Olamagato

Moderator
  • Zawartość

    11482
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Olamagato

  1. Mojej też. Nie podobałoby mi się, żeby PO na którą głosowałem ładowała się do rządu, który tworzy partia, budująca socjalistyczną ojczyznę. Jest kilka krajów gdzie formalna koalicja nie istnieje w obyczaju politycznym, a poparcie większości zbiera się na konkretny cel jakim jest projekt ustawy itp. O gospodarce nie będzie słowa bo w tej sytuacji dotykanie gospodarki - a szczególnie przez PiS i "zaprzyjaźnione partie" może się dla niej skończyć bardzo źle. Natomiast to co łączyło obie partie, to właśnie sposób podejścia do uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości, służb specjalnych , uczciwości urzedniów państwowych itp. czyli tego co jest trzonem państwa. Wbrew pozorom to również powinno pomóc gospodarce. Samo postawienie Religi na tym stanowisku oznacza, że od finansowania tej dziedziny z budżetu państwa PiS być może odszedł, a być może odłożył sprawę. W każdym razie na pewno trzeba wyjaśnić sprawę leków, mocnego finansowania najgorszych ośrodków zdrowia kosztem fatalnego finansowania najlepszych itp. JKM nie jest wyrocznią i niestety często się myli. Teorie spiskowe nie są dobrą podstawą dla prognoz.
  2. Nie wiem czy wiecie, ale ten przekład oryginalnego tekstu Gladiatora, to najgorszy przekład jaki słyszałem od dłuższego czasu. Tekst dialogowy nazwałbym nawet przekładem typu "Łozińskiego". :) Może dlatego niektórym się on nie podobał. Tekst dialogów ma mnóstwo niuansów i dodatkowych znaczeń. Mały przykład. Na arenie gdy Commodus żeby sprowokować Maximusa mówi mu o sposobie w jaki zginęła jego żona i syn - ten po chwili odpowiada: -W wersji oryginalnej lub DVD: "Czas samochwalstwa wkrótce się skończy..." -W wersji z lektorem w TVN: "Twoja sława wkrótce przeminie..." Po czym odwraca się na zastępującego mu drogę pretorianina, a ten patrząc z pogardą na Commodusaustępuje drogi Maximusowi (łamiąc rozkaz Cezara, co groziło śmiercią) pozwalając mu wyjść z areny. Użycie w przekładzie TVN słowa "sława" w stosunku do zdemoralizowanego następcy Cezara, który nigdy niczym się dla Rzymu nie zasłużył - nie miało najmniejszego sensu. Cała scena włącznie z zachowaniem pretorianina nie miała sensu w tej fatalnej wersji telewizyjnej. A podobnych przykładów można znaleźć w co drugim dialogu. ps. Widzę, że niektórzy nie zrozumieli fabuły filmu, która opierała się mocno na filozofii istnienia starożytnego państwa, niuansach władzy nad nim i sensie życia pojedynczego człowieka. Wątek miłosny i zemsta, to tylko marginalny dodatek do fabuły. Natomiast w sensie historycznym nie wiele można zarzucić - już prędzej można się doczepić istnienia strzemion czyli wynalazku o kilkaset lat późniejszego.
  3. Postaram się ściskać. ;) A co do rolki - przestaw sobie w konfiguracji ilość linii przeijanych za jednym obrotem. Standardowo jest to 3.
  4. Napisałem przecież :) "...mnóstwo amerykańskiego kapitału w postaci niezwykle tanich kredytów (z których część umorzono)..."
  5. Oczywiście, że nie. Problem w tym, że ludzie biedniejsci mają mnóstwo niepotrzebnego im czasu, a bogatsi wprost odwrotnie. Sytuacja w której można sobie wybierać taki lub inny model pracy dotyczy głownie tych, którzy potrafią zarabiać więcej niż przeciętny obywatel kraju. Nie znam nikogo z zarobkami poniżej 2000 zł netto, kto miałby realnie jakikolwiek wybór w tej kwestii - po prostu potrzebują pieniędzy dużo bardziej niż dużą ilość wolnego czasu. Swobodny wybór, o którym mówisz mają natomiast ludzie, których zarobki dzisiaj przekraczają 4000-5000 zł netto. Tak naprawdę chodzi o to by bieda, o której myślisz była skrajnym i bardzo małym marginesem. Ważna jest właśnie ilość. Zauważ - niezwykle źle zarządzane (albo po prostu zanarchizowane) tereny palestyńskie są wylęgarnią terrorystów (Czeczenia obecnie również). Jest to obszar gdzie prawie wszyscy ludzie żyją w nędzy, niczego nie posiadając nie mają również nic do stracenia i są niezwykle zdemoralizowani. Jeżeli zostaną tam znalezione surowce, których wartość będzie znacznie przekraczać koszt inwestycji, to oczywiście, że tak. Marnowanie oczywistych okazji, to nie jest sensowne zachowanie. A nie ma nic bardziej opłacalnego niż zwyczajnie "schylić się po pieniądze". I to jest zasadnicza różnica między liberałami, a nieliberałami. Otóż ja uważam, że nie ma żadnych barier przed dogonieniem. Coraz więcej ekonomistów twierdzi, że im później panstwo włącza się do wyścigu o gospodarkę i boagctwo, tym ma większe szanse i tym szybciej może to osiągnąć. Wszystkie bez wyjątku przykłady wskazują, że może to być jakieś ogólne prawo ekonomii w powiązaniu z postępem technicznym. Po prostu ścigający "ścina zakręty" czyli omija błędy uciekającego (pod warunkiem, że omija). Na przykład jeszcze 2-3 dekady temu przyspiesznie Chin nie byłoby możliwe bez aktualnego stanu nauki, techniki i stopnia zglobalizowania gospodarki świata. Można to szczegółowo udowodnić. Niektóre kraje nie zdolne do pewnych działań we wcześniejszych wiekach znajdują swój "moment" i zaczynają budować silną gospodarkę, następnie - a właściwie równocześnie silne państwo, armię itd. Teraz jest o tyle łatwiej, iż wystarczy tylko ustanowić bardzo dobre warunki do inwestowania i bogacenia się ludzi na swoim terytorium (w tym prawidłowe prawa i ich egzekwowanie), a cała reszta zostanie wykonana na zasadzie ciśnienia społeczeństwa. Wzrost powinien następować cały czas aż do osiągnięcia granic najbardziej efektywnego wykorzystania warunków jakie udało się utworzyć i jakie oferuje terytorium państwa z jego zasobami, ludźmi i położeniem. Od połowy ostatniego wieku ta zasada się całkowicie sprawdza mimo braku formalnego dowodu na to, że tak musi być. Nawet nie muszę wierzyć. Jestem tego pewien. A jestem pewien, że będę żył w społeczeństwie znacznie bogatszym od dzisiejszej Europy Zachodniej. Pozostaje tylko kwestią czy w Polsce - czy też jeżeli większość Polaków zrezygnuje - czy poza nią. Możesz nazwać to nieuzasadnionym optymizmem, ale moim zdaniem on jest uzasadniony. USA jest gospodarką rozwiniętą. Bardzo dobrą gospodarką, ale nie jest to już gospodarka "rozwijająca się". I to właśnie jest gospodarka "rozwijająca się", poza tym wszystkie tygrysy azjatyckie. Każde z tych państ przynjamniej przez pewien czas miało lub ma możliwość utrzymania dwucyfrowego wskaźnika wzrostu. Powiem więcej - niektóre małe kraje afryki mogą mieć szansę na chwilowy (rok lub dwa) wzrost trzycyfrowy (tak ponad 100%) ponieważ im mniejsza i im biedniejsza gospodarka tym łatwiej, szybciej można ją pchnąć w kierunku gwałtownego wzrostu za pomocą relatywnie niewielkich bodźców (w tym pieniędzy). Reszta Europy to obecnie gospodarki regresywne. Jest u nich tak dużo różnorakich hamulców, że ich wzrost (a faktycznie karlenie) jest poniżej średniego naturalnego wzrostu gospodarki światowej czyli ok. 3%. I myślisz, że niewykwalifikowany niewolnik byłby tym kogo potrzebowały uprzemysłowione stany północne? I jakoś Amerykanie stwierdzili, że będą na swoją niekorzyść znosić niewolnictwo nawet kosztem wojny domowej na swoim terenie? Zastanów się czy jednak koszt takiej operacji na żywym państwie nie był znacznie mniejszy od późniejszych zysków (praktycznie do dzisiaj - czyli ponad 200 lat) To również był długofalowy skutek efektów wojny secesyjnej. Gdyby nie wolność i możliwości oferowane przez USA pomyśleliby o zupełnie innych krajach do których warto uciec. Nie przyglądałęm się samemu przykładowi bo szukałem w internecie tylko definicji. Natomiast chodzi o to, że dane państwo będzie produkować najwięcej tego (również chodzi o usługi) z czego wyciągnie największe korzyści. Jeżeli jedno z państw jest absolutnie lepsze we wszystkim (nie jest to chyba jednak możliwe w praktyce), to i tak panstwo gorsze będzie produkować najwięcej tego na czym najwięcej zarobi mimo, iż konkurent będzie produkował to samo taniej. Ponieważ dziedzin w których można być lepszym jest bardzo dużo, a uwzględniając wynalazczość - nieskończona liczba, to zawsze znajdzie się dziedzina w której państwo słabsze będzie lepsze. Nawet jeżeli będzie to tylko tania siła robocza (Chiny) lub siła robocza tanich imigrantów (Polska). Tak jest w rzeczywistości i to się sprawdza. Mieli doskonałe warunki. Pracowitych i dokładnych ludzi, którzy przestali po przegranej wojnie wierzyć w mocarstwowe ambicje, mnóstwo amerykańskiego kapitału w postaci niezwykle tanich kredytów (z których część umorzono), na nowo sensownie skonstruowane podstawy państwa takie jak konstytucja i jego podstawowe organy władzy. Właściwie wszystkie warunki do rozwoju były wyśmienite. Kwestia czy "bawiliby się" w dewaluację czy w rewaluację marki nie była specjalnie istotna. Zauważ, że mieli wciąż wzrost gospodarki mimo słabej deflacji, która przecież im specjalnie nie szkodziła. Podobnie zreszta działo się z waluta amerykanską za czasów Reagana. Te przypadki całkowicie przeczą "zbawiennej" roli inflacji w gospodarce. A wracając do kwestii baiwenia się walutą. Sam przyznajesz, że zabawa ze swoją walutą jaką podjęły Niemcy po przyłączeniu NRD była strzałem w plecy. A była to decyzja polityczna rządu, a nie banku centralnego. Myślę o innych zjawiskach - bardziej społecznych niż gospodarczych. W pewnym momencie w komunistycznej partii Chin pojawi się większość wywodząca się z obecnych przedsiębiorców (bo jest taka tendencja). W takim wypadku partia ta mimo teoretycznej jednopartyjności państwa, podzieli się na dwie przeciwne frakcje. I to w wersji najbardziej łagodnej, pokojowej opcji. Jeżeli partyjny beton będzie usiłował przeprowadzić czystki może zacząć się nawet wojna domowa, albo coś podobnego na kształt puczu w parlamencie rosyjskim przeciwko Jelcynowi. W każdym razie Chiny nie pozostaną zbyt długo w takim stanie w jakim są. Tak. Dopóki nie będzie bezpośrednio zagrożone jego życie. Ludzie inteligentni wiedzą, że znacznie bardziej opłaca się wycofać, aby móc na nowo spróbować w przyszłości, zamiast zginąć jako męczennicy. Moim zdaniem zasadniczo się mylisz. Również nabywca jachtu jest pracownikiem. Niskie ceny większości artykułów nie wynikają z faktu, że pracownikom ktoś globalnie obniżył płace - bo takiego zjawiska w praktyce nie ma. Poza tym znowu pojęcie "niska cena" istnieje tylko w relacji do siły nabywczej innych walut. Nie ma żadnej relacji między cenami towarów i usług, a różnicami dochodów poszczególnych ludzi. Zauważ, że aby kupić jacht trzeba swoją pracą na jego wartość zapracować i jest to praca generalnie na rzecz reszty społeczeństwa (płacąc podatki i kupując za swoje zarobki towary i usługi z rynku lokalnego). Pamiętaj tez, że kupić jacht nie musi jakiś bogacz, lecz przeciętnie zarabiający (choć więcej od minimalnych płac), a jacht mógłby być śródlądową żaglówką - bo przecież to tylko był przykład. Mylisz się. Nie ma żadnych przesłanek ku takiemu twierdzeniu. Nie wspominając już o dowodzie, choćby statystycznym. To oznaczałoby, powiększając do skali makro, że wzrastająca gospodarka powoduje większą konsumpcję. Ciekawe jest to w świetle wyników gospodarczych wszystkich rozwijających się gospodarek i ich państw bo z danych statystycznych wynika, że znacznie więcej się produkuje i wypracowuje niż konsumuje. Nie wiem jak chcesz te dane ze sobą pogodzić. Natomiast faktem jest, że przy osłabiającej się gospodarce każdego kraju bezproduktywna konsumpcja wzrasta. Pytanie tylko co jest przyczyną, a co skutkiem. Wiem tylko, że zwiększanie podatków każdej grupie podatników jest niekorzystne dla całego państwa. A robienie to grupie społecznej, od której w istocie zależy wysokość dochodu pozostałych grup społecznych, to robienie sobie kuku, albo inaczej pisząc - strzelanie sobie w plecy (z łuku:). Wystarczy poczekać kolejne 4 lata. :) To dość krótko. Problem w tym, że te wszystkie wyliczenia to kreatywna księgowość. Zmieni się zasady wyliczania i już może wyjść dowolna żądana liczba. Ale nawet w tym wyliczeniu 40%, to moim zdaniem o 30% za dużo. Nie moga oszczędzać jeżeli ich potencjalne oszczędności będą zjadane przez podatki. A przeciez sam wspomniałeś, że bogatsi rzekomo konsumują więcej. Nie bedzie musiało bo nie ma takiego prawa, ani obowiązku. Emerytura z OFE jest tylko uzupełnieniem emerytury podstawowej "gwarantowanej" przez państwo. Od banków więcej się wymaga bo wpływają na i jednocześnie gwarantują bezpieczeństwo systemu płatniczego w kraju. Z tego też tytułu mają łatwiejsze do uzyskania korzyści niż inne firmy. Nie wiem czy pamiętasz, ale Argentyna jako państwo realnie zbankrutowała, co znaczy, że z dnia na dzień jej obligacje państwowe stały się tylko kupą bezwartościowego papieru - pisząc w przenośni. Od tego momentu szacowana wiarygodność obligacji skarbowych dowolnego państwa z wysokim deficytem bardzo się obniżyła (i pewnie już nigdy do poprzednich szacunków nie wróci się). A wystarczył ku temu jedynie zbyt wysoki deficyt budżetowy, którego państwo nie potrafiło już unieść. To dlatego dzisiaj wiadomości o wygranych wyborach przez populistów mają znacznie większy wpływ na inwestorów niż kiedyś. Co zreszta widać gdyż i w Polsce niedawno nastąpiła krótkotrwała panika. :) Masz rację. Wiele naszych porzednich rządów było znacznie bardziej winnych. Moim zdaniem masz rację. Wystarczy nie przeszkadzać, a średnio jakieś 3-4% wzrostu powinno się osiągać. Tyle, że to mało nawet do utrzymania się nawet w peletonie państw. Obszar naszego kraju mógłby bez większego problemu mieścić i wyżywić jakieś 120 milionów ludzi (przy obecnej dostępnej nam technice). Dlaczego nie miałoby tu być tylu dobrze zarabiających ludzi? To tylko pozorne wrażenie. Weź sobie jedną dużą firmę o wartości takiej jaką ma 1000 małych. Nawet pobieżne przeliczenia okażą, że uzyskane przez małe firmy maksymalne kredyty znacznie przewyższą możliwość uzyskania największej kwoty kredytu dla tej jednej firmy. Inaczej mówiąc szacowana zdolność kredytowa wielu małych firm jest znacznie większa niż jednej dużej o tej samej wartości aktywów. To wynika z mniejszego ryzyka pożyczania mniejszych sum mniejszym firmom. Co do upustów, to masz rację, duże firmy moga sobie rekompensować teo słabsze możliwości kredytowe właśnie w ten sposób. Wciąż jest ważny powód. Niezwykła prostota pobierania podatku - jeszcze większa niż w przypadku podatku VAT bo nie trzeba wprowadzać żadnych przepisów określających co może być kosztem przychodu firmy. A w związku z tym nawet kontrole skarbowe są dużo prostsze, szybsze i potrzeba nań mniej urzędników oraz mozna przeprowadzić większą ich ilość. Poza tym z podatkim VAT musi współdziałać CIT bo inaczej możliwości uchylania się od podatków są bardzo proste. Wszystkie podatki VAT + CIT + PIT + inne obciążenia podatkowe związane z dochodem można zredukować przecież do jednego powszechnego niskiego (1-3%) podatku obrotowego (nie ważne jak by się on nazywał). Urzędy skarbowe mogłyby się więc zająć pomaganiem podatnikom (w ściąganiu wierzytelności), a nie ich ściganiem. Wprowadzenie podatku liniowego przez PO miało być pierwszym stopniem do takiego ujednolicenia wszystkich podatków. Bo przeciez bardzo niski podatek liniowy bez zaliczania kosztów przychodu czy jakichkolwiek ulg, to właśnie podatek obrotowy. Zwolnienia od eksportu to konieczność w przypadku gdy państwo obciąża eksporterów (i zreszta nieeksporterów też) parapodatkami, bzdurnymi przepisami powodującymi dodatkowe niepotrzebne koszty itd. Jeżeli usunąć bariery tego typu, to żadne dodatkowe zwolnienia dla eksporterów nie będą potrzebne, a będą i tak bardziej konkurencyjni na rynku światowym. To jest sprowadzone do absurdu celowe działanie w celu uniknięcia płacenia hipotetycznego podatku obrotowego. Nie ma innej możliwości uniknięcia przychodu jak obniżenie przychodu do najniższej możliwej wartości. A tylko wtedy spółka-cóka uniknęłaby polskiego podatku przesuwając zyski do spólki-matki. Dzisiaj w tym celu społeczeństwo organizuje i opłaca POLICJĘ. To nic innego jak "grupa z silnymi karkami", która w założeniu powinna być o wiele mocniejsza od dowolnej innej "prywatnie utrzymywanej" grupy (choćby z powodu ogromnych finansów jakich nie posiada się prywatnie). Masz w tej kwestii inne zdanie? A to że nasz kraj jest źle zorganizowany i pieniądze na opłacanie policji znikają w odmętach biurokracji, to już zupełnie inna bajka. Po to składa się "donos" do silniejszej (w założeniu) grupy, aby ta szybko rozprawiła sie z samozwańczymi kolesiami. Oczywiście. Chyba nikt w to nie wątpi. Różnica jest tylko taka, że była to siła oddolna przy słabych podstawach rozłożonego państwa Rosyjskiego. Jedyną wspólną rzeczą między rządzącymi, a społeczeństwem Rosji był ten sam język. A to o wiele za mało. Wszyscy socjologowie stwierdzają (nie słyszałem innych opinii), że to nie głodni ludzie popełniają masowe kradzieże, ale ludzie zdemoralizowani. Miedzy jednymi, a drugimi nie ma znaku równości, a często są to w ogóle dwie rozłączne grupy ludzi. Wśród ludzi biednych (ale nie nędzarzy) jest niezwykle dużo ludzi moralnych (można też zwrócić uwagę na ilość datków na ofiary katastrof czy tragedii - 90% tych dobrowolnych datków przekazują ludzie stosunkowo biedni). Jak te fakty powiązać z grupami młodych szabrowników czy bandytów? Mi się nie udaje.
  6. Olamagato

