BlueV3lv3t

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    362
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez BlueV3lv3t


  1. Dnia 28.01.2013 o 06:56, Henrar napisał:

    Tak, wyniki badań JEDNOZNACZNIE wskazują na to, że gry wywołują agresję. Yhy.


    A kto napisał, że badania wskazują JEDNOZNACZNIE? Bo na pewno nie ja więc nie wiem dlaczego odpowiadasz na mój post?

    Poza tym, jestem pewien, że są osoby, których ŻADNE badania nie przekonają do stanowiska iż gry komputerowe mogą mieć, poza masą pozytywnych cech, także negatywne konsekwencje. Podobnie jest z TV/filmem/muzyką...ważne są jednak proporcje...na niekorzyść gier działa ich największa zaleta: interaktywność, ergodyczność tego medium.

    Skoro starsze, mniej reakcyjne media mogą mieć pewien negatywny wpływ, mogą być sugestywne, to trzeba być głupim żeby nie dopuszczać do siebie myśli, że gry mogą oddziaływać podobnie lub nawet mocniej (użytkownik gry zdecydowanie mocniej wchodzi w interakcję z daną treścią niż w przypadku filmu, piosenki czy książki).

    Do tego ten nieszczęsny eskapizm...z jednej strony fajna cecha gier, z drugiej poważne zagrożenie bo wielu ludzi serio potrafi odlecieć (czego dowodem są zgodny graczy w Azji itp. historie).


  2. Dnia 27.01.2013 o 19:32, Ostrowiak napisał:

    > pzdr od inżyniera filozofie

    a potem wielkie zdziwienie, czemu ludzie garną się na humana, jeżeli po ścisłych mają
    być trollami internetowymi


    Brawo, świetna riposta do której nie muszę już NIC dorzucać. Panie inżynier, Pana wiedza jak i cały ten biznes kończy wraz z pstryknięciem przycisku off. Człowiekiem natomiast trzeba być w każdej sytuacji: czy się gra, czy nie gra. Prawda jest taka, że gracze, w większość (to znaczy nie wszyscy), nie są obiektywni w sprawie brutalnych gier. Często kierują się ignorancją (argumenty typu "ja gram i mi nic nie jest") a badania naukowe (tak, są takie, poszukaj...inżynier google obsługiwać raczej umie?) są wielu graczy stronnicze i nieobiektywne (bo w większości wykazują wpływ brutalnych gier na zachowania agresywne)...

    ...problem jest taki, że owi gracze najczęściej nie mają pojęcia o procesie naukowej weryfikacji danych hipotez. :D Najlepszym przykładem jest ów argument "z doświadczenia", który często-gęsto stoi ze sloganem w stylu "te badania nic nie mówią/są stronnicze!". xD

    Chcecie badań, to macie, np. tutaj: http://spp.sagepub.com/content/2/1/29.abstract
    Są jednak warunki, żeby to ogarnąć to trzeb jako-tako znać język angielski i wiedzieć co to jest "SAGE" czy The Ohio State University...xD


  3. Dnia 27.01.2013 o 14:46, Pitja napisał:

    A mi sie wydaje ze ktos proboje dobrac sie do kasy deweloperow, a ze mu to nie wychodzi
    to wylewa swoje zale. Jakos od dzieciaka gram w tzw "brutalne" gry, a nie laze po ulicy/szkolach
    i nie zabijam ludzi.


    Co za durny argument...kiedy wreszcie zrozumiecie, że argument z osobistego doświadczenia to kiepski argument w dyskusjach na tematy tak abstrakcyjne jak np. "wpływ gier komputerowych na zachowania agresywne"?

    Gadasz coś w stylu: "tyle lat już żyję i jeszcze nigdy nie widziałem lwa na żywo...lwy na pewno nie istnieją".

    Oj brakuje podstaw logiki w tych gimnazjach, brakuje...:/

    Rzetelne badania na temat wpływu gier na zachowania agresywne? TYLKO PANELOWE...dwie grupy małych dzieci, kontrolna i badana, badanie w danym wieku i powtórka za x lat: jedna grupa gra w gry brutalne, druga nie. Problem w tym, że dzisiejsze podejście do etyki w badaniach naukowych raczej wyklucza tego typu eksperyment...



  4. > Proooszę. Każdy walczy o swój interes, on też. Odkrycie Ameryki na nowo. Gracze mają
    > sporą wiarygodność w tym sporze, ponieważ oni mają ogólne pojęcie na temat ww. przemysłu.

    Po pierwsze: jaki ten kolo, wg Ciebie, ma interes w tej sprawie?
    Po drugie: czy przemysł gier wymusza tworzenie tak wielu brutalnych gier opierających się na jednym schemacie (strzelanie, mordowanie, strzelanie, mordowanie itp. itd.)?


