Olamagato

Moderator
  • Zawartość

    11482
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Olamagato

  1. Sorry, że wejdę w słowo, ale legalizacja czy delegalizacja nie ma znaczenia dopóki koszty takich rzeczy jak alkohol, wyroby tytoniowe, marihuana, narkotyki miękkie i twarde nie mają ceny rynkowej. Ale prawdziwej ceny rynkowej wyliczanej na podstawie całkowitych kosztów, które są ponoszone - w domyśle przez wytwórcę. Po pierwsze dwie skrajności , czyli zarówno pełna wolność produkcji i sprzedaży jak i pełna prohibicja nie sprawdziły się - obie prowadziły do patologii w społeczeństwie, które były nazbyt widoczne przez każdego człowieka inteligentniejszego od małpy. Dlatego niektórzy sądzą, że problem jest nie do rozwiązania. Ale tak nie jest. Trzeba tylko przestawić swoje myślenie na wolność wyboru każdego człowieka i czystą ekonomię. Pełna wolność produkcji i sprzedaży nie sprawdziła się ponieważ cena narkotyku uwzględniała jedynie koszt produkcji, który jest bardzo mały (dzięki temu narkotyki znane były i używane już w czasach antycznych). W efekcie nieograniczonego spożycia spora część społeczeństwa stawała się bierna, nieproduktywna, toczona chorobami i przedwczesną umieralnością (na przykład śmierci młodych ludzi z przedawkowania, alkoholizm). Były to tak zwane koszty społeczne, które zauważono już wtedy, więc reakcją władz świeckich i religijnych były nakazy i zakazy. Dla większości ludzi niezrozumiałe ponieważ niewiele ludzi jest w stanie ogarnąć tak szeroki temat (szczególnie bez podstawowej edukacji). Dlatego większość ludzi takie zakazy ślepo popiera, albo równie ślepo kontestuje. Pełna prohibicja również nie działa, co najlepiej pokazał przykład wprowadzenia jej na najstarszą truciznę znaną człowiekowi, czyli alkohol, w najbardziej rozwiniętym ówcześnie kraju świata, czyli USA. Pełna prohibicja nie działa z powodu, który podałem wyżej, czyli dlatego, że wiele ludzi nie potrafi ogarnąć całości tematu ponieważ skutki działania narkotyków, albo ich w ogóle nie dotykają, albo dotykają w perspektywie indywidualnej, czyli ograniczają się do np. kogoś z rodziny, znajomych itp. Ale wolność wyboru jest dla nich ważniejsza - jak każda wolność. Wolność wyboru oznacza, że jeżeli ktoś świadomie chce poddawać się działaniu narkotyków (do których wliczam wszystko - od produktów wysokokalorycznych, przez alkohol, papierosy, narkotyki miękkie, aż do heroiny - to i tak prędzej czy później to zrobi i nikt realnie nie będzie mógł takiej osoby przed tym powstrzymać. Dlatego uważam, że każda z tych rzeczy powinna być dostępna do kupienia przez każdego świadomego dorosłego po prostu na wolnym rynku. To oznacza oczywiście legalność wszystkich tych narkotyków. Część z nich jest przecież legalna - produkty wysokokaloryczne takie jak np. słodycze, napoje energetyczne itp. są dostępne wręcz w sklepach spożywczych (choć de facto żywnością nie są), a pozostałe takie jak papierosy i alkohol są objęte niewielkimi i arbitralnie ustalonymi restrykcjami. Od każdej z tych substancji można się łatwo uzależnić i samodzielnie trudno z nich zrezygnować bo tak działa nasz nieco bardziej rozrośnięty niż u zwierząt mózg. Jednak każdy z tych produktów powinien mieć wliczone w cenę prawdziwe koszty ponoszone indywidualnie i zbiorowo przez całe społeczeństwo. W praktyce oznacza to policzenie kosztów leczenia chorób związanych z używaniem tych substancji. Krótko mówiąc - jeżeli wyroby wysokoenergetyczne skłaniają większość ludzi do otyłości, alkohole do alkoholizmu, papierosy do chorób takich jak różne postacie raka, narkotyki do wypadków komunikacyjnych, śmierci z przedawkowania, a większość z nich również wszystkie choroby krążenia, uszkodzeń narządów spowodowanych nadmiernym ciśnieniem, miażdżycą - to należy je po prostu uwzględnić w kosztach wytwarzania. W dawnych czasach było to trudne i kłopotliwe do policzenia, albo przynajmniej wiarygodnego oszacowania. Ale dzisiaj w epoce komputerów i wszechogarniającej biurokracji rejestracyjnej nie jest to żadnym wyzwaniem dla państwa lub wręcz organizacji międzynarodowych. Prawdziwe koszty są znane. Wystarczy je tylko ustandaryzować i przypisać konkretnym grupom produktów. Wtedy państwo powinno zezwolić na legalne sprzedawanie ich pod warunkiem, że producent poniesie realne koszty wprowadzania swojego towaru na rynek. Może się okazać, że koszty dla większości z używek i narkotyków będą horrendalne, a tym samym horrendalne będą również ceny. Krótko mówiąc na świadome przyjemne trucie się mało kogo będzie stać. Ale jednocześnie nikt nie będzie mógł powiedzieć, że coś jest mu zabronione. Na przykład studenci niech sobie palą trawkę, którą sobie kupią w uczelnianym sklepiku przed egzaminami. Tyle, że za tę "jasność umysłu" zapłacą po jakieś 800 zł za każdego papierosa bo mniej więcej tyle może wynieść cena rynkowa po uwzględnieniu kosztów jakie wypalenie takiej trawki solidarnie wszyscy jako społeczeństwo ponoszą. Jednocześnie może się okazać, że koszty podstawowej opieki medycznej u osób, które prowadzą zdrowy tryb życia wyniosą zaledwie 10-15 zł miesięcznie, a nie ~200 zł jakie od nas wszystkich żąda za swoje usługi NFZ. Z drugiej strony osoby ubiegające się o rentę inwalidzką będą rzeczywistymi inwalidami - poszkodowanymi przez los, a nie ludźmi, którzy do swojego inwalidztwa sami świadomie doprowadzili. Na przykład koszty uzależnienia od używek czy narkotyków mogą łatwo ponosić osoby, które na to stać - takie jak Presley czy Jackson z tych bardziej znanych. Jednak dla większości zdrowej części społeczeństwa wydatek rynkowej ceny na narkotyk nie będzie opłacalne, choć będzie on możliwy do poniesienia. Wolność osobista, ani stosunek do państwa nie ucierpi bo bezmyślnej prohibicji nie będzie, a jednocześnie popyt będzie hamowany do pewnego marginesu społeczeństwa, który będzie mniej odporny. W efekcie byłoby to korzystne nawet dla ewolucji człowieka - jednostki świadome i/lub silne miałyby dłuższe, tańsze i lepszej jakości życie, a jednostki słabsze i/lub mniej rozgarnięte - życie krótsze, droższe i mniej jakościowe. ;) Nie ma jeszcze państwa, które podjęłoby taki eksperyment, więc na dzisiaj