    Gadu-Gadu

    Nie. Nie, albo bardzo słabo. Wiele wirusów wykorzystuje gg i podobne komunikatory (zwykle te o największej klienteli) do rozprzestrzeniania się. W najprymitywniejszej postaci podszywają się pod osobę z listy i podają jakiś link w treści rozmowy od osoby z listy kontaktów (są w stanie taką listę skompletować na podstawie zapytań samego działającego komunikatora). W najbardziej zaawansowanej postaci potrafią wykorzystać dziury programowe w samym programie komunikatora powodując np. zawalenie jego stosu programowego, dzięki czemu są w stanie przejąc nad programem zdalną kontrolę z poza komputera i poprzez firewall bo komunikator dostał przecież od użytkownika prawo do komunikacji poprzez otwarte dla niego porty (lub powszechnie używane 80 i 8080). W ten sposób komunkator staje się zombie, który ściąga do komputera właściwy kod wirusa, a ten już robi co mu się tylko podoba włącznie z zarażaniem w ten sam sposób kolejnych komputerów. Tak wygląda bezpieczeństwo GG. Z tego powodu instytucje wymagające bezpieczeństwa swoich sieci zabraniają instalacji tego typu (powszechnie dostępnych) programów komunikacyjnych.
  7. W tym modelu głównie taktowaniem oraz jakością pamięci (1,6 ns; 2 ns; 3,3 ns; 4 ns i 5 ns) . najsłabsze są wersje LE, potem bez przyrostka, a najszybsze GT.
  8. To ja Ci odpowiem. Bo są tańsze, a niektóre modele wyraźnie tańsze. Nie znaczy to, że karty Nvidii są gorsze. Po prostu patrząc na to co realnie oferują teraz i w najbliższej przyszłości oraz na ich cenę, są relatywnie drogie.
  9. Ależ ja tego nie twierdzę. Z wyników wyborów można po prostu żartować. :) Teraz nie. Ale wkrótce. Zauważ, że na początku lat 90-tych o liberałach jako grupie wyborców można było mówić tylko jako o kanapowej frakcji. Nieco rosnące wyniki wolnych wyborów (poza pierwszymi w1989 bo wszyscy głosowali przeciwko PZPR) sugerują, że liczba osób o poglądach zdecydowanie liberalnych zmieniała się stopniowo od 2%, aż do ok. 25-28% co można ostrożnie odnieść do ostatnich wyników. Wyniki te pokazują, że liczba osób o poglądach liberalnych powoli, lecz stale rośnie. Mozna podejrzewać, że w pewnym momencie przekroczy "masę krytyczną" i jakaś partia liberalna wygra wybory. Ale jeszcze nie teraz. :) Bo rynek nie rozwiąże wszystkich problemów. Nie może być mowy o prywatnej policji, wojsku, sądownictwie, wszelkich organach kontrolnych, instytucjach ustalających rozdział ograniczonych zasobów, a mogących wpłynąć na działanie państwa. Jak dla mnie to jest chora konsekwencja wysokiego zasiłku dla bezrobotnych i wysokiego progu płacy minimalnej. Problem w tym, że jego wprowadzenie w życie nie jest możliwe bo spowoduje to zawalenie dowolnego budżetu dowolnego kraju. Dla pracodawców będzie to silny bodziec do obniżania płac bez żadnych negatywnych konsekwencji w postaci odchodzących do konkurencji pracowników i bez wielkich konsekwencji dla pracowników. Jedynym stratnym byłby budżet państwa. Moim zdaniem nawet najbogatszego państwa na świecie z nadwyżką budżetową nie byłoby stać na takie rozwiązanie. W Wielkiej Brytanii jest zupełnie inaczej niż w większości krajów Europy ponieważ działa tam podatek pogłówny oraz katastralny. Pierwszy jest płacony w tej samej wysokości przez każdą osobę, a drugi od wartości całego zgromadzonego majątku. Pierwszy daje silny pozytywny bodziec do bogacenia się trochę dyskryminując najbiedniejszych, a drugi to praktycznie podatek tylko dla najbogatszych. Daje silny negatywny bodziec przeciwko kapitałowi "nieruchomemu", który "nie pracuje" (nie zarabia dla siebie). W ten sposób oba podatki współdziałając ze sobą "kopią" w górę najbiedniejszych w stronę klasy średniej, a jednocześnie "kopią" najbogatszych (głównie nieinwestujących i tylko konsumujących rentierów, niedawną arystokrację oraz królową angielską) szybko w dół - również w kierunku klasy średniej. Tak więc system podatkowy w tym państwie jest całkiem sensowny i przeciwdziała zarówno biedzie jak i zbytkowi. System podatkowy jest bardzo korzystny również dla Polaków w Wielkiej Brytanii bo nie mając tam na początku żadnego majątku płacą tylko pogłówny i VAT. Patrząc statystycznie na wyniki tego kraju - efekt jest bardzo dobry. Nie ma "leżącego" kapitału bo to czysta strata. Ten kraj może dowodzić, że rozrastająca się (kosztem najbogatszych i najbiedniejszych) klasa średnia pozwala na działanie całkiem sprawnego państwa. Co prawda najbogatsi często uciekają z majątkiem poza granice Wlk. Brytanii (np. na południe Hiszpanii i do Portugalii), ale mimo to wyniki finansowe państwa wskazują, że nie ma to większego znaczenia. To tym bardziej wskazuje na prawdziwość przedostatniego zadania. A dlaczego Roman Kluska był przeciwko Tuskowi i ewentualnemu wprowadzeniu podatku katastralnego? To w świetle kim obecnie stał się Kluska jest oczywiste. Ten człowiek jest rentierem z dość dużym majątkiem i taki podatek mocno by go finansowo obciążył. PiS nie zamierza wprowadzać takiego podatku. Kto więc promuje najbogatszych?
  10. Olamagato

