Soul1

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    88
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Soul1

  1. Soul1

    Jak kapitalizm niszczy branżę gier

    Trochę się zgadzam, a trochę nie. To znaczy opisane tutaj zarzuty i wnioski uważam za jak najbardziej trafne, tylko mam wątpliwości, co do wskazanego przez autora, ewentualnego remedium na wymienione problemy. Też jestem zdania, że żadne konsumenckie działania nie mają szans na zmianę polityki wielkich korpo wydawców i producentów gier, jako że nie przypominam sobie, by kiedykolwiek konsumenci - nie ważne jak zdeterminowani - z korporacjami wygrali. Te kolosy są po prostu zbyt bogate, sprytne i potężne, by pozwolić sobie na porażkę (choćby ewidentnie nie miały racji i z premedytacją łamały prawo). Wydaje się więc, że ostatnią deską ratunku faktycznie jest tylko to, co pod względem potęgi i wpływów może się równać z korporacjami, czyli oczywiście państwo (ewentualnie organizacja zrzeszająca państwa jak UE itp.). Jeżeli ono nie stanie w obronie konsumentów, to tak na prawdę już po nas, nie mamy szans na wymuszenie zmian własnoręcznie. Tutaj jednak pojawiają się moje największe wątpliwości. To co dzieje się na rynku gier absolutnie mi się nie podoba, ale czy korporacje robią faktycznie coś złego i wymagającego interwencji państwowej? Ktoś zakrzyknie: "Tak, bo wysysają z nas morze gotówki!", co jest oczywiście prawdą, tylko kluczowe pytanie: Jak one to robią? Ano tworzą swoje produkty w taki sposób, by "zachęcać" gacza do dopłacania mniejszych i większych kwot na różne pierdoły. Fakty są jednak takie, że nikogo do niczego nie przymuszają. Konsumenci nie muszą sięgać ani po mikro transakcje, ani nawet po sam produkt, który takowe generuje. Jedyny punkt zaczepienia jaki dostrzegam jest taki, że produkt - wbrew wcześniejszym zapewnieniom albo bez dostatecznej informacji - nie zapewnia odpowiedniego doświadczenia. To znaczy np. ktoś kupuje grę za 60 dolarów i zgodnie z reklamą oczekuje pełnej kampanii fabularnej, której jednak nie dostaje, bo gra każe sobie za nią dopłacać (o czym wcześniej "zapomniała" wspomnieć). W innym wypadku - gdy wszystko jest jasne i zgodne z zapowiedziami - nie za bardzo widzę pole do interwencji. No chyba, że udałoby się udowodnić naukowo, że korporacje stosują jakieś psychologiczne metody manipulacji, uzależnienia, wymuszania itd. Kilka razy się to udało, czego pokłosiem jest choćby polskie prawo reklamy (nie wiem jak w innych krajach), stosujące sporo obostrzeń i zakazów, uniemożliwiających jawne manipulacje, wprowadzanie w błąd itp. Inaczej to będzie hipokryzja i brak równości wobec prawa. Bo jak można np. zakazać praktyk korporacji growych (choćby w obronie interesów konsumentów) i jednocześnie pozwalać na sprzedaż alkoholu czy wyrobów tytoniowych? Dlaczego w jednym wypadku zakazujemy, a w drugim nie?
  2. To jedna z niewielu sytuacji, gdzie jestem w stanie uwierzyć, że ta informacja jest czymś więcej niż tylko korpo-bełkotem. W obecnej postaci seria jest dosyć niszowa (ne dość, że to skradanki, to jeszcze "dziwne" i z małą ilością strzelania), więc raczej nie miałaby szans na osiagnięcie poziomu dochodu, który byłby dla korporacji akceptowalny. Aby takowy uzyskać, Hitman musiałby się zmienić w masówkę z dużą ilością akcji, co prawdopodobnie byłoby końcem marki jaką znamy. Może szef SE faktycznie jest jej fanem i nie chciał doprowadzić do takiego scenariusza? Jakis sens to ma.
