Mohair

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    5904
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Mohair


  1. Dnia 20.07.2012 o 17:39, Niewiernus napisał:

    To z wypisywaniem się można aż tak naginać?


    To nie jest naginanie się. Dzisiaj możesz studiować praktycznie nawet na pięciu czy dziesięciu uniwersytetach jednocześnie. Czyli, analogicznie do Twojego przypadku, możesz być równocześnie studentem Jagiellońskiego, Rolniczego i Ekonomicznego. Nieważne, że wypiszesz się ze studiów tydzień przed startem semestru - w Polsce możesz robić jak Ci się podoba (a np. w UK już by to nie przeszło).

    Ja dokładnie tak robię teraz, tj. w poniedziałek idę rejestrować się na UW (na które się jednak dostałem :) ), przy czym jestem już zarejestrowany na UJ.
    Szczerze powiedziawszy, to nie mam jeszcze zielonego pojęcia na który uniwersytet pójdę, skoro na obu dostałem się na stacjonarną psychologię. Prawdopodobnie trafię na UW (bliżej...), ale nie chcę też, aby jakieś "dodatkowe" czynniki w stylu znajomości miasta/znajomych/rodziny/odległości od domu, etc. (gdzie wygrywa Warszawa) decydowały o tym, gdzie spędzę 5 lat życia (jeśli nie dostanę się do Anglii).

    Próbowałem szukać w sieci porównania psychologii na UW i na UJ, ale mało mi to dało... Według rankingów (krajowych i zagranicznych) są one sobie praktycznie równe, a chyba nikt nie studiował jednocześnie psychologii na obu uczelniach, żeby obiektywnie je ze sobą zestawić...
    No cóż, chyba będę musiał poważnie nad tym pomyśleć i zdecydować; mam czas do października.

    Ps.
    Czy ktoś w tym wątku, poza Daelorem i Outlanderem studiuje psychologię na UJ/UW i mógłby się o tych studiach wypowiedzieć? Byłbym stokrotnie wdzięczny za każdą formę pomocy.


  2. Dnia 19.07.2012 o 14:58, Tenebrael napisał:

    Ktoś chętny do takiego wspólnego przedsięwzięcia 4fun? :)


    Jakby to było możliwe, to pewnie - czemu nie, mimo że sam raczej nie zamierzam grać. Inna sprawa, że pewnie wszystko będzie zamknięte w jednym, skompilowanym pliku i zwyczajny użytkownik w życiu nie zobaczy takich linii tekstu.
    Co do samej idei tłumaczenia - fakt, w GW1 był koszmarny poziom na polskich dystryktach i tak, brak polskiego języka odstraszyłby dzieci (moi kuzyni, 7 i 8 lat grają w Diablo 3, bo jest po polsku), ale poważnie - nie każdy zna angielski w stopniu wystarczającym do płynnego cieszenia się z gry. Pewnie, nie pochwalam tego i teoretycznie każdy w obecnych czasach powinien angielski znać, ale spójrzmy prawdzie w oczy - rzeczywistość nijak ma się do teorii. Z tego powodu byłbym jednak za tym, aby udostępnić wszystkim równe prawa do korzystania z gry, jeśli jest to możliwe.
    Trolle i "dzieci neostrady" będą zawsze, niezależnie od tego czy gra jest po polsku, czy nie. Nawet World of Warcraft tego nie uniknął, mimo braku polonizacji i abonamentu.
    Po co więc ograniczać możliwość gry tym, którzy mogą mieć wysoką kulturę osobistą, a jedynie nie znają języka?


  3. Dnia 20.07.2012 o 11:22, MrGregorA napisał:

    Mam jeszcze dwa dni na wybór pomiędzy Warszawą, a Poznaniem.


    A nie możesz zapisać się na oba i zyskać trochę więcej czasu na namyślenie się? Zawsze możesz wypisać się z jednego uniwersytetu tuż przed rozpoczęciem roku, a w ten sposób oszczędzisz sobie niepotrzebnego stresu i podejmowania decyzji w pośpiechu.
    Obustronne zwycięstwo, przynajmniej dla Ciebie :)


  4. Dnia 19.07.2012 o 23:42, Adamantium napisał:

    Pytam poważnie, mam 21 lat i z Warszawy tutaj przyjechałem do Katowic studiować politologię...


