zauważyłem jedną, ciekawą recz... słowo "realizm" większości kojarzy się z walką i umieraniem w wyniku przeprowadzenia tejże... teraz kilka obserwacji z rpgów żywych i komputerowych... nawet w papierowym rpg, żeby w pełni i całkowicie realistycznie oddać przebieg walki trzeba byłoby wyjść przed chatę, wyciągnąć majchry, założyć blachy i stukać się do rozstrzygnięcia... albo wyciągnąć gnaty i ostrzeliwać się zza winkla... to, jak wiadomo, poza prawnym aspektem takich rozwiązań, ma podstawową wadę: może stać się aż nazbyt realistyczne... trzeba więc jakoś to zastąpić wyobraźnią... metody są dwie: storytelling, czyli opowiadactwo, lub kostki... pierwsza daje dużą frajdę, ale wymaga po pierwsze pełnego zaufania i zrozumienia między graczami i mg, po drugie zaś sporej wiedzy, po trzecie, wszelkie rozstrzygnięcia będą z natury subiektywne... druga metoda, to współczynniki, kostki, rzuty, HaPy, odporności, wyparowania i inne podobne duperele... czyli jednym słowem: buchalteria... pomijam już miliony systemów, sposobów etc... chodzi o jedno: co można zaimplementować w grze? metodę pierwszą? czy może drugą? póki co, SI z prawdziwego zdarzenia, na poziomie zapewnjającym zastosowanie pierwszej metody, nie ma... cóż więc zostaje? ano buchalteria, z którą wielki kalkulator, jakim jest pecet, radzi sobie już całkiem nieźle... dlatego też jeszcze długo tak będą wyglądać wirtualne rpgi... btw: obejrzałem dziś przed snem pierwszego Terminatora... i jakoś przestałem marzyć o wielce zaawansowanej SI... :P :)