  3. No właśnie tym razm nie do końa, bo system nemesis ma wpływać również na orków w kampanii fabularnej. Wyjątkowe cele (niepodlegające nemesis) jak np. nazgule czy balrogi będą niezmienne, ale orkowie jak najbardziej będą losowi. Może się więc okazać, że moim głównym przeciwnikiem (hipotetycznego) I aktu opowieści będzie ork nekromana Beriz, a twoim troll łowca bestii Al-Gadurim. No a skoro te cele nie są "sztywne", to mogą się zmieniać dynamicznie. Może więc być tak, że np, czas upłynie, a twój troll zostanie zamordowany i zastąpiony przez orka Raguma. Tak przynajmniej zapewniają twórcy.
  4. A ktoś ci każe kupować? To zwykłe pierdółki (stroje, skórki), ale niektórzy to lubią i będą je kupować. Wolno im? Wolno.  
  5. Ten serial prawie od początku moim zdaniem cierpi na jedną, poważną chorobę - wewnętrzną pustkę. Scenarzyści ewidentnie nie mają pojęcia czym wypełnić kolejne odcinki, więc po prostu biorą to co mają i zamiast pokazać to w rozsądnym czasie (powiedzmy 20 minut), wyciskają z tego ze jeden lub dwa, 60 minutowe epizody. Po dramatycznym pierwszym odcinku sezonu, linia fabularna na najbliższe miesiące była jasna - zemsta. Krwawa, satysfakcjonująca, bezpardonowa wendetta na psychopatycznym Neganie. Oczywistym było, że przyjdzie nam na nią sporo poczekać (co najmniej do końca sezonu, później okazało się, że nawet do końca kolejnego), więc scenarzyści stanęli przed trudnym zadaniem. Musieli bowiem czymś ten czas wypełnić. Czymś, co z oczywistych względów nie będzie tak satysfakcjonujące jak upragniona (również przez widzów) zemsta, ale jednak pozwoli skupić myśli na czymś innym i ułatwi "przeczekanie" do finału tej opowieści. Przyznam szczerze, że moim zdaniem pierwsza połowa sezonu nawet dawała z tym radę. Scenarzystom (względnie) udało się uniknąć nudy, wprowadzając do serialu sporo krótkich, jednoodcinkowych wątków (miniaturek wręcz) poszerzających uniwersum i wiedzę o nim. Raz poznaliśmy Królestwo, innym razem Ocean Side, potem Sanktuarium i jakoś się to kręciło. Dobrnęliśmy w końcu do mid-season finale i wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku. Rick odzyskał swojego gnata (a razem z nim także ducha walki), Daryl powrócił do grupy - nie mogło być lepiej. Spodziewałem się, że druga część sezonu to będzie kompletnym przeciwieństwem pierwszej. Że znów dynamiczny i bezpardonowy Rick będzie budował swoją drogę do odwetu, a my ujrzymy pierwsze małe zwycięstwa paczki z Alexandrii. Nic z tych rzeczy. Druga połowa sezonu była taką udziwnioną kalką tej pierwszej. Te same miejsca, te same sytuacje, te same emocje, podane w taki sam sposób. Na prawdę musieliśmy odwiedzać Sanktuarium jeszcze 2 razy i ponownie doświadczać dyktatorskich metod Negana? Znowu musieliśmy oglądać coraz bardziej sfrustrowanego Richarda, obrywającego od Jareda podczas dostaw zapasów z Królestwa? Kolejny raz musieliśmy wysłuchiwać pacyfistycznych tyrad Morgana i szczekania wiecznie naburmuszonej Carol? Ta druga połowa była w moim odczuciu kompletnie bezsensowna i wypchana byle czym, a równie dobrze mogła zakończyć wątek Negana (8 odcinków na zaplanowanie i dokonanie zemsty to aż nadto w rękach sprawnyc scenarzystów). Scenarzyści TWD przy okazji chyba nie rozumieją, że trzymanie widza cały czas w tym samym emocjonalnym dołku, nie pomaga w budowaniu napięcia i ekscytacji. Kto oglądał Breaking Bad ten pewnie