Soul1

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    88
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Soul1

  • Ranga
    Przodownik
  1. Soul1

    Jak kapitalizm niszczy branżę gier

    Trochę się zgadzam, a trochę nie. To znaczy opisane tutaj zarzuty i wnioski uważam za jak najbardziej trafne, tylko mam wątpliwości, co do wskazanego przez autora, ewentualnego remedium na wymienione problemy. Też jestem zdania, że żadne konsumenckie działania nie mają szans na zmianę polityki wielkich korpo wydawców i producentów gier, jako że nie przypominam sobie, by kiedykolwiek konsumenci - nie ważne jak zdeterminowani - z korporacjami wygrali. Te kolosy są po prostu zbyt bogate, sprytne i potężne, by pozwolić sobie na porażkę (choćby ewidentnie nie miały racji i z premedytacją łamały prawo). Wydaje się więc, że ostatnią deską ratunku faktycznie jest tylko to, co pod względem potęgi i wpływów może się równać z korporacjami, czyli oczywiście państwo (ewentualnie organizacja zrzeszająca państwa jak UE itp.). Jeżeli ono nie stanie w obronie konsumentów, to tak na prawdę już po nas, nie mamy szans na wymuszenie zmian własnoręcznie. Tutaj jednak pojawiają się moje największe wątpliwości. To co dzieje się na rynku gier absolutnie mi się nie podoba, ale czy korporacje robią faktycznie coś złego i wymagającego interwencji państwowej? Ktoś zakrzyknie: "Tak, bo wysysają z nas morze gotówki!", co jest oczywiście prawdą, tylko kluczowe pytanie: Jak one to robią? Ano tworzą swoje produkty w taki sposób, by "zachęcać" gacza do dopłacania mniejszych i większych kwot na różne pierdoły. Fakty są jednak takie, że nikogo do niczego nie przymuszają. Konsumenci nie muszą sięgać ani po mikro transakcje, ani nawet po sam produkt, który takowe generuje. Jedyny punkt zaczepienia jaki dostrzegam jest taki, że produkt - wbrew wcześniejszym zapewnieniom albo bez dostatecznej informacji - nie zapewnia odpowiedniego doświadczenia. To znaczy np. ktoś kupuje grę za 60 dolarów i zgodnie z reklamą oczekuje pełnej kampanii fabularnej, której jednak nie dostaje, bo gra każe sobie za nią dopłacać (o czym wcześniej "zapomniała" wspomnieć). W innym wypadku - gdy wszystko jest jasne i zgodne z zapowiedziami - nie za bardzo widzę pole do interwencji. No chyba, że udałoby się udowodnić naukowo, że korporacje stosują jakieś psychologiczne metody manipulacji, uzależnienia, wymuszania itd. Kilka razy się to udało, czego pokłosiem jest choćby polskie prawo reklamy (nie wiem jak w innych krajach), stosujące sporo obostrzeń i zakazów, uniemożliwiających jawne manipulacje, wprowadzanie w błąd itp. Inaczej to będzie hipokryzja i brak równości wobec prawa. Bo jak można np. zakazać praktyk korporacji growych (choćby w obronie interesów konsumentów) i jednocześnie pozwalać na sprzedaż alkoholu czy wyrobów tytoniowych? Dlaczego w jednym wypadku zakazujemy, a w drugim nie?
  2. To jedna z niewielu sytuacji, gdzie jestem w stanie uwierzyć, że ta informacja jest czymś więcej niż tylko korpo-bełkotem. W obecnej postaci seria jest dosyć niszowa (ne dość, że to skradanki, to jeszcze "dziwne" i z małą ilością strzelania), więc raczej nie miałaby szans na osiagnięcie poziomu dochodu, który byłby dla korporacji akceptowalny. Aby takowy uzyskać, Hitman musiałby się zmienić w masówkę z dużą ilością akcji, co prawdopodobnie byłoby końcem marki jaką znamy. Może szef SE faktycznie jest jej fanem i nie chciał doprowadzić do takiego scenariusza? Jakis sens to ma.
  3. No właśnie tym razm nie do końa, bo system nemesis ma wpływać również na orków w kampanii fabularnej. Wyjątkowe cele (niepodlegające nemesis) jak np. nazgule czy balrogi będą niezmienne, ale orkowie jak najbardziej będą losowi. Może się więc okazać, że moim głównym przeciwnikiem (hipotetycznego) I aktu opowieści będzie ork nekromana Beriz, a twoim troll łowca bestii Al-Gadurim. No a skoro te cele nie są "sztywne", to mogą się zmieniać dynamicznie. Może więc być tak, że np, czas upłynie, a twój troll zostanie zamordowany i zastąpiony przez orka Raguma. Tak przynajmniej zapewniają twórcy.
  4. A ktoś ci każe kupować? To zwykłe pierdółki (stroje, skórki), ale niektórzy to lubią i będą je kupować. Wolno im? Wolno.  
