Fariin

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    269
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fariin

  1. >i Diablo Aniołek... Chyba na koniec w lewym górnym rogu widać jeszcze Tyraela w nowym skinie ?
  2. Jeśli patrzeć na tier listy prosów to Uther, Rehgar, E.T.C, Illidan i Nazeebo są najczęściej w topce, ale to wiadomo, że nie ma co się sugerować w soloq bo te listy są robione pod grę drużynową na wysokim poziomie ^^ Mi się dobrze gra Zagarą, Valla jest dosyć op jeśli przeciwnik nie wie co to focus, Stitches oczywiście jak to wszystkie postacie z przyciągnięciem w mobach zawsze będą siać postrach tak długo aż nie trafisz na kogoś kto ogarnie positioning i to, że hak ma jednak cd. Muradin jest przyjemny ze swoim ciągłym cc. Zeratul jest bardzo mocny, ale muszę przyznać że po prostu nie umiem nim dobrze grać x) Co do drugiej strony, najsłabszych, to zdecydowanie Murky i Abathur, jeśli masz któregoś z nich w drużynie to prawdopodobnie przegrasz, chyba że trafi się ktoś kto na prawdę umie grać. I to właśnie zrozumienie gry jak dla mnie najbardziej jest OP ;) Zaczynając od takich podstaw jak to, że nie gonimy za killem bez sensu wciągając się w walki 2vs5 poprzez nauczenie się, że walka na 1 lvl wokół warda ZAWSZE jest stratna nawet jak zdobędziecie kille, aż po to, że czasem warto poświęcić ten jeden trybut i pchnąć linie, albo horror to nie smok, żeby lecieć nim na oślep we wrogą baze, o wiele więcej można ugrać przemieszczając się między liniami i rzucając tą sadzonkę czy co to tam jest x). No i oczywiście, że to exp daje realne korzyści i dlatego najczęściej jak to możliwe zawsze powinien ktoś na linii stać (podkreślam najczęściej, bo jednak gra drużyną i mechanika mapy ma ogromny wpływ na wygraną).
  3. Też się zgadzam, że zmiana była podana zbyt późno powinni ogłosić to znacznie wcześniej. Natomiast samo usunięcie treasure room w pewnej części rozumiem- na 100 lvl było by nadal opcją zdobycia golda, a Blizz raczej nie chce żeby gracze zajmowali się starym contentem (oczywiście zdaje sobie sprawę z faktu, że wiele rzeczy można wyfarmić i potem sprzedać, ale to nie to samo). Mimo wszystko lepszym pomysłem byłoby obniżenie lootu niż wyrzucanie tego zupełnie. Zawsze zostaje najbardziej bezczelny, ale jednak argument- miałeś dużo czasu na zrobienie tego, gra była cały czas dostępna^^ Rozumiem, że chodzi Ci o achiev Stormbreaker i taki sam tytuł (chociaż nie wiem o jaki mount ?) który nadal będzie można zdobyć, po prostu achiev In the Hall of the Thunder King przestanie być wymagany, chyba że nie podoba Ci się generalnie usuwanie achievów, ale to chyba można tak marudzić o każdy FoS, tylko trochę to bez sensu bo i tak nie dają nic poza możliwością popisania się przed innymi, że "byłeś tam" :P Myślę, że dla ludzi niezainteresowanych WoD i ogólnie już grą to bez znaczenia co w grze zostaje, a co nie. Zainteresowani i tak i tak wrócą ;)
  4. >i dlaczego współpracowali z Kairozem i O ile pamiętam samemu Garroshowi pomagał Kairoz z Wrathionem. Kairoz który ( Nie jestem pewien tego na 100% ale teoria jest dosyć przekonująca) Wrathion jako pierwszy niespaczony czarny smok ma w sobie instynkt tego do czego czarne smoki zostały stworzone- obronę Azerothu (Deathwing a raczej Neltharion the Earth-Warder jak sama nazwa wskazuje miał za zadanie bronić planety) wszystko mu jedno kto będzie na tej ziemi mieszkał czy Horda czy Przymierze czy Żelazna Horda czy murloki, byleby nie zniszczyły świata tak jak chce zrobić to Legion. Podzieleni wojna nie damy wg. niego rady obronić się przed nadchodzącą inwazją więc skoro nie umiemy się dogadać uznał, że może lepiej żeby Iron Horde przejęło władze.
  5. Nie wiem jak, ale Garrosh jakoś przemycił gobliny do Draenoru, więc technologii jako takiej ma pod dostatkiem. Alliance maja gnomy nadal zajęte osiedlaniem Gnomereganu, w Orgr trochę pomogły, ale jeśli nie maja nic więcej poza dostarczaniem czołgów dla Przymierza to nie jest to równa przygotowanej przez Garrosha armii siła. W wojnie większość maszyn goblinów została zniszczona, pewnie mogą zbudować nowe, ale chyba nie maja aż tyle czasu co ci na Draenorze. Się uczepiłeś tych dopakowanych orków ;P Jakkolwiek silny, nieczuły ork dla mnie dalej jest mniej niebezpieczny niż taki z granatnikiem/miotaczem płomieni. Warlockowie byli i się sprawdzali tak długo aż elfy ze swoją magią nie wspomogły ludzi, paladyni też byli przydatni, zresztą potem Guldan był zbyt zajęty szukaniem Grobu Sargerasa. Oczywiście stara horda nie mogła tego przewidzieć, ale Garrosh może bo wie co go czeka. Smoki wyrywane Alexstraszy były na tyle młode i słabe i niedoświadczone, że pokonały je krasnoludy na gryfach i znowu skąd mogli wiedzieć? Nie mogli, ale Garrosh wie co go czeka, jest przygotowany. Dla mnie dalej Iron Horde jest silniejsze niż poprzednie, lepiej przygotowane logistycznie, technologicznie. Garrosh nadrabia wszystko to czego poprzednie inwazje nie miały - wiedzy o przeciwniku i geografii. Warto pamiętać, że pierwsza wojna na samym początku kiedy orkowie wysypali się z portalu nie była zbytnio owocna dla orków, dopiero gdy Blackhand przejął wodze udało się zdobyć Stormwind. Zagrożenie jest i trzeba się z nim uporać wiemy tyle, że na pewno wygramy ;) (co dla mnie pachnie zgrzytem zwłaszcza, że teoretycznie jesteśmy zamknięci po drugiej stronie portalu, ale kto by się przejmował sensem kiedy Azeroth ma takich bohaterów jak Pwnzor121 czy Mati13)
