FayMoon

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    25
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez FayMoon


  1. Muradin_07, będę wdzięczny, jak zaczniesz czytać uważniej. Pisałem kilka razy, że żaden ze sprzedawców nie informuje o wadzie obecnie, gdy ona występuje (Twój cytat: "No ale jak coś nie działa, to wtedy co się robi? Nie kupuje" - owszem, gdy ma się wiedzę, że nie działa!). Obowiązek informacyjny spoczywa na sprzedawcy. Sprzedawca ma prawo stwierdzić, że o wadzie nie wiedział i wówczas regulator powinien zwrócić się do dystrybutora. Sęk w tym, że gram.pl wiedział, bo pisałem o problemie z Darksiders II zanim pojawił sie w ofercie. Pytanie, czy dołożył wszelkich starań, by ochronić potencjalnych konsumentów przed zakupem wadliwego towaru. To rozstrzygnie UOKiK. Serio, pismo już wysłałem więc jeśli jesteś na liście płac gram.pl i Twoją rolą jest studzić nastroje na forum, w tym przypadku już niczego nie wskórasz.

    Gdy ja kupowałem grę, problem nie występował. Zależy mi właśnie na tym, by "konsumencka świadomość" potencjalnych klientów była wyższa, by mieli szansę dowiedzieć się - cytując Ciebie - "czy nie ma z nią jakichś problemów". Dzięki tej wiedzy będą mogli dokonać świadomego zakupu. Jeśli jestem jedynym graczem w Polsce, któremu zależy na osiągnięciach, OK, ale nie odmawiaj mi konsumenckiego prawa do domagania się rzetelnej informacji o wadliwym produkcie.

    Dla mnie tu następuje EoT w dyskusji z Tobą.


  2. Dnia 14.02.2014 o 12:38, Muradin_07 napisał:

    Z tego co można się domyślić to problem z kupnem DLC nie zmniejsza wartości czy też użyteczności
    gry, bo płacisz za singleplayer zawarty w cenie podstawki [...]

    W piśmie do UOKiK nie pisałem o DLC. Tu oczywiście zgadzam się, że mają się nijak do gry. Nie powinny być jednak sprzedawane, jeśli nie działają. Nie znam tematu, nie będę się wypowiadał.

    Dnia 14.02.2014 o 12:38, Muradin_07 napisał:

    Achievmenty są dostarczane zazwyczaj przez platformę, na której gramy i niekiedy zdarza się tak, że ma ona > inne niż te zawarte w grze. Nie pamiętam z którym tytułem tak było, ale tak było... Tak więc wcale nie musisz > ich mieć do tego, aby w nią w ogóle grać.

    Microsoft twierdzi, że problemem są serwery Nordic Games. Logikę wywodu oparłem na niemożliwości wymiany itemów w grze i na niemożliwości odblokowania wszystkich osiągnięć w grze. Z mojego punktu widzenia nie wszystkie funkcjonalności gry są dostępne, a więc towar jest wadliwy.

    Dnia 14.02.2014 o 12:38, Muradin_07 napisał:

    Dodatkowo narzekać na przecenioną > grę po wielu latach, że coś z nią nie bangla jest nieco głupim > podejściem.

    Darksiders II to gra z bodajże czerwca 2012 roku, problem z serwerami pojawił się w lipcu 2013. Nie jest to więc żadne "wiele lat", a 13 miesięcy. Nawet zapowiadające wyłączenia serwetów EA nie ma takiego tempa. Zresztą Nordic Games potwierdziło w wielu udokumentowanych miejsach, że to jest awaria.

    Dnia 14.02.2014 o 12:38, Muradin_07 napisał:

    Już nawet nie patrząc na to, że instalując grę akceptujesz licencję, którą mało kto czyta...
    czyli akceptujesz warunki, jakie stawia wydawca gry w zamian za korzystanie z programu.
    Akurat w przypadku gier komputerowych ma to się nieco inaczej niż w przypadku kupienia
    bułki, zabawki, butów...

    Według wydawców gier, kupienie gry nie oznacza nabycia faktycznego aktywa, którym możesz rozporządzać, a nabycie licencji na towar elektroniczny, utrwalony na nośniku cyfrowym. Stąd na przykład nieustanna walka z używkami i co jakiś czas podejmowane akcje przeciwko drugiemu obiegowi. Taka interpretacja jest niezgodna z wieloma dyrektywami UE. Niedawno jeden z portali (chyba Polygamia) przytoczył pismo z Federacji Konsumentów, potwierdzające, że zapisy na pudełkach nie stanowią prawa. Dlatego nadal możemy handlować zakupionymi grami (w sensie - odsprzedawać je) bez konsekwencji karnej. Licencje na pudełkach i w grach tego zabraniają.