jest to niesprawdzoną utopią. Ale z drugiej strony jest to moim zdaniem rozsądne i trwałe rozwiązanie mogące egzystować w rozwiniętym społeczeństwie. Płaca minimalna nie ma nic do bezrobocia poza tym związkiem, że im wyższa płaca minimalna, tym bezrobocie w pracach najprostszych jest większei bardziej ukryte. Płaca minimalna jest dla tych, których praca jest wyceniana rynkowo poniżej jej wartości, ale wyżej niż dla pracodawcy koszt utrzymywania wakatu biorąc pod uwagę całość działającego przedsiębiorstwa. Krótki przykład: Jeżeli do działania Twojej firmy jest potrzebny jeden pracownik, który naprawdę generuje dla Twojej firmy spore zyski netto, np. 9 tys. zł/m-c, ale nie będzie mógł działać i w ogóle zarabiać bez dwóch pomagierów, których praca jest warta realnie 500 zł/m-c, to oczywiście będziesz chciał ich zatrudnić na umowę "śmieciową" za 500 zł. Ale jeżeli nie będzie takiej możliwości, to za płacę minimalną w kwocie 2x1600 zł = 3200 zł, ale będziesz się godził na zysk netto w wysokości 5,8 tys. zł zamiast 8 tys. zł. Bo alternatywą jest zysk netto wynoszący ZERO. Oczywiście fakt, że Twoja firma nie będzie zarabiała 8k zł, a realnie ok. 5k zł odbije się na Twojej rentowności, konkurencyjności do innych firm, które w innych państwach będą realnie miały zyski na poziomie 8 tys. zł. Nie będziesz mógł zbijać ceny produktów czy usług ponieważ Twoją dolną granicą kosztów jest koszt pracownika podwyższony o koszt dwóch pomagierów - bardzo wysoki koszt. W firmach za granicą dolną granicą kosztów będzie taki sam koszt pracownika podwyższony o zaledwie 1000 zł - bo tyle realnie kosztują się pomagierzy. Dlatego polskie firmy są z definicji mniej konkurencyjne od zagranicznych. Mają po prostu wyższe koszty uzasadnione wyłącznie taką lub inną ideologią, a nie rachunkiem ekonomicznym. Bo realny rachunek ekonomiczny uwzględnia np. źródła surowców, położenie, infrastrukturę, transport i grupę docelową klientów. Oczywiście realne firmy wliczają koszty różnych bzdur w cenę bo nie mają innego wyjścia. Równanie zawsze musi zgadzać się po obu stronach. Oczywiście jest też spora grupa pracowników, którzy na tym tracą - dla ludzi żyjących z pracy najemnej nie jest alternatywą pracowanie za taką lub inną stawkę, ale układ gospodarki państwa stwarza im alternatywę: Masz jakąkolwiek pracę, albo w ogóle jej nie masz i głodujesz bez dachu nad głową. W efekcie to taki nacisk psychologiczny powoduje, że pracownicy, których praca jest rynkowo wyceniana wyżej niż wysokość płacy minimalnej mają tę płacę w sztuczny sposób zaniżoną do minimalnej. Dlatego w Polsce 80% ludzi utrzymujących skarb państwa, to ludzie pracujący za płace bardzo niskie. Im płaca minimalna jest wyższa, tym przedsiębiorcy mają większą skłonność do zaniżania zarobków pracowników bardziej efektywnych. W efekcie na istnieniu płacy minimalnej tracą wszyscy bo jest to sztuszny, nienaturalny twór powstały w głowie ludzi perfidnych którzy jej konsekwencje popierają, albo ludzi leniwych umysłowo, którzy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji dla nich samych. Jeżeli o to chodzi, to nie jest tak źle bo gdyby były rządy innych partii, to kwestia strategicznych inwestycji w ogóle by nie istniała. W naszym kraju kuleje transport, chociaż kraj jest dość duży i potrzebuje dobrego transportu, brakuje też świeżej wody - szczególnie w Polsce centralnej, w której wykarczowano w dawnych wiekach wszystkie lasy. Potrzebne są więc zbiorniki retencyjne oraz zalesianie na tym obszarze - nawet kosztem pewnej powierzchni uprawnej nienajgorszej jakości. Tego drugiego akurat w ogóle nie ruszono. Moim zdaniem na terenie Europy nie będzie już państw narodowych w takim sensie w jakim istniały one w latach 1950-1970. Ludzie za bardzo przyzwyczaili się do swobody przenoszenia oraz podobnego stylu życia. To nie znaczy, że organizacja w postaci takiej jaką obecnie jest UE przetrwa. To może pójść w dwóch kierunkach - albo parlament europejski zniknie, albo parlamenty narodowe przestaną mieć takie znaczenie jak obecnie. Być może w przyszłości parlamenty narodowe będą po prostu czymś w rodzaju dzisiejszej władzy samorządowej - szczytem hierarchii administracji jakiejś jednostki quasi państwowej. Z drugiej strony żadne państwa (a raczej ich politycy) nie lubią tracić znaczenia, więc stan obecnego kosztownego dualizmu może trwać dość długo. Biorąc pod uwagę doświadczenie USA możliwe, że proces przeobrażania się państw UE w coś w rodzaju stanów amerykańskich, już się zaczął. Sama idea nie jest najgorsza ponieważ eliminuje największy problem, który toczył Europę przez wieki - wzajemne wyniszczające wojny. Dzisiaj nie do pomyślenia jest aby jakiś stan w USA wystąpił zbrojnie przeciwko sąsiadowi. Być może za jakiś czas i również dzięki pamięci o wojnach światowych coś podobnego będzie nie do pomyślenia również w Europie. W spory stopniu tak już się stało. Trudno sobie wyobrazić, żeby dzisiejsze RFN napadło zbrojnie na Polskę lub np. Czechy tak samo jak niewyobrażalne jest aby Polska mogła najechać Litwę, Danię lub Słowację. W USA nadmierny socjal kończy się bankructwami miast, hrabstw lub nawet całych stanów. Ich socjal jest więc w naturalny sposób hamowany. U nas nie. Tak naprawdę, to nie politycy powinni wziąć odpowiedzialność za państwo, ale sami obywatele. Jeżeli obywatele mają swoje państwo w dupie, to skończy się dokładnie tak jak skończył się żywot I RP i de facto jej jedynych obywateli - polskiej szlachty - w postaci rozparcelowania kraju przez sąsiadów.
  2. Moim zdaniem nie doceniasz polityków (nie ważne z jakiej partii). Zrobią wszystko, żeby ominąć te nieszczęsne 60% PKB zapisane w konstytucji. A właściwie stało się to już faktem ponieważ licząc wszystko tak jak należy, bez żadnych ściemnień, to dawno już przekroczyliśmy 120% PKB. Za jakiś czas ktoś oświeci "ciemny lud" jakimś prostym i efektownym wyliczeniem pokazującym mniej więcej coś zbliżonego do prawdy, a w każdym razie dający oczywisty i nie do zbicia dowód. Będzie to najprawdopodobniej ktoś, kto zrobi coś takiego jak Jarosław Bauc kiedy socjalistyczny AWS w planowanych ustawach zaczął już wydawać pieniądze wnuków. :)
  3. Olamagato