  6. Nie muszą, mają broń. Myślę, że z dwojga złego łatwiejszy do pokonania jest ork machający toporem niż nawet mniej "silny" ork mierzący do Ciebie z wyrzutni rakiet. Poza tym Iron Horde jest właśnie w pełni sił, nie jest "ponad" swoje siły bez krwi demonów. Nie mam bety, ale sam trailer pokazywał, że Draenei będą potrzebowały naszej pomocy żeby przetrwać, a gronny nosiły hordowe armaty na plecach. Średnie wsparcie dla Azerothu. Czy są słabsi od naszych poprzednich przeciwników to sprawa dosyć dyskusyjna, Legion z zasady jest najpotężniejszy, z Deathwingiem pomagały nam smoki, druidzi, szamani, Arthas nie użył swojej pełnej mocy do walki i jego siły były dosyć wrażliwe na Światłość no i też nam pomagały smoki, Kirin Tor a w samym Northrendzie "pod oknem" szalał mu Malygos i Yogg-saron. Pierwsza horda musiała się mierzyć z Eastern Kingdoms w czasach jego rozkwitu, sam fakt że istniało więcej niż jedno ludzkie państwo pokazuje jak rozwinięta ta rasa była. W dodatku Azeroth nie do końca trzyma się w "kupie" jest niby jakieś zawieszenie broni (swoja drogą jak dla mnie totalnie irracjonalne. Varian powinien skorzystać z okazji i wykończyć Hordę kiedy mógł bardziej by się przyczynił do nastania pokoju niż teraz. Szkoda mi tej postaci i tego, że Blizz z niej zrobił takiego hmm... hipisa ? ^^ Zresztą biedny Vol''jin też jakoś stracił geny po przodkach i widzi wszędzie wielka wspólną rodzinę), ale jest kruche. Przeceniasz też nasze siły, nocne elfy to już nie te elfy za czasów Azshary nie ma wielkich elfickich armii (zwłaszcza, że Garrosh kładł duży nacisk na wyparcie ich z Kalimdoru), taureny gobliny i reszta Hordy jest słaba po wojnie domowej. Jedyne realne siły jakie teraz mamy to Sylvanas, ludzie i... no nie wiem może krasnoludy chociaż trudno stwierdzić na ile silni i zgrani potrafią być. Cała reszta albo liże rany po Orgr, albo ma po prostu za mały potencjał militarny żeby być realna strona w konflikcie (krwawe elfy, worgeny). Tak jak pisałem wcześniej, Orgrimmar zajął tej naszej "kupie" mnóstwo czasu (w Barrensach też dosyć długo trwały walki) i spowodował wiele szkód, teraz atakuje nas z zaskoczenia siła kilka razy większa, lepiej przygotowana, zmotywowana na podbój.
  7. Ja tylko dodam do tego co napisał Shveid, że nikt się nie spodziewa wyjścia armii uzbrojonych po zęby, przygotowanych logistycznie i taktycznie orków. Siły Azeroth też trudno zmierzyć po tylu wojnach, a przecież zdobyte tereny choćby w Northrend trzeba też jakoś zabezpieczać garnizonem. Sam przykład Orgrimmaru, pokazał ile wysiłku włożyły połączone siły Hordy(nie całej, ale nie wszyscy orkowie się do Garrosha przyłączyli) i Przymierza na zdobycie jednej twierdzy, przygotowanej, dobrze zabezpieczonej, ale to nadal jedna twierdza nie pół kontynentu. Sojusz obu frakcji, z punktu widzenia przeciętnego żołnierza nie jest taki łatwy do zaakceptowania, w wojnie z Legionem ludzie Jainy zostali sprowadzeni do Kalimdoru w celu pokonania demonów, zresztą ich kraj i tak umierał ( i powstawał ponownie, z grobu ^^) łatwiej było im pogodzić się z myślą współpracy z dawnym wrogiem, a teraz sytuacja jest nieco inna. W dodatku myślę, że każdy pamięta co się stało pod Wrathgate, nie zdziwiłbym się gdyby Varian jednak wolał mieć jakieś siły na wypadek kolejnego "numeru" od Sylvanas, która rośnie w siłę i coraz częściej podejmuje własne, sprzeczne z interesem Hordy decyzje Co do samych Warlordów to faktycznie jako jednostki nie są tak niebezpieczne jak Arthas czy Deathwing. Ner''zhul, Killrog i Guldan posiadają moc jako taką, reszta to wojownicy, ale myślę że to siła armii się tu bardziej liczy niż samych przywódców. Garrosh miał Orgrimmar i elitarne jednostki Kor''kronów, teraz ma cały Draenor i całą armie tak samo uzbrojonych nietkniętych spaczeniem (pewien nie jestem, ale wątpię żeby dotknięcie przez demoniczną krew nie pozostawiło po sobie żadnych śladów, nawet kolor skóry nie wrócił do pierwotnego) nastawionych na walkę o nowe ziemie orków. Teoretycznie potencjał tej nowej hordy jest większy niż tych poprzednich, praktycznie i tak w założeniu mamy zamknąć portal i zostać uwięzionymi za nim gdzie z pomocą swojego garnizonu będziemy ich zwalczać co dla mnie jest bublem. Moim zdaniem efekt zaskoczenia powinien wystarczyć, żeby tym żelaznym walcem się dotoczyć do Stormwind zanim Azeroth by zdołało zorganizować jakąś szybką obronę. Mam nadzieje, że Blizz jakoś w miarę sensownie to zrobi, a nie hurr durr Khadgar i Thrall ratują świat.
  8. Czy na wyższych niz 13 poziom rankedow też graja sami hunterzy i magowie ? Na 20 rozegranych dzisiaj meczy spotkałem JEDNEGO druida, cała reszta to albo mag albo hunter (oczywiście z tym samym rush deckiem). Jeśli wyżej jest tak samo to sobie podaruje bo szkoda mi czasu na granie prawie identycznych rozgrywek.
  9. Ostatnio zrobiłem sobie shamana, levelując jako resto przez insty, robiąc questy tylko w cata/mop (czyli od 80-90). W chwili dobicia do 90 sprawdziłem /played, wynik- 3 dni, 10 godzin - po odliczenia czasu spedząnego na afczeniu, gadaniu, bieganiu bądź duelowaniu ze znajomymi itd myślę, że dałoby to te 3 dni w miare równo. Po doliczeniu loomów i perków z guild szacowałbym, że zrobienie nowej 90 to kwestia ~4/5 dni, więc na pewno nie są to miliony godzin ;) Inna rzecz, że gra raczej nastawiona jest na endgame i robienie wszystkich możliwych klas na 90 jest troche bez sensu chyba, że się bardzo komuś nudzi ^^
  10. Fariin

    Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

    Nie, żebym Ci jakoś źle życzył czy coś, ale... miej trochę dystans, teraz to już tak radze nawet dla samego siebie trochę się zdystansować ;P To, że ktoś pyta jak poszedł egzamin/co słychać/czy już umiesz to nie jest nic nadzwyczajnego ;P no chyba, że rozmawiacie tak ze 4 godziny to wtedy lepiej ^^ Nie znasz miasta? Wyzwanie... chyba raczej szansa ;P Niech ona Ci pokaże, zabierze w jakieś swoje miejsce, przekona, że w tym mieście jest coś fajnego, bądź coś bardzo niefajnego, albo udowodni że jest beznadziejnie ;P Nie wiem czym się interesujesz albo ona, ale podejrzewam że macie jakieś wspólne zainteresowania więc może jakiś sklep z instrumentami, modelarski, grami, zwierzętami whatever ;P Może jakiś ciekawy pub ? Może spontaniczny wypad w część miasta której ani Ty ani ona nie zna ? ;P (brzmi głupio wiem, ale coś co nie jest zwyczajne zostaje w pamięci, film w kinie sie zapomni, jedzenie w maku/kfcu też)
  11. Fariin

    Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

    Ja bym się zastanowił czy dziewczyna, która się bawi Twoimi uczuciami jest warta starań... Jeśli jesteś zdecydowany to ja na Twoim miejscu postawiłbym sprawę jasno- wyciągnął gdzieś i dał do zrozumienia, że traktujesz to jak randkę (mały tip: wybierz jakieś ciekawe miejsce, więcej się zapunktuje jak zrobisz coś innego niż oklepane kino, pizza itd.) W sytuacji gdy nic się nie zmieni ja bym to zostawił, jak sam napisałeś ''pół świata tego kwiata''. Możesz też powoli się dystansować, rozmawiać mniej, rozmawiać więcej z innymi dziewczynami. (Jak masz więcej czasu to możesz np. pisać codziennie mniej więcej o tej samej porze i w pewnym momencie przestać, chociaż takie coś jest skuteczniejsze na początku znajomości ;P) Brak efektu będzie znaczył, że chyba nie jest Tobą aż tak zainteresowana, przynajmniej jako potencjalnym partnerem, a jeśli wykaże zainteresowanie to wykorzystaj to ^^ Na pytanie czemu się odsuwasz możesz odpowiedzieć, że nie wiesz czego ona chce skoro raz Cię olewa a raz nie, a nie masz nieskończonych pokładów cierpliwości. Moim zdaniem cały problem z friendzonem polega na tym, że faceci... zachowują się jak kobiety ;P Trzeba jasno i z pewnością siebie pokazać, że jesteś zainteresowany i konsekwentnie do tego dążyć (najlepiej gdzieś zapraszać, wyciągać na spacery, rozmowa twarzą w twarz zawsze będzie lepsza niż zakładka od twarzoksiążki gdzie odpisuje się w przerwie miedzy sprawdzaniem poczty, a oglądaniem kwejka, demotów czy lolcatów x)). Kiedy widać po Tobie, że sam nie wiesz czego chcesz to zostajesz przyjacielem, bo dziewczyny też mają przeważnie problem z tym więc lubią mieć kogoś przy sobie o kim wiedzą, że umie być zdecydowany. (tak generalizuje wiem, że są wyjątki) Na pewno odradzam robienie czegokolwiek podczas sesji ;P wtedy nikt nie ma nastroju do tego ;)
  12. Fariin

    Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

    Jeśli robisz komuś nadzieje a potem go odrzucasz to raczej nie skacze ze szczęścia. Sam pisałeś, że miałeś depresje, skąd wiesz jak ona to zniesie ? Doświadczeniem... nie wiem czy mogę to nazwać doświadczeniem, ale mi zdarzyło się "wrzucić kogoś w friendzone" i jakoś nie jestem z tego zadowolony/dumny. Oczywiście każda kobieta jest inna, mi akurat trafiła się osoba która była wspaniałą koleżanką z którą spędzałem wiele czasu, gadaliśmy o wszystkim bez ograniczeń czasem jakiś wypad na kawę etc. Głupi byłem na tyle, że zorientowałem się jak ona to widzi trochę za późno... Efektem tego był spacer podczas którego zbierała się z 2 godziny, żeby się mnie zapytać czy chciałbym spróbować czegoś dalej. Może dla Ciebie to nic, ale dla mnie powiedzenie w oczy komuś kto zdobywa się na odwagę i pokonuje własne słabości (przyznam, że była dosyć nieśmiałą i skrytą osobą może dlatego wcześniej nie zauważyłem co czuje), że mnie nie interesuje, bo nie czuje do niej tego co powinno się czuć do partnerki (uważam, że jak się z kimś wiążę to traktuje to poważnie) było trudne i mało przyjemne. Jej reakcja nie była za... ciekawa, trochę łez, milczenie i odeszła kończąc znajomość. Wiadomo każdy jest inny; jedna się załamie, inna Cię wyśmieje, zmiesza z błotem, albo po prostu przyjmie do wiadomości i nic się nie zmieni. Ten przypadek nie jest identyczny jak sytuacja którą planujesz, ale jeśli robisz "eksperyment" na kimś żeby sprawdzić jak zareaguje to Ci powiem, że na pewno nie pozytywnie ;P Może sprawianie ludziom przykrości albo zwykłe oszukiwanie/zwodzenie ich jest dla Ciebie przyjemne - Twoja sprawa, nie oceniam. Oczywiście praca nad sobą zawsze jest fajna, jeśli będziesz się czuł lepiej z wyrobioną sylwetką (kompleks jakiś ? może tu jest problem ?) to będziesz się też czuł pewniej. Wymądrzać się nie zamierzam, ale jakoś typowego friendzona prócz tego wspomnianego nie pamiętam żebym doświadczył, może fart, że udało mi się przekonać do siebie te na których mi zależało (bądź któraś przekonała mnie ^^), ale myślę, że kluczem jest pewność siebie i bycie sobą. Trudno określić mnie jako wysportowanego, w pieniądzach nie pływam, samochodu nie posiadam, imprezowicz też ze mnie kiepski, i czuje się z tym dobrze. Może zamiast zajmować się dziewczyną której i tak zamierzasz powiedzieć, że jest dobrą przyjaciółką znajdź kogoś kto Ci będzie pasował i po prostu bądź facetem i ją zdobądź pokazując od razu, że tego chcesz. Jak dla mnie większość przypadków "friendzona" to właśnie to, że kobieta bądź facet nie postawił sprawy jasno i zamiast kogoś przekonać do siebie to usadowił się cicho obok czego chyba właśnie oczekujemy od przyjaciół prawda? Żeby pomagali, byli gdzieś blisko, pogadali ale nie przytulali/całowali/spali/whatever. Podsumowując, pomysł jak dla mnie jest dosyć... może żałosny to złe słowo... ale nie przyniesie niczego pozytywnego no może poza wyleczeniem jakiegoś Twojego kompleksu, albo satysfakcji z pewnego rodzaju zemsty no bo jak nazwać działanie, które spowodowane jest tym, że ktoś zrobił Tobie to wcześniej. tl;dr - weź się w garść i za 8 razem weź się za to porządnie, zdecydowanie, bądź facetem ! ;P
  13. Fariin