    Dnia 14.02.2014 o 12:38, Muradin_07 napisał:

    Akurat w przypadku gier komputerowych ma to się nieco inaczej niż w przypadku kupienia bułki, zabawki,
    butów...

    No właśnie moim zdaniem nie ma się inaczej i liczę na to, że UOKiK też zajmie takie stanowisko.


  3. Spokojnie, moi drodzy koledzy "po padzie". Nie jestem "nawiedzonym użytkownikiem", staram się być świadomym konsumentem, który gdy płaci, to wymaga. Jest obowiązek informowania o wadach? Jest. Gram.pl go nie spełnił. Pismo do UOKiK wysłane, co nie oznacza, że jest skargą lub reklamacją - w końcu mogę się mylić, co oceni urząd. Uderzę wtedy pięścią w pierś i wyślę do redakcji gram.pl bukiet zioła wszelakiego.

    Nie rozumiem Waszych pokładów ironii. Z jednej strony chcemy dostawać działające produkty, bo do tanich nie należą, z drugiej, gdy ktoś podnosi oręż prawną, to jest nazywany "nawiedzonym". Doprawdy, ciężko Wam dogodzić :-)

    Żeby nie szukać daleko:
    http://www.ppe.pl/news-26760-warner_bros__zostawia_graczy_z_bugami__zamiast_robic_patch__woli_inwestowac_w_dlc.html
    http://www.miastogier.pl/wiadomosc,25215.html
    O SimCity nie wspomnę, z pewnością kilka artykułów w tonie gorzkich żali ma gram.pl w swoich archiwach :-)


  4. Należę do tych graczy, którzy odblokowują wszystkie osiągnięcia w grach. W przypadku przedmiotowego tytułu, połączenie online jest potrzebne, by zrobić przysłowiowego "calaka". Z mojego punktu widzenia więc produkt nie jest w 100% sprawny. Wiedząc, że THQ zbankrutowało, szukałem w internecie informacji o problemach z Darksiders II - nie znalazłem ich, kupiłem (maj), zacząłem grać (sierpień). Problem pojawił się pod koniec lipca i nie był wyłączeniem serwerów, a awiarią, która do tej pory nie została naprawiona, choć setki osób zgłosiły ją do austrackiego właściciela marki. Nordic Games zwala winę na M$ (aktualizacja certyfikatów, czy coś), M$ zwala winę na NG. Żadna jednak z firm nie informuje konsumenta, że problem obecnie występuje. Nie robi tego również gram.pl - świadomie, nieświadomie, nie mnie to oceniać, a UOKiK. Bo dla wersji PC problem pojawił się w listopadzie. Piszesz - "wiedząc o problemie po prostu byś go nie zakupił". Zgadza się, to samo dotyczy potencjalncyh klientów sklepu gram.pl. Nie chodzi mi o wycofanie produktu z półek, a o uczciwą politykę informacyjną.

    Przykładu z chlebem komentować nie będę. Przeczytaj proszę dokument, który podlinkowałem w inicjalnym poście.


  5. Nie bardzo rozumiem argument "bez wyciągania paragrafów". Gra jest produktem, który musi spełniać określone warunki formalno-prawne w momencie wprowadzania na rynek oraz potem, gdy jest w sprzedaży. To raz. Dwa, Nordic Games nie informowało o wyłączeniu serwerów. Śledzę ten temat od początku pojawienia się problemu na X360, PS3 i PC. Trzy, gdyby gram.pl, a także 100% wszystkich sprzedawców w Europie, poinformowało o wadliwym produkcie, konsument miałby wybór: albo kupuje, bo nie przeszkadza mu brak możliwości wymiany itemów (w przypadku Darksiders II) oraz niemożliwość odblokowania wszystkich osiągnięć, albo nie kupuje. Tymczasem o wadach konsumenci nie są informowani, a to wprowadza ich w błąd.