    Windows Seven - Temat Ogólny

    Nie wiem czy wymagał bo mój nie wymagał. Działał średnio 2 lata - tak długo aż nie rozwalił się dysk systemowy, albo postanowiłem poeksperymentować na działającym systemie. Prawdę mówiąc mój OSR/2 chodził o wiele stabilniej niż Win98 nawalony błędami jak sernik rodzynkami. Przecież SE powstała z powodu nie dającej się ogarnąć liczby bugów, a i tak tysiące z nich wciąż istniały w wersji rzekomo poprawionej. Tyle, że ja wyłączałem wszystko co zbędne z bzdurnymi usługami włącznie. Niestety na 98 niewiele to dawało bo bugi były w kodzie systemu, a nie tylko w usługach i śmieciach wrzucanych do autostartu. :)
  4. Wiadomo co dalej - nie jeden kraj przechodził taki syf w swojej historii. Po prostu w którejś kolejnej kadencji kolejny rząd (zapewne ocalenia narodowego) stwierdzi, że kasa i dobre czasy się skończyły i nie ma już na nic. Wtedy zaczną się likwidacje emerytur - tyle, że tych prawdziwych - wypłacanych w gotówce, a nie tylko tych obiecanych. Do tego dojdzie jakiś superpodatek od bogactwa, którym zostaną wykończone resztki klasy średniej i co najmniej większość wszystkich małych firm. To oczywiście spowoduje kolejne powiększenie rozdarcia między wydatkami, a "potrzebami" i następny rząd będzie już tylko zamiatał zgliszcza likwidując jak leci wszystko co jest kosztem skarbu państwa. Na koniec są dwie możliwości. Albo te niszczące cięcia i gwałtowne zubożenie społeczeństwo jakoś przeżyje z mniejszą czy większą rewolucją - co oczywiście nic nie zmieni, albo wreszcie pojawi się jakiś "mesjasz", który skapuje, że państwo się naprawia likwidując durne prawo, które jest wrogie obywatelom i firmom, czyli w Polsce jakieś 90% ustaw III/IV RP. Tak czy inaczej Polska wróci tam gdzie jej miejsce - do szeregu krajów z biednym i głupim narodem, który nie umie się rządzi i okrada najsłabszych. Bo najsłabszych okradać jest najłatwiej. Nie trzeba do tego mieć żadnych zalet, ani żadnego cwanego programu wyborczego lub reformy państwa. W normalnym kraju jest tak, że jak politycy chcą sobie opłacać jakąś misję, to likwidują jakiś najbardziej bzdurny urząd, którego urzędnicy grzeją dupsko za kilka mln rocznie i finito. Ale nasz kraj nie jest normalny więc trzeba wykombinować jak za tę kolejną kosztowną ideę "misji" ma znowu zapłacić sprzątaczka i kelner - zazwyczaj wychowujący jakieś dzieci i ledwo wiążących koniec z końcem. To jest nic innego jak kolejne skubanie ludzi w tym kraju licząc na to, że kolejne 10 zł do zapłacenia co miesiąc jakoś zignorują bo w zamian dadzą jakąś ulgę na 1,50 zł miesięcznie dla wybranych, którzy się nawet po to nie schylą, żeby sobie kłopotów z papierami nie robić (bo ich czas to też pieniądz - oczywiście dla polityków bezwartościowy).
  5. Jak zawsze. Polska to kraj w którym państwo i jego urzędnicy, a pośrednio politycy mogą okradać swoich obywateli bez żadnych ograniczeń. Opłata audio-wizualna będzie niczym innym jak po prostu kolejnym podwyższeniem podatków. To nie ważne jaką to będzie miało nazwę. Można równie dobrze wprowadzić podatek od oddychania mieszanką powietrza kontynentalnego i morskiego. :) Nie ma też znaczenia jego wysokość. Żyjemy w III PRL i jedyne co może to zmienić, to emigracja do krajów, w których Polaków nie okrada się tak bardzo, bezczelnie i często jak w Polsce.
  6. Olamagato