    LOL - League of Legends

    A z jakiej okazji jest to darmowe przeniesienie ? Są z tego jakieś korzyści ?
  14. Fariin

    LOL - League of Legends

    Lepiej zainwestować w runy z armor penetration czy attack damage ? Gram przeważnie na solotopie.
  15. Fariin

    Runes of Magic - MMORPG

    Na którym serwerze warto grać? Gram od 2 godzin i narazie spotkałem 1 osobe... może to przez niski lvl. Na którym serwerze jest najwiecej graczy ? Może polecicie jakiś takiemu newbie jak ja ^^
  16. Fariin

    Nowa matura ;/

    Pisemna część egzaminu się nie zmieniła ? Troche jestem nie w temacie już ;) Słyszałem że coś tam zmieniali z tymi językami. Tyczy się to tylko ustnych ?
  17. Fariin

    The Lord of the Rings Online: Shadows of Angmar [M]

    Czy można gdzieś sprawdzić populacje na serwerach ? Niedawno zacząłem grać, wybrałem serwer Laurelin i... wiem, że to może sprawa niskiego lvl (10), ale po drodze spotkałem może z 5 osób. Nawet w wiekszym mieście takim jak Thorin''s Hall wieje pustkami. Czy jest gdzieś miejsce gdzie przesiaduje więcej graczy, coś jak Orgrimar czy Stormwind w WoWie ? Na którym serwerze jest najwiecej graczy, chciałbym mieć szanse porobić jakieś instancje, w końcu głupio grać w MMO samemu ;)
  18. Fariin

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Farin siedział przy stole i przyglądał się pozostałym. Głównym jego problemem było to, że... niezbyt pamiętał. Owszem Furra rozpoznał od razu, podobnie jak Shana. Natomiast miał problem z pozostałą trójką. Pamiętał, że ktoś dołączył się niedługo przed tym zanim drużyna się rozeszła, ale kto to był, kim był, jaki był, tego krasnolud nie wiedział. Przywitał się miło, bo oni też witali go przyjaźnie, uśmiechał się, słuchał, lecz nadal nie wiedział dokładnie z kim miał do czynienia. Cieszył się też niezmiernie widząc Phila, stęsknił się za długouchym, tyle z nim przeszedł, z tylu zasadzek i beznadziejnych sytuacji udało im się wybrnąć prawie bez zadrapania, tyle kul ognia udało im się ominąć... - Byłeś u Eil? - Tak... całkiem miłe spotkanie jak na nią... - Faktycznie, sądząc po Twoich nieusmażonych brwiach. - Wiesz, że nas szpiegowała przez cały czas ? - Pewnie, z początku miałem pozbyć się jej ludzi, ale kiedy uświadomili mi co się stanie jeśli nie będą jej regularnie zdawać raportów to aż zrobiło mi się ich żal. - Tak, racja...- Elf lekko się zamyślił i wziął łyk piwa. Wojownik rozejrzał się po towarzyszach. Czuł się trochę nieswojo, każdy z siedzących w mniejszym lub większym stopniu wyglądał jak skrytobójca, łotrzyk, złodziej bądź najemnik. Krasnolud w pełnej zbroi z wielkim toporem opartym o ścianę wyróżniał się spośród postaci w płaszczach, z poukrywanymi tu i ówdzie sztyletami, ogólnie przedstawiającymi sobą; „spróbuj mnie ruszyć a moja mroczna natura skrzywdzi Cię na 10 różnych sposobów, okradnie i brawurowo ucieknie zanim Ty zdążysz pojąć co się właściwie stało, taki jestem zły!”. Nie tyczyło się to wszystkich; był też bard głaszczący latającego kota i alchemik rozkładający na karczemnym stole swoje przenośne laboratorium. Krasnolud czuł się trochę jak na spotkaniu małej Gildii Zabójców Amatorów. Zamówił drugie piwo i przyjrzał się planom i notatkom Shana. Kiedy usłyszał o pomysłach dotyczących rozprawy, zabrał głos. - Moim zdaniem nie ma sensu czekać do samej rozprawy, w której pewnie będą uczestniczyć nie tylko wyjątkowo czujni wtedy paladyni, ale też wspomniany Borrow ze swoimi sługusami i nie zapominajmy, że śmiercią Zaka na pewno zainteresowanych jest też wiele istot z całego Faerunu... pewnie nawet dosyć potężnych istot zainteresowanych jego pewną, bezwarunkową śmiercią. Trzeba go więc uwolnić wprost z więzienia co nie będzie proste. Sam fakt, że jakoś udało im się go złapać świadczy o tym, że jest tam kilka osób które zdają sobie sprawę kim jest, a tym samym, że można spodziewać się wielu kłopotów, chociaż pewnie bliższy im jest pomysł z atakiem armii demonów niż naszej akcji. Wiem, że kiepski ze mnie kompan do cichych robót- tu wzruszył ramionami chrzęszcząc zbroją i kolczugą- ale myślę, że mogę się przydać jeśli doszłoby do starcia z tymi konserwami no i w sumie jeśli sami chodzą uzbrojeni to nie będzie dla nich nic nowego jeśli usłyszą stukot metalu za ścianą. Nie wiem na ile są wyszkoleni, ale zakładam że skoro to siedziba zakonu to znajdzie się i lepszych i gorszych. Myślę, że nie ma też co liczyć na to, że Zak będzie opuszczał swoją cele, skoro rozprawa już za 3 dni, wszelkie rozmowy między nim a paladynami kończą się raczej wymianą obelg no i przenoszenie kogoś takiego jest dosyć niebezpieczne nawet jeśli pilnowałoby go z 10 strażników. Mój pomysł ? Hmm może późną nocą za pomocą liny z hakiem wspiąć się po murze za gospodą, dalej do krzaków, uważając oczywiście na patrole, dalej przez stajnie, schodami na górę, mając nadzieje że nikt nie będzie nimi przechodził w środku nocy, mówiliście o jakiś magicznych sztuczkach unieszkodliwiających, a może jakaś alchemia, to by rozwiązało problem strażników na II piętrze i ewentualnych przechodniów. Faktycznie może coś ciekawego znajdziemy w zbrojowni, a pewnie Zak też będzie chciał odzyskać swoje rzeczy. Jeśli chodzi o samą cele, nie wiem jakie zamki zastosowali paladyni, ale mam nadzieje, że Furr sobie z nimi poradzi... zawsze można też spróbować mniej wyrafinowanych metod- spojrzał na topór- ucieczka portalem wydaje się wspaniałym pomysłem. Plan nieco naciągany, zakładający w dużej mierze, że będziemy mieli szczęście, a pewnie nie będziemy mieli, trochę szaleństwo... ale to chyba nasza specjalność czyż nie ?- spojrzał się po pozostałych, a widząc ich miny dodał: - To tylko taka propozycja...- i zaczął osuszać następny kufel.
  19. Fariin

