Mr_X1

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    73
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Mr_X1

  • Ranga
    Przodownik
  1. "Twórczyni po prostu przedobrzyła, aż chce się powiedzieć: „przeklimaciła”, i nadmiernie zagmatwała, męcząc widza." Powiedziałbym, że to samo zrobił autor recenzji... Nie przepadam za tak "przeintelektualizowanym" językiem... Silą wszelakich recenzji jest dla mnie skupianie się na własnym odbiorze przez autora, a nie analiza dzieła będąca próbą "obiektywnej" oceny. Ale może to ja zbyt subiektywnie oceniam tę ocenę... Tak się tylko czepiam, bo zmęczony jestem po ciężkim dniu, a ta recenzja zmęczyła mnie jeszcze bardziej :) 
  2. Mr_X1

    Wiedźmin 4 w planach?

    Jak robili jedynkę, to bohaterem miał być jakiś inny wiedźmin – nie Geralt, ale na szczeście zmienili zdanie. Teraz też mam nadzieję, że zmienią. Ale zobaczymy – mnie osobiście najbardziej podobają się 3 części gwiezdnych wojen z Vaderem – te nowe – bez Vadera, bez Yody, a nawet jedna w ogóle bez jedi, to już nie to samo... Jak dla mnie postać nie jest jeszcze wyeksploatowana... W jedynkę grałem z 5-6 razy, w dwójkę 1,5 raza, w trójkę 2 razy (+ dodatki) i miałbym ochotę na jeszcze... W końcu niby Geralt jest na emeryturze, ale mało to bohaterów musiało z emerytury na pierwszą linię wracać? Mogło by się coś takiego wydarzyć, w czym jego pomoc byłaby nieodzowna... Ech, tak sobie marzę tylko...
  3. Mnie Timothy Olyphant kojarzy się głównie z główną rolą w genialnym serialu Justified. Jeden z lepszych seriali, jakie w ostatnich latach miałem przyjemnośc obejrzeć. A Netflix trochę mnie już męczy swoimi szmirowatymi i płytkimi produkcjami... Dwa fajne seriale i morze słabizny.
  4. Hm... Tak na spokojnie z dystansu patrząc masz dużo racji. Przyznam szczerze, że po prostu czasami denerwują mnie obie postawy – dzisiejszych konsumentów, których oczekiwania są często przesadzone, i sami się nakręcają i dają w konia robić, ale także firm, które często faktycznie nastawione są wyłącznie na pieniądze i przełamują kolejne granice bezwstydności. Tylko, że jednak to drugie jest gorszym problemem. A stawanie w obronie korporacji nie ma sensu, bo ich interesy już i tak są bronione przez armie prawników, specjalistów PR i tak dalej. Nie wiem dlaczego tak się podniecam, że czasem któraś firma wyda przyzwoity produkt, albo przyzwoicie się zachowa. To powinno być normą. A nie jest. Generalnie niepotrzebnie się uniosłem i zacząłem trollować...
  5. > Co do steama, to chyba nie sądzisz, że taka polityka nie jest bezpośrednio kierowana > chęcią zysku? Bo przedstawiasz ich prawie jako filantropów, a zarówno posunięcie z 2 > godzinami "dema", jak i ugaszenie niemieckiej firemki, która bruździ są dla mnie oczywistymi > posunięciami, żeby zyskać i nie stracić klientów. Czekaj, czekaj, czyli co... Firmy powinny robić takie posunięcia, żeby tracić klientów, a nie ich zyskiwać? E... Tego... Czegoś tu nie rozumiem... Kiedy 15 lat temu kończyłem studiować ekonomię, to uczyli, że w biznesie trzeba zyskiwać, a nie tracić klientów (zresztą to raczej logiczne bez żadnych studiów) - czy coś się od tego czasu zmieniło? > Sytuacja gier jest beznadziejna. Przy ich obecnej globalizacji, poza dotacjami niezależnych > gier, właściwie nie masz żadnego wpływu na kształtowanie rynku. Gry powstają w korporacjach, > oparte o sprawdzone schematy, które są wałkowane przez wszystkie duże firmy po kolei. > DLC, poboczne aktywności, opcje społecznościowe, niestety w wielu wypadkach