pamięta, jak fantastycznie tam sobie z tym radzono. Walter raz był na wozie a raz pod wozem. Raz wygrywał, raz przegrywał, a wszystkie emocje (pozytywne i negatywne) z tym związane, momentalnie udzielały się widzom, tworząc fantastyczną karuzelę wzlotów i upadków. A tutaj? Tutaj cały sezon utrzymany był w tonacji porażki i mozolnego wstawania z kolan (zupełnie jak u nas w kraju...). Pamiętacie tą scenę, gdy Rick i Michonne (szukając broni dla grupy ze złomowiska) spotkali dwóch zbawców grających w minigolfa? Nasi bohaterowie z całą pewnością ich zabili i ograbili (sugerują to kolejne sceny), ale nie zostało to pokazane na ekranie. Cięcia budżetowe? Moim zdaniem celowy zabieg, żeby przypadkiem nie pokazać Ricka w sytuacji, w której mógłby odnieść jakieś mikro zwycięstwo nad znienawidzonym wrogiem. Scenarzystom prawdopodobnie się wydawało, że to osłabiłoby moc finalnej zemsty, bo taka wyczekana będzie widzom smakować lepiej. Dla mnie jednak to głupota, bo u mnie pragnienie odwetu już dawno ustąpiło miejsca irytacji - co za dużo to niezdrowo (i nudno). Druga połowa sezonu była idealnym momentem na pokazanie kilku takich pomniejszych zwycięstw. Można było ukatrupić Jareda (ten długowłosy prowokujący nieustannie Richarda), można było zmasakrować jakiś patrol zbawców (np. Simona vel Trevora ;d), można było dać nam cokolwiek na pokrzepienie i przegnanie tego nastroju nieustannego defetyzmu. Nie zrobiono nic. Jeżeli sezon 8 pójdzie w tym samym kierunku (mozolne, trwające 15 odcinków "budowanie" finału), oficjalnie kończę z TWD!
  6. Coś wam się ździebko nie zgadza. Według komputronika model VR7RC śmiga na Intel Core i5-7400, GeForce GTX 1060 i 8GB ramu, za co trzeba zapłacić około 5550 zł. Ten wypasiony - o którym mówicie na filmiku - to VR7RD i kosztuje prawie 8000 zł... Kiedy usłyszałem o 6500 zł za taki zestaw, to wiedziałem, że to zbyt piekne by było prawdziwe. Za tyle to można podobny kombajn złożyć samodzielnie. Gotowe maszyny tego typu niestety są zazwyczaj mocno przecenione i nie inaczej jest tutaj. Dobry 1000 zł (jak nie lepiej) zainwestowany w światełka, pokraczną obudowę i logo producenta.
  7. Tobie na prawdę się wydaje, że zespoły tworzące gry składają się w 100% z heteroseksualnych, białych, w pełni zdrowych i wyznających katolicyzm mężczyzn? Że nie ma wśród nich czarnych, Azjatów, Latynosów, homoseksualistów, kobiet, muzułmanów czy niepełnosprawnych? Proponuję się doinformować, zwłaszcza w zakresie wielkich korporacji, które mają studia rozsiane po całym świecie (od Europy, przez Azję i Australię, aż po Afrykę).
  8. Agony zapowiada się duuuużo lepiej. Scorn niestety też. Observer również. Inner Chains spadło więc na czwartą lokatę na mojej liście nadchodzących, nietuzinkowych produkcji, które mimo pozorów są czymś więcej niż tylko symulatorem chodzenia ;d.
  9. Na PC też wyszła i to zdaje się nawet troszkę "podkręcona" względem pierwowzoru. Co za tym idzie, gra zaliczyła NextGen.
  10. Mamy też Samsunga Galaxy A3, A5 i A7, więc filozifia takiego nazewnictwa prawdopodobnie sięga jednak trochę dalej.
  11. A dlaczego nikt nie ma problemów z ludźmi, którzy w ścigałkach podpinają kierownice? Albo arcade stick w bijatykach? Przecież te kontrolery zapewniają OGROMNĄ przewagę względem pada czy klawiatury! Jeżeli jakaś gra obsługuje inne peryferia niż te domyślne, to czemu ludziom tego zabraniac?
