gaax

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    4305
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O gaax

  • Ranga
    Sekretarz
  1. gaax

    Baldur's Gate

    Wczytałem grę, wykopałem Minsca i załadowałem lokację jeszcze raz ;) Mam za to inny problem, ale z tego co czytałem będzie trzeba czekać na jakąś łątkę. Łucznicy bardzo często walczą tak jakby używali normalnej broni. Tj. podchodzą do przeciwnika i ładują do niego z łuku stojąc przy nim, zamiast z dystansu :D
  2. gaax

    Baldur's Gate

    Już wiem nawet dokładnie - można go przyłączyć kiedy chcemy przemieścić się do kopalń Nashkel.
  3. gaax

    Baldur's Gate

    Nie wierzę, że to się dzieje i piszę posta po tylu latach, ale cóż, jak trzeba to trzeba :) Właśnie odpaliłem Enhanced Edition i dość szybko spotkałem nowego NPC''a - półorka imieniem Dorn. Ten niestety tylko pije w gospodzie zamiast wyruszyć ze mną w drogę - czy ktoś wie co trzeba zrobić, żeby przyłączyć tego gościa do drużyny?
  4. Taka trochę obrazoburcza piosenka Lechowicza sklecona na prędce o żałobach narodowych - http://www.youtube.com/watch?v=S-fyEW8-mME ;)
  5. /.../ A Republikanie i Demokraci w USA to młode partie? Nie bardzo rozumiem, co ma tu data założenia do funkcjonowania partii. A w czym pomoże zmniejszenie parlamentu? W Czechach izba niższa parlamentu liczy sobie 200 posłów, a i tak jest tam polityczny "pat". A co mają jednomandatowe okręgi wyborcze do kandydatów do parlamentu? Przecież mandaty uzyskują w nich przedstawiciele partii politycznych, więc de facto Ci sami ludzie trafiają do parlamentu. Partycypacja partii politycznych w sprawowaniu władzy jest taka sama. Jaka to więc różnica? Nie każdy system polityczny można dostosować do realiów każdego państwa. Gdyby to było moglibyśmy zaimportować sobie z Szwajcarii formułę magiczną i cieszyć się życiem.
  6. /.../ Nie wiem, ale wiem kto traci. Każdy kto chciał zorganizować jakiekolwiek większe przedsięwzięcie. http://slaskwroclaw.pl/wiadomosc.php?id=1843 - to jest świetny przykład. Konia z rzędem za znalezienie związku między pożarem a meczem piłkarskim.
  7. W zasadzie dziwi mnie, że jeszcze nikt nie próbował wykorzystać takiej "okazji", żeby się faktycznie pokazać. Te wszystkie żałoby, deklaracje, to nie jest żadne "zbijanie kapitału politycznego", tylko zwykła powinność. Ot, tak się przyjęło mówiąc kolokwialnie. Natomiast gdyby tak faktycznie przy jakiejś tragedii któryś z polityków popisał się skutecznością (a nie trzeba do tego wiele, wystarczyłoby błyskawiczne pozyskanie funduszy i ich rozdysponowanie, zamiast deklaracji przekazania pieniędzy), to może i te słupki poparcia by coś drgnęły w górę.
  8. A i jeszcze jedna rzecz, bo pisałeś o Rumunii. Z tego co pamiętam tamtejsza konstytucja sporządzona została przez francuskich konstytucjonalistów i to im Rumunii zawdzięczają jej obecny kształt (a nie sytuacji wewnętrznej jaka tam wówczas panowała), a co za tym idzie i system polityczny. No ale co tu się francuzom dziwić - poprosili ich o napisanie konstytucji, to napisali taką na jakiej się najlepiej znają, czyli własną ;)
  9. Nie o niedoprecyzowanie reżimu politycznego mi chodzi, tylko o okoliczności, o których wspominał Clegan.
  10. /.../ A jaką wadę ma w takim razie konstytucja Węgier, która obowiązuje od 1949 roku?:D Oczywiście wprowadzono drobne poprawki, wykreślając po prostu jak szło wszystkie komunistyczne naleciałości.
  11. Dlatego nie zagłębiam się w przepisy, tylko obserwuję co się dzieje. A skoro wydarzenia jakie mają teraz miejsce nie dowodzą sporu, to mniejsza o to co tam jest w konstytucji napisane ;) Ale ten jest błahy. Reprezentowanie Polski, to wspomniane przeze mnie wcześniej ustalanie delegacji. A delegacja wypełnia instrukcje rządowe. Zostanie rozstrzygnięty i będziemy wiedzieć kto ma jechać na jakiś szczyt - co nie będzie miało znaczenia, bo wciąż rząd będzie decydował jakie stanowisko zająć na szczycie. To jest lekkie uproszczenie. Uprawnienia prezydenta zostały przecież znacznie okrojone w stosunku do tych z małej konstytucji, zwłaszcza w odniesieniu do polityki zagranicznej (Art. 32.1. Prezydent sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków zagranicznych.) oraz stosunkach z rządem (mógł przewodniczyć radzie gabinetowej, przejmując kompetencje premiera) no i miał silniejsze veto. Byłoby mu przecież łatwiej gdyby te przepisy zostały zachowane.