    Neverwinter Nights 2

    Bleeee. Znowu mgły. Mogliby wreszcie na początek dać coś z ładniejszych klimatów. :\ Wtedy byłoby od razu widać jaki zasięg wzroku mamy do dyspozycji. Czekam wciąż na NWN X z widokiem o zasięgu KotORa. I nie wiem czy się doczekam.
  11. Obchodzi mnie jak najbardziej - chociaż może nie Ciebie i może nie tej biednej większości Polaków przez których istnieją "Polish Jokes". Pewnie wiesz, że ostatnio udało się udowodnić iż poziom szczęscia człowieka zależy nie od obiektywnych czynników (bogactwa, pracy, spełnienia itp.), ale od subiektywnego porównania tych czynników wobec sąsiadów. A społeczeństwo i państwo składa się właśnie z pojedynczych ludzi. Prawo to więc powinno działać również w dużej skali. Zresztą łatwo to wykazać. Indonezyjscy indianie, żyjący jeszcze kilka dekad temu w całkowitej izolacji od reszty świata mieli wszystko co im do życia jest potrzebne. Mieli porównanie do sąsiednich również izolowanych plemion. Od momentu kontaktu z tzw. cywilizacją "my" zdaliśmy sobie sprawę jacy są biedni, a oni odwrotnie. Wśród częsci indian pojawiły się nowe potrzeby tylko dlatego, że ludzie którzy ich odwiedzali mieli możliwość ich zaspokajania. Właściwie nic się nie zmieniło, a jednak część indian zdała sobie sprawę, że można robić coś więcej niż przeznaczać życie na zdobywanie jedzenia i prowadzenie życia na dotychczasowych zasadach. Z tego punktu widzenia stali się biedni mimo, że niczego nie stracili. Na tej samej zasadzie w przyszłości Polacy mogliby wciąż przybliżać się do wizji drugiej Japonii z końca 20 wieku podczas gdy inne narody będą zajmować się już eksploracją kosmosu na skalę przemysłową. Z punktu ich widzenia Polska może stać się takim "plemieniem Indian". Nie wiem czy się śmiać czy płakać. :\ "Rozwijające się gospodarki". Tzw. "Rozwinięte" mają wzrost na poziomie jednocyfrowym (i to bliżej dolnej połówki) - zbliżonym zresztą do średniego naturalnego tempa wzrostu całej gospodarki światowej. Jest towarem gdy jest używany jako towar. Natomiast zasadniczo jest używany jako relacja wartości wszystkiego z wszystkim. To nic, że cząstkowe relacje zmieniają się w czasie, nawet tego samego pieniądza względem innych gdy jest rozpatrywany jako towar. Próbuję Cię przekonać, że wykorzystanie pieniądza jako towaru jest o wiele mniejsze i ma o wiele mniejsze znaczenie niż powszechne wykorzystanie pieniądza jako zbiór relacji wartości. Widzę, że wciąż polujesz na czarownice i wszędzie widzisz złą wolę. Dlaczego uważasz, że wymieniając toporek zapłacę komuś marżę? Przecież wymiana musi być obustronnie korzystna bo inaczej do nie j nie dojdzie. Marża sklepowa istnieje tylko dlatego, iż dla sklepu sprzedaż towaru za tyle za ile go kupił od producenta (czyli po swoich kosztach i dla uproszczenia nie licząc dodatkowych pośredników) nie jest korzystna. Natomiast w handlu barterowym marża nie ma sensu, albo inaczej - ma zupełnie inny wymiar i znaczenie. Mając pieniądz mogą odmówić bo sklepowi nie kalkulowałaby się dodatkowa praca w celu zamiany toporka na pieniądz lub na inne potrzebne sklepowi towary lub usługi. Ale jeżeli koszt tej dodatkowej pracy byłby pokryty przez oferującego toporek (co jest tylko kwestią ceny), to zapewniam Cię, że *każdy* sklep weźmie ten toporek. :) Na przykład właściciel dowolnego sklepu zgodzi się sprzedać za niego cukierka lub coś co jest warte tyle co toporek pomniejszony o koszt zamiany toporka na pieniądz. Pozostanie tylko kwestia na ile własciciel sklepu wyceni ów dodatkowy koszt zamiany. Dzięki temu samemu prawu w wiekszości sklepów mogę wymienić złotego Rolexa na dowolny towar. Trudno, żebyś tego nie wiedział. To ciekawe co piszesz bo jak łatwo sprawdzić tak już było. Ale twoje prognozy trafiłyby kulą w płot. Stany cierpiały od samego początku istnienia (zresztą do dzisiaj) na wysokie koszty pracy. Ogromna powierzchnia do zagospodarowania, świeże nowoczesne fabryki, itd. I co się stało? Zamiast przenosić się z produkcją do Francji Amerykanie dzięki relatywnie wysokim płacom zaczęli ściągać ludzi z całego świata do siebie. Imigrantom płacono nieco mniej niż gdyby ich nie było, ale i tak więcej niż ktokolwiek zarabiał w Europie. Myślenie o migracji jedynie kapitału, fabryk, producentów, kwestiach waluty, to bardzo ograniczone myślenie. Trzeba ogarniać wszystkie aspekty gospodarki łącznie z migracją ludzi, ich wolnością, prawami i zadowoleniem z życia. Ciekawe bo ja się takiego założenia nie doszukałem. Może znowu nie wziąłeś pod uwagę wszystkiego? Znajdź mi jeden TRWAŁY EFEKT. :) Niemcom taka polityka gospodarcza zaszkodziła. Można się oczywiście doszukiwać problemów byłą NRD, ale nic nie jest od niczego niezależne. Manipulacje walutą to efekt na krótkich nóżkach. Bardzo często efekt ten obróci się kiedyś na niekorzyść. Podobnie Chinom nie wróżę długiej egzystencji w obecnej postaci. Coś się zmieni. To będzie jak narastająca fala, której nic nie powstrzyma. Jeżeli nie w ciągu kilku lat, to może za dekadę lub dwie. Mylisz się. Sam zauważyłeś, że "biedni nie mogą skorzystać z niektórych praw". Ja bym to ujął, że mogą, ale stały koszt wykorzystania pewnych praw będzie dla nich relatywnie wyższy z powodu ich biedy. Na przykład bogaty, który widzi, że za kilka chwil bedzie miał "rewolucję październikową" zwija majątek i wyprowadza sie z kraju do innego miejsca na świecie. Biedny (na razie) również może to zrobić, chociaż dla niego będzie taka operacja równie droga, relatywnie do zarobków bardzo droga. Jednak inni moga nie zrozumieć lub nie zauważyć zjawiska i zostaną "w bagnie". Jednak nie wszyscy siedzimy w bagnie. Twierdzenie takie jest fałszywe. Gdyby nagle pogorszyła się dostępnośc wody, a od jej oszczędności w wodociągach zależałoby teraz o wiele więcej, to mógłby żadać nawet 3000 zł. To tylko kwestia relacji. Nadal nie rozumiem jednak dlaczego nabywca jachtu miałby w jakikolwiek sposób wyzyskiwać pracownika wodociągu i w związku z tym miałby ponosić jakiś dodatkowy haracz. Tak na marginesie z wodociągami - ta sytuacja czeka nas w Polsce i w ogóle na świecie. Jeżeli klimat nie zmieni się na lodowcowy, to dostępność wody stanie się sprawą gardłową dla większości świata. Czyli korzystając z praw logiki nabywca jachtu powinien za wodę pitną płacić więcej niż cena rynkowa tylko dlatego, że więcej zarabia? Dla mnie jest to łamanie podstawowego prawa konstytucyjnego, że ludzie są równi. Nie dostrzegłem bo nie było takich oznak. Zobacz definicję ironii. :) I tu jest problem. Zarabiają więcej niż wynosi obecna wartość ich pracy. Przy czym dotyczy to głównie najmniej wykwalifikowanych robotników, których jest najwięcej. Ich wyjściem jest więc albo polepszenie wykształcenia, albo to samo w połączeniu z imigracją do bardziej zaawansowanych państw o wyższych płacach, albo pozostanie na tym samym poziomie i imigracja do państw o nizszych kosztach utrzymania takich jak Polska, Słowacja czy w skrajnym wypadku Chiny. Problem w tym, że Niemcy nie lubią się przenosić. Nie jest to nacja indywidualnie ekspansywna. Tak więc nie pozostaje im dużego wyboru. Muszą za tą pracę mniej zarabiać, mniej oczekiwać za otrzymywane pieniądze, ale również żądać niższych kosztów utrzymania i towarów. Jak na poziom edukacji ekonomicznej i ogólnej biedy 33%, to doskonały wynik. Osobiście spodziewałem się ok. 10-12%, ale jednak u nas edukację uzupełniła wiara, że coś można ulepszyć. Niestety wiara bez trwałych podstaw i przy stałej obecności socjalistycznych sekt - jest niezbyt skuteczna i dość chwiejna. :) To ciekawe bo wielu liberałów (bo przecież są różni) uważa, iż pogłówny biorąc pod uwagę dużą liczbę czynników (wszystkie, o ile się da) nie wydaje się sprawiedliwy. Mimo, iż bodziec do bogacenia się byłby pozornie większy, to większe znaczenie osiągnąłby jako kara za biedę. W tej sytuacji biedny zamiast pozytywnego bodźca do bogacenia miałby negatywny bodziec do pozostawania w biedzie (w sumie to tylko inna nazwa tego samego zjawiska). A jak wiadomo negatywne bodźce są bardzo destruktywne. To nic innego jak zasiłek dla bezrobotnego w większej skali. Przyczym wyjątkowo destrukcyjny dla ludności tych krajów. Można podejrzewać, że cała "pomoc" poszłaby na administrację, dyktatorów i ich armie. Tu nie chodzi o jeden podatek. Jakby policzyć ile pieniędzy może odłożyć na przyszłość dowolna rodzina, to okaże się, że średnio 70-80% przychodu rodzin w Polsce jest zjadane przez podatki. Bardzo często nawzajem kumulowane i nie nazywane podatkami. To nie jest normalna sytuacja. To w Polsce może już być 1/3 skrajnych liberałów. Imponujący wynik. :) Chyba nie bardzo rozumiesz najbardziej klasyczną definicję bogactwa. "Bogacz, to człowiek który może - nie pracując - żyć ze zgromadzonego kapitału nie uszczuplając go". Bogaczem nie jest więc nawet gracz giełdowy, który aby nie chcąc stracić musi godzinami śledzić sesje giełdowe. Bogaczem też nie jest (choć jest niezwykle blisko) osoba, która ma wystarczająco duży kapitał, aby całkowicie żyć z jego efektów, ale musi samodzielnie wykonywać jakąkolwiek pracę z nim związaną. Choćby chodzić do banku aby korzystnie zakładać lokaty. Nie można więc arbitralnie wskazać kto jest bogaczem czy ile musi zarabiać. Bogacz w Afryce bardzo więc różni się majątkiem czy dochodami od bogacza w Japonii czy USA. Trzeba też pamiętać, że inne są ceny usług i inne ich zakresy. To ciekawe bo własnie napisałem o otwartych funduszach emerytalnych, co do których państwo nie ma żadnej odpowiedzialności za zgromadzony kapitał. Natomiast narzuca reguły. Powiedz to w Argentynie. Może uda Ci się uniknąć linczu... :D Pewnie tak jak polski rząd Belki reklamuje w telewizji obligacje skarbowe (czyli zwiekszenie długów podatników) płacąc za reklamę pieniędzmi podatników (powiększając te długi). Za coś