    Problem graczy polega na tym, że chcą dostawać produkty wysokiej jakości, dopracowane, bez glitchy itd., ale gdy pojawia się prawna możliwość zgłoszenia niezgodnej z prawem praktyki, to padają pytania "czy potrzebny ci online?". W ten sposób nigdy producenci nie będą czuć się zobligowani do poprawiania błędów, czy intensywniejszego niż teraz testowania produkcji przed wypuszczeniem na rynek.


  6. Uprzejmie zwracam uwagę, że na terenie Unii Europejskiej zabroniona jest sprzedaż produktów niedziałających lub pozbawionych pewnych funkcjonalności, bez uprzedniego poinforomowania klienta o wadach towaru. Cześć z gier Nordic Games, szczególnie te, które odziedziczono w schedzie po THQ, może nie działać ze względu na wyłączone serwery lub niedostarczone poprawki.

    Mnie osobiście dotknął problem w Darksiders II dla Xbox 360. Wiem jednak, że w przypadku wersji dla PC i PS3 problem z niedostępnością funkcji online również występuje. Nordic Games nie informuje o wadach towaru, podobnie jak nie robi tego gram.pl. W rozumieniu Dyrektywy 1999/44/EC, towar sprzedany w taki sposób jest niezgodny z umową.

    Szczegóły można znaleźć tutaj:
    http://www.konsument.gov.pl/pl/porady/zakupy-towarow-i-uslug/zakupy-towarow-i-uslug-2.html

    Dla leniwych, cytat:
    Towar jest zgodny z umową, gdy spełnia następujące kryteria:
    - odpowiada opisowi podanemu przez sprzedawcę;
    - odpowiada próbce lub jest zgodny z wzorem zaprezentowanym konsumentowi;
    - nadaje się do szczególnych celów konsumenta, o których zawiadomił on sprzedawcę;
    - odpowiada właściwościom, które są normalne dla towarów tego samego rodzaju;
    - posiada cechy, jakich konsument może racjonalnie oczekiwać;
    - odpowiada oświadczeniom publicznym (np. w reklamie, na etykiecie) sprzedawcy, producenta lub ich przedstawicieli.

    Gram.pl będzie zobligowane do zwrotu gotówki oraz pokrycia kosztów transportu w przypadku skarg reklamacyjnych.


  7. Uprzejmie zwracam uwagę, że na terenie Unii Europejskiej zabroniona jest sprzedaż produktów niedziałających lub pozbawionych pewnych funkcjonalności, bez uprzedniego poinforomowania klienta o wadach towaru. Cześć z gier Nordic Games, szczególnie te, które odziedziczono w schedzie po THQ, może nie działać ze względu na wyłączone serwery lub niedostarczone poprawki.

    Mnie osobiście dotknął problem w Darksiders II dla Xbox 360. Wiem jednak, że w przypadku wersji dla PC i PS3 problem z niedostępnością funkcji online również występuje. Nordic Games nie informuje o wadach towaru, podobnie jak nie robi tego gram.pl. W rozumieniu Dyrektywy 1999/44/EC, towar sprzedany w taki sposób jest niezgodny z umową.

    Szczegóły można znaleźć tutaj:
    http://www.konsument.gov.pl/pl/porady/zakupy-towarow-i-uslug/zakupy-towarow-i-uslug-2.html

    Dla leniwych, cytat:
    Towar jest zgodny z umową, gdy spełnia następujące kryteria:
    - odpowiada opisowi podanemu przez sprzedawcę;
    - odpowiada próbce lub jest zgodny z wzorem zaprezentowanym konsumentowi;
    - nadaje się do szczególnych celów konsumenta, o których zawiadomił on sprzedawcę;
    - odpowiada właściwościom, które są normalne dla towarów tego samego rodzaju;
    - posiada cechy, jakich konsument może racjonalnie oczekiwać;
    - odpowiada oświadczeniom publicznym (np. w reklamie, na etykiecie) sprzedawcy, producenta lub ich przedstawicieli.

    Gram.pl będzie zobligowane do zwrotu gotówki oraz pokrycia kosztów transportu w przypadku skarg reklamacyjnych.


  8. Ta sytuacja pokazuje czym różni się "dziennikarstwo" growe od dziennikarstwa zawodowego. W każdej innej przestrzeni życia, miejsce dla tego rodzaju newsów jest na Plotku i Pudelku. Tymczasem w branży gier wideo, 70% zawartości serwisów to pisanie o niedopowiedzeniach, plotkach, domysłach, komentowanie z dupy wziętych, nigdy się niesprawdzających opinii "wizjonerów branży" itd. Albo robienie newsów w stylu "jutro zapowiedź zapowiedzi" czy "Xbox One będzie czytał Audio CD" - rzeczywiście, to takie nowatorskie!

