radzio91

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    2
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O radzio91

  • Ranga
    Obywatel
  1. Mrok bardzo szybko ogarnął piratów. Im znajdowali się głębiej w tunelach Necroville tym w ich głowach pojawiało się coraz więcej pytań. Nawet twarz nadzwyczaj prostodusznego Willowa zdawała się być pełna niepokoju. Otaczające korytarze stawały się klaustrofobicznie, ściany bardziej chropowate a czerń bezgraniczna - zupełnie inaczej niż na znanych im morskich wodach. Niezważając na to wszystko Roland wiedział, że nie ma odwrotu dla niego i jego kompanii. Żołnierze w każdej chwili mogli ruszyć w pościg... Poruszali się zupełnie inaczej niż gdyby znajdowali się na pokładzie ich "Orlicy". Ciemności z każdą chwilą ciążyły piratom. Zawiłe tunele zdawały się prowadzić do nikąd tak jakby były ułożone w jeden wielki labirynt. Nikt z piratów nie brał takiego obrotu sprawy pod uwagę. Oznaczałoby to nic jak tylko pewną śmierć w beznadziejny, zupełnie niepiracki sposób. Jednk wkrótce miało się to zmienić, każdy to wyczuwał... Po kilkudziesięcu minutach paraliżującego marszu cel wydawał się bliżej niż dalej. Lochy były wciąż takie same jak do tej pory, jednak Strup wyminął Rolanda i ruszył żwawiej. Nikt nie mógł zrozumieć jego zachowania, ale najwyraźniej coś wyczuwał swymi goblińskimi zmysłami. - Gdzie go niesie?! Śpieszno mu tak... - nie zdążył dokończyć Dragon - Stać!! - krzyknął po chwili Bosman. Jego oczom jak i całej reszcie załogi ukazała się niewielka grota w środku, której znajdował się staw. Staw przepełniony był błękitem znanym im tylko z otwartych mórz, a poprzez strop groty przebijały się promienie światła dające im tyle radości co portowe dziewki. Struo, Dragon, Slash i Cloudy szybko się rozbiegli po grocie. Baobab mrucząc jak zwykle coś pod nosem zszedł powoli wraz z Moonshire''em i Uhu w pobliże wody. Roland jak przystało na kapitana zachowywał więcej spokoju od reszty i nie będąc w pełni pewnym radości piratów. Stał przez kilka chwil na górze rozglądając się po grocie, gdy wtem... - (...) Kaapitanie... - coś ostatkiem sił zwróciło się w stronę Rolanda Tuż przy wejściu do groty gdzieś w cieniu powtarzał się ten sam głos. Roland podszedł powoli w stronę, z której dobiegało wołanie a z każdym krokiem głos wydawał się jakby znajomy. - Vortex!! Co się stało?! Mów szybko - Bawiliśmy się w z dziewkami, było dużo rumu... Wie Pan jak to jest... - Nie o to mi chodzi Ty... - w tej samej chwili Roland powstrzymał się widząc śmiertelną ranę na piersi Vortexa. - Kiedy usłyszeliśmy pierwszy wystrzał momentalnie wytrzeźwieliśmy Panie Kapitanie i próbowaliśmy Was odszukać... Sax i ja pobiegliśmy w kierunku "Czarnej płachty", Julia i Ogopogo w stronę "Orlicy"... W karczmie był taki ruch, że nie można było nikogo dostrzec, więc myśleliśmy pobiegliśmy w kierunku statku... Julia zdołał zbiec, ale Ogopogo trafiły te szczury lądowe w srebrnikach. - Co dalej?! Vortex!! - Pobiegliśmy cztm orędzej... - pirat szeptał słabnąc z każdą chwilą - Nie! Jeszcze nie teraz! Vortex mów, co się z wami stało?! Gdzie reszta?! - mówił coraz głośniej Roland szarpiąc piratem z nadzieją, że da mu to choć kilka sekund życia więcej. - (..) Acqua cattiva... sangue per sangue... - zdążył tylko wyszeptać, po czym wyzionął ducha. W tej samej chwili Roland skierował wzrok w Dragona i całą resztę. Vortex nie powiedział za dużo, ale ostatnie słowa były znaczące dla ich obecnej sytuacji. - Odejdzcie od stawu!! Nie pijcie wody!! Dragon, Willow, Strup i Cloudy odeszli od stawu nie wiedząc jednak za bardzo czemu. Jednak młody Slash zdążył zaczęrpnąć odrobiny wody ze źródła. Chłopak kilka sekund później zwijał się z bólu wrzeszcząc niesamowicie. Woda ze stawu szybko zmieniła swój kolor na czerwony a jej powierzchnia nie była już tak spokojna jak wcześniej. - Zagłada! Zagłada - krzyczał Baobab Woda wrzała z każda chwilą a Zło czające się pod Nevroville było bliższe niż do tej pory. Promienie światła dające tyle spokoju piratom zniknęły w jednej chwili, a w środku stawu woda się rozsuwała, a z wnętrza powoli wychodziło różnego rodzaju plugastwo. Dragon szybko chwycił za swą rusznicę i wystrzelił pierwszą kulę w strone szkieletu. Roland i cała reszta chwycili cutlasy i ruszyli do boju. Baobab ocknąwszy się takżę ruszył do boju na swój, magiczny sposób. Tylko Moonshire został przy rannym Uhu, który nie był w stanie walczyć po ranie zadanej mu przez