takiego moim zdaniem należałoby się wysłanie pod Trybunał Stanu. Własnie. Na tyle mało opłacalne, że biorąc pod uwagę wykrycie i karę nie opłacałoby się robić takich rzeczy. Każdy człowiek subiektywnie kalkuluje czy przestępstwo się opłaca. Ale wystarczy stworzyc take warunki, aby ogromnej większości nie opłacało się oszukiwać innych obywateli. Bo państwo to przecież on i inni obywatele. Każdą innowację nie wymagającą wielkiego kapitału można nazwać "nową technoligią" lub "niszą". Nie ma jednak co stosować takich słów-wytrychów bo przecież te same innowacje mogłyby powstawać w większych firmach. Tylko dwa czynniki? Można znaleźć dziesiątki cząstkowych powodów dla których małe firmy *są* bardziej efektywne. Zresztą po co szukać na to dowodów i udowadniać. Wystarczy popatrzeć na wyniki statystyczne każdej gospodarki rynkowej. Efekty widoczne w praktyce. Czasem rozpatrujemy sprawę szeroko, a czasem wąsko gdy to jest wygodne? :O Konkurenci mogą stosować podobny mechanizm (ale niekoniecznie nieuczciwie bo po normalnych cenach) i moga również konkurować w ten sam sposób za granicą. A więc nieuczciwa konkurencja będzie. Czy sytuację dokładnie identyczną jak przy istniejącym przecież zwolnieniu z VAT. Przy którym sprzedając towar po kosztach produkcji również nie zapłacimy ani złotówki podatku VAT. Zakładając jednak, że nie ma żadnych zwolnień od podatku przy eksporcie, firma w wypadku podatku obrotowego musiałaby zejść z ceną dla spólki matki nie do poziomu kosztów (zakładając, że wszystkie koszty są również opodatkowane VATem - co łatwo uzyskać), ale do poziomu sprzedaży za centa, co jest już produkcją dumpingową. Zakładając super optymistycznie, że *nikt* się do tego nie przyczepi, ktoś musiałby zacząć dopłacać do polskiej firmy - w tym wypadku spółka matka bo nikt inny nie miałby interesu w jej istnieniu. W efekcie spółka matka i tak musiałaby ponosić pełne koszty działania polskiej firmy (wykazującej horrendalne straty) dopłacając do jej kapitału obrotowego, a cała operacja transferu pieniędzy nie miałaby większego sensu bo równie łatwo wystarczyłoby ściągnąć do pracy u siebie polskich pracowników. Oczywiście na to nie pozwala francuski rząd, więc fabryki są przenoszone do Polski. Skoro góra nie chce przyjść do Mahometa, to Mahomet uda się do góry. :) Jako opcja przybliżająca do stanu obecnego, a nie postulat takiej konieczności. Osobiście uważam, że podatki muszą płacić wszyscy, ale znacznie niższe. Jedyny wyjątek w wysokości podatków (naich zmniejszenie) zrobiłbym dla rodzin z dziećmi bo wychowywanie dzieci, to jedna z najdłuższych, najcięższych, najkosztowniejszych i najmniej wdzięcznych rodzajów prac. Jednak owocuje dla państwa najwyższym możliwym zyskiem netto bo źródłem jego siły (w tym i podatków ściąganym przez całe dekady - sprowadzając do najprymitywniejszego czynnika). Te same środki miały już od bardzo dawna i chyba wszystkie były już wykorzystywane. Nic to nie dało. Pewnie, przecież mogli losować co zrobić ze swoim życiem i trafić. Tak samo jak dzisiaj można wygrać w totka. Nie zmienia to fakty, że generalną zasadą od początku cywilizacji jest wzbogacanie się dzięki skutecznej pracy. Skuteczną pracą równie dobrze mogłoby być właściwa administracja pracami niewolników. Nie zmienia to faktu, że nawet taka praca była pracą. A kwestię sprawiedliwości pozostawmy kulturze cywilizacyjnej w jakiej się to odbywało. Nie uznajesz to za pracę w czasach średniowiecza? Pozostawiając 20-wieczne kwestie moralne - to była przecież jak najbardziej praca. Bo już to przerabialiśmy. A człowieka charakteryzuje się uczenie się przynajmniej na swoich i cudzych błędach. W przeciwnym wypadku nie będzie różnić się niczym od zwierzęcia. Tak. Dokładnie dlatego. Taka wtedy była kultura i tylko względem niej można rozpatrywać działania tego czy innego człowieka w przeszłości. To ostatnie nie odpowiada poczuciu sprawiedliwości jakiegokolwiek człowieka. Komunizm, to nie była inna kultura. Ludzie po obu stronach żelaznej kurtyny mieli to samo poczucie sprawiedliwości i te same aspiracje (no może poza samą Rosją:). To był tylko eksperyment społeczno-gopodarczy, który poniósł całkowitą klęskę. To i tak było w średniowieczu całkiem sprawiedliwe. Wbrew pozorom w średniowiecznej i następnie renesansowej Europie dzięki temu nastąpił rozkwit. Ci sami "Panowie" chronili swoją ludność przed pewną śmiercią i całkowitym rozgrabieniem z rąk hord dowolnej grupy posiadającej broń i chęć utrzymywania się z bandytyzmu. Mimo to układ ten jeszcze się ulepszył wraz z powstaniem miast co jeszcze bardziej polepszyło bezpieczeństwo i jakość życia emigrantów ze wsi. Tak. Zawsze tak było, jest i raczej zawsze będzie. Tylko, że siła jest teraz inaczej nazywana i inaczej wygląda (ale nie do końca bo dyplomacja i wojny - w tym ekonomiczne - to przejawy użycia siły). Okazało się też, że nic nie jest silniejsze od woli grupy ludzi w warunkach normalnych tworzącej państwo. Po co mają robić rewolucję jeżeli sami mogą decydować o tym jak to państwo może działać? Twoja argumentacja wydaje się cofnięta w czasie o jakieś 100-200 lat. Państwo z władzą absolutną, totalitarną lub elitarną musi się bać rewolucji i musi w tym celu przekupywać część swoich obywateli. Na szczęście to nie te czasy i warunki. Natomiast masz rację w przypadku takich krajów jak Chiny czy co bardziej oczywiste Korea Północna itp. Tam "władza" faktycznie ma się czego bać. Czyżbym wyczuwał tu ironię...? :DDD
  12. Wywaliłem ten post z istnienia. Żeby nie było psychologicznego efektu papierka na ulicy. :)
  13. Nie ma za co. :) A ja nie mam wątpliwości. W Polsce nie jest nauką. Podobnie jak dojrzałe banany po kilkunastu dniach leżakowania. :) Jeszcze nie tak dawno muszle były również specyficzną walutą (a raczej jej urozmaiceniem) i u naszych górali. :) Czyli mniej wiecej podobną metodą tak jak w Polsce produkuje się pirackie płyty w legalnie działających tłoczniach. Tyle, że tam chodzi o metodę, a w tym wypadku o czas (lewe robi się głównie nocami). Żartujesz? :) Idea jest prosta. Problem w tym gdy za przestępcę może zostać uznany każdy nawet całkowicie uczciwy czlowiek. A tak jest w Chinach - czemu chyba nie zaprzeczysz? Oczywiście. Nie ma co jednak dobijać wszystkich dennymi szczegółami. :) Może jest jeszcze na pierwszym? :) No to sam odpowiedziałeś dlaczego raje podatkowe będą istnieć zawsze. Skorumpowani politycy byli, są i zawsze będa tak jak przestępcy. Mozna to zjawisko ograniczać, ale nigdy usunąć. Zresztą to zjawisko jest bardzo potrzebne, a nawet powiem - niezbędne. W średniowieczu rajami podatkowymi były dla chłopów miasta. Od tego zaczął się cały znany nam współcześnie postęp cywilizacyjny w Europie. Zresztą często bardzo trudno rozróżnić między rajem podatkowym, a po prostu dobrze zorganizowanym państwem. Spróbuj na przykład zostać legalnie obywatelem Szwajcarii. Okaże się, że wymagania i korzyści są tylko "nieco" mniejsze od wymagań i korzyści zostania rezydentem Monte Carlo. To ja myślę, że prościej byłoby założyć podobną uczelnię od nowa. Gdybyśmy mieli normalny kraj i prawdziwą konkurencję wśród uczelni, absolwenci SGH zaczynaliby od bardzo niskich pensji w tym zawodzie.
  14. Nie wiem czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, że w stosunku do USA - Niemcy są w takiej relacji jak rowerzysta goniący pociąg. A w tej relacji Polska jest przechodniem, który patrzy na oddalający się rower Niemców... :D Im bardziej USA przyspieszy tym relatywnie Niemiecki i Polski pęd do Afryki będzie coraz szybszy. I to jest właśnie smutne. Ja od mojego kraju oczekiwałbym wzrostu rzędu 20% rocznie przez 5-10 lat. A tyle można wyciągnąc z tego muła jakim jest Polska z naszym położeniem w Europie. Tego jestem 100% pewien. No chyba, że do tego czasu uda im się doprowadzić w Polsce do recesji. U Ciebie jest to kwestia wiary? Zmniejszona podaż pieniądza nie uniemożliwia sprzedaży towarów. Jednak aby towary sprzedać należy obniżyć cenę bo wartość nabywcza waluty wzrosła - w efekcie mamy efekt deflacyjny, co oczywiście wiesz. Sama deflacja nie uniemożliwia handlu tylko powoduje zmianę wartości towarów względem pieniądza. Dla niektórych może to się wydać utrudnieniem, ale jest utrudnienie nie bardziej uciążliwe niż inflacja. O ile deflacja utrudnia sprzedaż, o tyle inflacja utrudnia kupno. Jednak oba zjawiska mając trwałe i wzmacniające się podstawy prowadzą do rozwalenia gospodarki. Znowu się mylisz. Od drugiej wojny światowej ekonomia jest nauką ścisłą. Zaczęło się od logistyki wojskowej, a obecnie jest wsparta równaniami teorii gier i pewnością, że gospodarka nie jest grą o sumie zerowej, lecz dodatniej. Pisanie w naszych czasach o tym, że ekonomia nie jest nauką ścisłą to banialuki. Nie wydaje mi się. Ale cóż może rzeczywiście poniosłem porażkę, iż nie udało mi się przekonać Ciebie, że pieniądz jest towarem tylko w szczególnych przypadkach. Ale wydaje mi się, że wiele osób uzna, iż to naprawdę trudne :) Jasne, czyli jak sprzedawałem toporek za dwa worki mąki w czasach hiperinflacji (1989), to ponosiłem jakieś dodatkowe koszty? Bo wiesz mąka w niektórych rejonach stała się pieniądzem podobnie jak tusze ze świniaków. :) Dla ludzi żyjących na wyspie z dnia na dzień trwałość pieniądza nie miałaby większego znaczenia. Ale faktem jest, że banany raczej nie są najlepszym kandydatem na walutę. Pieniądz mający naturalną wartość nie musi być zabezpieczony przed fałszerstwem. Na przykład złoto w czasach kopalni powierzchniowych miało swoją wartość i nikt nie potrafił go jeszcze skutecznie sfałszować bo metalurgia była w powijakach. Przeciez napisałeś, że w dawnych czasach rzetelne dokumenty nie istniały, a więc analizy tego co było wcześniej nie mają sensu no gospodarka była zupełnie inna. To może zdecyduj się która