  12. Dobra wiadomość... chyba. To równie dobrze może być zwykła kokieteria i chęć zrobienia koncernowi oraz samej marce dobrego PRu (bo np. już dawno mają zaklepane terminy w tłoczni ;d). Z drugiej strony może być i tak, że rzeczywiście - w czasie produkcji początkowo obliczonej na zwykłe odświeżenie serii, głównie poprzez danie jej możliwości złapania drugiego oddechu - dostrzegli w projekcie o wiele większy - niż na początku - potencjał i faktycznie chcą go przebudować w coś na prawdę wielkiego i przynoszącego nową jakość. Z resztą kto jak kto, ale Ubisoft doskonale wie, że przy takich grach najważniejsze jest położenie odpowiednio solidnych fundamentów. Gdy się to uda, można na nich - już znacznie niższym nakładem środków - dobudowywać kolejne piętra i liczyć zyski ;]. Ogólnie jestem bardzo dobrej myśli i mam jak najlepsze przeczucia. Jeżeli gra faktycznie przeniesie nas do starożytnego Egiptu, to będę wniebowzięty. Zwłaszcza, że Ubi zwykle wykorzystuje te same "klocki", w przynajmniej dwóch projektach (i nie ma się co dziwić, przy tak wielkim przedsięwzięciu trzeba jakoś ciąć koszty). To oznacza, że starożytność może zagościć w serii na dłużej i kto wie, może zobaczymy też Grecję albo Rzym? Potem już tylko feudalna Japonia (azjatyckie "klocki" to także furtka dla Chin, czyli kolejnego, wspaniałego settingu), Ameryka Środkowa z czasów konkwisty (sam nie wiem do czego jeszcze dałoby się to wykorzystać, może do Black Flag 2? ;p) i mogę spokojnie umierać ;D.
  13. Fajna ta konsola. Nie mam XONE, a od dłuższego czasu myślałem o zakupie. Dodatkowo jestem fanem GoW, więc ogłoszenie tej edycji konsoli składało mi się w sensowną całość. Niestety nie wiadomo, czy ta limitowana skrzynka do grania trafi w ogóle do Europy (w oficjalnej dystrybucji). Pre-ordery można już składać na amerykańskim GameStopie i Amazonie, ale w oddziałach europejskich takiej opcji nie ma. Jakoś nie uśmiecha mi się dopłacanie 1/4 ceny w ramach kosztów transportu zza oceanu (zwłaszcza, że Polska to kraj 3 świata, więc przelicznik z dolara i tak jest jak cios w ryj). No ale czego innego można się spodziewać po MS, dla którego świat kończy się na Ameryce Północnej (a i tak pewnie bez Meksyku...)?
  14. Wiadomo. 500 GB - 299 dolarów 1 TB - 349 dolarów 2 TB - 399 dolarów Wersja z GoW (2 TB) - 449 dolarów.
  15. > Ta gra mnie zainteresowała od samego początku, ale nie zagram sobie, nie mam Xbox One > :/ Przecież na PC też wychodzi ;).
  16. Wszystko co robi Microsoft, robi dla pieniędzy - to oczywiste i w pełni zrozumiałe, w końcu to prywatna korporacja istniejąca w celach zarobkowych, a nie fundacja czy organizacja charytatywna. Problem pojawia się wtedy, gdy osiągnięcie zarobku przesłania im całą resztę i w konsekwencji prowadzi do zachowań anty-konsumenckich. Takie praktyki nie są i nigdy nie będą akceptowane. Ludzie byliby może bardziej wyrozumiali, gdyby chodziło o firmę, która na prawdę potrzebuje kasy bo np. grozi jej bankructwo. MS natomiast śpi na forsie, a ich każda próba jawnego "dojenia frajerów" (bo jak inaczej nazwać ich działania?) wzbudza jedynie złość i obrzydzenie. Tak swoją drogą, to MS - w ostatnich latach - zachowuje się tak, jakby kompletnie nie miał pojęcia o rynku gier. Zupełnie jakby nie wiedzieli czego oczekują współcześni gracze, co lubią, czego nie lubią, kim są, dlaczego są graczami itd. Miotają się po omacku, a potem się dziwią, że zyski nie rosną... Tak to jest, jak o wszystkim decydują "ludzie od cyferek na koncie" i marketingowcy, a nie znawcy tematu.
  17. > Niech spadają z tym corocznym gniotem i pierdyliardem DLC. > Do porzygu z tym assassinem... A kto Ci każe kupować i w to grać? Są ludzie, którym się AC podoba i którzy spędzają z nim miło czas - przeszkadza Ci to?
