Mumin

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    1361
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Mumin

  1. Mumin

    Baldur's Gate

    Aj, nie cofnąłem się aż tak daleko w dyskusji. W takim razie przepraszam za dublowanie propozycji. Dziwny przypadek, że się konsola nie pojawia :/
  2. Mumin

    Baldur's Gate

    http://www.crpg.rk.edu.pl/w/p/kody-baldurs-gate-i/ Wygląda na to, że jednak Ctrl+Tab, tyle tylko, że w baldur.ini trzeba dopisać "Cheats=1", a nie "Debug Mode=1" - spróbuj tego :) Pamiętam, że to się różniło w obu częściach gry, więc możliwe, że stosowałeś sposób z BG2.
  3. Mumin

    Baldur's Gate

    Na jeden drobiazg tylko zwrócę uwagę: piszesz post wcześniej, że po wciśnięciu kombinacji Ctrl+Tab nie wyświetla się konsola, a Karharot pisze o kombinacji Ctrl+Spacja. Drobiazg, więc mogłeś przeoczyć :) Ja szczerze mówiąc nie pamiętam które klawisze są w którym BG. W każdym razie - wypróbuj Ctrl+Spacja, bo może o taką pierdołę się sprawa rozbija :)
  4. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    W taki sposób to można praktycznie każdego (z nielicznymi wyjątkami) przeciwnika ubić, ale powiedzmy sobie szczerze, że frajdy z tego nie ma żadnej :P
  5. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Właśnie taką odpowiedź miałem nadzieję przeczytać. Dzięki :)
  6. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Wypadłem z obiegu i nie wiem, więc z ciekawości zapytuję: czy teraz wszystkie mody mają instalatory WeiDU?
  7. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Jeśli masz swojego wojownika + Keldorna w pierwszej linii i wsparcie artyleryjskie w postaci Mazzy z łukiem, to Jaheira jest Ci potrzebna jak, nie przymierzając, piąte koło u wozu. Taka trójka będzie wymiatać aż miło - oczywiście zakładając, że nie zrobisz ze swojego woja strasznego leszcza, ale nie podejrzewam ;) Widzę w poście niżej, że Jaheira ostatecznie została na lodzie (deszczu ;) ) i bardzo dobrze. Wprawdzie da się zrobić z niej mocną postać, ale po co, skoro masz znacznie lepszych kandydatów. Pięcioosobowa drużyna jest naprawdę OK, zwłaszcza, że masz dwoje wieloklasowców, którzy wolniej awansują :) Ewentualnie możesz wymienić Keldorna na Valygara - wsadzisz mu do łapy Furię Niebios, do drugiej jakąś inną katanę (może być jego własna) i będzie świetnym wojem. Osobiście uwielbiam tropicieli za ich umiejętność sztyletowania - można na początku walki szybko i skutecznie wyeliminować najbardziej upierdliwego przeciwnika :] Keldorn też świetnie się sprawdzi (koniecznie z rękawicami zręczności, jak pisał Bjorn), choć akurat on reprezentuje bardziej "czołgowy" styl walki ;)
  8. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Posprawdzaj czary, które masz dostępne w księdze - w opisach powinno być wyszczególnione które z nich ignorują odporność na magię.
  9. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Aha, czyli neutralnym gra się (na tym etapie przynajmniej) tak samo jak dobrym :/ Bez sensu. Chociaż widziałem gdzieś moda (albo komponent jakiegoś większego?), który miał dodawać "drogę środka" dla postaci neutralnych. A czy przy graniu postacią złą wybranie drogi dobra wpływa jakkolwiek na charakter? Nie sprawdzałem tego, a ciekaw jestem :)
  10. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Czy ktoś mógłby mi przypomnieć jak to jest z postaciami o neutralnym charakterze w trakcie prób w piekle? W jaki sposób wybory wpływają na charakter? Neutralną postacią grałem swego czasu, ale już nie pamiętam jak to wyglądało.