żołnierzy. Walka toczyła się w szybkim tempie. Roland szybkimi cięciami pozbywał się kolejnych szkieletów. - Nie poddawać się!! Rum całego świata nie może się przecież zmarnować!! - krzyczał Strup z furią łamiąc kości następnym umarlakom Piraci radzili sobie dobrze w tym boju, jednak walki nie było widać końca. Ze stawu pojawiały się kolejne zastępy potworów. Mimo tego nikt nie zważał na liczbę szkieletów z jaką przyjdzie i się zmierzyć. Kolejne ciosy padały na szkielety. Dragon na zmianę raz rusznicą raz cutlasem rozprawiał się z następnymi potworami. Roland wraz z Willowem przebijali się szturmem przez kolejne grupy rozbijając ich szyki, a Baobab rzucał kulami ognia na lewo i prawo. Stopniowo szkieletów ubywało i wygrana była bliska celu. Ostatniego szkieleta wykończył Cloudy. Po walce Roland nie tracąc czasu szybko podbiegł do Moonshire''a. - Co z nim? - zapytał Roland zwracając wzrok w stronę Slasha - To jego koniec - odpowiedział Moonshire - musimy go zabić albo zmieni się w jedngo z nich i nas pozabija. Nie ma dla niego już odwrotu. - Ja z nim zostanę - powiedział Uhu, który także zbliżał się do swego końca - Jak trza będzie to zrobię z nim co trzeba. Chyba tyle sił mi wystarczy. - Jasna cholera! Nie możemy was zostawić! - wrzeszczał Roland - Kapitanie tak musi być. Będziemy tylko was spowalniać, a nie wiadomo co dalej jeszcze czeka. Decyzja nie była prosta, lecz Roland mimo wątpliwości wewnątrz wiedział, że tak trzeba. - Szlag! Zasrany piątek!! Dobrze, niech tak będzie. Grota wydawała się tak samo spokojna jak i na początku. Woda odzyskała swój dawny kolor, promienie znów przebijały się przez strop groty. Po kilku minutach piraci odzyskali jasność w głowie po bitwie i chcieli wynieść się jak najszybciej z podziemii. Uhu pozostał przy Slashu pilnując jak - Dobrze, ruszamy... - kapitan dał znak pozostałym - widzę wyjście. Roland prowadził grupę ocalałych ku wyjściu. Miał nadzieję, że to wszystko co na nich czekało w tym dniu i, że już nie długo będzie cieszył się otwartm morzem. Zbliżyli się do drzwi. - Dokąd to?! - wrzasnął jakiś głos Nie minęły 2 minuty a Slash stał się upiórem trzymając ciało potężnego cyklopa w dłoni. Chwilę później wyrzucił ciało Uhu jak szmacianą lalkę, która wylądowała na twardych kamieniach. Slash ruszył na pozostałych. Miał nadludzkie moce. Nikt nie wiedział co zrobić.... Byli w końcu piratami, potrafili walczyć tylko znamacalnymi jednostkami... Nawet Baobab był bezradny, jego magia była beużyteczna w walce z niematerialnymi umarlakami. Slash parł dalej na dawnych znajomych... ...Z rusznicy wyleciała kulka wprost w upiora. Broń Dragona miała inskrypje pozwalające mu raz w życiu zabić upiora w zamian za pewną cenę. Tą ceną była śmierć jego posiadacza. Gdy kula trafiła Slasha w tym samym momencie Dragon padł bezwładnie na ziemię. Cała załoga stała sparaliżowana w bez ruchu. Rusznica opadła powoli do stawu, a drzwi groty stanęły otworem. Roland pomimo chwili zawachania musiał szybko wydostać ocalałych nim coś się jeszcze wydarzy. Tego było już za dużo. Trzeba było wykorzystać każdą okazję - Jazda!! Nic tu po nas!! - krzyczał Roland - A co z Dragonem? - spytał Moonshire - On już leży martwy, jeśli chcesz to zostań tu razem z nim. Oddał życie dla nas, chcesz je zmarnować na głupią śmierć?! Dragon wydawał się uśmiechnięty w ostatnich chwilach życia. Był dumny a i cała reszta z niego, ż zginął w bohaterki sposób za swych braci piratów. Roland mimo, że chciał się wcześniej pozbyć Dragona w tym momencie miał do siebie żal. Nie tego chciał, cenił swojego kompana pomimo odrażenia jakie w nim wywoływał. Jednak w tym momencie było już za późno. Nie było wyjścia, trzeba było uciekać i dziękować Dragonowi za jego poświęcenie... Roland wraz z Willowem, Baobabem, Strupem, Moonshire''m i Cloudy''m czym prędzej wydostali się z lochów. Wybiegli w ogromnym pośpiechu a widok jaki im się jawił zaskoczył ich, trafili nie tam gdzie się spodziewali. Po wyjściu spojrzeli na niebo. Była już noc a w koło niewielka osada rybacka. Roland wreszcie doszedł do siebie, wiedział, że wszystko powinno być już dobrze... W końcu skończył się piątek. Po chwili szepnął pod nosem "Wszystko będzie w porządku" i ruszył wraz z pozostałymi w stronę osady na krótki spoczynek. Wiedział, że osada da im schronienie tylko na krótki czas. Ale to już inna historia...
  2. Przystań!!! Pierwsze miasto, które zobaczyłem w HOMM III. Łatwe w rozbudowie i ma fajne jednostki :)