Ring5

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    8824
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ring5

  1. Ponieważ jestem naiwnym idiotą, postanowiłem podjąć jeszcze jedną, rozpaczliwą próbę ratowania tego miejsca i napisałem mail do redakcji. Chciałem napisać bezpośrednio do Myszastego, ale niestety nie mam jego adresu mailowego, więc napisałem na redakcja@gram.pl. I nie, nie liczę na jakąkolwiek odpowiedź. Szanowna Redakcjo, W dniu 9 października postanowiliście wprowadzić "nowatorskie" zmiany na gramowym forum. Zmiany, o które nikt nie prosił. Zmian, o które ludzie prosili od dawna, postanowiliście nie wprowadzać. Co gorsza, wersja forum, jaką oddaliście nam do dyspozycji, nie zasługuje nawet na to, by nazwać ją wersją beta. Błąd na błędzie, brak przejrzystości, brak funkcjonalności, brak przyjazności dla użytkownika. Ale liczy się, że wprowadzono zmiany, nie? Od pierwszego dnia prowadzono propagandę sukcesu, przekonując nas, że jest dobrze, a może być tylko lepiej. W ciągu pierwszej doby pojawiło się kilkaset postów krytykujących absolutnie wszystko, co tylko można było skrytykować - od wyglądu po fatalną stronę techniczną. Wszystkie te posty zostały skutecznie zignorowane przez ówczesnego naczelnego, czyli Fetta, który nawet nie raczył pojawić się na forum i napisać "słuchajcie, wiemy, że jest źle, pracujemy nad tym, dajcie nam czas". Nic, zero jakiegokolwiek odzewu. W ciągu ponad 2 miesięcy, jakie od tego czasu minęły, nikt z redakcji nie zniżył się do tego, by na forum zajrzeć. Jedyny "odzew", jaki mieliśmy, to wielce urażony post Fetta parę tygodni temu, w którym stwierdził, że to nie on ponosi winę za obecną sytuację, że chciał dobrze (tylko, cholera, wyszło jak zawsze...), a w ogóle to on sobie idzie. I poszedł. I właściwie tylko w ten sposób dowiedzieliśmy się, że gram ma już innego naczelnego. Który, tak na marginesie, chyba zapomniał, że coś takiego, jak "forum gram.pl" nadal istnieje. Do tej pory za każdym razem, gdy pojawiał się nowy członek ekipy, gdy dochodziło do rotacji kadr, informacja o tym lądowała na forum. Do dziś nie mamy żadnego oficjalnego sygnału o tym, kto teraz rządzi gramem. Podczas całego tego cyrku społeczność gramowa (tym razem w osobie Zipa) po raz kolejny stanęła na wysokości zadania. Poświęcił swój prywatny czas, pracując nad wprowadzeniem własnych zmian na forum, doprowadzając je do ładu. I znowu redakcja sprawę olała. Obecnie forum jest tylko cieniem dawnej społeczności. Miejsce, w którym codziennie pojawiały się setki postów, gdzie regularnie udzialało się przynajmniej kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, osób, wyludniło się do tego stopnia, że w tej chwili udziela się tu kilka osób. Cała reszta podziękowała serdecznie za współpracę. Cześć z powodu wprowadzonych zmian i wynikających z nich błędów, część z powodu braku odzewu ze strony redakcji. Newsy, które kiedyś napędzały forum i pod którymi pojawiały się dziesiątki czy setki komentarzy, teraz w większości mają tych komentarzy ZERO. Najpopularniejsze lub najbardziej kontrowersyjne czasem mają ich aż kilkanaście. Ba, kilka razy zdarzyło się, że jakiś news miał nawet kilkadziesiąt komentarzy! To prawdziwy sukces. Wprawdzie przed zmianami była to norma, ale te czasy minęły. Żeby nie przedłużać (i nie nudzić), mam w związku z całą tą historią małe pytanko: czy władze gramu (kimkolwiek teraz są) widzą jakąś przyszłość dla tego forum? Czy może zostało ono już skazane na śmierć i tylko nikt jeszcze nie miał czasu na to, żeby wyciągnąć wtyczkę? Nie sądzę, by ktokolwiek na tego maila odpisał (patrząc na to, jak w ciągu ostatnich miesięcy traktowaliście społeczność), ale mimo wszystko postanowiłem ostatni raz spróbować coś w tej sprawie zrobić. Może w końcu ktoś "na górze" zrozumie, że tymi "genialnymi" zmianami i swoim podejściem do nas, forumowiczów, skutecznie zabiliście gram. Gratulacje. Możecie być z siebie naprawdę dumni. Pozdrawiam, Ring
