shotgunner

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    89
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez shotgunner

  1. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Cóż, Szanowny Panie. Z posta, którego Pan napisał owszem wynika, że przeczytał moje, tyle że bez zrozumienia i z dokładaniem ku własnej wygodzie treści których w nich nie ma. Lektura tych makiawelicznych wywodów i domysłów mogła by być nawet zabawna, gdyby nie ich jednoznacznie tendencyjna interpretacja i charakter zjadliwej konfrontacji. Zastanawiałem się, czy w ogóle na niego odpowiadać z uwagi na ton niektórych wypowiedzi i inne jej elementy, ale odpowiem aby Panu nie dawać satysfakcji z oczywistych względów, przy czym będzie to odpowiedź pierwsza i ostatnia zarazem. Cała Pana tyrada, służąca krok po kroku pozorom udowadniania mi chodzenia po manowcach w treściach, które napisałem o „Wiedźminie” jest niczym innym jak znaną techniką wyrywania zdań z kontekstu, acz nie tylko, i budowania na tej podstawie własnego toru dyskredytowania innej osoby. Z krytyką to nie ma nic wspólnego a z pisaniem paszkwili i owszem. W taki sposób można wszystko udowodnić, by zmusić z kolei daną osobę do udowadniania wbrew jej woli że nie jest wielbłądem. Na początek pewne pryncypia : Po pierwsze – cytat początkowy nie był do Pana. Mniejsza z tym, nieważne. Do wymiany zdań każdy, jeśli ma ochotę, może się włączyć. Tylko niech wyraża własne opinie, a nie manipulując dowolnie fragmentami wypowiedzi innych przekręcać ich myśli artykułowane w pełnym tekście z którego zostały wyrwane, i do tak sfabrykowanych treści się odnosić. Po drugie – dobry obyczaj zobowiązuje, aby używając zwrotów typu „Ty”, „Twój”, „Pani”, „Twoje”, „Pan”, „Ci” itd. pisać je z dużej litery. Natomiast świadome pomijanie tego ma tylko jeden wiadomy cel, niestety, a i świadczy o czymś. Po trzecie – jeśli Pan miał zamiar podbudować swoją wyższość latami grania to informuję, że moja przygoda z grami komputerowymi rozpoczęła się na studiach na początku lat 80-tych, moim pierwszym komputerem był poczciwy ZX Spectrum, ale nie uważam by to miało jakiekolwiek znaczenie. Licytowanie się kto ile gra jest bez sensu Szanowny Panie. Po czwarte – o gustach się nie dyskutuje, a to że moje akurat Panu nie odpowiadają nic mnie to nie obchodzi. Nie daje to jednak Panu prawa do szyderstwa na tym polu. I po piąte – pisząc to dementi musiałbym co chwila przytaczać pełne cytaty z moich postów, aby udowadniać Pańską żonglerkę, przez co ten tekst i tak długi zostałby sztucznie rozdęty do niebotycznych rozmiarów. Pełne moje wypowiedzi są i można do nich sięgać (chociażby aby dotrzeć do prawdy o tym, czego dotyczyły fragmenty o inteligencji bohatera). Kilka uwag odnośnie punktu A : w pierwszym akapicie przykłady Pana zupełnie nietrafione, teleporty i Triss i Azar otwierają natychmiast po dotknięciu artefaktu. Triss potrzebuje dosłownie sekund (wystarczy poprosić, zrobić kilka kroków Geraltem i ponownie zagadać) i iluzja gotowa. A przykład z Azarem i Tarczą Alzura ? – chyba Pan nie do końca zarejestrował to, co Azar mówi przed ucieczką (cytuję z pamięci, nie zachowałem sejwa) : „ja cię p….ę, Tarcza Alzura, nie mam żadnego przeciwzaklęcia. Magister ….” – nie brakuje mu czasu, tylko czegoś innego proszę Pana. To subtelna, acz istotna różnica. Nigdzie w swoich wypowiedziach nie napisałem że energia magiczna jest „wszem dostępna” a wręcz przeciwnie – to Pana kolejny wymysł, na kanwie którego jest zbudowany cały dalszy kpiący i pokrętny wywód. Proszę mi z łaski swojej nie wsadzać w usta słów, których nie wypowiedziałem. Następna sprawa to fakt, że dla Pana istnieje tylko magia gestu, jaką są wiedźmińskie znaki. Polecam uwadze że w grze jest także magia słowa. Generalnie : cały Pana wywód o magii jest pisaniem o czymś, czego nie ma. Pan nie zwrócił uwagi na fakt zasadniczy : cała moja dyskusja z Karharotem o magii to spór czy można by „w ogóle” wyposażyć Geralta w kilka zaklęć w ewentualnej kontynuacji i obaj stoimy na biegunowo różnych opcjach, tylko tyle. Pan rozwija szczegóły o których mowy nie było – rozwój postaci, łatwość/trudność stosowania w walce, skala trudności działania, skalowalność postępu gry, słabymi przeciwnikami na początku gry, zmiataniu dziesiątek wrogów itp. itd. – i dyskutuje z treściami przez samego siebie wypowiedzianymi tak jakbym to ja je sformułował, a to pomówienie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. A końcowa uwaga o alchemii w grze ?. Kolejny dowód Pana tendencyjnej interpretacji i niezrozumienia tekstu. Pomijając już fakt iż Pan przeczy sam sobie ( Geralt warząc jak to ujął Kalkstein podczas „pracy w terenie” eliksiry mutagenne tworzy potężne specyfiki bez aparatury a mając jedynie kociołek nad ogniskiem), zielarki z reguły nie tworzą eliksirów (to domena wiedźm i guślarek) ale w sumie nie o to chodzi. Pisząc o kilkuset próbach dałem wyraz swojej dezaprobacie zachęcania mnie w grze do eksperymentowania które nie ma sensu, a Pan i do tego dobudowuje swoją „teorię”. Brawo. Do punktu B odniosę się na końcu, teraz C. Ano bazuję na tym co napisał o bitwach i pierwszym spotkaniu z Yennefer. To wystarczy. Ilu jest wiedźminów to tego Szanowny Panie dokładnie nie wiemy, z Kaer Morhen pozostały rzeczywiście niedobitki, ale Vesemir wspomina o dwóch innych szkołach, więc wypowiadanie tak kardynalnych sądów jest nie na miejscu. Nadinterpretacja oparta na insynuacji proszę Pana. I znowu czytanie bez zrozumienia – Geralt jest wyjątkowy, a więc inni pospolici, wystarczy do wysnucia tego „genialnego” wniosku nieco zastanowienia. Tarcza Alzura nie jest umiejętnością którą Geralt posiada, mówienie że to zaskoczenie przez Geralta to nadużycie. Dalej – są przeciwzaklęcia – ta aż do znudzenia przywoływana Tarcza nie ratuje życia Geraltowi w bazie salamandry po ataku Azara, albo słowa które wypowiada Azar po tym ataku o tym nie mówią ?. I to nie jest kwestia wzięcia „większego młotka”, ale na przykład zyskania na czasie w walce, cała reszta wypowiedzi to dalej Pana insynuacje. Następne dwie uwagi wyjęte z szerszego kontekstu, fałszowanie tonu całej mojej wypowiedzi zawartej w poście źródłowym. Cała reszta odpowiedzi odnośnie mojego ciągu pytań i odpowiedzi to sofistyka w której dopasowuje Pan swoje racje poprzez formułowanie wniosków przy pomocy wygodnych, własnych definicji. Właśnie dlatego, że trudno jednoznacznie zdefiniować osobę Geralta użyłem słów „swego rodzaju” a więc określenia bardzo miękkiego a nie kategorycznego. Idąc dalej kwestia „Balladyny” – przypowieść a akcja w której bohater uczestniczy to zupełnie coś innego. Fakt, że napad i zrujnowanie twierdzy wiedźminów miał miejsce w odległej przeszłości wcale nie musi świadczyć o tym, że wszyscy którzy brali w nim udział to stetryczali, cierpiący na sklerozę starcy, a oprócz słowa pisanego jest także przekaz ustny. Niczym nie uzasadnione domysły. Dalej następuje cała wyliczanka cytatów ze strony gry – to wszystko prawda, ale dotyczy wydanej gry, dyskusja jest o tym, co ewentualnie mogłoby być w kontynuacji. Mój żart z Triss dotyczył uwag o grze, mam prawo do własnego spojrzenia na grę i pisania o tym co mi się w niej podoba, a co nie, i co chciałbym, aby było w ewentualnej kontynuacji co wcale nie musi się stać faktem dokonanym, bo to nie ode mnie zależy. Pan zaś ma skłonność do wygodnej dla siebie nadinterpretacji treści moich wypowiedzi, kolejny raz to powtarzam, moją wątpliwość czy ktoś z twórców zagląda na forum przekuwając od razu na niewiedzę o powstawaniu projektu. Można i tak, filozofia motyla i trzęsienia ziemi. Akapit Pana o interakcji to kolejne przeczytanie tekstu i interpretacja niezgodna z jego duchem, jakie mylenie interakcji z dowolnością interpretacji postaci ?. Odsyłam Pana do uwagi „w pewnych granicach”. Te przekłamane interpretacje wyjątków wyrwanych z kontekstu i niezgodne z duchem pełnej wypowiedzi uwagi są nagminne i nudne. Punkt D. No tutaj to już Pan przeszedł samego siebie. Trudno o „lepszą” puentę na ukoronowanie całego swojego demonicznego wywodu. Składam „gorące gratulacje za celność diagnozy” o mojej podświadomej chęci upodobnienia „Wiedźmina” do serii Gothic. Szkoda jedynie, że to stek bzdur zbudowany na gruncie Pańskiej wyobraźni. Kolejny sofizmat. Coś zupełnie nieprawdopodobnego, bo w tekstach wyraźnie piszę o powodach odwołań akurat do tych konkretnych pozycji, choć mógłbym przytoczyć inne. A teraz mój komentarz do zgoła nie mającego nic wspólnego z kulturą wypowiedzi, a jedynie będącego ciągiem obelg punktu B (choć nie tylko). Jeśli Pan nie potrafi się powstrzymać od rażąco obraźliwych wypowiedzi i celowo permanentnego łamania kultury stosowania zwrotów grzecznościowych to proszę sobie znaleźć osoby swojego pokroju do prowadzenia dyskusji, ja nie zamierzam brać w czymś takim udziału. Takie kpiny proszę kierować Pana kolegom jeśli to tolerują, ja nim nie jestem i wypraszam sobie taki ton. Wykpiwanie gustów innych świadczy wyłącznie o jednym. A u Pana to nagminny proceder. Piszę o Jurze, zaraz komentarz o rolnictwie i wyżywieniu, o mieczach – oczywiście musi być uwaga o płatnerstwie i dandysach, o chęci zwiedzania pewnych lokacji – no jakże by inaczej, trzeba od razu wtrącić swoje trzy grosze i napisać w obelżywy sposób o lesie i polach, o walce – nie można nie zastosować techniki absurdu i wypisywać kawałki o produkcjach zza oceanu i żyrandolach. I to samo o trybie TPP, pływaniu itd. Każda osoba postronna czytając Pański tekst potrafi nazwać takie zachowanie, ja tego ze względu chociażby na regulamin forum nie będę formułował. Na Pańskie posty nie ma sensu odpowiadać, tylko na ten jeden, pełen manipulacji i spektakularnie ziejący jadem, to wystarczy. Ten raz – to i tak o jeden za dużo.
  2. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    No bez przesady, nigdy bym o Tobie nie pomyślał jako o zgryźliwym typie. Uważam naszą wymianę zdań za bardzo interesującą i choć z pewnością pozostaniemy przy swoich racjach, to przynajmniej udowodniliśmy, że można mieć swoje zdanie i bronić go z pasją. Masz rację, że fakt zabicia bohatera można przyrównać do odłożenia książki. Ale już fakt że istnieje możliwość zaistnienia takiego zdarzenia jest wg mnie alternatywą, której w książce nie ma. Jeśli chodzi o przykład z czasowym wycofaniem z walki to faktycznie polowanie na stworki nie daje takich widocznych różnic, w przypadku pojedynku z bossem różnica jest. No nie, chyba żartujesz, ja bym chciał w bardzo ograniczonym zakresie „uzbroić” Geralta w kilka zaklęć a nie robić z niego Rambo. Rozumiem jednakże Twoje obiekcje – fakt dokonania pewnego wyłomu w kanonie umiejętności książkowych Geralta mogłoby stworzyć precedens i presję na dalszy rozwój według zasady „jak się powiedziało A …”. Dlatego, jak pewnie zauważyłeś, ciągle jestem ostrożny w swoich wypowiedziach i obwarowuję ewentualną zmianę jako niewielki retusz, nic więcej. Nie chcę, by „Wiedźmin” stał się jakąś pokraczną karykaturą. Ta wizja z Ciri to zbyt daleko idąca supozycja co do granicy akceptowalności. Jeśli chodzi o Wilgefortza to nie ma w sumie o co kruszyć kopii. Dobra, upierasz się że ta postać zginęła w książkach i nie ma racji bytu w grze – niech tak będzie, problem dotyczył bowiem innej kwestii tzn. ewentualnej postaci potężnego maga, imię to sprawa drugorzędna. I dlaczego wypowiadasz aż tak kardynalny osąd. Jestem daleki od zaakceptowania zmian które zrobiłyby z Geralta karykaturę postaci literackiej, przecież o tym pisałem. Ale jak sam zauważyłeś sprawa jest pozostawiona w sumie do interpretacji czytelnika, więc sądzę że z równym powodzeniem można założyć, że to prawda, jak i nieprawda. Tu mamy odmienne zdania. W grze jest mowa, że Geralt nic nie pamięta. Założenie, że w przypadku sztuki walki nauka polega na przypominaniu sobie dawnych umiejętności, ale w elementach osobowości to już ma ją sobie budować od podstaw bo nie ma szans na przypomnienie nie przekonuje mnie. Jak nic, to nic. Wprawdzie faktycznie w grze jest mowa o przypominaniu, a nawet fragment w stylu „twoje ciało sobie przypomni”, ale czy to wystarczający powód ?. Nawet oparta na tym założeniu nauka też musiałaby trwać i to nie wiadomo jak długo. Sam ćwiczyłem sztuki walki i przekonałem się na własnej skórze, że od znajomości pewnej techniki do jej pełnego opanowania droga daleka. Jeśli dorosły człowiek z jakichś względów będzie musiał kilka lat leżeć w łóżku jak kłoda, to mogąc już wstać, pomimo że jego ciało i on sam pamięta jak to się robi niestety od początku musi się uczyć chodzić, co trwa i to nieraz bardzo długo. Lepiej w grze za bardzo nie eksperymentować z upływem czasu ani do tego problemu nie podchodzić tak pryncypialnie. Podobnie jak do sztuki walki, w magii także i kilku zaklęć mógłby się nauczyć w celach o których pisałem we wcześniejszych postach, choć masz odmienne zdanie. Nie traktujmy tego tematu aż tak śmiertelnie poważnie, w końcu byłaby to tylko pewna opcja w grze, a jak będzie czas pokaże. Mimo wszystko mam odczucie, że chyba Cię trochę uraziłem, tak mi się przynajmniej wydaje czytając ostatnie fragmenty Twojego posta. Wybacz, ale naprawdę nie miałem takiego zamiaru. Użyłem złego doboru słów. Jeśli w ten sposób myślałeś przywołując przykład z Gothic to w porządku, źle Cię zrozumiałem. Ciekawi mnie tylko jedno. Czy w książkach Geralt sam się uczył znaków i rozwijał te umiejętności, czy też czynił to pod okiem jakiegoś nauczyciela. Ale to już w sumie nieistotne. Ty twardo obstajesz nad pryncypialnością zasad rządzących światem nakreślonym w książkach które w całości mają rządzić światem gry, ja uważam że można je nieco w grze zmodyfikować bez szkody dla wizerunku bohatera. I tak oto doszliśmy do końca tej naszej dyskusji. Mamy ustalony protokół rozbieżności, każdy z nas pozostaje przy swoim zdaniu. Nie ma sensu dalej drążyć tego tematu. Dzięki za ciekawą wymianę poglądów.