    Banki - który wybrać?

    Mi od ponad roku dobrze działa podstawowe konto w ING. Wszystko darmowe, za wyjątkiem ekspresowych przelewów oraz w kwotach milionowych, opłata za przelewy i konto zero. Haczyk jest w tym, ze koszt karty debetowej wynosi 7 zł jeżeli nie przeprowadzi się transakcji bezgotówkowych na poziomie 100 zł/mc (było już 200). Jeżeli się przeprowadzi, to koszt karty też 0 zł. W przypadku wpłatomatów i przelewów między kontami w ING księgowanie jest na bieżąco, a między różnymi bankami w ciągu dnia roboczego może trwać 3-6 godzin.
  7. Olamagato

    X-COM Enemy Unknown od Firaxis (XCOM)

    Dlatego, że każdy save ma kilkaset KB, więc nie muszę się ograniczać miejscem na dysku. Startowałem Ironmanem, ale trochę się zirytowałem ponieważ czasem odpalałem grę na lapku i baterii, a z niewiadomego powodu ta gra powoduje, że nie pozwala komputerowi wysłać ostrzeżenia o niskim poziomie baterii, a nawet wykonać awaryjnej hibernacji i komputer się przez nią wyłączał tracąc wszystkie dane z uszkodzeniem pliku autosave włącznie. Dlatego rzuciłem ironmana i teraz każdy save chcę mieć w nowym miejscu bo przynajmniej kilka sesji gry nie stanie się czasem zmarnowanym (skoro będę musiał powtarzać). Stąd potrzeba obsługi tych kilkuset save. Każdy inny program radzi sobie z kilkunastoma tysiącami plików w jednym katalogu bez najmniejszego problemu. Tak więc trzycyfrowa ilość save nie powinna być żadnym problemem. Po grze zapewne większość z nich skasuję. Nie chciałbym się tylko cofać bo coś ma problem z lapkiem, baterią itp.
  8. Olamagato

    X-COM Enemy Unknown od Firaxis (XCOM)

    No nie. To na pewno nie jest normalne, tylko jest to ewidentny bug w grze. Nigdzie w instrukcji nie ma określonego limitu zapisów, więc on po prostu nie istnieje. Na szczęście okazało się, że bug w metodzie wczytującej polega na tym, iż rozpoznawanie rzędu ilości zapisów jest zwalone tylko w sesji w której przekroczono liczbę zwiększającą liczbę cyfr w zapisie. Ominięciem problemu było wyjście z gry i ponowne załadowanie, żeby maksymalna liczba cyfr w zapisie mogła być rozpoznawana. Na szczęście wszystkie zapisy istniały ponieważ metoda zapisująca nie ma tego buga. Co do zapisów, to szukałem ich w katalogu gry, który ma nazwę Save i jest pusty. :) Prawdopodobnie więc można mieć kilkaset tysięcy zapisów na usera lub więcej.
  9. Olamagato

    X-COM Enemy Unknown od Firaxis (XCOM)

    Czy ktoś wie gdzie X-COM trzyma sobie zapisy? Jeżeli szukam w katalogu save xcoma, to nie ma tam zupełnie nic (nawet tych, które widzę w grze). Gra przestała mi je tworzyć mimo, że je robię. Miejsca na dysku mam pełno, ale wygląda mi na to jakby gra samoistnie kasowała przynajmniej część z nich ponieważ powinienem mieć ich dobrze ponad setkę, a mam zaledwie kilkanaście. Być może jest to związane z tym, że steam mam na stałe zablokowany, żeby nie mógł się przedostać przez firewall, ale co mają zapisy gry ze steamem, to nie bardzo wiem.
  10. No pewnie. Elektronika jest tania, a jedynym realnym kosztem jest usługa.
  11. Prawdopodobnie padła wyłącznie elektronika. A elektronika jest łatwa do naprawienia i tania. Gdyby padł panel, to co innego bo wtedy monitor idzie na śmietnik (tzn. oddaje się trupa przy kupnie nowego).
  12. No właśnie znowu zaczyna się era dobrych gier. Kiedyś w latach 80. XX wieku wszystko było generowane "proceduralnie" i było to naturalne bo żadnego innego sposobu na wygenerowania świata gry nie było. Pojawienie się tekstur oraz edytorów poziomów, to skutek pojawienia się sprzętowych akceleratorów graficznych. Nie były one początkowo częścią kart graficznych, więc do ich działania wszystko trzeba było mieć już zrobione zasoby na których mogły działać. Obecnie znowu zaczyna się zastój w grafice, co powinno cieszyć wszystkich graczy ponieważ teraz gry będą musiały konkurować pomysłami, grywalnością i ciekawymi rozwiązaniami, a nie coraz bardziej wypasioną grafiką i rozgrywką spłyconą do granic prostoty.
  13. Olamagato