  11. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Pierwsza rzecz jaką bym polecił, to zagrać w pierwszą część Baldura :) Takie rozwiązanie ma sporo zalet, a jedną z nich jest to, że wybór klas masz trochę bardziej zawężony, więc nie musisz się tak bardzo głowić ;) W BG1 nie ma podklas, są tylko klasy główne, a po przeniesieniu postaci do BG2 możesz sobie jakąś podklasę wybrać :)
  12. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    A jeśli go interesuje, a nie ma możliwości upewnienia się ponad wszelką wątpliwość to co ma zrobić? Zacytujesz? Będzie ciekawiej, bo mnie się zdawało, że wypowiadam się na temat sukcesji apostolskiej, a nie samego Boga :P Mówiłem o pierwszych chrześcijanach w sensie ogólnym. Wszak nie tylko sami autorzy Ewangelii byli prześladowani, ale też apostołowie i inni wyznawcy. Ale skoro domagasz się imion, to znajdziesz choćby na Wiki: http://pl.wikipedia.org/wiki/M%C4%99czennicy_chrze%C5%9Bcija%C5%84scy#Prze.C5.9Bladowania_za_Nerona_.2854_.E2.80.93_68.29 I jak to się ma do tego, że argument=spór? :> (Pozwól, że zacytuję, żeby nie było wątpliwości: Jak z tego ma się wywiązać spór (z ang "argument")? ) Ja myślałem, że dyskutujemy (choć aktualnie w dość odległej perspektywie, trzeba przyznać) o sukcesji apostolskiej, a to trochę co innego :P Czym innym jest ciągłość przekazywania władzy duchowej otrzymanej od Chrystusa, a czym innym jest kontynuowanie tradycji grupy bądź organizacji - chyba zgodzisz się z takim twierdzeniem? Ciągłości istnienia Kościoła Katolickiego też chyba w wątpliwość nie poddasz? Jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, tylko wyłącznie mydli oczy, to szansa na to, że będzie w stanie wodzić za nos miliony ludzi przez 2000 lat jest raczej niewielka, nie sądzisz? :) A ile z nich miało w swoich szeregach bezpośrednich uczniów Chrystusa? :) A po co się spisuje czyjąś naukę? Choćby po to, żeby ją zachować dla potomnych w niezniekształconej zawodną ludzką pamięcią formie. No tak, zająłeś wygodną pozycję krytyka, który tylko zadaje dziesiątki pytań, a sam nie daje żadnych odpowiedzi, żeby przypadkiem nie można było mu czegoś wytknąć. Brawo, znakomity sposób, żeby wyjść na wielce uczonego. A może po prostu człowiek wierzący, to człowiek rozumujący trochę inaczej niż Ty, co? No chyba, że uzurpujesz sobie prawo do jedynego słusznego sposobu myślenia, ale to się nazywa megalomania :P Wiem co oznacza ten przymiotnik. Ponawiam pytanie: do czego dana mądrość ma być przydatna? A to są ludzie, którzy nie myślą? Zawsze mi się wydawało, że myślenie jest jednak czynnością, którą się wykonuje każda istota ludzka (być może z nielicznymi klinicznymi wyjątkami). Kogo więc zaliczasz do grupy "ludzi myślących" w swojej osobistej klasyfikacji? I do tejże ciemnoty zaliczasz kogo? Ciekawe twierdzenie. A więc morderstwo z premedytacją, starannie zaplanowane, którego motywem są np. pieniądze, będzie dobre z racji starannego przemyślenia, tak? Za to odruch każący człowiekowi wskoczyć do stawu gdy widzi tonące dziecko jest zły, ponieważ wynika z braku myślenia - jest działaniem pod wpływem impulsu. Wielce ciekawe... Masz więcej takich teorii? Aaach... Więc zaliczasz siebie do grupy "tych lepszych", którzy mają prawo tą ciemnotą kierować, tak? Z jakiej to niby racji? Czy ja powiedziałem, że twierdzisz? :> Zacytuję tyle: Ja się nie muszę tłumaczyć, sieję wątpliwości, bo ten fragment wyjaśnia dlaczego jak ognia unikasz wysuwania jakichkolwiek twierdzeń, a ograniczasz się do siania fermentu. Wyobraź sobie, że, wbrew Twoim wcześniejszym sugestiom, człowiek wierzący jednak swój rozum ma i go używa, więc z fanatyzmem mi tu nie wyskakuj. Coś mi się wydaje, że za bardzo z robem lubicie to słowo, a to już jest