Caelethi2

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    1510
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Caelethi2

  1. Caelethi2

    Arathum - gra forumowa

    **~ W między czasie napaści na Valthosa i po napadzie ~** Alzarath siedział spokojnie na parapecie, tuż przy oknie, wpatrując się w blask księżyca. Zdecydowanie wolał to, niż parzące za dnia słońce, które często zmuszało go do ukrywania się w cieniu. Był trochę oszołomiony - nie pamiętał większości wspomnień, jakby "urwał mu się film"... Nagle coś przykuło uwagę w tym mroku. Jakiś głośny szelest, ryk bólu. Mimo, iż mag nie miał dobrego wzroku, nadrabiał tę wadę słuchem. Tamten ryk - to nie był zwykły ryk, a już na pewno nie był to ryk człowieka, zdecydowanie nie. Znów cisza. Alzarath był znów sam, wraz z jego myślami, lękami. Był spokojny, ale to tylko pozory. Nawet nie wiedział, gdzie przebywa. Nie znał nikogo spośród tych towarzyszy, tylko Valthosa, który zdecydowanie był barwną postacią. Ciut "wrogie" (lub chociaż nieprzyjazne, groźne) zachowanie wobec innych raczej nie pomoże mu w życiu... A już na pewno jego "sława". Ale nie to było ważne w tej chwili, przynajmniej nie dla Alzaratha. Tyle pytań, na które nie znał odpowiedzi - w tej chwili był bezbronny, nieznane otoczenie, utrata wszelkich czarodziejskich mocy... To go dobijało, a szczególnie to drugie. Połowę jego życia poświęcił tej niezwykłej sztuce, a teraz jego życie wypełniła zupełna pustka... Był jednak jeszcze promyk nadziei - wszystko się jeszcze mogło zmienić, może z czasem powrócą do niego moce, a przede wszystkim wspomnienia z tych kilkunastu lat. "Nie ma co się oszukiwać, to raczej nierealne". Nagle coś przerwało jego rozmyślanie - znowu... Oprzytomniał. Pukanie do drzwi. Zszedł z parapetu, otworzył drzwi. Elendar stał w swojej codziennej szacie. Coś trzymał w prawej ręce, którą miał teraz za plecami, co uniemożliwiło zidentyfikowanie ów przedmiotu. Alzarath był przygotowany na najgorsze, gdyż w sumie nie znał tego człowieka - jedynie z widzenia, kiedy zaciągnięto go do "reszty". Ciężko było odczytać z jego miny cokolwiek, więc mag postanowił zachować czujność. -Witam... Wiem, że trochę późno, ale było kilku nadgorliwców, którzy upodobali sobie walkę ze mną - myślą, że sama siła wystarczy... No cóż, nie mogłem im odmówić.- powiedział Elendar rzucając krótki uśmiech. -Wi...Witam...- mruknął niepewnie Alzarath. -Zapomniałbym - jestem Elendar. -Słyszałem. - rzekł trochę niegrzecznie mag. -Ja jestem Alzarath...- dodał szybko. -Cóż to za wizyta tak późno?- zapytał, przerywając piętnującą go ciszę. -Myślałem, że czekasz na mnie od dawna i chciałeś, abym przetestował twoje możliwości, żebym mógł zdecydować czy nadajesz się do mojej kompanii.- rzekł z lekkim rozczarowaniem Elendar. -A więc mam cię wypisać z listy? -Niee...Wolę pozostać na liście...- powiedział z wahaniem Alzarath, nie będąc pewnym słuszności wyboru. "Jakoś to będzie, może w końcu się odnajdę." -Dzisiaj mam cię sprawdzić? -Już po północy... Dzisiaj, ale rano, jeśli można. -W porządku, mi się nie śpieszy. No to już pójdę...- mruknął Elendar. W drzwiach wykrztusił jeszcze "Dobranoc" i oddalił się w ciemnościach. [ Przepraszam, za takie "powracanie, ale z uwagi na to, że kiedy chciałem dodać posta były już 2 nowe, postanowiłem za dużo nie zmieniać i dodać taki, jaki miał być na początku. ]
  2. Caelethi2

