minimysz

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    4366
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez minimysz


  1. Dnia 02.12.2005 o 11:42, KrzysztofMarek napisał:

    Olamagato, moim zdaniem,
    w kwesti pieluch jest nadmiernym optymistą. Ale może Twoje dziecko będzie nieco inne niż moje...;)

    Też tak mi się wydaje. Z moich doświadczeń wynika, że i 20 pieluch dziennie może pójść, zwłaszcza jeśli ma się syna. Mali chłopcy mają dziwną skłonność do udawania fontanny w chwili zakładania pieluszki, a przecież mokrej dziecku nie założysz. Poza tym (tu już pewnie niezależnie od płci) czasem postanawiają "przewietrzyć się" trochę i próba założenia jednorazówki kończy się rozerwaniem jej.

    Dnia 02.12.2005 o 11:42, KrzysztofMarek napisał:

    Natomiast co do reszty
    posta, to niestety prawda. Nie zapomnij kupić zaślepek do wszystkich gniazdek lelektrycznych, bo dzieci (diabły tasmańskie)
    wykazują duże zdolnosci, hmm, penetracyjne. Młotka nawet nie pokazuj.

    Gniazdka elektryczne najlepiej jeszcze zastawić czymś ciężkim, bo dziecko cierpliwe i uzdolnione manualnie jest w stanie zaślepkę wydłubać. O obrusach czy serwetach na meblach możesz zapomnieć.


  2. Właśnie zaczęłam grać wampirzycą. Szkoda tylko, że przemiana w wampira tak krótko trwa, bo niektórych przeciwników lepiej się pokonuje w tej postaci. Najlepsza umiejętność z tych, które mam to "pocałunek krwi". "Wilczy zew" by się przydał, ale jeszcze na to nie trafiłam.
    U mistrza run już dwie można wymienić na inną. Niestety teraz mam tylko jedną cudzą i zastanawiam się czy nie sprzedać.


  3. Dnia 02.12.2005 o 00:34, A-cis napisał:

    > zajmiesz się praniem, suszeniem pieluch...
    Widać żeś niedzisiejszy :) Kto teraz pierze pieluchy?! To nie te czasy,
    teraz są jednorazówki.
    Swoją drogą teraz to mają życie. Ehhh...

    Dla zdrowia dziecka lepsze jest aby przez pierwsze miesiące życia miało zakładane pieluchy tetrowe. Jednorazówki są wygodniejsze dla rodziców, ale łatwiej o odparzenia u dziecka.

    Aha, płytę ze zdjęciami odzyskam dopiero w następnym tygodniu, więc chwilowo się synem nie pochwalę.


  4. Dnia 01.12.2005 o 15:09, Treant napisał:

    Jednak patrzenie na kogoś, a wpatrywanie się komuś w oczy to dwie różne rzeczy.
    Przynajmniej ja to w ten sposób odbieram. Może to dziwne, ale czuję się wtedy tak, jakby ktoś chciał mnie zdominować.

    Co innego patrzeć komuś w oczy, a co innego wpatrywać się intensywnie - to drugie rzeczywiście jest bardzo wnerwiające.


  5. Dnia 01.12.2005 o 13:41, Wodzasty napisał:

    Ja akurat zapytałbym właśnie czy coś jej się nie stało... Po prostu nigdy nie zastanawiałem się nad tą
    całą komunikacją niewerbalną... Z wyjątkiem matury, gdy polonistka wykrzywiając twarz dawała mi znaki, że bredzę...:)))

    Generalnie
    nie znoszę schematyzowania - Wódz położył rękę na biodrze, znaczy będzie przemawiał - a mnie po prostu coś zaswędziało...:)

    I dobrze, że się nie zastanawiasz, bo liczy się odbiór całości, a nie bezsensowne rozważania, co ktoś danym gestem chciał wyrazić (ucieka wzrokiem, więc pewnie go nie interesuje to, co mówię - tymczasem on zerka na zegarek, bo za kilka minut musi zakręcić gaz pod garnkiem).
    Niektóre schematy są dobre! Nie wyobrażam sobie np. zrobienia serwety na stół bez schematu ;)


  6. Dnia 01.12.2005 o 10:30, Wodzasty napisał:

    Ale jeśli podczas rozmowy kręcisz głową, dłubiesz
    w nosie czy przestepujesz z nogi na nogę to bez względu na to czy patrzysz na niego może on odnieść wrażenie, że nieszczególnie
    cię interesuje co mówi...