  5. Ten serial prawie od początku moim zdaniem cierpi na jedną, poważną chorobę - wewnętrzną pustkę. Scenarzyści ewidentnie nie mają pojęcia czym wypełnić kolejne odcinki, więc po prostu biorą to co mają i zamiast pokazać to w rozsądnym czasie (powiedzmy 20 minut), wyciskają z tego ze jeden lub dwa, 60 minutowe epizody. Po dramatycznym pierwszym odcinku sezonu, linia fabularna na najbliższe miesiące była jasna - zemsta. Krwawa, satysfakcjonująca, bezpardonowa wendetta na psychopatycznym Neganie. Oczywistym było, że przyjdzie nam na nią sporo poczekać (co najmniej do końca sezonu, później okazało się, że nawet do końca kolejnego), więc scenarzyści stanęli przed trudnym zadaniem. Musieli bowiem czymś ten czas wypełnić. Czymś, co z oczywistych względów nie będzie tak satysfakcjonujące jak upragniona (również przez widzów) zemsta, ale jednak pozwoli skupić myśli na czymś innym i ułatwi "przeczekanie" do finału tej opowieści. Przyznam szczerze, że moim zdaniem pierwsza połowa sezonu nawet dawała z tym radę. Scenarzystom (względnie) udało się uniknąć nudy, wprowadzając do serialu sporo krótkich, jednoodcinkowych wątków (miniaturek wręcz) poszerzających uniwersum i wiedzę o nim. Raz poznaliśmy Królestwo, innym razem Ocean Side, potem Sanktuarium i jakoś się to kręciło. Dobrnęliśmy w końcu do mid-season finale i wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku. Rick odzyskał swojego gnata (a razem z nim także ducha walki), Daryl powrócił do grupy - nie mogło być lepiej. Spodziewałem się, że druga część sezonu to będzie kompletnym przeciwieństwem pierwszej. Że znów dynamiczny i bezpardonowy Rick będzie budował swoją drogę do odwetu, a my ujrzymy pierwsze małe zwycięstwa paczki z Alexandrii. Nic z tych rzeczy. Druga połowa sezonu była taką udziwnioną kalką tej pierwszej. Te same miejsca, te same sytuacje, te same emocje, podane w taki sam sposób. Na prawdę musieliśmy odwiedzać Sanktuarium jeszcze 2 razy i ponownie doświadczać dyktatorskich metod Negana? Znowu musieliśmy oglądać coraz bardziej sfrustrowanego Richarda, obrywającego od Jareda podczas dostaw zapasów z Królestwa? Kolejny raz musieliśmy wysłuchiwać pacyfistycznych tyrad Morgana i szczekania wiecznie naburmuszonej Carol? Ta druga połowa była w moim odczuciu kompletnie bezsensowna i wypchana byle czym, a równie dobrze mogła zakończyć wątek Negana (8 odcinków na zaplanowanie i dokonanie zemsty to aż nadto w rękach sprawnyc scenarzystów). Scenarzyści TWD przy okazji chyba nie rozumieją, że trzymanie widza cały czas w tym samym emocjonalnym dołku, nie pomaga w budowaniu napięcia i ekscytacji. Kto oglądał Breaking Bad ten pewnie pamięta, jak fantastycznie tam sobie z tym radzono. Walter raz był na wozie a raz pod wozem. Raz wygrywał, raz przegrywał, a wszystkie emocje (pozytywne i negatywne) z tym związane, momentalnie udzielały się widzom, tworząc fantastyczną karuzelę wzlotów i upadków. A tutaj? Tutaj cały sezon utrzymany był w tonacji porażki i mozolnego wstawania z kolan (zupełnie jak u nas w kraju...). Pamiętacie tą scenę, gdy Rick i Michonne (szukając broni dla grupy ze złomowiska) spotkali dwóch zbawców grających w minigolfa? Nasi bohaterowie z całą pewnością ich zabili i ograbili (sugerują to kolejne sceny), ale nie zostało to pokazane na ekranie. Cięcia budżetowe? Moim zdaniem celowy zabieg, żeby przypadkiem nie pokazać Ricka w sytuacji, w której mógłby odnieść jakieś mikro zwycięstwo nad znienawidzonym wrogiem. Scenarzystom prawdopodobnie się wydawało, że to osłabiłoby moc finalnej zemsty, bo taka wyczekana będzie widzom smakować lepiej. Dla mnie jednak to głupota, bo u mnie pragnienie odwetu już dawno ustąpiło miejsca irytacji - co za dużo to niezdrowo (i nudno). Druga połowa sezonu była idealnym momentem na pokazanie kilku takich pomniejszych zwycięstw. Można było ukatrupić Jareda (ten długowłosy prowokujący nieustannie Richarda), można było zmasakrować jakiś patrol zbawców (np. Simona vel Trevora ;d), można było dać nam cokolwiek na pokrzepienie i przegnanie tego nastroju nieustannego defetyzmu. Nie zrobiono nic. Jeżeli sezon 8 pójdzie w tym samym kierunku (mozolne, trwające 15 odcinków "budowanie" finału), oficjalnie kończę z TWD!