wersja zeznań jest ostateczna? :) O ile mają w ogóle dostęp do walut obcych. Nie tak dawno w Polsce nie było oficjalnie żadnej dostępności walut, więc walutą stawał się każdy trwały towar lub urządzenie. No to w najlepszym razie zarobią bez centa inwestycji na francuskiej mniejszości. :) Pewnie. Mniej więcej tak jak próbowali produkować stal tyglową począwszy od 1740 r. Aż do 1820 roku nie mieli pojęcia jak ją robić, choć przez prawie cały XVIII wiek beskutecznie próbowali naśladować w tym Anglików i Amerykanów. A jakby kto nie wiedział najlepsze miecze samurajskie zbudowane były na stali warstwowej, która od tyglowej różniła się jak parowóz od elektrowozu. Aby coś produkować trzeba to umieć i jeszcze umiec robić to tanio, aby na tym zyskać. Proponuję rzucić na jedną z podstawowych zasad ekonomii: http://wiem.onet.pl/wiem/015603.html Wbrew pozorom niezwykle dużo. Dzięki wynalezieniu patentowania wynalazków produkcja pewnych rzeczy gdzie indziej i przez kogoś innego niż określił to właściciel patentu jest niemożliwa, albo w ogóle nieopłacalna. Proponuję zajrzeć do najbliższego biura patentowego i sprawdzić ile patentów jest chronionych i zatrzeżonych na terenie USA. :) Euro sprzedadzą po korzystnymn i stale zwiększającym się do dolara kursie. Na przykład Polsce, która dużo importuje ze strefy Euro. :) Ciekawa teoria spiskowa zwłaszcza w Chinach, gdzie życie ludzkie jest tak dużo warte... Znajdź jeden przykład kraju w całej historii gospodarczej świata. Życzę powodzenia... :) Myślisz o alkoholikach, menelach czy żulach? :) Skoro wg Ciebie nie da się zmierzyć, to jakim cudem chciałbyś to udowodnić? Jasne, ;) czyli idąc do drugiego końca im mniejsza społeczność, tym mniejsze podatki powinno się płacić? No to "udowodniłeś" właśnie podatkową konieczność istnienia rajów podatkowych jak Brytyjskie Wyspy Dziewicze, albo Monte Carlo. Gratulacje. :) Rozumiem więc, że praca w wodociągach (co ciekawe w układzie monopolisty) to wg Ciebie wyzysk, dzięki czemu nabywca jachtu musi byc wyzyskiwaczem bo ma tanią wodę, a sam jest bogaty? Gdzieś już to słyszałem... :D A nie pomyślałeś, że zdemoralizowany pracownik wodociągu pracuje po prostu źle? Ciekawy przykład podałeś. Ale nie rozumiem toku myślenia. Widocznie jestem zbyt głupi. :) Jesteś po prostu fantastyczny. :D Polecę Cię znajomej, żebyś jej doradzał w finansach.* Podobny przypadek gościa o nazwisku Mikah opisał w swojej serii "Planeta Śmierci" Harry Harrison. Też starał się jak mógł doradzać głównemu bohaterowi w kwestiach prawnych. :) Polecam przeczytać. *) Dodam jej tylko, żeby zawsze robiła odwrotnie. :) Uważasz, że niemieccy pracownicy potrzebują dodatkowej nauki i mają niewystarczającą wydajność? Ciekawa opinia szczególnie w świetle zbadanej ich wydajności wynoszącej biorąc z rocznika statystycznego 500% wydajności przeciętnego polskiego pracownika i ponad 1000% wydajności robotnika chińskiego. Rozumiem też, że niemieckie firmy mają niewystarczający wkład w innowacje, a takie drobiazgi jak doskonała optyka Zeissa, silnik odrzutowy, rakiety, czołgi Leopard 2, myśliwiec Eurofighter, Airbus A-380, to niewiele znaczące wyjątki? Niech zgadnę. Sądzisz, że dzieci, które rodzą się chore są wyjęte spod ubezpieczenia? Chyba jednak nie zdołałeś odróżnić ubezpieczenia społecznego (w dowolnym kraju) od dobrowolnej polisy na życie. A ja odpowiem równie przekornie: Pod warunkiem, że w ogóle istnieją... :) Nie, ani nie z reguły. Dokładnie i wyłącznie zależy od kultury w której się ją rozpatruje. A nie od punktu siedzenia w tej kulturze. Bo liczby nie potrafią kłamać. A procenty, to wynalazek bardzo dawny bo istnieje od czasów Fenicjan. To pytanie, czy dogmat? Jeżeli to pierwsze, to tylko w podatku pogłównym nie jest to prawdą. Jezeli to drugie, to przerabialiśmy to w latach 1946-1989. Zgadzam się, że czasem niektórzy nie potrafią spojrzeć szerzej na pewne zjawiska. :) Mam wrażenie jakbym to niedawno już słyszał... :D A nie prościej zając się przyczynami bezrobocia? Wiem, że to trudne, ale może warto czasem pogimnastykować umysł? :) No to fajnie. W takim razie wg Twojej definicji jestem dośc biedny, chociaż stać mnie na kupienie całego nowego wyposażenia AGD do domu każdego miesiąca. Natomiast sąsiad, który właśnie zniszczył swoje życie finansowe kupując zbyt drogi samochód i zapożyczając się do końca życia jest bogaczem... Też tak myślę. Zauważyłeś? :) Ale przyczyną nie była i nie jest niewydolność ZUS, tylko państwa PRL. A szczególnie w świetle przepisów polskiego prawa, gdzie "światły" ustawodawca polski ustalił w co można inwestować: 5% w obligacje, 5% w akcje firm, to pozostaje 90% w obligacje państwa (szkoda, że tylko polskiego). Jakby nie liczyć potężne możliwości inwestowania... ;] Wprost szokujące jest jak niezwykłe możliwości dał nam ustawodawca w celu pomnożenia nazszych emerytur. Szczególnie w świetle balansowania z deficytem państwa na poziomie progu konstytucyjnego. :| Tak wiem. Ta świadomość jest powszechna. Stwierdziło to przecież w ostatnich wyborach ponad 53% głosujących Polaków. Ale nie przyszło Ci do głowy, że pracuje nadal u tego samego pracodawcy, w tym samym miejscu, tylko dodatkowo teraz pracodawca oszczędza na jego zusie i podatku, a on sam dostaje jeszcze od państwa rentę za bycie sprytnym? To sam sobie możesz odpowiedziec dlaczego efektywność podatku PIT, to jakieś 15% bo resztę zżerają koszty samego systemu podatkowego... Czyli jesteś za, a nawet przeciw? Chyba cofnąłem się w czasie... :] Od ręki pewnie nie, ale od własnej pracy zwykle się udaje. :) Skoro to jest udowodnione twierdzenie, to nie miałbym szans znaleźć żadnego wyjątku. Szkoda tylko, że troche psuje to twierdzenie kilka przykładów, np.: nieznany nikomu George Lucas - przyznasz, że rynek filmowy był opanowany przez duży kapitał?; mała lokalna japońska firma Sony sprzedająca elektronikę audio i Toyota robiąca samochody; maleńka Apple w porównaniu do giganta IBM; małe Google wobec takich firm jak Yahoo czy MSN; Koreańskie stocznie; mała Fińska Nokia w porównaniu do amerykańskiej Motorolli... Hmmm, to po co wokól mnie powstają małe firmy skazane przeciez z góry na zagładę skoro istnieje ich globalny odpowiednik? Właściwie nie znam dziedziny gdzie jest inaczej. Szkoda, że na polskich uczelniach zapominają o wynalazczości, wciąż jako przykłady biorąc fabryki zapałek czy rafinerie. ;) Wiara to ekonomii faktycznie ciekawy czynnik. :] Zapomniałeś o czymś. W przypadku VAT płacimy tylko za wartośc dodaną, a więc ten podatek z definicji musi być o wiele wyższy jeżeli ma zastępować obrotowy. Albo inaczej obrotowy musi być o wiele niższy od VAT jeżeli nie chcemy zarżnąc gospodarki podatkami. Może zepsuł Ci się kalkulator? ;) Z punktu widzenia polskiego budżetu podatek obrotowy zostanie zapłacony ZAWSZE bez wzlgędu na to czy firma sprzedająca na zachód opony wykaże zyks czy nie. Zgodnie z innym prawem nie można sprzedawać towru poniżej kosztu wytworzenia bo jest to dumping. Nawet jeżeli nie ma takiego prawa kodeksowego, to inne firmy produkujące to samo (opony) moga wytoczyć proces o stosowanie nieuczciwej konkurencji i wygrają. Nie ma żadnego powodu, aby nie było zwolnienia z podatku obrotowego przychodów ze sprzedaży za granicę jak to jest obecnie w Stanach. Nie pisze tu o wyjątkowym i patologicznym przypadku firm prywatyzowanych, lecz o inwestycji zagranicznej założonej od zera. No pewnie. Tego nie da się uniknąć. Tyle, że jeżeli polski oddział firmy nadal musiałaby płacić podatek obrotowy, o ile miałaby jakikolwiek przychód. A musi mieć bo inaczej się takie firmy zamyka. ...Żeby w Polsce pozostali sami biedni i smakosze jabola. :) Hehehe. I myślisz, że kogokolwiek te "naciski" obchodzą? Suwerenny kraj sam ustala sobie podatki i prawa.A dopóki kraje te będa miały doskonałe źródła dochodu (a będą), to kraje wkrótce socjalistyczne mogą im zrobić tylko na wycieraczkę - pisząc dosadnie. :) Nic poza ich własną pracą i inwencją tego nie może zmienić. Zauważ, że Ci którzy urodzili się w "bogatej" rodzinie znaleźli się w niej tylko dlatego, iż ich przodkowie będacy najczęściej biedni nie rozpatrywali sensu życia, lecz zabrali się do roboty wcześniej i lepiej niż przodkowie tych z "biednych" rodzin. Czy dorobek i owoce pracy wcześniejszych pokoleń ludzi nie powinny przypadać ich potomkom? Jeżeli tak, to jaki sens w ogóle ma praca i bogacenie się? Wracamy do komunizmu? Wyjaśniłem wyżej. Ziemia jest taką samą wartością jak każda inna. Cześć ziemi była nadawana przez królów w zamian za zasługi dla nich i państwa. Czy więc te zasługi nie były warte tyle ile ta ziemia skoro zostali tak wynagrodzeni? A przecież część ziemi została wykupiona przez mieszczan w zamian za kapitał jaki zgromadzili. To kiepskiego miałeś nauczyciela historii skoro nie wiesz, że ziemia zanim została zaludniona przez osadników była po prostu bezludna? Fakt, wybiliśmy mamuty. :) Trudno o bardziej krwawy przykład zdobywania ziemi. :) PRL. A nie prościej dać im szansę zarobić na własne życie? Nie. Musi byc bodziec do bogacenia się biednych bo inaczej zawsze pozostaną biednymi. Nikt im tego poza nimi samymi nie zapewni. Wyjątek można zrobić dla ofiar wypadków i chorób bo tacy ludzie nie mają szans dorównać nawet nawet biedakom, lecz zdrowym. Naprawdę? Dobrze, że napisałeś bo chyba nigdy bym się nie domyśłił. :D http://www.slownik-online.pl/kopalinski/17AFE180F8CB3EA1C12565EE00676F59.php kopia bo coś serwer nie działa:: http://64.233.183.104/search?q=cache:uqxnO_uTNeoJ:www.slownik-online.pl/kopalinski/17AFE180F8CB3EA1C12565EE00676F59.php++%22libera%C5%82%22&hl=pl
  15. Fakt. Muszę się kurcze spieszyć - miałem dokupić więcej ramu, a teraz wyjdzie mi drożej. ;) Pytanie tylko czy spieszyć się i przepłacić, czy poczekać i przepłacić bardzo dużo?
  16. Olamagato