  5. Mam kilka krytycznych uwag do tekstu:

    1) Zlepek kilku pikseli na Atari, czy Commodorze stawał się bohaterem w bogato zdobionej zbroi, czy też najnowszym wówczas modelem Lamborghini, dwukolorowe tło obcą planetą, a kilka zielonych trójkątów pradawną puszczą.

    Powyższe jest raczej dowodem na immersyjność gier komputerowych a nie przykładem manipulowania mechaniką gry.

    2) Zacząłem dostrzegać, że nie zawsze podejmuje optymalne moim zdaniem decyzje, czasami robi wręcz rzeczy, które można było - z punktu widzenia mechaniki - nazwać głupimi. Kiedy zwróciłem na to uwagę, odpowiedział mi, że taki właśnie jest zamysł.

    Szanowny Panie, co ma Pan na myśli pisząc o decyzjach głupich z punktu widzenia mechaniki gry? O ile dobrze pamiętam to twórcy EU sami podkreślali, że w ich grze historia jest jedynie tłem dla działań graczy (mocno podkreślana swoboda działania) a rankingi w grze to tylko suma osiągniętych punktów, które można zdobywać w różny sposób WYKORZYSTUJĄC zasady gry, ale w żadnym wypadku nie WYKRACZAJĄC poza nie czy działając wbrew im tak jak Pan sugeruje. Wystarczy odpalić sobie tryb swobodnego scenariusza i możemy sobie nakładać tysiące wyimaginowanych celów, summa summarum ranking na końcu gry zostanie obliczony wg tych samych zasad i jeżeli tylko nasza zabawa jest nastawiona na końcowy sukces (a podejrzewam, że jest, tyle tylko, że wg innego, wymyślonego scenariusza) to będziemy do niego dążyć (nie ważne czy w sojuszu ze Szwedami czy z unią z Prusami) zgodnie z zasadami narzuconymi przez twórców.

    3) W tym momencie przypomniałem sobie, że przecież sam robię dokładnie tak samo! Grając w Cywilizację, czy Master of Orion zacząłem sam wyznaczać sobie pewne cele, zasady i reguły postępowania. Często zupełnie na bakier z logiką i na przekór wyćwiczonym przez dziesiątki rozgrywek, optymalnym regułom. Odrzucenie tych zasad prowadziło też do stawiania sobie własnych celów, często będących bardzo odległymi od zaimplementowanych przez twórców gry.

    Jeszcze raz zapytam: czy narzucając sobie taki a nie inny scenariusz rozgrywki zmienia Pan coś w mechanice gry? Śmiem twierdzić, że po prostu ją pan wykorzystuje manipulując jedynie celami swojej rozgrywki, jednak ciągle działając W OBRĘBIE narzuconego przez twórców schematu.

    4) I będzie miał poniekąd rację, bo owszem, taką formę odbierania gier uważam za coś w rodzaju "wyższej świadomości grania". Zdolność do wykraczania poza narzucone nam odgórnie ramy i reguły - nawet w grach - nie jest niestety powszechna, dlatego tym bardziej cenię wszelakie od nich odstępstwa.

    Pogrubiony fragment bardzo odważny...poza tym idąc Pana tokiem rozumowania rozwałki na ulicach Libery City to też przejaw "wyższej świadomości grania" (co wspólnego z logiką ma totalna demolka na ulicach miasta, która najczęściej kończy się 5 gwiazdkami i restartem :)).


  6. Dnia 07.12.2012 o 14:43, Zgreed66 napisał:

    > Wg Słownika Języka Polskiego:
    Chłopie... genialne źródło. Jak będzie mnie interesowało działanie leku to na 100% pójdę
    do humanisty, co chemii nie ogarnia. Myślałem, że "leki" kwalifikuje się po skutkach
    działania, które nadają się ogólnie do leczenia określonych objawów.



    Boże, co za ignorancja. Nie chodzi o działanie leku, ale jego definicję. Rozumiesz różnicę? Poza tym definicje, te poważne, układa się w konsultacji ze specjalistami także spoko. Poza tym: humanista to osoba wszechstronnie wykształcona i trochę głupio, że poprzez pryzmat swoich uprzedzeń i stereotypowego myślenia nie dostrzegasz faktu, że humanistą to i Da Vinci był.

    Dnia 07.12.2012 o 14:43, Zgreed66 napisał:

    > narkotyk «substancja działająca na system nerwowy, powodująca uspokojenie,
    uśmierzenie
    > bólu, odurzenie, euforię lub sen»

    Teraz powiedz mi co za problem wykorzystać substancję uważaną za "lek", w celu wywołania
    takich skutków?


    Żaden, ale tak jak ci pisałem, liczy się aspekt celowości (to zagadnienie z filozofii). W takim wypadu, tak wykorzystana substancja, przestaje być lekiem a zaczyna być wykorzystywana jak narkotyk. Nie zmienia to jednak faktu, że lekiem, de facto, jest.

    Podam Ci inny przykład: nóż jest nożem. Generalnie służy do krojenia różnych rzeczy, ale może też służyć do zabijania, wtedy bywa określany mianem "broni", ale nie zmienia to faktu, że jakościowo cały czas to jest nóż i tylko nóż.

