YaReX

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    269
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez YaReX

  1. Strona wczytuje się dłużej niż pierwsza mapa z Crisisa ;-)
  2. Mała rzecz, a cieszy - w końcu będzie sens w to zagrać po tylu latach :)
  3. Świat: KOŁO CZASU Roberta Jordana Imię: Yarreq at'Rex Płeć: Mężczyzna Klasa: Uzdrowiciel Aes Sadai Okres życia: Wiek Legend Wiek: 33 lata Wygląd i wyposażenie: Szczupły, bardzo wysoki szatyn o niebieskich oczach. Na nosie złote binokle, które zwykle zakłada podczas czytania coraz większych tomiszczy tajnych arkanów w bibliotece. Włosy są krótkie, czesane na jedną stronę. Ubiera się w specyficzny strój, niekrepujący w prawdzie ruchów, lecz odznaczający się od typowych obywateli w stolicy Collam Daan – mieniący się płaszcz, który potrafił ukryć go przed ciekawskimi oczami (tzn. jakby co chwile jego osoba się pojawiała, to znikała). W rękach trzyma kostur w złocenia Jedynej Mocy. Przy pasie ma często podręczny notes, do którego zapisuje nowe spostrzeżenia lub nowe pomysł na leczenie ciężkich przypadków. Charakter i umiejętności: Nieustannie dąży do celu, próbując poznać nowe tajemnice, aby ulżyć cierpieniu swoich pacjentów. Jeszcze nie zdarzyło się, aby jakikolwiek chory nie otrzymał od niego pomocy. Praktycznie umie wyleczyć każdy przypadek choroby, oprócz naturalnej śmierci, która była ostatecznością kresu człowieka. Takie podejście w Uzdrawianiu sprawiło, że zyskał szacunek we wszystkich Kręgach Komnaty Wieży Aes Sadai. Yarreq at'Rex, tak jak większość mistrzów talentów tamtej epoki, od dóbr materialnych cenił bardziej honor i pozycję, które zdobyć można było jedynie poprzez ofiarną służbę całemu społeczeństwu. Co przekuł we własne credo w postępowaniu: „wpierw praca, a potem odpoczynek”. Życiorys i tło fabularne: Yarreq at'Rex urodził się w szlachetnej rodzie w Collam Daan, w której od pokoleń dziedziczono zdolność do przenoszenia Jedynej Mocy. Już w wieku 10 lat zadziwił Najwyższego Kapłana Heerika at’Gillansa, gdy nie mogąc doczekać się w kolejce na wyleczenie z choroby swojej matki, wykorzystał drzemiący w sobie dar i błyskawicznie Uzdrowił ją a zaraz potem każdego, kto tego sobie życzył. Od tego momentu szybko zaczął się piąć w szczeblach kariery Aes Sadai, stając się najmłodszym Uzdrowicielem w Wieku Legend. Nie ograniczał się przy tym do spływającego na niego splendoru, lecz od razu zabierał się za wynajdywanie nowszych i skuteczniejszych zaklęć leczących (wiele z jego pomysłów nawet sam udoskonalał). Do największych jego osiągnięć należał samouzdrawiający kryształ z esencją życiodajnych liści Avendesory, który chory musiał jedynie przyłożyć na parę chwil do bolącego miejsca a wszelkie dolegliwości samoczynnie znikały (np. jeśli chory słabo widział, to wystarczyło przyłożyć go do oczu, a wzrok momentalnie wracał). Pomyślności i dostatku Wieku Legend minęły wraz z eksperymentem badaczy nad dziwnym uwięzionym skupiskiem nieznanej Mocy pod powierzchnią ziemi, zwanej później ”Pęknięciem Świata”. Yarreq at'Rex stanowczo sprzeciwiał się ingerowaniu na nieznane obszary, próbując zapobiec, według niego, jakiemuś nieszczęściu. Dowódcy ekspedycji, Mierina Eronaile’a i Beidomona zignorowali jego przestrogi i wykorzystując całą zgromadzoną Jedyną Moc wybili otwór w Szybie. Tym samym uwalniając tkwiące tam wielkie skupisko złowrogiej energii. Mroczny Władca, Czarny, wykorzystał nadążającą się sytuację i zesłał na cały świat ogromne kataklizmy i zniszczenia, jakiej ludzkość do tej pory nie zaznała… Yarreq at'Rex właśnie przygotowywał się do wykładu na temat wpływu kojących pieśni na czas gojenia ran, gdy niespodziewanie zauważył mroczne chmury nad sferyczną kopułą akademii. A zaraz potem nastąpiły grzmoty, odgłosy pękających filarów wielkiej budowli nad jego głową i krzyki pierwszych ofiar nadchodzącego końca. Od teraz przyjdzie mu wykorzystywać całą swoją nabytą wiedzę, aby ocalić świat...