    Najlepszy papier toaletowy

    Kretyński temat... :D Ale nie jest bez sensu. IMO Najlepszy jest papier 3-warstwowy Reginy. Nadaje się również jako dobrej jakości husteczka do nosa (nie uszkadza skóry), a także do szybkiego zebrania dużej ilości wody bo nie rozwala się jak inne papiery, które często mają konsystencję sprasowanego pyłu o grubości kryzysowej bo trzeba złożyć nawet 4 warstwy, żeby sobie palca... - wiadomo co. :). Inne rolki na dodatek są objętościowo bardzo małe, co oznacza, że próbując bardzo oszczędzać realnie się dopłaca bo tych tanich papierów trzeba cały czas kupować więcej. Podobnie chusteczki Reginy są obecnie chyba najlepsze bo obszar roboczy :) jest bardzo miękki i gładki, a boki bardzo wytrzymałe.
  17. Nie sądzę. Determinacja PiS i Samoobrony w utrzymaniu status quo będzie bardzo silna. Wybory w styczniu są bardzo mało prawdopodobne. Prędzej zawiąże się oficjalna koalicja PiS,SO i LPR, aby przeczekać do następnego roku gdy zaprzysiężonym prezydentem będzie Lech Kaczyński, co da większe możliwości kontroli sytuacji dla PiS. Ludzie o niskiej determinacji w przypadku ponownych wyborów moga równie dobrze pokazać tylną część i nie pójść do wyborów. Elektorat PO ostatnio po wszystkich porażkach o procenty stał się dość twardy - i jak się okazało w sondażach - bardzo jednolity zarówno terytorialnie jak i w strukturze społecznej. To dało wyraźne poczucie wspólnoty (podobnie zresztą jak twardemu elektoratowi PiS i Samoobrony). Natomiast ludzie, którzy poszli do ostatnich wyborów, ale nie wiedzieli kogo wybrać i wybrali Lecha Kaczyńskiego - teraz moga do wyborów nie pójść wcale. Nie da się przewidzieć jakie byłyby efekty kolejnych wyborów. Jedno jest pewne - przysłowie "Mądry polak po szkodzie" może równie dobrze zadziałać skoro działało przez wieki. Tylko nie wiadomo jak. Ale co do frekwencji - byłaby albo dużo wyższa, albo wyraźnie niższa od ostatniego najgorszego wyniku. Trzeba pamiętać, że każda partia wyciągnęłaby wnioski z ostatnich kampanii wyborczych, a to w efekcie dałoby większe szanse PO. Jednak to tylko gdybanie.
  18. Ciekawe bo większość z osób jakie się gdziekolwiek wypowiada twierdzi, że były to najlepiej przygotowane merytorycznie wybory (jedne i drugie). Dziennikarze w praktyce zmuszali polityków do drobiazgowego wyjaśniania swoich intencji i pomysłów jak naprawiać Polskę - bo co do tego, że trzeba naprawić nikt - nawet Lepper - nie miał wątpliwości. Pradopodobne jest, że gdyby PO wygrała wszystko, to marszałkiem obu izb parlamentu na pewno byłby ktoś z PiS, pewne jest, że zniknęłaby połowa niepotrzebnych ministerstw (np. Min. Kultury), a w ciągu kadencji kilka pozostałych skurczyłyby się do referatów (MSWiA, Min. Skarbu, Infrastruktury i Gospodarki). Pewne jest, że powodowałoby to protesty PiS. Pewne w Polsce jednak jest to, że najważniejszą reformą państwa, która jest spóźniona o 15 lat i nie mozna już czekać, to reforma *całego* wymiaru sprawiedliwości. Dla gospodarki kwestia łatwego ścigania nierzetelnych dłużników przy pomocy urzędów skarbowych lub oszustów przy pomocy szybko działających sądów - to kluczowa sprawa, aby nasza gospodarka ostro przyspieszyła. W tej chwili faktury i rachunki służą wyłącznie urzędom skarbowym do przeprowadzania kontroli i ścigania płatników podatku. A powinny służyć również służyć do nakazu komorniczego zajęcia zgłaszanego przez U.S. po szybkim rozpatrzeniu sprawy wierzyciela (tak jak było to przed wojną realizowane przez pocztę polską w podobnym przypadku realizacji weksli). Przecież taka zmiana niezwykle poprawiłaby moralny status urzędnika skarbowego (lub urzędnika w ogóle) w społeczeństwie i nie byłoby żadnych protestów przeciwko wysokim zarobkom takich urzedników. A obie partie całkowicie zgadzają się z tym jak sądzę. Twój pewnik nie jest dla mnie nawet wątpliwy - on jest zupełnie nieprawdziwy. Jedni drudzy całkowicie przekonani o swoich racjach próbują wywalczyć sytuację w której będą w stanie zrealizować swoje programy - albo przynajmniej ich większość. Problem w tym, że w mojej ocenie programy są wspólne w jakichś 20%. I tyle mógłby zrobić rząd koalicyjny nawet przy pełnej zgodności co do realizowania tylko wspólnych celów (czyli jakieś 1,5 roku rządów przy sprawności działania Ziobry i Rokity takiej jak w Komisji Rywina). Problem w tym, że przy takiej nierównowadze jaka się utworzyła PiS może w kazdej chwili zablokować każdy projekt PO, a PO nie jest w stanie zablokować żadnego projektu PiS, którzy miałby poparcie SO i LPR. Jedyne co mogłaby robić PO, to machać szabelką i conajwyżej w ostateczności opuścić koalicję. I cała karuzela zaczęłaby się od nowa. Mnie szokuje, że zwolennik JKM - dla którego do gospodarczych pomysłów PO jest jakieś 100 metrów, a do pomysłow PiS lata świetlne - może w ogóle rozpatrywać poparcie PiS. Nic dziwnego, że większość wyborców i dziennikarzy traktuje JKM trochę jak wariata bo skoro jego wyborcy popełniają takie nonsensy, to jak on sam mógłby być wiarygodny? Na razie Janusz Korwin-Mikke nie potrafi wszystkim swoim wyborcom powiedzieć najprostszej prawdy: Jestem konserwatywnym-liberałem i jak się komuś liberalne podejście do gospodarki nie podoba, to niech wypie... :) Może wtedy byłbyś po prostu zwolennikiem Samoobrony, albo innej partii?
  19. Człowiek myślący dwa razy nie popełnia tego samego błędu - a za ludzi myślących uważają się członkowie PO, a w szczególności Tusk i Rokita (zresztą mają powody, aby tak uważać). Powtórka z układu AWS+UW nie tylko mogłaby być moim zdaniem możliwa. Ona byłaby pewna na 100%. Przegłosowywanie projektów rządu (z inicjatywy ewentualnych ministrów PO) w parlamencie przez większość PiS, SO, LPR i PSL byłoby praktyką stałą. W zamian każdy projekt rządowy z inicjatywy ministrów PiS, którego nie popierałaby PO powodowałoby wielką awanturę i szum o sypaniu piachu w tryby rządu. Nic dziwnego, że Tusk, ani Rokita do takiego układu wejść nie mogą - o ile jeżeli chcą wygrać następne wybory (a zapewne chcą). Sytuacja, w której wszystko wygrał PiS powoduje dla Platformy taką smutną konsekwencję, że nie są możliwe do realizacji choćby fragmenty celów programowych tej partii. Jeżeli chodzi o taktykę, to jedni i drudzy to szczwane lisy. Przy czym o ile ludzie z PO potrafią naginać efekt medialny (a mają skądinąd również ciche poparcie dzienikarzy jako wyborców), o tyle ludzie PiS potrafią naginać fakty. A to już się Platformie nie podoba - ponieważ podważa całą ich wizję państwa. Wizji PiS to nie przeszkadza bo szli do wyborów z hasłem uczciwego państwa, a nie polityków (którzy w zamian byliby silni. :) Obecnie jedyną szansą PiS na wygranie wyborów za cztery lata jest utworzenie rządu, który będzie rządził długo i niczego nie skopie. Na dodatek przeciw takiemu rządowi przemawiają aż 3 okoliczności: 1. Budżet Belki jest przeszacowany, co przy wysokim optymizmie w gospodarce byłoby dość proste do korekty. Obecnie stało się to trudne - bo sam efekt propogandowy partii wchodzących w skład rządu lub kwestii większości w parlamencie - nie będzie nastrajał do bezkrytycznego inwestowania. 2. Za 3 lata muszą gwałtownie wzrosnąć ceny żywności z powodu wyrównania stawek VAT - z 3% i 7% do 22%. Jak wiadomo z historii Polski gwałtowny wzrost ceny żywności zawsze nastrajał Polaków bardzo pesymistycznie do rządzących. Przy czym ze względu na strukturę poparcia PiS najbardziej niezadowolona byłaby zapewne ściana wschodnia czyli twardy elektorat tej partii i wyborcy Samoobrony - czyli ten, który najbardziej poparł Lecha Kaczyńskiego. 3. Wkrótce kończy się kadencja prezesa NBP. Zakłądając, iż nowy prezydent wywiąże się ze swoich obietnic w miejsce Balcerowicza będzie ktoś inny. Złotówka może zacząć latać jak wariat w jedną lub drugą stronę (choćby z powodu nieudolnych reakcji na spekulacje walutowe). A to wybitnie denerwuje poważnych inwestorów zagranicznych. Rząd nie ma też dużych szans na poprawę gospodarki w koalicji z SO i LPR bo najbardziej aktywnymi byliby właśnie ministrowie z tych partii. A co oni potrafią większość się domyśla. Stąd konieczność rządzenia samego PiS (lub PiS w koalicji *nie* z PO) nie jest doskonała bo za wszelkie nawet przypadkowe błędy partia ta będzie odpowiadać bezpośrednio, podobnie zresztą jak za sukcesy rządu. Samodzielna odpowiedzialność jest jednak dla niektórych trudna. Z drugiej strony jedyną szansą PO jest albo przeczekanie tych 4 lat jako konstruktywna opozycja, w międzyczasie na wszelkie sposoby spróbować zmienić ordynację wyborczą na większościową (być może wspólnie z PiS, który też mógły na tym zyskać bo miałby szansę wygrać z absolutną większością w parlamencie) grając va-banque i ryzykując wszystko aby zdobyć absolutną większość parlamentarną (lub nawet konstytucyjne 2/3). A ja rozumiem. :) Marszałek sejmu może swoją decyzją odłożyć projekt ustawy do szuflady na nigdy, albo do końca kadencji i w ten sposób nie ma szansy aby taki projekt poprzeć w głosowaniu bo go nie będzie. Podobnie w przypadku niedyspozycji prezydenta uprawnienia prezydenta przejmuje marszałek sejmu. O ile to drugie nie ma znaczenia bo prezydent elekt czuje się świetnie, o tyle to pierwsze jest już bardzo istotne bo często od momentu posiedzenia z głosowaniem i obecności konkretnych posłów może zależeć czy ustawa przejdzie czy nie. Ludzie sami sobie zgotowali taki parlament. Niech więc będą zawiedzeni sobą. Szczególnie Ci co nie głosowali bo w ten sposób inni zadecydowali za nich, więc mają za swoje. Tutaj niczego nie można być pewnym. Na pewno Lepper zrobi wszystko, żeby nie było ponownych wyborów bo to jest dla niego prawdziwe ryzyko, a ma teraz zapewnione 4 lata świętego spokoju. Przy jakiejś dozie pecha i ewentualnej wygranej PO mógłby z parlamentu wylecieć (z powodu prawomocnych wyroków). Oczywiście szansa na to jest mniejsza od 5%, ale istnieje.
  20. No to może wystarczy. :) Faktycznie trochę dużo trzeba przewinąć. :D
  21. Przecież sam napisałeś, że gospodarka nie może istnieć bez milionów powiązań. Nie da się więc przeprowadzać zamkniętego eksperymentu. Od wielu wieków każdy eksperyment w gospodarce był wprowadzany na żywym organizmie i albo odnosił sukces, albo nie. Tak więc jedyne eksperymenty, które warto powtarzać, to te, które się "sprawdziły w praktyce". Komunizm, socjalizm, populizm, zwyczajna narodowa głupota - to eksperymenty, które się wyraźnie nie sprawdziły. Natomiast sprawdziły się doskonale zarówno wolność mediów (wczęsniej prasy), kapitalizm jak, wolność gospodarcza i wolnośc w ogóle (niewolnictwo też padło jako ustrój :). Otóż tak. To nie jest przypuszczenie, to aksjomat. Bank centralny może z własną walutą zrobić dokładnie wszystko - oczywiście przy współpracy parlamentu i władzy wykonawczej. Nic dziwnego. Nie da się trwale obronić kursu, którego nie broni własna gospodarka kraju. Natomiast można go obronić przed spekulantami bo ich działania zawsze polegają na efekcie psychologicznym. Jeżeli efektu nie uda się stworzyć (a przy przeciwdziałaniu banku centralnego nie uda się), to spekulanci zamiast zyskać - tracą ogromne pieniądze. O, to ciekawe. Wynika z tego, że Balcerowicz jest cudotwórcą bo kilkanaście ataków na złotówkę udało się jakoś NBP obronić. Ale zgodzę się z Tobą, że jeżeli do NBP wpadnie mierny gostek zgodnie z umową Lecha K. z Andrzejem L., to Twoje przewidywania o braku szans mogą być trafne. :) No pewnie. Nazywa się to inflacją. :) Ambitne twierdzenie. Szkoda, że nikt nie umie go udowodnić. :) Obsesja na punkcie waluty sprowadza się głównie do braku zrozumienia, że pieniądzem może być każdy niebezwartościowy towar lub nawet obietnica. Jeżeli ktoś ma za mało pieniądza, to zawsze użyje jego substytutu. A nie przyszło Ci do głowy, że wydając może oszczędzać, albo oszczędając może wydawać? Pierwszy przypadek wystąpi gdy pieniądze zainwestuje w coś, czego wartość w przyszłości wzrośnie, a drugi gdy wsadzi kasę do skarpety, albo na konto bankowe, a inflacja mu tą kasę zwyczajnie zeżre. :) Jedyne o czym może decydować konkretny człowiek, to forma w której ulokuje wypracowaną przez siebie (o ile nie kradł :) wartość. Średnio biorąc taka właśnie jest sytuacja w UE. :) Wzbogacają się Ci, którzy jak mają więcej pieniędzy - oszczędzają i inwestują (właściwie to jest synonim). Dlaczego uważasz, że musi być *jeden*? Od samego początku cywilizacji aż do dzisiaj jest mnóstwo środków płatniczych. Nie ma tez jednego powszechnie akceptowanego. Nawet tzw. twarde waluty są warte tylko tam gdzie można coś za nie kupić. Sprowadzając rzecz do absurdu - gdybym wyjechał na wyspę zaludnioną kilkoma osobami moim środkiem płatniczym stałyby się zapewne (i to nie zawsze) kokosy, banany, seks lub cokolwiek innego. Każda forma "cywilizacyjnego" pieniądza byłaby dla mnie bezwartościowa. Jak napisałem konkretny pieniądz jest warty tylko