Thac0

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    27
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Thac0

  1. Czy niejako zgadzasz się, że w normalny sposób dzieci mieć nie mogą (bo i jak). In vitro i surogacja miały pomagać niwelować następstwa bezpłodności, tymczasem teraz stają się łatwiejszą formą pozyskiwania dzieci. Nic tylko czekać jak gwiazdy będą zatrudniać surogatki tylko po to, by nie musieć się 9 miesięcy męczyć no i oczywiście zachować nienaganną figurę. Co jednak dla mnie najistotniejsze, to fakt że w obu podanych przez Ciebie przypadkach w przyjściu na świat pośredniczyć musi trzecia osoba, która potem zostaje od dziecka odsunięta, więc niewątpliwie jest to anomalia, która może, ale oczywiście nie musi, stwarzać patologie. Co do ilości małżeństw homoseksualnych żądasz dowodów, na logikę można założyć iż skoro kolejne kraje do takowych małżeństw dopuszczają, a i same związki spotykają się z wciąż dużym, ale jednak systematycznie mniejszym oporem (dzięki dziełom kultury i różnym akcjom społecznym) i coming outy nie są już aż tak niebezpieczne, to chyba i na chłopski rozum można założyć, że takich małżeństw będzie więcej, czyż nie? A samo wspomnienie o możliwości pojawienie się większej ilości par niż dostępnych dzieci do adopcji przecież nie przedstawiłem w formie faktu, ale czysto teoretycznego pytania w kategorii "co będzie jeśli". Naturalnym elementem dywagacji nad zagadnieniem jest kreślenie możliwych scenariuszy, a ciężko nie odnieść wrażenia że wiele osób chce praw do adopcji bez zastanowienia się nad następstwami w dłuższej perspektywie czasu.
  2. PanieNowacki, ja także przepraszam jeżeli czasem w naszych dyskusjach staję się zbyt agresywny, cieszę się że jesteśmy w stanie uspokoić emocje, gdyż to podstawa merytorycznej rozmowy. Jeżeli mogę coś zasugerować, myślę że wstawki takie jak: "Hejterzy szczekają, pogromczynie jadą dalej" czy "Srebrny miecz jest na potwory, a stalowy na nacjonalistów" doprawdy nie są potrzebne, gdyż cóż innego mogą mieć na celu jak nie bycie czerwoną płachtą na rozjuszonych prawicowych byków (czy to nie clickbait?). Burzy to trochę wrażenie obiektywności, a nie ubyłoby przecież tekstowi motoryczności, gdyby takowych nie było. Siła argumentów obroni się sama, nie potrzebuje tedy dosadnych haseł, ale to tylko moje odczucie Apeluję jednakże do innych rozmówców, nie potraficie ze sobą dyskutować bez ciągłego wyzywania się i obrażania? Nawet jeśli opinia drugiej osoby w waszym mniemaniu zakrawa o skrajną głupotę, to wyzywanie kogokolwiek inteligentnym rozmówcom (za którego wszyscy tu pewnie się uważamy) po prostu nie przystoi, dlatego też niezależnie jak genialne wasze argumenty by nie były, brak kultury z miejsca je dyskredytuje. Zgadza się, dzieci nie są wymogiem do zawarcia małżeństwa, dlatego też akt ślubu powinien być dla par homoseksualnych dostępny. Chodzi o samą kwestię adopcji, nawołujesz do logiki, czyż nie logicznym jest założenie, że para homoseksualna w żaden normalny sposób potomka się nie doczeka? Fakt, pary heteroseksualne acz bezpłodne dzieci też mieć nie mogą, ale ilość par homoseksualnych systematycznie wzrasta, więc co będzie kiedy będzie ich więcej niż dzieci czekających na adopcję? Wtedy pozostanie tylko dwie opcje, albo zawiązywanie krótkich związków tylko po to by spłodzić takiego potomka, a potem się rozejść i zabrać dziecko (co już się dzieje), albo praktykowana na szeroką skalę surogacja, od której blisko już nam do przyszłości wieszczonej w literaturze s-f, gdzie reprodukcja sprowadzona zostaje do nabywania potomstwa niczym produktów w sklepie. Dlatego też uważam że zagadnienia nie można zawężać tylko do homoseksualistów, ale rozpatrywać go w szerszym kontekście ogólnych zmian w modelu reprodukcji i poważnie zastanowić się nad dalekosiężnymi następstwami takiego precedensu.
