Anonim_652a6840a229b3b9188db1359476f7913e0a4c8f2443eaab9a83336f4dbdb185

Uciekinier
  • Zawartość

    4226
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Anonim_652a6840a229b3b9188db1359476f7913e0a4c8f2443eaab9a83336f4dbdb185


  1. Dnia 24.04.2013 o 18:27, akwyx napisał:

    Filozofia jest przede wszystkim nauką poznania, a praktyczność jest tutaj na drugim miejscu.


    Nie do końca :). To zależy jak kto rozumie filozofię. U marksistów filozofia ma jak najbardziej wymiar praktyczny - służy zmianie sposoby postrzegania relacji między klasami społeczeństwa. Poza tym choćby filozofia pozytywistyczna nakazuje działanie praktyczne w życiu. Nie można więc powiedzieć, że filozofia jest w oderwaniu od praktyczności. Filozofia współczesna właśnie jest jak najbardziej praktyczna - przykładem może być tu na przykład filozofia analityczna będąca w praktyce badaniem znaczenia pojęć ogólnych, czy też filozofia przyrody, która "sięga tam, gdzie wzrok nie sięga" i próbuje wytłumaczyć pewne reguły rządzące światem, których nauki ścisłe nie są w stanie same w sobie ogarnąć.

    @Rob006 -> też nie do końca masz rację. Oczywiście, metafizyka obecnie obumiera (ja w każdym razie mam takie wrażenie) - olbrzymi postęp nauk ścisłych uniemożliwia stworzenie spójnego systemu metafizycznego, który nie kłóciłby się z wiedzą naukową. Natomiast epistemologia, dzięki rozwojowi psychologii (ale też badań z zakresu sztucznej inteligencji) odżywa na nowo. Możemy się dowiadywać jak działa mózg, ale dopiero odpowiedź na pytanie dlaczego działa w taki sposób umożliwi nam pełne wykorzystanie tej wiedzy. Ponadto dzisiaj istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na systematyczne przewartościowanie etyki. Czasy się zmieniają, nasze podejście do drugiego człowieka się zmienia. Powinniśmy być tego świadomi, a nie da się tej świadomości uzyskać bez filozofii.

    Warto też jeszcze dodać, że ta granica między filozofią a naukami ścisłymi jest znacznie bardziej rozmyta, niż się powszechnie uważa. Filozofia tworzy metodę naukową, nadaje założeń potrzebnych w badaniach naukowych, sprawia, że zadajemy sobie pytania w stylu "dlaczego coś raczej jest, niż nie" i na tej podstawie sprawdzamy, dlaczego cząstki i antycząstki się nie zanihilowały po wielkim wybuchu ;).

    @Kardithron -> Odpowiedź jest taka sama. Można jeszcze wejść w to trochę głębiej - czym konkretnie się w tym filmie inspiruje. Jeśli opisaną historią, która jest identyczna jak w powieści, to można ewentualnie powiedzieć, że inspiruje się jednocześnie osobą C. A przynajmniej tej osoby spuścizną. Wciąż pozostaje ten sam problem - jeśli nie ma pojęcia o istnieniu osoby C, to jak może się nią inspirować?


  2. Dnia 13.04.2013 o 13:14, windows00 napisał:

    > Ja się cały czas zastanawiam jak ja kiedyś znajdowałem czas na mafię... Teraz nijak
    nie
    > potrafię znaleźć choćby jednej godziny na forum...
    Młody byłeś i głupi :P


    No żebyś wiedział, że tak było :P.


  3. Dnia 07.04.2013 o 00:13, Daelor napisał:

    Też się zawsze nad tym zastanawiam: kiedyś ludzie rozmawiali z astronautami w KOSMOSIE,
    a ja 50 lat później wciąż mam plątaninę kabli za biurkiem. Dlaczego? T_T


    Ponieważ nie ma skutecznych metod przesyłania bezprzewodowo energii. Te kable nie są tylko sygnałowe, służą również do zasilania urządzeń. Słuchawki, rzecz jasna, również potrzebują zasilania. Osobiście wolę mieć kabel, niż musieć wymieniać co tydzień baterie...