  3. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Przepraszam że długo nie odpowiadałem, to z uwagi na wypoczynek. Oczywiście z tą dostępnością lokacji to istna kołomyja, jednakże tak po prawdzie to poza Wyzimą ich atrakcyjność jest dla mnie wątpliwa. Piszesz, że drażni Cię brak możliwości „zwiedzania”. Jesteś bardzo wyrozumiały, dla mnie to było duże rozczarowanie. Generalnie w grze brakuje mi ciekawych, tajemniczych miejsc które nie byłyby związane z fabułą i stanowiły pewną odskocznię do swobodnej penetracji. Dziwi mnie to że ich brak, bo przecież często w grach są takie lokacje aby gracz mógł, jeśli zechce, nieco odsapnąć od głównego wątku i nie nudząc się trochę „pomyszkować”. Osobiście nie znam się na silnikach gier i opieram się na wiedzy innych. Jeśli rzeczywiście za wszystkie ograniczenia, z którymi mamy do czynienia w „Wiedźminie” odpowiedzialna jest Aurora to po prostu nie rozumiem dlaczego została przez autorów wybrana. Mam ku temu jedno podejrzenie – może RED początkowo planował zrobić grę w trybie izometrycznym, do którego ten silnik został stworzony, a potem go przerobiono zapewniając pracę także w trybie TPP, aby poszerzyć grono nabywców (ja osobiście gdyby „Wiedźmin” wyszedł jako gra „izo” bym go nie kupił). Jednakże pełny tryb TPP to właśnie możliwość skakania, pływania (nurkowania), wspinania się itd., a tego już Aurora nie mogła zapewnić. No i mamy w konsekwencji taką pokraczną hybrydę, w której TPP jest na poziomie żałosnym, a atrakcyjność topograficzna lokacji przedstawia wiele do życzenia. Chyba by trzeba dać na mszę w intencji, aby CDP Red w kontynuacji „Wiedźmina” nie brnął dalej tą ścieżką donikąd. Cóż, jak na razie to dalej mamy prawo do niedosytu – jak gra fabularnie dobra, to świat gry szwankuje. Jak świat gry doskonały, to fabuła denna. Widać, że i ta bariera musi zostać przełamana i oby tego dokonała następna odsłona „Wiedźmina”. Tylko żeby nie trzeba było znowu czekać taki szmat czasu. Ograniczenia w postaci płotów od razu, z tego co czytałem, spowodowały sporo kpin internautów – autorzy gry sami strzelili sobie w stopę. Ale zbyt dużych pretensji do nich mieć nie można, cóż mogli bowiem biedacy innego wymyślić, skoro akcja gry kręci się wokół miasta i jego najbliższych okolic. Brak przestrzeni – oto czego grze najbardziej brakuje. O postaci Alvina powiem Ci, że była ona dla mnie obojętna do chwili, gdy zacząłem polowanie na zjadarki. Jeśli znanego z G1 Wrzoda można uznać za postać irytującą, to Alvina łażącego za Geraltem i wrzeszczącego bez przerwy „ja już nie chcę” po prostu można znienawidzić. Jest gorszy od tej „przemiłej” staruszki na stancji Shani. Jeśli był on młodą postacią mistrza zakonu Płonącej Róży, to usiekłem go z tym większą satysfakcją. A niedopowiedzeń i nieścisłości w grze faktycznie jest sporo, i nie tylko dotyczą Alvina. Już sam fakt napadu Salamander na Kaer Morhen za bardzo kupy się nie trzyma. Niby można się dowiedzieć, że Triss jest jedną z nielicznych osób znających drogę do twierdzy oprócz samej garstki wiedźminów, a z drugiej strony wiemy, że hałastra chłopstwa na czele magów ją zniszczyła – więc wcale ta grupa znająca drogę na nieliczną nie wygląda. Albo w jakim celu Vesemir szkolił Leo, skoro już nikt nie przeprowadza mutacji. Geralt jest odpowiedzialny za wszystko, nawet za decyzje innych. Brak wyraźnej ścieżki pozytywnych decyzji jest w grze nowością, którą nie potrafię zaakceptować. Nie mówiąc już o strojach NPC, których zróżnicowanie przedstawia wiele do życzenia (przykładowo tenże Alvin cały czas paraduje w łachmanach i na bosaka, nawet u Triss która ponoć jest bogata). Nasunęła mi się też jedna refleksja – nie sądzisz, że koncepcja trzech zakończeń została zaczerpnięta z G3 ?. Mnie się wydaje że tak, tyle, że uważam to za marnotrawstwo. Lepszym rozwiązaniem byłby w przypadku „Wiedźmina” jeden tor z bardziej rozbudowanym drzewkiem misji. Tego typu technika najlepiej wyszła w GII (łowca smoków, paladyn, mag), nie do zastosowania w przypadku Geralta. Gry nieliniowej nie da się zrobić, więc po co trwonić czas i środki na trzy zakończenia, jeśli można w zamian stworzyć bardziej skomplikowaną drogę do jednego.
  4. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Po dłuższej przerwie na odpoczynek wakacyjny odpowiadam na Twojego posta. Co najbardziej rzuciło mi się w oczy ?. To, że unikasz komentarza do pewnych fragmentów dotyczących różnic, jakie należy brać pod uwagę rozpatrując gry i treści zawarte w książkach, i wyjmujesz pewne zdania z kontekstu służące do wyprowadzenia szerszej myśli i do nich się odnosisz. Zadeklaruj proszę jasno swoje stanowisko odnośnie całej dalszej części mojej wypowiedzi następującej po zdaniu zawierającym zwrot „tabula rasa”, tyczącej Geralta z gry. Wierz mi lub nie, ale nie jest moim celem przekonanie Ciebie do moich poglądów. Ja staram się przez cały czas wskazać Ci, abyś spróbował spojrzeć na grę „Wiedźmin” jako na całkowicie odmienny rodzaj wytworu intelektualnego. Może to będzie trudne ale spróbuj. CDP Red pełnymi garściami czerpało z prozy AS-a, oprócz stosowania Eh, miałem nadzieję, że już jesteśmy po ustaleniu wstępnych prerogatyw, a znowu wracasz do początkowych fragmentów naszej dyskusji. Chyba już ustaliliśmy, że gra jest oparta na motywach powieści o wiedźminie więc mówienie o zrzynaniu to lekka przesada, to właśnie wykorzystanie motywu. Rozumiem, że występuję tutaj jako „osoba nie znająca książek”, zaręczam jednak że autorstwo tych komentarzy jest dla mnie zupełnie obojętne i stwierdzam jedynie fakt ich kunsztu (trudno wymagać, aby w grze przy każdym ustępie dialogu były uwagi typu : -to nasz tekst- i -to tekst Sapkowskiego-, twórcy gry się nie doktoryzują z "Wiedźmina"). To, że przywołany przeze mnie Wilgefortz zginął w książkach – co to ma za znaczenie ?. Żadne. W grze nie występował, a NIC w wypowiedzi Triss nie wskazuje, że zginął. Więc można by ewentualnie sięgnąć do tej postaci bez żadnych przeciwwskazań. Pamiętaj w swoich wypowiedziach o najważniejszym – w literaturze wiedźmin Geralt zginął, w grze zmartwychwstał. Stosując Twój tok rozumowania gra w takim kształcie, w jakim się ukazała nie powinna w ogóle powstać, chyba że Geralt występowałby w niej jako „ciało astralne”, wtedy może byłby quasi wierny literaturze !. W tym ustępie Twojego posta wyczytałem takie kuriozum, że włos na głowie dęba mi staje, toż to herezja. Sugerujesz, że mamy stosować do gier miarę czasu rzeczywistego ?. Magia wymaga lat studiów, zgoda, ale czy autor książki drobiazgowo, dzień po dniu, zdaje z nich w przypadku jakiejś postaci relację ?. Stosuje skrót typu : „X po latach studiów został magiem”. I teraz seria pytań. A przepraszam bardzo, czy według Ciebie stylów walki mieczem uczymy się ot tak, od niechcenia ?. Aby opanować w stopniu mistrzowskim styl walki nie potrzeba długich lat ćwiczeń pod okiem mistrza ?. To w grę „Wiedźmin” powinniśmy grać może z kilka lat w czasie rzeczywistym aby się Geralt ponownie nauczył pod okiem Vesemira „viroledańskiego tancerza” ?. Nie. Mamy skrót, klik i gotowe, następny poziom. Nie obraź się czasami, ale Twoja uwaga o magii była po prostu absurdalna !. A odwołanie do Gothic – co ma piernik do wiatraka, gra jest logicznie poprawna : magia runiczna i zwoje. Magii się uczymy (kręgi), zwoje są jednorazowe. Zastanów się spokojnie nad swoją wypowiedzią, a dostrzeżesz jej nielogiczność. Nie przyjmuję tej argumentacji, ma fałszywe fundamenty. Wszystko to wypływa z faktu, że bez zastanowienia patrzysz na grę przez pryzmat literatury. I OTO są tego namacalne i przykre efekty przed którymi Cię wcześniej przestrzegałem – zagalopowałeś się i samemu wpuściłeś w kanał niedorzeczności. Gry raczej nie gloryfikuję, moja recka była bardzo krytyczna. Co do przeczytania literatury o wiedźminie – raczej się nie skuszę, bo nie lubię jak to sam określiłeś książek o „mrocznym i pesymistycznym” przesłaniu, a grę oraz treści w niej zawarte oceniam właśnie obiektywnie nie mając na karku bagażu atawizmów. Poza tym przeczytałem opowiadanie dołączone do gry i jakoś ten styl pisania nie specjalnie przypadł mi do gustu. Zrozum, proszę, gra „Wiedźmin” to nie adaptacja książki, fakt oparcia gry właśnie „na motywach” daje autorom pełne prawo do własnej wizji bohatera – wiedźmina, a Ty ciągle traktujesz grę jakby właśnie była adaptacją i w tym tkwi cały problem !. Tym co jest w książkach absolutnie się nie przejmuję, bo w grze „Wiedźmin” to nie ma żadnego znaczenia.
  5. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Cóż, nie wiem czy miałeś okazję zapoznać się z moim pierwszym, baaardzo długim postem na tym forum, który zainicjował tą dyskusję. Jest tam akapit tyczący systemu walki w grze a jego treść praktycznie pokrywa się z tym, co napisałeś. Mnie w równym – jak mniemam i Ciebie, stopniu denerwowały te niby – przeszkody typu kamień czy roślinka, stanowiące dla Geralta przeszkody nie do pokonania i powodujące niesamowite jaja w walce. Podzielam Twój pogląd, iż praca kamery w grze powinna pozwalać na znacznie głębszą regulację przybliżania / oddalania obrazu w trybie TPP – to co można zrobić jest tak nieznaczne, że praktycznie można uznać iż takiej regulacji w „Wiedźminie” brak. Widzę też, że nie należysz (podobnie jak ja) do entuzjastów trybu izometrycznego. W „Wiedźminie” tylko raz go spróbowałem i dosłownie po kilku minutach przełączyłem się na TPP, po tym jak obraz gry z biegających po ekranie mrówek zamienił się na ekran rozmowy z pełnym widokiem postaci. Wydało mi się to tak karykaturalnym zbitkiem dwóch konwencji, że nie wiedziałem czy się z tego śmiać, czy też ronić łzy rozpaczy – do skomentowania tego faktu przywołam jedną z przypowiastek o królu Dezmodzie (które są dla mnie prawdziwymi perełkami w grze) po skończonej jego potrzebie i zajrzeniu do nocnika : „rozum nie jest w stanie tego objąć” !. Próbowałem sobie wyobrazić, jak by wyglądał Bezio z Gothic-ów w takich realiach, ale mój poziom abstrakcji aż tak daleko nie sięga (koszmarna wizja). Jeśli chodzi o ograniczenia przestrzeni to ja osobiście miałem przez całą grę nieprzyjemne wrażenie poruszania się w zamkniętym obszarze dość dużego, ale jednak więzienia, w którym zamiast murów mamy płoty a krat – ładujące się co chwila lokacje. „Wiedźmin” w tym świecie gry według mnie po prostu się dusi !. Nie wiem, może to jest jakieś „skrzywienie” z mojej strony, ale w grach toleruję jedynie naturalne przeszkody nie do przebycia dla bohatera w postaci niedostępnych gór (łańcuchów górskich) i mórz, ewentualnie mógłbym zaakceptować na przykład coś w rodzaju chińskiego muru oddzielającego sąsiadujące królestwa, inne bariery grę nieco ośmieszają, nie sądzisz ?. Podobnie jak Ty wyrażam pogląd, iż widok zza pleców bohatera pozwala wczuć się w akcję. Mało tego, ja grając w trybie TPP odbieram grę jak wirtualny film, w którym dano mi poprzez interakcję możliwość stania się i jego bohaterem, i jednocześnie reżyserem poczynań tegoż bohatera. Ciekawi mnie Twoje zdanie o „zagmatwanej” postaci Alvina – jak myślisz, mały Alvin to przyszły Wielki Mistrz Jakub de Aldersberg czy też nie ?.
  6. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    >...> Co do reszty Twojej wypowiedzi - zgadzam się że zaawansowana magia znacznie uatrakcyjniła Ależ Ty jesteś uparty w swoich poglądach, nie popuścisz nawet o cal. Szanuję Cię za to, chociaż wciąż sądzę iż okopałeś się na niezwykle grząskim gruncie. Spróbuj na moment zapomnieć o tym, co przeczytałeś w książkach i spojrzeć na grę „Wiedźmin” jak literacka „tabula rasa”. Zauważysz fakt, że z chwilą gdy Geralt wkroczył w wirtualny świat gier automatycznie przestał być postacią znaną z literatury. Dlaczego ?. Powód jest oczywisty – książka jako wytwór intelektualny niesie ze sobą możliwość dla osoby ją czytającej przeżycia wrażeń natury duchowej popartej ewentualnie wrażeniami estetycznymi gdy jest ona ilustrowana, tylko tyle i aż tyle – bo ma swoje bariery. Gra komputerowa rozszerza te możliwości w sposób niemalże nieograniczony, bo oprócz treści przekazuje formę której ksiązka nigdy nie da czytelnikowi : ruchome obrazy, dźwięki i co najistotniejsze – interakcję !!!. Może to brzmi banalnie, ale taka jest prawda. Gdy na chwilę przerwiemy czytanie w miejscu, gdzie Geralt rozpoczyna walkę z potworem, po powrocie do lektury nasz bohater bestię usiecze bo tak chce autor. W grze jest rozbudowana alternatywa której w książce nie ma : albo potwora gracz – Geralt zabije albo będzie wprost przeciwnie i mało tego – jak chce to może się z walki wycofać by do niej wrócić w bardziej sprzyjających okolicznościach. To jest diametralna różnica – w książce czyta się o przygodach wiedźmina na które nie mamy wpływu, w grze jest się wiedźminem bo to co zrobi zależy od nas samych (w pewnych granicach). Czy Geralt z gry „Wiedźmin” jest więc tym samym Geraltem co w książkach – oczywiście, że nie, w książkach nie ma alternatywy, jest koniunkcja zaistniałych faktów i ich skutków. Czy w dalszym ciągu jest wiedźminem – zdecydowanie tak, posiada wszystkie jego cechy. A czy nim pozostanie, jeśli rozbudujemy nieco jego umiejętności – ależ tak, bo jak by to powiedział Kalkstein uległ transpozycji i transmutacji przeobrażając się z literackiego w wirtualnego wiedźmina, osiągając wyższy poziom rozwoju, a przez to zwiększyły się także jego możliwości ale i wymagania mu stawiane. Gdy nie ma rozwoju następuje stagnacja, a chyba nikt nie chciałby, żeby tak wspaniale zarysowana w pierwszej odsłonie postać Geralta stała się bezbarwna i poprawnie nudna w kontynuacji. Paradoksalnie przytaczając fakty zaczerpnięte z opowiadań dotyczące genealogii naszego bohatera dajesz mi do ręki coraz cięższą artylerię dla wsparcia ogniowego mojej tezy o konieczności rozwoju postaci Geralta, bo okazuje się iż ku temu są bardzo mocne argumenty. Jest synem czarodziejki ?. To WSPANIALE !. Jest więc genetycznie obciążony magią i jak by na to nie patrzeć – ma możliwości !. Nie chciał zostać magiem – świetnie, to by go ograniczało. Ale gdyby w następnej części swoich przygód Geralt miał stanąć do walki z autentycznie potężnym magiem który mógłby go zdmuchnąć z powierzchni ziemi jednym zaklęciem (na przykład z Wilgefortz-em, o którym z takim szacunkiem wspominała Triss), to ma prawo i obowiązek będąc inteligentnym wojownikiem a nie głupim mięśniakiem pójść po rozum do głowy i zaktualizować swoje poglądy. Geralt uzbrojony w nieco zaawansowanej magii dalej będzie wiedźminem, tyle że mocno stąpającym w realiach gier. Ewolucja to historia postępu a nie degeneracji, może jednak czasem zboczyć na manowce. Dlatego należy zadbać o to, aby się nie potoczyła zgodnie z definicją Zoltana o stadzie świń, bo to z kolei skończyłoby się dla wiedźmina spektakularną klapą jak G3 dla sagi Gothic. Na barkach CDP Red spoczywa teraz duży ciężar, mam nadzieję że mu podołają.
  7. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    >> Hmm - wyszedł mi tu długi wywód na właściwie poboczny temat, podsumowując - zgadzam się Piszesz, że eksperymentowanie ze zbyt innowacyjnymi systemami walki może się źle skończyć. Owszem, jeśli taki system byłby skomplikowany tak, że brakłoby palców u rąk aby go obsłużyć. I trochę mnie zaskoczyłeś stwierdzeniem, że to jest właściwie poboczny temat. Przecież w grze główną osią fabuły jest konflikt polityczny, który nie jest bynajmniej rozwiązywany przy zielonym stoliku w ramach negocjacji ale poprzez środki militarne, a Geralt w tym wrzącym kotle odgrywa pierwszoplanową rolę. Jako jeden z elementów składowych gry system walki jest tu jednym z kluczowych aspektów. Być może wymieniamy uwagi bazując na odmiennych punktach odniesienia. Ja analizuję ten problem z pozycji trybu TPP, może Ty grałeś w trybie izometrycznym gdzie faktycznie z racji niewielkich gabarytów postaci i tego, że za dużo to nie widać walka schodzi nieco na drugi plan. Jestem przekonany, że zastosowany w „Wiedźminie” system walki został opracowany właśnie pod tryb izometryczny, bo do niego idealnie pasuje. Następnie zaimplementowano go do trybu TPP i tu niestety wypada cienko, bo jest banalnie prosty. Zatem pomysły typu „ dwa w jednym” są raczej wskazane dla proszków do prania, do gier się nie nadają. A to o czym wspomniałeś tzn. fakt namierzania przez gracza technik efektywnych do znudzenia później powielanych, świadczy o tym że projektanci systemów walki w grach nie podchodzą do rozwiązania tego problemu kreatywnie, lecz rutynowo powielają schematy powszechnie znane dokonując jedynie kosmetycznych zmian. Dobrze by było dla „Wiedźmina” w trybie TPP opracować dobry innowacyjny i oryginalny system oparty o klasyczny WSAD + mysz, bo do niego praktycznie wszyscy przywykli, lecz nie w stylu jak to jest obecnie rozpowszechnione : klawisz = technika, LPM – atak i koniec, lecz twórczo go rozwinąć. Można tu zaproponować coś nowego ?. Oczywiście, wystarczy nieco pomyślunku. Kto wie, może rzeczywiście jak zauważyłeś twórcy „Wiedźmina” na początku pracy nad grą liczyli na to, że popularność powieści pozwoli wesprzeć się na ich marce by wypromować grę. Jednak teraz mamy już do czynienia z sytuacją zgoła odmienną. Nic nie stoi na przeszkodzie aby w ewentualnej kontynuacji kreatywnie rozwinąć postać komputerową Geralta. Ba, uważam że jest to wręcz koniecznością. I zaręczam Ci, choć masz pod tym względem odrębne od mojego zdanie, że jeśli będziemy mieli przyjemność w przyszłości zasiąść do komputerów przy „Wiedźminie II” wzbogaconym o takie elementy, będziesz z faktu ich zastosowania zadowolony i nawet nie zwrócisz uwagi że coś się nie zgadza. Stworzenie kontynuacji nie odbiegającej poziomem od przygód w Wyzimie już będzie zadaniem trudnym, a podniesienie poprzeczki prawdziwym wyzwaniem. Nie da się tego jednak zrobić bez kreowania rozwoju postaci ponad ramy wyznaczone w pierwszej odsłonie, a tyko mocne wejście pozwoli na ugruntowanie