Validus

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    579
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Validus



  1. Parę rzeczy przeczytanych przez święta:

    Dracula B. Stoker - Pamiętnikarska forma przypomina trochę Lovecrafta, ale Stoker zdecydowanie nie potrafi wykreować tak gęstego klimatu grozy, choć fabułę konstruuje nienajgorzej. Nadmiernie kwieciste i egzaltowane przemowy bohaterów po pewnym czasie zaczynają drażnić, podobnie jak ich umysłowa ślepota wobec oczywistych poszlak. Zdolności Draculi wydają się dziś mocno przesadzone, a makabryczny nastrój w pewnym momencie ustępuje miejsca notorycznej adoracji pomiędzy postaciami. Film Coppoli jest zbieżny z książką tylko do pewnego momentu, ale książkowe rozbieżności i tak nie są chyba na tyle interesujące, by było warto się z nimi zapoznawać.

    Frankenstein M. Shelley - Zaskakuje, jak bardzo książkowy potwór jest odmienny od stereotypu w postaci niemrawego i ociężałego zombiaka. Nie uświadczy się również żadnego zamku wypełnionego skomplikowaną aparaturą, ani maniakalnego naukowca śmiejącego się jak szaleniec. Zamiast tego mnóstwo egzaltacji, melancholii, żalu i tragedii (opisy uczuć wypełniają znaczną część książki). Akcji niewiele, grozy również. Nie brakuje moralizmu. Całość w formie epistolograficznej.

    Mechaniczna pomarańcza A. Burgess - Znajomość filmu Kubricka oznacza znajomość treści praktycznie całej książki i odbiera tym sporo przyjemności. Specyficzny język w formie uliczno-salonowego slangu pełnego neologizmów nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale bez wątpienia nadaje narracji specyficznego uroku i czynią ją najmocniejszym punktem książki. Sama historia wyczynów zdemoralizowanej młodzieży oraz konstrukcja fabularna jest zbyt przewidywalna i pozostawia mieszane uczucia. Dostępne dwie wersje tłumaczenia: z neologizmami angielskimi albo rosyjskimi - próbki: http://books.laser-graf.com/phpBB/viewtopic.php?t=108&sid=f1615487e5391303ee34fe2561a0c88e

    Lolita V. Nabokov - Napisany w formie wspomnień romans dojrzałego mężczyzny z nieletnią dziewczyną. Autor, z rzadko spotykaną elokwencją, posługuje się wyjątkowo bogatym językiem pełnym wyszukanych wtrąceń i metafor, co momentami może nawet sprawiać wrażenie przerostu formy nad treścią. Sama treść dość nierówna, z tendencją raczej spadkową. Nie da się ukryć, że poziom literacki jest naprawdę wysoki, ale książkę docenią chyba tylko bardziej wyrobieni czytelnicy.



  2. Przeminęło z wiatrem M. Mitchell - Jeden z najlepiej napisanych romansów, z jakimi się zetknąłem, pokazujący prawdopodobnie najbardziej oryginalną i interesującą parę kochanków. Rett od razu trafił do grona moich ulubionych męskich postaci, a Scarlett to być może najpełniej i najgłębiej pokazana postać kobieca. W pewnym momencie książka może zacząć wydawać się schematyczna i pojawia się wrażenie zapętlenia... ale mimo to przez cały czas pozostaje bogata i potrafi zaoferować wiele pod każdym względem. Kawał naprawdę dobrej literatury obyczajowej pokroju "Lalki" Prusa.