  18. Nowy Wiedźmin? A po co? Wiesiek był dźwignią dla CDP i furtką do kariery. Kto by się zainteresował "zwykłą" grą fantasy cRPG od nieznanego, debiutującego w branży studia ze wschodu? Pewnie niewielu. Wykorzystanie znanego i lubianego u nas uniwersum stworzonego przez ASa, pomogło im uzyskać rozgłos i wzbudzić zainteresowanie (głównie mieszkańców wschodu - Polaków, Rosjan, Ukraińców itd). Na zachodzie gra sukcesu nie odniosła prawie żadnego, ale pozwoliła CDP zebrać fundusze na kontynuację. Odpowiednio "wysokobudżetowy" i dobrze wypromowany Wiedźmin 2, pozwolił im z kolei zaznaczyć swoją obecność w umysłach nie tylko słowiańskich graczy, ale także miłośników wirtualnej rozrywki z całego świata (również zachodnich przedstawicieli prasy gamingowej). Sprawił, że stali się znani jako studio developerskie i zyskali międzynarodową bazę fanów, oczekujących z niecierpliwością na następną część przygód Geralta. W3 - co tu dużo mówić - pozamiatał. CDP pokazał w nim swoje ogromne umiejętności i talent do tworzenia gier, udowadniając jednocześnie, że ich sukces nie jest dziełem przypadku. Wiedźmin 3 to już nie tylko "perełka ze wschodu" czy "udana ciekawostka z dalekiego kraju" (jak Wiedźmin 2). To pełnoprawny, branżowy gigant, z którym wszyscy twórcy gier cRPG i otwartych światów (nawet tacy wyjadacze jak Bioware czy Bethesda) muszą się liczyć i na którym mogą się wzorować. Pytanie - ile w tym wszystkim zasługi uniwersum Wiedźmina? Moim zdaniem niewiele. No bo co tak na prawdę stanowi o sile komputerowego Wiedźmina (zwłaszcza części 3)? Wiarygodny, żyjący świat nieunikający realnych i poważnych problemów, specyficzny, ciężki klimat (w dużej mierze słowiański a do tego w stylu dark fantasy), wszechobecna zgnilizna i "szarość" (tu nic nie jest jednoznacznie złe ani jednoznacznie dobre), wybory moralne mające znaczenie (często niezbyt wielkie, ale jednak), wciągające i często zaskakujące przewrotnością zadania poboczne, przyjemny system walki, wyjątkowa wizja artystyczna (grafika to jedno, ale sposób przedstawienia tego świata jest po prostu niesamowity - paleta barw, lokacje, wygląd oręża i zbroi, architektura itd.), genialnie napisane dialogi, swobodna i satysfakcjonująca eksploracja itd. Czy gdyby ich gra nie była oparta na prozie Sapkowskiego, to którykolwiek z powyższych elementów musiałby zostać usunięty albo zmieniony? Oczywiście że nie! Ośmielę się stwierdzić, że oparcie świata o wiedźmińskie lore, nie tylko grze nie pomogło, ale wręcz zaszkodziło (nie licząc początkowego rozgłosu). Przede wszystkim dlatego, że narzucono nam baaardzo sprecyzowanego protagonistę. Nie dość, że ma on konkretną profesję, to dodatkowo jest bardzo mocno "nakreślonym" osobnikiem, który ma swoje poglądy, swój kodeks etyczny, swoją historię, charakter, temperament, przyjaciół, wrogów, powiązania z tym światem, swoje miejsce w hierarchii itd. Gracz od początku do końca odgrywa rolę wiedźmina, a więc może zapomnieć o zabawie w maga czy skrytobójcę, o walce łukiem, o noszeniu ciężkich zbroi płytowych, o wcielaniu się w role kupca, o robieniu kariery politycznej itd. Dodatkowo gracz nie kieruje JAKIMŚ wiedźminem, a Geraltem z Rivii. W związku z tym może zapomnieć o np. rzuceniu wiedźmiństwa w cholerę i zostaniu renegatem, o zabawie w płatnego mordercę na zlecenie, bandytę czy najemnika, albo o robieniu rzeczy oczywiście złych, podłych i niegodziwych (np. wymuszanie, zastraszanie