  2. Nie, no, kilka osób postuje. Zostało nas tu może z dziesięciu w sumie, to i postów mało.
  3. Tak się jakoś złożyło, że Metro było pierwszą mapą, na jakiej zagrałem w trójkę. Byłem w szoku. Po swobodzie, jaką oferowało Bad Company 2, nagle trafiłem pod Verdun, mogłem się co najwyżej okopać na schodach i podawać amunicję reszcie ekipy. Nie wiem, czy to przypadkiem nie przez tę mapę ostatecznie dałem sobie spokój z Battlefieldami (w trójkę przegrałem góra kilkadziesiąt godzin, czwórki właściwie nawet nie ruszyłem). @Shinigami I to jest coś, czego u nich nie rozumiałem. Miałem nadzieję, że smutny los MoH i MoH:WF nauczą ich, że CoDa z jego "niszy" nie wygonią i lepiej będzie, jak skupią się na tym, w czym BF błyszczał - dużych potyczkach, bazujących na taktyce i właściwym wykorzystaniu sprzętu, rozgrywających się na sporych mapach, a nie w ciasnych korytarzykach. Oby w piątce tego błędu nie powtórzyli.
  4. Zostaw mi jakieś resztki złudzeń... Cały czas mam nadzieję, że ktoś tam w końcu posłucha czegoś więcej, niż tylko płaczu "broń ABC jest OP i musi zostać znerfiona!" :( Znaczy hitboxy? It''s not a bug, it'' a feature :P Mnie cały czas kusi, żeby czwórkę kupić i trochę pograć. Przegapiłem, jak była w niezłej cenie (80 złociszy) na PSStore, teraz jest dostępna w okolicach stówki. Może w końcu się skuszę... A do piątki mam zamiar podejść baaaaardzo ostrożnie. Aż tak mi na tej grze nie zależy, więc kompletnie nie mam motywacji, by nie czepiać się niedoróbek. Jeśli coś sknocą, poczekam na cenę promocyjną. Szczególnie, że podobno przyszły rok ma być całkiem niezły jeśli idzie o exclusive''y dla PS4, więc na pewno będzie w co grać.
  5. Ale ja nie oczekuję tu cudów, a Bad Company 2 wyszło także na PS3/X360, które przecież siłą rzeczy były słabsze od obecnych. Zniszczenia w tych wersjach chyba też były, prawda? W tamtych czasach siedziałem tylko na PC, więc nie wiem, stąd pytanie. Jeśli nawet dadzą taki model zniszczeń, jak właśnie w BC2, będę w zupełności usatysfakcjonowany.
  6. Ano właśnie... Dla mnie mapą prawie idealną (zdecydowanie najlepszą ze wszystkich sieciowych shooterów, w jakie grałem) była White Pass z Bad Company 2. Rozwałka, jaką można tam było zrobić, a potem wojna totalna na ruinach budynków (szczególnie przy fladze B), to było coś pięknego. Nic dziwnego, że jakieś 60-70% czasu spędzonego w grze spędziłem właśnie na tej mapie. Kolejne 20-30% to Panama Canal, a na pozostałych mapach grałem sporadycznie. Naprawdę mi tego brakuje w Battlefroncie (a przecież tam naprawdę jest co niszczyć! Cała mapa Graveyard of Giants to jedno wielkie pole do manewru w kwestii niszczenia otoczenia) i bardzo bym chciał, by zniszczenia na taką skalę wróciły w BF5.