    Teraz: to, że Max Payne wpieprzał ciągle painkillery (leki) nie zmienia faktu, że mógł je z czasem (poprzez uzależnienie) zacząć stosować jak narkotyki. Doprowadziło to do jego upadku, ale nie zmienia faktu, że w grze painkillery to były zwykłe leki, apteczki odnawiające życie, coś jak stimpacki w Fallout.

    Kolega wyżej przytoczył cytat z Fallouta, ciekawe jest to, że pojawia się w nim słowo "heals" oraz "doesn''t have any negative side effects". Tak jak pisałem, liczy się aspekt celowości.


  7. Dnia 06.12.2012 o 23:33, Zgreed66 napisał:

    Lek to lek. Substancja (środek chemiczny) stosowana w leczeniu o różnym działaniu.
    Narkotyk? W głównej mierze substancja która prowadzi do uzależnienia i/lub wpływa na
    układ nerwowy.
    Wniosek? Nic nie stoi aby substancję uznawana za lek także zakwalifikować jako narkotyk.


    Wg Słownika Języka Polskiego:
    lekarstwo
    1. «substancja stosowana do leczenia chorób»
    2. «sposób, rada, środek zaradczy»


    narkotyk «substancja działająca na system nerwowy, powodująca uspokojenie, uśmierzenie bólu, odurzenie, euforię lub sen»

    Masz dwie definicje dwóch różnych substancji. Gdyby można było tak łatwo kwalifikować jedne z drugimi to nie potrzebowalibyśmy różnych określeń. Lekarstwo to środek mający na celu, przede wszystkim, leczenie. Wcale nie musi działać na układ nerwowy (jak w przypadku narkotyku). Narkotyk to z kolei substancja, która owszem, może być stosowana do leczenia (wspomniana morfina), ale niekoniecznie, ma inne zastosowania, poza tym zawsze wpływa na system nerwowy.

    Mam nadzieję, że już rozumiesz różnicę? Liczy się, głównie, aspekt celowości. Lek = leczenie. Narkotyk = niekoniecznie + wiele innych.

    Podział na tzw. miękkie i twarde narkotyki to podział siły i zakresu ich wpływu na ów system nerwowy użytkownika. Dlatego też "wywar z maku" to raczej lekki narkotyk, natomiast LSD to cholerne świństwo, które od razu działa człowiekowi na psyche.

    Dlatego też Max Payne zażywał painkillery, czyli leki od których można się uzależnić, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że zostały stworzone do LECZENIA a nie omamiania ludzi (np. wspominana Valkiria).



  8. Leki to leki, oczywiście można się od nich uzależnić, ale nie zmienia to faktu, że od żelek też się można uzależnić - nikt jednak nie określa ich mianem narkotyków bo są to jakościowo różne produkty "spożywcze".

    Chcesz się bawić w słówka? Jeśli tak to najpierw musimy zdefiniować co rozumiemy przez narkotyki, co przez leki itp. itd. Inaczej ta dyskusja nie ma sensu.

    Dla mnie wątek odnosi się do artykułu i zawartych w nim tez, polemiki z nim. O tym jest ten temat i o tym powinniśmy dyskutować (zgodnie z regulaminem).


  9. Dnia 06.12.2012 o 19:10, Zgreed66 napisał:

    A czy ja pisałem o kokainie, czy heroinie? To mi przytocz tutaj cytacik.


    Autorka pisała o Valkirii czy Jet, do tego piję. Wyobrażasz sobie, że w jakiejkolwiek grze tak mocne i niszczycielskie substancje mogły by być zaprezentowane w sposób pozytywny? Ja nie i dla mnie jest to wyraz pewnego realizmu tak na poziomie fabularnym jak i mechaniki gry (no bo skoro narkotyki MAJĄ skutki uboczne to nie można/nie powinno się robić gry, w której tego typu substancja daje +100 do staminy a poza tym nie wywiera negatywnego wpływu - przestaje ona być wtedy narkotykiem a zaczyna być miksturką leczniczą: lekarstwem, "wspomagaczem", "suplementem diety"?!).

    Co do epitetów to przepraszam, jestem dosyć emocjonalną osobą i szybko się "nakręcam". Jeszcze raz przepraszam.


  10. House to bajka, ja natomiast piszę o poważnych grach komputerowych. Poza tym: jeżeli ktoś uważa, że szprycowanie się przez niego Vicodinem ma pozytywny wydźwięk to chyba jeszcze nie skończył gimnazjum...O.o. Ewidentnie widać, że facet sobie nie radzi, stacza się (weźcie pod uwagę reakcje ludzi z jego otoczenia)...podobnie jak Max Payne.

