowadzenia dialogów i właśnie poprzez cechy postaci. W normalnym RPG mógłbym je odgrać. W cRPG taka możliwość jest ograniczona. Ale jeśli będę mógł rozbudowywać wedle własnej chęci te wszystkie charyzmy, siły i percepcje, to wzmocni to unikalość mojej postaci. A jeśli gram w Fallouta, to jeszcze te cyferi w bardzo realny sposób wpłyną na moje możliwości w grze w każdym właściwie jej aspekcie. Ba, lubię czuć satysfakcję z gry. I tu też statystyki mi pomagają, bo "widzę jak się rozwijam". Wzorsła mi siła, szybkość mogę pokonać wcześniej nieosiągalnego wroga. Wzrosła mi charyzma, pogadają ze mną ci, którzy wcześniej pogadać nie chcieli. Dla mnie to istotne. Tak samo jak rozbudowane dialogi pozwalające "odgywać" postać (chyba jedyny na to sposób w cRPGu obok podejmiowania decyzji). Wolę możliwość budowania postaci od podstaw od grania nadaną, ale jeśli tę nadaną będę mógł rozbudowywać jak chcę, to ok. Przeżyję. Dla mnie cRPGi zawsze wiążały się z wolnością podejmowania decyzji i dowolnością oraz bogactwem rozbudowy postaci. Dobra fabuła pomaga. Ciekawe światy pomagają. Ograniczenia zawsze przeszkadzają.  
  8. W ST nie słychać strzałów w próżni. Nie unikają tam laserów, tylko na podstawie znajomości taktyki (i możliwości technicznych) przeciwnika dokonują zwrotów by uninąć przewidywanego ostrzału. Jak się pomylą w ocenie przeciwnika to obrywają. Ale "uchylania się przed laserami" tam nie ma. Po prostu walki w ST są bardziej taktyczne niż w SW. Lucas wzorował się przy pierwszym filmie na walkach myśliwców z II wojny światowej a w ST wzięli przykład z marynarki wojennej. W ST rzeczywiście starają się mocnij trzymać fizyki (na poziomie, na którym ją znają, bo serial ma juz parę dekad), ale nie znaczy to, że jej nie przekraczają. Ważniejsze sa też dla ST zagadnienia z dziedziny humanizmu niż efektowe wybuchy (to znaczy, dawniej tak było, teraz ST poszło raczej w SW). Co nie znaczy, że nie bywają naiwni. Rodenberry umyślił sobie utopię i rzeczywiście ST:NG wygląda czasem jak ekranizacja radzieckiej powieści SF - nie ma walki o dobra materialne (bo nie ma pieniądza), na okrętach siedzą sami niemal pozbawieni ego fachowcy, którzy dla rozwiązania problemu zwołują naradę, która bardziej od wojskowej przypomina naukową. W dalszych częściach na tej wizji pojawiają się rysy, choćby dlatego, że wojna wymusza jednak mniej utopijne myślenie, a bohaterowie okazują się nie dość wyzbyci z emocji. Tak więc ST bywają bardziej bajkowe od SW:).
  9. Bat dla Nathana Drake'a? hm? Wyszła piata część i ja w nią nie grałem?
  10. A fani klasycznych ST są zadowoleni i kibicują serialowi, który robi to, na co ST:D nie ma ochoty.
  11. A nie mogło być tak, że twórcy gry (Białorusini, nie?) chcieli pokazać, że ich kraj istnieje. A to by było trudne do zrobienia na mapie obrazującej stan z lat czterdziestych ubiegłego wieku. W takim przypadku nie byłby to ani spisek ani pomyłka stażysty, ale wcale nietrudna nam do zrozumienia chęć zamanifestwoania istnienia własnego państwa i narodu, którego przez lata na mapach nie było. I który nadal ma problemy z zachowaniem własnej tożsamośni (bo ZBIR, bo obowiązkowy rosysjki, bo odchodzenie od symboli narodowych). Tyle, że takie ukazanie sprawy nie spowodowałoby kontrowersji (nie aż tylu) i nie dałoby autorowi szansy do powbijania szpilek w tę naszą zaściankowość hurrapatriotyczną. Choćby dlatego, że w takim przypadku ci Białorusini zachowaliby się dość podobnie do nas.  
  12. Odkąd tylko wybuchła afera o "rasistiwskiego" Wiedźmina3, lokalni lewicowcy stają na rzęsach, żeby przekonać polskich garczy, iż Geralt mógłby mieć dowolny kolor skóry, powieść nie jest osadzona w realiach słowiańskich itp. itd. A przecież już od lat (dekad?) sukces Sapkowskiego tłumaczy się m.in. tym, że osadził Wiedźmina w lokalnych, swojskich, polskawych i odmiennych od typowej anglosaskiej fantasy klimatach. Ba, sam Sapkowski nie ukrywał, że obficie korzystał np. ze zbioru (wielkiego) Oskara Kolberga (m.in. sporo demonów, jeśli nie większość, wzięło swoje nazwy właśnie stamtąd). A Kolberg to facet, który zbierał pieśni,przypowieści, przysłowia i legendy właśnie z ziem polskich (tak, jak je pojmował przedrozbiorowo, bo w jego czasach polskie już nie były). Skoro Sapkowski korzystał zeń obficie, skoro sięgał po polskie legendy, to chyba coś na myśli miał. Przykłady odmiennych krajów i kultur, które podaje autor artykułu to dla Geralta zagranica. Więc tak - są jakieś wiedźmińskie Anglie, Francje itp. Za granicą. Ich odmienność jest i w książkach i grze podkreślana. Przy okazji, te Zerrikanki są kraju, po którym porusza się Geralt egzotyczne. To też w tekście widać. Zatem naprawdę nie warto tracić energii, żeby za wszelką cenę dowodzić, że Geralt to żadna tam słowiańszczyna, bo Sapkowski korzystał nie tylko z niej. Tym bardziej, że ta twierdza, w której się okopujecie nie jest warta obrony. Cała afera o rasizm w grze Wiedźmin to przykład amerykańskiego imperialimu kulturowego działającego na zasadzie: "albo każdy fantastyczny świat wygląda pod względem społęcznym jak wspólczesne Stany Zjednoczone, albo jesteście złymi ludźmi." A przecież świat jest znacznie bardziej kolorowy niż USA. I światy fantasy powinny być rozmaite. Bioware robi fantasy osadzone de facto we współczesnych Stanach (niby średniowiecze napakowane nienawiścią wszystkich do wszystkich, ale wewnątrz gatunków pełna tolerancja co do kolorów skóry i preferencji seksualnych, wszystkie możliwe rasy i gatunki żyją wymieszane w każdym z pojawiających się państw, choć różnie je w nich traktują, kraje jak Polska, Czechy, Słowacja, Albania itp. itd. - te wszystkie ze znacznie mniej zróżnicowanymi rasami - w świecie a'la USA nie istnieją). Czy każdy twórca gry fantasy musi robić ją a'la Bioware? Naprawdę nie macie czego bronić.
  13. "W Polsce mamy tylko jedną osobę, która to potrafi. To Jacek Komuda, który równolegle rozwijał się jako pisarz i dziennikarz od gier."   Wspomniałbym jeszcze o Rafale Orkanie.