    Telefony Komórkowe

    Nie zgodzę się z tym. Chodzi o to, że baterie te nie mają realnej granicy liczby naładowań i rozładowań, więc jedynym kryterium użyteczności jest dostępność urządzenia. Bo tak naprawdę nie obchodzi Cie prąd i ile go zużywasz, natomiast bardzo Cię obchodzi czy realnie nastąpi moment w którym nie będziesz mógł skorzystać z urządzenia. Ta dostępność jest największa kiedy bateria ma 100% naładowania i za każdym razem kiedy jej nie potrzebujesz odzyskuje tę dostępność. Pozwalając rozładować baterię do np. 20% stajesz w pewnym momencie przed sytuacją w której nadal będziesz musiał korzystać z urządzenia, ale będziesz miał już tylko 1/5 dostępności lub mniej. Takie sytuacje się zdarzają dlatego ja przy każdej okazji ładuję komórkę mimo iż czas czuwania mojego modelu to 30 dni (sic!). A jeżeli chodzi o użyteczność i funkcjonalność, której potrzebujesz, to ja doszedłem dokładnie do tych samych wniosków i dlatego jedyne komórki jakie mnie tymczasem interesują, to modele LG, które mają zarówno sporą pamięć wewnętrzną, własną pamięć masową w postaci karty SDHC do 32 GB oraz całkowicie klasycznie wymienną baterię. Stąd było moje pytanie o LG L9 II, który jest najbardziej wypasionym modelem z tych rozsądnych cenowo. :)
  14. Potrzebuję sugestii co do wersji sterowników dla Geforce 9600M GS. Najnowsze sterowniki crashują podczas CoD MW3 na multi oraz pod Minecraftem.
  15. Olamagato

    Piękne Kobiety :-D

    Bo piersi nie zdeformowane silikonem, a usta kolagenem? A jeżeli chcesz robić flame, to zrób to sensownie, a nie żałośnie... ;)
  16. Olamagato

    Telefony Komórkowe

    Wczoraj pokazały się u nas LG L9 II D605 z nowej serii. Ktoś już testował ten telefon? Nie widzę w nim opisu GPS. Trochę dziwne.
  17. Olamagato