podejrzane... ;) Chyba myślących inaczej :D Z Twoich wypowiedzi wynika jasno, że bezstronny nie jesteś. Pierwszy z brzegu przykład: Sam zapodałeś: KK to jedna wielka ściem, która nie ma nawet wiele wspólnego z pierwotną judaistyczną sektą chrześcijan. Jedyne czym owa organizacja podpiera swój autorytet to wiara -czyli ostatnia deska ratunku kogoś kto nie ma o nic do powiedzenia. Z kolei sukcesję po pierwszych uczniach JC udowadnia księgami autorstwa własnych patriarchów- co jednak nie przeszkodziło KK w selekcji owych natchnionych tekstów pod kątem przydatności. Widać wyraźnie, że jesteś wobec Kościoła nastawiony sceptycznie, a to z definicji oznacza, że nie jesteś bezstronny. Jeśli uważasz, że KK jest "jedną wielką ściemą", to przyjmujesz wobec niego jakąś postawę i tym samym na wszelkie argumenty w danej sprawie patrzysz przez pryzmat tej swojej postawy. Te posty niedługo można będzie mierzyć w kilometrach... Weź się opanuj z tym szatkowaniem.
  13. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    A może po prostu dla tych, których sprawa dotyczy/interesuje, a niekoniecznie takich, którzy "muszą mieć zdanie na każdy temat"? Owa decyzja ma konsekwencje dla danej osoby. Jeśli uznaje sukcesję, to znaczy, że uznaje też działanie Boga w Kościele. Jeśli sukcesji nie uznaje, to Kościół jest dla niej tylko jakimś przerażającym instytucjonalnym monstrum. A jeśli lamerem i pozerem nazywasz kogoś, kto ośmiela się mieć własne zdanie i to (o zgrozo!) inne niż Twoje, to gratuluję dojrzałości :) Dlaczego "za wszelką cenę"? Taa... A potem dają się za stek bzdur, który sami napisali, kamienować, przybijać do krzyży i masakrować na arenach, wiedząc, że to wszystko z palca wyssane brednie... Hm... Muszę Ci przyznać, że to ma sens... Buhahahaha! :D To teraz pojechałeś :D Zanim zabierzesz się za języki obce, to sprawdź najpierw w słowniku języka rodzimego co znaczy słowo "argument". A potem zajrzyj do dobrego słownika j. angielskiego i upewnij się jakie inne znaczenia, oprócz "sporu" ma to słowo :D A co znaczy "świadoma decyzja"? To znaczy, że człowiek wie na co się decyduje :P Rzeczywiście... Wywodzenie się w prostej linii to faktycznie "niewiele wspólnego" :D I nie jest zastanawiające, że mimo tego trwa od 2000 lat? Rzeczywiście, przecież to się zdarza niemalże na co dzień. A może zgodności z pierwotną nauką Chrystusa? :> Przyglądałeś się dokładnie tym tekstom, że wiesz na jakiej podstawie zostały dobrane czy po prostu przyjmujesz najwygodniejsze dla krytyka wyjaśnienie? Zapraszam - mam w celi wolny czajnik w rogu pod sufitem - możesz tam spać ;P Sugerujesz, że człowiek wierzący = człowiek niemyślący, czy tak? :> Przydatna do czego? Podsumujmy. Mamy bardzo prosty, wyraźnie zarysowany podział społeczeństwa: ludzie myślący i ciemnota. Ludzie myślący (zważmy, że mamy tu określenie jednoznacznie wartościujące pozytywnie), to ci, którzy opierają się na logice i rozumie, więc odrzucają wszystko, co nie ma niepodważalnych, racjonalnych dowodów i ogólnie rzecz biorąc są lepsi i bardziej wartościowi od ciemnoty (tu z kolei mamy określenie jednoznacznie przypisujące cechy negatywne). Rzeczona ciemnota zaś jest głupia, nie posługuje się logiką, bazuje na emocjach i bezmyślnie daje się kierować ludziom myślącym niczym stado baranów. Piękny obrazek, muszę przyznać. Jesteś w stanie jakoś uzasadnić te wartościujące określenia ("ludzie myślący" i "ciemnota")? Więc nie twierdzisz tak? To ciekawe :P Wynika z tego Twoja nieufność do Kościoła, który do Boga nieustannie się odwołuje i bez którego nie ma racji bytu. Patrzysz na wiarę jak na zbiór mądrości, które mają sprawić, że staniesz się "dobrym człowiekiem", prawda? Na dodatek jako uzasadnienie do wiary podajesz "karzącą rękę Wszechmocnego", czyli jednym słowem strach. Nie, gdyby wiara miała na tym polegać, to nic by nie straciła gdyby sukcesji apostolskiej nie było i gdyby Kościół okazał się jedną wielką machinacją. ?! O_o Co to za pytanie w ogóle? :D Uważasz, że jesteś bezstronny w tej kwestii? Z Twoich wypowiedzi wyziera nieufność wobec Kościoła Katolickiego. Ergo, do bezstronności Ci daleko, a zdecydowanie bliżej do sceptycyzmu wobec niego. Widzisz... Wierzący sam sobie niczego udowadniać nie potrzebuje. Problem polega jednak na tym, że gdy się dyskutuje na temat wiary, to blisko za każdym razem pojawia się z drugiej strony hasło "Udowodnij!" i w tym momencie zaczynają się schody. Dlaczego? Dlatego, że, jak sam stwierdziłeś, wiara dowodów nie potrzebuje, więc trudno takie w dyskusji przywołać, a jak już się je przywoła, to natychmiast są poddawane zmasowanej krytyce, co rzekomo ma dowodzić racji strony przeciwnej (tj. niewierzącej). Sęk w tym, że jeśli się dowodów (jakichkolwiek) nie poda, to dyskutant zwykle odtrąbia zwycięstwo "bo przecież nie jesteś w stanie podać żadnego dowodu". Z kolei jeśli nie podejmie się polemiki, to zezwala się na bicie, do czego dopuszczać nie można. Ot, taka zagwozdka :) Argument to również pewna przesłanka - niekoniecznie niepodważalna (jak dowód), ale wskazująca w którymś kierunku. Jeśli brak twardych dowodów, można się oprzeć na przesłankach. @rob006 Wróciłem do Twojego poprzedniego posta, przeczytałem jeszcze raz i niniejszym biję się w pierś i posypuję głowę popiołem - w pośpiechu niedokładnie tego posta przeczytałem i myślałem, że stawiasz sprawę tak: albo 100% albo 0%, gdzie obie dostępne opcje przekłamywałyby rzeczywistość. Stąd mój sprzeciw wobec dyktowania takich zasad, zupełnie nieuzasadniony, jak się okazuje. No, to skoro tę kwestię mamy wyjaśnioną, to przejdźmy do jasnej i klarownej odpowiedzi. Ja bym dawał gdzieś bliżej 80%.
  14. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Niejednoznaczność, mój drogi, wręcz wymaga decyzji, bo nie możesz jedynie "przyswoić sobie wiedzy o faktach" :P Jest całkowicie naturalną czynnością, którą wykonuje logicznie myślący człowiek. Może zdecydować, że fakty odrzuci i wbrew wszelkim przesłankom dalej będzie się upierał, że kulka jest kanciata, ale to już ekstremalne zachowanie :P Nie ma oczywistych i niezaprzeczalnych dowodów, które potwierdzałyby (lub przeczyły) sukcesji apostolskiej, prawda? W związku z tym jej ewentualne zaistnienie bądź niezaistnienie nie jest faktem, który należy przyswoić, tylko należy, na podstawie częściowych przesłanek, zdecydować, czy uznajemy, że była czy nie. Ewentualnie pozostaje jeszcze inna droga, czyli całkowitej obojętności, ale zakładam, że żaden z nas takowej nie reprezentuje, skoro tu dyskutujemy :P A to już wyłącznie Twoja opinia :P A dlaczego uważasz, że nie można tego nazwać argumentem bądź przesłanką? :> A może o świadomej decyzji, żeby KK zaufać? :> LOL! Bawisz się w tropiciela teorii spiskowych? Zapodaj jakąś :D :D Pięknym :) Ale na swój własny, prywatny użytek spokojnie możesz przyjąć, że w całkowicie iluzorycznym świecie, a tak naprawdę przebywam w domu bez klamek ;P Nie jest? Chyba wyłącznie z punktu widzenia ateisty, bo skoro i tak uznajesz, że Bóg nie istnieje, to co z tego, że jakiś koleś 2000 lat temu miał swoich uczniów, którzy potem wkładali ręce na swoich następców, itd.? Tylko, że tutaj wszystko się rozbija o Twoją opinię, że Bóg nie istnieje. Ja z kolei uznaję, że jak najbardziej istnieje, więc dla mnie kwestia sukcesji apostolskiej jest diablo istotna :P "sceptycznie / cynicznie rzecz biorąc", chciałeś chyba powiedzieć... O jakim zaprzeczaniu "filarom swojej wiary" mowa? :> Nie odróżniasz argumentów od dowodów? Serdeczne gratulacje! :) @rob006 Twój upór jest naprawdę godny znacznie lepszej sprawy, wiesz? Wróć do poprzedniego posta i przeczytaj co tam napisałem o narzucaniu warunków wypowiedzi. Czytaj do skutku - aż zrozumiesz. A tak swoją drogą, to (skoro już postawiłeś warunki jakie postawiłeś, czyli 0% albo 100%), to którą z tych opcji sam byś wybrał? :>