    Istnieje na to jedno określenie, którego nikt do tej pory nie użył: trolling. Branża gier i jej "dziennikarze" zostali strollowani, zrobieni w jajo. Koleś za 900 dolarów udowodnił, że w tej branży nikt nie sili się na sprawdzanie największych nawet idiotyzmów, tylko bez pomyślunku się je publikuje, a potem "apdejtuje".

    A może to branża sama tego rodzaju "eventy" tworzy, żeby mieć o czym pisać?


  9. Nie rozumiem tej legendy "trudności", która panuje wokół Dark Souls. Z doświadczenia wiem, że recenzenci to mitomani, ale w przypadku DS wszelkie poziomy mitomaństwa zostały przekroczone. Gra ma po prostu oryginalne rozwiązanie cofania gracza do ostatniego checkpointa po śmierci, coś jak Vita Chambers w BioShock. Lokalizacje w DS są małe - po 60 godzinach pierwszego ukończenia gry, w NG+ każdą kolejną lokację przechodzo się błyskawicznie: w ciągu godziny można mieć pokonanego Gaping Dragona z Depths, a po czterech godzinach - Priscillę z Painted World of Ariamis, co jest mniej więcej połową gry. Gwyn, Lord of Cinder, został przeze mnie pokonany dosłownie w 45 sekund (28DEX, 36STR i Black Knight Halberd+5). Naprawdę, to sztuczne kreowanie legendy nie służy grze, bo mało osób po nią sięga, a jest naprawdę świetnym RPG.


  10. Nie pochwalam takich praktyk, ale wcale nie dziwię się producentom i wydawcom, że d**mają graczy w shit-hole. Współczesne społeczeństwa, zwłaszcza grupy młode i młodociane, do perfekcji wykształciły w sobie metodę tzw. "świętego oburzenia" jako reakcję na zjawiska, które stoją w sprzeczności z ich przekonaniam i prawami klienta. Problemem jest jednak to, że upust swym emocjom dają jedynie poprzez komentarze w internecie, czy zrzeszanie się w głupich akcjach na "twarzoksiążce". Potem, kiedy wychodzi gra, lecą z wywalonym jęzorem do sklepu i z namaszczeniem otwierają pudełka.

    Gdzie tzw. głosowanie portfelem? Należy odpowiedzieć sobie przede wszystkim na pytanie: jestem klientem rynku gier i mam wybór, czy też jestem konsumentem rynku gier - i go nie mam?


  11. Będę konsekwentnie stał na stanowisku, że społeczność nie zrozumiała zakończenia gry. Problem 95% graczy polega na tym, że dla nich zakończeniem gry jest jest tylko to, co zawiera się w ostatnim rozdziale i w ostatnim filmiku. W ogóle nie zwraca się uwagi na elementy fabuły, podawane przez cały czas jej trwania. Najbardziej żałosne jest to, że Mass Effect nie jest dziełem skomplikowanym. No ale jeśli - według statystyk - przeciętny reprezentant tzw. krajów cywilizowanych nie jest w stanie zrozumieć treści wieczornych wiadomości, ani ich streścić po obejrzeniu, nie dziwi mnie, że nie rozumie się dzieł sztuki o głębszej fabule - i nie chodzi tylko o gry. Łatwiej jest założyć konto na "twarzoksiążce" i protestować. Podobnie było z losami ukatrupionego Starka, gdy banda analfabetów, niemająca pojęcia o istnieniu "Pieśni lodu i ognia", obejrzała końcowe sceny pierwszego sezonu "Gry o tron" - w Stanach wybuchły zamieszki... naprawdę, żenujące.

    Autor ma niezaprzeczalne prawo do kreowania dzieła wedle własnego zamysłu. Argument "płacę więc wymagam" jest tak idiotyczny, że nie warto tracić czasu na jego komentowanie.

    Odi vulgus profanum!