  4. Awokeński komandor Zavala raz jeszcze przejrzał plik z aplikacjami rekrutów Straży Przedniej. Już na pierwszy rzut oka było widać, że więcej było chętnych niż miejsc do przydziału na misję. A misja na Marsa była wymagająca, zbyt wymagająca dla większości z tych młodych, których sylwetki widział na swoim wyświetlaczu. Jeśli wybiorą niewłaściwą ekipę Strażników, nie przetrwają, choćby mieli na piersi z kilkanaście medali i odznaczeń za zasługi w boju. Nawet nie zauważył, że siedząca obok Ikora Rey już wytypowała kilku potencjalnych kandydatów. – Skoro posyłamy tam trzech różnych Strażników, to wybór Tytana i Łowcy będzie prosty. Gorzej będzie z Czarownikiem… – przerwała mu zadumę Ikora. Zavala spojrzał na nią, po czym odparł: – Z pewnością. To będzie trudna misja, więc wymagam kogoś znacznie doświadczonego niż tych „młodzików”, co mam przed sobą, Ikoro… – Dlatego trzeba myśleć nieszablonowo, komandorze – zasugerowała błyskawicznie. – Można prosić jaśniej, Ikoro? – spytał zaciekawiony Zavala. – Zamiast wybierać z tych dobrych kandydatów, wybierzmy jednego, ale najlepszego… – na moment wstrzymała głos, po czym szybko dodała: – I nie… z tej listy… Komandor aż zaniemówił. Wiedział, co Ikora Rey chce przez to powiedzieć. Aż za dobrze! – Chyba zdajesz sobie sprawę, że Czarownik, o którym masz na myśli jest, jakby to powiedzieć… dość… „Nieobliczalny”, że tak się wyrażę. Podwładna przytaknęła. – Oczywiście, YaReX, czyli „Zawisza Podlasia” jest, jak pan to określił „nieobliczalny”, ale to chyba jedyny słuszny wybór na tę misję… Znakomity Strażnik-Czarownik, który wychodził z niezliczonych potyczek, kładąc trupem niezliczone rzesze wrogów… – ...i przy okazji robiąc takie zadymy, niczym ten odpadnięty fragment Podróżnika, który wciąż jest na orbicie Ziemi… – dokończył Zavala. – Jak na Czarownika to już niemałe osiągnięcie, nie sądzi pani? – po czym odłożył na bok swój czytnik. – Przyznam, że ja sama, jako Czarownik, nieraz musiałam stawać do walki z dużymi siłami wroga, lecz YaReX na tym polu mnie po stokroć przewyższa. Wybrał specjalizację „Ostrze Świtu”, co już największym atutem, gdyż potrafi w pełni wykorzystać drzemiący w nim potencjał. Gdyby pan zobaczył, z jaką precyzją tworzy Wzmacniającą Wyrwę, używa Brzasku, czy też atakuje swym Skrzydlatym Słońcem… aby po chwili rzucić Nieskończony Ogień. Mimo iż trzyma się na dystans, to jednak wrogowie go się lękają. Są na to niezbite dowody! – Także i niektórzy nasi Strażnicy się go boją. Pamiętam, że któregoś razu był raport, że o mało nie przetopił kadłuba naszego okrętu na wylot, gdy był pochłonięty rządzą mordu. Byłaby to wtedy druga Rafa, i to tuż nad naszymi głowami… – Komandorze Zavala, to jeszcze go nie akredytuje. Jestem przekonana, że na Marsie sobie poradzi i cała misja zakończy się pomyślnie. – Jesteś Ikoro zdeterminowana, to widać. Co cię do niego przekonało? – spytał Zavala. – Ano to, że jak do tej pory nie wysadził żadnej planety – odparła z uśmiechem.