    Ciemniejsza strona Greya E. Leonard - Przesycona jedzeniem i namiętnością kontynuacja naciąganego do granic możliwości sex-fiction. Wybranka losu w postaci głównej bohaterki wzbudza w tym odcinku nawet więcej politowania swoim osobliwie pustym i blacharskim rozumkiem. Jej legendarna zdolność szczytowania przed mężczyzną na długo pozostanie niedoścignionym wzorem każdej pani domu oraz będzie przyczyną przyszłych kompleksów nie zaprawionych jeszcze w bojach nastolatek. Ciężko z czystym sumieniem określać ten twór literaturą. Warsztat autorki nadal oscyluje wokół poziomu przeciętnego fap-bloga, a powtórzeniowa copypasta gwarantuje częste i silne deja vu (znajdzie się nawet scena skopiowana wprost z "Przeminęło z wiatrem"). Mimo to, w dalszym ciągu coś sprawia, że da się to czytać i nawet można znaleźć w tym trochę przyjemności.

    Rzeźnia numer pięć K. Vonnegut - Dość nietypowy mix wspomnień wojenno-historycznych z science-fiction obracających się wokół tematu amerykańskich jeńców i bombardowania Drezna. W stylu przypomina to Palahniuka i trochę Kinga. Całkiem świeże i strawne.



  3. @Olamagato

    Nigdzie w informacjach na temat mechaniki nie spotkałem się z tym, że dostaje się jakąś karę za przegraną. Nawet w wiki jest wyraźnie zaznaczone, że sam fakt przegranej nie ma żadnego bezpośredniego wpływu na wartość XP. Cały czas mowa oczywiście o randomach.

    Zresztą, kwestia XP zupełnie mnie nie interesuje. Mam ze 160k, z którym nie mam co robić, a załoganci potrzebują teraz kilkadziesiąt k, żeby awansować o 1%

    @UnionPacific

    Dnia 05.12.2012 o 08:46, Olamagato napisał:

    ...jakimś cudownym sposobem moje pociski przelatują obok, ponad,
    walą w ziemię gdzieś przed wrogiem... wszędzie tylko nie w niego.


    Przebieg gry nauczyłem się już stwierdzać po kilku pierwszych strzałach - jeżeli od początku zaliczam po 5 rykoszetów/kosmosów z rzędu, to zadziwiająco często kończy się to wynikiem typu 3-15

    @DziabągowatyZakapior

    Dnia 05.12.2012 o 08:46, Olamagato napisał:

    No to powiem wprost: Bye bye. :P


    Mam nadzieję, że te 11M na koncie nie wywietrzeją na tyle szybko, żebym dał Ci tę satysfakcję.



  4. @Olamagato

    Nie zauważyłeś, że o zysk w srebrze mi chodziło, a nie XP (którego dostałem 600). Swoją drogą, to z przyznawaniem XP nie wygląda to chyba tak, jak piszesz. Nikomu nie jest nic odejmowane. Po prostu zwycięska drużyna ma liczone 150% XP + dostaje do podziału 50% wartości XP drużyny pokonanej (ale ta wartość nie jest jej odejmowana).

    @UnionPacific

    Od kiedy tylko dorobiłem się Jagdtigera i ogarnąłem jak nim grać, nie potrzebowałem niczego innego, bo bez problemu zarabiał na siebie i na dodatkowe bajery. Teraz jednak zauważyłem, że ktoś pogrzebał w wynagrodzeniach i kasa powoli ucieka, nawet gdy gra się przyzwoicie. Dzień w którym będę musiał zacząć grać innym pojazdem, żeby móc grać tym którym chcę, będzie dniem mojego pożegnania z WoT.

    @meryphillia

    14k za ammo, 16k za naprawę. Zarobiłem 30k. Z premium dostałbym 45k.



  5. Bitwa rozegrana Jagdtigerem (przegrana ale minimalnie):

    Zniszczone:
    + Jagdtiger - 3 trafienia / 1300 dmg + spot dmg
    + Object 704 - 3 trafienia / 1600 dmg
    + T28 Proto - 2 trafienia / 600 dmg
    + Lorraine 155 - 1 trafienie / 100 dmg

    Uszkodzony: Loewe - 2 trafienia / 600 dmg

    Razem:
    11 strzałów / 11 trafień / 10 penetracji / 4300 dmg / 600 XP
    Wszystko pół na pół w średnim i bliskim dystansie. Zostałem zniszczony.