    I to też jest komunikacja niewerbalna. Nie można przecież każdego gestu osobno rozpatrywać. Wyobraź sobie, że rozmawiasz ze swoją kobietą, opowiadzas jej o czymś, co jest dla Ciebie ważne a ona nagle się krzywi. Obrazisz się na nią? Zrobisz awanturę? Czy raczej przyjrzysz się uważnie, żeby dostrzec, że np. złapał ją skurcz, zabolał ząb, ukłuła się w palec lub zaczęła rodzić?


  7. Dnia 01.12.2005 o 10:29, Treant napisał:

    Czy wyciąganie niewłaściwych wniosków jest jakąś
    ujmą? Przecież każdy człowiek ma (prawdopodobnie - nie czytam w myślach) własny sposób i tok myślenia.

    Przecież nie napisałam nic takiego. Poza tym rzekomo błądzić jest rzeczą ludzką ;)

    Dnia 01.12.2005 o 10:29, Treant napisał:

    Piszę o sytuacji, gdy rozmówca sam dopomina
    się o przytakiwanie, mówiąc żebym dał jakiś znak, że rozumiem co do mnie mówi. (Widzisz tego pewnie wcześniej nie napisałem
    i stąd całe zamieszanie). Dla ścisłości dodam, że chodzi o typ rozmowy, który określam jako prawie-monolog.

    Też takich nie lubię. Najgorsi są tacy, którzy nie dopowiedzą myśli do końca tylko nagle wyskakują z tekstem "rozumiesz?" albo "wiesz o co mi chodzi"


  8. Dnia 01.12.2005 o 10:20, Treant napisał:

    Czy to, że patrzę na swojego rozmówcę przez ponad 75% czasu rozmowy nie jest wystarczającą oznaką, że to właśnie na nim
    jest skupiona moja uwaga.

    Czyli jednak zgadzamy się w tej kwestii. Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi wywnioskowałam, że zgadzasz się ze stwierdzeniem KaPe, że patrzenie w oczy, przytakiwanie i cała reszta to puste gesty ("Jestem z gatunku tych co uśmiechają się rzadko i nie patrzą innym w oczy(co nie znaczy, że "uciekam wzrokiem" -po prostu uważam to za pusty gest, tak samo jak np. ciągłe przytakiwanie gdy ktoś coś tłumaczy, a rozumiesz - bawi mnie czasem ich niepewność, czyżby sami nie wierzyli że mówią dobrze dopóki nie potwierdze?)")


  9. Dnia 01.12.2005 o 09:03, Treant napisał:

    Mogę na to
    odpowiedzieć w jeden sposób - pisz tak, żeby nie było wątpliwości interpretacyjnych.

    Czyli mam z góry zakładać, że czytający moje wypowiedzi myśleć samodzielnie nie potrafią a jeśli już to i tak wyciągają fałszywe wnioski? Nie sądzisz, że to niegrzeczne?

    Dnia 01.12.2005 o 09:03, Treant napisał:

    No i tym razem to Ty zrobiłaś to, co mi wcześniej zarzucałaś. Nie muszę
    wiedzieć co myśli mój rozmówca - skoro jest rozmówcą to siłą rzeczy coś mówi - jeśli czegoś nie rozumiem to zadaję dodatkowe
    pytania. I nie, nie jestem ani wszechwiedzący, ani nieomylny. Często mam wątpliwości i rozterki.

    "I jak nie będę co 5 sekund kiwać głową, to ta osoba sobie pomyśli, że nie wiem o czym mówi..." Na podstawie tego nasuwa się wniosek, że wiesz, co rozmówca myśli. Albo zakładasz z góry, że myśli tak a nie inaczej.


  10. Dnia 01.12.2005 o 08:24, Wodzasty napisał:

    Ależ skąd, po bardzo poważnym kursie dla policjantów...

    Jeszcze gorzej

    Dnia 01.12.2005 o 08:24, Wodzasty napisał:

    A tak na serio - to MSZ liczy się autentyczność...
    Udawanie, że słucham czegoś co mnie nie obchodzi też nie jest uprzejme.

    Autentyczność autentycznością, ale czasem z uprzejmości trzeba udawać, że się słucha (np. dziadek opowiadający po raz setny historyjkę ze swej młodości).