  5. Międzymordzie. Już od małego lubiłem dłubać i skrobać paluchami w elektronice i mechatronice, próbując z większym lub mniejszym skutkiem złożyć ze złomu coś nowego (a tak naprawdę i tak to był nadal złom). Dlatego większość sądzi, że stąd się wzięła moja zacna ksywka. Że „Międzymordzie” to nieszablonowe podejście do nielegalnego lubowania w modyfikowaniu każdego „Interfejsu” robotów pod moje własne, często zbzikowane fantazje. Jednak nie, rozczaruję cię, drogi czytelniku tej wiadomości. Nazwałem się tak, gdyż w trakcie przelutowywania zabronionego czipu starą lutownicą wybuchł jeden ze kondensatorów i trafił prosto w nos mojej gęby, łamiąc górną szczękę na dwoje. Przez co od tamtego momentu mam szparę na trzy paluchy, którą skrzętnie zakrywam mechaprotezą. Nawet przyznam, że na mój widok co niektórym przychodzi zmieniać pieluchy, co wielce ułatwia wyjście z podbramkowych sytuacji...
  6. Nilu, Nilu, Nilu… tyś dający życie dla tak wielu. Wylewasz nieprzerwanie wody, użyźniając ludzkie plony. Faraon znaczy egipską ziemię jedynie ruinami, Lecz jego władza kończy się nad twymi brzegami.
  7. No wreszcie, coś może ruszy w tym temacie. Czekam na więcej wieści...
  8. Staruszek otworzył bioprotezą przedramienia sponiewierane czasem drzwi i wszedł do środka. Mimo zaprogramowanej niskiej siły żyroskopowe tłoczki sprawiły, że rdzewiejące metalowe wejście, które pamiętało czasy Kiszczaka, wydało z siebie taki odgłos, że niemal wszyscy zgromadzeni w środku kantyny podnieśli swoje zapijaczone gęby znad kufli z piwem. Nawet barman, lecz tylko na moment, bo wiedział, kim był przybysz. – Dawno cię nie widziałem, Dymitriuszu – odparł, gdy staruszek dopiero co przysiadł do baru. – Gdzie się tak podziewałeś? – Były… były problemy, Gabrielu. Koło „MutoStonki” znów mieli promocję na mięso z dzikich zombiknurów. Zlazło się tylu zbirów, że prawie wszyscy się o nie pozabijali. A i tak, jak zawsze, były ono przeterminowane. Psia ich mać! – zaklął siarczyście, że aż jego mechoproteza szczęki lekko się przekrzywiła. Zdołał ją jednak przytrzymać, bo inaczej wypadłaby na dobre. – A ten gnat, na coś się przydał? - barman dostrzegł zmodyfikowany wielki sztucer, który wystawał spod płaszcza Dymitriusza. Staruszek poklepał go, niczym wiernego przyjaciela. – Jeszcze jak… Zamienił jednego w materię nieożywioną – podsumował krótko, co wczoraj się wpakował. – Będą go zdrapywać z przeszło tydzień. Dymitriusz miał już zamówić trunek – potrójnie przefiltrowaną śliwowicę – jego ulubioną, gdy raptem zakręciły się wokół niego kilkoro dzieci. Wiedział już, że nie odejdą, póki nie uraczy ich ciekawą historyjką z pogranicza. Był dla nich swojego rodzaju bardem („bardem”? Nie pamiętał skąd znał to słowo). Kimś, kto potrafił przynieść radość po ciężkim, nudnym lub wręcz beznadziejnym dniu. Nigdy nie odmówił im, nawet gdy był czymś zajęty a przychodził tu tylko na moment. – Witajcie dzieciaczki, macie ochotę posłuchać 33-10? – zaproponował szybko, wyciągając z kieszeni niewielki przedmiot. Jakby szare etui, gdyby ktoś chciał tylko rzucić okiem. – O tak, chcemy! Bardzo! – dzieci aż podskoczyły z radości, gdy tylko usłyszały tę nazwę. Po czym usiadły wokół niego, czekając na dalszy bieg wydarzeń. Staruszek starł łokciem kurz, który osiadł na plastikowym wyświetlaczu, lekko sponiewieranym, lecz wciąż całym. Gdy spojrzał na wskaźnik naładowania baterii aż łza mu popłynęła ze wzruszenia. Od blisko 50 lat wciąż miał jedną kreskę, kreskę, która jakby żyła wiecznie wraz z nim, pozwalając urządzeniu wciąż pracować. – A zatem wybiorę dla was, mój ulubiony dzwoneczek. A potem odpalimy Snake’a. Wiecie, tego prawdziwego...