  3.   Oczywiście że jest opór i daleko nad od postulowanego stanu, ale co miałem na myśli to to że szala przechyliła się wyraźnie na lewą stronę, świat kultury obrał już taki kurs, a w dodatku lobby liberalne jest przeogromne i nic tego nie zatrzyma. Mamy coraz więcej postaci LGBT i różnych kolorów skóry w grach, książkach, filmach itd. i trend jest wyraźny, a bycie konserwatystą stało się po prostu passé. Ten rok w ogóle jest przełomowy, dopiero co czarnoskóry aktor dostał Oskara, Wonder Woman okazała się ogromnym sukcesem, a na horyzoncie mamy jeszcze Black Panthera i Gwiezdne Wojny z kobiecą bohaterką i plejadą "kolorowych" aktorów. Jednocześnie sukces ten powoli zaczyna rodzić patologie, ocenianie dzieł pod kątem tego co promują a nie jakie są także się dzieje, przykłady już podałem, kolejnym są nawoływania do wręczenia Oskara za najlepszy film Wonder Woman, co jest kwintesencją tej sytuacji. Jako społeczeństwo zaczynamy popadać w coraz większe zmieszanie i absurd, co chwile ktoś jest czymś obrażony czy czuje się bezzasadnie dyskryminowany, a szukanie nieistniejących problemów oddala nas od rozwiązania tych prawdziwych. Tworzy artystyczne mają ogromny wpływ na świadomość odbiorców, dlatego są doskonałym narzędziem walki z fobiami, ale nie znaczy to że każde dzieło ma w tej batalii uczestniczyć. Im mocniejsza akcja, tym większa reakcja, a odniesione sukcesy sprawiają, że liberalny światopogląd jest wpychany ludziom do gardła, nie wystarczy już tylko akceptować homoseksualizmu a szantaż jest oczywisty: albo w 100% zgadzasz się ze wszystkimi postulatami, albo jesteś homofob i nacjonalista. Gdzie tu pole do polemiki? Nie mam nic przeciwko gejom, znam nawet jednego i to świetny człowiek, jestem za ślubami par jednopłciowych, równouprawnieniem kobiet i większą obecnością osób o innej karnacji. Pomimo tego i tak traktowany jestem jak prawicowy oszołom bo jestem przeciw adopcji dla LGBT, w moim mniemaniu rodzi to za wiele patologii (transwestyci co twierdzą że są mężczyznami ale rodzą dzieci to naprawdę przykład absurdu, już są przykłady kiedy geje wchodzą w krótkie związki kobietami tylko by zyskać dziecko a potem natychmiast się rozstać, zaś sam proces używania surogatek nawet przez pary heteroseksualne uważam za niebezpieczny precedens), a homoseksualizm to pewien wybór który ma też konsekwencje; dwóch mężczyzn może próbować ile chce, ale z ich związku dzieci nie będzie i powinni zaakceptować konsekwencje swej orientacji, tymczasem chcą zjeść ciasto i mieć ciastko... Więc powiedz mi PanieNowacki, na wyraźnie zarysowanej barykadzie lewo/prawo, gdzie jest miejsce dla ludzi dla takich jak ja? Dla których obie strony przeginają i chwytają się cytatów, fragmentów książek itd. tylko po to, by tylko przekrzyczeć się nawzajem? I gdzie miejsce na prawdziwy społeczny konsensus stanowiący podstawę demokracji, kiedy każda ze stron woła „wszystko albo nic”?   Co do Ghostbustersów, już wtedy można było przewidzieć że się nie zwróci, po mieszanych recenzjach i przede wszystkim wyraźnych spadkach w oglądalności recesja była widoczna już wtedy. W przypadku różnych filmów procesy te zachodzą podobnie (tak samo było np. z Batman v Superman), więc naprawdę nie było wiele podstaw do prezentowanego przez Pana optymizmu. Powiedziałem to wtedy, za co spotkała mnie bardzo niemiła riposta. Nie zgadzam się z wieloma Pana tezami, ale staram się rozmawiać i konfrontować moje poglądy z Pańskimi i wbrew pozorom ciągle dokonuję korekty moich poglądów, dlatego też proszę zaniechać zbywania mnie tekstami że jestem oporny na fakty, bo po prostu na to nie zasłużyłem. Proszę nie powtarzać też błędu twórców tego filmu, bo gdyby tylko posłuchali trochę fanów to wszyscy byli by happy: można było przecież zrobić kobiecy skład przejmujący sztafetę od starej ekipy, tak jak w nowych Gwiezdnych Wojnach i byłby to sukces, ale właśnie filozofia „wszystko albo nic” doprowadziła niestety do tej klapy.
  4. Eh, znów coś PanNowacki pisze i znów gównoburza. Już sam pomysł na artykuł jest poroniony, naprawdę motywacją do jego napisania jest zbiór głupawych komentarzy? Ten tekst to nic innego jak celowe wkładanie kija w mrowisko by narobić hałasu wokoło niego. Dla mnie (i myślę że także dla wielu innych czytelników) nie chodzi o to, czy w świecie Wiedźmina są ramy sensowności by wprowadzić postaci z innych grup etnicznych czy o odmiennych orientacjach, tylko czy powinno odbywać się to w formie wymuszeń? Nie każde dzieło musli mieć te elementy, jeśli autor chciał tak a nie inaczej, to nikt nie ma prawa tego wymuszać (to właśnie próbuje się robić). Jak sam autor zauważył, w książkach jest poruszana kwestia rasizmu (elfy, krasnoludy, pogromy itd.), więc czemu sprowadzać tę metaforę do dosłowności? A co do związku homoseksualnego Ciri i Mistle, to był on skomplikowany i nieoczywisty, a nie tak łopatologicznie jak np. wygląda to w Dragon Age'u. Nie zgadzam się także z zarzutem że scena gwałtu nie powinna się pojawić, gdyż takowe też się zdarzają więc trzeba także o nich mówić, z reszta w książce nie jest to wcale aż tak jednoznaczna, iż ich związek zawiązuje się w specyficznej atmosferze zagrożenia i jest na swój sposób toksyczny, może oparta nie na