tyle ile oferowane za niego towary i usługi (w tym inne pieniądze). To samo. W przypadku niestabilności ludzie zrobią to samo co wcześniej. Zaczną posługiwać się innym bardziej stabilnym pieniądzem - i to niekoniecznie walutą. W czasach wysokiej inflacji pieniądzem stawały się konkretne deficytowe towary. Napisałem "generalnie". :) Co komu po produkcji, której nie można sprzedać, albo można sprzedać po relatywnie niższej cenie? Liczy się wartość sprzedana. Pipiip. Teraz zastanów się - dlaczego miałby nastąpić spadek? Czyżbyśmy prowadzili dyskusję w oderwaniu od realiów? Świetnie. We Francji szaleją. ;) Produkują dwa razy więcej i sprzedają za dwa razy mniej. Co oznacza, że za towary, których nie produkuje się we Francji, lecz wyłacznie w USA - zapłacą dwa razy więcej, dzięki czemu Amerykanie nic nie robiąc, ani nie zwiększając produkcji zarobią podwójnie. Takie myślenie, że manipulacje pieniądzem mogą komuś dać bogactwo, to droga donikąd. Na pieniądzu można zarabiać, ale tylko oferując usługi z nim związane (z czego właśnie żyją banki). W innym wypadku jest to nic innego jak pasożytowanie na gospodarce. A pasożyt jako tak niczego nie produkuje (w sensie niedosłownym), niczego nie wypracowuje. Ależ nie lekceważę. Pewnie, że można ustalić, że jako państwo będziemy bawili się w manipulacje walutami i że niby z tego mielibyśmy mieć dochód. Po co więc pracować, skoro można grzebiąc przy walutach dorobić się potęgi gospodarczej? Tyle, że nikomu jeszcze się to nie udało. Nawet Szwajcaria żyje z usług bankowych, a nie z międzynarodowego pasożytnictwa. Zaraz, zaraz. Takie uproszczenia, to nic innego jak zmyślanie. Ja takie coś nazywam nadużyciem. Raz twierdzisz, że coś konkretnego zależy od konkretnego czegoś, a teraz wszystko zalezy od wszystkiego? To to samo co powiedzieć: "nic nie zalezy od niczego". Udowodnij jak MUSI Kowalski dać zarobić nabywcy łodzi ("musi", a nie "może" bo inaczej nie będzie twierdzenia). Wysokie podatki? Jasne. To niby z czego inni mają te swoje premie otrzymać? A firma? Jak niby ma zyskać skoro każde zwiększenie swojej pracy ma być pochłaniane przez coraz wyższe podatki? To już przerabiano wiele razy - efektem jest brak motywacji do pracy - czyli regres. W Polsce nazywany też bezrobociem. Firmy stają się coraz mniejsze, wystarczająco duże aby wkład pracy pojedynczej osoby wystarczał na jej utrzymanie. Oznacza to zwonienia bo jak firma się kurczy, to pracownicy są coraz mniej potrzebni. Jak rozumiem klient firmy będzie potrafił jakimś sposobem zabrać sobie do domu należną mu część dodatkowego podatku z faktu zakupienia przez niego towaru czy usługi? To może napisz od razu, że chodzi Ci o podwyższenie stawki VATu i jednoczesne zwolnienie z jej płacenia klienta końcowego (jakieś zwroty podatku VAT w urzedzie skarbowym?). Oczywiście jest to absurdem bo istotą takiego podatku jest płacenie tego podatku w cenie towaru czy usługi przez klienta końcowego, który nie jest jego płatnikiem (nie firmą). Dziwne, że ktoś rozumiejący przepływy walutowe może tego nie rozumieć. Ale napiszę. Firmy niemieckie czy szwajcarskie nie upadają bo istnieje konkurencja również między państwami i ich podatkami (i przepisami), dzięki czemu fabryki są przenoszone do innych państw, albo czasem przenoszone jest tylko wykonywanie podzespołów tam gdzie jest taniej produkować (stąd Polska, Słowacja, Chiny itd.). Natomiast tych krajach pozostają elementy produkcji, których się nie opłaca przenosić (choć coraz mniej). Głównie są to albo zakłady z zaawansowaną techniką i przed wszystkim odpowiednio wykształconymi ludźmi. Wszystkie fabryki, produkujące wykałaczki, plastikowe duperele, proste komponenty itp. przenoszone są tam, gdzie taniej - dzięki temu produkt finalny jest tylko tak drogi jak drogo trzeba zapłacić za te prymitywne składniki i wysoką technikę u siebie. Poza tym w USA, Europie i w Japonii proste rzeczy wytwarza się równie tanio, a nawet taniej od chińskiej filii jeżeli wykonują to maszyny, a tak się dzieje. Gdyby świat miał zamknięte granice, a rozwijające się państwa równie wysoką technikę i wykształconych ludzi, to firmy z bogatszych krajów padłyby bardzo szybko. Ale tak nie jest i jakoś wszyscy poza Tobą wiedzą dlaczego. ;) W świetle _polskiego prawa_ i naszych U.S. masz _zapewne_ rację. :) Nie zmieniając niczego innego śmiem mieć tego pewność. :) Dlaczego tak uważasz? Dzieci z biednych czy bogatych rodzin korzystający z systemu ubezpieczeniowego mają tę samą szansę na bycie ciężko chorymi jak i te samą szansę na wypłatę odszkodowania czy renty przez ubezpieczalnię. To jest podstawowa zasada ubezpieczeń. Gierek tez to mówił. Potem chyba też niejaki Kania, a później całe stado podobnych. Ja to nazywam niesprawiedliwością zwykłą. Bogaci płacą ZAWSZE większe podatki. Dzieje się tak zarówno w podatku progresywnym, liniowym a nawet w podatku regresywnym o ile ostatnia stawka nie wynosi zero procent lub nie zbliża się asymptotycznie do zera. Proporcje w podatkach są takie, że każdy podatek progresywny jest niesprawiedliwy dla zarabiających więcej (muszą zapłacić większą część od finansowych efektów swojej pracy), a regresywny niesprawiedliwy dla zarabiających mniej (z czym musisz się niewątpliwie zgodzić). Jednym w miarę sprawiedliwym wypośrodkowaniem jest liniowy, który jest dokładnie po środku i nikogo nie preferuje. Co ciekawe potęga Europy została od średniowiecza budowana najpierw podatkiem regresywnym (najwiecej procentowo płacili od swoich dochodów chłopi, a znacznie mniej wysocy w hierarchii wasale), później liniowym (dziesięcina, to przecież nic innego jak czysty podatek liniowy 10%), a podatek progresywny wprowadzano w naszej części świata dopiero w ostatnich dekadach gdy liczenie przestało być problemem i sądzono, że wzrost gospodarki zrekompensuje straty bogatszym. Jakie są efekty? Statystycznie Europa się relatywnie coraz bardziej stacza, a kraje w innych częściach świata przyspieszyły. Czy trzeba specjalnie wskazywać na związek między tymi zjawiskami? Nie "prawdopodobieństwo ich leczenia", lecz prawdopodobieństwo wypłaty odszkodowania z tytułu leczenia. To wcale nie to samo. Ja znam tylko jeden sposób na zapewnianie miejsc pracy przez państwo. Stworzenie państwowych przedsiębiorstw. Ale to już przerabialismy jakieś 45 lat i wiadomo czym się skończyło. A co do radzenia sobie samemu - każdy normalny kraj właśnie stwarza warunki, nie "miejsca pracy" bo inaczej nazywa się to zjawisko komunizmem. Twierdzisz więc, że lepiej zarabiający jest bogaczem? Śmiałe twierdzenie. Powiedziałbym nawet, że nieprawdziwe - gdyby nie fakt, iż to napisałem. :D A jak zdefiniujesz bogacza, skoro jest on lepiej zarabiający. Czy będzie to Pani Ela, która zarabia 950 zł i jest bogaczem w porównaniu ze Zdzisławą zarabiająca 800 zł? Jak bardzo trzeba zarabiać aby być bogaczem wg Twoje definicji? Aaaa, no to wszystko jasne. :) Inaczej mówiąc źle zarządzana firma ubezpieczeniowa, w której ktoś zdefraudował całe wcześniejsze aktywa musi znaleźć jeleni, którzy wezmą nowe ubezpieczenia bo wtedy da się zatuszować brak w kasie... Chodzi Ci o posadzki w oddziałach ZUS? Czy może o nowoczesnych lecznicach, które są zamykane bo im więcej mają pacjentów tym bardziej są w plecy z kasą? A ja podejrzewam, że będą żałować, iż to oni nie martwili się o państwo gdy jeszcze byli młodzi. :) 350 zł. :| A może byc mniej. I wszystko z kasy bogatych... Po prostu socjalistyczny raj. :) Skąd ta pewność? Bo ja znam conajmniej kilku bezropotnych *pracujących* na czarno, którzy uchylaja sie od podatku w sposób wybitny - bo nie robią kantów na głupich kilku procentach swoich dochodów, ale na całym 100% kwoty swoich dochodów. No pewnie. Im też się należy. Szczególnie uwzględniając bezawaryjną zmywarkę od Bosha, albo silnik odrzutowy od Messerschmitta. Ale na razie tylko powoli spycham. Jak już w końcu zepchnę, to będziesz głosował za podatkiem pogłównym. ;D Hmmm, takie hasło słyszałem na plenum partii (choć byłem dzieckiem) i widziałem w wielu polskich fabrykach wiszące na ścianach od czasów Bieruta, aż do Rakowskiego. Tylko, że zamiast "niemieckich" było jak byk "polskich". Nam to jakoś nie pomogło. Chcesz w ten sposób zagłodzić niemieckie dzieci czy coś? ;) I to jest własnie problemem dla osoby doskonale wiedzącej jak zmienić przepływy walutowe, aby wszystkim żyło się dostatniej... :] Ja się na manipulowaniu waluta nie znam, ale wiem co trzeba aby *mi* opłacało się zatrudnić kilka osób w mojej firmie. I na pewno nie byłyby to żadne ulgi bo mam horrendalną nechęć do wypełniania papierów. ...Wolałbym już pograć. :) Miałbym trzy słowa do ojca prowadzącego... ;D To może wyjaśnisz jakim cudem z tych małych firm moga wyrosnąc duże? Bo skoro to twierdzenie jest prawdziwe, to z wielu małych firm wybije się tylko jedna, finansowo zabije pozostałe i powstanie monopol. Przypadek jaki jeszcze w żadnym ustroju konkurencyjnym (kapitalistycznym) nie miał miejsca w naturze. Otóż zasadniczo się mylisz. Przy równych warunkach prowadzenia przedsiębiorstw to właśnie małe są bardziej efektywne i relatywnie bardziej dochodowe. Tego też uczą na pierwszym roku ekonomii. Z tego m.in. powodu niemal we wszystkich państwach świata jakieś 95% wszystkich firm to firmy małe. A najbardziej z nich efektywne (dochodowe w stosunku do kosztów) są firmy jednoosobowe. I na co to ma byc dowód, skoro powyżej przekonywałeś, że supermarkety nie płacą podatków bo i tak z zerowy zyskiem są opłacalne dla spółek matek? Wszyscy wiedzą, że tak jest i wszyscy wiedzą dlaczego. Supermarkety z dostawami od producentów są bardziej efektywne od sieci sklepików i hurtowni z kilku zasadniczych powodów: 1. Na sklepikach pasożytuje łańcuszek hurtowni, które powodują wykładnicze podwyższanie cen (kumulujące się) bez wniesienia jakiejkolwiek pracy poza transportem, a dla odmiany supermarket kupuje duże partie towaru od producenta, za co ma upusty 2. W jednym miejscu grupuje znacznie większą liczbę towarów, co jest znacznie bardziej korzystne dla klienta. 3. W Polsce sieci supemarketów maja zagwarantowane specjalne warunki inwestowania, płacenia podatków, a na dodatek nie muszą wykazywać zysku bo i tak jest to opłacalne dla właścicieli sieci (zwykle zagranicznej sieci matki). A ja myślę, że to ta sama sprawa. Wybierają najszybszy sposób na dotarcie do pracy. Ale nie wiem czy wiesz, to był dość absurdalny żart. :) No to skupmy sie na kosztach. Polski oddział produkuje towar, którego wyprodukowanie wynosi X. Sprzedaje zagranicznej firmie za X płacąc np. 1% z X podatku do polskiego budżetu. Firma zagraniczna dodaje swoją marżę, np. 100% i sprzedaje na rynku miedzynarodowym za 2X płacąc od przychodu podatek np. też 1% od kwoty 2X. To razem zostanie zapłacone zostanie X*1% + 2X*1% = 3%*X. Będzie to zawsze drożej od 1% z 2X gdyby ten sam towar został sprzedany wprost z Polskiego oddziału na świat po cenie dla rynku zagranicznego. Nawet gdyby zagraniczna spółka sprzedawała towar z Polski również po kosztach, to zapłaciłaby dwa razy 1% z X, czyli tyle samo, nie licząc jednak kosztów działania dwóch firm na raz, z których jedna nie przynosi żadnego dochodu. Nie opłacałoby się nawet gdyby za granicą był VAT i nie zapłaconoby ani grosza podatku . Podatek obrotowy bezwzględnie tępi pośredników. Każdy dodatkowy pośrednik to dodatkowy podatek od każdego przychodu bez względu na to czy sprzedaje się produkcję czy tylko refakturuje i sprzedaje po kosztach. To właśnie z tego powodu supermarkety powstały w USA gdzie istnieje podatek obrotowy bo sieć hurtownii do małych sklepików była niezwykle kosztowna i bardzo podrażała końcową cenę towarów. Supermarkety okazały się na dodatek z powodu koncentracji towaru opłacalne nawet w krajach gdzie jest VAT mimo iż w idealnej sytuacji same koszty podatkowe sieci hurtowni+małych sklepów oraz supermarketów byłyby identyczne. Na szczęście hipotetyczne żądania Francji byłyby bez sensu skoro taka Kalifornia ma wszystkie wskaźniki lepsze od Francji i to ta ostatnia musiałaby zabiegać o przyjęcie do USA, a nie odwrotnie. Bawią się w podwyższenie rentowności swoich firm na zachodzie, za cenę podatków na wschodzie. Nic dziwnego, że to się u nas opłaca. Inaczej mówiąc obrotowy zapłacony w Polsce zamiast 0 zł na 22% VAT + 0 zł na 19% dochodowego. Widać różnicę? Nawet gdyby sprzedawano spółce zagranicznej poniżej kosztów podatek nadal wyniósłby od sprzedanej wartości opon. To ja myślę, że po pół roku premierem byłby z pewnością ktoś inny. W Polsce nie ma i raczej nie bedzie podatku od bogactwa, tylko od dochodów. Najbogatsi nagle przestaną mieć oficjalnie wysokie dochody i po sprawie. Podatek pożegnany. Dla wykształconych i obrotnych "znośnie" to o wiele za mało skoro kawałek dalej za granicą jest "świetnie" albo przynajmniej "znacznie lepiej".
  22. Olamagato