marki „Wiedźmina” jako gry. >... Nie znam powieści o Geralcie, więc przyjmuję Twoje wypowiedzi jako pewnik. Przywołałeś postać Yennefer jako przykład maga. Bazując na tym osobiście podzielam zdanie, że magowie są na tyle potężnymi przeciwnikami w walce, że ani najwspanialszy rycerz, ani pospolity wiedźmin nie powinni mieć w starciu z nimi większych szans. Liczenie na to, że uda się atak z zaskoczenia lub to, że zgubi maga własna pycha jest dobre jako kanwa epizodu w książce, w grze komputerowej ten numer nie przejdzie. I tu rzeczywiście jest problem. Faktycznie buduje się w toku gry mit Azara Javeda jako potężnego maga ognia, a w starciu okazuje się że nie taki diabeł straszny bo jego magia jest i mało efektowna i tyleż samo efektywna a pojedynek rozstrzygają miecze. Moim zdaniem niech magowie w kontynuacji „Wiedźmina” będą rzeczywiście śmiertelnie groźnymi przeciwnikami, ale przecież na każdy czar istnieje anty – czar, na zaklęcie – jego przeciwieństwo. Zatem stosując umiar nic nie stoi na przeszkodzie (tu odsyłam do poprzedniej mojej wypowiedzi o podróżniku z zaświatów) a nawet wskazanym jest, dla uwiarygodnienia Geralta jako wojownika mogącego stanąć do walki z magiem, spowodować by mógł rozwinąć w pewnym zakresie swoje zdolności magiczne ponad te kuglarskie sztuczki dobre na potwory o zestaw kilku potężnych zaklęć defensywnych i słabszych ofensywnych (dać mu także możliwość walki na dystans) wyrównujących szanse na wygraną. Na tych fundamentach można zbudować świetnie wkomponowujące się w grę drzewko misji i ciekawych, rozbudowanych wątków pobocznych, czyż nie ?. Wolę takie przemyślane misje niż wypełniacze typu przynieś, zanieś, pozamiataj. I jak efektownie może wyglądać taki pojedynek, tryskający magicznymi fajerwerkami !. Atrakcyjnie rozwiązana magia w grze stanowi zbyt wielki plus, by z niego ot, tak rezygnować A że takich rozwiązań nie ma w książkach to zupełnie nie ma nic do rzeczy. Robi się grę komputerową a nie pisze kolejne opowiadanie o „Wiedźminie”. Nie chodzi o wprowadzanie daleko idących zmian, nie mam na myśli robienie z Geralta maga pełną gębą bo to byłaby jakaś paranoja. Moim zdaniem lekki retusz jego zdolności nie tylko mu nie zaszkodzi, ale wręcz przeciwnie uczyni rozgrywkę jeszcze bardziej interesującą. Poza tym zastanawiam się, czy w imię poprawności literackiej wolno robić w grze z Geralta intelektualnego jełopa ?. Może czegoś nie doczytałem ale wydaje mi się, że informacje jakie można w grze uzyskać wyraźnie mówią, że magiczne zdolności wykazują tylko nieliczne jednostki. A ci którzy je mają mogą je rozwijać. Geralt, mimo że niewielkie, też je posiada. Jego energia magiczna też podlega rozwojowi. No to i bez przeszkód trochę zaawansowanej magii drogą nauki i ćwiczeń tudzież ze wspomaganiem eliksirów też liznąć może, bo na to wskazuje logika. Z jakości jego wypowiedzi można śmiało wywnioskować, że jest inteligentnym i wykształconym facetem, więc … ?. Patologicznie nie znoszę dogmatów stwarzających bariery dla wiedzy. Mam nadzieję że podobne wnioski wyciągną autorzy.
  8. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    No cóż mogę odpowiedzieć – włączam komputer, wchodzę na forum i … taka miła niespodzianka. Już myślałem że jestem odosobniony w swoich poglądach w patrzeniu na „Wiedźmina” jako grę. Twoja uwaga o prawdzie objawionej rozbawiła mnie do łez, sam bym lepiej tego nie ujął. Bardzo trafne spostrzeżenie, moje gratulacje. Czytając niektóre pseudo – recki zaraz po ukazaniu się „Wiedźmina” w sprzedaży, gdzie ich autorzy po kilku godzinach grania ładowali od razu oceny 10/10 bez kompleksowej analizy całości, włos jeżył mi się na głowie bo można było odnieść wrażenie że oto mamy do czynienia z epokowym dziełem stanowiącym przełom w grach równy co najmniej temu, jaki w astronomii zapoczątkowała teoria Kopernika. Mnie się zaczął klarować własny pogląd na grę tak pod koniec drugiego podejścia. A oceniać zawsze staram się odsuwając na bok emocje, bo są one bardzo złym doradcą. Nie wiem jakie jest Twoje zdanie, ja w każdym bądź razie wyrażam pogląd iż ewentualna praca przy dodatku do tej części przygód Geralta byłaby stratą cennego czasu ze względu na silnik gry (choć gdyby się ukazał to oczywiście nie miałbym nic przeciwko), raczej wolałbym aby ruszyła z kopyta praca nad kolejną częścią. I to oczywiście, tak jak zaznaczyłeś, w oparciu o zupełnie inny silnik nie stawiający barier, lecz otwierający szeroko nowe możliwości w kreowaniu każdego elementu składowego gry. Poczynając z zupełnie innej beczki sądzę, że zbyt wielka ilość pochwał i, jak to ująłeś, pianie z zachwytu które tu i ówdzie się rozlega mogłoby wprowadzić w błogostan twórców gry, czego wszyscy na pewno nie chcielibyśmy. W przypadku podjęcia prac nad kontynuacją przygód Geralta czeka zespół CDP Red nie lada wyzwanie. Apetyty zostały rozbudzone, pierwsza część pomimo wielu ułomności zdobyła zasłużone uznanie, a więc teraz społeczności graczy nie wciśnie się do przełknięcia byle papki. Oczekiwania są wysokie. Jeśli poziom kontynuacji nie będzie co najmniej równy debiutowi na głowy twórców posypią się takie gromy, że najpotężniejsze amerykańskie tornado z piorunami będzie przy nich wyglądać jak puszczony znienacka cichy bąk. Więc dla ich dobra byłoby, aby jednak na forum to i inne wpadali i czytali w skupieniu nasze opinie. Uznanie ciężko zdobyć, stracić bardzo łatwo.
  9. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Cóż, na wstępie gratuluję cierpliwości w przebrnięciu przez mój tekst. Dziękuję też za bardzo obszerną, merytoryczną odpowiedź, którą przeczytałem z należytą uwagą i wybacz, że odpowiadam z opóźnieniem lecz musiałem się dokładnie zastanowić nad pewnymi kwestiami które zostały przez Ciebie poruszone. Mój inżynierski umysł nakazuje mi udzielanie jak najbardziej precyzyjnych odpowiedzi i popieranie twierdzeń dowodami. Jeśli chodzi o edytor i ewentualny mod do gry ta opcja zdecydowanie odpada, a to z prostego powodu : pomysły które przyszły mi do głowy wymagałyby budowy bardzo dużego świata gry bez ograniczeń znanych z „Wiedźmina”, które obaj zauważamy. W oparciu o edytor tego zrobić się nie da, a gdybym nawet był informatykiem (którym notabene nie jestem), to sam jeden prawdopodobnie takiej roboty też bym nie wykonał. W kwestii atrybutów bohatera wyszczególnionych jako odrębne statystyki, to obawiam się że się niezbyt dobrze zrozumieliśmy. Zauważ, że piszesz o tym, że polemizujesz ze mną odnośnie tego, czy jest to obecnie najlepszy z wymyślonych systemów – lecz paradoksalnie cały Twój wywód jest jego pochwałą. To, czy w statystykach bohatera jest tylko siła, zręczność, wytrzymałość, mana itp., czy też są one wzbogacone o elementy, które wymieniłeś a które dają Ci tyle satysfakcji z budowy oryginalnej postaci to tylko kwestia skali – ale przecież wciąż mamy do czynienia z tą samą metodą, tyle że poszerzoną – więc czyż nie jest ona na dzień dzisiejszy najlepsza ?. Wydaje mi się, że raczej tak. Mnie natomiast chodziło o to, że system talentów w „Wiedźminie” jest nieczytelny w obszarze atrybutów oraz zamyka możliwości jego modyfikacji, i wskazałem możliwe rozwiązanie. Chyba nie stałoby się nic złego, gdyby w „Wiedźminie” przyjęto metodę mieszaną znaną z na przykład G3. Co do pancerzy, to nawet przez myśl mi nie przeszło żeby ubierać Geralta w zbroje płytowe bo to byłby oczywisty absurd. System sterowania bohaterem gry podczas walki oczywiście, jak słusznie zauważyłeś, nie może być zbyt trudny jeśli gra nie posiada jego gradacji. Ja sam w pełni się pod tym podpisuję, że gry nie powinny być elitaryzowane, i temu właśnie mają służyć poziomy trudności dostosowane do indywidualnych umiejętności szerokiego spektrum graczy. Ale uważam też, że jeśli w grze występuje opcja rozgrywki „bardzo trudna”, to rzeczywiście powinna taka być, a przecież nikt nie zmusza gracza o mniejszych umiejętnościach żeby tą opcję wybierał. To żaden dyshonor gdy nie ma się drygu do elementów zręcznościowych wybrać opcję „łatwa”. Sam wiele razy z tej opcji korzystałem. Ja w swoim tekście zawarłem delikatny protest przeciwko stosowaniu prymitywnych rozwiązań przez projektantów systemów walki w grach, bo wtedy taka walka przypomina nie pojedynek ale nudną i siermiężną młóckę (nie miałeś takich skojarzeń podczas walki Geralta z golemem bez używania pylonów przyciągających pioruny ?). Uważam, że zawarty w „Wiedźminie” system walki oparty wyłącznie na klikaniu w przypadku pojedynków szermierczych z głównymi bossami to zbyt daleko posunięte uproszczenie, nie dające żadnej satysfakcji z wygranej. Można zadać sobie pytanie jak daleko jeszcze mogą się posunąć twórcy w upraszczaniu. Po klikaniu w tempo pozostaje tylko pojedyncze kliknięcie na wroga, po którym komputer sam resztę załatwi, tylko czy tak ma wyglądać walka w grze ?. Przecież to nonsens !. A teraz chyba nasz spór osiągnie apogeum natężenia. Zupełnie nie zgadzam się z Twoimi tezami natury ogólnej odnośnie gry i prozy Sapkowskiego. Otóż według mnie popełniasz błąd natury zasadniczej patrząc na grę przez pryzmat pierwowzoru literackiego „Wiedźmina”. Ja całkowicie świadomie i z pełną premedytacją nie przeczytałem ani linijki z książek wiedząc, że powstaje gra. Dlaczego ?. Aby właśnie na moim odbiorze gry i tym, co w niej będzie zawarte nie ciążyło podświadome porównywanie obu „Wiedźminów”, bo to błąd. Poza tym należy odróżnić to, że czym innym jest produkcja wytworu medialnego jako „adaptacja powieści” (i to obojętne jeśli chodzi o kwestię nośnika – może być stworzona na potrzeby gry komputerowej, czy filmu – bez różnicy), a zupełnie czymś innym oparcie tej produkcji „na motywach powieści”. To diametralnie odmienne podejścia do tego samego problemu. Adaptując sięgamy po gotową fabułę w większym lub mniejszym stopniu ją modyfikując według wizji twórcy tej adaptacji, a gdy tenże twórca zaznacza (odsyłam do napisów końcowych, gdzie wyraźnie pisze „Gra oparta NA MOTYWACH opowiadań … ) że opiera się na motywach, to znaczy ni mniej ni więcej tylko to, że wybiera on z tejże twórczości literackiej jej elementy składowe budując na tych fundamentach pewną nową jakość która wcale nie musi być jednoznacznie z fabułą i treściami tych opowiadań identyczna !. Cały wic polega tu na tym, aby dzieło oparte „na motywach” nie stało się karykaturą literackiego pierwowzoru, a tworząc nowe jakości same w sobie stało się sztuką przez duże „S”. I bez wątpienia to się twórcom gry udało !. Nie wiem, czy miałeś przyjemność czytać znakomitą powieść Alistair-a Mac Lean-a „Komandosi z Nawarony” i oglądać film „Siła 10 z Nawarony” będący jej adaptacją i knotem zarazem. Jeśli tak, to zrozumiesz o co chodzi (podobnie jest z opowiadaniami i filmem „Wiedźmin” – przynajmniej tak twierdzą ci, którzy czytali). I po tym wstępie przejdę do sedna sporu. Na początek drobiazg – Geralt używa wiedźmińskich znaków ?. Tak. Są one magicznego pochodzenia ?. Tak. Wykorzystuje do ich użycia własnej energii magicznej ?. Tak. Wspomagają go w walce ?. Tak. Czy kogoś, kto używa magii można bez popełnienia błędu nazwać magiem ?. Tak. Czy Geralt jest wojownikiem ?. Kolejne tak. A więc moje określenie, że Geralt „jest swego rodzaju magiem bitewnym ze zdecydowaną przewagą wojownika” jest w pełni uzasadnione co udowodniłem powyżej. Wybacz, ale argument „wiedźmin to wiedźmin, ni mniej ni więcej …” zgoła przypomina mi argumentację typu „nie, bo nie”, co de facto nie jest żadną argumentacją. To moja odpowiedź na pierwszy zarzut, natomiast co do Twojej wypowiedzi że cyt. „ „Wiedźmin” to gra oparta na książkach Sapkowskiego i powinna być jak najbardziej wierna tamtym realiom …” poddanie w wątpliwość słuszności tej tezy zawarłem we wstępie do tego akapitu. Popełniłeś błąd równając w znaczeniu oba terminy, tzn. „adaptacja” i „na motywach”. To nie jest to samo !. Teraz bardziej rozwinę temat. Otóż o ile mi wiadomo, powieść kończy się śmiercią wiedźmina. To po pierwsze. Po drugie nie istnieje literacki pierwowzór fabuły na której opiera się gra, więc nie wolno w tym przypadku mówić o adaptacji, bo fabułę i główne nici intrygi stworzyli autorzy gry od podstaw wykorzystując motywy z książek Sapkowskiego – a więc postać głównego bohatera i inne postaci mające swoje odpowiedniki w książkach, fakty z życia Geralta, miejsca związane z jego przeszłością, wreszcie to kim jest sam Geralt. Po trzecie Geralt dzięki „siłom nadprzyrodzonym, w domyśle czytaj – boskiego pochodzenia” wraca do świata żywych z bliżej niesprecyzowanych powodów, a zatem będąc takim podróżnikiem z zaświatów nic nie stoi na przeszkodzie, aby jego umiejętności także wzmocnić o ponadprzeciętne przynależne wyjątkowemu wiedźminowi innemu niż pozostali (zachowując przy tym szczególną ostrożność by nie spalić postaci), i nie było by w tym nic dziwnego a wręcz przeciwnie, stworzyło nowy image bohatera. Nie ma w tym nic złego, to już jest inny Geralt, nie ten z książek. Po czwarte zauważ, że nasz wiedźmin w grze buduje swą tożsamość według widzimisię gracza i już samo to sprawia, że nie jest on tym samym wiedźminem, co w książkach. I po piąte w grze wykorzystano motywy nie tylko z książek Sapkowskiego – przecież kanwa rozdziału IV pochodzi z literatury pięknej !!!. Co ma wspólnego poemat „Balladyna” Słowackiego do „Wiedźmina” Sapkowskiego, pozornie tyle co piernik do wiatraka. A jednak stworzono nową jakość i tu objawił się niemal geniusz autorów gry w nowatorskim podejściu do konstrukcji fabuły – czerpaniu pełnymi garściami z tego, co w literaturze najlepsze by zbudować nie jakąś pokraczną fabularną chimerę, lecz wspaniałą opowieść. I dlatego absolutnie nie wolno mówić o grze stosując proste odwołanie do książek o wiedźminie – wszystkie fakty temu przeczą. Konkludując – grę de facto wyprodukowano na innych zasadach niż te, które z taką zapamiętałością bronisz, Geralt z gry ma prawo być postacią nieco odmienną od literackiego pierwowzoru a gra – rządzić się własnymi prawami, bo tak JUŻ jest. Bycie tradycjonalistą to nic złego, ale czasem warto trochę odpuścić. Udowodnij mi że się mylę, a wycofam się z każdego stwierdzenia które sformułowałem, kto wie, może jednak to ja błądzę w analizie gry. Cóż, z niecierpliwością czekam na miażdżącą ripostę … . Gra „Wiedźmin” moim zdaniem wcale nie musi ubierać się w piórka i odcinać kupony z popularności literackiego pierwowzoru, jest na tyle wartościową propozycją dla graczy że doskonale radzi sobie sama (o czym świadczą sukcesy komercyjne) a szczerze wątpię, by wszyscy nabywcy gry czytali książki. Jak widać mamy biegunowo różniące się poglądy na temat kształtu fabularnego gry i możliwości jego rozbudowy w pewnych aspektach ale to dobrze, bo tylko na gruncie sporów i dyskusji można zbudować każdą nową jakość. Przy czym spór ten ma wymiar iście akademicki, bo szczerze wątpię by którykolwiek z autorów gry kiedykolwiek zajrzał na to forum i poczytał o tym, jakie poglądy wyrażamy, a tylko oni mają możliwości decydowania o kształcie gry. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest równe temu, jakie można by przypisać no nie wiem – może temu że w trakcie gry wychyli się z monitora piękna Triss i da mi buziaka w nagrodę za wytrwałą grę. Mniejsza z tym. Jeśli chodzi o Twoje zdanie o wulgaryzmach w grach i filmach to cieszę się że jesteśmy tu zgodni. Poprawność zabija sens, przesada dyskwalifikuje. „Wiedźmina” porównywałem do serii Gothic i TES, bo są to moje ulubione gry fantasy RPG. I tylko z tego powodu, ale nie wątpię, że tytuły które wymieniłeś też są wartościowe (choć przyznam, że są mi nieznane). O NWN wspomniałem jedynie ze względu na silnik i wynikłe w związku z tym podobieństwa. Osobiście nie znoszę gier z trybem izometrycznym, kierowanie postaciami wielkości karalucha biegającymi po ekranie denerwuje mnie w równym stopniu, co system Point&Click. No i znowu wyszedł mi post – tasiemiec … sorry.
  10. shotgunner