    Zysk po bitwie: 130


    WTF?


    Grając wcześniej Jagdtigerem (bez premium) zarobiłem coś chyba z 10M. Miałem przerwę parę miechów i niedawno wróciłem. Od tego czasu straciłem już dobre 200k. Ze wszystkimi T9 takie cyrki się porobiły?



  6. Krótko na temat paru rzeczy:

    Wywiad z wampirem A. Rice - Pierwsza część "Kronik wampirów". Znajomość filmu odbiera sporo wrażeń przy czytaniu. Poza tym, oględnie mówiąc, sama książka nie zachwyciła. Z jednej strony niezły klimat, a z drugiej ogólna monotonia emocjonalno-egzystencjalna, momentami bełkotliwe dialogi i do tego działające na nerwy postacie. Początkowo miałem zamiar przeczytać przynajmniej pierwsze trzy (ta, "Wampir Lestat" i "Królowa potępionych"), ale druga podobno jeszcze bardziej drętwa. Streszczając: smutne, samotne, cierpiące nieśmiertelność wampiry. I tak przez całą książkę.

    Dwanaście prac Herkulesa A. Christie - Dwanaście krótkich opowiadanek - w porównaniu do innych książek autorki zbyt pobieżnych i uproszczonych, żeby wciągnąć, a ogólna koncepcja zbyt naciągana.

    Czarnoksiężnik z Archipelagu U. Le Guin - Początek cyklu o Ziemiomorzu, czyli klasyka fantasy z lat 70''. Ogólnie całkiem niezłe i chętnie poczytam dalej. Można odnieść wrażenie (nie wiem, czy uzasadnione), że książka wywarła wpływ np. na system magii w Morrowind.

    Autostopem przez galaktykę - D. Adams - Nie przekonała mnie do siebie z podobnych powodów co "Kroniki Jakuba Wędrowycza" - za często ma się wrażenie, że autor pisze co mu ślina na język przyniesie, bez szczególnego sensu i celu. W dobie pełnego idiotyzmów internetu, absurd i humor w tej książce wywołuje co najwyżej ziewnięcia.

    Pięćdziesiąt twarzy Greya - E.L. James - Ze wszech miar amatorskie sex-fiction, rozgrywające się w świecie atrakcyjnych studentek-dziewic i dwudziestokilkuletnich miliarderów, gdzie on - niegrzeczny chłopiec - chce się zmienić akurat właśnie dla niej, a ona - zupełnie niedoświadczona - z marszu potrafi stosować "głębokie gardło" bez żadnej wiedzy i przygotowania. I zawsze dochodzi pierwsza. Zawsze. No chyba, że on jej nie pozwoli. Schemat tej rozbudowanej na 600 stron erotycznej fantazji był klepany niezliczoną ilość razy, z pewnością w formach bogatszych językowo i stylistycznie, ale o dziwo - książka mimo wszystko potrafi bawić, i to nie tylko pustotą głównej bohaterki.


  7. Dnia 07.11.2012 o 10:19, 8bit napisał:

    Sam nigdy nie robiłem takiego zakupu, więc KOMPLETNIE się na tym nie znam.
    Ktoś mi doradzi gdzie w ogóle szukać?


    Czasami dodają do Bravo albo sprzedają w kioskach razem z gumą do żucia.

    A tak poza tym, to pierścionki i obrączki najłatwiej można znaleźć u jubilera. Mówisz tylko, że chciałbyś jakiś drobny pierścionek na urodzinowy prezent. Oczywiście rzecz będzie najprawdopodobniej ze srebra z dodatkiem sztucznych kamieni typu kryształów Swarovski albo cyrkonii, np: http://allegro.pl/pierscionek-srebrny-wyjatkowy-na-prezent-okazja-i2706921345.html Możesz też szukać w budach typu "tysiąc i jeden pierdół", gdzie pierścionki występują czasami obok gumek i spinek do włosów, ale wtedy metal będzie co najwyżej półszlachetny + dostaniesz bonus do wiochmeństwa i bezguścia, jeżeli dziewczyna ma więcej niż 10 lat.