    Taka mała rada: Jeśli ktoś nie odpowiada na postawione przez Ciebie pytanie, to nie robi tego ze złośliwości. W takich sytuacjach najczęściej nikt po prostu nie zna odpowiedzi na to zapytanie.
    Masz do dyspozycji Google (czyli cały Internet), poszukaj i pokop, to znajdziesz odpowiedź - nie czekaj, aż ktoś Ci da przysłowiowego "gotowca". Serio, szczególnie dla studiów powinieneś się nauczyć deko samodzielności.


  5. Hej.

    Trafiłem na 8 miejsce na liście rezerwowej (20 lipca kolejne przesunięcie) i jest cień szansy, że jednak się dostanę. Czy w związku z tym miałbyś ochotę podzielić się swoim doświadczeniem co do UW?
    Byłbym niesamowicie wdzięczny, jakbyś odezwał się do mnie na Facebooku/Mailu/GG/Skype (tylko wybierajac gg/skype uprzedź, nie korzystam z nich regularnie). Dane kontaktowe są u mnie na gramsajcie.
    Wszystko to, oczywiście, tylko jeśli dysponujesz jakąś ilością wolnego czasu, którą byłbyś skłonny dla mnie przeznaczyć :)

    Pozdrawiam i z góry dziękuję,
    Maciek.


  6. Mimo że z obiegu gier wypadłem już jakiś czas temu, to pozwolę sobie skomentować ten news, bo odniosę się tylko do tak zwanej "analizy", którą przeprowadza ponoć pan Pachter. Otóż, jak na analityka, facet podchodzi do tematu niesamowicie subiektywnie, tj. z jego prac aż zionie wrażeniem, że on ma nadzieję na klęskę Nintendo.
    Najzabawniejsze, że on po części ma rację. Przedstawione przez niego argumenty mają dużą szansę na to, aby "zadziałać" w rzeczywistości, kiedy analizujemy Nintendo przez pryzmat gier wideo. Tyle tylko, że jak już można było się przekonać wiele razy, Nintendo to nie tylko gry wideo.
    Fenomen tej firmy działa podobnie do tego, jak można oceniać sprzedaż produktów z logiem, na przykład, Zippo. Jeśli ktoś miałby w ręku raport ze statystyk, który wskazywałby, iż populacja palaczy maleje i nie obserwujemy w jej wypadku żadnego przyrostu, tj. nie powstają żadne nowe, docelowe grupy klientów, to możnaby odnieść wrażenie, że analogicznie spadną również zyski Zippo. Byłoby to oczywiście błędne, gdyż to, co przeoczylibyśmy w takim wypadku, to rzecz, że Zippo kupują nie tylko palacze.
    Podobnie jest z Nintendo - ta firma zdaje się wykraczać poza rynek stricte dla graczy, bo niesamowita ilość ich klientów to ludzie, którzy są tzw. casual gamers. Ojciec, który chce pograć w coś "ciekawego" z synami przed telewizorem w weekendy z dużym prawdopodobieństwem wybierze Wii U, bo będzie tym zaintrygowany; taki sam mechanizm obowiązywał w wypadku klasycznego Wii.
    Owszem, Wii U nie odniesie sukcesu w środowisku "prawdziwych" graczy, ale ma wielkie szanse na to, aby odnieść sukces w generalnym tego słowa znaczeniu, sprzedając się wśród niedzielnych użytkowników konsol. Nintendo z tego korzystało, korzysta i chyba będzie nadal korzystać w przyszłości za każdym razem, kiedy rzucać będzie nowy produkt, bo to najzwyczajniej w świecie im się sprawdza.
    To wszystko dlatego, że nie tylko Gracze kupują konsole - o czym zdają się zapominać Ci analitycy, którzy za każdym razem wieszczą klęskę niebieskiego N.


  7. Dnia 14.07.2012 o 21:45, Niewiernus napisał:

    Sam skorzystałem na tym dzięki.