  9. Tworząc swoją postać w WoW zawsze się kieruję długością rozgrywki, która będzie mnie czekać (no dobra, przyznaję, lubię też posiedzieć kilkadziesiąt godzin w edytorze postaci). Nie może tu nic być przypadkowego, wszakże Azeroth to bardzo rozległa kraina, pełna złowrogich stworzeń - czekających tylko, aby nieuważny podróżnik wpadł w ich przebrzydłe pazury, łapska (wedle uznania). Dlatego praktycznie zawsze w tego typu grach wybieram rasę Elfów. Elfy od wieków praktykowały magię, a magia tajemna jest centrum ich kultury dzięki Słonecznej Studni. Z tego powodu wykształciły one naturalną Tajemną Wrażliwość jako efekt ciągłej obecności magii studni, czyniąc je naturalnie uzdolnionymi w tajemnych sztukach. Ciągłe wystawienie elfów na działanie magii wyrobiło w nich naturalną obronę przeciwko wielu rodzajom magicznej manipulacji, dając im naturalną Magiczną Odporność. WoW daje mi tu możliwość wyboru dwóch gatunków: nocnych i krwawych Elfów, przez co skłonny jestem wybrać tych drugich. Krwawe Elfy mają różny kolor włosów, od czarnego jak węgiel do niemal białego, a spektrum kolorów skóry rozciąga się od bladego przez ogorzały po rumiany. Krwawe elfy mają bardzo długie i chude uszy, jednak ich uszy różnią się znacznie od uszu nocnych elfów. Uszy krwawych elfów sterczą do góry (jakby były zawsze czujne!), podczas gdy uszy nocnych elfów są skierowane do tyłu. Krwawe elfy mają również bardzo rozbudowane brwi, które wystają daleko poza owal twarzy jak kocie wąsy. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety przeważnie są określani jako wyjątkowo piękni, z delikatnymi, wyrafinowanymi cechami urody; mężczyźni czasami noszą zarost na twarzy w postaci koziej bródki. Ich oczy błyszczą na zielono z powodu wpływu spaczonych energii, ku którym się zwrócili po zniszczeniu Słonecznej Studni. W ten sposób stworzyłem sobie Krwawą Elficę (o dźwięcznym imieniu "Niezdecydowana", gdyż nieustannie nie może wybrać, jak zakończyć żywot swoich przeciwników). Z uwagi na to, że od urodzenia uwielbia zakazaną magię, wybór był prosty - otrzymała klasę Czarnoksiężnika. Niech tylko dostanie w łapki jakiś (prze)potężny kostur, a będzie siać pożogę ze swoich wrogów na lewo i prawo. Dodatkowo, z uwagi na to, że ma wielkie upodobanie do "świecidełek", to z radością przyjęła do wiadomości, że jubilerstwo będzie dla niej wymarzonym zawodem na lata. Bo kto takiej kobiecie zabroni...? https://www.dropbox.com/s/zoehy2pwacx55fc/WOW-Konkurs.jpg?dl=0
  10. Pozazdrościć tym, którzy będą mieli możliwość otworzenia tego pudełka. Płyta, płyta, płyta, płyty... ^^