  7. Minęły dokładnie 3 tygodnie odkąd się tu wypowiedziałem. Miałem ogromną nadzieję, że w tym czasie na forum się coś ruszy, że może w końcu ktoś się weźmie do roboty... W tym czasie nowy naczelny miał, jak widzę, czas nagrać już dwa podcasty, ale nadal nie miał tych kilkudziesięciu godzin potrzebnych na to, żeby tu zajrzeć i napisać parę słów na temat bajzlu, jaki na forum panuje od kilku miesięcy. Piszę "kilkudziesięciu godzin", bo ciężko mi uwierzyć w to, że ktoś nie jest w stanie znaleźć kilkudziesięciu sekund potrzebnych by napisać "siemka, drodzy gramowicze, jestem nowym naczelnym i mam nadzieję, że wszystko wkrótce się ułoży, nie zapomnieliśmy o was i nadal działamy". Zakładam zatem, że naczelny pisze wyjątkowo długi elaborat, który zajmuje mu dużo czasu i przez to jeszcze nie było okazji go opublikować. Bo przecież to niemożliwe, żeby nas z premedytacją olewał od kilku tygodni... Zaiste, zasługi Zipa zostały zapewne zupełnie zapomniane, bo najpierw nie można było mu w żaden porządny sposób podziękować, gdyż byłoby to niesprawiedliwe względem innych gramowiczów (zapewne tego tłumu, który zamieszcza te setki postów dziennie), a teraz widzę, że nawet głosowanie sobie darowano. Jeśli znajdziecie, droga redakcjo, kiedyś chwilkę wolnego czasu w swoich tak zaganianych dniach, proponuję, żebyście napisali podręcznik pod tytułem "Jak NIE należy traktować stałych klientów". Chociaż... patrząc na wasze dotychczasowe osiągnięcia na tym polu, to pewnie też byście położyli.
  8. Rzeczywiście, dawno nie było (od czasów dodatku do Bad Company 2). A mnie zastanawia jedna rzecz. Mieliśmy już wielokrotnie IIWŚ, mieliśmy Wietnam, mieliśmy współczesność... Ale nie było żadnego FPSa (a przynajmniej ja żadnego nie kojarzę) o wojnie w Korei. Czyżby zbyt drażliwy temat? To może zamiast tego coś o Afganistanie? Ale nie tym dzisiejszym, rozsławionym na cały świat, ale tym z lat 1979-1989. Też mogłoby być ciekawie...
  9. Ale raczej nie ma się co na nią nastawiać. Choć pojawiły się już teorie spiskowe, że akcja gry będzie się działa podczas II Wojny Światowej, a my wcielimy się w postać amerykańskiego żołnierza, który utknął gdzieś na wysepkach Pacyfiku (i stąd wzięła się Japonia). Wydaje mi się to trochę mało prawdopodobne, ale nie ukrywam, że byłaby to bardzo ciekawa odmiana od współczesności/niedalekiej przyszłości. Battlefield of Honor: Rising Sun? ;) To EA. Na 90% możemy się spodziewać powrotu systemu DLC znanego z Battlefield 3, 4 czy Battlefronta - kilka DLC z mapkami, dodatkową bronią, nowym trybem czy dwoma... Na więcej raczej bym nie liczył. Przeszłość. Przyszłości mamy ostatnio trochę za dużo. Natomiast w tym momencie trochę martwi mnie zeszłoroczna wypowiedź Blake''a Jorgensena z EA, który, zapowiadając BF5, użył określenia “fun, new Battlefield” game". To mi się trochę kojarzy z mocno uproszczoną, arcade''ową mechaniką z Battlefronta. A to nie brzmi najlepiej.