miłości tylko na potrzebie wypełnienia pustki po traumatycznych przeżyciach poprzez nawiązanie bliskości z inną osobą, myślę że o to Sapokowskiemu chodziło. Z resztą kiedy nastąpi koniec tej spirali żądań? Właśnie ogłoszono, że nowym doktorem Who będzie kobieta i co? Feministki stwierdziły że to za mało, bo powinni uczynić z doktora czarnoskórego transwestytę. Wprowadza to także przewartościowanie dzieł, kiedy to ocenia się je nie za walory artystyczne, ale promowaną ideologię – znów przykład z ostatnich dni, Dunkierka została pociśnięta za to że nie ma tam kolorowych i kobiet, a film wojenny to celebracja męskości... To są absurdy które rodzą się właśnie z takiego agresywnego domagania się motywów LGBT i kwestii rasowych w KAŻDYM tworze kulturowym. Najśmieszniejsze tym wszystkim jest to, że ruchy LGBT oraz mniejszości etniczne już zwyciężyły, ale tego nie dostrzegają, gdyż jak marudzi się od lat, to nie potrafi się już przerwać. Niech będzie więcej kolorowych w Wiedzminie, czemu nie, ale proporcje powinny zostać zachowane, akcja gry dzieje się w Północnych Królestwach, więc sensownie by było gdyby no. wspomniani zerrikańczycy pojawili się jako kupcy czy ambasadorzy, ale żeby od razu zrobić z Geralta postać czarnoskórą (czego życzy sobie Pan Serafin) to już przesada. Po premierze Wiedźmina 3 i wykupieniu licencji przez Netflixa wiesiek stał się marką między narodową i zrozumiały jest, że muszą pojawić się jakieś elementy zaczepienia dla nowej, odmiennej grupy odbiorców, jednak trzeba to zrobić na tyle ostrożnie, by nie rozwodnić kwintesencję cyklu w niewyraźną papkę. Dałoby się to załatwić tak, by i wilk syty, i owca cała, tylko że jak PanNowacki sam kiedyś wspomniał, nie interesują go konsensusy, dlatego też pod koniec dnia wszystkie te wypociny to nic innego jak pusty festiwal erudycji autora z której nic konstruktywnego nie wyniknie. Doprawdy godnym pożałowania jest, że porządne i merytoryczne artykuły reszty redakcji mają o 0 czy 2 komentarze, kiedy regularne dostawy wypocin PanaNowackiego dostają ich (niezasłużone) tony. A obrażając rozmówców tekstami typu „Daaamn, czytanie ze zrozumieniem naprawdę nie jest Twoją mocną stroną.” itd., autor niejako sam sprowadza się do poziomu swoich oponentów. Czytanie artykułów przepełnionych pewnością o swej nieomylności i atakujące ultranacjonalistów, kiedy napisane są przez zadufanego w sobie ultralewicowca, zakrawa o groteskę, doprawdy jesteście siebie warci. Hybris PanieNowacki, to Pana oślepia. Ktoś już wspomniał żebyście wzięli przykład z TV Gry i coś w tym jest, proszę zobaczyć jak tam realizowane są materiały o kontrowersyjnych tematach, rzetelnie i obiektywnie. Da się? Da, ale trzeba najpierw trzeba się wykazać tym, czego PanNowacki paradoksalnie żąda od swoich adwersarzy: większej otwartości umysłu i odrobiny autorefleksji, krytycznego spojrzenia na własne postulaty.   A tak na marginesie, nie ma co z PanemNowackim polemizować, próbowałem, ale dla niego komunikacja to droga jednokierunkowa i albo się z nim ktoś zgadza, albo zacznie robić uniki lub obrażać. Swojego czasu w dyskusji pod Ghostbusters na moje stwierdzenie, że film jest klapą finansową i przez to nie doczeka się kontynuacji, doczekałem się riposty stwierdzającej że żyję w innej rzeczywistości. Po roku warto zadać pytanie, jak tam PanieNowacki, gotujesz się Pan na premierę Ghostbusters II? :D
  5. Pozwolę sobie nie zgodzić się z twierdzeniem, że Killzone: Mercenary „blednie w zastawieniu ze swoim starszym bratem,” gdyż bardziej otwarta konstrukcja poziomów, możliwość przechodzenia etapów na różne sposoby, no i oczywiście wszechobecne kontrakty sprawiły, że bawiłem się przy przenośnym Killzonie nieporównywalnie lepiej niż przy jego efektownym, ale jednak topornym rodzeństwie z PS3. Co do samej Vity, posiadaczem tej konsolki stałem się dopiero na początku tego roku, ale także nie żałuję zakupu, w sumie naliczyłem prawie 80 tytułów, które chciałbym na niej nadrobić, więc z pewnością jest w co grać. Po każdej sesji z konsolką nachodzi mnie irracjonalna złość, że pogrzebano tak wspaniały handheld żywcem, bo chociaż gry na Vitę w większości rzeczywiście są tylko uproszczonymi klonami swych odpowiedników z dużych konsol, to i tak są zdecydowanie ciekawsze od popierdółek ze smartfonów. Przedwczesne zaprzestanie wspierania Vity, oto prawdziwe szaleństwo :P
  6. "Publicysta [...] nie jest w stanie napisać więcej niż dwóch zdań nie nazywając kogoś bandytą, kundlem" - ciekawe spostrzeżenie, szkoda tylko że Pan Nowacki razem ze Sławkiem Serafinem także często piszą teksty utrzymane w tonie "wiem najlepiej, a kto się nie zgadza jest zacofanym głupkiem" i co chwilę straszą zakamuflowanymi sabotażystami światłego postępu, wierzę jednak, iż w wypadku redaktorów gram.pl wynika to z zapału do zmiany świata na lepsze, a nie zwykłej megalomanii. Tu jednak moje złośliwości się kończą, gdyż wyjątkowo tekst Pana Nowackiego przypadł mi do gustu. Dlaczego? Bo autor wreszcie przedstawia kontrargumenty do swojej tezy, a potem sensownie je obala i tak się to powinno pisać felietony, a nie wygłaszać jednostronne monologi. W temacie wizyty Orsona Scott Carda, w większości zgadzam się z autorem. Bojkot spotkania z