  4. Dnia 18.03.2013 o 17:50, Fumiko napisał:

    Bo taką kłodą pod nogi było wydłużenie macierzyńskiego (ta, juz to widzę jak pracodawcy się rzucą zatrudniać
    kobiety, aż powietrze gwiżdże).


    Dokładnie tak. W ogóle instytucja urlopu macierzyńskiego jest jedną z głównych przyczyn dysproporcji w wysokości pensji wśród kobiet i mężczyzn. Pracodawca zawsze musi brać pod uwagę perspektywę ''utraty'' pracownika na dłuższy czas. Osobiście znam zresztą taką sytuację, że pracodawca pluł sobie w brodę, że zatrudnił kobietę, która rodziła troje dzieci rok po roku. Całkowicie rozumiem, że ciąża jest poważną sprawą, że kobieta, szczególnie zbliżając się do rozwiązania nie może pracować, a po urodzeniu dziecka musi się nim opiekować. Rozumiem to z perspektywy człowieka. Z perspektywy pracodawcy potrzebującego pracownika wykonującego konkretną pracę, jeśli kogoś nie ma przez 12 miesięcy, to już nie jest to opłacalny interes...


  5. Dnia 08.03.2013 o 14:49, Laid_back napisał:

    Ciekawe jednak, co dalej z LEMem.


    Szczerze powiedziawszy wcale za tym "czymś" nie będę tęsknił. Zero pomocy technicznej, brak obsługi klienta... Piraci mogli łatwiej uzyskać pomoc od crackerów, niż legalni nabywcy od oficjalnego wydawcy. Paranoja.
    Raz na moje zgłoszenie (które wysyłałem kilka razy) dostałem odpowiedź po roku. PO ROKU. Nie muszę chyba dodawać, że nawet wtedy nie rozwiązało to mojego problemu...

    LEM to jest przykład jak nie prowadzić firmy. Czego rezultaty zresztą teraz widać.


  6. Dnia 17.01.2013 o 21:27, KrzysztofMarek napisał:

    Zajrzałem do dwóch encyklopedii, i w obydwu jest wzmianka o tym, że obliczenia są łatwiejsze.


    To jest naprawdę ciekawe, ponieważ, przynajmniej w mojej ocenie to było naprawdę ciężka sprawa. Ja też dodam rysunki poglądowe, żeby pokazać jak wyglądały różnice w teoriach w ówczesnym czasie ;). Pierwszy obrazek - teoria Ptolemeusza, drugi - Kopernika.

    20130118010324

    20130118010329


  7. Dnia 17.01.2013 o 11:00, KrzysztofMarek napisał:

    Tylko obliczenia są trudne, a w przypadku teorii Kopernika o wiele łatwiejsze.


    To jest akurat błędne. Obliczenia i model układu słonecznego według teorii Kopernika były znacznie, znacznie trudniejsze od modelu Ptolemeusza. Ruch ciał niebieskich w modelu Ptolemeusza można przedstawić za pomocą pojedynczych epicykli na okręgach.

    Kopernik nie podał możliwości poruszania się planet wokół Słońca torem eliptycznym. Jego teoria, pomimo tego, że obecnie uznajemy ją za poprawną, wówczas była kompletnie niezrozumiała - ponieważ skomplikowała sprawy proste.


  8. Dnia 16.01.2013 o 01:27, windows00 napisał:

    > A ja referat o rozwoju przemysłowym Chin w drugiej połowie XX wieku. Cel mam przynajmniej
    > mocno pozytywny - dzięki temu będę zwolniony z egzaminu z ochrony środowiska i zrównoważonego
    > rozwoju ;).
    So get to work, dong-ma? :P


    A niby co właśnie robię? :P
    A jak już napiszę, to może nawet wrzucę na gramsajta, coby jeszcze bardziej ludzi zniechęcić do zaglądania tam :P.