  12. >To samo chciałem powiedzieć :) Ludzie przyczepią się do wszystkiego byleby móc udowodnić, że jak polskie, to od razu gówno...
    Istnieje zasadnicza różnica, pomiędzy translatoryką z języka germańskiego na germański, a z germańskiego na słowiański. Polecam teksty o studiach porównawczych. Ja wyraziłem tylko swoją opinię, a nie "przyczepiłem się, byleby coś tam udowodnić". Inna sprawa, że "polskie" rzeczywiście nad wyraz często oznacza "gówniane". Na przykład polski rząd.

    > A dwa, z dialogami poczekaj do premiery. W G1, G2, G3 też były skopane? Rozumiem hejtować gówniany dubbing, ale hejtować bo po prostu jest. Proszę Cię.
    Hejtować? Czyli co? Wyrażać własną opinię lub sąd, krytykować? Chyba raczej nie, bo "hejterstwo" jednoznacznie kojarzy mi się z bezpodstawnością. Tymczasem Cenega wielokrotnie wystawiała sobie świadectwo. Od pewnego czasu nie kupuję gier, które mają "PL" w nazwie, chyba, że różnica w cenie zwala z nóg. Ostatnio jednak umiłowany minister Vincent Rostowski wsparł polską złotówkę wirtualną księgowością (tzw. opcjami walutowymi), dzięki czemu stała się silniejsza, a tym samym mniej jej potrzeba, by płacić w funtach.


  13. Dnia 15.03.2012 o 11:59, Numenpl napisał:

    Piękna gadka biodrona wolę nie myśleć co będzie przy okazji DA3

    Mass Effect jest jedyną produkcją BioWare, której poświęciłem czas i pieniądze. Owszem, przeszedłem też DA, ale było tak beznadziejne, że po drugą część nie sięgnąłem.

    Dodam, że tego rodzaju zabiegi "szufladkowania" znane są w retoryce jako erystyka. Szczególnie często robią to nasi politycy. Jeśli nie potrafisz zbić czyichś argumentów, szufladkujesz go i klasyfikujesz w ramach jakiegoś obiegowego określenia o zabariweniu deprecjonującym, które jest chwytliwe i rzekomo ma wszystko wyjaśniać szerokiemu gronu czytelników (np. "mohery", "pisiury" lub w określeniu do uzależnionych od PO - "lemingi", "klakierzy"). Bardzo to płytkie. I jakoś niespecjalnie martwi mnie to, że w Twoich oczach wychodzę na "skończonego biodrona" :-) Nie jesteś dla mnie partnerem do rozmowy.

    >Skoro poszczególne systemy imperium zostały odcięte, to jakim cudem protheanie mogli wogóle koordynować >swoje działania ? Dlaczego Vigil nic nie wspomina o jakiejkolwiek "kampanii", o tym że takich baz jak ta która >zarządzał utworzaono więcej, a jedynie o tym że wyrżnięcie prothean zajeło reaperom trochę czasu ? >Ewidentnie mamy tu modyfikację pierwotnego obrazu sytuacji, w ME protheanie zostali zaskoczeni, a potem >wycinani system po systemie, bez możliwości stawienia sensownego oporu (wedle słów Vigila). W me 2 okazuje >się że byli w stanie już zniszczyć przynajmnej jednego Reapera, a w 3 że prowadzili przez całe stulecia >regularną wojnę !Oczywiście o tym że mass realaye były wyłączone, już przornie nikt nie wspomina...
    "Obciachowa" Wikia wspomina: "The Reapers entered the galaxy through the Citadel, instantly decapitating the Protheans'' government and disrupting the mass relay network, isolating Prothean systems from one another". Więcej o ruchu oporu Prothean można poczytać tutaj -> http://masseffect.wikia.com/wiki/Prothean w części "Cataclysm". Czy naciągane? Nie wiem. Obrona lokalna nie jest niczym dziwnym, zwłaszcza, że Protheanie byli o wiele bardziej zaawansowani, niż rasy, z którymi gracze obcowali w świecie ME. Należy pamiętać, że sami zbudowali co najmniej jeden przekaźnik masy - na Ilos. Nie wiemy, czy nie było ich więcej, no ale tu zaczyna się nadinterpretacja. Nie dziwię się, że dla części odbiorców jest to "naciąganie", ale nie nazwałbym tego "workiem gówna o nazwie Mass Effect".

    Do ostatniej kwestii nie będę się odnosił, bo rolę Żniwiarzy w cyklu galaktycznym wystarczająco wyjaśniono. Ja nie widzę niekonsekwencji w ich pogardzie do życia organicznego a faktem, że sami mają w sobie organiczny pierwiastek.