    Arathum - gra forumowa

    **~ Przeszłość Alzaratha ~** Alzarath jako młodzieniec nie pasjonował się magią, był zwykłym, normalnym chłopcem, nie potrafiącym usiedzieć w jednym miejscu przez 5 minut. Miał wielu kolegów, lecz jego mankamentem było to, że słabo się uczył. Jego ojciec nie był zbyt dobrym człowiekiem, przynajmniej tak uważali inni. Bił jego matkę, jego także, choć uważał swojego syna za największy dar jaki kiedykolwiek otrzymał. W jego rodzinie nie powodziło się tak, jakby tego Alzi (tak nazywali go znajomi oraz matka) chciał. Jego rodzicielka, a za razem najbliższa mu osoba zmarła wczesnymi latami, mając zaledwie 32 lata, Alzarath miał wtedy dopiero lat 9. Po jej śmierci czuł wielką pustkę w jego życiu, zamknął się dla innych - to nie był ten sam, wesoły chłopak co kiedyś. Kilka lat później wpadł w złe towarzystwo, zaczął kraść - ale nie po to, żeby zaimponować innym, jaki to on jest odważny, tylko dlatego, że musiał zarabiać na własne utrzymanie. Jego ojciec rzadko wtedy bywał w domu, więc Alzarath tłumił w sobie wszelkie uczucia. Jego tata nawet nie wiedział, że musi kraść, żeby mieć co włożyć do ust. Dlatego też chłopak opuścił rodzinny dom w wieku ok. 16-17 lat nie żegnając się nawet z jego egoistycznym ojcem, który - bądź co bądź - nic prawie o nim nie wiedział. Od tamtej pory rozpoczęła się jego samotna tułaczka po świecie - pełna rozmaitych niebezpieczeństw, którym musiał stawić czoła, by przeżyć. I tak po dwuletniej "wycieczce" trafił do niewielkiej wioski (oczywiście przedtem napotkał wiele innych miast i miasteczek), która szczególnie przykuła jego uwagę, a to za sprawy czarnej, wysokiej wieży, która stała na uboczu miasta. Alzarath zainteresowany tajemniczą budowlą wszedł do niej czym prędzej - z ciekawości. Mroczny wystrój wieży bardzo go zaskoczył - nigdy przedtem nie był w takim miejscu, gdyż całe swoje życie spędził w rodzimej wiosce. Szedł powoli po kamiennych schodach na górę, w blasku palących się pochodni. Gdy wszedł na samą górę, mijając ogrom różnych dziwnych przedmiotów, obrazów i symbolów wiszących na ścianie dotarł do metalowych drzwi... Pamiętał, że ktoś nagle otworzył drzwi, jakby wiedział, że ktoś tu jest. Postać ta była ubrana w czarno-fioletową szatę, bardzo jaskrawą. Włosy miał... No właśnie, nie miał ich. Dzięki temu wyglądał jeszcze dziwniej. Ów mężczyzna miał o kilkadziesiąt lat więcej od Alzaratha. Po krótkiej rozmowie wszystko już było oczywiste. Dopiero co poznany człowiek nazywa się Kaalathan, jest nekromantą i szuka kogoś, kto nadawałby się na jego ucznia. Wybrał akurat jego, ale to raczej nie mogło być ani przeznaczenie, ani moce, których jak wiadomo Alzarath nie posiadał. Po prostu miał potencjał i to starczyło. I w ten sposób chłopak, a właściwie już mężczyzna spędził szmat czasu w owej wieży, studiując nekromancję, jednakże uczył się też z innych szkół magii. Po kilku latach potrafił wykonać kilkanaście czarów perfekcyjnie. Wieża po jakimś czasie okazała się też dużo większa, a to za sprawą prawie niekończących się piwnic, które skrywały wiele tajemnic. Gdy Alzarath miał już 