  8. Tak ogólnie, to zazdrość w związku jest przejawem braku zaufania, bo oczywista sprawa, że dojrzali partnerzy, którzy sobie szczerze ufają i są do siebie przywiązani, nie mają powodów do bycia zazdrosnymi. Jeśli jeden partner jest zazdrosny, to jasna rzecz, że nie czuje się pewny przywiązania drugiego.

    Inna sprawa, że zdarzają się osoby, które wywoływanie zazdrości u partnera uważają za coś stymulującego i wzmacniającego związek. Jednak zazdrość (czyli brak zaufania) jest siłą z gruntu negatywną, więc budowanie związku opartym na zazdrości można by porównać do budowania domu na skale podmywanej przez niszczące fale - może przetrwać lata opierając się sztormom, a równie dobrze może się zawalić pod uderzeniem kolejnej niewielkiej fali. Wszystko zależy od ludzi.

    Czy można budować poważny związek, kiedy jeden partner musi pilnować wierności drugiego? Jaki w tym sens? Z czasem ta zazdrość może stać się chorobliwa - i wtedy zaczyna się potajemne czytanie korespondencji, SMSów, śledzenie, wypytywanie znajomych... ze zdrowym związkiem takie zachowania nie mają nic wspólnego i same w sobie powinny być już powodem do jego zakończenia. Bo co to w ogóle za partner, który na każdym kroku posądza drugiego o niewierność i kombinowanie na boku?

    Oczywiście wszystko powyżej z założeniem, że mowa o czymś poważniejszym niż gimnazjalne miłości.


  9. Dnia 22.10.2012 o 22:30, Evertsen_Dante napisał:

    To chyba różne Tańce czytaliśmy.


    Na pewno nie jest tak dobry jak "Nawałnica mieczy", ale chyba lepszy niż "Uczta dla wron". Umieściłbym go gdzieś na poziomie I i II tomu.

    Ale może ta różnica w odbiorze nie wzięła się znikąd, bo taka "Achaja" należąca do Twoich ulubionych, w moim odczuciu jako całokształt zalicza się do największych gniotów, jakie wydała polska literatura (jeśli można to w ogóle literaturą nazwać). No chyba, że różne Achaje czytaliśmy.



  10. Wyspa doktora Moreau H.G. Wells - Bezludna wyspa + niemoralne eksperymenty + trochę grozy = klasyczne sci-fi poruszające kwestię przeszczepów i chirurgicznych modyfikacji zanim stały się modne. Pomimo ponad 100 lat pozostaje względnie świeże i aktualne.

    Władca much W. Golding - Bezludna wyspa + grupa dzieci-rozbitków + sporo alegorii = symboliczne przedstawienie społeczeństwa i władzy. Nie było jakoś szczególnie porywająco, ale chyba warto to znać.

    Świat króla Artura + Maladie A. Sapkowski - Początkowy esej o mitach arturiańskich jest ciekawy i poszerza horyzonty, a dodatkowe opowiadanie trzyma przyzwoity poziom. Dość przyjemna i strawna lektura.

    Lśnienie S. King - Klasyka horroru w postaci odciętego od świata górskiego hotelu wywołującego psychozę. Znajomość ekranizacji pozbawia prawie całego suspensu związanego z budowaniem wydarzeń i rozwojem akcji (rozbieżności są raczej kosmetyczne), ale w dalszym ciągu to kawał porządnie napisanego horroru, który czyta się z przyjemnością.

    Taniec ze smokami - część 2 G.R.R. Martin - Druga część piątego tomu wyróżnia się pozytywnie. Martin znowu wyciął parę brzydkich numerów, więc parę wątków zupełnie zmieniło kierunek, parę się pojawiło, a parę w zaskakujący sposób się zakończyło. Wciąż czyta się to bardzo serialowo, aż szkoda, że kolejna część dopiero za jakieś dwa lata. Spis postaci na końcu książki obejmuje już chyba coś w okolicach 1000 nazwisk.