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Po rozstaniu z drużyną Farin postanowił wrócić do domu. Po niszczeniu miast, zabijaniu własnoręcznie hord przeciwników, pokonywaniu potężnych, złych istot, dłuższym przebywaniu z Eileen, głodówkach, bieganiu długich tras w zbroi i z ciężkim plecakiem, każdy ma ochotę sobie odpocząć. Wioska w jakiej dorastał mieściła się w południowej części Faerunu, ćwierć dnia drogi od Rozpadliny i nieco ponad dwa dni drogi od Delzimmeru. Podobnie jak większość pobliskich miasteczek, kopalń bądź warowni była zamieszkiwana w większości przez Złote Krasnoludy charakteryzujące się tym iż wolą mieszkać poza kopalniami bądź górami choć oczywiście nadal uwielbiają tam przebywać i pracować. Faranos już dawno przerosło wielkością typową wieś, lecz brakowało mu jeszcze wiele by osiągnąć status miasta. Tajemnica rozrostu miasteczka tkwiła w nastawieniu i charakterze mieszkańców i władców, których zamysłem było stworzyć miejsce silnie związane z krasnoludami, ale też otwarte na przedstawicieli innych ras. Owocem tego było zwiększenie jego roli w handlu między miastami. Wszelkie dobra wytwarzane w okolicznych krasnoludzkich kopalniach, wsiach takie jak broń, narzędzia, biżuteria przywożone były przez handlarzy, którzy pewniej czuli się „wśród swoich” niż w miejscach zdominowanych przez ludzi i sprzedawane kupcom wędrującym na zachód bądź północ, a od wszystkiego miasto pobierało drobny podatek. Wielu rzemieślników przenosiło się ze swych dawnych siedzib tym samym zwiększając populacje i objętość mieściny. Dodatkowo Faranos miało status miejsca całkowicie neutralnego. Naturalnie każdy krasnolud od małego był uczony chociaż podstaw walki i posługiwania się młotem i toporem co czyniło go potencjalnym wojownikiem, ale w tym miasteczku noszenie broni w roli innej niż dekoracyjna (im lepiej wykonana i ozdobiona zbroja bądź broń tym wyższy status społeczny) była źle traktowana. Kradzieże były rzadko spotykaną praktyką z kilku powodów; trudno jest ukraść tak po prostu miecz, młot czy topór pozostając niezauważonym, a jeśli się zostanie zauważonym należy liczyć się z tym, że właściciel ma pokaźnych rozmiarów kusze i jest krasnoludem co oznacza, że najpierw będzie strzelał potem pytał. Mieszkańcom zależało na renomie ich domu więc złapanie złodzieja brali sobie za punkt honoru. Handlarze biżuterią bądź przyjezdni dodatkowo i tak zawsze mieli swoją wynajętą ochronę, pułapki etc. Wiadomo, jeśli komuś bardzo zależało i tak dopiął swego, wszak na świecie nie brak wyszkolonych zdolnych istot dla których nic nie stanowi problemu, na szczęście nie było w okolicy nic takiego co warte by było ich uwagi. Co do samego bezpieczeństwa wioski... przecież tylko idiota bądź ktoś zbyt pewny siebie zaatakowałby miejsce gdzie swoich przedstawicieli mają wszystkie okoliczne miasta bądź osady posiadające władców z własnym wojskiem... Po dosyć długiej podróży Farin wreszcie wrócił do miejsca za którym tęsknił. Bieganie po wszelkich zakamarkach Faerunu ma swoje uroki, a tym bardziej z przyjaciółmi którzy nie raz uratowali od pewnej śmierci... lub sami przyciągnęli jej zainteresowanie, jest wspaniałe, ale trzeba czasem pójść do krasnoludzkiej karczmy pełnej znajomych bród, napić się wujaszkowego miodu, najeść się tak by zemdliło, posiłować się na ręce ze znajomym kowalem, pośpiewać o złocie i bogactwach, a potem zasnąć błogim alkoholowym snem będąc pewnym, że nie obudzi się ze sztyletem w brzuchu, bez sakiewki, albo w paszczy demona. Nie oznacza to, że wojownik cały czas bawił się i odpoczywał. Dosyć szybko spłynęły na niego obowiązki zarządzania mieściną gdyż jego ojciec zmarł w rok po powrocie syna. Tak więc z wojownika Farin stał się zarządcą, zbroje zamienił na zdobną kolczugę, w ręku zamiast topora częściej pojawiało się pióro, a role orków, potworów i innych kreatur zastąpili sprytni sąsiedzi bądź ich wysłannicy. Niezbyt sobie radził z tym zajęciem, na całe szczęście posiadał znajomych, którzy wcześniej pracowali dla ojca i byli bardziej obeznani w tych sprawach. On sam bardziej skupiał się na technicznych rzeczach takich jak budowa nowych domów, ulic, sklepów... no i umocnień. Po tylu niebezpiecznych przygodach w których poznał wiele istot, charakterów czy nieprawdopodobnych sytuacji, nie mógł uwierzyć w wizje neutralnego miasta. Mieszkańcy początkowo ignorowali jego plany, lecz kiedy rozpoczął budowę murów, podniosły się liczne protesty zakończone rozmową z przedstawicielami mieszkańców na której ustalono, że zamiast fortyfikacji powstanie... kasztel. Tak, symbol bezsensownego wyzysku mieszkańców nie był dokładnie tym co Farin miał w swoich snach, ale jeśli nie dało się inaczej... Traktował to jako symbol potęgi jego rodziny i miasta wyróżniający je między sąsiednimi. Dość szybko uporano się z planowaniem miejsca pod budowę, organizacją materiałów i rąk do pracy. Koszty rozdzieliły się między mieszkańców, skarbiec krasnoluda jak i licznych dłużników do których udał się ze specjalną wizytą podczas której dosyć dosadnie tłumaczył, że potrzebuje spłaty wszelkich zaległości. Niektóre z tych rozmów odbyło się w dosyć... topornej atmosferze. Budowa ruszyła, budynek powstawał pod okiem najlepszych miejscowych budowniczych, kamienie sprowadzane były z krasnoludzkich kamieniołomów, a wielu robotników zachęconych dużą pensja i lokalnym miodem, uwijała się wyjątkowo szybko. W rekordowym, nieprzypadkowo można powiedzieć „magicznym”, czasie bo po około trzech latach wreszcie powstał kilkukondygnacyjny warowny budynek, będący wspaniałym mieszkaniem, ale też z racji grubości murów dobrym schronieniem. Wojownik był bardzo aktywny w całym procesie powstawania swojego domu, w końcu kto lepiej przypilnuje robotników jak nie czujny i wścibski właściciel nie rozstający się ze swoim toporem. Wprowadził się gdy tylko pierwsze piętro było ukończone, przyjemnie było spać na w miejscu co do którego czuł, że jest jego własne od piwnicy po dach. Sam kasztel po pewnym czasie stał się głównym ośrodkiem administracyjnym miasteczka. Przyjmowano w nim ważnych gości, mieszkali tam doradcy zarządcy, bogatszym kupcom wynajmowano pokoje, ale też organizowano popijawy dla zacniejszych mieszkańców miasta. Budynku strzegło kilku dobranych przez Farina krasnoludów, którym ufał i z którymi często trenował (nie chciał stać się zapyziałym urzędnikiem, potrzebował od czasu do czasu przypomnieć sobie jak posługiwać się bronią). Mieszkańcy po początkowych marudzeniach w końcu przyzwyczaili się do fortyfikacji- nikomu nie przeszkadzała i była w jakimś tam odległym sensie znakiem potęgi Faranosu, a zarządza po pozwoleniu na budowę zgadzał się na