    Dnia 06.12.2012 o 18:40, Zgreed66 napisał:

    > do takich twardych narkotyków można przyrównać wspomnianą Valkirię czy chociażby
    Jet z Falloutów)?
    Narkotyk "lekki" to już nie narkotyk? Prawie jakbym JKMa kiedyś czytał (tylko, że on
    akurat w innym kontekście)


    Oczywiście że trzeba wprowadzać rozróżnienia. Nie napisałem, że narkotyk "lekki" to nie narkotyk gdyż cały czas piszę o narkotykach. Czytać nie umiesz? Niestety, ale niektórzy tutaj nie potrafię odróżnić aspiryny od heroiny co jest poważnym błędem.

    Proszę bardzo: wymyśl fabułę, w której heroina czy kokaina będzie mieć pozytywny wydźwięk a omawiany artykuł nabierze znaczenia.


  11. Dnia 06.12.2012 o 12:32, pkapis napisał:

    > O to chodzi, że obecność narkotyków w grach upodabnia je do realnego życia, nie
    odwrotnie.
    > Dlatego też cały czas piszę, że tu nie chodzi o to, że kultura wypiera narkotyki
    z gier
    > (jak postuluje autorka tekstu),

    Autorka ani nigdzie nie napisała, że kultura wypiera narkotyki z gier, ani nie dałoby
    się takiej tezy obronić. Stwierdza jedynie, że w naszej kulturze narkotyki są postrzegane
    negatywnie, stąd i w grach taki ich wizerunek jest powszechny. Zauważa też, że mimo iż
    fabularnie narkotyki w grach są złe, mechanicznie mogą dawać jakieś bonusy. I że niektóre
    substancje w grach są ukazane wyłącznie pozytywnie, ale wtedy nie są nazywane narkotykami,
    a nierzadko pojawiają się w tych samych grach dużo groźniejsze środki.


    Jeszcze raz przeczytaj to co napisałeś i zastanów się jakie bzdury wypisujesz...jak wyobrażasz sobie "pozytywny wizerunek" narkotyków w grach? Miałyby one nie mieć skutków ubocznych i działać jak miksturki many? Poza tym autorka zarzuciła, że taki a nie inny wizerunek gier jest wynikiem "konserwatywnego" podejścia do ich obecności...światopogląd jest z pewnością elementem kultury więc pośrednio kultura wypiera narkotyki z gier (jeśliby kierować się logiką tego artykułu).

    Fabularnie narkotyki złe? Hm, a potrafiłbyś stworzyć sensowną fabułę, w której narkotyki nie byłyby fabularnie złe? Nie da się bo o ile można się sprzeczać, czy używanie maryśki jest złe, o tyle większość, sensownie myślących ludzi, nie podważa faktu iż tzw. twarde narkotyki to czyste zło.

    Które substancje, będące narkotykami ale mające pozytywny wpływ, nie zostały nazwane po imieniu?

    Dnia 06.12.2012 o 12:32, pkapis napisał:

    A propos rozróżnienia między lekami a narkotykami - sprawa jest dość prosta. Dana substancja
    może być lekiem (albo stosowana w lecznictwie), może być narkotykiem, a może być jednym
    i drugim (np. morfina)


    Rzeczywiście, problem w tym, że wszystko trzeba rozumieć kontekstowo. Czepianie się o Maxa Paynea i painkillery, które ciągle zażywał (a które były zwykłymi apteczkami) to jak czepianie się aspiryny...O.o
    W tym samym przykładzie można wspomnieć o Valkirii...która została nazwana po imieniu i pokazana w negatywnym świetle, ale to chyba zrozumiałe? Potraficie stworzyć przekonującą fabułę, w której heroina czy kokaina byłaby pokazana w pozytywnym świetle (po tylko do takich twardych narkotyków można przyrównać wspomnianą Valkirię czy chociażby Jet z Falloutów)?


  12. Dnia 05.12.2012 o 14:38, ZaXaN napisał:

    A ja tam sądzę że narkotyki w grach powinny być.


    No i są! Jednym z dowodów jest opublikowany na gram.pl tekst.

    >To jest w końcu oderwanie od rzeczywistości

    Nie do końca bo w realu narkotyki też powszechnie występują.

    Dnia 05.12.2012 o 14:38, ZaXaN napisał:

    możesz tam dręczyć ćpuna sam sobie aplikować z resztą taki wiedźmin bez eliksirów byłby
    wiedźminem?


    W realu też się takie rzeczy zdarzają (np. w Afganistanie gdzie są całe, PODZIEMNE, społeczności narkomanów wykluczonych z życia publicznego.

    >czy już bardziej dragon age :p w realu nie będę przecież koki sobie aplikował

    Ty nie, ale jest wielu ludzi, którzy to robią i nie ma to nic wspólnego z grami komputerowymi.

    Dnia 05.12.2012 o 14:38, ZaXaN napisał:

    i szedł na jakąś misje żeby być bardziej pobudzony czy coś jak by wszystko w grach wyrzucili
    to czym by się różniła od realnego życia? równie dobrze mogę przejść na bajki dla dzieci.