    >A wysnuwanie wniosków z tego jak ktoś się zachowuje

    Dnia 01.12.2005 o 08:24, Wodzasty napisał:

    podczas rozmowy może być mylące... Patrzenie w oczy w jednym przypadku będzie uznane za przejaw zainteresowania a w innym
    za oznakę wrogości...

    Jeżeli ktoś się zastanawia nad każdym gestem rozmówcy, to rzeczywiście może się pomylić, dlatego ja polegam raczej na odczuciach. A z tym patrzeniem w oczy... W każdym wypadku inna jest ogólna postawa człowieka, więc różnicę widać wyraźnie.


  11. Dnia 01.12.2005 o 02:07, KaPe napisał:

    Jest różnica między "bez znaku że cokolwiek
    do mnie dociera" a ciągłym przytakiwaniem - chociaż dla niektórych bardzo nieznaczna.

    To co robisz by rozmówca wiedział, że słuchasz? Bo z tego, co piszesz wynika, że nic.

    Dnia 01.12.2005 o 02:07, KaPe napisał:

    Jak powiem swojej kobiecie(o ile takową
    znajdę^^)? Nie wiem - bo takie wyznanie raczej nie jest działaniem starannie zaplanowanym i wykalkulowanym, a przynajmniej
    tak mi się wydaje, więc to sytuacja zupełnie inna. No, ale też, gdybym tylko dla niej zachowywał się tak, a dla innych inaczej,
    mogłaby uznać to za grę, nieprawdaż?
    (tak w ogóle, niekoniecznie miałem na myśli sytuacje "miłosne" - no, ale nazwa tematu
    widać nasuwa takie skojarzenia od razu^^)

    Podałam przykład skrajny, żeby pokazać, że patrzenie w oczy rozmówcy, przytakiwanie, uśmiechy to nie puste gesty. Mówiąc pannie, że ją kochasz bez patrzenia w oczy czy uśmiechu narażasz się na reakcje od pogardliwego prychnięcia po cios w szczękę, bo w ten sposób zadeklarowanych uczuć raczej żadna nie weźmie poważnie.

    Dnia 01.12.2005 o 02:07, KaPe napisał:

    Wnioskuje właśnie, że jesteś jedną z takim osób- zapewne
    nie ekstremalnym przypadkiem, który będzie w kółko powtarzał jedną rzecz, dopóki zirytowany nie przytakne albo burknę "uhum",
    ale też oczekujesz potwierdzenia od słuchacza.

    Oczywiście, że tak, bo inaczej skąd mam wiedzieć, że on słucha i dociera do niego to, co mówię? Jasnowidzem nie jestem.

    >Nie jest to nic złego, ale sam fakt, iż rozmówca nie zachowuje się w taki

    Dnia 01.12.2005 o 02:07, KaPe napisał:

    sposób, nie oznacza, iż nie słucha/ma coś do ukrycia/cokolwiek innego złego. Niektórzy po prostu są małomówni/nie lubią
    wyrażać swoich emocji/wolą słuchać niż przytakiwać.

    A od przytaknięcia czasem z czystej uprzejmości pewnie dostaliby skrętu szyi...


  12. Dnia 30.11.2005 o 13:48, Treant napisał:

    Ja muszę powiedzieć, że irytują mnie osoby, które przesadnie polegają na tym rodzaju komunikacji. Po co mam
    przytakiwać słuchając kogoś, kto nie mówi wcale o jakichś skomplikowanych rzeczach? I jak nie będę co 5 sekund kiwać głową,
    to ta osoba sobie pomyśli, że nie wiem o czym mówi...

    Czytaj ze zrozumieniem. Nikt nie każe nikomu kiwać głową na zasadzie tych piesków do samochodów.

    >To zaczyna mi pachnieć zarozumialstwem i sprawia, że taki osobnik

    Dnia 30.11.2005 o 13:48, Treant napisał:

    trafia u mnie na listę takich, którym należy w odpowiednim momencie odpłacić jakąś drobną złośliwością, żeby zbić ją z pozycji
    wszechwiedzącej i nieomylnej.

    A Ty jesteś pewnie wszechwiedzący i nieomylny, skoro wiesz, co Twój rozmówca myśli.