  9. Dnia 15.01.2013 o 18:21, rob006 napisał:

    > Nie, ja korzystam z tej definicji, którą zarzucił Ostrowiak.
    Nie, ty ją podważasz. To już jest śmieszne. Odnoszę wrażenie, że złapany na kradzieży
    za rękę, stwierdziłbyś, że to nie twoja ręka. :D


    Żeby nie było - nie odnoszę się tutaj do nikogo z dyskutujących (naprawdę nie chcę nikogo przez to obrazić), to powiedzenie wydało mi się zwyczajnie bardzo zabawne ;).

    W końcu to nie byłaby jego ręka - to byłaby ręka społeczeństwa, które zmusiło go poprzez nierówność klasową i zniewolenie do złamania ułomnego prawa wywyższającego parszywych kapitalistów i gnębiącego jemu podobny filar ludu prostego...

    :P


  10. Dnia 15.01.2013 o 12:05, pawbuk napisał:

    Ja bym postulował, żeby prawicę wysłać na jakąś wyspę i tam by sobie urządzili wszystko
    tak, jakby chcieli :D mogliby mówić każdemu jak ma żyć i umierać. Moim zdaniem bardzo
    słuszny postulat :D ale oczywistym jest, że taki postulat jest nie do spełnienia. Musimy
    żyć w jednym państwie i jakoś siebie tolerować. Nie można nikogo wykluczać ze społeczestwa
    tylko dlatego, że jest inny. Szczególnie, że nikomu krzywdy nie robi, przynajmniej w
    świetle prawa :)


    Obawiam się, że prawicę utożsamiasz z sytuacją w polskim świecie politycznym, gdzie za prawicę uznaje się ruchy narodowe, konserwatywne (choć to akurat wcale by się nie wykluczało, tyle że w Polsce ruchy konserwatywne strasznie mocno socjalizują - jak PiS, czy jeszcze nie tak dawno LPR i PJN) i pseudo-liberalne (patrz - PO z kolejnymi podatkami). Tak, rozmieszczenie w sejmie jest, jakie jest, tyle że to nic nie zmienia - na osi poglądów teoretycznych to są dalej ruchy ze środka, mogą być bardziej z prawej, lub bardziej z lewej - ale wciąż pozostają w centrum.

    Ja jestem skrajnym liberałem - i stawiam liberalizm gospodarczy nad liberalizm kulturowy - i uwierz mi, toleruję homoseksualistów. Mam jednego znajomego homoseksualistę, bywam na imprezach, na których są też homoseksualiści. W niczym mi oni nie przeszkadzają. Nie czuję do nich obrzydzenia kiedy z nimi rozmawiam, nie obrażam ich, nie posługuję się przemocą fizyczną. Ale to nie jest tak, że podchodzę do nich z szacunkiem dlatego, że są gejami. Podchodzę do nich z szacunkiem, ponieważ są ludźmi, a każdy człowiek zasługuje na to, by traktować go z szacunkiem, do momentu, w którym ten szacunek straci przez swoje czyny.
    Nie traktuję ich w żaden specjalny sposób ze względu na to że są homoseksualni. Bo tak naprawdę to nic nie zmienia. Tak, ich orientacja seksualna nie ma żadnego wpływu na to, jakimi w głębi siebie są ludźmi.

    I naprawdę wątpię, by ktokolwiek z osób aktywnie się tutaj wypowiadających miał dużo odmienne zdanie. Nie uderzą homoseksualisty widząc go, tak jak nie uderzą innego przypadkowego człowieka. I też są prawicowi.