  15. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    A tutaj to bzdury pleciesz :) Gdzie stwierdziłem, że nie mam podstaw do decyzji? Stwierdziłem jedynie brak jednoznacznych dowodów, a to jest różnica. Gdyby jednoznaczne dowody były, to nie byłoby miejsca na decyzję - pozostałoby jedynie zaakceptowanie faktów. Tymczasem, ponieważ takowych nie ma, należy się opierać na innych przesłankach, które już podlegają interpretacji. Mnie przekonuje (wspomniany we wcześniejszych postach) autorytet Kościoła Katolickiego. Oczywiście dla sceptyka bądź ateisty KK jest niczym więcej jak tylko jednym wielkim przekrętem, mającym namieszać ludziom w głowach - stąd zapewne obaj z robem odrzucacie taki argument. Ja go przyjmuję, bo nie jestem cynikiem. Poza tym uważam, że gdyby sukcesja apostolska była wielkim szwindlem, to ludzie by za tym nie poszli (nie chcieliby w tym uczestniczyć) i KK nie dotrwałby do dnia dzisiejszego. Ot, takie moje idiotyczne przekonanie, że istnieje elementarna ludzka przyzwoitość. A co do ogólności bądź konkretności uzasadnienia, to po prostu wcześniej nie wydawało mi się konieczne precyzowanie. Teraz możesz się w swoim stylu popastwić rozkładając moją wypowiedź na czynniki pierwsze, analizując każde zdanie i zadając do każdego słowa po 3 pytania ;P @rob006 Człowieku, czytaj ze zrozumieniem :) Odpowiedziałem na pytanie, a że nie zrobiłem tego w taki sposób, jak Ty byś tego chciał, to już wina pytania. Nie mogłem na nie odpowiedzieć krótko "Tak" lub "Nie", bo to byłoby przeinaczanie mojego stanowiska, bo mówimy o różnych rodzajach pewności. Ty odnosisz się do pewności statystycznej (czyli o prawdopodobieństwie = 1), a ja do pewności wewnętrznej, czyli przekonania (Wróć do poprzednich postów jeśli nie widzisz różnic, a jeśli po ich przeczytaniu dalej będziesz się upierał, że do pewności można się odnosić tylko w takim kontekście i znaczeniu, w jakim Ty sobie zażyczysz, to przepraszam bardzo, ale nie masz prawa dyktować mi warunków wypowiedzi). Skoro więc mówimy o dwóch rzeczach, które nie są ze sobą tożsame, to nie mogę udzielić takiej odpowiedzi, jakiej oczekujesz. A jeśli koniecznie chcesz streszczać moje wypowiedzi, to znacznie trafniej można to zrobić w słowach: "jestem przekonany, ale nie jestem w stanie przedstawić dowodów, które nie pozostawią żadnych wątpliwości" :P
  16. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Wybrałem opcję, która mnie przekonuje i jej się trzymam - co w tym dziwnego? Dla mnie inne opcje są "skreślone", bo mnie najzwyczajniej w świecie nie przekonują (w przeciwieństwie do tej, którą wybrałem). Nie odrzucam ich jednak całkowicie, bo dopuszczam, że kogoś może przekonywać opcja, z którą ja osobiście się nie zgadzam. Dopóki nie będzie (a w tym wypadku nie będzie) jednoznacznych i niepodważalnych dowodów, to obracamy się w sferze przekonań, więc nie mogę z całą stanowczością stwierdzić "Pogląd twierdzący, jakoby sukcesji apostolskiej nie było jest całkowicie błędny". @rob006 Mógłbym odpowiedzieć krótko "tak", ale wtedy na powrót wplątamy się w dyskusję na temat tego co to znaczy "być pewnym", a łapania się nawzajem za słówka chcielibyśmy uniknąć, prawda? :P Tak więc odpowiedź brzmi: jestem przekonany, że sukcesja apostolska była. Jestem przy tym świadom faktu, że nie mam dowodów, które byłyby tak niepodważalne, by nawet sceptyk musiał je zaakceptować.