  10. Dość długo o tej grze było cicho, w końcu trochę się ruszyło i mamy odrobinę informacji. Kilka dni temu pojawiła się plotka, że fabuła może dotyczyć Japonii, ale oparte jest to głównie o informacje o grze zamieszczone na stronie IMDB: http://www.imdb.com/title/tt3355554/?ref_=nm_flmg_com_1 Problem w tym, że owo streszczenie jest trochę mało poprawne gramatycznie, więc raczej jest mało prawdopodobne, że informację zamieścił ktoś związany z grą. A że strony IMDB są trochę jak wikipedia i może je edytować każdy, informacja ta jest jeszcze mniej wiarygodna. W ubiegłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że część ekipy pracującej nad Battlefrontem została przesunięta do "innych projektów", a Dan Vaderlind (Development Director Battlefronta) napisał na twitterze, że bierze się za kolejnego Battlefielda: http://www.gamespot.com/articles/star-wars-battlefront-team-begins-shift-to-battlef/1100-6433075/ Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
  11. Nie mam zielonego pojęcia, ale pamiętaj o "You don''t want to sell me Deathstix. You want to go home and rethink your life". Sugestia musiała trwać przynajmniej na tyle długo, by dealer wrócił do domu i przemyślał swoje życie ;) @Alamut To zupełnie inna, kompletnie niezrozumiała dla mnie kwestia. Nie mogło to być spowodowane chęcią chronienia Luke''a, bo w takim razie zostawienie mu nazwiska Skywalker skutecznie cały plan rozwala. Podejrzewam, że plan Kenobiego był inny - nadal wierzył, że w Anakinie tli się jakaś resztka dobra i "męczeńska" śmierć Luke''a by tę iskierkę wydobyła na wierzch. Tak, dokładnie: uważam, że Kenobi z pełną premedytacją zamierzał poświęcić Luke''a. I, jak widać, prawie mu się udało. Luke był jedną nogą po drugiej stronie od błyskawic Imperatora, gdy Vader rzeczywiście wrócił na Jasną Stronę. To by wyjaśniało, czemu nie szkolił smarkacza (bo nie miało to sensu, skoro gostek i tak był skazany na śmierć), czemu nie zmienił mu nazwiska (bo liczył na to, że Vader wcześniej czy później trafi na jego ślad - choćby wtedy, gdy Luke złoży podanie do Akademii Imperialnej) i czemu nie powiedział mu prawdy (bo jeszcze smarkacz by nie zgodził się walczyć z Vaderem - co zresztą prawie się stało). @ Lis_23 O_o To chyba niewiele tych książek czytali...
  12. Woda na mój młyn :] Jadziem z tym koksem: 1) Przychodzi Kenobi do leka... do Larsa, macha ręką i mówi: - Sprzeciwów bym Luke''a uczył mieć nie będziesz. - Sprzeciwów byś Luke''a uczył mieć nie będę. - W poniedziałek, środę i piątek każdy przychodzić będę. - W poniedziałek, środę i piątek każdy przychodzić będziesz. - Galaktyki losy zależą od tego. - Galaktyki losy zależą od tego. - Jak Yoda przestać mówić muszę. - Jak Yoda przestać mówić musisz. I gotowe. Problem rozwiązany. Że co? Że to jest złe? A niby czemu? Bo Owen Lars jest tym dobrym? Ejże... mówimy o gościu, który jest HANDLARZEM NIEWOLNIKÓW! Kupuje i sprzedaje istoty posiadające świadomość, nie płaci im za katorżniczą pracę na swojej plantacji i na dodatek nie pozwala Luke''owi odejść, bo ten jest mu potrzebny. Czym, w takim razie, różni się machnięcie ręką na próbujących ich zatrzymać szturmowców i wmówienie im, że to nie są roboty których szukają, od machnięcia ręką na Larsa i wmówienie mu, że nie ma nic przeciwko temu, by Kenobi po cichu szkolił Luke''a na Jedi? 2) Powiadasz, że Lars miał coś przeciwko temu, więc Kenobi ustąpił, tak? No dobra, niech będzie. Zdumiewająco szybko przestaje jednak liczyć się ze zdaniem Larsa gdy dostaje wiadomość od Lei. Wtedy próbuje przekonać Luke''a, by ten z nim poleciał na Alderaan i do diabła z tym, co mówi Lars. Bo co, bo nagle galaktyka w potrzebie, tak? A wcześniej to niby nie była? 3) Nawiązując do pkt 2 - Kenobi doskonale wiedział, że już po Larsach i dlatego mógł sobie pozwolić na takie komentarze. Moment, w którym trafiły do nich droidy był momentem, w którym podpisano na nich wyrok śmierci. Co ciekawe, Kenobi nie zrobił absolutnie nic, by Owena i Beru ostrzec. Wystarczyło przecież powiedzieć Luke''owi "słuchaj, młody, łap comlink i dzwoń do wujostwa, niech zmykają z farmy jeśli chcą żyć". Co zrobił Kenobi? Otóż Kenobi nie zrobił nic, bo tak było wygodniej. Co więcej, prawie nie pozwolił Luke''owi polecieć i chociaż spróbować ich ostrzec. "No, wait, Luke! It''s too dangerous!" - naprawdę? Czyli dla młodego jest to zbyt niebezpieczne, ale ostrzec starych już nie łaska? Bo problemy by były? Niestety, brutalna prawda jest taka, że Kenobi jest nie tylko hipokrytą, ale także oportunistą bez krzty współczucia. Jest gotowy poświęcić wszystko i wszystkich w imię swojej "misji", choć nawet przez chwilę nie bierze pod uwagę tego, że być może źle się do owej "misji" zabrał. Zauważ, że gdyby nie Luke, gdyby nie jego wahanie, gdyby nie jego zwłoka i chęć pomocy wujostwu, obaj (Kenobi i Luke) wraz z droidami zapewne byliby na Alderaan w momencie zniszczenia planety! @ Lis_23 A czy to usprawiedliwia w jakimkolwiek stopniu to zachowanie? Fakt, że jeszcze w XIX wieku posiadanie niewolników w USA było na porządku dziennym, sprawia, że nie było to coś godne potępienia?