pisarzem uważam za pewną formę wystawienia uzasadnionej społecznej żółtej kartki. Zastanawiam się tylko, czy gdyby jednak rozmowa z autorem dotyczyłaby tylko i wyłącznie treści książek,a a nie jego poglądów, to wciąż byłoby to niewłaściwe? Pewnie tak, gdyż to wciąż promocja człowieka, a co za tym idzie jego przekonań, jednak na takiej zasadzie nie powinniśmy zapraszać też Sapkowskiego za jego kontrowersyjne wypowiedzi, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić podobny bojkot skierowany pod jego adresem. Zgadzam się jednak z twierdzeniem, że wypowiedzi Card dalece wykraczają poza granice "odmiennego zdania" i w swych tezach nie jest konserwatywny, a po prostu absurdalnie i skandalicznie homofobiczny. Mówię to z wielkim żalem, gdyż książki o Enderze to chyba mój ulubiony cykl s-f. Myślę jednak, że tak samo jak należy oddzielić twórcę od dzieła, tak samo trzeba rozróżnić bojkot pisarza od książki. W ty miejscu pozwolę sobie na małą, acz adekwatną do tematu dygresję: kiedy do kin wchodziła ekranizacja "Gry Endera", środowisko LGBT głośno nawoływało do bojkotu filmu, co osobiście uważam za pomysł kompletnie chybiony z trzech powodów: po pierwsze, tego typu produkcja to dzieło setek ludzi, którzy mogą mieć (i pewnie mają) poglądy diametralnie inne od Carda; po drugie po trzecie i najważniejsze, sama "Gry Endera" mocno kontrastuje z osobistymi poglądami autora, gdyż głównym przesłaniem książki (i filmu) jest unaocznienie, jak uprzedzenia wynikające z niezrozumienia obcego gatunku mogą prowadzić do tragicznych idestrukcyjnych skutków, a morał ten przecież idealnie koresponduje sytuacją homoseksualistów w dzisiejszym świecie, czyż nie?
  7. > Cześć, > na początek - jestem Trashka - w Fandomie wszyscy jesteśmy na "Ty" :) > Cieszę się, że generalnie moje wywody przypadły Ci do gustu, śpieszę jednak skontrować > jedną rzecz - nie użyłam słowa "komiks" czy określenia "komiksowe" jako sformułowania > pejoratywnego. Chodzi o stylistykę. Komiks charakteryzuje się często tzw. "grubą kreską", > "pogrubionym konturem" zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym. Używając więc > tego pojęcia, odnoszę się do sposobu przedstawienia postaci lub wydarzeń, a nie dokonuję > oceny. > W wielu wypadkach zresztą "komiksowe" przedstawienie jest lepsze niż realistyczne. > Tak w ogóle jestem wielbicielką komiksów, szczególnie cenię sobie zderzenie Europy z > Ameryką (wspólne utwory Gaimana i McKeana, scenariusze Careya), europejską klasykę (rysunki > Manary, Mariniego, Moebiusa, Loisela - co do tego ostatniego to obłędne jest "W poszukiwaniu > Ptaka Czasu" ze scenariuszem Le Tendre - scenariusze Jodorowsky''ego, natomiast Bisleya > uznaję za BOGA), no i amerykańskie stare, dobre Marvele. Dlatego też używam pojęcia "komiks", > by oddać jednym słowem specyfikę i podkreślić rolę tego medium w popkulturze :) W takim wypadku... Cześć Trashka! Bardzo dziękuję za spokojną i konstruktywną odpowiedź, uzmysłowiła mi ona, iż dokonałem nadinterpretacji Twoich słów. Na manowce interpretacyjne zwiódł mnie ów fragment: "Warto jednak pamiętać, że i film Sturgesa, i nawet film Kurosawy też były „komiksami swoich czasów”, epatującymi teatralnością, fanfaronadą i slapstickowym humorem", co jawiło mi się jak twierdzenie, że skoro filmy Bay''a są jakie są, to pewnie cała kinematografia jest festiwalem wybuchów i miałkiej fabuły (aby jednak nie podpaść pod swe własne zarzuty, z góry przepraszam wszystkich fanów jego twórczości!). Teraz jednak rozumiem, w jakim celu używasz takiej formy i choć dalej skłonny jestem twierdzić, iż przeciętny czytelnik także może je źle zrozumieć, to jednak Twoje tłumaczenie całkowicie się broni i konkretnie sponiewierało moje zarzuty, dlatego też przyjmij proszę moje przeprosiny, chciałbym zwrócić honor :) PS. Sam głównie interesuje się komiksem amerykańskim. Mój panteon przed którym składam pokłony to : K. Vaughan, Morrison, także Gaiman, Ellis i Azzarello, a z rysowników to Coipel, Cheung, Kubert i Risso. W moich sympatiach jestem wielce „mainstreamowy”, ale co poradzę, skoro ich dzieła rzeczywiście są tak zacne, jak mówią :P
  8. Kolejna porządna recenzja, z przyjemnością czytam Pani wywody, ale niestety do jednej rzeczy się zaciekle przyczepię, a mianowicie po raz kolejny (uprzednio w recenzji „Siedmiu Wspaniałych”) piszę Pani iż jakiś film jest „komiksowy”... Doprawdy nadawanie słowu „komiks” pejoratywnego znaczenia jest dziwną tradycją w naszym kraju, gdzie komiksy do dziś nie zaskarbiły sobie szerokiej akceptacji jako forma sztuki. Tym bardziej dziwnie się patrzy na tego typu sformułowania na stronie o grach komputerowych, jako że sami na co dzień doświadczamy uwłaczania naszemu hobby, słysząc że jakieś dzieło to „gra, a nie film” itd. Nie każdy komiks operuje przerysowaniem (choć jest ono wpisane w jego rodowód i formę), nie każdy jest płytką rozrywką dla ubogich, tak samo jak nie każda gra to produkcja kalibru Digital Homicide; jest wręcz przeciwnie, medium to już dawno udowodniło, iż śmiało może iść w szranki z innymi muzami i nie brak mu artyzmu, dlaczego więc utrwalać tak niesprawiedliwe określenie? Czy tekst by ucierpiał, gdyby użyć zamienników typu np. przerysowany czy przesadzony?