  17. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    Dokładnie - na początku nie wiadomo w co ręce włożyć, bo jak idziesz wykonać jedno zadanie to po drodze aktywujesz trzy kolejne :D
  18. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Nie wiem czy czytałeś całą dyskusję - kilka postów wcześniej próbowałem wprowadzić rozróżnienie między pewnością a przekonaniem. Pewność mamy wtedy, gdy nie ma możliwości różnej interpretacji, bo dowody są jednoznaczne, np. 2+2=4 i każdy kto twierdzi inaczej po prostu się myli. Przekonanie jest sprawą mniej jednoznaczną, a to dlatego, że występuje w przypadkach, gdzie mamy możliwość różnorakich interpretacji. I tak: mogę być przekonany (bardzo mocno) o tym, że kandydat X jest najlepszy, bo trafiają do mnie jego argumenty. Do mojego sąsiada nie trafiają, więc będzie panu X przeciwny. Kwestia interpretacji. Podobnie z sukcesją apostolską - nie ma jednoznacznych i niepodważalnych dowodów, które pozwoliłyby uzyskać absolutną i niewzruszoną pewność, ale na podstawie innych przesłanek stwierdzam, iż jestem przekonany, że sukcesja była. Rob natomiast może wcale nie być do tego przekonany, bo np. stwierdzi, że to bajka wymyślona na użytek ciemnej masy. On jest przekonany do swojej racji, ja do swojej. Ot, cała historia. Toż właśnie coś takiego usiłowałem zakomunikować :) Nie powiedziałem, że postawa przeciwna do mojej jest z gruntu zła (czy też, jak sam to ująłeś, "Ot, jest zła i tyle"), bo nie mam jednoznacznych dowodów na to, że tak jest. De facto biorę pod uwagę obie możliwości, ale jedna z nich jest dla mnie nieporównywalnie bardziej przekonująca niż druga. I tyle. Nie tyle świadom, co wręcz dopuszczam, że ktoś może być równie mocno przekonany do swojej racji, jak ja do swojej. Trzymając się Twojego przykładu z autorytetem KK - dla mnie ma on dużą wagę, a dla kogoś może mieć wagę zerową bądź wręcz "ujemną" (w sensie: "jak KK coś mówi, to na pewno jest wręcz odwrotnie"). :D
  19. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Gdybyśmy rozmawiali o czymś, co można interpretować wyłącznie w jeden sposób (jak 2+2=4), to nie mógłbym dopuszczać innej opcji - byłbym absolutnie i niewzruszenie pewny jednej i nie mógłbym dopuszczać żadnej innej. Tymczasem jednak mówimy o czymś, co można interpretować różnie, bo: 1) w przypadku kandydatów decydującą rolę odgrywają poglądy polityczne moje i np. mojego sąsiada. Przykładowo: ja uważam, że potrzebny jest nam ktoś, kto będzie rządził silną ręką, a sąsiad wręcz przeciwnie - twierdzi, że potrzebujemy rządów liberalnych. Kwestia otwarta do interpretacji. 2) w przypadku sukcesji apostolskiej nie ma jednoznacznej i niepodważalnej dokumentacji, więc to również kwestia otwarta - albo się przyjmuje, że sukcesja była, albo że jej nie było. Nie ma niepodważalnych dowodów, które by sprawiły, że tylko jedna z tych opcji byłaby prawdziwa, a druga błędna. Oczywiście tak jest (tzn. że jedna jest prawdziwa, a druga nie), ale nie wiemy która :P Jak najbardziej dopuszczam, że postawa przeciwna do mojej może istnieć, bo dlaczego nie? Nie zgadzam się z nią, uważam, że jest błędna (jestem co do tego przekonany), ale przecież nie odmawiam jej prawa do istnienia :D No więc nie łączę dwóch przeciwstawnych przekonań, co właśnie próbowałem wyłożyć. Mam nadzieję, że klarownie ;) BTW: Schizofrenię owszem, mam, ale na płycie Comy ;)
  20. Mumin