i zabijanie kogo popadnie). Czemu? Bo książkowy Geralt by tego nie zrobił... Poza tym nasz protagonista jest dosyć dobrze znany w swoim świecie (któż tam nie słyszał o Białym Wilku?), więc nawet budowanie swojego wizerunku "na świeżo" jest prawie niemożliwe... Takie rozwiązanie ma swoje zalety, ale jednak średnio pasuje do gry cRPG, bo zabija naszą wolność. Pozwala nam bardziej odgrywać rolę narzuconej nam postaci (my dopasowujemy się do niej a nie ona do nas), niż tworzyć własną historię. Co byśmy stracili? Niewiele... Większość potworów i elementów fantasy tego świata (jak np. magia, alchemia czy guślarstwo) to nie wymysł samego ASa, tylko czerpanie z mitologii słowiańskiej, nordyckiej czy greckiej, oraz z kanonu gatunku fantasy. Miejsca i lokacje to w dużej mierze słowiańskie zakątki (bagna, lasy, łąki, wioski itd.) oraz typowo średniowieczne zamki, miasta i warownie. Jest co prawda kilka oryginalnych miejscówek ale niezbyt unikatowych, bo mocno inspirowanych gatunkiem fantasy (np. Tir Na Lia - miasto elfów). Książkowi bohaterowie bywają ciekawi (Triss, Ciri, Jaskier, Zoltan itd.) ale nie są niezastąpieni. CDP udowodnił przecież, że sam potrafi kreować postaci nie gorsze od tych oryginalnych, a także rozwijać te, które zaczerpnęli z pierwowzoru (Roche, Iorweth, Letho, Azar Javed, Vincent, Talar, Yeavinn). Co moglibyśmy zyskać? Przede wszystkim swobodę! W wyborze profesji, klasy postaci, sposobu walki, sposobu radzenia sobie z problemami i rozwiązywania zadań, w budowaniu wizerunku i kariery naszego bohatera i jego znaczenia w świecie gry. Dużo bardziej różnorodny świat. Nie musielibyśmy ganiać cały czas po bagnistym Velen czy ośnieżonym Skellige. Twórcy mogliby puścić wodzę fantazji i zaserwować nam np. pustynie, dżungle, stepy, tereny wulkaniczne, tereny pokryte wodą, podziemne miasta, mroczne zamki itd., bez przejmowania się mapą wiedźmińskiego świata stworzonego przez ASa. Nowe rasy (np. orków). Nową historię i mitologię świata, bez przepowiedni, dziecka starszej krwi, białego zimna, podróży między wymiarami, wyidealizowanej Ciri i wszystkich tych pierdół, których w pierwowzorze nigdy nie lubiłem. Podsumowując, uważam, że CDP powinien wykorzystać zdobytą wiedzę, doświadczenie i środki, by wystartować z własną marką w stylu dark fantasy. Wiedźmiński świat do niczego nie jest już im potrzebny i bardziej stanowi artystyczną i twórczą kulę u nogi!
  19. Niby ruch oporu, niby "ukazanie konfliktu zbrojnego z zupełnie innej perspektywy", a mnie to wygląda jak zwyczajny, współczesny, nudny(?) FPS wojenny w stylu "one man army"...
  20. Graficznie wygląda tak sobie, animacje są dziwne, bohater lewituje, gameplayowo przypomina mix DmC i DMC 4, a do tego całość chodzi w 15-20 klatkach... Na ten moment duży zawód i rozczarowanie.
  21. Piranha Bytes - studio które tworzy gry od prawie 20 lat, a zatrzymało się na etapie niskobudżetowych średniaków... W czasach 1 i 2 Gothica można było przymykać oko na różne niedoróbki, a nawet twierdzić, że pewna toporność i niezgrabność dodaje ich grom uroku. Dziś taki stan rzeczy jest zwyczajne żałosny i irytujący. Głownie dlatego, że konkurencja cały czas się rozwija, a PB wręcz cofa się w rozwoju. Jeżeli w Elexie nie wyzbędą się tej wszechobecnej siermiężności i "bylejakości", to jak dla mnie mogą kończyć działalność i płakać po nich nie będę. Zobaczymy na Gamescom''ie, gdzie gra - podobno - ma być pokazywana.