liczne prośby... i przynajmniej nie zawracał im więcej głowy swoimi pomysłami. Nie można powiedzieć, że nie był lubiany. Ceniono go za jego solidność, stanowczość, ale też ustępliwość w wrażliwych sprawach. Trzeba przyznać, że krasnoludy nie pojmowały stanowiska jakie zajmował tak jak ludzie. Władca to była postać znana wszystkim, która pilnowała żeby każdy mógł robić swoje i nie przeszkadzał drugiemu, będąca typem raczej nocnego stróża niż pana. Oczywiście to, że w związku z tym trzeba było mieć jakieś zobowiązania takie jak płacenie podatków było naturalne. Generalnie Farinowi nie można było zarzucić niczego większego poza jedną rzeczą która od pewnego czasu stała się dosyć uporczywa zwłaszcza dla żeńskiej części miasta... - Wujku Burinie daj spokój mówiłem Ci, że jest za niska! - Nie przesadzaj, jedna z ładniejszych jakie widziałem... jest też córką władcy kopalni na wschód od Khazadaru... złoto synu, złootoo... - Ten facet robił w kolczugę jak usłyszał, że będziemy sprowadzać złoto od kogoś innego. - No to może ta od Bwalina, sam nosisz hełm wykuty przez jego najlepszego kowala... - Jest grubsza niż ja. - Rozćwiczyłbyś ją trochę to by schudła... - Nie masz tam jakiejś elfki ?...-odczekał chwilę- Wujku ile razy mam Ci powtarzać żebyś nie pluł piwem, po Twoim spojrzeniu i tak zawsze widać Twoje oburzenie. - A ile razy ja mam Ci powtarzać, że elfki to możesz sobie odwiedzać w burdelu w Delzimmerze, żenić masz się z krasnoludką. Musisz dbać o swoje dobre imię. - W dupie mam dobre imię, kiedyś moje dobre imię ryłem ostrzem w ciałach takich ścierw jak ten dzisiaj, który próbował wmówić mi, że lepiej będzie mi zapłacić za ten syf, który on produkuje niż ściągać dobrej roboty sprzęt od jego sąsiada. - On tylko chciał Cie przekonać żebyś pozwolił mu handlować u nas... nie musiałeś rozbijać stołu. - Dwulicowe bydle i tyle... mam dzisiaj kiepski dzień. Co to za krzyki tam na dole... - Może znowu szukają noclegu, powinieneś coś z tym zrobić, to nasz dom, a nie jakiś cholerny przytułek. - Handlarze nie tłukliby żelastwem w drzwi... A tym bardziej nie powodowali takich wrzasków u chłopców... lepiej idź po swój topór wuju!- mówiąc to Farin zdejmował z półki swoją własną broń. Był pewien, że słyszał krzyk, krzyk pełen bólu, pełen śmierci. Po chwili poczuł zapach spalenizny. Wyjrzał przez okno i zobaczył dziesiątki oświetlonych ogniem postaci, uzbrojonych w kusze, miecze, topory, zbroje różnego rodzaju. - Najemnicy...- mruknął pod nosem, przyglądając się mężczyźnie, który wyróżniał się z tłumu ubiorem. Gestykulował, krzyczał coś i po chwili z jego ręki wystrzeliła olbrzymia kula ognia która rozsadziła część muru. - Mag ?! Po chwili do pokoju wpadł Burin. - Ponad setka, chłopcy pobici, nie damy im rady, musimy uciekać! - Zwariowałeś ?! Nie oddam mojego domu jakimś bydlakom. Nie z takimi walczyłem. - Kiedy to było ? Jesteś nam potrzebny żywy! Zorganizujemy ludzi w wiosce, poślemy po sąsiadów. Martwi tego nie zrobimy. Ucieknijmy przez skarbiec. Tym na dole i tak nie pomożesz... Sam ustawiłem Dombura na dzisiejszej warcie, zwrócisz mi syna ginąc ? Nie ? To ruszaj du*e! - Nie wierze, że jesteśmy rodziną... ale niech będzie pójdziemy po posiłki i zaraz wrócimy!- Po chwili wybiegli z pomieszczenia i podążyli w stronę północno-wschodniej wieży pod którą mieścił się tajny, chroniony magicznymi zamkami skarbiec Farina, gdzie przechowywał swoje najważniejsze rzeczy, wiedziało o nim tylko kilka osób. W pewnej chwili podłogę rozerwał magiczny pocisk tym samym rozdzielając wojowników. Na schodach obok dało się słyszeć odgłosy plądrujących zamek napastników. - A ojciec mówił, że mnie kiedyś wpędzisz w niezłe g*wno... - Wuju skacz, to tylko... jakieś 3 metry... Nie zostawię Cie tak tutaj! - Zrób chociaż dla mnie jedną miłą rzecz i daj mi wreszcie spokój... pół życia się Tobą opiekowałem... Spotkamy się w na biesiadzie u Moradina, a tylko spróbujesz się tam pojawić za wcześnie! Idź już! - Nie gadaj głupot wujku widzimy się za chwilę za wzgórzem. Zabij kilku dla mnie ! - Idź! Farin pobiegł dalej mijając kolejne pomieszczenia powoli wypełniające się dymem. Czuł się podle będąc jedynym nie walczącym krasnoludem w swoim domu, którego w końcu był właścicielem. W końcu dotarł do wieży, zbiegł po schodach i zaczął otwierać ciężkie metalowe drzwi ozdobione licznymi runami. Po zlikwidowaniu pułapek i zabezpieczeń wszedł do środka. Przywitała go chłodna cisza i ciemność. Odetchnął i zapalił pochodnie. - Pan Farin Gothbry, rządca Faranosu, niegdyś znany jako „Żywa tarcza”, należący do drużyny robiącej niezły burdel w wielu miejscach, czy tak ?- Przy stole siedział pół-elf trzymający rękę na kuszy, za jego plecami stało dwóch drabów uzbrojonych w miecze. - Jak się tu dostałeś? - Oh widzę, że zasady dobrego wychowania nie są pańską mocną stroną, zakładam jednak, że rozmawiam z właściwym krasnoludem. Jak się dostałem ? Ohh, pan Borrow dla którego pracuję potrafi zapewnić swoim ludziom odpowiednie możliwości. Przesyła panu pozdrowienia. - Borrow... czego chce ? Nie przypominam sobie bym go znał. - To bez znaczenia naprawdę. Znaczenie ma tylko to, że on chce żeby pana już nikt nie poznał, nigdy... muszę przyznać, że w porównaniu z resztą pana kompanów zlikwidowanie pana kosztowało nas wiele pracy, ale armia najemników, którzy dali się nabrać na obiecaną fortunę robi wrażenie czyż nie ? - Reszta ? Co wy... - Niech się pan nie martwi, spotka pan ich pewnie w zaświatach, już niedługo, bardzo niedługo. - Gnoje... -Nie polepsza pan swojej sytuacji panie Gothbry. Skoro nie jest pan skory do rozmów załatwimy to szybko, w sumie racja po co tracić czas.- Mówiąc to pół-elf podniósł kusze, jego ludzie podnieśli miecze i w tym momencie dało się słyszeć głośny huk a przez otwarte drzwi wleciała mieszanina dymu, kurzu i pyłu. Widocznie na wskutek pożaru albo wybuchów zawaliła się wieża. Farin z racji, że był krasnoludem i część życia spędził w kopalni lepiej sobie radził z widocznością, czego nie można było powiedzieć o zdezorientowanych niedoszłych zabójcach. Wojownik wykorzystał chwilę, ruszył do przodu i zamachnął się toporem trafiając kusznika w bark. Wyrywając ostrze z ciała uniknął ciosu mieczem wyprowadzonym przez jednego z drabów który próbował, przecierając oczy, trafić na oślep. Po chwili został trafiony przez kolegę wymachującego ostrzem przed sobą, którego brzuch zaraz potem został rozpłatany toporem. Farin wyrwał z jego ręki miecz i wbił pod żebra rannemu napastnikowi. Był bezpieczny. Czuł się trochę nieswojo, dawno już nikogo nie zabił, ale ta znajoma adrenalina, ten lekki dreszcz, napięcie mięśni... w jednej chwili przypomniał sobie czemu wybrał