staje się > to kwintesencją produktu. > > Jak najbardziej popieram taką walkę, bo memy w internecie nie mają szans wygrać z marketingiem. Dla malkontentów sytuacja wszystkiego jest beznadziejna. Zawsze. Natomiast spróbuj wyjść na chwilę poza swój malutki świat i wczuć się w rzeczywistość... Otóż odwracając sytuację można powiedzieć, że dla twórców gier sytuacja jest beznadziejna. Bo porządnej gry za milion dolarów nie da się zrobić. Potrzeba często sto razy tyle. Zmienił się rynek, zmieniły się wymagania (nasze wymagania). I chcąc nie chcąc korporacje są niezbędne, żeby produkować gry AAA. Bo nikt ze swojej kieszeni stu milionów zielonych nie wyłoży. A korporacje nie powstają po to, żeby nas zadowalać, tylko po to, żeby zarabiać kasę. Mnóstwo kompromisów - owszem - ale ja nie oceniam tego, że sytuacja jest beznadziejna. Świadomy, myślący człowiek nie kieruje się tym jak mocno nakręcony jest hype. A jeśli czasem popełni błąd wybierając grę i - jeśli szybko się spostrzeże - może dostać zwrot kasy, to co - źle? Jeśli chcesz wierzyć w to, że ludzie pokroju twórców No Man's Sky są po prostu źli i wyrachowani, to nikt Ci nie zabroni. Może po prostu dla niektórych nie ważne czy walka ma sens - ważne, żeby walczyć. Pozdrowienia dla błędnych rycerzy.
  6. Ło matko! Złe korporacje robią nas w konia i śmieją się potem ile wlezie... Ale populizm. Pan autor karierę w polityce może planuje? Obstawiam, że w partii króla Jarosława. Drobne cwaniaczki i oszuści mogłoby też pasować do mediów. I co – fajnie Panie Autorze? Po pierwsze – gracze teraz mają wyjątkowo dobrą sytuację i nigdy ich głos nie był tak słyszany jak teraz. Duże firmy wręcz boją się, że może się z byle czego zrobić afera na cały świat – rozdmuchana przez kilka osób na mediach społecznościowych (co chwila tak się zresztą dzieje) i w swojej strategii informacyjnej to uwzględniają, odpowiednio dawkując informacje. Pojawia się mnóstwo mniej lub bardziej niezależnych recenzji, na podstawie których gracze mogą podjąć decyzję (nikt im nie każe kupować pre-orderów). Po drugie – łatwo jest wskazywać na innych palcem i przypisywać im złe intencje. O przypadku No Man''s Sky w wyważony sposób (i z klasą) pisze CD Action. W skrócie: mała niezależna firma – kilku kolesi – chcieli dobrze, ale nie sprostali własnym ambicjom. Nie mówili, że jest multiplayer, tylko że nie byłoby sensu robić multiplayera, bo i tak 99,9% graczy na nikogo by nie natrafiło. To ludzie (gracze i media) poprzeinaczali ich wypowiedzi i sami nakręcali spiralę oczekiwań. Studio bez doświadczenia, bez działu PR i prawnego. Próbowali to odkręcać przed premierą, ale nikt nie słuchał. Nie zrobili tego w sposób wykalkulowany. A jeśli tu byli jacyś oszuści, to gracze, którzy zwracali się do Steama o zwrot pieniędzy mimo 60 godzin spędzonych w grze... I go dostawali. To dopiero drobne cwaniaczki. Po trzecie – właśnie o te zwroty mi chodzi. Steam oddawał kasę, chociaż mógłby się wypiąć. Ich zasady, że oddadzą kasę KAŻDEMU za KAŻDĄ grę, w której spędził mniej niż 2 godziny są tak wspaniałomyślne, że aż dech zapiera. Ja jako normalny konsument czuję się bezpiecznie u nich kupując i jestem wdzięczny za taką politykę. Uważam, że firma dba w ten sposób o moje interesy. I jest mnóstwo podobnych sytuacji ze strony Steam, CD Projekt i innych firm... Wiadomo, że najważniejszym zadaniem dużych firm jest zarabiać kasę, ale jeśli przy tym robią jakiś przyjazny gest w stronę użytkownika, to co – zamiast się cieszyć mam gadać, że kufa wielkie mi rzeczy i tak