minimysz

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    4366
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez minimysz


  1. Dnia 06.12.2005 o 09:42, KrzysztofMarek napisał:

    Aha!
    Słoń, to i owszem, myszy się boi ale smok? Wzrok ma kiepskawy, niczego niby nie widzi, a dziewic żąda i jeszcze nigdy się
    nie pomylił choć mu wiele razy teściowe usiłowano wcisnąć. Zadnej nie zjadł, chociaz co poniektóre z lekka naruszył, siadając
    na nich. Widać jadu się obawiał który po utracie dziewictwa w kobietach się wytwarza a w teściowych szczególnie jest silny...

    No właśnie "niby", bo smok jak większość przedstawicieli rodzaju męskiego ślepnie i głuchnie, gdy mu to na rękę (w tym wypadku na łapę).
    A co do teściowych... Nie myślałeś przypadkiem o świekrach? Bo w nich jadu tyle, że i sto smoków nie dałoby rady.


  2. Dnia 06.12.2005 o 08:32, KrzysztofMarek napisał:

    > > Smoka jakiegoś wytropić trzeba, wiadomo, że smoki na skarbach siedzą. Ubije się takiego, to i sława
    wielka i majątek jeszcze wiekszy. Od smoków skarby większe tylko co poniektórzy politycy mają, ale oni od smoków sprytniejsi,
    wszystko w bankach zagranicznych trzymają, w każdym po trochu...

    A po co ubijać? Smok jako duże zwierzę pewnie boi się myszy.... ;)


  3. Dnia 06.12.2005 o 07:49, Abi Dalzim napisał:

    > To po co pytasz?

    Pytam, bo nie mam żadnego doświadczenia w tej materii i chciałem wiedzieć jakie są "za i przeciw".

    "Za" pewnie jest dużo - w szkole rodzenia chyba o tym mówią (nie wiem, nie "uczyłam się" tam)
    "Przeciw"... Ponieważ jest to sytuacja bardzo stresująca, musisz być przygotowany na to, że żona może bardzo różnie reagować (płakać, krzyczeć, wyganiać Cię, by za chwilę rządać Twojego powrotu, że już nie wspomnę o inwektywach pod Twoim adresem, biciu pięściami i ściskaniu za rękę, jakby chciała Ci połamać palce). W końcu to nie przyjemna wycieczka, tylko ból, krew, zmęczenie...


  4. Dnia 05.12.2005 o 21:59, Abi Dalzim napisał:

    > a co na to żona? :)

    Żona chce, ja z resztą też :)

    To po co pytasz? Ja rodziłam bez męża, bo nie chciałam się rozpraszać - ujemnych skutków nie było. Moja siostra rodziła ze swoim mężczyzną - poza tym, że się trochę wystraszył ujemnych skutków nie było.


  5. Dnia 04.12.2005 o 16:45, paskudztfoo napisał:

    Musiałam ta kwestie pominąc =)ALe sorry jeżeli on z nią nie rozmawia nie spotyka sie z nią na oczy widział ją kilka razy
    -to w jaki sposób ona mu sie podoba=))

    Normalnie. Mylisz pojęcia chyba. Nie napisał przecież, że ją kocha, tylko, że mu się spodobała a do tego nie musi jej dobrze znać.

    upiordliwy, może zacznij od zwykłego "cześć" gdy następnym razem będziecie się mijać - jeśli odpowie, witaj się z nią przy każdym spotkaniu - jest szansa, że to ona wykona kolejny krok


  6. Dnia 04.12.2005 o 20:52, TYHE napisał:

    Przy czym nie chodziło o zadowolenie dziecka czy mięśnie, ale o fizjologiczne
    kształtowanie się krzywizn kręgosłupa.
    Powtórzyłam opinię kogoś, kto na tym oddziale pracuje i uczy studentów.
    I prawdopodobnie
    potem takie kręgosłupy chodzikowe ogląda.

    Fakt, są rodzice, którzy nie patrzą na to na ile rozwinięte jest dziecko, tylko dla "świętego spokoju" kupują chodzik i wkładają doń dziecko na cały dzień. Głupota ludzka nie ma granic rzekomo....