  13. Dnia 30.11.2005 o 11:53, Wodzasty napisał:

    Kiedyś siedząc ze znajomymi w restauracji koleżanka non-stop komentowała moją "komunikację niewerbalną" jak to określiłaś
    czym doprowadziła mnie do szewskiej pasji... "o, przyjąłeś postawę obronną"... "o, oczekujesz potwierdzenia"... "o, właśnie
    dałeś mi znać, że czekasz na mój ruch"... Cała ta jej gadanina to dla mnie tania psychologia - jestem prostym zbójem, który
    mówi to co czuje... I nie zwracam uwagi czy ktoś mi w ślepia patrzy czy na portki...

    Domorosła psycholożka? Współczuję

    Dnia 30.11.2005 o 11:53, Wodzasty napisał:

    > Miałam moze napisać coś głupiego
    w stylu "cześć, jestem Ania, mam 16 lat i duże niebieskie oczy" ?

    Myślę, że wtedy wątek rozrósłby się błyskawicznie...:)
    A ty miałabyś niezły ubaw... przynajmniej na początku...:)

    Nie lubię takich prymitywnych "zabaw", no ale każdemu według gustu...


  14. Dnia 30.11.2005 o 11:29, KaPe napisał:

    W "jaki sposób"? Czy uważasz za konieczne przytakiwanie komuś, gdy coś do ciebie mówi? Ja tak nie sądze. Nie
    czuję też potrzeby zaglądać mu w oczy i nie życzę sobie by on robił to samo. Kwestia gustu.

    W taki jak opisałeś: bez uśmiechu, bez patrzenia w oczy, bez jakiegokolwiek znaku, że słuchasz, że dociera do Ciebie to, co druga osoba mówi. I to nie jest kwestia gustu. Ciekawe, jak zmierzasz powiedzieć swojej kobiecie (o ile takową znajdziesz), że ją kochasz. Raczej nie uwierzy w taką deklarację.


  15. Dnia 30.11.2005 o 01:30, KaPe napisał:

    Jestem z gatunku tych co uśmiechają się rzadko i nie patrzą innym w oczy(co nie znaczy, że "uciekam wzrokiem"
    -po prostu uważam to za pusty gest, tak samo jak np. ciągłe przytakiwanie gdy ktoś coś tłumaczy, a rozumiesz - bawi mnie
    czasem ich niepewność, czyżby sami nie wierzyli że mówią dobrze dopóki nie potwierdze?) czy coś ukrywam przez to - jasne,
    że nie, nie odczuwam takiej potrzeby. Więc nie oceniam po uśmiechu, ani ust, ani oczu - i tego samego oczekuje.

    Puste gesty? Jeżeli rozmawiając z kimś zachowujesz się w taki sposób, dla niego jest to znak, że go wcale nie słuchasz lub jesteś zwyczajnie głupi i nie dociera do Ciebie to, co mówi. Komunikacja niewerbalna jest rzeczą bardzo ważną w rozmowie.

    >Różne dziwne

    Dnia 30.11.2005 o 01:30, KaPe napisał:

    stereotypy już słyszałem, nawet w rodzaju "jeśli ktoś ma brodę, nie można mu ufać" - więc moje oceny są powolne.

    W dziwnym towarzystwie się obracasz.

    Dnia 30.11.2005 o 01:30, KaPe napisał:

    Trzeba
    zatem było zacząć bez wspominania męża, wtedy na pewno byłoby więcej do dyskusji :)

    Miałam moze napisać coś głupiego w stylu "cześć, jestem Ania, mam 16 lat i duże niebieskie oczy" ?


  16. Dnia 29.11.2005 o 16:56, KaPe napisał:

    Jakbym zauważył, że ktoś uśmiecha się oczami, zacząłbym się zastanawiać, czy
    to na pewno człowiek. A gdyby oceniać charakter ludzi po tym ile się śmieją, to nie raz bym się naciął - i nie mówie tu
    wcale o kontaktach damsko-męskich, bo tam to jeszcze gorzej.

    Nie chodzi o ilość, lecz o jakość. Przyjrzyj się kiedyś uważnie uśmiechającemu się człowiekowi, to może zrozumiesz, o co mi chodzi.