  9. "Nie mówię, że jest to fantastyczny wynik finansowy, pisałem, że nie jest fatalny. Nie wszystko jest w ym świecie binarne." I dlatego nie pracujesz dla wytwórni filmowej, bo tam sprawa jest bardzo binarna - albo block buster zarabia, albo nie, bo po to firma działa - by generować zyski. Jeśli to nie oczywista oczywistość, to już nie wiem jak sprawę inaczej wyłożyć I Thac0: ja ogólnie nie będę wchodził z Tobą w polemikę, bo szkoda mi na to nerwów. Z doświadczenia na forum widzę, że jesteś bardzo odporny na fakty i na rzeczywistość, więc nie widzę za bardzo sensu w takiej dyskusji. Argumentów mam sporo, ale wiem, że dyskusja > z Tobą jest rzucaniem grochem o ścianę. Z doświadczenia widzę, iż wcześniej jak miałeś kontrargumenty to polemizowałeś z wielkim zapałem, a teraz, gdy argumentów brak, nagle odebrało Ci ochoty do dyskusji. Wcześniej, jak mogłeś zabłysnąć, rzucanie grochem Ci nie przeszkadzało. Generalnie wygląda to tak, iż stawiasz kosmiczne tezy, do których próbujesz dopasować fakty, a jak ktoś się nie zgadza to kontratakujesz. Na gramie.pl szukam rzetelnych, obiektywnych recenzji, a nie realizowania jakieś opcji czy wizji społeczno-politycznej. Oczywiście wolność słowa jest święta i nawet w tym miejscu można prowokować do debaty, ale jako autor i inicjator takowych dyskusji, za mało tu moderowania i wspólnego szukania odpowiedzi, a za dużo usilnego przekrzykiwania każdego, kto ma czelność się nie zgodzić i topornego narzucania swych poglądów. Chcesz na stronie o grach zmieniać świat? Pisz dla Polygona, a nam zostaw rzetelne teksty na temat jakości dzieła, a nie jego przypasowania (bądź też nie) do Twych liberalnych ideałów. "Nie każdy PR jest dobry i jeśli ktoś uważa, że seksistowskie ataki w jakikolwiek sposób pomogły GB, czy że Sony samo nakręcało tę atmosferę, to naprawdę współczuję. Sony nie wywołało burzy, hejterzy byli są i będą i zgadzam się w całości, iż film padł ofiarą seksizmu, którego w internecie pełno. Jeśli jednak dobrze rozumiem, ludziom chodzi o to, iż Sony po fakcie samo odpowiedziało masą dziwnych komentarzy, odpierając fale hejtu (i słusznie), używając jednak mało dyplomatycznego języka. Przekrzykiwanie się z hejterami na podobnym poziomie nie przystoi studiu, a jeśli wierzysz, że Sony realizuje ten film z jakiś wyższych pobudek (jak wolność, emancypacja, feminizm itd.) niż po prostu by zbić kasę, to to jest prawdziwa negacja rzeczywistości. "I co do braku obecności na rynku chińskim: to nie wynika z seksizmu czy czegokolwiek innego, tylko z faktu, że jest to film o duchach i żadne filmy o duchach nie są dopuszczane do Państwa Środka. Widzę że nie załapałeś, więc wytłumaczę: wstawka o Chińczykach to ironiczny żart. Swoją drogą zadeklarowałeś że polemizować nie chcesz, ale znalazła się pierdółka do skontrowania, to jednak piszesz, to tylko potwierdza, w jaki sposób prowadzisz dyskusje. Uwidacznia się tu także Twoje podejście do rozmówcy i debaty, a mianowicie iż celem dyskusji jest przekonanie drugiej osoby do swoich racji, a jeśli na to nie ma szans, to jedyną opcją jest się wycofać. Rozczarowująca postawa, która do niczego nie prowadzi.