  6. Coś wam się ździebko nie zgadza. Według komputronika model VR7RC śmiga na Intel Core i5-7400, GeForce GTX 1060 i 8GB ramu, za co trzeba zapłacić około 5550 zł. Ten wypasiony - o którym mówicie na filmiku - to VR7RD i kosztuje prawie 8000 zł... Kiedy usłyszałem o 6500 zł za taki zestaw, to wiedziałem, że to zbyt piekne by było prawdziwe. Za tyle to można podobny kombajn złożyć samodzielnie. Gotowe maszyny tego typu niestety są zazwyczaj mocno przecenione i nie inaczej jest tutaj. Dobry 1000 zł (jak nie lepiej) zainwestowany w światełka, pokraczną obudowę i logo producenta.
  7. Tobie na prawdę się wydaje, że zespoły tworzące gry składają się w 100% z heteroseksualnych, białych, w pełni zdrowych i wyznających katolicyzm mężczyzn? Że nie ma wśród nich czarnych, Azjatów, Latynosów, homoseksualistów, kobiet, muzułmanów czy niepełnosprawnych? Proponuję się doinformować, zwłaszcza w zakresie wielkich korporacji, które mają studia rozsiane po całym świecie (od Europy, przez Azję i Australię, aż po Afrykę).
  8. Agony zapowiada się duuuużo lepiej. Scorn niestety też. Observer również. Inner Chains spadło więc na czwartą lokatę na mojej liście nadchodzących, nietuzinkowych produkcji, które mimo pozorów są czymś więcej niż tylko symulatorem chodzenia ;d.
  9. Na PC też wyszła i to zdaje się nawet troszkę "podkręcona" względem pierwowzoru. Co za tym idzie, gra zaliczyła NextGen.
  10. Mamy też Samsunga Galaxy A3, A5 i A7, więc filozifia takiego nazewnictwa prawdopodobnie sięga jednak trochę dalej.
  11. A dlaczego nikt nie ma problemów z ludźmi, którzy w ścigałkach podpinają kierownice? Albo arcade stick w bijatykach? Przecież te kontrolery zapewniają OGROMNĄ przewagę względem pada czy klawiatury! Jeżeli jakaś gra obsługuje inne peryferia niż te domyślne, to czemu ludziom tego zabraniac?
  12. Dobra wiadomość... chyba. To równie dobrze może być zwykła kokieteria i chęć zrobienia koncernowi oraz samej marce dobrego PRu (bo np. już dawno mają zaklepane terminy w tłoczni ;d). Z drugiej strony może być i tak, że rzeczywiście - w czasie produkcji początkowo obliczonej na zwykłe odświeżenie serii, głównie poprzez danie jej możliwości złapania drugiego oddechu - dostrzegli w projekcie o wiele większy - niż na początku - potencjał i faktycznie chcą go przebudować w coś na prawdę wielkiego i przynoszącego nową jakość. Z resztą kto jak kto, ale Ubisoft doskonale wie, że przy takich grach najważniejsze jest położenie odpowiednio solidnych fundamentów. Gdy się to uda, można na nich - już znacznie niższym nakładem środków - dobudowywać kolejne piętra i liczyć zyski ;]. Ogólnie jestem bardzo dobrej myśli i mam jak najlepsze przeczucia. Jeżeli gra faktycznie przeniesie nas do starożytnego Egiptu, to będę wniebowzięty. Zwłaszcza, że Ubi zwykle wykorzystuje te same "klocki", w przynajmniej dwóch projektach (i nie ma się co dziwić, przy tak wielkim przedsięwzięciu trzeba jakoś ciąć koszty). To oznacza, że starożytność może zagościć w serii na dłużej i kto wie, może zobaczymy też Grecję albo Rzym? Potem już tylko feudalna Japonia (azjatyckie "klocki" to także furtka dla Chin, czyli kolejnego, wspaniałego settingu), Ameryka Środkowa z czasów konkwisty (sam nie wiem do czego jeszcze dałoby się to wykorzystać, może do Black Flag 2? ;p) i mogę spokojnie umierać ;D.
  13. Fajna ta konsola. Nie mam XONE, a od dłuższego czasu myślałem o zakupie. Dodatkowo jestem fanem GoW, więc ogłoszenie tej edycji konsoli składało mi się w sensowną całość. Niestety nie wiadomo, czy ta limitowana skrzynka do grania trafi w ogóle do Europy (w oficjalnej dystrybucji). Pre-ordery można już składać na amerykańskim GameStopie i Amazonie, ale w oddziałach europejskich takiej opcji nie ma. Jakoś nie uśmiecha mi się dopłacanie 1/4 ceny w ramach kosztów transportu zza oceanu (zwłaszcza, że Polska to kraj 3 świata, więc przelicznik z dolara i tak jest jak cios w ryj). No ale czego innego można się spodziewać po MS, dla którego świat kończy się na Ameryce Północnej (a i tak pewnie bez Meksyku...)?
  14. Wiadomo. 500 GB - 299 dolarów 1 TB - 349 dolarów 2 TB - 399 dolarów Wersja z GoW (2 TB) - 449 dolarów.
  15. > Ta gra mnie zainteresowała od samego początku, ale nie zagram sobie, nie mam Xbox One > :/ Przecież na PC też wychodzi ;).