  13. Ring5

    PlayStation 4 - temat ogólny

    Tak naprawdę oni nie wymagają karty kredytowej, tylko dowolnej płatniczej. Wiem, bo sam karty kredytowej nie posiadam, tylko debetową, a zakupy w PSS już robiłem. Kiedyś była opcja płacenia przez PayPal, ale teraz chyba z tego zrezygnowali.
  14. A to też już parę razy mówiłem. Hipokryta, wystawił Luke''a "na pożarcie" i nawet nie zadał sobie trudu, żeby smarkacza wyszkolić. Miał prawie 20 lat, gdyby choć spróbował, Luke by wciągnął Vadera i Imperatora lewą dziurką w nosie. Zamiast tego uznał, że lepiej młodego okłamywać i robić z niego wariata. No i tradycyjnie już - traktowanie klonów jak niewolników, traktowanie droidów jak niewolników, właściwie to każdy, kto nie był Jedi, był dla niego mało istotny.
  15. Ale ja nie mówię, że Moc powinno się wyrzucić z uniwersum. Ona tam powinna być. A każdy, kto się nią posługuje, powinien być zidentyfikowany i delikatnie usunięty ze społeczeństwa. Właśnie po to, żeby nie trafił się kolejny Kenobi, Palpatine, Vader czy Exar Kun.
  16. Panie kierowniku, toć wyraźnie napisałem - gdyby nie było Palpatine''a, tylko ktoś z głową na karku. Thrawn stworzył swoje Empire of the Hand, w którym połączył ideały (kluczowe słowo, bo chodzi właśnie o ideały, a nie o to, jak Imperium wygląda naprawdę) Imperium z ideałami Chiss, przez co w służbie były kobiety, inne rasy, i nikt w tym nie widział nic dziwnego. Zresztą dzięki Palleonowi to samo miało później miejsce w Imperial Remnant, gdzie zniesiono zakaz służby innym rasom w imperialnych siłach zbrojnych.
  17. @ Braveheart & Lis_23 Problemy problemami, ale wiele wątków w Hobbicie było zwyczajnie bez sensu. Zresztą początki takich "Lucasowskich" pomysłów Jacksona mieliśmy już we Władcy Pierścieni (zrobienie z Theodena zgryźliwego tetryka, umarli robiący Aragornowi "pod górkę" itp). Ale skrzydła rozwinął w Hobbicie gdzie mamy głupotę na głupocie, przerywane czasami w miarę normalnymi scenami. I naprawdę ciężko mi uwierzyć w to, że wątki typu Kili i Tauriel czy problemy Legolasa z ojcem są spowodowane jedynie naglącymi terminami. To są zwyczajnie debilne pomysły, na zrealizowanie których Jackson nigdy nie powinien dostać zgody. Ale może rozmowę o Hobbicie, Władcy i Tolkienie przenieśmy może tu -> http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=10468&u=174? Bo trochę spam się tu robi... Zmieniając trochę temat i wracając do Gwiezdnych Wojen, trochę trudno mi uwierzyć w to, że za 3 dni, 10 godzin i 36 minut będę oglądał kolejną część Gwiezdnych Wojen. Niby wszędzie widać ten hype (stacje benzynowe, markety), ale jakoś mam wrażenie, że częściej widuję OT, niż rzeczy dotyczące Ep VII. Nie widzę tego szału na gadżety w fastfoodach (nawet przy premierze Wojen Klonów w KFC były zabawki!), poza samymi zabawkami w marketach nie ma za bardzo żadnych produktów z reklamami GW (chipsy, picie itp). Nie ukrywam, że chyba mi tego brakuje. To trochę jak Gwiazdka bez reklam Coca Coli :D
  18. Dokładnie tak! Wszystkie problemy galaktyki wywodzą się z Mocy. Gdyby Imperium dowodził ktoś "normalny", bez zdolności machania magiczną różdżką, ale za to z odrobiną mózgu w mózgu (jak na przykład Thrawn), byłaby to kraina mlekiem i miodem płynąca (jak Empire of the Hand) , bez ksenofobii, rasizmu, niewolnictwa... Moc należy zdelegalizować, Jedi i Sithów izolować i skazywać na zesłanie poza Galaktykę. Albo po prostu porzucać na bezludnych wyspach, z kordelasem i nabitym pistoletem.