  10. "Trochę szkoda mi czasu na ustosunkowanie się do wszystkich pojawiających się tu zarzutów" A to akurat standard, Pan Nowacki ma czas na ustosunkowanie się tylko to zarzutów na które ma jakąś ripostę, a resztę zbywa wymownym milczeniem, nic nowego. "więc odniosę się jedynie do kwestii rzekomo fatalnych wyników finansowych tego filmu. Do tej pory film zgarnął ponad 122 miliony dolarów, i to przy braku obecności na rynku chińskim (a jest to jeden z najważniejszych rynków)" O tak, zgadza się, dziś to jeden z najintratniejszych rynków, więc brak zainteresowania tym tytułem o czymś świadczy (idąc za logiką twórców wychodzi na to, że Chińczycy to sami seksiści :P) "więc nie da się powiedzieć, że radzi sobie fatalnie" Oczywiście że nie da się tak powiedzieć, wynik rzeczywiście lepszy niż się spodziewano. "a twierdzenie, że jest inaczej świadczy jedynie o oderwaniu od rzeczywistości i odporności na fakty." No i to drogi autorze zakrawa o autoparodię, gdyż taki tekst mógłbyś walnąć przed lustrem. Dlaczego? Ponieważ film po 2 tygodniach wyświetlania zarobił 122 mln przy budżecie 154 mln i dodatkowe 100 mln, które wydano na kampanie reklamową. Jeśli film dobije w końcu do 300 mln, to i tak Sony wyjdzie co najwyżej na zero, może zarobi parę milionów... W rzeczywistości w której ja egzystuję, taki producent (pomimo głośnych zapowiedzi) raczej zrezygnuje z sequela, gdyż block bustery mają zarabiać ogromne sumy, bo "hajs musi się zgadzać". Jeśli Sony pogrzebało "Amazing Spider-Mana 2" (co zarobił ponad 700 mln), to nie ma niestety racjonalnych przesłanek by nowych "Ghostbustersów" ciągnąć.
  11. Tak tak, grają "Ghostbustersów", to musiał się pojawić tekst Pana Nowackiego. Tym razem zaskakuje buta autora, który co chwile wspomina o seksistowskich hejterach co to plują niezasłużenie na film, a na argumenty o nakręcaniu histerii przez sony i liberalne media mówi tak: "Powodzenia w węszeniu spisków knutych przez podłe feministki i wielkie korporacje." Zastanawiam się czy to zwykła ignorancja, czy może daleko idące samozaparcie w całkowitym ignorowaniu elementów w jakikolwiek sposób burzący wysnute przezeń tezy, bo tak się akurat składa, iż ataków było sporo. Usuwanie nieprzychylnych komentarzy przez Sony niestety miało miejsce, ale bardziej wymowne są wypowiedzi twórców (lepiej zamieszczę linki by Pan Nowacki mógł nadrobić zaległości), nazywających ludzi, którzy mają nieprzychylne zdanie o filmie: a) 45 latkami żyjącymi w piwnicach swoich matek http://www.breitbart.com/tech/2016/06/11/ghostbusters-remake-critics-misogynist/ b) zwolennikami Donalda Trumpa i idiotami http://spinoff.comicbookresources.com/2016/06/02/judd-apatow-ghostbusters-haters-are-probably-trump-supporters/ c) niemającym przyjaciół samotnikami http://spinoff.comicbookresources.com/2016/05/29/melissa-mccarthy-responds-to-ghostbusters-backlash/ "A ten brak recenzji i oburzanie się ze strony Rolfe''a to jest totalna dziecinada." Co się tyczy Rolfe''a, to ma prawo do takiej opinii, zaś ty do takiego osądu, nie zmienia to jednak faktu, że fala nieuzasadnionej krytyki wobec niego przelała się przez internet: http://fansided.com/2016/05/17/angry-video-game-nerd-refuses-review-new-ghostbusters-movie/ http://www.deathandtaxesmag.com/291025/ghostbusters-james-rolfe-cinemassacre/ Nie wspominając o morzu chamskich tweetów, ale to barany pisały i nie ma się co ekscytować, warto jednak dostrzec, iż popaprańce są po obu stronach barykady. "A o wojnie płci nic sam nie pisałem w tekście, bo też z Ghostbusterów żaden manifest feministyczny. Po prostu film rozrywkowy z kobietami w rolach głównych." Ale pierdoły o postaci, która stanie się symbolem LGBT to nie jest jakiś pokraczny manifest? No i postęp jaki ten film proponuje, 4 kobiety jako bohaterki? Spoko, brzmi odważnie i ciekawie. Ale już postać Patty Tolan to powielanie najgorszych stereotypów o afroamerykanach, zaś nowy dyżurny, czyli Chris Hemsworth to wybitny idiota (jak zresztą wiele postaci męskich w tym filmie) i sprawia wrażenie bycia wepchniętym do filmu w ramach jakiejś małostkowej zemsty. "Pogromcy Duchów to film cieszący się najcieplejszymi wspomnieniami u 25-30 letnich facetów, i zapewne w dużym stopniu Sony liczyło, że to oni pójdą do kina. Czy ktokolwiek rozsądny chciałby, żeby wśród tej grupy docelowej zrobić shitstorm? No nie sądzę." Nierozsądnym było olanie swojej grupy docelowej. Poprzednie części po prostu zignorowano, traktując kultowe elementy poprzedniczek instrumentalnie i bez refleksji. Warto przypomnieć, iż w pierwszym trailerze na starcie pojawiał się napis "30 years ago, 4 scientists saved New York", który zmieniono później na "friends", ale doskonale obrazuje ile poważania i uwagi twórcy mieli wobec oryginału. Dla kogo jest ten film? Dobre pytanie. Nie dla fanów oryginału, gdyż wywalono ich bohaterów. Gdyby twórcy chociaż trochę się wysilili i połączyli jakoś te 2 ekipy to wszyscy byliby happy, ale tak się nie stało. Może więc do coś dal przeciętnego widza nieogarniętego w temacie? Cóż, jeśli bawi go rynsztokowy humor, to może? Jest ot natomiast idealna produkcja dla kobiet, które przejmą się medialną histerią ( to największa grupa kupująca bilety) no i SJW tacy jak Pan Nowacki, dla których liberalne motto jest ważniejsze od samego filmu - wszak sama recenzja sprawia wrażenie, jakby chciała powiedzieć "film średni, no ale jak babeczki więc git!". Prawda taka, że gdyby nie granie kartą seksistowską, nikt by na ten film nie zwrócił uwagi. Patrząc na box office tytuł recenzji winien raczej brzmieć : "Liberalni dziennikarze szczekają, ale pogromczynie i tak idą na (zasłużone) dno".