    O to chodzi, że obecność narkotyków w grach upodabnia je do realnego życia, nie odwrotnie. Dlatego też cały czas piszę, że tu nie chodzi o to, że kultura wypiera narkotyki z gier (jak postuluje autorka tekstu), ale raczej o to, że gry naśladują rzeczywistość, której elementem są także narkotyki (których używanie w grach ma swoje pozytywne i negatywne strony co też jest urealnieniem gier).


  13. Dnia 05.12.2012 o 12:08, Zgreed66 napisał:

    > Poza tym, jeszcze raz powtarzam: dominującą postawą względem narkotyków, przynajmniej

    > w Polsce, jest zakaz ich stosowania i eliminacja z życia tak publicznego jak i prywatnego.
    Na jakiej podstawie stwierdza się, że dany środek jest przeznaczony do zakazu "stosowania
    i eliminacji z życia tak publicznego jak i prywatnego". W tym durnym kraju wszystko jest
    na opak. Nawet stanowienie prawa widzę.


    Na podstawie decyzji politycznej...ale nie martw się, nie tylko w Polsce tak jest. :D Poza tym, społeczeństwo jest przeciw narkotykom. Dowód? Tutaj badania CBOS z 2011 roku: http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2011/K_089_11.PDF

    Jeszcze raz się pytam: jak się ma omawiany tekst (i zarzuty autorki do twórców o spolegliwą i konserwatywną postawę) do badań, które podałem wyżej? Czy prezentacja narkotyków (i sam fakt że w ogóle w grach występują) jest zgoda z opiniami Polaków na temat drugów czy raczej nie?


  14. Dnia 05.12.2012 o 10:14, Fanagir napisał:

    > Czy mylenie painkillers z drugs nie jest dla Ciebie powaznym bledem? Owszem, sa
    ludzie
    > uzaleznieni od aspiryny...ale czy to swiadczy ze jest ona drugiem, czy raczej painkillerem?

    A wiesz, że po angielsku drug to lekarstwo jak i narkotyk? Więc tak, aspiryna to "drug".

    W sumie nie ma konkretnej definicji narkotyku ponieważ wg. policyjnej definicji to po
    prostu nielegalna substancja psychotropowa a wg. leksykonu Światowej Organizcji Zdrowia
    to wszsytkie sustancje wpływające na świadomość czyli nawet głupi lek na katar jak i
    kofeina i alkohol. Więc jak już się o coś wykłucasz to upewnij się, że masz rację.


    Pisałem już wcześniej, że w tym tekście nie chodzi tylko o rozumienie narkotyków! Przytoczone przez Ciebie definicje nie są doskonałe, ale ta którą obrało ONZ jest już kompletnie bezużyteczna. Jest po prostu za szeroka co jest błędem. Zauważ, że sam napisałeś że "głupi lek na katar" to narkotyk. Chyba rozumiesz absurdalność takiego definiowania narkotyku? Idąc tym tokiem rozumienia można uznać sól za narkotyk. Autorka w taki szeroki, i moim zdaniem błędy, sposób potraktowała niektóre substancje pojawiające się w grach.

    Poza tym, jeszcze raz powtarzam: dominującą postawą względem narkotyków, przynajmniej w Polsce, jest zakaz ich stosowania i eliminacja z życia tak publicznego jak i prywatnego. Jak to się ma do gier, w których narkotyki pojawiają się od lat w różnych formach?
    Czy twórcy unikają tej tematyki? Czy graczom uniemożliwia się stosowanie ich? Nie! Sama autorka o tym pisze a potem nagle wtrąca coś o konserwatyzmie...

    Napisałaby Pani lepiej tekst o rezygnacji prezentowania niewolnictwa w AC 3 a nie bawiła się w jakąś publicystykę na temat sztucznie generowanych problemów. To jest dopiero problem, między innymi politycznej poprawności.


  15. >Możemy się nie zgadzać ale od razu mówić o RAŻĄCYCH błędach?

    Czy mylenie painkillers z drugs nie jest dla Ciebie powaznym bledem? Owszem, sa ludzie uzaleznieni od aspiryny...ale czy to swiadczy ze jest ona drugiem, czy raczej painkillerem?

    Dnia 05.12.2012 o 01:04, Geeko napisał:

    Kto jak kto ale akurat Pani Khali pokazała w wielu artykułach, że gry
    zna, interesuje się nimi i nie czerpie wiedzy tylko z kilku blogów/vlogów.


    No a do tego chwali sie kierunkowym wyksztalceniem i publikacjami....mam tego swiadomosc i dlatego tak naskakuje na ta Pania. Tyle lat studiowania, tyle pasji do gier a takie bzdury w tekscie...polemika i krytyka to dowod zainteresowania autorem wiec nie ma sie co obrazac.