    Nie ma sprawy. Ja dowiedziałem się tego z konieczności - też oficjalnie jestem już studentem psychologii na UJ, ale czekam jeszcze na ewentualne dostanie się na UW / wyjazd na studia do Anglii. Dlatego też musiałem mieć 100% pewności, że złożenie papierów na jedną uczelnię nie przekreśli mi jej ewentualnej zmiany, co zaowocowało dokładnym przeszperaniem Internetu ;)


  8. Dnia 14.07.2012 o 18:26, Richmond94 napisał:

    Krótkie pytanie:


    Tak, wystarczy, że nie zaniesiesz dokumentów :) Natomiast jeśli już dostarczysz pliki na Uczelnie i po fakcie chciałbyś się wypisać ze studiów - wtedy musisz napisać specjalne pismo o takiej też treści.


  9. Nie wiem, czy pamiętacie, ale kiedyś prosiłem tutaj o to, aby ktoś polecił mi jakąś ciekawą lekturę. Prośba, oczywiście, została spełniona i polecono mi cykl "The Hunger Games" autorstwa niejakiej Suzanne Collins. Jako, że nazwisko to kojarzyło mi się dość pozytywnie (jak chyba każdemu zainteresowanemu językiem angielskim), to świadomy braku jakichkolwiek korelacji rodzinnych pomiędzy Collinsami sięgnąłem od razu po wszystkie trzy tomy przygód Katniss Everdeen.
    Czy było warto? Po odpowiedź zapraszam do tej małej recenzji.
    Oczywiście, są lekkie spoilery, dlatego zawsze można skoczyć od razu do podsumowania :)

    Zacznę od tego, iż pierwszy tom - o nazwie tożsamej do nazwy całej trylogii - zaskoczył mnie w całkiem pozytywny sposób. Ot, pierwszoosobowa narracja i akcja dziejąca się "gdzieś na krańcu świata" to to, co lubię. Dalej nie było gorzej - braki stylistyczne autorki i proste, powtarzające się słownictwo wynagradzane były przez interesującą fabułę i dość realistyczne przedstawienie gry na śmierć i życie, dziejącej się na arenie. Nawet zakończenie było mimo wszystko nieprzewidywalne i kończąc tom pierwszy byłem zadowolony, że sięgnąłem właśnie po dzieła pani Collins. Pewnie, miałem świadomość, że to książka głównie dla nastolatków, że stylistycznie jest żałosna i ma inne techniczne wady, ale poważnie - "Harry Potter" czy inne "Inheritance" miały identyczne słabości. Przewaga "HG" polega na tym, iż ten cykl bije je na głowe tym, iż potrafi zmusić do myślenia nawet najoporniejszych i fabuła w nim przedstawiona nie jest miałka i banalna, a nawet ma czasami ''drugie dno''. Dlatego mimo wszystko dobrze się bawiłem podczas lektury.
    Niestety, życie znowu pokazało, iż przysłowie "Wszystko, co dobre, szybko się kończy" nie jest zupełnie wyssane z palca. Bańka świeżości pękła już w drugim tomie "Igrzysk śmierci"…
    Wiecie, ja rozumiem - ciężko jest cały czas rzucać z rękawa kreatywnością i nowatorskimi pomysłami, etc., etc., ale to co nasza autorka zrobiła podczas pisania "Catching Fire" nie ma żadnego wytłumaczenia. Kobieta nie tylko praktycznie skopiowała cały schemat z pierwszej książki, ale zrobiła to nieudolnie. Na tyle, że wszystko jest skrócone, fabuła rozwiązuje się w powietrzu i czytelnik praktycznie nawet nie zdąży zapamiętać wszystkich graczy na arenie, bo w ciagu paru chwil już połowa z nich jest martwa. Serio, ja byłem tym zażenowany. Końcówka książki jest może lekko zaskakująca, bo nagle znikąd wyskakuje cały plan

    Spoiler

    rebelii i spisku przeciwko Capitolowi

    , ale przedstawione to zostało w sposób praktycznie nierealny - w podziemiach istnieje
    Spoiler

    oficjalnie zniszczony, 13 dystrykt, który cudem przetrwał i teraz knuje swoją zemstę na władzy.