35 lat, a jego mentor był już u kresu życia, postanowił zabrać swojego uczniaka w pewne miejsce, to była jego najgłębiej skrywana tajemnica, a za razem jedna z najgroźniejszych. Kaalathan zaprowadził go do tunelu, który prowadził do - jak on sam mawiał - do przyszłości tego świata. Ruszyli czym prędzej, pośpiesznym krokiem. Alzarath nie należał do ludzi, którzy mają sokoli wzrok, ba, jego wzrok był w bardzo złym stanie, za sprawą wielu lat przebywania w ciemnych czeluściach wieży. Tunel był ciasny, dlatego szli "gęsiego". Kaathalan szedł przodem. Słychać było wrzaski uśmiercanych bestii. Alzarath był przerażony - słyszał o nich tylko z opowiadań. Po kilkugodzinnej wędrówce jego mentor krótko rzekł: -Już blisko. Alzarath nic nie odpowiedział. Szukał już tylko wyjścia. Nic się nie zanosiło na to, że mają stąd wyjść. Nie było widać niczego, co można by nazwać wyjściem. Po chwili entuzjastycznego wypatrywania wyjścia odetchnął z rezygnacją. Nagle usłyszał jakiś łomot. Kaathalan szybko pobiegł kawałek do przodu. Zdezorientowany uczniak oparł się o ścianę, nic nie mówiąc. Kolejny łomot. Słychać jęki bólu. Coś się wyłania. Coś ogromnego. Nagle wszystko znika. Alzarath budzi się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Myśli, że wszystko zakończyło się dobrze, a on po prostu zemdlał. Może - nie tyle co myślał, a wierzył, że tak się stało. Wstał i z trudem stawił kilka kroków. Podszedł do lustra. W jednej chwili oniemiał ze strachu. Był o co najmniej kilka-kilkanaście lat starszy! Miał siwe włosy, zmarszczki... Przerażony rozejrzał się po pokoju. Schody. Ruszył czym prędzej na dół. Przez okno świtało. Wyszedł przed budynek i zrozumiał, że coś nie poszło tak, jak jego mistrz chciał. Znalazł się w mieście, ale Alzarath nie wiedział co to za miasto. Zaczął się rozglądać. Ujrzał wieżę, podobną do tej, w której tyle lat mieszkał. Poszedł w tamtą stronę niepewnym krokiem. Prowadziły do niej niewielkie, kamienne schody. Staną przed nią i ujrzał... Mrok. Zemdlał. **~ Teraźniejszość ~** Alzarath ponownie się obudził. Kłębki jego wspomnień i lęków na nowo zaczęły mu zakrzątać głowę. Lecz musiał się dowiedzieć co on właściwie tu robi, jak się tu znalazł, co się stało, gdzie jest... Mistrza już nie było i sam wątpił czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Wykonał kilka gestów palcami i wypowiedział słowa pewnego prostego zaklęcia - chciał przywołać iskrę. Nie wyszło. Spróbował jeszcze kilka razy - wszystkie próby zakończyły się tak samo. Postanowił wypróbować inne zaklęcie. Nic. Nic nie wychodziło. Zmartwiony Alzarath wstał z jakiejś niezbyt miękkiej szmaty na podłodze, na której spał. Drzwi były kilka kroków od niego. Przeszedł te kilka metrów. Nagle ktoś go zatrzymał. Alzarath znieruchomiał. -Czekaj.- rzekła tajemnicza osoba. Obrócił się i spojrzał na osobnika. Miał zakrytą twarz kapturem. -Witaj... Jestem Karaaim, Valthos wraz z resztą adeptów już są. Po tych słowach mężczyzna chwycił Alzaratha, wykonał kilka gestów ręką i w jednej chwili znaleźli się w mrocznej katedrze, stojąc tuż przed ową resztą adeptów...
  3. Caelethi2