  14. Dnia 14.03.2012 o 13:19, Avenarius napisał:

    -W ME Vigil twierdzi że Protheanie zostali zaskoczeni atakiem reaperów którzy zajeli
    Cytadelę i odcieli komunikację miedzy poszczególnymi systemami ich imperium zanim ktokolwiek
    zdążył pwoiedzieć "reaper invasion". W ME3 okazuje się że protheanie prowadzili zorganizowaną
    kampanię oporu.

    Widać, panie, niespecjalnie zrozumiałeś fabułę gry lub grałeś w tę z polskim tłumaczeniem. Kampania oporu Prothean przeciwko inwazji Żniwiarzy trwała kilka stuleci. To nie był "rush", a trwająca setki lat i kilka pokoleń wojna. Potwierdza to m.in. Javik w trzeciej części gry, mówiąc, że gdy się urodził, wojna od dawna trwała. Sanktuarium na Ilos powstało, gdy ich cywilizacja chyliła się ku upadkowi.
    Źródło: http://masseffect.wikia.com/wiki/Prothean

    Dnia 14.03.2012 o 13:19, Avenarius napisał:

    -W ME 2 reaperzy gonią za Shepardem po całej galaktyce, w ME 3 olewają, mając go w garści
    po inwazji Ziemi wypuszczają bez specjalnego oporu.

    Bo też według Żniwiarzy Shepard nigdy nie był ich głównym wrogiem. W "jedynce" to Shepard gonił za Sarenem, którego podejrzewał o przygotowywanie inwazji Żniwiarzy. W ME2 głównym wrogiem Sheparda są Zbieracze, nie Żniwiarze. W 3. części gry rozpoczyna się inwazja i - kontynuując logikę pierwszej częsci gry - znów Żniwiarze nie traktują Sheparda jako wroga nr 1. Są po prostu skupieni na tym, do czego ich stworzono - na unicestwieniu najwyższego w procesie ewolucji życia organicznego.

    Dnia 14.03.2012 o 13:19, Avenarius napisał:

    -W ME Sovereign odnosi się z najwyższą pogardliwością do organicznych form życia, wywyższając
    swój gatunek. W ME 2 okazuje się że reaperzy powstają z połaczenia organizmów organicznych
    i podzespołów mechanicznych (czego przedstawienie w formie jaka serwują autorzy fabuły
    gry jest zresztą całkowitym debilizmem).

    Dialog Suwerena z Shepardem na Virmire nie dotyczy wyższości jednych form życia ponad drugimi czy "licytacji" który gatunek jest lepszy i dlaczego, bo Żniwiarze nie są pełnoprawną rasą galaktyki, a jej "strażnikami porządku", jak siebie rozumieją. Suweren mówi to wyraźnie "We impose order on the chaos of organic evolution. You exist because we allow it, and you will end because we demand it". To samo mówi Catalyst w trzeciej części, gdy wspomina zniszczenie cywilizacji Prothean przed 50.000 lat i pozostawienia pozostałych ras przy życiu. Javik w rozmowie z Shepardem (dialog opcjonalny, trzeba go odwiedzić na Normandii) również dziwi się, że rasa, która w jego czasach była tylko "jaszczurkami" (lizards) teraz nazywa się Salarianami i ma najlepszych naukowców w galaktyce. Nie jest więc prawdą, że Żniwiarze odnoszą się z pogardą do organicznych form życia - oni pilnują porządku, by młode rasy miały swoją szansę na ewolucję ("keepers [...] they are, in fact, the key to the Reaper genocide, which occurs when a civilization is judged to be sufficiently advanced." - źródło: http://masseffect.wikia.com/wiki/Keeper).

    Dnia 14.03.2012 o 13:19, Avenarius napisał:

    -W ME dowiadujemy się że Reaperzy zwykle zaczynają inwazje od zajęcia Cytadeli i wyłączenia
    mass relayów co pozostawala na rozgramianie sił aktualnie dominujących gatunków częściami.
    W ME 3 reaperzy olewają ten plan, rozpraszając się po całej galaktyce, co zresztą ostatecznie
    doprowadza ich do klęski, mimo iż jak sie okazuje w finalnej cześci gry, od początku
    inwazji mogli opanować Cytadelę z łatwością.