  11. Pulchna postać ubrana w biało-czerwony strój spojrzała na okolicę i spytała: – Rudolf, kto następny? Czerwononosy renifer uśmiechnął się, wskazując pobliską XIX-wieczną rezydencję i odparł: – Tutaj, Mikołaju. Mieszka w nim jakiś malarz... – Trochę ponure to domostwo. Adres się zgadza? – spytał. – Tak, przecież byłeś tu rok temu – upewnił go renifer. – Pośpiesz się! Mikołaj odsapnął i chwycił zapakowany płaski pakunek. „Zapewne to płótno” – pomyślał i zerknął w dół na komin, który – na szczęście – nie dymił. Opuścił się i zaczął przez niego się przeciskać. Gdy był w połowie, nagle usłyszał jakiś cichy głos, znikąd: – Strzeż się... tego... miejsca! Na wpół zdziwiony i wystraszony, po chwili zaśmiał się do siebie: „Za dużo tego grzańca z rumem wypiłem. A może rumu z grzańcem...?” Nie dosłyszawszy kolejnych takich dziwnych głosów kontynuował opuszczanie i dostał się do środka. Panował tam półmrok, jakby atmosfera zrobiła się ponura na widok nowego gościa. Mikołaj zbagatelizował to, bo zdarzało mu się wchodzić do domów, w których nie działała elektryczność i od razu ruszył w poszukiwaniu choinki. Odnalazł je, obok sztalugi z namalowanym portretem jakieś damy. Drzewko było uschnięte, jakby coś wyssało z niego życie. Kiedy odwrócił się od obrazu, zmaterializowała się z niego szponiasta dłoń. Już miała pochwycić Mikołaja, gdy ten nagle przykucnął pod choinką, aby położyć tam pakunek. Jedyne, co „złapała” to powietrze. – Gotowe. Pora wracać – odrzekł zadowolony. Szpony ponowiły atak, ale raptem ofiara obróciła się na pięcie, unikając trafienia dosłownie o włos. Gdyby ktoś teraz spojrzał na malowidło, to by ujrzał ogromny demoniczny grymas na odmienionej twarzy damy, który zdawał się nie mieć końca. Wracając, Mikołaj odwrócił się, aby upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Jednak nic dziwnego nie zobaczył, portret wydawał się być taki sam, jak przedtem. Z uśmiechem zaczął wspinać się do góry po linie, gdy znów usłyszał ten sam głos, co wcześniej: – Dziękuję... za... prezent!
  12. Tylko 2,3 mln dla "Resident Evil 4"? Coś dziwny wynik, jak na dosć dobrą i popularną część...
  13. Z artykułu nie mogę zrozumieć jednego: "Szeloba będzie nieustannie w formie ludzkiej, czy będzie w stanie od czasu do czasu zmienić formę w pajęczą?" Bo jeśli tak, że będzie wciąż w ludzkiej formie, to jestem na... NIE. Ciekawym pomysłem byłoby zmiennokształtność takiej osobistości, jak Galadriela, gdy się "poddenerwuje", czyli gdy np. Szeloba tak się rozgniewa (chociażby), że zmieni się w pajęczycę. Zrobienie z niej wyłącznie kobiety (ludzkiej formy) nic specjalnie nie wniesie do świata gry (universum) i będzie utożsamiania, jak już wcześniej napomnięto, z Galadrielą (niczym więcej, jak tą "złą" - cytując sławne: "Bo to zła kobieta była...").