    >O ile kojarzę to już w Max Paynie 2, a potem właśnie w MP3 bohater wspomina o środkach przeciwbólowych

    Dnia 05.12.2012 o 01:04, Geeko napisał:

    i pojawiają się pewne wzmianki, że się od nich uzależnia więc tak bardzo bym w tym przypadku
    się nie rzucał.


    Powtarzam, to co Ty napisales:
    a) przeczy tezie o wypychaniu tematyki narkotykow poza ramy fabularne,
    b) nie dowodzi ze leki przeciwbolowe (np. popularny Ibuprom) to narkotyki,
    c) potwierdza fakt, ze od lekow takze mozna sie uzaleznic.

    Serio...o ile przyklad z PacManem jest do wytlumaczenia tak bronienie tego tekstu w kategoriach socjologicznych (tekst o konserwatyzmie i pewnych grupach spolecznych) trzeba uznac za kompletnie chybiony.

    Konserwatywne podejscie do narkotykow oznacza ich calkowity BAN a czlonkowie grup, o ktorych autorka wspomniala, sa gotowi posylac ludzi do wiezienia za ich posiadanie.

    PS. To juz drugi, tak skonstruowany tekst na gram.pl. Pamietam ze jakis czas temu opublikowano tutaj artykul o seksie i goliznie w grach...mial on taki sam wydzwiek: konserwatywni i bojazliwi tworcy uciekaja od golizny w grach. OKROPNA TA NASZA BRANZA! :D ;)


  16. Dnia 04.12.2012 o 21:55, Khali_Khan napisał:

    W swoich rozważaniach kompletnie nie zajmuję się tym, jakie narkotyki są, czy są szkodliwe,
    jak są szkodliwe, czy są szkodliwe bardziej/mniej niż alkohol/papierosy. To jest dyskusja,
    w której nie planuję brać udziału. W tym tekście interesuje mnie powszechny dyskurs substancji
    psychoaktywnych (a nie medyczne fakty ich dotyczące) i jego odzwierciedlenie w grach
    komputerowych.


    Ok, ładnie zaczynasz, inteligentnie...jednak w każdej, poważnej dyskusji należało najpierw zdefiniować podstawowe terminy, czyż nie? Narkotyk to narkotyk a Pani miesza narkotyki z lekami (stimpaki czy painkillery).

    Dnia 04.12.2012 o 21:55, Khali_Khan napisał:

    To na co staram się zwrócić uwagę to fakt, że sposób prezentowania narkotyków w grach
    komputerowych jest zaskakująco konserwatywny i krytyczny. Jest to tak silne konserwatywne,
    że praktycznie zbliżone do poglądów środowisk, które gry potępiają z założenia.


    Absolutnie się nie zgadzam. Cały ten tekst przeczy tej tezie. Sama piszesz, że narkotyki w grach występują od dawna i w przeróżnej formie (nawet podciągasz typowe "apteczki" do grupy narkotyków). Jak sobie wyobrażasz przedstawianie narkotyków? Uważam, że są one implementowane przy zachowaniu realizmu ich działania. Te substancje dają "kopa", ale także wiąże się z ich używaniem pewne ryzyko. Twórcy gry wiedzą o tym, pamiętają i chwała im za to. Nie ma to NIC wspólnego z "konserwatyzmem" czy przesadną "krytyką". Chciałabyś, żeby używanie tego typu substancji odbywało się na zasadzie łykania eliksiru leczniczego czy many? :D Dajcie spokój...

    Dnia 04.12.2012 o 21:55, Khali_Khan napisał:

    I my jako gracze też się na to łapiemy. "Painkiller to nie narkotyk" znaczy mniej więcej
    tyle co "morfina to nie narkotyk" - interpretujemy to w ten sposób, gdyż twórcy gry Max
    Payne wyciągnęli mechanizm painkillerów poza nawias fabuły. Dzięki temu wymigali się
    od tłumaczenia tego zjawiska realiami świata.


    Na nic się nie łapiemy. Narkotyki w grach były, są i będą. Nazywa się je po imieniu, często są ważnym elementem fabuły (sama o tym piszesz). Painkiller, jak sama nazwa wskazuje, to "środek przeciwbólowy", "narkotyk" to drug. Dlaczego miesza Pani pojęcia i naciąga fakty pod swój punkt widzenia? W Maxie Payne painkillery pełniły funkcję zwykłych apteczek. Bardzo dobrze wpasowały się w koncepcję gry (podobnie jak w starych Medal Of Honor świetnie pasowały apteczki, czy w takim razie te apteczki to też narkotyki?). Rolę typowe, "tego złego" druga w tej grze pełniła Valkiria. Painkillery w tej grze nie były wyciągnięte poza nawias fabuły, one po prostu nie rzucały się specjalnie w oczy (ot co, po szafkach znajdujemy czasem różne duperele, w tym leki przeciwbólowe) i rzucać się nie miały bo pełniły dosyć niewdzięczną funkcję odnawiania punktów życia postaci.