    Telefony Komórkowe

    Może tak być. Stuprocentowym sposobem rozwalanie akumulatorów Li-ion lub Li-Poly jest kilkukrotne rozładowanie ich do zera. Ten typ akumulatora trzeba traktować podobnie jak samochodowe akumulatory ołowiowe - najlepiej nigdy nie rozładować oraz nie utrzymywać dugo w stanie niskiego naładowania. Jeżeli już mocno się rozładuje (poniżej 20%), to należy naładować tak szybko jak to możliwe. Ja u siebie zawsze ustawiam 30% na ostrzeżenie i 20% na odmowę pracy bez ładowania (w laptopach oznacza to przymusową hibernację). Takie ustawienia zmuszają mnie do pilnowania trwałości baterii. Do dzisiaj mam telefon z baterią z 2005, która trzyma jak nówka.
  18. Ta opinia ma się mniej więcej tak jak np. opinia zmanierowanego audiofila, że dźwięk w budżetowych słuchawkach Sennheissera jest do kitu. Moim zdaniem nie znajdziesz nic lepszego jeżeli chodzi o obraz w tej cenie. Tym bardziej, że sam czekałem aż LG wreszcie wypuści większe panele niż 27" (monitory). W tej chwili LG bardzo rośnie ponieważ ma tanią i dobrą technologię, na którą konkurencja nie ma dosłownie nic. I nic dziwnego, że konkurencyjne firmy przebierają nogami. Bo tak jest. TV obsługuje 60 Hz bo tyle jest w specyfikacji HDMI (a człowiek i tak nie dojrzy szybszego przełączania pikseli, które przecież nie gasną tak jak w CRT). Zresztą szybsze wyświetanie na ekranie, który nie ma 3D jest zupełnie zbędne. Ten TV, to nic innego jak monitor 60Hz z dołączonym tunerem i elektroniką, która polepsza płynność obrazu w inny sposób niż przez mało sensowne podbijanie MHz. Dlatego opisane jest, że ten ekran ma płynność wyświetlania na poziomie TV 100 Hz, a nie że w takim tempie przełącza piksele. Nie jestem jeszcze pewien tego na 100%, ale prawdopodobnie inaczej niż w zwykłych TV elektronika nie powoduje przełączania wszystkich pikseli w każdej ramce obrazu, ale jedynie tych, które się zmieniły w kolejnej klatce. To ma wiele sensu i dodatkowo powinno oszczędzać nieco prądu ponieważ średnio piksele będą przełączane rzadziej, albo w przypadu obrazu nieruchomego wcale. Moim zdaniem to i tak nie ma żadnego znaczenia ponieważ większość osób nawet nie zda sobie sprawy z różnicy w obrazie nie mając do dyspozycji wymyślnej aparatury testującej. W efekcie jest to tylko marketingowe bełkotanie, żeby konkurencja nie mogła wytykać, że ten TV nie ma w rzeczywistości "magicznego" 100Hz. I słusznie. Smart TV, to tylko gadżet dla ludzi, którzy chcą mieć komputer do internetu nie mając go. Biorąc jednak pod uwagę, że dzisiejsze technologie internetowe sa coraz bardziej zachłanne na moc obliczeniową, to takie smarty wkrótce stracą swoją użyteczność bez pakowania do nich coraz mocniejszych CPU. ps. Co do kątów, to jest to nic innego jak szeptana antyreklama konkurencji. Wszystkie ekrany ips od LG maja też fabryczną kalibrację kolorów i jedyne co w nich warto zmienić, to zmniejszyć jasność, żeby dostosować obraz do naszych warunków oświetleniowych (te same ekrany muszą wyświetlać wyraźne kolory nawet w krajach silnie nasłonecznionych). Ja w każdym razie zmniejszam do zera i obraz jest dla mnie idealny, nie wali po oczach i wygląda jak pocztówka. ps2. Nie tylko LG produkuje ekrany IPS, ale ta firma ma na to patenty i sprzedaje je obecnie najtaniej. Jest to wyraźnie inne podejście niż Kodaka, który ma patenty na OLED, ale sprzedaje licencje na te panele tak drogo, ze w istocnie próbuje zarżnąć tę technologię. Moim zdaniem obecnie tylko OLED może zagrozić IPS pod względem wyświetlania obrazu bo nie potrzebuje dodatkowego podświetlenia. Z drugiej strony IPS jest świetnym materiałem dla okularów 3D, które w przyszłości staną się tym czym walkman ze słuchawkami w przeszłości. Oczywiście to wciąż tylko moja opinia.
  19. http://www.skapiec.pl/site/cat/12/filtr/_0_46,47_13221_0_0_0_13772,137078,137083_0_0_133952/cena Jak widać w tej cenie jest mnóstwo modeli. Wrzuciłem wszystkie, które mają HDMI, ale również i inne złącza oraz dodatki. To głównie dodatki podbijają cenę.
  20. Absolutnie tak. Nawet nie trzeba będzie stawiać obu obok siebie i wyświetlać tego samego obrazu. Po prostu w sytuacji gdy matryca pod każdym względem lepsza jest równie tania i na dodatek jeszcze bardziej oszczędna (prąd), to TN stała się zwyczajnie przestarzała. Kąy widzenia które są podane przy TN, to zwyczajna ściema. Wystarczy dosłownie ruszyć głową i już obraz jest inny (różni się jasnością, kolorami, nasyceniem itd.). Obraz na IPS wygląda jak pocztówka - z której strony nie popatrzysz jest zawsze taki sam. Zmienia się nieco dopiero pod kątami pod jakimi w ogóle być na niego nie patrzył. Ten typ panela ma wzystkie zalety monitora CRT i wszystkie zalety monitora LCD. TN nie ma tych zalet, a ma wady typowe dla LCD.
  21. Sprzęt nie dzieli się na markowy i niemarkowy, ale na dobry i badziewny oraz tani i drogi. W 19 calach nie widzę na rynku żadnych współczesnych paneli takich jak IPS czy PVA. Tego typu panele są w sprzedaży od 21,5 cala. Jeżeli nieco większy monitor mógłby Ci odpowiadać, to szukałbym taniego monitora na matrycy IPS (ok. 500 zł z przesyłką). Jeżeli musisz koniecznie mieć coś mniejszego, to znajdziesz tylko przestarzałe panele TFT/TN z fatalnymi parametrami obrazu i nie zmieni tego faktu nawet podświetlenie LED.
  22. Olamagato