  11. Poczytałem trochę ostatnio:


    Stephen King

    Po zachodzie słońca - Zbiór 13 opowiadań grozy. W porównaniu z innym jego zbiorem pt. "Wszystko jest względne" ten wydał mi się mocno nieszczególny, nawet słaby. W całym zbiorze naprawdę podobało mi się chyba tylko opowiadanie "N." dość podobne w swojej narracji i klimacie do lovecraftowskich. Zamiast tego zbioru polecam "Wszystko jest względne", do którego regularnie wracam co kilka lat.

    To - 1100-stronicowa cegiełka o grupie dzieciaków stawiających czoło lęgnącemu się w mieście Złu. Jest w niej parę dziwnych, nawet jak na Kinga, motywów. Rozległe i głębokie retardacje w formie rozmaitych retrospekcji mogą spodobać się osobom lubiącym szczegółowo i dogłębnie nakreślone historie postaci. Mnie, szczerze mówiąc, w pewnym momencie zaczęło to męczyć i nużyć, bo ciężko było oprzeć się wrażeniu, że książka mogłaby być przynajmniej o połowę krótsza i dzięki temu znacznie intensywniejsza, ale... w miarę jak zbliżałem się do końca, uczucie męczenia książki zaczęło być wypierane zżyciem się z historią i, bądź co bądź, czytając ostatnie strony, jednak ogarniały mnie te charakterystyczne ciarki i mimo wszystko nie mogę żałować, bo poczułem trochę czytelniczej magii.

    Bastion - Przypadkiem uwalnia się superwirus i wykańcza prawie 100% ludzkości. Niektórzy uważają tę książkę za dzieło jego życia. Osobiście liczyłem, że będzie bardziej postapo, jednak po 500 stronach (na 1100 całości) resztki ocalałych dopiero zaczynają się gromadzić i organizować. Gdyby nie bardzo duże natężenie teologiczno-fantastycznego wątku, książka byłaby raczej zwykłym opisem sytuacji w momencie wybuchu epidemii, jej trwania, oraz pierwszych prób odtwarzania dotychczasowego życia z punktu widzenia Amerykanów. Czyta się to w miarę dobrze (jak to z reguły bywa z Kingiem), ale nie znalazłem w niej nic, co sprawiłoby że miałbym kiedykolwiek ochotę do niej wracać.

    +++

    Coś z klimatów steampunkowo-wiktoriańsko-kolonialnych i klasyka sci-fi zarazem:

    Jules Verne

    20000 mil podmorskiej żeglugi - Przygodowa sci-fi z dużą dawką popularnonaukowości. Niemal całość akcji toczy się pod wodą, przeplatana sporą ilością opisów podwodnej flory & fauny. Nie zdezaktualizowała się zbytnio, ale w porównaniu ze współczesną zwulgaryzowaną literaturą może sprawiać wrażenie młodzieżowej powiastki. Historia i postacie nie do końca przypadły mi do gustu, co wcale nie znaczy, że książka jest zła.

    W 80 dni dookoła świata - Trzymający w napięciu dżentelmeński zakład, wartka akcja i wciągająco gmatwająca się fabuła. Niby dość prosta i krótka, ale precyzyjnie i ciekawie pomyślana, pozbawiona zbędnego nudziarstwa. Czyta się to całkiem przyjemnie i chyba warto ją znać.


    H.G. Wells

    Wojna światów - Książka zapoczątkowała chyba wałkowany po dziś dzień nurt sci-fi obracający się wokół inwazji kosmitonów oraz była inspiracją dla najlepszego być może trollingu w historii. Autor raczej unika rozwlekłych dygresji, stawiając bardziej na akcję, do tego zawarł parę przemyśleń socjologicznej natury, a otoczka sci-fi pomimo upływu ponad 100 lat pozostaje jeszcze znośna, więc całość pozwala na w miarę bezbolesne zapoznanie się z klasyką.