miliony zarabiają kufa zdziercy i zbóje... Po czwarte – to właśnie recenzje graczy i afera, którą zrobili zabiło No Mans Sky i wielu innym grom utrudniło życie. Nie żal mi – może i się należało. Ale pisanie, że duże firmy i drobne cwaniaczki robią nas bezkarnie w konia wywołuje mój... Sam nie wiem co – śmiech? Płacz? Obudź się człowieku! W jakim świecie żyjesz? Jedyne wytłumaczenie dla mnie to to, że jesteś (lub niedawno byłeś) gimnazjalistą. Bo dorosły człowiek, który czegoś w życiu dokonał wie, jak to jest trudne. Wie, jak trudny jest dzisiaj biznes i nie oczekuje zbyt wiele. A jak coś jest OK, to docenia. Kolejny przykład z artykułu – jakaś mini firemka chciała w przypływie desperacji pozywać graczy i Steam od razu ich zdjął. Spuścili ich w kiblu. Jakimś dwóm kolesiom coś się porąbało. Reakcja w obronie graczy była natychmiastowa – bez żadnej presji środowiska. Po wszystkim. Ten przykład chyba mówi o tym, jak DOBRA jest sytuacja graczy. A próba zrobienia z jednostkowego przykładu czyjego idiotyzmu obrazu całej branży jest beznadziejna. A Sony musi dbać o swoje interesy. Nigdzie na opakowaniu konsoli nie ma napisane, że możesz na niej instalować Linuksa i Windowsa. Paru kolesi zrobiło to na własną rękę, inni podchwycili – mieli przez jakiś czas niezłą zabawę i też zamiast się z tego cieszyć, to pretensje, że tą możliwość zabrali. Ło Matko! Mój ton jest bardzo ostry, bo niedobrze mi się robi, jak czytam takie rzeczy. Od dziennikarza powinno się oczekiwać zrozumienia tematu, a nie taniego populizmu. Nie wszystkie rzeczy są idealne w biznesie, ale jak by oceniać po tym artykule, to w mediach jest jeszcze gorzej. Bełkot!
  7. Zrobić dobry dubbing jest trudno. Ale da się – przykład to produkcje Pixara/Disneya albo Wiedźmin, którego prawie wszystkie wersje językowe są chwalone. Jak robili Krew i Wino, to głosy w postprodukcji przepuszczali nawet przez hełmy z przyłbicami, żeby nie dawać jakichś nierzeczywistych efektów... No i oczywiście obsada profesjonalna, reżyseria na wysokim poziomie, itp. Tymczasem przeważnie dubbingi gier są robione na odwal. Jakoś tak kreskówkowo przerysowane emocje, dźwięk nie zgrywający się z otoczeniem i warunkami panującymi w grze... Jak słyszałem takiego Pazurę w Bad Company 2, to wytrzymałem 2 minuty, zanim zmieniłem głosy na oryginalne. Przeważnie polski dubbing od jakości oryginału dzieli jakaś przepaść. To nie jest tak, że nienawidzę wszystkiego, co polskie. Nienawidzę buractwa, dziadostwa, wciskania mi gównianych, niedopracowanych produktów i jeszcze robienia wokół tego szumu. Dlaczego mam się męczyć z dziadowsko przygotowaną wersją, jak mogę grać w profesjonalnie zrobioną po angielsku? W imię jakoś dziwnie rozumianego patriotyzmu? Błagam...
  8. Mrzonki na bok. Człowiek jest na tyle efektywny, na ile musi. Jak byś zatrudnił 2 razy więcej osób, to oni by pracowali 2 razy mniej efektywnie, a ty byś musiał płacić 3 razy tyle pieniędzy na wypłaty, ZUSy, prywatną opiekę zdrowotną, stanowiska pracy, sprzęty biurowe, lokal, prąd, dodatkową obsługę i zarządzanie (IT, sprzątanie, HR, zarządzanie, itd.) i w rezultacie miałbyś za to tyle samo wykonanej pracy. Jakbyś każdy termin odkładał (żeby nie było presji), to miałbyś długie okresy bez dochodu (a koszty 3 razy większe). To mam pytanie - jak chciałbyś przetrwać w konkurencyjnym otoczeniu? Lepiej się nie bierz za duży biznes z takim nastawieniem. Dlatego ja np. staram się działać w mikroskali - tutaj te zasady działają w mniejszym stopniu. Ale AAA się w pojedynkę nie zrobi.