Na pytanie konkursowe trzeba odpowiedzieć w dwóch aspektach: woda jako element szaty graficznej i woda jak "bohater" gry. W kwestii pierwszej zwycięża u mnie Far Cry. Tytuł w 2004 r. był prawdziwym przełomem w tej dziedzinie. Woda, jak i cała reszta oprawy wizualnej zapierały dech w piersiach swoją realnością i namacalnością. Mimo, że akcja gry była wartka i wciągająca, często nie mogłem się oprzeć temu, żeby przystanąć na chwile na szczycie góry i poobserwować piękne widoki rajskiej wyspy lub popływać w błękitnych i krystalicznych wodach oceanu. Jeżeli chodzi o drugie podejście do sprawy wody, to największe wrażenie zrobiła ona na mnie w Bioshock, mimo że, paradoksalnie, widywało się ją tam co najwyżej sporadycznie. To jednak jej w dużej mierze gra zawdzięcza niezwykły, niezapomniany klimat, który uplasował produkcję na szczytach list przebojów. Wędrówka po zatopionym (podwodnym) mieście wyglądała zupełnie inaczej niż standardowe przechadzki po banalnych miejscówkach w stylu laboratoriów, statków kosmicznych czy czy wyniszczonych przez wojny miast.