  14. Master_Morti - niestety, dobrze to pamiętasz. Alianci mają dużo grzeszków na sumieniu...
  15.  Ponownie wyjrzałem przez okno komicznego doku nad Uranem na majestatyczny kształt kolosa-arki. Tak... Międzygwiezdny XES-96 Korwinus lada moment dobije i poleci w nieznane. Do tajemniczej galaktyki Andromeda. I to ja dowodzę tą wyprawą. Jaki ze mnie szczęściarz! Oby 600-letnia misja się powiodła. To już ostatnia szansa dla ludzkości. Tydzień temu, 45 grudnia 2069 roku saturniańskiego, skończyła się promocja na AstroKroxy XD w KosmoLidlu. Boże! Wybuchły takie rozruchy, że WszechPolandia musiała zaaneskować całą Federację Euroafryki i Ludową Australię, aby zdusić rebelię POKOD'u z Adrew Padylskim na czele. To było... - Panie kapitanie, mogę? – nagle anielski głos wyrwał mnie z zadumy. Odwróciłem się. Stała tam moja pierwsza-blond-oficer. Większość załogi stanowiła doświadczona damska ekipa z wielu krajów. Sama śmietanka... - Możesz - z uśmiechem odparłem i wziąłem od niej kosmowykaz. - Zaraz skończymy tankowanie – jakby odgadła, o co chcę wpierw zapytać. - To dobrze, bo te Termogniwa 900 od O-SRAM długo się nagrzewają – po czym obejrzałem kosmowykaz. - Widzę, że nasze maszyny do uprawy bezglutenowych astrowarzyw i CrunchSoi mają jakieś defekty? - Niestety, kapitanie. Kosmokombajny, Turbotraktory i Słoneczne Powiązałki mają popękane termouszczelki. Fabryka AutoNieSam bardzo z tego powodu przeprasza. - No trudno, naprawimy je na Andromedzie. Mamy kilku dobrych fachowców. Spojrzałem na kolejny wpis. - A co z naszym żywym inwentarzem? Przetrwa podróż? - Jak najbardziej. Dwugłowe świnie i trójskrzydlaty drób pozytywnie przeszły testy na próżniową grypę. Nie powinny nam paść – odparła bez zająknięcia. - Świetnie! Zatem po przylocie dostaniemy po schabowy! – Aż czuło się już ten soczysty smak… Reszta kosmowykazu była w porządku. Zostały 2-3 punkty do sprawdzenia. - Panno oficer… Ze wstępnych raportów tego kosmowykazu wynika, że w pasie Andromedy znajduje się planeta, na której jest bujna ziemaroślinność. Jak wiemy, to siedlisko tutejszych marsjańskich zmutowanych Miażdżystonek. Mamy na pokładzie Korwinus dostateczną ilość broni zdolnych pokonać tę lub inną „trudność”? - Ma pan na myśli jakiś obcych, kapitanie? - Otóż to. Nie chciałbym, aby znów powtórzyła się ta masakra na Plutonie. - Okręt został wyposażony w nowe torpedy z głowicami fotonowymi od Korporacji SanEscobar. Zapas wynosi 1000 torped. Szybko w myślach obliczyłem, jaką dają nam szansę. - To doskonale. Nasza WszechPolandia wie, co dobre. – Oddając kosmowykaz zapytałem: – I już ostatnia rzecz… Podróż na Andromedę potrwa bite 600 lat. Mam nadzieję, że wszystkie holokapsuły z krioproszkiem WPersilux działają jak trzeba? Nie chciałbym obudzić się z połową szkieletów na pokładzie tuż przed lądowaniem. - Sama dziś z rana sprawdziłam. Wszystkie 10.000 kabin działa jak należy. Po chwili rozległ się alarm i głos z głośnika: Uwaga! Cały personel na stanowiska, do startu Korwinusa pozostało 5 minut! Powtarzam! Do startu... Uśmiechnąłem się. Już zaraz zostaniemy Pionerami Nieznanych Światów...
  16. Panie Warrenie Vidic - bardzo się cieszę [tu uścisk dłoni], że mogłem pana w końcu poznać, bo tylko u Templariuszy mogę się realizować twórczo. No oczywiście, że ta kontrpropozycja od tych paskudnych Asasynów była nie do przyjęcia, jak szukanie piórek po Wenecji [z przytaknięciem]! Szkoda słów, ale zaraz, zaraz... [zdumienie] czy to jest ten sławny Fragment Edenu (Winogrono), o którym pan mi wspominał? Niesamowite cudo, Vidic, wprost czuć tę emanującą różową poświatę z jego kiści [z rozkoszą w głosie]... ale... co tam jeszcze stoi?! O rety... toż to nowa generecja Animusa SetTurbo 99.99 SE [z osłupieniem[... która może odtworzyć wspomnienia nawet mojego prapraprapra(....)przodka, który był jeszcze plemnikiem!
  17. Powtórzenie w zdaniu :-) Po drugie, producent tracił niejako przedwcześnie tracił kontrolę nad procesem reklamowania (...).
  18. YaReX

    Nie ma nadziei na Half-Life 3?

    Ja tam nie oczekuję HL3, ja jedynie chcę epizodu 3 do HL2 -- bardzo mnie nurci, co się stało po tej końcówce dalej.  Jeśli nawet cała seria utknęła na amen, to niech twórcy podaliby, co czekałoby gracza dalej...