życie wojownika. Na ostrzu broni lekko zajarzyły się tak dawno nie widziane runy. Farin wrócił. Niestety nie było czasu na rozpamiętywanie, musiał sprowadzić pomoc. Po chwili dopadła go myśl: skoro ten cały cyrk jest tylko po to żeby go zabić, pokazując się sprowadzi na siebie i innych jeszcze więcej problemów, lepiej będzie dla niego jeśli ukryje się na jakiś czas i dowie o co chodzi z tym całym Borrowem. Na szczęście zaprojektował skarbiec tak by służył za kryjówkę właśnie na wypadek ataku, kataklizmu, bądź wyjątkowo złego dnia mieszkańców, którzy szukaliby ofiary do linczu (nie spodziewał się tego po krasnoludach z Faranosu, ale lepiej się zabezpieczać, niż potem wisieć). W schowku znalazł plecak, zbroje, jedzenie, kilka eliksirów, zapas miodu pitnego, trochę sprzętu- słowem wszystko to co mogło mu się przydać do podróży, część z rzeczy pamiętała jeszcze jego poprzednie przygody. Spakował wszystko, wziął sporą ilość złotych monet i kilka drogich pierścieni. W końcu nie wiadomo jak długo będzie musiał się ukrywać, a pieniądze zawsze się przydają. Wyszedł tunelem wykopanym pod wzgórzem na którym stał kasztel, wychodzącym po jego drugiej stronie, na tyłach zamku. Oddalił się znacznie i wszedł na pagórek z którego było widać Faranos. Po kasztelu zostały teraz płonące zgliszcza, co gorsza ogień było widać też w samej wsi. Widać bezkarni najemnicy rzucili się do grabieży. Krasnolud patrząc na to wszystko zadawał sobie to samo pytanie co zadaje sobie ojciec widząc niesioną przez dwóch chwiejących się chłopaków jego zupełnie pijaną, brudną i półnagą córkę: „Gdzie popełniłem błąd?...No gdzie?” Miał nadzieje, że pomoc z okolicznych wiosek nadejdzie dosyć szybko, ich władcy prowadzili tu wiele interesów i raczej zależało im na bezpieczeństwie swoich przedstawicieli. Nowym zarządcą zostanie pewnie wuj Bronkor, wesoły aczkolwiek mający tendencje do licznych wpadek kowal. Może pójdzie za myślą swego kuzyna i wyemigruje z mieszkańcami gdzieś na daleką północ, zawsze mu się wydawało, że tam jest bezpieczniej niż tutaj. Farin siedząc i rozmyślając zastanawiał się gdzie ma się udać. Na pewno daleko stąd, nie wiadomo kto jeszcze poluje na jego głowę. Potrzeba mu miejsca dalekiego, ale takiego gdzie łatwo można zdobyć informacje o Borrowie i losie reszty. Przez myśl przeszło mu tylko jedno miasto: Waterdeep. Tak zaczęła się jego długa wędrówka; najpierw traktem do Eartheart gdzie udało mu się załapać na wóz pewnego kupca, jadącego do Sheirtalaru, jako ochroniarz. W Błyszczącym Mieście, nazwanym tak z racji tego, że ważne budynki pokryte były warstwą srebra i złota, po niecałym tygodniu udało mu się wykupić miejsce na statku płynącym do Waterdeep. Niestety podczas podróży okazało się, że zatrzymuje się prawie w każdym możliwym porcie przez co czas podróży wydłużył się kilkukrotnie. Nie stanowiło to dla krasnoluda większego problemu, zaprzyjaźnił się z załogą, składającą się z prostych marynarzy, która znała go jako Fofura, wesołego krasnala znającego wiele ciekawych historii. Nikt go się nie pytał o przeszłość, nie grzebał w jego rzeczach, w miastach bywali na krótko tak więc Farin czuł się bezpieczny. Mógł zapomnieć o swoich problemach, zastanowić się nad wieloma sprawami i wreszcie trochę odpocząć. Rejs przebiegał dosyć spokojnie, łajba nie była na tyle okazała by stać się obiektem ataku piratów, poza tym kapitan był doświadczonym marynarzem, często zmieniał kurs nawet jeśli przez to wydłużał podróż tłumacząc, że „tak bezpieczniej”. Miesiące żeglugi upłynęły pod znakiem grania w karty, patrzenia się w morze, picia (chociaż swojego miodu nie ruszył, bał się że ktoś z załogi wyczuje i wpadnie na mało inteligentny pomysł kradzieży) i ogólnej nudzie. Nic dziwnego, że cieszył się kiedy wreszcie zobaczył zbliżający się zarys portu w Waterdeep. Gdy zszedł na ląd, podziękował kapitanowi, pożegnał się z marynarzami powtarzając, że muszą jak najszybciej się znów zobaczyć (choć w głębi ducha miał nadzieje, że to nigdy nie nastąpi). Rozejrzał się po porcie i zobaczył to czego się spodziewał; mieszaninę marynarzy, handlarzy, oprychów, najemników, złodziei, magów, włóczęgów, a wszyscy zajęci swoimi sprawami bądź pieniędzmi innych. Będąc w tym miejscu stanął przed problemem o jakim myślał już podczas podróży... „Co dalej?”. Do zaprzyjaźnionych krasnoludów lepiej było się nie zwracać, z kolei właściciele karczm mogli go jeszcze pamiętać, najlepszym wyjściem było rozejrzeć się po okolicy. Ruszył więc w głąb miasta przyglądając się małej awanturze w porcie w efekcie której z tłumu wybiegła czwórka dosyć dziwnie wyglądających... istot. Wyglądało to jak jedna z bohaterskich ucieczek o jakich śpiewali bardowie, ale efekt psuł fakt, że na przedzie biegł wyjątkowo paskudnie wyglądający włóczęga, za nim... sądząc bo stroju chyba był magiem, lecz wojownik nie był do końca pewien, a na końcu półnadzy, podskakująco-kuśtykający człowiek z niziołkiem wciąż spętani łańcuchami. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszyscy wyglądali dziwnie znajomo. Farin spacerował dość długi czas po mieście, mijając znajome miejsca, sprawdzając czy sklepy jego przyjaciół jeszcze stoją i zastanawiając się czemu wokół chodzi tyle przeczesujących miasto grup najemników. W pewnej chwili podeszła do niego zakapturzona postać i wcisnęła mu list w rękę i zniknęła w ciemnej alejce. Krasnolud spokojnie przeczytał treść. - ZŚiZ...ZŚiZ...ZŚiZ... co to jest ZŚiZ- zastanawiał się przez chwilę po czym na jego twarz spłynął wyraz zrozumienia, a jedynymi słowami jakie zdołał z siebie wydobyć były- ja pi*rdole... Zapłacił jakiemuś chłopcu kilka miedziaków za wskazanie drogi, po czym ruszył powolnym krokiem. Zatrzymał się przed drzwiami karczmy, miejsca gdzie najłatwiej wpakować się w bójkę, skrytobójstwo, bądź najgorszą z możliwych: chorą przygodę pełną niebezpieczeństw, potworów, głodu, śmierci i cudownego ratowania swojego tyłka w zamian dająca trochę blizn, pustą sakiewkę i nowe grono wrogów w całym Faerunie... Taak, za tym tęsknił. Przed otworzeniem drzwi od karczmy dopadła go myśl, że to może być pułapka i zamiast znajomych zastanie w budynku kilka lecących w stronę jego oka bełtów, ale z drugiej strony po co miałby się meldować pod przybranym nazwiskiem... no i kto by się tak podpisał jak nie Zak... w sumie idiotyczną była też myśl, że temu całemu Borrowowi udało się zabić kogoś takiego jak on. Wszedł do środka, gdzie zastał tylko kilku klientów schylonych nad swoim piwem i patrzących spode łba na przybysza. Farin zameldował się jako Garin Fothbry, zamówił piwo i usiadł w kącie. - Moradinie... daj mi chociaż dopić w spokoju to jedno piwo...
  20. Fariin