    Baldur's Gate

    Ale to działa w drugą stronę - umieszcza elementy z BG1 w BG2 :)
  21. Mumin

    Baldur's Gate

    Były takie próby :) Wprawdzie TuTu nie jest już rozwijane, ale był do niego modzik, który zamieniał wygląd gry na ten z BG1 :) http://www.pocketplane.net/mambo/index.php?option=content&task=blogcategory&id=134&Itemid=94 A do samego BG2 był mod One Pixel Productions, który przywracał część przedmiotów/postaci do tych z jedynki. Na jakiejś stronie nawet widziałem galerię, ale teraz nie mogę znaleźć :/
  22. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Wręcz przeciwnie - tu chodzi o dopuszczenie innej perspektywy właśnie. Trzymając się przykładu kandydatów: jeśli jestem pewien, że kandydat X jest lepszy niż kandydat Y, to znaczy, że przekonuje mnie to, co kandydat X mówi bądź sobą reprezentuje. Jednocześnie jednak dopuszczam, że mojego sąsiada może bardziej przekonywać kandydat Y. Nie ma tu sprzeczności, bo to kwestia indywidualnej oceny, a nie faktów, które dyskusji nie podlegają, jak w matematyce. Ja mówię tak (wracając do kwestii pierwotnej w tej dyskusji): "Sukcesja apostolska była - jestem co do tego przekonany. Z drugiej strony przyjmuję do wiadomości, że ktoś może poddawać ją w wątpliwość, bo nie ma na nią niezbitych dowodów. Rozumiem to poddawanie w wątpliwość, chociaż się z nim nie zgadzam". Twoim zdaniem połączenie przekonania z dopuszczaniem innych punktów widzenia jest niemożliwe, tak? :>
  23. Mumin

    Baldur's Gate 2 - Temat ogólny

    No tak, śmiej się... ;) Można. Ja nie zauważyłem chyba przy dwóch pierwszych przejściach :D One wyglądają jak zwykła dekoracja dlatego łatwo je przeoczyć.
  24. Mumin

    Kościół i nie tylko...

    Przykład z dodawaniem jest trochę nie na miejscu, bo akurat to, że 2+2=4 jest faktem i czyjaś opinia niczego tutaj nie zmienia. Przypominam, że mówimy o przekonaniach, a nie o matematyce. Podam Ci przykład znacznie lepszy, dokładniej obrazujący jak można być o czymś przekonanym, a jednak dopuszczać inne perspektywy. Otóż mamy dwóch kandydatów na prezydenta: pana X i pana Y. Pan X prezentuje jakąś wizję sprawowania władzy, pan Y również. Obie wizje różnią się od siebie dość znacznie. Ja uważam, że wizja pana X jest znacznie lepsza dla kraju, dlatego na niego właśnie oddaję swój głos. Ty uważasz, że to wizja pana Y jest lepsza, dlatego głosujesz na niego. Ja pana Y nie popieram, bo jestem przekonany, że to X będzie lepszym wyborem. Jednocześnie jednak nie mam problemu z tym, żeby zaakceptować fakt, iż ktoś może mieć inną opinię, tj. że to właśnie Y jest lepszy. Twoja opinia, Twoje zdanie, Twoja sprawa. Po prostu do mnie trafiają pewnego typu argumenty, a do Ciebie nie i vice versa. Pojął? :P Od niczego nie próbuję się wymigać. Najpierw twierdzisz, że tylko Ty sam jeden, jako autor, masz prawo decydować co dane zdanie oznacza, a potem z niezrozumiałych dla mnie względów odmawiasz mi tego samego prawa w stosunku do mojej własnej wypowiedzi, zarzucając próbę wymigania się i na siłę próbując ze mnie zrobić fanatyka. Weź się zdecyduj :P
  25. Grzech pierworodny to nie był wymysł człowieka, tylko efekt kuszenia. Człowiek, jako wolny, dokonał wyboru. Bóg stworzył ich wolnymi, a to znaczy, że mogli za siebie decydować. Determinizm do chrześcijaństwa chyba jednak nie pasuje :P