  12. Już widzę następny tekst na gramie: "Opinia: Wiedźmin 3 a problem dyskryminacji wielbłądów"
  13. To że dzieło jest postmodernistyczne, nie oznacza od razu że ma poruszać problem rasizmu, więc znów to żaden argument. Zgadza się nei ma takich narzędzi, ale istotnym jest dążenie do osiągnięciajwyników jak najbardziej dokładnych, a takiego wysiłku w wymienionym teście nie widać. Tak samo autor zdaje się wyrywkowo rzucać argumentami które mają poprzeć jego tezy, tłucząc coś o tatarach i wielbłądzie Mieszka, ale jakie to ma znaczenie dla gry? Więc władca miał wielbłąda, to znaczy że w grze o słowianach po ulicach mają się kręcić wielbłądy w takiej samej ilości co konie? Autor zapomina o czymś takim co się nazywa proporcje i buduje ogólną opinie na wyrywkowych fragmentach rzeczywistości. Może Wiedźmin jest oparty na słowiańszczyźnie, może na średeniowiecznej europie, a może na Sapkowskim widzimisie. Niezależnie od tego co było inspiracją, autor miał prawo zapożyczyć sobie tyle z epoki, ile chce. Przerażającym jest, iż dziś nie można zrobić spokojnie dzieła, bo zaraz znajdzie się jakiś nadgorliwy publicysta, który zacznie szukać dziury w całym. Niektóre odpowiedzi na forum rzeczywiście miały wydźwięk rasistowski, ale równie niebezpiecznym jest mechanizm "nie zgadzasz się, pewnie jestes zacofanym, bezmyślnym konserwatystą"."Chciałbym, żeby antyrasistowskie przesłanie Wiedźmina faktycznie trafiło do graczy" do wielu trafiło, a mimo wszystko nie zgadzają się z Twoją opinią, więc może to Ty nadinterpretujesz przesłanie wieśka?. Problem rasizmu istnieje, ale w swym zadufaniu i egocentryźmnie mniejszości szukają go wszędzie, a nie tylko tam, gdzie to uzasadnione.
  14. Nie ma czegoś takiego jak "twarde" czy "lekkie" narzędzie metodologiczne, albo badanie jest przeprowadzone poprawnie, albo nie. Podany przykład nie daje żadnego poglądu na trendy, gdyż brakuje w nim uwględnienia zmiennych, takich jak popularnośći danego tematu w danym okresie, zamiłowanie do danych aktorów, ilości filmów przypadających na daną wytwórnie, proporcje blockbusterów do filmów bardziej niezależnych, pochodzenia etnicznego bądź płci twórców itd. itp. Wyciąganie jakichkolwiek wniosków z wyrywkowego, nieprzyemyślanego i źle przeprowadzonego badania jest po prostu błędem metodologicznym. Taki z "Pearl Harbor" film wojenny, jak z "Miłości w czasach zarazy" film katastroficzny, ale to mały off-top. Zastanawiam się także, czemu tylko fragment mej wypowiedzi o filmach wywołuje żywą odpowiedź, ale uwagi co do błędnych argumentów o "Grze o Tron" czy o czarnoskórych aktorach już reakcji się nei doczekałem. Sama dyskusja o to, czy na ziemiach Polskich w powiedzmy XII wieku, czy przedstawicie innych grup etnicznych byli, czy nie byli, nie jest chyba w ogóle sednem problemu. On leży raczej w fakcie istnienia niejasnej granicy, na ile dzieło mozę być autonomiczne, a na ile musi ono podlegać naciskom z zewnątrz. Kwestia rasistowska jest na tyle problematyczna, iż w części dzieł ów ingerencja jest na miejscu, a w innych nie, dziś natomiast poprawność politczna zdaje się nie odróżniać jednych tworów od drugich, mierząc wszystkich tą samą miarą...