    I znów miażdżący brak zrozumienia fabuły, tym poważniejszy, iż jest kluczowy dla wszystkich części gry i diagnozy inwazji. Odsyłam do historii Prothean oraz słów Vigila na Ilos. Wyraźnie zostało powiedziane, że przekaźnik na Ilos został wykorzystany przez Prothean po to, by zapobiec wysłaniu sygnału przez Opiekunów. Niestety przybyli za późno, dlatego ich cywilizacja zginęła. Po tych wydarzeniach, a przed fabułą pierwszej części gry, Opiekunowie ewoluują i uwalniają się spod kontroli Żniwiarzy. I tu pojawia się rola dla Sarena Arteriusa, który ma to zadanie wykonać. Jak wiesz, a może i nie, bo popełniłeś wiele błędów w interpretacji tej space opery, Shepard zapobiegł temu w finale pierwszej części gry, zabijając Sarena i niszcząc Suwerena. Tym samym, Żniwiarze muszą dokonać inwazji poprzez zwykły przylot do galaktyki, co pokazuje finalna scena Mass Effect 2. Warto dodać, bo takich nierozumiejących może być więcej, że inwazja z pierwszej części jest dokładnie tą samą inwazją, której skutki widzimy w trzeciej części. Pomiędzy zniszczeniem Suwerena a atakiem Żniwiarzy na Ziemię minęły ledwie trzy lata.

    Pozostałej części wiadomości nie będę komentował. Jak już pisałem w innym temacie, tego rodzaju zarzuty o "nieścisłości scenariusza" pojawiają się w ustach owych internetowych trolli, którzy dobrze czegoś nie zrozumieli, nie doczytali, a potem zabierają autoratywnie głos na różnego rodzaju forach. Polecam "Kodex" wewnątrz gry, polecam anglojęzyczną Wikię (nie polską!!!), polecam książki. I sugeruję również uprzejmie, by z tego rodzaju krytyką wstrzymywać się. Logika podpowiada, że ktoś, to przez prawie 8 lat pracuje nad fabułą dzieła, raczej nie popełnia głupstw w rodzaju "nieścisłości", a jeśli tak - to małe, które szybko wyłapuje i poprawia. To nie są źółtodzioby z polonistyki, którym w ramach umowy-zlecenia każe się pisać historyjki. To profesjonaliści, którzy zarabiają tym na chleb. Jeśli wiesz, że w twoją grę zagra milion osób, to nie ma miejsca na przypadki. I sądzę, że wszystko, co zostało w grze pokazane wprost, ma swój sens.

    Inna sprawa, że wśród dopatrujących się nieścisłości i podejmujących się analizy dzieła, z pewnością jest mnóstwo ludzi, którzy w dzisiejszym systemie edukacyjnym mają problemy z wyłapywaniem sensów wierszy poetów Skamadra czy "Ody do młodości". Dzieci, skoro ponosicie klęskę na lekcjach polskiego, nie próbujcie swoich sił w innych przestrzeniach - tam również polegniecie.


  15. Dnia 14.03.2012 o 14:44, Avenarius napisał:

    >FayMoon

    Twoje próby "interpretacji" miałyby sens gdyby dotyczyły np jakiejś książki Arthura C.
    Clarka. ME jest popkulturalną papką dla mas, nie ma tu żadnych ukrytych treśći, a co
    najwyżej sprzeczności i niedomknięte wątki ze względu na partanine scenarzystów. Zakończenie
    jest tym czym na co wygląda, get used to that.


    To nie jest moja próba interpretacji i szukanie "na siłę" powiązań. To JEST interpretacja. To są obrazy, które twórcy dali graczom - nawet bez specjalnego ukrywania - i które po prostu trzeba ze sobą połączyć. Nawet najbardziej banalne dzieło niesie ze sobą sensy i nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym i inteligentnym, by je zauważyć. Problemem akcji typu "chcemy innego zakończenia" jest to, że organizują je pół- lub -ćwierćinteligenci, którzy nie potrafią zdobyć się na wysiłek szukania korespondujących ze sobą motywów. Tak więc nie jest PRÓBĄ internetacji coś, co wyczytałem w książkach i obejrzałem na ekranie podczas gry. To po prostu fakt. Pozwolisz, że ja będę żył ze swoją prawdą, a Ty żyj ze swoją.