    Podglądanie i zdobywanie Kosmosu

    Bo ich nie ma. Dosłownie. Nie wiem czy wiesz, ale latające spodki były zjawiskiem istniejącym w rzeczywistości i były to twory jak najbardziej ziemskie. Po prostu był pewien etap w inżynierii lotnictwa, na którym wydawało się, że jest to kształt idealny do budowy samolotów napędzanych silnikiem odrzutowym. W związku z tym zarówno w USA jak i w ZSRR budowano eksperymentalne modele i pełnowymiarowe aparaty latające, które miały po prostu kształt dysku. Ponieważ był to okres stosunkowo krótki i to w czasie największego nasilenia zimnej wojny, a tym samym walki wywiadów, więc informacja o ich budowie była tajna, a sam trend ich budowania stosunkowo krótki kiedy okazało się, że spodki nie są dobrym rozwiązaniem konstrukcyjnym. W tym samym czasie eksperymentowano też z latającym skrzydłem, które realnie wykorzystano dobiero pod koniec 20. wieku, kiedy powstały komputery wystarczająco wydajne do aktywnego kontrolowania lotu o właściwościach niestabilnych i bez usterzenia pionowego. Histeria z kosmitami, ufo i latającymi spotkami została podkręcona przez amerykańskie służby wywiadowcze, które wścibstwo swoich indywidualnie wolnych obywateli zneutralizowało bajeczką o kosmitach i latających spodkach. W ten sposób nawet ważne informacje o zaobserowowaniu w pobliżu poligonów nowych tajnych konstrukcji lotniczych można było zmiksować z mnóstwem spreparowanych i niespreparowanych bzdur oraz zwyczajnych mitów. Dzięki temu informacje użyteczne dla radzieckich szpiegów mogły ławo stać się po prostu niewiarygodnymi plotkami i umieszczone między innymi produkcjami mitomanów i łowców przygód. To samo stało się wygodne również w ZSRR oraz innych krajach do zacierania wiarygodności, które mogly być bardzo cenne dla szpiegów obcych państw. Taniej było pozwolić na włączenie ważnej informacji między mity i bajki niż budować cały aparat uszczelniający przecieki informacji taki jak istniał w krajach "demoludów. Tunele czasoprzestrzenne, to jak najbardziej ludzkie odkrycia fizyki teoretycznej, żadna technologia kosmitów. Jestem bardzo ostrożny w zakładaniu, że to co człowiek odczuwa lub dzieje się z jego organizmem, to coś zewnętrznego. Nie znamy niemal w ogóle działania mózgu, ale to co już wiadomo daje podstawy do twierdzenia, że czyjeś indywidualne odczucia nie popwinny być nawet dowodem w sądzie. Mózg można oślepić i okłamać na wiele sposobów (np. hipnoza). Czasem dzieje się to z powodów, których jeszcze nie rozumiemy. Uważam, że różne objawienia, cuda itp. rzeczy, to są po prostu zaburzenia w pracy mózgu i/lub rzadkie zjawiska fizyczne. Być może czasem nawet samoistnie (w sensie zjawisk fizycznych) mogą pojawiać się tunele czasoprzestrzenne, dzięki którym niektórzy ludzie znajdujący się w odpowiednim miejsu i czasie mogą zaobserować coś dla nich zupełnie niewytłumaczalnego (np. przemarsz wojsk z dawnej epoki). Nie uważam jednak takich rzeczy za jakąś magię czy ingerencję wyższej inteligencji, lecz po prostu za brak naszej ludzkiej wiedzy. Ludzie rzeczy sobie niezrozumiałe zawsze próbowali tłumaczyć ingerencjami "istot wyższych", a potem okazywało się, że wynikało to po prostu z braku wiedzy. I to wcale się nie skończyło. Nadal antropologizujemy rzeczy nam nieznane i niewytłumaczalne, tyle że zamiast bogów wykombinowaliśmy sobie kosmitów, którzy de facto są tym samym czym dla dawnych cywilizacji "bogowie". Podejrzewam, że Roswell to coś co ma związek wyłącznie z ludźmi. No, ale to jest tylko podejrzenie. Wydaje mi się, że komuś lub jakiejś organizacji jest na rękę mitologizowanie Roswell podobnie jak kiedyś było bardzo wygodne dla CIA i amerykańskiej administracji przypisanie obserwacji amerykańskich i rosyjskich eksperymentów lotniczych do skutków działalności kosmitów. Rozumiem. Ja jednak w to nie wierzę ponieważ taka wiara nie jest dla mnie spójna, ani ze względu na fakty, ani ze względu na logikę. O zamachach na WTC niektórzy ludzie wiedzieli i opisywali w dokumentach takie scenariusze już na etapie budowy WTC, więc to naprawdę nic dziwnego. Weź pod uwagę coś co nazywa się prawem wielkich liczb. Na Ziemi jest ponad 7 mld ludzi, a to oznacza, że jest możliwe iż narodzi się człowiek, który każdego dnia będzie przewidywał przyszłość na zasadzie wyobraźni i zwykłego zgadywania oraz nigdy się nie pomyli. Wielu ludzi uzna go za proroka, ale nie ja. Po prostu z losowej próby kiedyś będą zdarzać się zjawiska ekstremalne, których prawdopodobieństwo zaistnienia jest tak niskie, ze niemal wszyscy będą uważać je za niemożliwe. Właśnie dlatego nie wierzę w żadne ingerencje czy odwiedziny kosmitów. Jak na razie wszystkie nieznane czy nieprawdopodobne rzeczy oraz zjawiska jakie w historii się zdarzyły okazały się mieć bardzo prozaiczne przyczyny wynikające wyłącznie z ograniczeń ówczesnej ludzkiej wiedzy. Również wszystkie historyczne paradoksy fizyczne wynikały tylko z naszego ludzkiego błędnego pojmowania tych zjawisk. Dlatego te, które wciąż istnieją i są dla nas wciąż niewytłumaczalne uważam za nasze aktualne ograniczenie. Zapewne po jakimś czasie Roswel czy inne zjawiska takie jak UFO trafią po prostu w to samo miejsce gdzie trafiły mity i bajki z poprzednich epok. :) Oczywiście. Weź jednak pod uwagę taki fakt, że dla dawnych indian biali przybysze z Europy byli "bogami". Dzisiaj żaden potomek tych samych indian tak nie uważa ponieważ ma znacznie większą wiedzę niż jego przodkowie. Może sobie nawet tych "bogów" oglądać codziennie i przekonać się, że poza kolorem skóry i językiem niczym od niego samego się nie różni.
  23. Z nowych, to tylko konstrukcje bazujące wyłącznie na AMD - a i tak będzie problem ze znalezieniem w takiej cenie.
  24. Olamagato

    Podglądanie i zdobywanie Kosmosu

    Masz rację, ale z kontektu wynikało w jakim znaczeniu Budep użył tego pojęcia. I było po znaczenie potoczne. Formalnie rzecz biorąc to dla delfinów i szympansów nasze samoloty i ich smugi kondensacyjne, to też "UFO". :)
  25. Olamagato