    Dnia 29.11.2005 o 16:56, KaPe napisał:

    "Właśnie sobie przypomniałem, że twój mąż też czyta ten wątek. Chociaż może z braku tse_tse już
    nie jest dla niego tak interesujący"
    Ja bym raczej stwierdził, że wzrusza ramionami, tudzież kręci głową mowiąc "No tak,
    internet, jak tylko "oni" wyczują, że jest kobietą, już się zaczyna".

    Ani jedno, ani drugie. Jak na coś ciekawego na którymś forum trafię, daję to do przeczytania mężowi i zawsze dodatkowy temat do rozmów jest.


  17. Dnia 29.11.2005 o 16:07, Treant napisał:

    Ale... tu przecież nie ma żadnych czysto męskich cech - ktoś mógłby napisać, że mniej więcej
    taka mogłaby być pasująca mu kobieta. Oczywiście zmieniając drogi samochód i mięśnie na drogie ubrania/kosmetyki i wizyty
    w salonach piękności - bo w tym motywie chodzi głównie o polepszenie własnego samopoczucia poprzez takie zabiegi, które
    w mniemaniu danej osoby podnoszą jej atrakcyjność. Podana definicja odnosi się w większości do cech psychicznych tego "męskiego
    mężczyzny" i mam wrażenie, że ten obraz to zestawienie lustrzanego odbicia twojego wnętrza oraz tego, czego czujesz że ci
    brakuje.

    Co rozumiesz przez "czysto męskie" cechy?
    A ten obraz... Jak rozumiem brakuje mu cech fizycznych? Ale przecież każda z pań lubi co innego jeśli chodzi o wzrost, kolor oczu, czy włosów...
    Mogę jeszcze dodać, że powinien mieć oczy, które potrafią się uśmiechać, bo taki, który się tylko ustami uśmiecha raczej zbyt przyjemnego charakteru nie ma.
    I wcale nie opisywałam jakiegoś wydumanego odbicia mojego wnętrza, tylko mojego mężczyznę.


  18. Dnia 29.11.2005 o 13:36, hanmeg napisał:

    > Jeśli tak jest rzeczywiście, to jakaś kobieta
    będzie bardzo szczęśliwa.

    Y - jest :D ...a przynajmniej tak twierdzi ;) ...a wiesz jak to jest z kobietami ;D


    Skoro tak twierdzi, to nie masz się co martwić.

    Kiedyś trafiłam w książce na dobry sposób, w jaki kobieta może sprawdzić, czy ten za którego zamierza wyjść jest tym właściwym: "wyobraź sobie, że zamiast wychodzić za niego za mąż, opuszczasz go na zawsze'''' - jeżeli to wywołuje gwałtowny odruchowy sprzeciw, to znaczy, że dobrego mężczyznę znalazła.


  19. Dnia 29.11.2005 o 13:21, hanmeg napisał:

    Y - czyli istnieje jeszcze jedna grupa, jeszcze bardziej krwiożerczych kobiet ? :)

    Harpie są krwiożercze, anielice zatruwają życie. Jakie są inne grupy nie bardzo wiem. Raczej faceci mnie interesują (zwłaszcza jeden).

    Dnia 29.11.2005 o 13:21, hanmeg napisał:

    Y - wypisz, wymaluj Hanmeg :)

    Jeśli tak jest rzeczywiście, to jakaś kobieta będzie bardzo szczęśliwa.


  20. Dnia 29.11.2005 o 12:58, Treant napisał:

    Niestety odwrotna sytuacja
    też się zdarza, tzn. ktoś nie ma fury to jest traktowany jako krowa nie dająca mleka.

    Cóż, jeśli gustuje w plastikowych lalach z tonami tapety na twarzy, otoczonych wianuszkiem jazgoczących psiapsiółek, musi się liczyć z konsekwencjami.

    Dnia 29.11.2005 o 12:58, Treant napisał:

    Jak definiujesz ową męskość? Jakie
    to cechy charakteru, zachowanie, itp.?

    Ciężko to zdefiniować, ale spróbuję choć kilka cech wymienić: jest inteligentny, odrobinę złośliwy, ma zmysł obserwacji, w kobiecie potrafi zobaczyć człowieka, nie wyskakuje z głupimi tekstami o rzekomo naturalnej wyższości mężczyzn, nie goni za pieniędzmi, nie szpanuje drogim samochodem ani rozdętymi nad miarę mięśniami, ma jakieś hobby, umie wybaczać i przyznać się do błędu także, jest troskliwy i opiekuńczy, gdy trzeba....