  7. Dnia 04.12.2005 o 16:29, KrzysztofMarek napisał:

    Powiem
    Ci tak: skoro w warunkach naturalnych, w ciągu mniej wiecej dobrze znanej historii 3000 lat, chodziki to wynalazek ostatnich,
    niech będzie nawet z przesadą, 100 lat, używany nie więcej niż przez 1% populacji światowej, to nie ma co tak zachwalać
    chodzików. Mięśnie nóg, to jedno, a chociażby wzrost kości to drugie.
    Dla rozwoju i wychowania dziecka znacznie ważniejszy
    jest afrykański "wynalazek", nosidełko, dzieki któremu matka nosi dziecko na brzuchu lub (rzadziej) na plecach. Intelektualnie,
    te noszone dzieci rozwijają się szybciej.

    Nie zachwalam, ale nie lubię gdy ktoś wygłasza autorytatywne sądy w temacie, o którym nic nie wie.
    A co do nosidełek, to się zgodzę. Niestety nasze społeczeństwo (a przynajmniej duża jego część) nadal żyje w przekonaniu, że trzymanie niemowlęcia w pozycji pionowej szkodzi mu na kręgosłup, a najgorsze, że wielu lekarzy "rozprzestrzenia" taki pogląd (np. lekarz, do którego chodziła ze swoim synem moja szwagierka - dopiero myśmy ją uświadomili w kwesti bezpiecznego noszenia niemowlęcia).


  8. Ja dokładnie wiem, co dostanę 6 i 24 grudnia, bo w domu to ja jestem "św. Mikołajem" i sama kupuję prezenty.
    W tym roku będą to dwie lalki porcelanowe (od zeszłego roku zaczęłam kolekcjonować), książka Akunina (świetne kryminały w stylu retro pisze) i M&M VII (nadrabiam wieloletnie zaległości, bo komputer mam dopiero od roku).
    Ale i tak najlepszy prezent dostanę od męża: będzie miał urlop od 13 grudnia :D


  9. Dnia 04.12.2005 o 15:48, KrzysztofMarek napisał:

    A co Ci się wyświetla? Takie okno
    "wybieranie pliku"? no to tam masz mozliwość wyszykania folderu, gdzie jest obrazek i wystarczy na obrazku kliknąć. Potem
    trzeba czekać, im obrazek zajmuje więcej, tym dłużej. I to wszystko, jeśli u Ciebie to nie działa, to już nie wiem dlaczego.

    Po wybraniu pliku absolutnie nic sie nie dzieje. Nawet maleństwo 10,6 K nie załadowało się.


  10. Dnia 04.12.2005 o 12:11, Olamagato napisał:

    No właśnie TYHE próbowała Ci powiedzieć, że tak naprawdę mimo pozornej radości
    dziecka i mimo pozornego spokoju rodziców (bo dziecko nic sobie nie zrobi) - nie jest to dla dziecka dobre.
    Mój mały zasuwał
    na czworakach jak rakieta i wcale nie miał problemu z szybkim dotarciem do dowolnego miejsca. Jeżeli potrzebował to już
    na miejscu podnosił się na nogi i dosięgał na tyle na ile mógł. Nie miał wielkiego powodu do "szybkiego" próbowania chodzenia
    dwunożnego dopóki jego nogi naprawdę nie stały się wystarczjąco silne i dopóki nie opanował sprawy równowagi. Mimo to od
    piątego miesiąca pełzał i zaraz potem raczkował, a już w siódmym zaczął normalnie chodzić (niemal nie popełniając błedów
    i nie wywracając się z porównaniu z innym i dziećmi). Robił to niewiele wolniej niż raczkując, więc nie było żadnej frustracji
    z koniecznością trzymania się mebli. Jeżeli jednak sprawa było pilna przestawiał się na napęd 4x4 i zasuwał. :) Z porównania
    z dziećmi, które nagminnie używały chodzika wynikało, że te inne dzieci osiągały jego poziom ruchowy jakieś 3 miesiące później.