    Arathum - gra forumowa

    Imię: Alzarath Klasa: Mag :) Magia: Umiejętności: Przetrwanie (potrafi przeżyć w skrajnych okolicznościach, np. potrafi znaleźć sobie pożywienie, miejsce na odpoczynek, z resztą sami wiecie:)) Wiek: 45 Wygląd: Jest to mężczyzna w średnim wieku, nie jest zbyt wysportowany, ale nie ma też sędziwego brzucha. Nosi szatę odcienia czarnego, może trochę szarego; zwykła, brudna koszula i spodnie (skórzane, wraz z koszulą jest pod szatą), buty są z jakiegoś taniego materiału, bo, jak kiedyś stwierdził "po co mi lepsze, ważne, że wygodne". Ma krótkie, siwe włosy, zmarszczki na policzkach i czole, oczy koloru niebieskiego, czasem zanikają u niego źrenice, przez co wygląda na opętanego. Brwi ma ciut krzaczaste, zęby podpadają pod żółtawe. Od używania czarów, jego ręce są poniszczone i pomarszczone.
  4. Caelethi2

    Unreal Tournament 2004 - Czy ktoś w to gra?

    A ja mam takie pytanie: Czy da się tą grę jakoś zdobyć (tzn. kupić), ale osobno, bo MARNY jak dla mnie U2, a Unreal Tournament (the best :)) już posiadam... Jedyne nie wiem czy tam jest np. UT2003 i Unreal w tym packu po 100 złotych... Ale to nieważne, bo mnie właśnie UT2004 interesuje, zawsze jakoś chciałem kupić i jakiś RPG wpadał w ręce szybciej niż o nim pomyślałem ;D
  5. Caelethi2

    Arathum - gra forumowa

    [ Szkoda, jak będzie można, to daj znać (2735174). Póki co życzę Wam miłej zabawy >:-) ]
  6. Caelethi2

    Eminem

    Odświeżam temat, bo po co zakładać nowy ... Muzyka Eminema bardzo przypadła mi do gustu, ma to coś, dzięki czemu chce się Go słuchać i ma to zarówno w głosie jak i w muzyce. Fanom hip-hopu/rapu (dla innych może to nie być różnica czy hip-hop czy rap, ale dla mnie rap jest amerykański, a hip-hop polski, nawet nazwa taka...hmm:)) zdecydowanie polecam, być może odnajdą w jego muzyce to czego szukają. Imho Marshall Mathers/Slim Shady/Eminem jest zdecydowanie wulgarny etc. Po prostu mówi to, co myśli i może nie jest to zbyt "ładne" to i tak przynajmniej za to należy mu się szacunek. Nie ukrywa się gdzieś ze swoimi myślami, tylko wyrzuca wszystko w tekstach piosenek bądź w wywiadach czy w mediach. Jego kariera jest WIELKA, inaczej tego nie potrafię nazwać. Kilka "wszechmocnych" krążków, że tak to nazwę (Encore, Marshall Mathers, Slim Shady [już nie będę nawet dopisywać LP/EP, bo wielkich różnic nie ma], soundtrack do filmu "8 Mile" (o jego dzieciństwie, zalążkach kariery, tzn. jak zaczynał rapować, o jego problemach etc. itp. na prawdę warto obejrzeć). Nagrał też masę piosenek z D12 (Proof tam BYŁ) (albumy też). Teraz Eminem jest już lekko na wyczerpaniu, "The Re-Up" w 2006r. nie był czymś wielkim, większość lub prawie wszystkie to były mixtape''y :( Z wielkich raperów wyróżniłbym kilku, jednakże nie chciałbym się za bardzo rozpisywać, więc podam tylko 2Paca. Żal mi trochę Go, nagrał dużo dobrych piosenek, po wyjściu z więzienia w 2 tygodnie 27-piosenkowy (!!!) album + chyba 2 single wydał, szkoda, że gdzieś w okolicach września został zastrzelony, bo już w październiku miał wydać kolejny album. Ale to był spory szmat czasu temu...
  7. Caelethi2

    Góry czy morze - co wolicie?

    Zdecydowanie morze, zawsze to jakaś adrenalina jak Cię ~~1,5 metrowa fala zmyje z powierzchni ziemi :) Za górami nie przepadam, jako, że nawet na nartach jeździć nie umiem, a większej styczności oprócz 2-tygodniowego pobytu (a tam też za dużo nie było tej charakterystyki prawdziwych gór, nie miałem nawet jak wypróbować swoich możliwości w śniegu, bo niestety pojechałem tam latem) nie miałem, więc nie mam co za bardzo się o nich opowiadać. A włazić pod górę jest 100x gorzej niż pod górkę/pagórek, cokolwiek, byleby ~~powiedzmy 200 m.n.p.m., bo jest gorąco, napocisz się i zmęczysz. Taką mam opinię o górach :]
  8. Caelethi2

    Arathum - gra forumowa

    Można by się podłączyć? Raczej wszystkie punkty w regulaminie spełniam :) Jakby można to daj mi znać w najbliższym czasie (słowa kierowane do MG).
  9. Caelethi2

    Sony nie opuści ceny? Akurat...