    No poważnie…
    Trzeci tom jest w zasadzie jeszcze słabszy. Nasza bohaterka zostaje buntowniczym symbolem rewolucji, cały District 13 przygotowuje się do wojny i mniej więcej na tym polega spora część książki. Okej, nie jest to opisane w sposób nudny i czasami nawet sensowny, więc na początku byłem nawet zadowolony. Gorzej, że im dalej, tym jest ciężej to czytać, bo akcja robi się chaotyczna i miejscami wygląda tak, jakby szkicowana była na siłę. Cały szturm na Capitol - zamiast dynamicznego wiru, który zasysałby czytelnika - jest miałki i monotonny: tu ktoś zginie, tam Katniss znowu złamie rozkazy i tak to się kręci. Jedyną mocną stroną tej całości można nazwać chaos, jaki w swej psychice ma
    Spoiler

    Peeta

    , ale mimo wszystko nie jest to wystarczające do tego, aby przyciągnąć do lektury (szczególnie, że w pewnym momencie jego postać robi się strasznie groteskowa). Cała wojna o władzę nad Panem rozegrała się na przestrzeni paru stron, bo autorka zwyczajnie znokautowała Katniss, a bez narratorki nie ma kto opowiadać o tym, co się dzieje. Zupełne pójście na łatwiznę…
    Zakończenie książki (poza epilogiem) trzyma klasę i wraca jakościowo do pierwszego tomu, bo okazuje się, że prawie wszystkie postaci to tylko pionki w grze o władzę, a moralna przywódczyni buntowników okazuje się być równie spaczona jak reżim, z którym walczyła. To chyba najsilniejszy punkt całej trzeciej książki, bo obrazuje to, że tyranii czasem (bez interwencji silnej jednostki) praktycznie nie da się obalić, bo na miejsce jednego dyktatora przyjdzie kolejny. Ogólnie w ostatnich rozdziałach dostajemy w pigułce obraz fałszywej moralności wojny i walki o władzę. Liked it.

    Opisałem praktycznie w skrócie każdą książkę z cyklu "The Hunger Games", czas więc na podsumowanie całości. Ogólnie rzecz biorąc, to widać, że autorka miała fajny pomysł na fabułę i kreację postaci, ale w pewnym momencie przesadziła i chyba chciała zarobić jak najwięcej - cały drugi tom jest w zasadzie niepotrzebnym fillerem, a i część trzeciego dałoby się skrócić do samego meritum. Czy więc warto w ogóle za to się brać?
    Ja, jeśli miałbym wybór, to prawdopodobnie skończyłbym czytać tą trylogię po pierwszym tomie, żeby nie psuć sobie dalszych wrażeń. Jeśli ktoś jest zakochany w takich stories dla nastolatków jak ta z Eragonem w roli głównej, to na tym się raczej nie zawiedzie. Ja szukałem książki lekkiej i przyjemnej i taką znalazłem (tom I), natomiast po pewnym czasie człowiek się tym wszystkim zaczyna nudzić - dla mnie w połowie drugiego tomu było już wszystko jedno, kto umrze następnym razem, a kto przeżyje. Ba, jakby autorka nagle wysadziła cały świat w powietrze, to pewnie też bym się tym zbytnio nie przejął…

    Podsumowując - dla osób szukających lekkiej lektury na wakacje polecam tom pierwszy "Igrzysk śmierci", natomiast pozostałe dwa są tylko dla masochistów: serio, jest wiele ciekawszych pozycji, które można przeczytać zamiast nich :)


  10. Dnia 13.07.2012 o 22:36, JackXPPL napisał:

    Sory, ale jestem nobem i nie ogarniam tego. O.o


    Po tej liście strzelam, że chcesz się dostać na Politechnikę. Skoro tak, to z tak dalekim miejscem praktycznie nie masz szans na to, aby się dostać - przestań śnić. Moja koleżanka jest 384 na swojej liście rezerwowej (czyli ponad 200 miejsc mniej niż Ty), a już dawno pogodziła się z tym, że na dzienne się nie dostanie.
    Może czas poszukać sobie czegoś innego, a nie zajmować się czymś, co i tak Ci się nie opłaci, co ?


  11. Dnia 13.07.2012 o 13:54, JackXPPL napisał:

    Eh... 1235 osób na kierunek, limit przyjęć 200 a ja jestem 594. Warto donosić papiery
    czy sobie odpuścić? :/


    To papiery należy donieść nawet wtedy, kiedy jesteś na liście rezerwowej, a nie później? Z tego co czytałem, to na UW na przykład - zgodnie z terminarzem - papiery donosi się już jak wpadniesz na oficjalną listę studentów. Prawda?