    Prawica toleruje homoseksualistów. Ale to nie oznacza, że ich lubi, czy że będzie walczyć o ich przywileje - mamy własne problemy na głowach. I kwestia sympatii, bądź antypatii dotyczy tylko jednostek, nie całego ruchu. To, że jestem wierzący, nie oznacza, że nie jestem za świeckością państwa, to że dopuszczam samobójstwa nie oznacza, że sam popełnię samobójstwo, komuś w nim pomogę, czy będę kogoś do niego namawiał.
    "Nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił Twego prawa do ich głoszenia."
    Na tym polega bycie "prawakiem". Nie na walce o jakieś przywileje, a na walce o wolność i równość wszystkich ludzi i wierze, że wolny rynek sam wyprostuje wszystkie nierówności.


  11. Dnia 15.01.2013 o 00:58, pawbuk napisał:

    PZPS już od dawna zajmuje się kobiecą siatkówką :D


    Tak, zajmuje się, ale równie dobrze mogłoby go nie być - powstałaby prywatna firma zajmująca się organizowaniem ligi, turniejów i przygotowaniem kadry. I pewnie funkcjonowałaby znacznie lepiej :P.

    Ja osobiście zamierzam w przyszłości się ożenić. Wziąć ślub kościelny - ponieważ taka jest moja wiara, tak zostałem wychowany. I dla mnie tak naprawdę definicję małżeństwa tworzy Kościół. Ale choć chcę wziąć ten ślub, to nie chcę, by był on automatycznie związany z oficjalnym potwierdzeniem urzędowym, bo moim zdaniem nic państwu i urzędom do tego, z kim żyję i w jaki sposób :).

    Instytucja małżeństwa w państwie świeckim jest tworem sztucznym, narzucaniem odgórnie reguł życia, z którymi wcale nie trzeba się zgadzać i które coraz rzadziej odpowiadają preferencjom społeczeństwa.
    Idąc w analogię siatkarską - to tak jak nakazać wszystkim drużynom grać z dwoma rozgrywającymi, bez wyjątków. To była uznawana taktyka kiedyś, ale zupełnie nie pasuje do współczesnych realiów :).


  12. Dnia 15.01.2013 o 00:10, pawbuk napisał:

    Ograniczanie parom homoseksualnym zawarcia związku małżeńskiego to jak zabranianie kobietom
    grania choćby w siatkowkę :D


    Nie, zupełnie nietrafiony przykład. Zabranianie kobietom grania w siatkówkę jest jak zakazanie homoseksualizmu. Ograniczanie zawierania związków małżeńskich byłby w tym przypadku jak brak PZPS dla kobiet :).

    Ja mam zupełnie inną propozycję - proponuję znieść w ogóle instytucję małżeństwa świeckiego. Małżeństwa pozostawić tam, skąd się wywodzą - w wyznaniach. A jak jakieś wyznanie nie będzie się zgadzało, by udzielić sakramentu małżeństwa (bądź odpowiednika) parom homoseksualnym, to niech te pary założą własne wyznanie, bądź skonstruują własny uroczysty zwyczaj łączenia się "na wieki". Wówczas wszyscy pod tym względem będą równi wobec prawa. A chyba o to Ci chodzi, prawda? :)


  13. Dnia 14.01.2013 o 20:59, KrzysztofMarek napisał:

    A po co nazywać to "prawem"? Ma też "prawo" do nie odebrania sobie życia. Ma "prawo"
    jeść, albo nie jeść. Ma "prawo" spać, albo nie spać. I tak dalej


    Tak samo jak mam prawo kogoś pobić, albo nie pobić. Mam prawo ukraść, albo nie ukraść. W taki sposób to rozpatrując można równie dobrze powiedzieć, że ma się prawo do samobójstwa, albo się go nie ma. To zresztą tylko kwestia językowa, znaczenie pozostaje cały czas takie same :).