    Wiedźmin (The Witcher) - temat ogólny

    Cześć. Po namyśle postanowiłem podzielić się na forum moimi uwagami na temat „Wiedźmina”. Tekst długi, bo powstawał mi w głowie kilka miesięcy znacznie w czasie ewoluując, a i tematów do poruszenia wiele. Zapraszam cierpliwych do lektury, może niektóre moje uwagi komuś przydadzą się w rozgrywce (choć nie ma tu spoilerów). „Wiedźmin” to pierwsza gra od czasów G1 i G2, którą od początku do końca rozegrałem wielokrotnie z przyjemnością. I bynajmniej nie ze względu na to, że kierowałem się lokalnym patriotyzmem bo było, nie było to „nasza” produkcja, a więc należą się jej szczególne względy. Wiedźmin od początku wciągnął mnie w swoje mroczne meandry znakomitej opowieści. Fabuła gry to diament przedniej jakości. W porównaniu do Wiedźmina Oblivion czy G3 fabularnie reprezentują jak dla mnie poziom co najmniej o klasę niższy. Obnażono w nim w całej rozciągłości prawdę o nadrzędnej roli fabuły nad pozostałymi elementami współtworzącymi grę jako całość. I „Wiedźmin” to właśnie intrygująca i obfitująca w niespodziewane zwroty akcja, niebanalne i emanujące humorem dialogi, misje ciekawe, w większości ze sobą ściśle powiązane, z nawiązką rekompensują pewne niedogodności … po prostu godna podziwu robota autorów. Pokuszę się też o stwierdzenie, że pod względem fabularnym jest to jedna z najlepszych gier tego gatunku, w które do tej pory grałem. Mało tego, ta gra znowu tak jak dwa pierwsze Gothic zachęciła mnie do przemyśleń i fantazjowania co chciałbym zobaczyć w dalszych odsłonach przygód wiedźmina, a to już u mnie rzadkość świadcząca o tym, że gra zyskała moje uznanie i zacząłem w rozgrywce myśleć o bohaterze z sympatią. W pewnym momencie złapałem się na tym, że wymyśliłem sobie niebanalne wytłumaczenie skąd się wzięła blizna na twarzy Geralta i … potem ruszyła lawina – a to jak pokrętnie można by zagaić kolejną odsłonę jego przygód, jak stosując sprytny chwyt którego w grach jeszcze nie spotkałem ominąć rafę problemu kontynuacji (o co chodzi każdy wie), kto byłby jego antagonistą i dalej, dalej – ba, zanim się obejrzałem powstał mi w głowie pomysł kilku szalenie rozbudowanych i ciekawych misji obfitujących w perfidne pułapki dla gracza z wizualizacją lokacji włącznie… a wszystko to w ścisłym powiązaniu z historią przygód w Wyzimie. Bez dwóch zdań – „Wiedźmin” naprawdę potrafi zainspirować, życzę takiej weny autorom !. Po tych wstępnych pochwałach czas na chłodną jej ocenę jako całość, z mojego punktu widzenia i bez emocji, po kilkuset godzinach grania (grubo ponad 8 m-cy) bez pomocy poradnika – tak nawiasem mówiąc nie pochwalam tej ostatnio modnej maniery dołączania do gier kompletnego opisu misji. Ja do niego zajrzałem gdy utwierdziłem się w przekonaniu, że odkryłem tajemnice gry i z satysfakcją mogę stwierdzić że się chyba nie pomyliłem (misje wykonałem w 100 %). Mało tego, poradnik nie zawiera wielu niuansów z którymi można się w grze spotkać, a z kilkoma przemyśleniami jego autorów po prostu się nie zgadzam. Uważam, że w edycjach premierowych gier poradników w takiej formie nie należy umieszczać, wystarczy rozszerzona instrukcja zawierająca ogólne porady i wskazówki które mogą pomóc stawiać pierwsze kroki w rozgrywce początkującym. Uwag kilka o podejściu do konstruowania gry jako całość. Mamy powrót do kanonu klasyki a więc rozdziałów. Dobrze !. Formuła prowadzenia konwersacji z NPC – zmiana ekranu rozmowy. Moim zdaniem tryb jak najbardziej trafiony (lekko niedopracowany, bo czasami widok postaci zakrywają szczegóły otoczenia). Mnóstwo przerywników filmowych oraz obrazów (nieco z ilością przesadzono) stanowiących podkład pod komentarz do podejmowanych decyzji (niestety w kilku przypadkach niezbyt fortunnie sformułowany, albowiem stojący w skrajnej sprzeczności z tonem decyzji podjętych przez gracza). Mam też zdecydowanie negatywną opinię co do prologu – za dużo się tam dzieje z wyłączeniem ingerencji gracza, program gra sam ze sobą – nie chcę być upierdliwy ale wygląda to tak, że z gracza zrobiono biernego widza tkniętego analfabetyzmem, który nie może sobie przeczytać instrukcji gry odnośnie sterowania. Podobnie było na początku G3. To co w intencji twórców ma pomóc od razu w debiucie mnie wkurzyło … zły pomysł !. Oprawa muzyczna dobrana profesjonalnie, fantastycznie budująca atmosferę i klimat rozgrywki – widać, że pod tym względem twórcy gry trzymali rękę na pulsie, w moim uchu dźwięki wydobywające się z głośników brzmiały wyjątkowo przyjaźnie. Wreszcie było czego posłuchać po tym, jak zaserwowano w „hitach” ubiegłych lat przekrój od monumentalnego, symfonicznego jazgotu po standardowe pitolenie od którego może głowa rozboleć. Ukłony dla kompozytora, wspaniała robota !. Dobór aktorów do dubbingu … znakomity i trzeba to przyznać – widać że wczuwali się w role odpowiednio intonując wypowiedzi, pobrzmiewały głosy znane z innych, ulubionych gier … może się mylę, ale czy aby w rolę Azara nie wcielił się aktor który użyczył głosu Bezimiennemu ?. Bez dwóch zdań także doskonała robota !. Nie obejdzie się … (uch, nie lubię tego tonu) bez połajanki, ale należą się twórcom także potężne baty !. Taka pozycja jak „Wiedźmin” aż się prosi o rozmach dostępnego świata gry. Osobiście byłbym w pełni usatysfakcjonowany, gdyby ta pierwsza produkcja RED-a oferowała nam obszar nieskrępowanego poruszania się porównywalny z tym, jaki był przykładowo w G2. Tymczasem „Wiedźmin” nosi piętno ograniczonej swobody bo można iść tylko wytyczonymi ścieżkami, mając od czasu do czasu większy placek lekko pofałdowanego terenu do penetracji (dokładnie to widać na minimapie, jak nikły obszar jest dostępny a do jak wielkiego brak dostępu). W sumie to wszystko zbyt przypomina NWN, gdzie zamiast ścian tuneli jaskiń mamy płoty … nie wyszło to grze na dobre. Dla mnie gra RPG z jednym bohaterem = standard wytyczony przez serię TES i Gothic – koniec, kropka. Tuszę iż twórcy gry zdają sobie sprawę z tego, że zastosowane rozwiązanie ogromnie zubożyło rozgrywkę i mam nadzieję, że ten błąd nie będzie powielany w przyszłości (jeśliby „Wiedźmin” pozostał grą dziewiczą bez kontynuacji to byłaby największa profanacja od czasów często przywoływanego w rozgrywce „króla Dezmoda”). Autorzy pod tym względem dali ciała, a zastosowany silnik gry tylko ją popsuł. Rozpoczynając rozgrywkę w Wiedźminie z marszu wybrałem tryb TPP ze sterowaniem klasyczny WSAD + mysz. I tu czekała na mnie niespodzianka – mysz nie jest integralnie powiązana z ruchem sterowanej postaci, ale z punktem jej obserwatora. Sprawia to pewną trudność w sterowaniu bo poruszająca się postać ma sporą bezwładność. A obraz znad ramienia bohatera ? – pomysł nieco kontrowersyjny, choć logicznie uzasadniony. Gra szacuję że w 80% dzieje się w mieście, to za dużo choć zdaję sobie sprawę z tego, że wymusza to fabuła. Samo miasto jest OK. Jednak pozostałe lokacje są zbyt mało atrakcyjne a topografia terenu bardzo uboga – taka nie przymierzając deska, zero gór, kanionów, przepaści itp. atrakcji. Za moim zdaniem zbyt mało rozbudowany, o monotonnej aż do bólu topografii teren poza Wyzimą, „Wiedźmin” zasługuje na spory minus. Pomijając szczegóły techniczne topografia świata gry w „Wiedźminie” to, z przykrością stwierdzam, kicha w porównaniu do na przykład G2. Mniemam, że autorzy dobierali scenerię gry bazując na polskich pejzażach, ja jednak będąc na ich miejscu bez wahania wybrałbym jako miejsce akcji np. malownicze krajobrazy jury krakowsko – częstochowskiej. Dobrana kolorystyka obrazów przyrody i architektury też taka jakaś senna. Wprawdzie czas akcji jest wg autorów umiejscowiony na jesieni (zboże na polach = środek lata !?), jednakże przesadzono z doborem pastelowych kolorów z przewagą odcieni szarości. Przydałoby się znacznie więcej soczystych, kontrastowych barw które ożywiłyby grafikę – jeśli już jesień, to czemu nie złota polska ?!. Zdecydowanie źle odbieram ciągłe ładowania kolejnych, nawet najdrobniejszych lokacji … za taką mękę dla gracza pozbawiającą przyjemności prowadzenia płynnej rozgrywki należy się twórcom żółta kartka – bardzo niedobre rozwiązanie ! – znów chyba kłania się Aurora i przekleństwo NWN. Interfejs gry, plecak bohatera (tu sakwa) i część informacyjna (zadania, postaci itd.). Jeśli chodzi o projekt i część opisową – robota została wykonana popisowo. Wszystko jest jasne, klarowne i daje pełny dostęp do potrzebnych informacji. Dymki opisowe ułatwiają identyfikację – świetnie. Ale czy w sakwie Geralta musi być taki bałagan ? – można było przecież wprowadzić sztywny podział na eliksiry, składniki alchemiczne i inne przedmioty, które automatycznie trafiałyby do odpowiednich komórek w sakwie po ich podniesieniu, zamiast tego mamy groch z kapustą wymagający od gracza dokonywania stałych porządków. Według mnie nie została dobrze rozpracowana w grze alchemia. Praktycznie zamknięto sens eksperymentowania, bo każdy wykonany bez receptury eliksir to w 99% bezużyteczna trucizna. Jedyną możliwością jego sprawdzenia jest zaaplikowanie go Geraltowi, co w przygniatającej ilości przypadków prowadzi do totalnego strucia … więc nawet nasz super odporny wiedźmin nabawiłby się po serii doświadczeń wrzodów na żołądku i permanentnego rozwolnienia. Więc albo należało przyjąć założenie, że alchemia w grze opiera się wyłącznie na recepturach, albo umożliwiając kombinowanie ze składnikami zapewnić programowo opis szerokiej gamy nowych specyfików, w obu przypadkach byłoby OK. Koncepcja w grze wypadła kiepsko i skutecznie mnie zniechęciła do badań na tym polu. Chyba się nie mylę, musieli by w tej kwestii wypowiedzieć się autorzy – mam niemalże pewność iż nie można stworzyć innych przydatnych eliksirów ponad te wymienione w instrukcji, a więc gracz de facto ma do dyspozycji wyłącznie receptury. Po kilkuset próbach znalazłem formułę perfum i nic więcej. Autorzy gry przyjmując wyłącznie system talentów do awansowania bohatera na kolejne poziomy stali się jego zakładnikami – jest on sztywny i w konsekwencji narzuca nieprzekraczalne bariery dla alchemii i magii w grze, to widać jak na dłoni (szczególnie w przypadku rozwoju atrybutów bohatera, które moim zdaniem powinny być standardowo wyszczególnione jako odrębne statystyki podlegające awansom – to najlepszy i najbardziej czytelny ze stosowanych w grach sposobów określania głównych cech bohatera). I jeszcze jedno : zakładka SKŁADNIKI w dzienniku dla konkretnych pozycji nie zawiera istotnej informacji jaką ewentualnie substancję podrzędną dany składnik posiada, i są składniki w spisie których w grze ze świecą szukać. Generalnie gra nie jest zabugowana, natrafiłem jednak na pewne błędy. Program wariuje i wyrzuca gracza do Windowsa gdy dwukrotnie znajdujemy ten sam fragment zbroi kruka. Dalej – strażnik przy szpitalu Lebiody gdy pokaże mu się sygnet straży nie wypowiada swojej kwestii – brak dubbingu (to samo w banku – napad). Poza tym w rozdziale IV jest subtelny hak. Jeśli z krypty na polach weźmie się uprząż na kota bez wcześniejszego uaktywnienia misji z budowniczym mostu, to rozdziału nie można zakończyć – po rozwiązaniu misji z południcą Aliną pomimo klikania na postać Juliana nie uaktywnił mi się panel dialogu. Jest też kilka drobiazgów, nieistotnych lecz denerwujących (np. gra z szulerem o „wielką” kasę). Kolejna sprawa to militaria. Gra oferuje skromny zestaw pancerzy, znacznie lepiej wypada dostępność mieczy. Wachlarz ewentualnych udoskonaleń broni spory, ale żadnej super brzytwy tą metodą się nie zdobędzie. Zbyt późno w grze można zdobyć najlepszy, żółty meteoryt. Raczej się ta zabawa nie opłaca bo lepsze od tych przekuwanych miecze można sobie znaleźć. Mnie to w sumie nie przeszkadza, ale … projekty wiedźmińskich mieczy nie podobały mi się. Są zbyt surowe w swojej prostocie, a brak widocznych różnic między zwykłymi a udoskonalonymi uważam za błąd. Warto wspomnieć o handlu w grze, a to z jednego powodu – powinna być możliwość kupna i sprzedaży wszystkiego co jest dostępne, bez ograniczeń. Teraz słów kilka o wirtualnym zaludnieniu gry oraz „mechanice” odzwierciedlenia rzeczywistości. Jak dla mnie to zbyt „przeludniono” pewne lokacje, dążąc do urealnienia w nich życia. Efekt jest oczywiście wspaniały, ale jest to okupione tym, że procesory aż wyją na maksymalnych obrotach. Niestety wprowadza też gęste zaludnienie i swoboda ruchu NPC pewne kłopoty dla gracza – kilkukrotnie miałem przypadek taki, że podczas deszczu na Grobli pod budynkiem magazynu chroniła się przed nim duża grupka NPC, blokując dostęp do przewoźnika na bagna stojącego za nimi. Lecz to w sumie betka. Gorsze jest coś innego. Uważam, że pod jednym względem przegięto pałę z tym urealnianiem – mam tu na myśli tańczący oberka obraz na monitorze podczas tego, gdy Geralt biegnie … komu takie efekty do szczęścia są potrzebne. Nie dość że obciążają one dodatkowo procesory to przecież można przy czymś takim oczopląsu dostać. Takie efekty wpływają skrajnie niekorzystnie na oczy powodując ich szybkie zmęczenie, co potwierdzi każdy okulista – szanowni programiści : zbędne efekciarstwo i tyle, dbajcie też o nasze zdrowie !. Jak już się nie mogliście oprzeć pokusie nowatorstwa to należało go dać w panel opcji z możliwością wyłączenia. Temat, który na pewno wzbudził największe emocje – system walki. Według mnie taki, a nie inny system działań bojowych jest implikacją przyjętego przez twórców gry systemu rozwoju postaci i mnogości dostępnych technik szermierczych. Chyba w tym przypadku innego wyjścia nie było. Osobiście wolę sam sterować poczynaniami bohatera gry podczas walki, ale cóż – jak się nie ma co się lubi … trzeba ocenić to, co zaproponowano. A w Wiedźminie położono nacisk na „strategię” w walce udostępniając graczowi opcję aktywnej pauzy. Można się podczas niej na spokojnie zorientować w sytuacji, w jakiej się Geralt znalazł, i przemyśleć sposób wyeliminowania przeciwników. No i klikanie myszą w odpowiednie tempo … dla mnie to była łatwizna, znacznie trudniejsze były walki z elitarnymi orkami w G2. To co wyprawia Geralt podczas walki jest naprawdę bardzo efektowne, jednakże pozostaje spora nutka niedosytu że to samo się dzieje, a ja mam w stosowaniu tych wymyślnych technik bardzo niewielki udział poza oczywiście tymże klikaniem … . Program ma skłonność do przeskakiwania na następnego, najbliższego wroga w trakcie wyprowadzania kolejnych sekwencji ciosów gdy ten, którego do tej pory siekaliśmy odskakuje do tyłu. Są też w walce jaja wynikające z faktu, że roślinka typu jaskółcze ziele czy większy kamień są dla Geralta przeszkodami nie do pokonania które musi omijać zamiast po nich przejść. Efekt końcowy jest taki, że walcząc np. z topielcem, która to gadzina (zbyt) daleko odskakuje w tył, wyprowadzając serię ciosów jeśli idąc do przodu za przeciwnikiem Geralt natrafi na taką przeszkodę zatrzymuje się lecz dalej kontynuuje sekwencję i o dziwo tenże topielec który jest poza zasięgiem broni dalej otrzymuje obrażenia (od miecza) by w końcu spektakularnie „zejść”. Wygląda to … dziwnie !. W sumie system walki w grze oceniam za efektowny wizualnie lecz idący w totalne uproszczenie sterowania, no i trzeba by go jeszcze dopieścić by wyszedł na prostą. Jest wprost idealny dla początkujących graczy którym brakuje umiejętności intuicyjnej obsługi klawiatury, dla zaawansowanych wyjadaczy to przysłowiowa kaszka z mleczkiem – żadnego wyzwania, niestety. Ma on jednak wg mnie ogromny potencjał rozwoju. Przyglądając się uważnie pewnym zachowaniom Geralta w trakcie walki zauważyłem możliwość opracowania systemu sterowania niemalże oddającego w szczegółach walkę rzeczywistą, a więc osiągnięcia w grze efektu quasi realnego pojedynku szermierczego. Można to zrobić !. Cóż to byłaby za walka, a jak można by wywindować poziom trudności nie stosując rozwiązań banalnych u przeciwnika (typu duża ilość PŻ + zaniżanie obrażeń otrzymywanych + zawyżanie obrażeń zadawanych – wszechobecny w grach prymityw), lecz opierając się na zupełnie innych kryteriach, charakteryzujących atrybuty uczestników pojedynku oraz gradację ich umiejętności. Skoro Biały Wilk ma być marką rozpoznawalną, to warto go wyposażyć w oryginalny system walki. Eh, pozostaje tylko nadzieja, że być może twórcy obecnego systemu analizując go pod kątem zastosowania w kontynuacji przygód wiedźmina ten potencjał zauważą. Oby. Jak system walki na tapecie, to i nie można nie wspomnieć o magii w grze. A z tym jest krucho. Tylko wiedźmińskie znaki i nic poza tym. Praktycznie Geralt walczy tylko w zwarciu. Zero magicznych artefaktów usprawniających możliwości bojowe, nie mówiąc już o niewielkiej ilości kilku zaklęć ofensywnych i defensywnych jakimi mógłby dysponować Geralt poza znakami. Przecież wiedźmin to jakby na to nie patrzeć swego rodzaju mag bitewny ze zdecydowaną przewagą wojownika. I według mnie należy tu oddzielić prozę Sapkowskiego od realiów gier, które rządzą się własnymi prawami – to, że w opowiadaniach nie było takiej magii nie powinno się liniowo przekładać na grę, przy czym oczywiście w tym temacie należałoby zachować zdrowy rozsądek aby nie przedobrzyć. Ale do takich rozwiązań musiałby być zastosowany inny niż w grze system awansowania i atrybutów. Byłoby zdecydowanie ciekawiej, jest tak jak jest. Szkoda. Z walką ścisły związek ma bestiariusz gry. Projekty graficzne bestii i ich motoryka poruszania prezentują się naprawdę świetnie no, może z pewnymi wyjątkami, lecz jest to – zastrzegam – moje subiektywne odczucie. Mianowicie jak dla mnie nieco niestrawny okazał się projekt kościeja (niezbyt trafna nazwa) który podczas ataku dosłownie miejscami wjeżdża na Geralta tak, że głowa mu z odwłoka wystaje, a bieganie za mackami Zeugla (nie można go było swojsko nazwać ?. To samo tyczy bloedzuigera itd.) wydało mi się głupie. Zupełnie mnie rozczarował sposób niby-walki z królową kikimor sugerowany w poradniku : projekt bestii świetny, „pojedynek” denny – ja chcę sam zarzynać potwory a nie zwalać im na łeb wagon cegieł … dlatego ową wredną królową wraz z całym jej potomstwem za każdym podejściem wysyłałem w zaświaty metodą pojedynku kombinowanego z pełnym zastosowaniem wiedźmińskich umiejętności i wykorzystaniem ukształtowania terenu, co uczyniło walkę trudną ale i satysfakcję ze zwycięstwa miałem sporą (w tej walce zauważyłem niedoróbkę – Geralt powinien mieć opcję sterowania piorunująco szybkiego odskoku, w końcu przecież mutacja podobno pozwala na błyskawiczne reakcje !). Stało się to przez przypadek, bo gdy próbowałem iść torem podpowiedzi w grze zawsze albo mi Geralta zasypywało gdy stał zbyt blisko podpór, albo wspomniana królowa bez problemu przechodziła przez rumowisko i wykańczała mi wiedźmina jednym ciosem. Dlatego znalazłem własną metodę walki. Zawsze lepiej samemu pokombinować, tym bardziej że królowa kikimor to najpotężniejsza bestia w grze i warto „sukę” wykończyć może w mniej spektakularny, za to bardziej wyrafinowany sposób. Tak mocnych bestii w grze powinno być więcej (a tylko się o nich wspomina, że istnieją, przykładowo mantikora). W przedostatnim akapicie wspomnieć wypada nieco szczegółowiej o pewnych elementach fabularnych. Dobrze się stało, że autorzy zdecydowali się na „mocne” teksty. W ogóle rozmowy, jak też i wolne wypowiedzi, które w grze można usłyszeć są twarde ale i po częstokroć aż emanują ogromną dozą humoru, czytając dopiski ludności pod plakatami można się uśmiać, dowcip Addy też przedni choć włochaty, wyraźne odwołania do naszej rzeczywistości (cyt. „spieprzaj dziadu” – skąd my to znamy ?, albo uwagi Foltesta o „bratniej pomocy”…), i za ten realizm uważam że należą się autorom ukłony za odwagę w podjęciu chyba trudnej, ale trafnej decyzji. Niektórzy widzą w grze tylko to, że się permanentnie przeklina, tymczasem wbrew pozorom to pozycja dla ludzi naprawdę inteligentnych, potrafiących w niej znaleźć ukryte przez autorów prawdy o nas samych.Poczynając z zupełnie innej beczki osobiście żałuję, że w finale nie pokuszono się opcjonalnie o filmik przedstawiający co dalej z Geraltem i Triss (wybór programowo preferowany) lub Shani (z męskiego punktu widzenia chyba wybór ciekawszy – patrz lektura na obrazku, lecz programowo utrącony). Poza tym nie mogłem zakończyć questu „Tożsamość” – nawet go w poradniku nie ma. Następna sprawa. Sądzę, że ścieżka neutralności powinna być uznana za pozytywny tor decyzyjny. Tymczasem w grze mamy do czynienia wyłącznie z „ciemną stroną mocy” – motywy wiewiórek i zakonu mają silne zakorzenienie w nienawiści, a ścieżka neutralna jest ukazana jako coś negatywnego – patrz sentencja Geralta „ … i rozczarowałem wszystkich” (chyba tylko pseudo przyjaciół), co w prostej linii prowadzi do absurdalnego wniosku że najlepiej to nic nie robić, bo obojętnie jaki ruch w grze wykonamy zawsze jest źle. Za wyśmienity uważam dialog finałowy Geralta i Jakuba de Aldersberg (wcześniej z Zoltanem też przedni), natomiast jako bełkot odbieram końcowy wywód Króla Gonu, który wg mnie jest kompletnie zafałszowaną interpretacją poczynań Geralta z tegoż króla punktu widzenia i na użytek własny jego spaczonej filozofii sprokurowany (brakuje mi tutaj zdecydowanej riposty Geralta). Autorzy zapowiadali, że gra nie pozwoli na stworzenie na koniec super bohatera. To prawda, bo począwszy od poziomu „mistrz wiedźmiński” stopniowo zanika przydział brązowych i srebrnych talentów (brakuje ich do pełnego rozwoju). Ja jednak z Geralta zrobiłem „prawie” herosa. Rzeczywiście idąc ścieżką misji i eliminacji tych wrogów i bestii, które normalnie stają na drodze można uzyskać co najwyżej stopień „doświadczonego wiedźmina” i ukończyć grę na 39 poziomie (mój pierwszy wynik). Ale gracz o wysokiej dozie cierpliwości może grę ukończyć na poziomie 50+. Ja ostatnią rozgrywkę zakończyłem na poziomie 50 jako „legendarny wiedźmin” dzięki rzezi kilku rodzajów bestii, a likwidując ich ponad 3000 uzyskałem dodatkowe kilkaset tysięcy PD. Mój Geralt miał na tyle wypasione umiejętności bojowe, że po kilku sekwencjach ciosów w finałowej walce Jakub de Aldersberg leżał jak długi (wbrew temu co piszą w poradniku ten boss to cienias) a ifrytów nawet nie ruszałem – to była egzekucja a nie walka. Cóż, gra dostarcza nieco satysfakcji z wygranych kilku pojedynków wcześniej … (oj, błędna ideologia o „super bohaterze” – właśnie cały kunszt programistyczny wg mnie musi polegać na tym, aby skonstruować finałowy pojedynek tak, żeby bohater gry mógł pokonać głównego bossa tylko mając całość dostępnych umiejętności, a ów pojedynek wymagał od gracza opanowania, w trakcie godzin gry i starć z innymi przeciwnikami, techniki sterowania w stopniu mistrzowskim by móc wygrać na najwyższym poziomie trudności – oto prawidłowo sformułowany i ambitny cel do osiągnięcia, inne rozwiązania to niestety chadzanie na skróty). Samo zakończenie bardzo mnie zaintrygowało … czyżby autorzy szykowali w następnej części konfrontację Geralta z (tu moje domniemania przemilczę) ?. Obiecujące … . I podsumowanie. Moim skromnym zdaniem powstała gra wybitna, która pomimo szeregu dużych ułomności zasługuje na to, aby zająć poczesne miejsce w pierwszym szeregu kanonu pozycji obowiązkowych dla każdego miłośnika gatunku. Jak już wcześniej pisałem diament to dużego formatu, ale by mógł się w brylant przeistoczyć potrzeba mu dobrego szlifu. Jak na pierwszą produkcję efekt i tak jest bardzo dobry. Ja sam cieszę się, że mogę pomimo wielu krytycznych uwag pisać o grze w tonie jak najbardziej pochlebnym. Bo na to „Wiedźmin” zasługuje. To bohater którego polubiłem tak, jak Bezimiennego. To gra która przełamuje dominację gier wykorzystujących do granic możliwości potencjały obliczeniowe procesorów graficznych a nie oferujących praktycznie nic więcej poza ładne obrazki. Pozostaje tylko pogratulować twórcom i sponsorom udanego debiutu i prosić, aby nie spoczęli na laurach i po zasłużonym odpoczynku zabrali się za „Wiedźmina II”, rozwiązującego niedokończone a zasygnalizowane w grze misje i przygody i oczywiście rozwijającego nowe ciekawe wątki fabularne. Oby zespół CDP Red wsłuchał się w życzliwe opinie graczy aby nie powielać błędów, a suma zebranych doświadczeń może zaowocować stworzeniem gry która swym poziomem wdepcze konkurencję w glebę (detal) a nas wprawi w zachwyt (priorytet). Toż pozostał jeszcze tak ogromny obszar na mapie dołączonej do premierowej gry, gdzie bohater nie zawitał a na pewno ‘czeka go tam mnóstwo roboty’, że starczy tego z nawiązką na kilka pasjonujących odsłon. Pozdrowienia dla twórców, którzy błyskawiczną szarżą na miarę prędkości bolidu BMW Kubicy wdarli się w serca sporej części społeczności graczy. Ci z nas, którym gra się spodobała, powinni oczekiwać od autorów jak najszybszego ukazania się kolejnej odsłony przygód Białego Wilka. Dodatek do części pierwszej raczej byłby moim zdaniem marnowaniem czasu, lepiej zrobić „dwójkę” w nowych, atrakcyjnych realiach z pełną dostępnością świata gry, co najmniej równie dobrą fabułą i koniecznie w oparciu o całkiem odmienny silnik. Czego sobie i innym życzę.
  11. Ależ doskonale Cię rozumiem. Pierwsze kilkadziesiąt godzin spędzonych przy TW bawi i wciąga, tak że masz na pewno przed sobą jeszcze sporo radochy. Raczej skłaniam się do opcji o niemożliwości i braku potrzeby stworzenia takiej gry, bo po pierwsze kto by się odważył wdepnąć na takie programistyczne pole minowe, po drugie proces tworzenia byłby tak długi że nikt by się nie zdecydował na jego finansowanie, po trzecie jak taką enigmę testować, a po czwarte jak słusznie zauważyłeś wplecenie w taką grę sensownej fabuły jest praktycznie niemożliwe. Poza tym można z wysokim prawdopodobieństwem założyć, że gra byłaby strasznie długa a możliwość jej ukończenia niepewna … i oczywista konkluzja – po co to komu !. Amen.
  12. Przytoczony przez Ciebie przykład o Techlandzie jasno potwierdza jedno – w biznesie gier komputerowych są ludzie, których tam być nie powinno. A w swojej diagnozie o obecnym procesie tworzenia RPG możesz być całkiem bliski prawdy - przynajmniej w przypadku kilku pozycji. Cóż, na razie pokazują się gry nie dorównujące poziomem zacnym poprzednikom i proces ich tworzenia zbłądził na manowce ….