  12. Dnia 12.07.2012 o 22:55, Daelor napisał:

    Swoje (stosowana) oceniam dobrze, jak się człowiek zakręci to idzie coś zdziałać. O zwykłej
    nic nie wiem (oprócz tego, że nie ma tam w ogóle praktyki, a tylko suche trzaskanie podręczników).


    Wiesz, ja zastanawiałem się nad stosowaną, ale o tym Waszym IPS słyszałem tyle opinii (niekoniecznie przychylnych), że odpuściłem - zwyczajnie szkoda mi czasu na eksperymenty. Poza tym słyszałem, że z jakiegoś powodu IPS z UJ nie jest dobrze widziany za granicą, co było dla mnie koronnym argumentem.
    No, ale skoro Tobie odpowiadają, to też się cieszę, a o tym czy ja dobrze wybrałem prawdopodobnie przekonam się już jesienią. Oczywiście jeśli wcześniej nie wyląduję w Anglii czy w Warszawie :)


  13. Dnia 12.07.2012 o 14:58, Daelor napisał:

    (na UJ psycho zwykła czy stosowana?)


    Zwykła. Ogólnie, to jak oceniasz swoje studia? Dostałem się jeszcze do Poznania i Wrocławia, ale wydaje mi się, że poza UJ i UW to nic sensownego na tym polu w Polsce nie ma...


  14. Dnia 12.07.2012 o 14:27, Outlander-pro napisał:

    To zależy od kierunku


    Psychologia, na której chyba Ty też jesteś - z tego co pamiętam. Ogólnie moja sytuacja wygląda tak, iż na UJ na dzienne się dostałem, a na UW jestem tylko na wieczorowych + na dziennych, na tej liście rezerwowej.

    Edit. Jeszcze jedno pytanie: Czy jeśli zarejestruję się na UJ i oddam im swoje dokumenty, to później - w razie sukcesu na UW - będę mógł się wycofać i zabrać wszystkie papiery, które u nich (na UJ) złożyłem?


  15. Dnia 01.07.2012 o 00:51, JayL napisał:

    Może ktoś się wypowiedzieć o SGGW? Planuję startować tam na informatykę.


    Uczelnia jest pozytywna, fajnie się rozwija ostatnio i zgarnia sporo pozytywów. Ale to głównie się odnosi do biotechnologii czy weterynarii, bardziej medycznych kierunków.
    Wybór SGGW dla informatyki (w ogóle jestem zaskoczony, że oni tam to wykładają) wygląda trochę tak, jakbyś był za słaby na PW i prawdopodobnie tak będziesz też postrzegany przez przyszłych pracodawców...
    Dlaczego w ogóle rozważasz coś takiego?


  16. Dnia 29.06.2012 o 16:32, MrGregorA napisał:

    A ja powiem Ci tyle.


    Właśnie problem w tym, że ja już rok siedziałem w domu :) Bo widzisz, w liceum chodziłem do klasy humanistycznej, wcale nie uczyłem się biologii. Okazało się to błędem, bo uczelnie w Anglii wymagają biologii, jeśli chcesz studiować psychologię. Dlatego też nie poszedłem na studia i się uczyłem, uczyłem, uczyłem. Nie wiem jak to popsułem, bo robiłem dużo testów i teorię znałem na pamięć praktycznie - prawdopodobnie problemem było dobicie się do klucza czy coś w tym rodzaju.
    Czy mógłbym zostać znowu w domu? Pewnie. Inna sprawa, że chyba nie dałbym rady ponownie się odizolować i uczyć praktycznie 24/7. Z tego powodu spróbuję się złapać w clearingu do UK, bo University of York chciał ode mnie 80% z roz. i raczej mnie bez tego nie przyjmą. Tyle tylko, że jeśli mi się nie uda, to prawdopodobnie idę na studia do Polski i wyjade dopiero po zrobieniu licencjatu - trudno się mówi...