    Dnia 04.12.2012 o 21:55, Khali_Khan napisał:

    A przykład Pac-Mana miał być kuriozalny ;) Wszak próbowałam pokazać, że czyste mechanizmy,
    bez silnej warstwy fabularnej można interpretować na bardzo różnorakie sposoby.


    Wykształcony człowiek powinien wiedzieć, że o pewnych interpretacjach lepiej nie myśleć na głos...nie pisząc już o ich publikowaniu. O.o


  17. Dnia 04.12.2012 o 14:15, Zgreed66 napisał:

    > Oczywiście, że Stimpaki (podobnie jak Painkillery w Max Payne) to żadne narkotyki.
    Co definiuje narkotyk? Stan prawny, czy jednak "szkodliwość" użytkowania?


    Oczywiście, że norma prawna. Wszak autorka odnosi się cały czas do stanu aktualnego (ale jak napisałem wcześniej, nie bez błędów), więc to chyba naturalne, że definicję narkotyku wyciągniemy z przepisów prawa? Co to w ogóle ta cecha: "szkodliwość użytkowania"? Szkodliwa w użytkowaniu jest, np., sól kuchenna - czy można nazwać ją narkotykiem?


  18. Dnia 03.12.2012 o 21:54, Khali_Khan napisał:

    > Stimpaki nie były narkotykami, a odpowiednikiem mikstury leczniczej.
    To zależy w której grze. W SC to narkotyk, w Falloutach już mniej ;)


    Oczywiście, że Stimpaki (podobnie jak Painkillery w Max Payne) to żadne narkotyki. Takie rażące uchybienie sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad stanem wiedzy autorki artykułu...czyżby pisała to osoba, która dane gry zna tylko z opowieści popularnych vlogerów?

    Na gram.pl można, czasem, przeczytać ciekawy artykuł...ten jest w zupełności nieciekawy a do tego z błędami: po prostu kiepski.

    Pani autorka zapomina chyba, że wizerunek geeka-twórcy gry to dziś już stereotyp. Szanowna Pani, tak było 20 lat temu. Czy nie prostrzym, i zarazem rozsądniejszym, wydaje się twierdzenie, że takie a nie inne podejście twórców do kwestii narkotyków wynika, ZWYCZAJNIE, z ich specyfiki? (to zupełnie oczywista rzecz i wiemy to od czasów przedszkola, że narkotyki uzależniają i mają wiele skutków ubocznych). To REALIZM a nie wpływ "geeków" i "nerdów" robiących gry.

    BTW. Przykład z PacManem kuriozalny...czy zastanawialiście się kiedykolwiek dlaczego teletubiś nosi czerwoną torebkę? W większości chyba nie a Ci, którzy swego czasu spróbowali narazili się na falę krytyki i drwin. Owszem, zawsze można twierdzić, że Smurfy to bajka pisana na wzór 120 dni Sodomy (tylu facetów i jedna, jedyna, dorosła kobieta...a dzieci skądś się biorą!), tyle tylko, że szukanie, NA SIŁĘ, kolejnego dna nie ma najmniejszego sensu gdy w publicznej świadomości takie znaczenie danego fenomenu nie występuje (a jeśli nawet to w marginalnym stopniu, który nie ma najmniejszego znaczenia).


  19. Szanowny Autorze,

    Kończysz swój artykuł następującym stwierdzeniem: "Nie bójcie się, za przeproszeniem, gołej dupy i cycków, bo naprawdę są straszniejsze rzeczy na świecie...", z którym, generalnie, się zgadzam. Natomiast po wnikliwszym zastanowieniu chciałbym Ci napisać, że gorszą rzeczą od powyższej są "gołe dupy i cycki" wymieszane z przemocą i infantylną historią, czyli tym co dziś jest, niestety, immanentną cechą większości gier z tzw. main streamu.

    Wydaje mi się, że branża winna, najpierw, poradzić sobie z nadmierną podażą przemocy, następnie poprawić tło fabularne serwowanych dziś tytułów a dopiero potem raczyć nas "dojrzałą erotyką". Dlaczego? A no dlatego, że są to kwestie bardziej fundamentalne, na których to wyrosnąć może owe podejście do tematu seksualności, o które walczy Autor tekstu.

    Dziś seks i golizna to dodatek, sposób na kampanię marketingową, wabik dla pryszczatych nastolatków. Niestety, ale doskonale wpisuje się to w globalny trend (o czym pisze Autor) dehumanizacji strefy seksualnej, upubliczniania jej. Czy odważniejsze przedstawianie tej tematyki (przy obecnej sytuacji w branży) nie będzie zwykłym przykładaniem cegiełki do zjawiska, z którego największe korzyści czerpią producenci materiałów pornograficznych?