  13. Prawdopodobnie oceniając grę nie kierujesz się emocjami, lecz podobnie jak ja analizujesz na chłodno zauważalne fakty, zatem i odczucia z rozgrywki są zbieżne. Zawsze pisząc o moich osobistych wrażeniach z gier które skończyłem staram się być obiektywny. TW jest grą pod wieloma względami z najwyższej półki i w porównaniu do innych, podobnych konkurentów wypada co najmniej dobrze. A gdyby wkomponować w nią porządną fabułę to może i zaczęło by się mówić o „polskiej szkole” w grach RPG. Pomysł z umiejscowieniem w grze jako głównego bohatera najemnika nie związanego z nikim żadnymi więzami dawał tak ogromne możliwości prowadzenia ciekawych i długich wątków fabularnych, że po prostu żal iż tego potencjału twórcy w grze nie wycisnęli na maxa jak soku z cytryny. Za jakiś czas jeszcze do TW wrócę, tym bardziej że kilka misji jeszcze mi zostało „na później”. Cóż, jak grę skończysz wyrobisz sobie globalne, własne o niej zdanie. Na etapie w jakim teraz jesteś, eksplorując świat gry pewnie zauważysz, jak znikoma jest ilość misji do wykonania. A jeśli chodzi o zakończenie gry – daje w pewnym stopniu do myślenia, tak jakby można się było spodziewać kontynuacji. Jest w każdym bądź razie profesjonalne – filmik na do widzenia, a nie pokaz obrazków jak w G3 okraszonych łzawą puentą.
  14. No wiesz, grając dwie godzinki trudno jest zauważyć mankamenty w jakiejś grze, chyba że jest od początku tak denna iż odrzuca natychmiastowo. TW jest pod zbyt wieloma względami grą naprawdę znakomitą aby ją już w debiucie skreślić. Ja po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki, gdy już oswoiłem się wizualnie z grą, opanowałem szczegóły techniczne zaznajomienia z interfejsem, systemem walki itp. zacząłem się wgłębiać w sedno fabularne no i wtedy zaczęły się problemy … . Jestem pewien, że podobnie jak ja (wyczytuję to między wierszami Twojego posta) masz już „na liczniku” tysiące godzin spędzone przy RPG-ach, zatem tuszę, że jako wyjadacz nie dasz się złapać na lep plusów gry i bez problemu wychwycisz także jej wielkie słabości w miarę postępów w rozgrywce. Pamiętam ożywioną dyskusję na temat marnych fabuł, jaka nastąpiła po Oblivion-ie, i prawdziwą burzę z piorunami po premierze G3 (w końcu aż tak dawno to nie było). Interesujące jest natomiast to czy producenci gier, do których chcąc nie chcąc MUSZĄ docierać sygnały od graczy niezadowolonych z prymitywizacji fabuł i oczekujących na definitywne skończenie z tym żałosnym procederem, wezmą sobie do serca wymagania klienta i zaczną fabułę traktować jako element nadrzędny, czy też będą dalej traktować graczy jak głupie bydło które i tak kupi każdy wyrób okraszony do granic wytrzymałości procesorów różnymi technicznymi fajerwerkami z fabułą na poziomie dna Rowu Mariańskiego. Obecną tendencję można by nazwać syndromem stada baranów. Całe stado za pierwszym skacze bezmyślnie w przepaść możliwości sprzętowych nie oglądając się na żałosny finał. Podobnie jak Ty, ja także gdy słyszę że gra ma nieliniową fabułę od razu spodziewam się najgorszego, czyli jak trafnie zauważyłeś że charakteryzuje ją kompletny jej brak. Uważam, że tylko ignorant może napisać w charakterystyce przeznaczonej dla potencjalnego gracza iż gra ma fabułę nieliniową. Dlaczego ?. Twierdzę, że gdyby gra rzeczywiście miała charakter tylko na poziomie quasi nieliniowym, musiałaby ważyć setki gigabajtów a wszelkie zdarzenia fabularne w niej zawarte musiałyby być oparte na probabilistyce, a więc mieć charakter de facto losowy. Wtedy gra byłaby odmienna dla każdego gracza i niemożliwe byłyby jakiekolwiek solucje, ponieważ byłby to ni mniej ni więcej tylko swego rodzaju symulator życia jakiejś zamkniętej społeczności wciągniętej w wir niecodziennych zdarzeń. Byłoby to ciekawe ?. Niewątpliwie, jednakże chyba na obecnym etapie rozwoju zupełnie niemożliwe, ot takie futurystyczne bajanie. A więc szumne zapowiedzi producentów o nieliniowości rozgrywek to typowa ściema z którą czas najwyższy skończyć, bo rozgrywka i tak jest liniowa, tyle że wątek gry zazwyczaj mieszczący się w ocenie do … „cztery litery”. Należy więc chyba (niestety) cierpliwie czekać, aż ktoś rozumny dostrzeże wyraźną jak na dłoni głupotę tzw. fabuł „nieliniowych” ośmieszających potencjał intelektualny ich twórców (chociaż jak to mówią czasami najtrudniej jest dostrzec to, co jest najbliżej własnego nosa), a wraz z tym nastąpi powrót do starych, sprawdzonych formuł tworzenia dobrych gier RPG. Perspektywa, że wraz z G1 czy G2 itp. gier skończyła się era porządnego RPG jest zbyt przygnębiająca, w końcu to nie mamuty które wyginęły, mają się dobrze co widać choćby po wznowieniach wydawniczych. Obecnie zasadniczą kwestią jest kiedy twórcy gier przerwą ten chocholi taniec samozadowolenia z produkcji fabularnych bubli opakowanych w śliczne, oszałamiające przepychem grafiki. Wydaje mi się, że duże pole do popisu mają w tym względzie opiniotwórcze pisma i portale internetowe, które dla zachowania w swoim dobrze rozumianym interesie dobrej marki powinny zaprzestać, jak można ostatnio zaobserwować, rozdawnictwo na prawo i lewo ocen gier 8/10 lub wyższych co może trącić ocenianiem „na zamówienie”, a zaczęły rzetelnie rozliczać twórcom ich „dzieła”. Jak ci ostatni dostaną raz, drugi i trzeci po paluchach a gracze potwierdzą oceny i zacznie im na łeb na szyję spadać sprzedaż to nawet największym gamoniom opadną opaski z oczu i pójdą po rozum do głowy. Ta żałosna moda musi się wreszcie odwrócić, nawet mur berliński w końcu runął.
  15. „Two Worlds” – polski pogromca „Oblivion-a” i „Gothic 3” ?. Hmmm. Jako że czas się dłuży do premiery Wiedźmina kupiłem TW, rozegrałem i … jedno jest pewne – gra w pełni utrzymuje wszechobecną tendencję żałosnej fabularnej bylejakości. Więc postanowiłem podzielić się moimi odczuciami z gry, może kogoś to zainteresuje. Dotknęła twórców gier światowa epidemia indolencji umysłowej w tworzeniu ciekawych fabuł, podawane są papki uzasadniające wypuszczenia kolejnego wg nich „hitu”. Co mamy w TW ?.Poziom grafiki dobry, oprawa muzyczna też, chodzi nieźle nawet na słabszym sprzęcie, cała „otoczka” gry (alchemia, zbroje, broń, animacje, bestiariusz, lokacje itd.) ciekawa i zręcznie pomyślana … i na tym koniec. Czy na tym polega sedno stworzenia dobrej gry RPG ?. Zdecydowanie nie. Dobra gra fantasy RPG jest jak ciekawy film sensacyjny, opowieść którą chce się poznać bo od początku do końca ciekawi, wciąga, zaskakuje … takie były dwa pierwsze Gothic i Morrowind. Oblivion mnie rozczarował, bo powielał w znowelizowanej formie to co było w Morrowindzie a wątek główny był krótki i kiczowaty, G3 … to kompletna klapa. Twórcy gier koncentrują się na możliwościach sprzętu, a to smutna tendencja. Fabułę traktuje się po macoszemu, prymitywizm misji poraża, zbieranie doświadczenia polega głównie nie na misjach a siekaninie setek potworów ( jak ktoś lubi w takim guście rozrywkę to rzeczywiście TW spełni jego oczekiwania, tu ilość gadzin do ubicia idzie już w TYSIĄCE ). Cechą naczelną tzw. wątku głównego w TW jest to, że go nie ma, bo to co jest na takie miano nie zasługuje – kilka rozmów z Kirą, kompletacja artefaktu, dwa pojedynki z głównymi przeciwnikami i tyle. Poza nielicznymi, chlubnymi wyjątkami (mam tu na myśli np. quest z problemem uciekinierów w mieście ściśle powiązany z innym o dwóch braciach i spadku) misje w grze standardowe : porozmawiaj z X, idź do Y, zrób to co trzeba i wróć. Żenada. A i tego jak na tak wielki świat gry śladowa ilość, chociażby w porównaniu do G3. Kiepściutko. Moje wrażenia z TW ewaluowały w miarę spędzanego czasu od szybko pnącego się w górę zadowolenia, poprzez dojście (po około 80 godz.) do wniosku o bezsensowności rozgrywki ze względu na fabularną nicość ( odkryłem szacunkowo 60 % mapy gry w poszukiwaniu misji wycinając prawie 6500 bestii wykazując anielską jak na siebie cierpliwość) i w końcu decyzję o pchnięciu do przodu „wątku głównego” w złudnej nadziei że wreszcie coś się zacznie dziać – a figę !. Po kwadransie był koniec. W sumie czyste zrobienie wątku głównego to dla gracza nie więcej niż dwie godziny … normalnie ręce opadają. I słów kilka o polonizacji gry stworzonej przez bądź co bądź krajan – takie błędy robią Polacy używając ojczystego języka ?. Takie brakoróbstwo to zwykły skandal !. TW to kolejna gra zmarnowanego potencjału. Szkoda, bo oprócz fabuły (miłośnicy ciekawych misji tudzież dialogów i długiego wątku głównego, do których należę, będą zawiedzeni – gdzie się podziały czasy G1 i G2 ?) cała reszta jest naprawdę dobrej marki a drobne błędy łatwo można by wyeliminować (przykładowo przechodzenie NPC przez ściany, horrendalnie skaczące poziomy konieczne do założenia np.. szat – natrafiłem na 147 lvl - lub zbroi czy pierścieni po ich łączeniu itp., praktycznie nieosiągalne). Programowanie gry to czyste informatyczne rzemiosło, natomiast kreacja dobrej fabuły to już jest umiejętność której nie można się nauczyć bo jest to po prostu dar, sztuka sama w sobie. Każdy może wpaść na dobry pomysł ciekawej intrygi do gry, ale tylko spec z niesamowitą intuicją twórczą potrafi taki pomysł wykreować i przekuć na fabułę która zdobędzie uznanie w oczach odbiorców. RPG bez dobrej fabuły (w tym mnogości misji oraz ciekawych i spontanicznie dowcipnych dialogów) jest jak zacne wino w którym pływają kawałki korka – to profanacja skądinąd najlepszego i chyba najtrudniejszego gatunku gier komputerowych. Dlatego z dużymi nadziejami oczekuję na „Wiedźmina” opartego na prozie, którego konsultuje sam jej mistrz. Szczerze wątpię, aby zgodził się na firmowanie jakiegoś kolejnego chłamu. Może wreszcie dostaniemy w ręce coś, co w pełni zaspokoi potrzebę rozegrania naprawdę wysokich lotów TPP RPG po kilku latach komercyjnej posuchy. To co słychać o „Wiedźminie” napawa dużym optymizmem. Jeśli zapowiedzi okażą się prawdziwe gra ma szanse osiągnąć sukces na miarę Gothic-a.. Trudno jest porównywać TW do Oblivion-a i G3. Obie są częściami pewnych serii. W grę mogą wchodzić tylko własne, subiektywne odczucia. TW moim zdaniem dzieli przepaść do Oblivion-a pod względem fabularnym, w pozostałych elementach optowałbym za równowagą, raz jest lepiej, raz gorzej, bilans się zeruje. Jako że jestem fanem sagi Gothic o porównaniu do G3 nieco szerzej. TW bije go na głowę dostępnością gadżetów (jeśli chodzi o zbroje i broń to mimo wszystko uważam tę ilość za zbyt przesadzoną, jednakże połączono ilość z wysoką jakością, brawa dla projektantów za inwencję), grafika jest miejscami porównywalna ze wskazaniem na G3 (wspaniały Nordmar i ciekawsze lokacje na pustyni), ma lepsze animacje w walce z bestiami i ciekawsze lochy (jaskinie) oraz system walki, chociaż denerwującą głupotą w TW jest możliwość przebicia pancerza strzałą z łuku. Bzdura do kwadratu. Tylko bełt kuszy niósł siłę zdolną przebić każdy pancerz, nie wiem dlaczego twórcy TW uparli się na łuki – chyba ze znajomością militariów u nich bardzo krucho … . Jeśli chodzi o fabułę myślałem, że na gorszą grę od G3 puki co nie trafię. Myliłem się. TW pod tym względem jest jeszcze gorsze, ja taką fabułę określam roboczym mianem „wymyśloną przy zatwardzeniu”. Natomiast alchemia w TW jest znakomita – jeszcze w żadnej grze tak się nie ubawiłem eksperymentując z miksturami – pomysł naprawdę przedni, można wyspecyfikować dające takiego kopa napoje, że aż chce się prowadzić badania nad łączeniem składników (gotowych receptur do kupienia jakoś nie udało mi się znaleźć). I na koniec kilka uwag odnośnie plecaka. Nie bez kozery twórcy serii Gothic umożliwili Bezimiennemu noszenie nieograniczonej ilości sprzętu. Niektórzy kpią że zrobiono z niego TIR-a i jest to paranoja. A właśnie że nie !. Takie rozwiązanie to znakomita wygoda dla gracza, można się skoncentrować na rozgrywce sporadycznie odwiedzając kupców by się pozbyć nadmiaru bagażu z plecaka, a nie po każdej bitwie ganiać jak kot z pęcherzem nosząc partiami zdobyty rynsztunek na sprzedaż. Zasoby złota w każdej grze są ważne, ale w pewnym momencie mamy już ich wystarczającą ilość. Więcej nie trzeba, chyba że kogoś rajcuje gromadzenie bezużytecznych, ogromnych kwot. W TW są dwa ograniczenia które prowadzą do tego, że właśnie tak trzeba ganiać, a jak z czegoś się zrezygnuje przy translokacji przedmiotów to pokonany przeciwnik pozostaje i program go nie kasuje, przez co świat gry zostaje gruntownie zawalony tysiącami ciał. Makabryczne „śmietnisko” - racjonalizm nie zawsze służy grom. Cóż, moim zdaniem to gra ogromnych dysproporcji, od znakomitych rozwiązań po siermiężne prymitywy. Gdyby TW miał profesjonalną, ciekawą fabułę byłbym skłonny poprzeć tezę o polskim pogromcy i G3 i Oblivion-a. Pomimo swoich niewątpliwych plusów na takie miano jednak nie zasługuje. Parafrazując znany przebój braci Golców ścierniska na rodzimym polu gier RPG już nie mamy, ale na San Francisco musimy niestety jeszcze poczekać. Kiedy będzie ?. Może zawita z Wiedźminem.
  16. shotgunner

    CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas, Miami i Nowego Jorku

    Jak to nie ma ?. Jest. Wprawdzie już dośc dawno temu grałem w CSI MT, ale we wszystkich zagadkach do rozwiązania trzeba mieć nakaz rewizji aby przeszukać lokację. >SPOILER< Po poinformowaniu właścicielki że możemy przeszukać sklep usuwa się grzecznie na bok, a my wchodzimy za ladę i w trzech miejscach znajdujemy : 1. kleszcze z odciskiem palca którymi nadcięto sprężynę przepustnicy, 2. dokumenty stwierdzające, że poszkodowany miał bezpłatne przeglądy motocykla, 3. nieistotny kupon z loterii, 4. kopertę z pieniędzmi i odciskiem palca, 5. w komputerze informację o korespondencji >koniec SPOILERA< Bez nakazu rewizji za ladę się nie dostaniesz i tych dowodów nie zdobędziesz, więc nie opowiadaj banialuk że nie ma takiej opcji. Musisz zgromadzić więcej poszlak, aby współpracujący z CSI funkcjonariusz policji załatwił taki nakaz u sędziego.
  17. shotgunner

    CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas, Miami i Nowego Jorku

    A załatwiłeś sobie nakaz rewizji ?. Bez niego można w tej lokacji znależć tylko dwa ślady - odcisk palca i ślad opon motocykla. Ja całą grę przeszedłem bez poradnika - nie ma problemu.
  18. shotgunner

    Gothic 3 - oficjalny temat gry

    Wczytując się w ożywioną dyskusję na poprzednich stronach pewne wypowiedzi o G3 zinterpretowałbym jako dość kontrowersyjne w swojej oryginalności, ciekawa wymiana zdań to była ale niestety nie zdążyłem się podłączyć. Ja chciałbym zwrócić uwagę na pewien istotny moim zdaniem aspekt – niekonsekwencji autorów. Grając w G3 w pewnym momencie zacząłem odnosić wrażenie, że coś mi w tej całej cienkiej fabułce mocno nie gra. I pewnie nie doszedłbym do tego co to było, gdybym ostatnio ponownie nie odświeżył sobie pamięci. Nie sądzicie, że tło akcji w G3 i kluczowe dla jej uwiarygodnienia fakty w świetle treści, które opowiedziano w poprzednich częściach stoją z nimi w zasadniczej sprzeczności ?. Ja trochę pobuszowałem ostatnio po G1 i G2 korzystając z zachowanych sejwów i doszedłem do konkluzji takiej, że G3 nie trzyma się kupy i jest fabularną mistyfikacją. W poprzednich częściach można bez trudu znaleźć wypowiedzi NPC – ów, które zadają kłam tej koszmarnej pseudo fabule, a także inne fragmenty poddające w wątpliwość zawartą w G3 genezę umiejscowienia w akcji znanych postaci. To naprawdę przygnębiające. Na początku serii autorzy dbali o spójność w opowiadanej historii, w trójce sobie zupełnie odpuścili. I jak tu można mówić o kontynuacji ?. Czym dłużej o tej grze myślę, tym gorsze mam o niej zdanie. Że też na koniec Piranie taką lipę musiały sprokurować.
  19. shotgunner

    Brothers in Arms

    Jeśli chodzi o rozdział Buying the Farm to rzeczywiście przeciwnicy mnożyli się w nim jak króliki, tak że co chwila magazynki trzeba było zmieniać. A wszystko na dodatek pod ciężkim ostrzałem dział czołgowych, sprytnie ukrytych pod osłoną zabudowań. Bardzo realistycznie i na wysokim poziomie zbudowana misja, trzeba było podejmować błyskawiczne decyzje aby ją zaliczyć. Podejście do stanowisk niemieckich, o ile sobie dobrze przypominam, było tylko jedno (początek przy trafionym shermanie i dalej droga po prawej stronie), tak że chyba innego wyboru nie było, Lokacja z obroną kościoła też moim zdaniem zręcznie pomyślana i w przypadku „zdejmowania” kolejnych celów z karabinka snajperskiego odwzorowanie bez zarzutu (jak z podręcznika strzelca wyborowego – „one shot, one down”). Broń strzelecka też zachowywała się tak, jak powinna, w przeciwieństwie do drugiej części gdzie diametralnie się to zmieniło (na niekorzyść). W przypadku ostatniej misji spore problemy miałem ze znalezieniem odpowiednich miejsc osłonowych, najprawdopodobniej przez jakiś błąd w programie niektóre wały ziemne (narożniki) nie stanowiły przeszkody dla ognia ostrzeliwujących się wrogów (ogień na wprost przez wał, ostrzału z boku nie było). Wyglądało to dość komicznie, bo pociski niemieckie trafiały, a gdy ja próbowałem strzelać widoczne były ślady trafienia w przeszkodę (można było odnieść wrażenie, że jest się pod ogniem „balistycznym” – trafienia „z góry”). Oczywiście na rodzimego Wiedźmina też, jak chyba większość, czekam, lecz nie ukrywam że z pewnymi obawami. Trochę mnie niepokoi zapowiadany sposób sterowania grą. Jestem już tak przyzwyczajony do klasycznej kombinacji W-S-A-D + mysz, że jeśli sterowanie ma być rzeczywiście ograniczone wyłącznie do klikania myszą no to jak dla mnie będzie zbyt daleko idącym uproszczeniem. I chyba nie ma co liczyć na opcjonalną możliwość klasycznego sterowania w grze. No cóż, ale to i tak dopiero za ponad trzy miesiące. Zanosi się na dłuższy „sezon ogórkowy”.
  20. shotgunner

    Brothers in Arms

    Rozumiem Cię doskonale, mnie też jakoś ciocia Fortuna ostatnio nie rozpieszcza, lecz mimo wszystko w ramach wypowiedzi na forum staram się nie urazić niczyich uczuć. Dlatego mocno mnie zaskoczył Twój wybuch, a sekwencja doboru zdań w Twojej odpowiedzi, sam musisz przyznać, była niewspółmiernie zbyt ostra i obraźliwa. Ale mniejsza z tym, co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Oczywiście nie przeczę, że BiA może się podobać. W końcu po przejściu pierwszej części nie kupiłbym drugiej, gdybym nie ujrzał w grze wartości dla których można poświęcić następną kasę. Gra jest dość trudna i to stanowi o jej wartości, bo przejście kolejnych lokacji daje jednak pewną satysfakcję. Jednakże bardzo mnie wkurzają te aspekty walki w grze, o których pisałem w swojej pierwszej wypowiedzi. Miałem płonną nadzieję, że autorzy w części EiB dokonają korekt, no ale to nie nastąpiło i dlatego powiedziałem sobie – dość. Trailery wyglądają bardzo zachęcająco, nie powiem, ale wiesz, ciągle mam te same obawy. No bo gdybym znowu miał, nie przymierzając, do czynienia z tą samą bzdurą w postaci opisywanego wcześniej przykładu z próbą unieruchomienia niemieckiego czołgu poprzez dowalenie mu w gąsienicę z pancerfausta a ta pozostałaby dalej cała pomimo bezpośredniego trafienia to chyba grę spacyfikowałbym do śmietnika. A de facto do takiej akcji (której w grach nie ma, a szkoda) powinna być przewidziana opcja rzucania wiązką granatów, co alianccy spadochroniarze w przedstawianych w grach bitwach II w.ś. stosowali nader często gdy nie mieli typowych granatów przeciwczołgowych, by później wskoczyć na pancerz unieruchomionego czołgu, otworzyć właz i zlikwidować załogę kolejnym granatem lub serią z pm. Tak jak pisałem wcześniej – nie tędy droga w utrudnianiu rozgrywki !. Jeśli w dwójkę nie grałeś, to muszę Ci powiedzieć, że raczej niewiele straciłeś. Poza prawie bliźniaczym podobieństwem ma wg mnie jedną cechę – jest prostsza !. Kilka lokacji, z pozoru trudnych do zdobycia (dużo gniazd oporu w ruinach miast ze stanowiskami MG 42 i czołgami włącznie) okazuje się w trakcie łatwizną. A to ze względu na nieograniczony w pewnym momencie dostęp do pancerfaustów, które okazują się o wiele skuteczniejsze w walce na większy dystans niż np. ostrzał własnych czołgów, bo wystarczy tylko dobrze przymierzyć, strzelić i już po frycach. Cała zabawa ogranicza się jedynie do ciągłej bieganiny po kolejny pancerfaust aby wykończyć kolejny cel. Praktycznie wykonuje się kolejne egzekucje. Ciekawi mnie jaka misja była dla Ciebie najtrudniejsza w jedynce, bo ja się najwięcej napociłem przy ostatniej. Kilkanaście podejść miałem zanim mi się w końcu udało, ale pasek zdrowia postaci był już cieńszy od włosa. Oj, doskonale to pamiętam. Ewentualna decyzja zakupu Hell’s Highway będzie dla mnie jasna gdy zobaczę na pudełku wymagania sprzętowe (no i cenę). Na nowy pecet mnie obecnie nie stać, wymagania gier rosną w tempie niesamowitym a po przykrych doświadczeniach z Gothic 3 to się dwa razy na chłodno zastanawiam zanim cokolwiek kupię. Obecnie bazuję wyłącznie na interesujących mnie pozycjach wydawanych jako reedycje, które są o niebo tańsze od premier. I trochę żałuję, że tak mało jest dostępnych dobrych gier fantasy RPG TPP bo ten gatunek najbardziej lubię. Może coś polecisz, bo jakoś ostatnio nic ciekawego mi w ręce nie wpadło ?.
  21. shotgunner