    Z tego co się orientuję, to było jakieś 7 dolarów straty za 1 wyprodukowany egzemplarz (na początku), ale news o tym widziałem już na jakimś innym serwisie już dawno, więc w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć ile to było dokładnie... Mam nadzieję, że nie strzeliłem jakiegoś wieeelkiego byka, chyba aż tak źle ze mną nie jest :) Teraz straty są już na pewno większe (to oni będą tracili ~~107 dollarów za każdy pozostały egzemplarz 60-gigowy?!!), ale powoli będą wychodzić na swoje, szczególnie, że w niedługim czasie mają już zacząć wychodzić jakieś sensowne gry. Ale o hitach nie ma co teraz marzyć, z rok jeszcze poczekamy. Sony jest jednak zbyt dużym koncernem, żeby popaść w ruinę przez ten 1 rok, sam mam nadzieję, że szybko się wybije i będzie powoli doganiać konkurentów, którzy na stan obecny mają miażdżącą przewagę...
  10. Moje zdanie na temat obu gier jest podzielone... Z jednej strony - Gothic miażdży Morrowinda pod kilkoma aspektami (spójna, ciekawa fabuła; coś się dzieje!; nawet miły system walki; oraz kilkoma innymi), ale z drugiej strony można znaleźć równie mocne cechy u konkurenta. Wielkość świata, mnogość questów, organizacji, przedmiotów - w ogóle wszystkiego jest dużo, poza jednym - akcją. Można by jeszcze podpiąć pod to system walki, bo jakoś mi nie przypadł do gustu, większości z was też pewnie nie. W obie gry grałem bardzo długo, w Morrowindzie mozolnie skillowałem (tzn. nie, żebym przez godzinę bawił się w retorykę, ale np. dużo skakałem, wg mnie było to też trochę szybszym transportem - lubiłem zwiedzać świat), wykonywałem questy, kradłem (ten nawyk to chyba z Thiefa :)), zabawa była przednia, lecz po pewnym czasie nawet największy fan Morrowinda zauważyłby, że ta gra zaczyna przynudzać, pod względem fabuły; lokacji, które często się powtarzały (choćby dziesiątki, jak nie setki deadrycznych ruin na samych bagnach)... Mimo tych minusów jednak warto raz na jakiś czas wrócić do Morka, choćby dla sentymentu. Wracając do Gothica... Otóż w Gothica gra się zdecydowanie żwawiej. Tu skoczysz, tu pobiegniesz, ubijesz kilka stworów, a zaraz będziesz uciekać przed jakimś wilkiem, ogólnie gra się nie tak mozolnie jak w Morrowindzie, możliwe, że jest to też zasługa świata, który jest mniejszy. Lecz w produkcie studia Piranha Bytes nie ma nieskończoności questów, które sprowadzają się do ubijania jakiegoś gościa/grupy na odludziu (często trzeba iść na piechotę, bo nie ma w tamtą stronę jak podróżować, etc.), nie mówię jednak, że zadania w Morku sprowadzają się tylko do tego. Jest tam zatruwanie jedzenia, zdobycie jakiegoś przedmiotu (za pomocą perswazji bądź kradzieży), ale imho to nie to. Nienawidzę mieć bardzo długiej listy zadań, bo nie wiem od czego zacząć, a w czasie gry w TES III miałem takie odczucie baardzo wiele razy, nie sposób nawet ich zliczyć. W Gothicu też przede wszystkim są punkty doświadczenia za potwory (wiem, że w Morrowindzie postawiono na realizm, że postać nie rozwija się "w podskokach", tzn. co jakiś czas rozdajesz swoje ciężko uciułane xp-eki na jakieś umiejętności i widać wyraźną poprawę), ale mimo wszystko wolę tłuc tych biednych orków i coś za nich dostawać, jakoś tak fajniej jest, bo czuję się "docenionym" :) W Gothicu jest sporo mniejszy świat, mniej przedmiotów (i tak można wymieniać, czego tam jest mniej), ale to nie jest aż tak bardzo ważne, skoro jest kilka zbroi i gdy zdobędziesz tą, o której od dawna marzyłeś wpadasz w taką euforię, że wpadasz na ściany z radości (:D). Grywalność w Gothicu (z fabułą na równi) odgrywa główną rolę i dlatego zdecydowanie wybrałbym (noo ja już nie mam co wybierać, ale gdyby ktoś mi doradził) właśnie jego. Wielu z Was może się ze mną nie zgadać, wielu może myśleć tak samo, ale imho to jest moja opinia i uważam, że grywalność i fabuła to rzeczy najświętsze w tego typu grach (RPGi), i choć Gothica można zaliczyć do action-RPG z wielu powodów, nie można w nim też zrobić własne alter-ego i nie ma tylu skilli, to gra po prostu cieszy. Pozdrawiam