    Nie rośmieszaj mnie człowieku. Ty nawet nie wiesz, o czym piszesz. Jak możesz twierdzić, że radość dziecka używającego chodzika jest pozorna w sytuacji, gdy swojemu go nie kupiłeś, więc nie miałeś możliwości zaobserwowania jak takie dziecko się zachowuje. Postępujesz jak mądrale krzyczący o szkodliwości gier komputerowych, mimo, że sami nie mieli z nimi kontaktu.
    To, że Twój syn chodził w wieku siedmiu miesięcy nie oznacza, że innym zaszkodziło używanie chodzika - "przeciętne" dziecko zaczyna chodzić w wieku 12 miesięcy. Skoro nie wiesz takich rzeczy, to podejrzewam, że jesteś "niedzielnym" tatusiem, który dzieckiem zajmie się raz na jakiś czas, a o jego rozwoju wie tylko tyle, ile powiedzą mu żona, matka i teściowa.
    Używanie chodzika z umiarem jest dla dziecka dużą przyjemnością i pomaga wzmacniać mięśnie nóg. Mój syn z chodzika korzystał, gdy chciał - nikt go siłą nie zmuszał. Ulubioną zabawą z tym związaną (koszmarną z punktu widzenia dorosłych) było mocne odepchnięcie się nogami od podłogi w ten sposób, by chodzik przejechał kawałek. Poza tym z chodzika mógł bezpiecznie obserwować przygotowywanie przeze mnie np. ciasta (stawiałam miskę na stołku, by była w zasięgu jego wzroku) - nie było ryzyka, że będzie próbował dotknąć mieszaków robota.
    Dalsza dyskusja nie ma sensu z tego co widzę, bo na temat chodzików wypowiadają się osoby bez doświadczenia w tym względzie (TYHE chyba nie ma dziecka nawet).

    Ps. Jak to stwierdził mój mąż po przeczytaniu Waszych wypowiedzi "Chodziki są bardzo złe, bo uczą dzieci piractwa drogowego".


  11. Dnia 03.12.2005 o 13:54, upiordliwy napisał:

    Mam problem - mianowicie podoba mi się pewna dziewczyna tylko , że
    a) Nie znam jej ale mam z nią styczność co tydzień a
    nawet parę dni w tygodniu
    b) znajomi mimo , że ją znają to tylko pobieżnie i nie mam co liczyć na pomoc jeśli chodzi o kontakt
    z nią
    c) nie wiem kompletnie jak sięz niązapoznać , po prostu jak nigdy nie mam pomysłu na to a chciałbym bardzo

    Jakieś
    pomysły?

    A czy ona zwraca na Ciebie uwagę? Bo jeśli nie, to nawet najlepszy pomysł nic nie pomoże.
    Czy pannę otacza wianuszek przyjaciółek? Jeśli tak, to chęć popisania się/wstyd przed nimi może zniweczyć Twoje wysiłki.
    W jakich sytuacjach ją spotykasz? Nic nie napisałeś na ten temat, a strategia musi być dostosowana do okoliczności.


  12. Dnia 03.12.2005 o 09:52, TYHE napisał:

    chodziki są szkodliwe. nie kupować. dziecko ma
    poraczkować.

    Dzieci niektóre mają to do siebie, że spieszy im się ze wszystkim. Ledwie nauczą się bez pomocy obracać z oku na ok i podnosić się kawałek do góry trzymając dorosłego za palce, a już chcą siedzieć. Ledwie opanują raczkowanie i chodzenie , gdy dorosły trzyma je za ręce, a już chcą chodzić. Chodziki nie są szkodliwe, jeśli są stosowane własciwie.
    Mój syn nauczył się dołem wychodzić z chodzika, bo był przekonany, że i bez niego da radę zasuwać po całym mieszkaniu. Nie udało mu się to, ale z chodzika zrezygnował i chodził przytrzymująć się mebli i ścian, choć denerwowało go, że musi iść wolno, żey się nie przewrócić.


  13. Dwie uwagi jeszcze odnosnie maluchów:
    jeśli kupicie chodzik, przygotujcie się na to, że będzie jeździł Wam po nogach
    jak najszybciej nauczcie dziecko, że jak chce schodzić z fotela czy kanapy to tylko nogami naprzód (dzieci uparcie próbują schodzić głową naprzód, co kończy się nieprzyjemnie)


  14. Dnia 02.12.2005 o 16:00, Olamagato napisał:

    Jezeli dziecko jest tyle czasu bez opieki, że może próbować wydłubać zaślepke gniazdka elektrycznego,
    to oznacza, że rodzice są wyjątkowo lekkomyślni. W znacznie szybszym czasie dziecko potrafi popełnić nieświadomie samobójstwo
    w zupełnie inny sposób niż zaledwie :/ porażenie się prądem.

    Tyle czasu? Ile to według Ciebie? Wystarczy kilka prób po kilkadziesiąt sekund i zaślepka poluzowana. Wiem z doświadczenia. A dziecka non stop nie dasz rady pilnować.