    Wszystko o Naruto :)

    Mangekyo miał już zanim wszystkich zabił ( widać to kiedy przychodzą do niego policjanci badający sprawę Shisuiego)
  21. Fariin

    Wszystko o Naruto :)

    A to nie jest tak, że aby zyskać Mangekyou ( czy jak to tam xd) trzeba ZABIĆ kogoś ważnego dla siebie ? Itachi miał Mangekyou...
  22. Fariin

    Nowa matura ;/

    Ja pisałem na 2 temat, aczkolwiek oba uważam za dosyć... hmmm jakby to powiedzieć... ciekawe... Mam takie pytanko: ile "Xów" zaznaczyliście w tym zadaniu z tabelką ? Ja dałem jeden bo polecenie sugerowało jedną odpowiedź, na punkty nawet nie spojrzałem.
  23. Forsaken sprzymierzyli się z Hordą na zasadzie "wspólnego wroga". Horda jest wrogiem Przymierza - nieumarli też, jedni zyskują ważnego strategicznie sprzymierzeńca w Eastern Kingdoms, drudzy wsparcie przeciw Przymierzu. Fakt, jest to dosyć naciągane, ale ja bym tak bardzo nie łączył tych dwóch frakcji. Forsaken stanowią odrębny "lud" z własnymi zwyczajami, wojskiem, technologiami, są sprzymierzeńcami Hordy, a nie do końca jej częścią. Nawet podczas inwazji na Northrend mamy podział na siły ekspedycyjne orków, trolli i taurenów, a osobno Forsaken. Sytuacja z Undercity, pokazuje też, że elitarne oddziały Kron''kon zostały po oczyszczenia miasta z buntowników jako siły stabilizacyjne, a nie jako typowi "przyjaciele". Nawet teraz sytuacja jest dosyć napięta. Co do BE, ich sytuacja też nie jest taka prosta. Lor''themar Theron( o którym słyszałem, że ma się coś dziać w obecnym dodatku) został wysłany przez Kaela przed wejściem do Outlandów jako dowódca sił mających odbudować Silvermoon. Nie było to proste zwłaszcza, że główne siły zabrał ze sobą książę, a wokół miasta wciąż znajdowało się mnóstwo nieumarłych, już nie wspominając o zupełnie opanowanych Ghostlandach, czy resztkach trolli. Sylvanas jako "była" wysoka elfka zaoferowała pomoc wojskową i nie tylko - jej alchemicy mogli pomóc poradzić sobie elfom z ich głodem magii. Zawiązując przymierze z Forskaken BE wciągnęły się też w sojusz z Hordą dzięki czemu później w Dalaranie wyznaczono dzielnicę dostępną bohaterom Hordy. Pamiętajmy też, że gracze są bohaterami - nie regularnymi wojownikami wchodzącymi w skład armii danego królestwa, za zadania otrzymują nagrody, za udzielona pomoc pieniądze, sami wybierają dla kogo chcą pracować. Oczywiście reprezentują jakoś swoją rasę, bo trudno by tauren w obliczu konfliktu pomagał krasnoludom, ale to czy będzie pracował z innym bohaterem będącym żywym trupem czy goblinem - to jego sprawa.