    Wehikuł czasu - Tu z kolei zaczątki nurtu związanego z podróżami w czasie. Da się to czytać bez zgrzytania zębów i nawet potrafi zaciekawić, a i niektóre z przewidywań autora na temat powolnej degeneracji społeczeństwa okazują się całkiem trafne.

    Niewidzialny człowiek - Całkiem dobrze pokazuje rozmaite plusy i minusy jakie daje człowiekowi idealna przezroczystość. Sporo humoru ułatwia czytanie, a "naukowe" uzasadnienie nawet dziś jest dość przekonywające.

    +++


    Ktoś miał może kontakt z "Pięćdziesiąt twarzy Greya"? Proponuje mi to pewna wielbicielka "Zmierzchu", a pobieżne opinie zdają się podkreślać ogólną płyciznę i prymitywny język, jakim zostało to napisane (od razu przychodzi mi na myśl tragiczna "Achaja").



  12. Nowy patch to zdecydowanie największy skok w jakości rozgrywki i wydajności od czasu bety. Gra działa o wiele płynniej i żwawiej. Nawet na wyższych niż zazwyczaj ustawieniach z włączonymi wieloma efektami mam więcej fps niż poprzednio na minimalnych z WoT Tweakerem. Zero przycin i zwiech. Oprawa audio i interfejs także zaliczyły wyraźny skok jakościowy.










    Żartowałem.










    Nie, poważnie. Pomijając fakt, że nie chce mi się w to grać, jest bardzo na plus. http://www.youtube.com/watch?v=SrXbnX2qxwk


  13. Dnia 03.09.2012 o 22:01, Wszystkozajete napisał:

    ...


    W pewnym momencie trzeba podjąć wykluczający się wybór. Tu znajdziesz wszystko, czego potrzeba, a nawet więcej: http://www.uesp.net/wiki/Morrowind:Morrowind

    Wstępuj do wszystkich gildii i wykonuj questy równocześnie. Nic na tym nie tracisz, a szybko zauważysz, że zadania są praktycznie te same, niezależnie od gildii -> idź gdzieś -> zabij/okradnij/znajdź -> wróć. Niektóre częściowo się zazębiają, bądź występują w tym samym rejonie, więc jeśli dobrze rozplanujesz, możesz zaoszczędzić sobie wieeele łażenia w tę i z powrotem.


  14. Dnia 22.07.2012 o 09:41, meryphillia napisał:

    Nadal sie nie zgodzę. Proponuję obejrzeć statystyki topowych graczy. Oprócz niedzielnych randomów jak ja,
    którzy coś tam potrafią i garstki nołlajfów/multiuserów jednego konta trzaskających bitwy 24/, olbrzymia część
    graczy Top1000, to człownkowie topowych klanów, czy też dobrzy gracze mniej topowych klanów.


    Ale to przecież w ogóle nie stoi w sprzeczności z tym, co napisałem.
    Zobrazuję na uproszczonym przykładzie:

    Gracz A:
    + 5000 bitew
    + 5000 zniszczonych
    + 5000 uszkodzeń
    + 5000 zdobytej bazy

    Gracz B:
    + 20 000 bitew
    + 10 000 zniszczonych
    + 10 000 uszkodzeń
    + 10 000 zdobytej bazy

    Pomimo tego, że Gracz A jest o połowę skuteczniejszy od Gracza B, to jednak Gracz B będzie o wieeele wyżej w rankingu serwera, bo liczą się skumulowane wartości, a nie chociażby uśrednione, więc wystarczy tylko dużo grać - co przecież w żaden sposób nie dyskryminuje i nie wyklucza obecności dobrych graczy.

    Właśnie dlatego nie ma żadnego większego sensu, by brać to pod uwagę, chyba że ktoś bardzo lubi jarać się swoimi statystykami w grach.