  12. Moim zdaniem jest to nadinterpretacja przepisów zawartych w konstytucji i to właśnie dzięki niej ten "spór" wciąż trwa na płaszczyźnie medialnej, ewentualnie przypomina to akademickie gdybanie... wróć, akademicką dyskusję ;) Jednak nawet nie wgłębiając się też w przepisy, wygląda to tak jakby spór był rozdmuchany tylko dla mediów. Jeśli istniałby faktyczny problem ze stwierdzeniem kto ma kreować politykę zagraniczną państwa, wtedy sprawa trafiłaby do TK. Tymczasem żaden konflikt nie wystąpił. Nie było sytuacji, w której prezydent został by posądzony o prowadzenie polityki wbrew swoim kompetencjom (oczywiście poza deklaracjami medialnymi, ale te nic nie znaczą wszak), ani też prezydent nie rości sobie praw do kształtowania PZ i narzucania jej rządowi. Obie strony akceptują interpretację przepisów jaka funkcjonuje od ich wprowadzenia w życie i nikt ich nie podważa. Zresztą zgodnie z myślą jaka przyświecała twórcom konstytucji - aby to rząd był głównym ośrodkiem władzy wykonawczej. W związku z czym jasne jest, że nie ma sporu kompetencyjnego, ani problemu z interpretacją przepisów.
  13. Art. 133 przytoczyłem, a art. 126 nic nie wnosi. "Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej." oraz "Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach.". Jednym z tych zadań jest "współtworzenie", nie ma się tu nad czym rozwodzić, nie budzi to żadnych wątpliwości. Nie ma wymienionych żadnych kompetencji wynikających z faktu bycia "najwyższym przedstawicielem".
  14. Jakiś czas temu rozważałem sobie tzw. spór kompetencyjny premiera i prezydenta. Wniosek nasunął się prosty : nie ma żadnego sporu kompetencyjnego, bo konstytucja stwierdza jasno: Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej (art. 146) oraz: Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem. Tak więc nie trzeba być prawnikiem, żeby stwierdzić kto jest odpowiedzialny za politykę zagraniczną państwa. Nikt zresztą tego nie kwestionuje, a wniosek do TK skierowany był jedynie w sprawie rozstrzygnięcia kto ustala skład delegacji. Nie ma tu sporu kompetencyjnego, bo przecież nie doszło do sytuacji, w której gdziekolwiek pojawiłyby się dwie osobne delegacje, jedna utworzona przez premiera, a jedna przez prezydenta. Wszystko co widzimy "na zewnątrz" to tylko gierka, która ułatwia wyborcom identyfikację polityków. Mogą sobie jasno określić, czy są "za Tuskiem", czy "za Kaczyńskim". O Kwaśniewskim mówiło się, że się w kompetencjach prezydenta "rozepchał". Ba, nawet grożono mu postawieniem przed Trybunałem Stanu, kiedy bez konsultacji z premierem po wizycie w Watykanie zaprosił papieża do Polski. Tymczasem Kaczyński nawet się nie rozpychał, a rząd Tuska specjalnie zrobił mu nawet miejsce, nie widząc do końca w co się pakuje. O tym czy prezydent pojedzie do jakiegoś kraju reprezentować Polskę, decyduje rada ministrów. I Kaczyńskiemu pozwolono kontynuować wcześniej zaczęte rozmowy z Gruzją. Rząd uznał, że jak chce to niech sobie chłopak jeździ, to i tak przecież nic nie znaczy, a prawdziwą polityką zagraniczną (z UE, Rosją i USA) zajmie się rząd. Nikt nie przewidywał wojny w Gruzji przecież :) A skoro aż tak poważną kwestią zaczął zajmować się prezydent, to i z łatwością przyszło mu domagać się udziału w szczytach unijnych, czy natowskich. Po ostatnim zamieszaniu natomiast stwierdziłem, że Lechowi Kaczyńskiemu ciągle udaje się coś ugrać. Tym razem wykorzystał, to że nie przekazano mu oficjalnych instrukcji negocjacyjnych, co jest oczywiście błędem gabinetu Tuska i tym samym prezydentowi udało się to pokazać. Wszak gdyby istniały jakieś dokumenty świadczące o tym, że prezydent złamał instrukcje to już dawno rząd by je ujawnił, sprowadzając na prezydenta masę kłopotów. Tymczasem żadnych dokumentów nie ma, więc prezydent znowu może się cieszyćł - pokazał, że współpracuje z nieudolnym rządem, który nie potrafi przeprowadzić skutecznych negocjacji, mając silne argumenty (możliwość blokowania w Nato).
  15. gaax

    Historia magistra vitae

    Kryzys nie ma tu nic do rzeczy, bo wcześniej też się nikt nie kwapił do robienia takich filmów. A "Katyń" jest najlepszym dowodem na to, że jednak w Polskich warunkach można zrobić taki film, który obiegnie świat. Problemem jest raczej kwestia reżyserów. Kto wie, czy jeśli "Katyń" nie byłby dziełem Wajdy, tylko jakiegoś "Pana X" to miałby szanse chociaż zbliżyć się popularnością do tego poziomu, który osiągnął. Wydaje mi się, że "odważnych" brakuje raczej wśród reżyserów. Jeśli nie robią durnowatych komedii, to realizują "Super Ambitne Nudne Jak Flaki z Olejem Niszowe Produkcje", a jeśli już mają się odwoływać w tematyce do historii, to dotyczą opozycji w PRL-u.