    Neostrada TP - Pożal się Boże

    Najpierw zapisz sobie wszystkie loginy i hasła. Szczególnie dostępowe. Następnie możesz sobie odinstalować neostradę, aby najlepiej po restarcie zainstalować sobie z płyty jedynie sam sterownik. Instalacja sterownika powoduje utworzenie również połączenia do Neostrady, ale wtedy właśnie należy łącząc się pierwszy raz wpisać właściwy login i hasło dostępowe. Połączenie do neostrady będzie działać tak jak podobne każde połączenie dla modemu DSL. Podobnie ze wszystkimi programami pocztowymi, serwerami www itp. Wszystkie hasła bedą obsługiwane przez Windows lub ręcznie bez pośrednictwa tego trefnego programiku.
  23. Olamagato

    MODERATORZY: jacy są naprawdę?

    Roczne karczowanie tegoż obszaru w ramach programu gospodarstw agroturystycznych. ;D Oczywiście. Ostatnio jest jednak trochę przezroczysty. ;)
  24. Olamagato

    Poland......Poland never changes (wyniki wyborów)

    Na pewno nie ma mowy o pracy w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze. A tylko w takich siedzą ludzie (?) skazani na dożywocie. Większość więżniów jest tak niebezpieczna, że do ich "obsługi" potrzeba trzech strażników i szczególnej uwagi. Przecież Ci strażnicy ryzykują życiem, a więźniowi nie ma sensu dać wyższej kary bo takiej nie ma.
  25. Olamagato

    MODERATORZY: jacy są naprawdę?

    Na tym forum nie będzie takich rzeczy jak tam. Mimo to tematy łańcuszki nie będą specjalnie ścigane bo nie szkodzą specjalnie poza pewnym zachwianiem poczucia "porządku". :) Serwer jest wystarczająco pojemny, forum wystarczająco szybkie, a tematy śmieciowe nie są na nim ostro ścigane bo i po co? Natomiast jeżeli ktoś będzie wielokrotnie z premedytacją szkodził jego normalnemu działaniu lub innym forumowiczom - szybko wypadnie, albo każdy jego post będzie opatrzony dość wstydliwą etykietką. ps. Dla zainteresowanych i szczególnie zmartwionych faktem, iż banici nie moga napisać żadnego posta aby się "pochwalić" nową etykietką - ich ksywka to zwyczajowo Wróg Ludu. :-) Tak więc ktoś wcześniej już to wytypował i trafił.