    Podglądanie i zdobywanie Kosmosu

    Ja też w życiu widziałem kilka zjawisk, które z pozoru były kompletnie niewytłumaczalne. Potem zawsze okazywało się, że były zjawiskami rzadkimi, ale zgodnymi ze znanymi nam prawami fizyki. Ponieważ teoria kosmitów odwiedzających lub obserwujących życie na Ziemii nie trzyma się kupy. Jest po prostu sprzeczna logicznie sama ze sobą. Chodzi o to, że każda rozwijająca się cywilizacja, żeby mogła się rozwinąć potrzebuje wolnych i dość niezależnych jednostek, które potrafią jednak żyć stadnie. Zbiorowiska takie jak owady nie są w stanie zbudować cywilizacji ponieważ na Ziemi w pewnym momencie miały idealne warunki do rozwoju (brak konkurencji, wrogów, ogromna ilość energii w postaci bardzo dużego stężenia tlenu w powietrzu), ale i tak nie miały szans rozwinąć się w tym kierunku (brak bodźca do rozwijania indywidualnej inteligencji). Ponieważ mamy jednak trzy przykłady, że wysoki stopień opanowania środowiska wiąże się z poziomem inteligencji jednostek (humanoidy, stadne drapieżniki lądowe, delfiny i pewien gatunek dinozaurów), więc jest bardzo prawdopodobne, że cywilizację mogą zbudować wyłącznie zbiorowiska osobników z indywidualną inteligencją. Dla mnie jest więc bardzo prawdopodobne, że jest to ogólne prawo dotyczące każdej cywilizacji technicznej - w tym tzw. "kosmitów" (zauważ, że my też bylibyśmy dla nich "kosmitami"). To oznacza, że utrzymanie jakiejś innej odkrytej cywilizacji w całkowitej izolacji jest z zasady niemożliwe bo zawsze znajdzą się jakieś indywidualne jednostki, które nie będą się trzymać odgórnych "zasad". Podobne zjawisko zaistniało przecież już w naszej historii. Czy jakiekolwiek europejskie zakazy wpływania na cywilizacje żyjące w świeżo odkrytych Amerykach miałyby jakiekolwiek szanse powodzenia? Moim zdaniem nie, ponieważ cywilizacja żyjąca w Europie nie składała się z mrówek, ale z ludzi podejmujących indywidualne decyzje, a nawet państw, które były suwerenne względem siebie. Efekt był taki, że dzisiaj nawet rozrzucone i kompletnie nie znające się cywilizacje ludzkie są całkowicie wymieszane - na każdym kontynencie można spotkać ludzi, którzy etnicznie pochodzą z zupełnie innych zakątków planety. To samo moim zdaniem działoby się w przypadku cywilizacji "kosmicznych". A skoro do tej pory nie mamy z nimi żadnego realnego kontaktu, to oznacza że nikt się nami nie "opiekuje". Inne cywilizacje kosmiczne jeżeli istnieją, to tak daleko w czasie i przestrzeni, że kontakt między nimi może być jeszcze większą rzadkością niż samo powstanie cywilizacji. W sumie to oczywiste ponieważ do zaistnienia takiego zjawiska muszą najpierw powstać przynajmniej dwie cywilizacje techniczne niedaleko od siebie w przestrzeni i czasie, a więc muszą zdarzyć się dość blisko siebie dwa niezwykle rzadkie zbiegi okoliczności, które doprowadzą do ich powstania i kontaktu. Biorąc pod uwagę, że byliśmy w stanie odkryć nawet promieniowanie reliktowe tła, którego przyczyną jest powstanie znanego nam wszechświata, a nie możemy odkryć żadnego zjawiska takiego jak choćby sygnały telewizyjne mnóstwa rzekomo istniejących cywilizacji obcych z czasu ich hipotetycznego rozwoju (na takim etapie na jakim my dzisiaj jesteśmy), to wnioskiem może być tylko to, że albo żyjemy w otoczeniu cywilizacji starszych niż wielki wybuch, dla których jesteśmy na takim poziomie rozwoju jak dla nas mrówki, albo zjawisko powstania cywilizacji technicznej, a w szczególności kosmicznej (ten drugi etap być może właśnie zaczynamy) jest zjawiskiem niezwykle rzadkim - nawet jak na wielkość znanego nam wszechświata (który jest przecież większy niż wszystko co ktokolwiek i kiedykolwiek sobie na naszej planecie wyobrażał). Krótko mówiąc gdyby cywilizacje kosmiczne były zjawiskiem tak częstym, że mogłyby tworzyć takie organizacje jak w wielu filmach czy grach SF, to ślady ich obecności (albo przynajmniej czasów ich rozwoju) nie byłyby możliwe do ukrycia już na naszym poziomie rozwoju. Jeżeli nawet kiedykolwiek takie organizacje mogłyby powstać, to raczej tylko jako wynik całej serii niezwykle rzadkich zjawisk, a następnie wspólna decyzja o powstaniu "rezerwatów" dla nowo rozwijających się cywilizacji oraz ścisłe przestrzeganie jej przez indywidualne jednostki różnych "ras" byłoby zjawiskiem zależnym, czyli jeszcze mniej prawdopodobnym. Krótko mówiąc z brzytwy Okhama wynika, że prostszym wytłumaczeniem jest iż nie ma żadnego zjawiska odwiedzających nas kosmitów, czym potocznie stało się określenie "UFO" (i w tym znaczeniu go użyłem), a jeszcze rzadszy przypadek pojawienia się blisko siebie (oczywiście w czasie i przestrzeni) dwóch cywilizacji kosmicznych niemal wyklucza całkowity brak kontaktu lub wzajemnego odkrycia śladów swojego istnienia. Dlatego coraz więcej naukowców jest skłonnych przyjąć za prawdziwą teorię "rzadkiej Ziemi" bo jest to teoria lepiej tłumacząca to co możemy zaobserwować i czego nam się zaobserwować nie udało. Ta teoria w zasadzie wyklucza możliwość zjawiska takiego jak tajne odwiedzanie jakiejś cywilizacji przez jakichś "kosmitów".