  19. Kolejny kroczek bliżej do mieczy świetlnych: https://www.kickstarter.com/projects/skarp/the-skarp-laser-razor-21st-century-shaving :P
  20. Ok, tyle ogarniam sam (a gdyby była sprawna, nie byłoby potrzeby przekładania niczego). Chodzi mi tylko o to, czy jest fizyczna możliwość podłączenia innej karty graficznej do płyty z lapka. Bo jeśli w teorii jest, to może dałoby się coś zrobić...
  21. Ok, wiem, że głupie pytanie, ale rozmowa z Shinigamim w wątku o XCOM2 mnie natchnęła, żeby w końcu coś zrobić... Otóż miałem ja sobie laptopa. MSI GT683 (dokładnego modelu nie pamiętam, a nie mam w tej chwili do niego dostępu). W każdym razie i5, 8 giga RAM, grafika GTX560M. Kupiony w 2012 roku, działał sobie pięknie, ale niestety zaliczył wypadek, w wyniku którego po jakimś czasie padła karta graficzna. Prawdopodobnie się zwyczajnie przegrzała i spaliła. Problem jest taki, że cała reszta jest sprawna, ale brak karty graficznej sprawia, że komp nie działa (nie ma żadnej zintegrowanej). Pomyślałem sobie, że zamiast wydawać parę tysięcy na nowy komputer, może udałoby się wykorzystać bebechy laptopa, wrzucić je w stacjonarną obudowę, dorzucić do tego jedynie jakąś mocniejszą kartę graficzną i pojechać jeszcze jakiś czas na takiej prowizorce. I tu właśnie owo pytanie: czy takie coś jest w ogóle możliwe i czy ma sens? Tej samej karty graficznej dokupić się nie da (wiem, bo próbowałem - w serwisie MSI już ich nie mają, była jedna na ebay''u, zamówiłem, ale okazała się być uszkodzona - komp się uruchamiał, ale nie widział karty graficznej), zostaje mi tylko sprzedanie go na części albo właśnie zamienienie na stacjonarny. Nie ukrywam, że wolałbym dorzucić parę stów i kupić jakąś grafikę, bo na to jeszcze mnie stać. Nowego kompa nie kupię, bo to trochę za duży wydatek.
  22. Ring5

    XCOM 2 - Temat Ogólny [M]

    Ale ja nie mam do nich pretensji :) Niech wydadzą najpierw na PC, nie ma problemu, ale później niech siadają do portu na PS4. Może czas wziąć się w garść i sprzedać truchełko mojego lapka... Kto wie, może ktoś kupi laptoka bez karty graficznej?
  23. Właśnie przedstawiłeś fabułę The Old Republic :D
  24. Ja dlatego późniejszych książek już praktycznie w ogóle nie czytałem. Nie dokończyłem nawet cyklu o Yuuzhan Vong, bo po prostu mnie to znużyło. Za wszelką cenę próbowano z Gwiezdnych Wojen zrobić południowoamerykańską telenowelę, w której nikt się nie starzeje, w jednym miejscu spotyka się kilka pokoleń tej samej rodziny, wszyscy przeciwko sobie spiskują... Trochę za dużo tego dobrego. Zdecydowanie wolałem (i nadal wolę) mniejsze konflikty, bardziej skupione na małych grupkach bohaterów (Republic Commando to czterech komandosów plus kilka głównych postaci, X-Wing to Rogue Squadron i niewiele więcej), bez ciekłego patosu i przekombinowanych zwrotów akcji. Które są banalnie proste do przewidzenia. Widać, że od kilku lat stawiano bardziej na ilość, niż jakość wydawanych książek. Szkoda. Pod tym względem likwidacja EU mogła być dobrym pomysłem.