  20. Ja natomiast nie pojmuję jak wykształcony (jak przypuszczam), światły, zdolny twórca gier komputerowych nie przewidział sytuacji iż trailer, w którym rozerotyzowane, brutalne, wulgarne zakonnice z różańcami na szyjach prują z karabinów w bohatera gry, wywoła (cytuję) "WIELKIE OBURZENIE" (skoro facet mówi, że wielkie i że wymusiło na twórcach zmianę to nie należy przypuszczać iż jest to "banda ciuli", raczej rzesza).
    Co więcej, przeraża mnie fakt, iż nikt z pracowników studia, którzy widzieli ten obraz, nie wpadł na taki pomysł. O czym to świadczy? Albo o głupocie twórców, w co nie wierzę, albo o ich wyjątkowym wyrachowaniu. Wszak posługiwanie się skandalicznymi, kontrowersyjnymi treściami jest dziś na TOPIE, szumi i dyskusje wokół danej marki są BARDZO pożądane.
    Skoro jedni mają prawo do tego typu manipulacji tak inni mają prawo protestować przeciw nim.
    Co do Mass Effect 3 i jego nieszczęsnego zakończenia...tutaj kwestia jest zgoła odmienna więc po co mieszacie wątki? Przede wszystkim BioWare oszukało sporą część graczy (w tym mnie) wmawiając im, że w ME wybory gracza rzeczywiście ROBIĄ RÓŻNICĘ: sam jak głupi tworzyłem swoją historię od pierwszej części, dbając i portując zapisy od jedynki, przed dwójkę do trójki.
    Okazało się, że dałem się nabrać na marketingowy bełkot, który kosztował mnie trochę pieniędzy, masę czasu i niespełnione nadzieje.


  21. Ciesze się, że właśnie poznaję studentkę Projektowania Gier na UJcie...być może przyszłą koleżankę, jeśli Los pozwoli. ;) Co do analizy...dała mi ona do myślenia bo uświadomiłem sobie jak bardzo grubymi nićmi jest szyty ów mit "immersji", całkowitego "zatapiania się w wirtualnej rzeczywistości". Przecież ONI (czyli bohaterowie gier) to nie MY, to nie są nawet nasze awatary jak się okazuje. Pytanie tylko: który świat nas bardziej absorbuje: Second Life ze swoim sztandarowym awatarem (awatarem, moim zdaniem, sensu stricte) czy Khorinis z Gothic 2 i jego charyzmatyczny, Bezimienny bohater (w którego po prostu się wcielamy, nie stajemy się nim)?

    Zdecydowanie wybieram Gothica. ;)


  22. Dnia 02.07.2012 o 08:50, oxygar napisał:

    W takim razie, gdyby urządzenia mobilne zastąpiły konsole to PC''ty również by poleciały.


    Absolutnie, PCty to urządzenia wielofunkcyjne, które stanowią podstawę nie tylko branży gamedevu (na czym będziemy tworzyć gry?) jak i w ogóle informatyzacji (PCty są wszędobylskie). W jakim sensie PCty miałyby polecieć, skoro w masie różnych funkcji mogą one oferować to co dzisiejsze czy przyszłe konsole/urządzenia do gier?

    Dnia 02.07.2012 o 08:50, oxygar napisał:

    Ja i tak wiem, że się tak nie stanie. Z czego mi wiadomo nie kupię gry w pudełku do tableta,
    smartfona? Jak podłącze je do TV to mam napierniczać na małych klawiszach czy dotykowym
    ekranie?


    No i masz rację, że się tak nie stanie. PCty są nie do ruszenia, przynajmniej na razie. Stanowią trzon, fundament całej elektronicznej rzeczywistości. Natomiast tradycyjna dystrybucja (pudełkowa) coraz bardziej się załamuje, wielcy wydawcy liczą, że za kilka lat główną metodą dystrybucji będzie ta cyfrowa (zdecydowanie lepsza dla wydawców, bo dającą zdecydowanie większą swobodę i ukracająca takie palące problemy jak piractwo czy rynek wtórny) tak więc argument "z pudełka" to żaden argument.

    Pytanie o kontrolery do smartfona/tabletu jest prymitywne...a do PS3 nie możesz sobie myszki czy klawiatury podpiąć? Dlaczego miałbyś tego nie zrobić przy okazji smartfona? Do tego zero kabli, zero ciężkich pudeł, pełna swoboda (wyciągasz - chowasz do kieszeni).


  23. Problemy tradycyjnych konsol są nieuniknione, pytanie tylko, kiedy i jak bardzo ten model grania ucierpi. Samo przeciąganie w nieskończoność premiery nowej generacji powinno dać sporo do myślenia: okazuje się, że dziś zaprojektowanie i wyprodukowanie wydajnej konsoli, która będzie na rynku przez kilka lat, może być bardzo kosztowne. Sony do każdego PS3 dopłacało przez jakiś czas, pytanie, czy w dobie kryzysu tej firmy taka praktyka w ogóle będzie mieć miejsce? Co więcej, jest mocno prawdopodobnym, że nowe konsole będą po prostu ładnie zapakowanymi PCtami (coś w stylu pierwszego Xboxa) - co tym bardziej nie wróży nic dobrego dla tego sprzętu.