  19. Taa, "nie mieliśmy czasu, aby przygotować stary interfejs D1" - widocznie wszyscy tam ciskają w WoWa na okrągło, że nawet taki podają powód :-)
  20. "Dodał dodatkowo" (...) tautologia na 102, jak ja lubię wyszukiwać te błędusie :-)
  21. Dokładnie tak, Fabiopirat. Masz 100% racji - dla niektórych zwykła decyzja zmiany nazwy firmy, a dla większości to sprytny zabieg marketingowy.
  22. Bo leżenie jest teraz passe...! :-)
  23. "Jak poinformował jednak Philipp Brock, dyrektor marketingu w THQ Nordic, firmie udało się przekonać odpowiedzialny organ, że aktualnie przestarzała grafika nie ma stanowi już zagrożenia dla potencjalnych odbiorców." - byczek wyłapany :-) Hmm... nie głupi pomysł, aby znów odświeżyć pamięć i zagrać w kampanię RF - spory kurz już na moim pudełku :D
  24. W mojej drużynie znalazłoby się miejsce dla dwóch kompanów. Pierwszym z nich byłby niezapomniany Ash z serii Martwego Zła, któremu nie straszne są wszelakie przeciwności losu, demony, czy choćby... „gadające” przewodniki turystyczne po dawno wymarłych krainach. Niby z pozoru normalny facet, jakich mało, lecz kiedy nadchodzi sytuacja zagrożenia to nie przebiera w środkach. Dla niewtajemniczonego i obcego, Ash wydawałby się łatwym celem, gdyż nie ma prawej ręki. Ash musiał ją sobie odciąć, kiedy opętał ją demon... i to bez znieczulenia! W miejscu kikuta montuje mechaniczną dłoń, która zastępuje utraconą kończynę. Ale mało tego! Ash jest w stanie błyskawicznie wyjąć kikut i w jego miejsce wstawić piłę mechaniczną, której sam dźwięk uruchomionego łańcucha przyprawiłby o dreszcze nawet największego zmutowanego dryblasa w okolicy. Na dodatek, Ash może w razie potrzeby wyjąć z kabury (noszoną na plecach) przyciętą dwururkę, której wyzwolona moc jest w stanie zrobić porządne „kuku”. No i nie muszę dodawać, że posiada w miarę sprawny i wygodny środek transportu – ukochany samochód Delta (chociaż ostatnio trochę demony go opętały, ale chyba nadaje się jeszcze do odratowania). Aha, jedynym, ale to drobnym minusem jest fakt, że Ash umie łatwo popadać w tarapaty, ale jeśli zbytnio zostałby przeze mnie pokierowany, to sądzę, że dalibyśmy radę ze wszystkimi przeciwnościami losu. Drugim kompanem zostałby Czarny Rycerz z filmu „Monty Python i Świety Graal”. To wytrenowany w licznych bojach zahartowany osobnik, któremu nie straszne są żadne przeszkody, mogący bez mrugnięcia okiem stawić im czoła. Czarny Rycerz dzierży w dłoniach wielki miecz, Claymore, który nie zna litości dla swych wrogów. We wspomnianym filmie mieliśmy tego przykład – Czarny Rycerz nie okazał ani krzty lęku, kiedy przed nim stanął sam Król Artur! W heroicznym boju Rycerz najpierw utracił obie ręce (przyznając, że to „powierzchowna rana”), lecz nie poddawał się i wciąż szarżował. I kiedy wydawało się, że utrata dolnych kończyn spowoduje, że nastąpi prośba o łaskę, Rycerz bez zająknięcia odparł w stronę Artura: „uznaje to za remis”. Po niedługim czasie zbadano, że owe odcięte kończyny w miarę szybko odrosły, co bardzo zaciekawiło w przyszłości twórców Wolverine''a. Bez dwóch zdań, Czarny Rycerz nadawałby się w mojej drużynie na wartownika podczas naszego obozowania. Spanie byłoby, kiedy wiedziało się, że stoi na czatach i wpatruje w gęsto noc za wrogami, dużo bardziej spokojniejsze...
  25. Tekst trochę niedokładny - wiele wątków zbyt mocno skraca (np. zabrakło ciekawej postaci Machiavelliego, który w fabule AC: Brotherhood intrygował - szpieg czy sojusznik). Więcej uwagi było poświęcone ACII (ok. 65% tekstu)...