    Dnia 14.01.2013 o 20:59, KrzysztofMarek napisał:

    No i tu właśnie zaczyna się problem. Zaczyna się od wprowadzenia nowego pojęcia


    Owszem, z tym się zgadzam. Mówi się, że eutanazja, to nie jest zabójstwo. Niczym się nie różni od zabójstwa, dosłownie niczym. Jeśli ktoś mówi "palnij mi w łeb", to po prostu zachęca kogoś do zabicia swojej osoby. Do pozbawienia życia. I nie ma tu znaczenia, czy pozbawienie życia nazywa się eutanazją, czy morderstwem.
    Ciężko to nawet nazwać zabójstwem, bo zdecydowanie robi się to z premedytacją :).

    Dnia 14.01.2013 o 20:59, KrzysztofMarek napisał:

    Ale nie, będą nam zawsze wciskali przykład staruszki sparaliżowanej, która chciałaby, ale nie może.


    Właśnie dlatego podałem tę możliwość przygotowania trucizny i zażycia jej poprzez autonomiczny akt jednostki chcącej to zrobić. Tu już nie ma "palnij mi w łeb", a "podaj mi pistolet". Moralnie również nie byłby to czyn jednoznacznie dobry, ostatecznie jednak umożliwiamy takiej osobie przerwanie swojego życia - do czego powinna mieć moim zdaniem prawo.

    Ciekawe, że nikt się nie zastanawia nad tym, jakby to było z lekarzami, którzy musieliby (zgodnie z prawem...) zabijać tych ludzi. Rozumiem, że część nie miałaby żadnych obiekcji - mają własne sumienie i własne normy moralne. Ale z pewnością część nie chciałaby uczestniczyć w takim procederze - i co z nimi? :)


  14. Stąd też właśnie moje ominięcie problemu - podłączyć kroplówkę z trucizną i pozwolić danej osobie przekręcić kurek. W przypadku osób sparaliżowanych też są na to sposoby - choćby aktywacja głosowa, czy inne pokrewne rozwiązania. Osoby nie mające możliwości komunikacji ze światem nie mogą wyrazić swojej chęci z niego odejścia, więc tak czy siak w żaden sposób nie możemy być pewni, że chcą tego dokonać.

    Oczywiście tutaj wychodzi pytanie, czym się różni podłączenie kroplówki z trucizną od jej zaaplikowania, albo czym się różni komenda głosowa od głosowego wyrażenia swojej chęci. Moim zdaniem jest to różnica olbrzymia - tak jak mówienie o samobójstwie nie oznacza od razu wprowadzenia tego w życie :).


  15. Dnia 14.01.2013 o 19:18, CDRV napisał:

    Chyba nie zdajesz sobie sprawy ze jesli CDP osiagnie sukcecs to nie panstwo zostanie wydojone tylko ty...


    Tak, to jest chore, że społeczeństwo ponosi odpowiedzialność za przestępcze działania niektórych urzędników, podczas gdy oni nie mają za to żadnej odpowiedzialności (podatki odprowadzają tak naprawdę z naszych podatków, więc w rzeczywistości taki urzędnik niczego nie zapłaci z własnej kieszeni...).
    Ale niestety mamy już zbyt dużą armię urzędniczą, by znalazł się ktoś próbujący znieść choć część ich chorych przywilejów.

    A co do osiągnięcia sukcesu - pomimo to też im tego życzę. Zostali ''okradzeni'', więc należy im się rekompensata.


  16. Ja do eutanazji podchodzę w odrobinę inny sposób. Każdy powinien mieć prawo do odebrania sobie życia. Moje życie należy tylko i wyłącznie do mnie i to ja powinienem decydować czy chcę je kontynuować, czy nie.
    Eutanazja porusza natomiast inny problem - osoba wykonująca eutanazję odbiera innej osobie życie. I nie ma tu znaczenia, czy została o to poproszona, czy dana osoba cierpi, czy też nie - odbiera życie i tyle. A to z kolei nie powinno być moim zdaniem dozwolone, tak samo jak nie jest dozwolone każde inne morderstwo.

    Oczywiście dałoby się łatwo obejść kwestie moralne pozostawiając kwestię "wciśnięcia przycisku" osobie zgłaszającej chęć odejścia ze świata...