    Anyway, jeśli chcesz studiować w Anglii, to jak możesz nie wiedzieć, czy masz wystarczające wyniki? Oni jakieś 2-3 miesiące temu powinni wysłać Ci dawno oferty (zakładając, że złożyłeś aplikację do stycznia) i powinieneś mieć jasną sytuację już. Chyba, że na studia idziesz dopiero za rok, to co innego.
    I pomogę Ci - matura z ang na lepszych uniwersytetach nie zwalnia z posiadania certyfikatu. Ja mam 90% z rozszerzonego i musiałem pisać IELTS dodatkowo. Mało tego, jeśli chcesz iść na medycynę (patrząc na Twoje rozszerzenia), to aplikację powinieneś złożyć do października ubiegłego roku i dodatkowo mieć chyba zaliczony jakiś egzamin/certyfikat z wiedzy medycznej, jeśli się nie mylę :)


  17. Dnia 29.06.2012 o 12:50, MrGregorA napisał:

    No i dupa. moze mi nie wystarczyc. moje rozsz:
    ang 92
    chem 90
    biol 87


    Ja za taki wynik z biologii gotów byłbym zabić :) Swoją maturę skopałem strasznie, dostałem tylko 60%... Teoretycznie jak na parę miesięcy nauki to nie był zły wynik (znajomi z bio-chem mieli gorzej), ale i tak zawaliłem sprawę. Nie mam do końca pojęcia dlaczego, bo teoretycznie po maturze, przy sprawdzaniu odpowiedzi, większość mi się zgadzała, no ale...
    Teraz prawdopodobnie żegnam się ze studiami w UK, pozostaje mi jedynie polski UW/UJ. Co zrobić :/


  18. Dnia 27.06.2012 o 20:57, Evertsen_Dante napisał:

    Widocznie uczelniom jest tak na rękę, bo jakoś w kwestii szkół średnich udało się wprowadzić
    takie ograniczenie.


    Tyle tylko, że słabym jest ograniczenie, które można łamać do woli :) Mój młodszy brat rok temu złożył podania chyba w sumie do 5 szkół, a nie do 3 - jak powinien. W żaden sposób nie zostało to sprawdzone.


  19. Dnia 27.06.2012 o 20:23, Strange101 napisał:

    Poza tym jakby to było za 20 zł to wiele osób pozapisywałoby się dosłownie wszędzie "na wszelki wypadek"


    W zasadzie masz rację, bo u nas nie ma żadnego odgórnego systemu rejestracji, który by to wszystko łączył. Posługując się przykładem brytyjskim - tam coś takiego istnieje i ogranicza Ci rejestrację do 5 róznych kierunków/uczelni. W Polsce bez tego zabezpieczenia rzeczywiście mógłby powstać chaos.


  20. Dnia 27.06.2012 o 19:04, Strange101 napisał:

    /.../


    Co nie zmienia faktu, że płacenie 80PLN za kierunek to niesamowicie duża kwota :) Aplikując do UK, na przykład, płacisz ~100-120 PLN za złożenie papierów równocześnie na pięć różnych uczelni. Do the math ;)


  21. Dnia 27.06.2012 o 18:46, Skazeusz napisał:

    Mogę odzyskać tę opłatę?
    Analogicznie jest jak ktoś się zapisze na kilka kierunków no i po dostaniu się wybierze
    jeden, odzyskuje tę opłatę?


    Haha, to chyba jeden z najlepszych żartów jakie ostatnio usłyszałem :D Pewnie, że nie można tego odzyskać. A wiesz czemu? Bo płacisz nie za możliwość studiowania na danym kierunku, tylko za to, aby ktoś zajął się Twoim podaniem i umieścił Cię na danej liście, przygotował formalności i tym podobne w razie, jakbyś spełniał warnuki potrzebne do rozpoczęcia studiów. Przecież, jeśli byś jednak zdecydował się na nie zaczynanie danego kierunku, to nikt by ludziom na uniwersytetach nie zwrócił czasu/wysiłku za pracę, którą - jakby nie patrzeć - im przyspożyłeś.
    Równie dobrze ja mógłbym poprosić Cię o wykonanie mi projektu graficznego, a potem zażądać zwrotu zapłaty, bo jednak nie mam ochoty go użyć :)

    Inna sprawa, te opłaty są oczywiście lekko za wysokie, ale to już wina całego systemu w Polsce i tego, że każdy Uni robi to, co mu się podoba. No, ale na to nic nie poradzimy niestety.