  22. > Jak dla mnie taki zabieg przedłuża troszkę żywotność gry. Jakby dali od razu wszystko > to by się przeszlo i już a tak ktoś może chcieć wrócić do gry bo nowe stroje, animacje > ruchow, ng+, sterowanie , pare misji. Jakby wszystko od razu było nikt by na to nie zwrocil > uwagi. Dodatkowo tak samo jak te dodatki może nie wnoszą NIC nad wyraz wielkiego to znaczy > ze NIC nad wyraz wielkiego nie zostało wycięte. Wiec twierdze ze gra która wyszła i za > która zaplacilem była grą pełną.. a teraz jest jeszcze lepszą i zapewne kiedyś sobie > odswieze. Szukacie wad działania CD projekt red na siłe.. I robia kase, reklamę bez > wyciągania do posiadaczy gry reki po gotowke. Oby takich więcej Teoretycznie. W praktyce wątpię, czy takie pierdółki jak nowa misja (którą można ukończyć dosłownie w 5 minut), albo nowy pancerz (który po ukończeniu gry niczemu już nie służy), mogą kogokolwiek zachęcić do powrotu. Zwłaszcza, że CDP dawkował te dodatki bardzo nieumiejętnie. Dodawać zbroję albo zadanie na 10 poziom w 3-4 tygodniu obecności gry na rynku? Bezsens.
  23. >Wolisz model EA czy Ubisoftu, który takie pierdółki dodaje jako płatne DLC? Masz za darmo i jeszcze marudzisz, cebulaku. Ja tam wolę model, w którym niczego się z gry nie wycina i wszystko jest dostępne od razu od dnia premiery... Musisz zrozumieć, że nie wszystko co jest za darmo, trzeba zawsze przyjmować na klęczkach, całując developera w... stopy. Takie zabiegi to czysty marketing, który niestety na wielu nadal skutecznie działa (zamykając usta i odbierając - w ich oczach - prawo do krytyki). Twórcy mogliby po prostu wypuścić pełną grę i nie dawać żadnych DLC. Zamiast tego wycieli trochę mało znaczącej zawartości i "zwrócili" ją w niewielkich, rozwleczonych w czasie kawałkach. Realna wartość dodana nadal wynosi tutaj zero, ale robi dobre wrażenie, czyż nie? Argument "dali za darmo, a mogli zażądać 5 euro" jest tak samo sensowny, jak "tylko Cię pobił, a mógł przecież zabić"... I to niby ma kogoś pocieszyć? I nie chodzi o to, że darmowe DLC są złe. Rzecz w tym, że darmowe DLC powinno w sposób realny POSZERZAĆ zawartość gry, a nie tylko wypełniać stworzoną przez samych twórców lukę.
  24. @Gregario Aha, czyli teraz bawimy się w infantylną argumentację: "Nie podobało Ci się, bo nie zrozumiałeś!"? Akurat w Half-Life 2 fabuła jest prosta jak budowa cepa i sprowadza się do sztampowej opowieści o walce ludzi z kosmitami. Jedynie G-Man może wzbudzać jakieś większe zainteresowanie, ale o nim nadal niewiele wiadomo. Jeżeli uważasz inaczej, to proszę bardzo, napisz czego "nie zrozumiałem"... @dariuszp Grałem na premierę (2004), przeszedłem z 1/4 gry i mi się znudziła. Drugie podejście zrobiłem gdzieś koło 2008 i wtedy znudziła mi się po 20 minutach. Trzecie (i ostatnie) koło 2012 i wtedy udało mi się ukończyć całość (trochę na siłę, chciałem to w końcu mieć z głowy ;s). Dla porównania, pierwszego Half-Life''a ukończyłem z 5-6 razy (ostatni raz w 2014) i nadal mi się podoba ;].
  25. Half Life - jedna z serii, której fenomenu kompletnie nie rozumiem ;D. "Jedynka" była dla mnie nawet, nawet, ale "dwójka" okropnie mnie wynudziła (na tyle, że nigdy nie znalazłem w sobie dość siły by zaliczyć dodatki). Słaba fabuła, kiepski gunplay (broń brzmiała i strzelała bardzo sucho, jak zabawki), nudny główny bohater, niezbyt ciekawe lokacje. Na mnie HL2 zrobił wrażenie właściwie tylko warstwą techniczną (niesamowita fizyka nawet dziś robi wrażenie, grafika też się jako tako broni, mimo upływu ponad 10 lat). Klimat miejscami też miał niezły. Z drugiej strony jestem ciekaw, jak kontynuacja tej serii wypadłaby na tle obecnych trendów. Może kiedyś powstanie, zobaczymy.