  15. Dnia 21.07.2012 o 22:21, meryphillia napisał:

    Co do topu serwera, to nie licząc botów jadących na ilości bitew czy ludzi współdzielących konto, które w grze jest 24/7, to są tam sami najlepsi jednak gracze.


    Nie powinieneś mówić, że najlepsi gracze, tylko najlepsi pod względem zgromadzonych liczb - a to nie to samo, bo żeby znaleźć się w czołówce serwera, wystarczy być zupełnie przeciętnym graczem i natrzaskać te kilkanaście tysięcy bitew, a sumy zrobią swoje.

    Dnia 21.07.2012 o 22:21, meryphillia napisał:

    Przykładowo mój pobyt w trzech tysiącach, bierze się głównie z ilości ubitych przeciwników, obrony bazy,
    zadanego dmg i zdobytego xp plus ilości stoczonych bitew (choć te blisko 15400 bitew nie są jakimś wyjąkowym wynikiem).


    Dokładnie o tym pisałem. Pod względem liczby rozegranych bitew jesteś lepszy niż 99,9% serwera i jednocześnie w top 3000 graczy pod względem rozegranych bitew, więc siłą rzeczy skumulowałeś ogromne wartości we wszelakich statystykach.



  16. Nie czaję o co chodzi z tym jaraniem się ER. Ktoś wymyślił sobie jakąś formułę, która według niego ma odzwierciedlać skuteczność/jakość gracza, a masa ludzi traktuje to jako coś miarodajnego i nawet uzależnia od tego swoje nastawienie do danego gracza.

    Zwykły rzut oka na szczegółowe statystyki playera pozwala o wiele lepiej zorientować się w jego umiejętnościach, w przeciwieństwie do tej tendencyjnie obliczanej wartości. Zwłaszcza stara formuła jest bezsensownie uproszczona - jako przeciętny gracz mam według niej wartość ponad ~2000, przy wartości 1800 jako rzekomo cechującej 0,1% najlepszych graczy. Nowa formuła poprzez większą szczegółowość jest już bardziej precyzyjna, ale w dalszym ciągu mam w niej coś zbliżającego się do ~1800, co jest kosmicznym absurdem. To chyba coś dla lubiących oszukiwać się statsiarzy.

    Zresztą, o tym jak bezsensowna jest ta statystyczna podnieta świadczy też to, co napisał Meryphillia - ma ~1300, będąc w top 3000 servera. ER jest tym mniej miarodajny, im mniej się grało. Z kolei ranking servera jest tym mniej miarodajny, im grało się więcej - bo logiczne, że jeśli jest się w czołówce servera pod względem liczby rozegranych gier, to tym wyżej będzie się w rankingu, co wynika ze zwykłego skumulowania ogromnej liczby XP, zadanych uszkodzeń i wszelkich innych punktów.


    A swoją drogą, test nowego patcha nie nastraja pozytywnie i chyba znowu trzeba będzie pożegnać WoT do czasu kolejnego http://www.youtube.com/watch?v=_Ruq_VM8ndo&hd=1



  17. >_>

    Napisałem przecież, że pytam o coś więcej, niż to, co na szybkiego można znaleźć w Google...

    Też zauważyłem, że w tym temacie udziela się taki jeden, dla którego samodzielne szukanie elementarnych informacji dotyczących gry sprawia najwyraźniej ogromne cierpienie, ale naprawdę zdarzają się jeszcze ludzie na tyle domyślni, żeby samemu najpierw dokładnie sprawdzić możliwe opcje w wyszukiwarce przez zadaniem pytania. A to, że dołączyłem jedyny strzęp o WT E-100 jaki znalazłem, nie oznacza od razu, że to JEDYNE, co znalazłem w temacie Waffenträgerów. Już bez przesady...



  18. ?

    Przecież to jakieś stare i nieaktualne drzewko. Pisałem przecie, że chodzi mi druga gałąź niemieckich niszczycieli, a zwłaszcza 8,9 i 10 tier, opartą o działa samobieżne typu Waffenträger w wersjach Panther, Tiger i E-100.