    Nie zgadzam się również, że Masss Effect jest "popkulturalną papką dla mas". Sugeruję odwiedzenie chociażby forum BioWare lub anglojęzycznej Wikii, poświęconej grze ( http://masseffect.wikia.com/wiki/Mass_Effect_Wiki) - znajdziesz tam, pod konkretnymi artykułami, podrozdziały o nazwie "Trivia". Ilość odniesień do filmu, literatury, polityki, sztuki - ogólnie, przestrzeni ludzkiej działalności - jest miażdżąca. Myślę, że twórcom gry dokładnie o to chodziło - o zadowolenie graczy, którzy z pobłażliwą życzliwościa podchodzą do nowego tytułu, grają i kończą, jak również do tych, którzy od 5 lat czytają wszystko, co dotyczy świata Mass Effect. Dla jednych "Akademia Grissoma" jest po prostu side-questem, dla innych - odwiedzeniem miejsca, które znają z książek. Warto dodać, że 90% graczy pierwszej części gry w ogóle nie zauważyła zmian w ciele Sarena, gdy był indoktrynowany przez Suwerena. I myślę, że nasza dyskusja rozbija się właśnie o poziom interpretacji dzieła - głębokiego lub powierzchniowego (chyba nawet w teorii literatury obowiązuje taka terminologia).


  16. Zakończenie (?) serii Mass Effect nie jest rozczarowujące, tylko niezrozumiane. Ileż razy spotykałem się z opiniami, że "różnią się tylko kolorkami promienia, który wyrzuca z siebie Catalyst". Ważne jest to, co dzieje się wcześniej.

    ******* SPOILER *******

    Od momentu, gdy Shepard mdleje przy konsoli, zaczyna się iluminacja, serwowana Komandorowi przez próbującego go zindoktrynować Harbingera. Zwróćcie uwagę na czarne "zakłócenia" obrazu, gdy wcześniej pojawił się Człowiek-Iluzja. Wcześniej, w drodze przez pełne trupów pomieszczenia Cytadeli, widać elementy snów Sheparda. I dalej:
    1) dziecko, którego nikt oprócz Sheparda nigdy nie widział - na Ziemi, gdy trwa ewakuacja, nikt chłopczykowi nie pomaga wejść do promu. Gdy znika w kanale wentylacyjnym słychać dźwięk, który został opisany w książce "Mass Effect: Odwet" (na wpół zindoktrynowany Paul Greyson również go słyszał, gdy Żniwiarze nie potrafili w pełni nad nim zapanować). Późniejsze sny też mówią same za siebie;
    2) dziecko mówi trzema głosami - swoim, najwyraźniejszym oraz męskim i żeńskim Shepardem;
    3) Shepard oddycha bez kasku w odsłoniętej przestrzeni kosmicznej - znajduje się w pomieszczeniu Cytadeli, gdzie promień łączy ją z Catalystem;
    4) zakończenia: a) "paragon" (droga w lewo) pozwala przetrwać Żniwiarzom, Shepard staje się jednym z nich, co widać na filmiku. Skoro jednak tę samą drogę wybrał Człowiek-Iluzja, to czy może to być faktyczne "paragon ending"? Dodatkowo, w tym scenariuszu dziecko przez chwilę widać za Shepardem, potem znika; b) neutralne (droga wprost) pozwala przetrwać Żniwiarzom, a rasom galaktyki żyć w koegzystencji z maszynami; c) "renegade" (droga w prawo) to całkowita destrukcja Żniwiarzy. W projekcji widać Kapitana Davida Andersona, który niszczy urządzenie. Widać również dziecko, które znika NATYCHMIAST po zniszczeniu urządzenia, a nie dopiero po chwili, jak w przypadku (a). To również jedyne zakończenie, które pozwala przeżyć Shepardowi i zobaczyć jego oddychające ciało w jakichś kamiennych ruinach na Ziemi (warunki: przejście gry na stanie gry z poprzedniej części + Effective Military Strength powyżej 5000). Czy rzeczywiście omawiany przez Catalyst "dobry" wybór jest wyborem idealisty, a "zły" - renegata? A może to próba indoktrynacji Sheparda, wedle której poświęcenie życia (a) i (b) pozwoli uratować wszechświat?

    ******* SPOILER *******

    Interpretacji może być wiele i sądzę, że żadna nie jest pozbawiona sensu. Mówienie jednak o tym, że zakończenia różnią się "kolorkami", to jednak mocne spłycenie finału najlepszej sagi obecnej generacji konsol.