    Brothers in Arms

    Rzeczywiście mój błąd, za który przepraszam. Wynikł po prostu ze zbyt szybkiego przebiegnięcia postów na stronach poświęconych de facto dwóm pierwszym częściom umiejscowionym w Normandii. Typowy lapsus. Wystarczyłoby, gdybyś w odpowiedzi zwrócił mi uwagę, bez kontekstów, a natychmiast napisałbym sprostowanie. Jednakowoż przypuszczony atak w Twojej odpowiedzi wskazuje na podrażnione ego, a bynajmniej nie było moim celem to abym miał pisząc „historia się kłania” zamiar obrażać, jeśli tak to odebrałeś to akapit j.w. . I skoro aż takie emocje mój niefortunny błąd wywołał to przynajmniej powinieneś zwrócić baczniejszą uwagę na to, aby się samemu z rozpędu w swojej replice zbytnio nie zagalopować. Tym razem przeczytałem tekst uważnie. Fiasko, i owszem, ponieśli Alianci ale nie pod a w samym Arnhem broniąc słynnego łukowatego mostu na Renie. I to przez kontrowersyjną decyzję dowództwa o wstrzymaniu dalszych działań pomimo tego, że Brytyjczycy byli praktycznie już niemal o rzut beretem od Arnhem, bo w Nijmegen. A gwoli ścisłości nie należy zapominać o tym, że jednostki spadochroniarzy zdobyły ten most i broniły go dłużej niż to było pierwotnie planowane, uległy w końcu ze względu na poniesione straty i brak amunicji wielokrotnie przewyższającym je siłom niemieckim. Natomiast pozostałe mosty prowadzące, jak piszesz, do tego miasta, które miały być w operacji „Market – Garden” zdobyte przez jednostki powietrznodesantowe celem szybkiego przemieszczenia głównych, uderzeniowych brytyjskich sił pancerno – zmechanizowanych zostały zdobyte (z jednym drobnym wyjątkiem – jeden mniejszy Niemcy zdołali wysadzić, zastąpiono go mostem pontonowym) i ta część operacji zakończyła się pełnym sukcesem. To dlatego później gen. Montgomery powiedział, nie bez racji, że cała operacja „powiodła się w 90 %”. Trudno tu mówić ogólnie o druzgocącej porażce, nieudana część nie może rzutować na całość przeprowadzonej operacji, raczej bardziej wskazane jest w tym przypadku określenie odniesienia przez Aliantów więcej niż połowicznego zwycięstwa, okupionego jednak ogromnymi stratami w ludziach wskutek błędów m.in. dowodzenia, rozpoznania i logistyki (czyli głównie wybujałej ambicji Montgomery’ego). Trzecia część „Brothers In Arms” ?. Tak czy inaczej, myślę że znowu zostaną powielone rozwiązania poprzedniczek. Więc raczej ją sobie odpuszczę. A co do reszty … w poprzednim poście wyraźnie pisałem o Normandii, czemu więc ma służyć uwaga „to w Holandii też był Overlord ?”, a zdajesz sobie sprawę z tego jak się ma sformułowanie „umiejętność czytania ze zrozumieniem to w szkole się nie uczyło ?” do reguł, jakimi zwykło się określać kindersztubę ?. Przemyśl to sobie, a mam nadzieję że dojdziesz do właściwych wniosków.
  22. shotgunner

    Brothers in Arms

    Dość dużo widzę pochlebnych opinii o obydwu grach. Jeśli chodzi o klimat ogólnie to zgoda. Ale nie o odwzorowanie pola walki, więc do tej beczki miodu dodam jednak łyżkę dziegciu. Rozegrałem obie (na najwyższym poziomie trudności) i jestem nieco zawiedziony tym, co sobą reprezentują ze względu na pewne istotne szczegóły. Zastosowanie przez autorów taktyki flankowania wroga w grze z pewnością uatrakcyjnia rozgrywkę, ale to jedyny plus, na jaki obie zasługują (no, plusem jest też inteligencja wrogów, fryce nie są głupi). Niestety poza tym trafiałem co krok na różnego rodzaju „ciekawostki”, które sprowadzają te gry jednak do poziomu chwilami denerwującego wytworu wyobraźni autorów, a nie do w pełni realistycznego (wg tychże autorów) odwzorowania pola walki w jakim przyszło uczestniczyć jednostkom amerykańskiej 82-giej i 101-wszej Dywizji Powietrznodesantowej podczas inwazji Normandii (operacja Overlord, a nie jak Noxbi napisał Market – Garden, to całkiem inna para kaloszy, z całym szacunkiem historia się kłania) chociaż ci tak zapowiadali i nawet prowadzili szerokie konsultacje wojskowe. W czym rzecz ?. W zupełnie wydumanych elementach walki. A przykłady ?. Sztandarowy to nierealne prowadzenie ognia przez niemieckie moździerze. Nie dość, że strzelają co kilka sekund, to jeszcze co każdy pocisk to inne miejsce wybuchu. A gdzie czas na zmiany kąta podniesienia lufy (zasięg pocisku) i kąta azymutu (horyzont ostrzału) ?. Te operacje trwają w czasie rzeczywistym kilkadziesiąt sekund, a więc o takim jak w grze natężeniu prowadzenia ognia mowy być nie może. A w RtH30 mamy nawet do czynienia z taką głupotą, że jeden moździerz wali do sterowanej przez gracza postaci gdziekolwiek pobiegniemy !. Strzelanie z karabinka snajperskiego : po pierwsze odrzut taki, jakbyśmy strzelali ze średniowiecznego garłacza a nie z wysoce precyzyjnej broni (celownik po strzale leci hen do góry), a po drugie mając wroga dokładnie „na punkcie” nie likwidujemy go od jednego pocisku. Brak opcji czołgania się w grze – jeden z podstawowych manewrów piechoty. Jednostki niemieckie mimo tego, że są przykryte ogniem wiedzą, gdzie przebywa żołnierz zachodzący ich od skrzydła (trudno o zaskoczenie). I jakby tego było mało gdy rozpoczniemy ostrzał wstają i jeśli ich nie trafimy zmieniają stanowisko stając się (teoretycznie) łatwym celem dla prowadzących ogień żołnierzy osłony która powinna na 100% niedobitki zlikwidować, przynajmniej powinno tak być, bo w grze nie jest. Grupy wsparcia i szturmowa po podaniu miejsca (osłony) do którego mają się przemieścić i owszem tam zmierzają, ale gdy osłona jest mniejsza to jeden czy dwóch prowadzą zza niej ogień, a reszta zamiast się za nią ukryć wychodzi Z BOKU albo staje PRZED osłoną stając się doskonałymi tarczami strzelniczymi. Kilka skrzyń jako osłona dla żołnierzy albo worki z piaskiem ( najczęściej stanowiska MG 42) są dla czołgowego działa nie do rozwalenia, jakby to był betonowy bunkier – po jednym strzale wszystko powinno fruwać, a tu figa. Inna „ciekawostka” – gąsienice czołgów niezniszczalne, nawet jak się w nie walnie z pancerfausta … albo zabawa w chowanego z TIV „Pantera” aby się dorwać do skrzyni z tymiż pancerfaustami. Bez komentarza. Na koniec rodzynek : jest niemożliwe, aby w ułamku sekundy wstać z pozycji kucznej, przymierzyć i celnie strzelić - a w grze tak „nadludzie” spod znaku SS strzelają … . Ktoś pewnie powie, że się czepiam szczególików, ale bynajmniej takimi one nie są. Takich przykładów mogę mnożyć bez liku. A topografia lokacji terenu i miejsc walki pod względem graficznym stoi o wiele niżej w stosunku do przywoływanego jako kontrprzykład „Call of Duty”. Ci, którzy chcą się po prostu zabawić w dość trudną strzelankę znajdą to czego oczekują, ale gracze którym zależy na jak najbardziej realnym odwzorowaniu pola walki będą kręcić nosem. Utrudniać rozgrywkę powinno się w całkiem inny sposób, to co zaproponowali spece z Ubisoftu chluby im raczej nie przynosi. I na koniec jedna rada dla nerwowych którzy chcieliby w nie pograć – nie liczcie na własne sejwy bo ich w tych grach nie ma. Jak wam głównego bohatera fryce utłuką to musicie całą sekwencję rozpoczynać od początku. Więc albo ich nie kupujcie, albo zaopatrzcie się w solidne porcje nerwosolu …
  23. shotgunner

    Gothic - Mroczne Tajemnice

    Ulepszenie plecaka na pewno by się przydało. A tak z innej beczki – próbowałeś może w grze „podprowadzić” trolla przykładowo do starego obozu po drodze mijając zawodników obok starożytnej areny ?. Jeśli nie, to polecam i to wszystkim, którzy tego nie robili. Zabawa jest przednia. Zrobiłem to z nudów w ramach przerywnika w grze i śmiałem się niemal do łez obserwując, jak „znakomici” rycerze z lordem pogranicza na czele zwiewają przed trollem na wszystkie strony areny aż się za nimi kurzy, a już popłoch wśród kopaczy i cieni w starym obozie to jest jak znakomita komedia amerykańskiego niemego kina. Warto zobaczyć !.
  24. shotgunner

    Gothic - Mroczne Tajemnice

    No nie wiem czy to do końca jest prawdą, może akurat Tobie to się udało, bo mnie nie, pomimo że próbowałem kilka razy rozpoczynać te sekwencje korzystając z wcześniejszych zapisów i za każdym razem próba wyciągnięcia broni nie dawała efektu. Zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej walki wstęp wygląda na sekwencję filmową z „rozmową” przeciwników, i dopiero po jej zakończeniu mam odblokowany klawisz wyciągnięcia broni (w trakcie zdecydowanie nie). Tylko że np. przy walce ze zdrajcą Pradawnych w jaskini zanim broń zostanie wyciągnięta i mam możliwość chociażby bloku, to już postać otrzymuje cztery (!) potężne ciosy zmniejszające punkty życia o ponad 80 %, nawet przy założonej smoczej zbroi + dodatki (225 ochrona przed bronią). Tak że chcąc, nie chcąc byłem zmuszony do rejterady, wysłuchania uszczypliwej uwagi „facet dał nogę”, a po błyskawicznym powrocie przeciwnik okazuje się już dość łatwy do pokonania, wyprzedzające jego ataki ciosy skutecznie sprowadzają go na glebę, później dobicie leżącego i koniec - dlatego napisałem to, co napisałem w poprzednim poście. „Walka” (jeżeli to w ogóle można nazwać walką), z Sheer’Garem to czysta abstrakcja, NPC ma astronomicznie wygórowane przez twórców parametry zadawania obrażeń, bez szkody dla dalszej akcji powinny być zredukowane co najmniej o połowę. Z takimi możliwościami sam jeden mógł rozwalić wrogów Pradawnych bez najmniejszego wysiłku w przerwie pomiędzy obiadem a deserem, po co było na „wybrańca” te 500 lat czekać … .
  25. shotgunner

    Gothic - Mroczne Tajemnice

    Wiem, o co Ci chodzi … niestety takich bugów jest dużo, i to czasami zawieszających program. Grupa PoziomkaZ wykonała dobrą robotę, jeżeli chodzi o uatrakcyjnienie fabuły rozgrywki i świata gry, ale z wpleceniem jej w podstawkę jest już dużo gorzej. Brak logicznych blokad wykonawstwa chronologicznego niektórych misji, brak wpisów do dziennika pomimo podjęcia misji itp. chyba skutkuje tym, że program zaczyna „wariować” bo nie wie co ma robić w danej chwili i w konsekwencji wychodzą czasami niezłe jaja … . Przykładowo ja nie ruszałem Pradawnych do momentu oddania ostatniego kryształu Magom Wody, nastąpiło zalanie starej kopalni, wyrzucono Bezimiennego ze starego obozu i zniszczona przez podziemną rzekę kopalnia powinna być zgodnie z fabułą zamknięta kratą – a tak nie było !. Mogłem bez problemu wejść do kopalni, zejść na najniższy poziom itd. – gdzie ta katastrofa ?. Musiałem się cofać w rozgrywce i to kilka razy. Poza tym można znaleźć w grze zbyt dużo itemów na handel – np. po pokonaniu Kharima na początku gry miałem do dyspozycji ponad dwa tysiące (!!!) różnego rodzaju broni do sprzedaży co jest ogromnym przegięciem, tak że w pewnym momencie nie ma sensu tego szmelcu zbierać i świat gry zaczyna przypominać jeden wielki śmietnik, bo co chwila na ziemi leży a to jakiś zardzewiały miecz, łuk czy coś innego, z upolowanych zwierząt nie opłaca się zbierać skór czy pazurów bo i tak nie ma to komu sprzedać, a w ekwipunku Bezimiennego robi się supermarket taki, że ciężko cokolwiek znaleźć. Pomysł z „Młotem Beliara” też moim zdaniem zupełnie nie trafiony, taka potężna broń w ręce Bezimiennego nie powinna się dostać bo sprowadza grę do młócki wszystkiego co się rusza w polu widzenia, co to za walka gdy rozpruwacz lub troll padają po jednym – lub dwóch uderzeniach ?. Kryształy regeneracji poddają w wątpliwość sens zakupu eliksirów … rzeczywiście na początku gra daje nieźle popalić, bo poziom trudności zmusza do wirtuozerii gracza, ale później to już poziom dla przedszkolaków mamy… . Ogólne zbilansowanie w grze padło dokumentnie (moim skromnym zdaniem). Nie podobają mi się także pewne rozwiązania formalne jeśli chodzi o podjęcie dwóch kluczowych walk w modzie, mam na myśli walkę Bezimiennego z nieumarłym lordem Korthagorem (w przedsionku Świątyni Pradawnych) i ze zdrajcą Baeliarethem w jego jaskini. Trudno walkę pierwszą uznać za honorową, skoro nasz Bezio stoi naprzeciwko tegoż lorda z jeszcze nie wygaszonym teleportem w ręce gdy przeciwnik zaraz wyciąga miecz i atakuje bezbronnego (gdzie tu „siła i honor wojownika” której naucza mistrz Sheer’Gar, który nawiasem mówiąc tak samo atakuje Bezia w świątyni Pradawnych, na wyciągnięcie miecza nie starcza nawet czasu gdy się zbyt blisko stanie), a w drugim przypadku wiadomo że jak walczymy ze zdrajcą, to o honorze mowy być nie może ale dlaczego nasz bohater „planowo” podbiega do przeciwnika wystawiając się jak kaczka do strzału – ktoś pewnie może napisać że to jest jedno z utrudnień w grze, ale ja się pytam w imię czego z Bezimiennego robi się tchórza który musi najpierw planowo dać drapaka aby mieć czas na wyciągnięcie broni ??? – utrudnienia ??? … przyjąłem to rozwiązanie z nieukrywanym niesmakiem. Idąc dalej parametry ochronne zbroi wcale nie chronią Bezia w przypadku czarów i smoczego ognia – podczas walki z samozwańczym Urizielem miałem prawie 900 PŻ, po ataku „pocałunkiem śmierci” (odejmuje 250 PŻ) i chyba „śnieżną burzą” (odejmuje 666 PŻ) Bezio padł jak długi, pomimo tego że pancerz chronił przed magią na poziomie 260 (smocza zbroja + pierścienie + hełm) – i znowu trzeba uciekać (lubię walkę bezpośrednią, po tym jak Uriziel zaatakował czarami i planowym odwrocie szybki powrót i bezproblemowa eksterminacja maga kilkoma cięciami kataną, mag nie ma czasu na ponowne rzucenie czaru, jego inkantacja jest przerywana po każdym cięciu – na szczęście tutaj nie zrobiono błędu) - co jest grane ? jeśli błąd to do poprawki, ale jeśli planowe zablokowanie ochrony to jest to jakaś bzdura (gdy ogniem atakują szamani orków ochrona działa bez zarzutu). Smoki są potężne i to bardzo dobre rozwiązanie, ale o walce bezpośredniej można zapomnieć. Pozostaje tylko walka na dystans. Dobre rozwiązanie dla lubiących grać magiem, kiepskie dla wojowników. Zapomniano podrasować parametry pancerza Uriziela schowanego w skrzyni w zatopionej wieży Xardasa, słabsza od smoczej zbroi i trochę to wygląda śmiesznie. I chyba nieco przesadzono w dialogach z „mięsem”, chociaż mnie to nie przeszkadza – wiadomo, że więźniowie w kolonii karnej muszą się dosadnie wyrażać, tylko taka mi się konkluzja nasunęła żeby o tym modzie obecny wspaniały minister edukacji się nie dowiedział, bo go klątwą obłoży i biedne poziomki za pomocą odpowiednich organów ścigać zacznie … o ile dobrze pamiętam z jedna grą tak już było. Razi mnie natomiast tragiczna ortografia – twórcy daliście ciała !!!. A fe. Książek więcej czytać, to i ortografia języka polskiego się poprawi. Na razie to wstyd i hańba, poziom polszczyzny Papuasów (bez obrazy dla tych ostatnich). Ogólnie wg mnie bardzo dobre rozszerzenie kultowej gry, poprawić to co trzeba i niech Piranie podziwiają i biorą przykład, jak można upakować fabułę gry tak, żeby gracze prawdziwą frajdę mieli.