  15. Nie wiem na ile na podstawie m. in. filmów wojennych typu "Szeregowiec Ryan" winno się wyciągac jakiekolwiek wnioski w zakresie obecności kobiet w kulturze... Akurat Michael Clarke Duncan jako Kingpin był tragiczny, ale wiadomo gusta. Wszyscy wmienieni aktorzy są świetni, ale zarzut był także nie o talent, ale pasowanie do roli, a to już inna sytuacja. Michael B. Jordan na pewno sobie z rolą poradzi, ale dla mnie Johnny Storm zawsze będzie cwanym blondynkiem co to wygląda, jakby się urwał z kalifornijskiej plaży. Gorszym przykładem jest Jimmy Olsen w nadchodzącym serialu "Supergirl", już po trailerach widać iż niezgrabny, zakompleksiony piegowaty rudzielec w wykonaniu Mehcada Brooksa zmiania się w przystojnego cool mentora... Znów, samo zjawisko nie jest złe, ale trzeba to robić z głową, to aktor ma podporządkować się roli, a nie na odwrót. Patologia w wyścigu o zatrudnianie większej ilości aktorów czarnoskórych jest faktem, nawet włodaże z Marvela i DC przyznają, iż chcą po prostu być lepszymi od drugich i nie łudź się, że chodzi im o promowania różnorodności, głównym celem jest przyciągniecie do kina więcej widzów z innych grup etnicznych, bo to się równa więcej $...
  16. Źle zacytowałem dany test, ale wymowa pozostaje podobna. Test nie zwraca uwagi na problem, tylko go tworzy. Wciąż pozostaje faktem, iż każdy film poddawany jest takiej ocenie, niezależnie od jego gatunku, teści czy przesłania, a to wypacza wyniki; podobne testy obnażają także pewną egocentryczność wszyskich dyskryminowanych środowisk, bo wiele obrazów po prostu nie jest o nich, więc czemu w ogóle odnotowywać takowe aspekty w filmie? I ocena ta niewątpliwe jest miernikiem jakości filmu dla feministek, przecież produkcja, która zostanie okrzyknięta seksistowską nie ma szans na ich uznanie... Zgadza się, tak samo jak Wiedźmin może poruszać (i porusza) problem rasizmu bez przedstawiania postaci o innej etniczności, więc czemu zabrakło tej logiki w tekście?
  17. Ten tekst udowadnia, iż teoretyczna obrona różnorodności tak naprawdę wprowadza reżim upychania na siłę postaci o innym pochodzeniu etnicznym. Oczywiście świat się zmienia i poszerzanie zakresu postaci jest naturalne i słuszne, ale bez przesady; czytając te wypociny przypomina mi się grupa feministek, która swojego czasu stworzyła kanon poprawności filmów - jeśli w filmie nie pojawia się mocna postać kobieca, to obraz znajdował się na czarne liście. W takiej sytuacji film np. o podróży 2 braci z automatu staje się obrazem seksistowskim, a to czysta paranoja. Analogiczny mechanizm jest zaprezentowany w powyższym tekście. Jasne, Wiedźmin nie jest czysto "słowiański", ale jednak ta swojskość jest najważniejsza; pewną parabolą zaś problemu rasizmu jest przecież status krasnoludów, elfów, gnomów itd., i nie potrzebna jest tu ta dosłowność. A tak btw argument o postaciach z Gry o Tron jest, przepraszam za określenie, wybitnie durny, gdyż zarówno Shae, jak i Drogo pochodzą z z innego kontynentu (niepomne nazwy) niż Westeros, który wyraźnie inspirowany jest Afryką/Bliskim Wschodem, stąd takowy dobór aktorów...
  18. Thac0

    Opinia: Diabelski biznes

    Prawem autora jest wyrażać zdanie, toż to dział "opinie" i nikt z tym nie polemizuje, czytelników zelektryzował raczej fakt iż autor zdaje się budować swą ogólną tezę na temacie który średnio zna lub który niedokładnie opisał. No shit Sherlock, rozumiem że bijesz do mojej wypowiedzi, ale chyba błędnie ją odczytałeś, gdyż wychodzi na to że jesteśmy z tego samego pokolenia, a jakoś nie cierpię na ten dziwny trend megalomani i biadolenia godnego dziadka z ławki że "za moich czasów to było to i tamto i wszyscy byli lepsi". Przepraszam bardzo, ale gardząc zjawiskiem ubliżania innym sam to przecież robisz wyzywając od gimbusów i prostaków,tymczasem sam nie grzeszysz dużą ilością argumentów. Hejterzy byli i będą, ale sprowadzanie wszystkich do roli czepiających się prostaków jest poważnym uproszczeniem krzywdzącym niemałą grupę zaangażowanej społeczności, która miesiącami dyskutowała z devami na forach Blizza. A teraz kiedy nie ma AH to ta motywacja wyparowała? To co przyciągnęło ludzi do d2 na dekadę?
  19. Thac0

    Opinia: Diabelski biznes

    Muszę przyznać, iż już dawno na gramie nie widziałem artykułu tak gotującego krew. Po pierwsze, wszystkie te wstawki o "tym fe pokoleniu" to ciosy poniżej pasa, bo jakie pokolenie? Moje? Twoje? A przepraszam, człowiek który przed chwilą w mało dosadny sposób zmielił z błotem tysiące ludzi, żąda jednocześnie szacunku i kultury, więc poprawiam: Pańskie? W Diablo 2 zagrywało się multum osób, w zasadzie ja i całe moje otoczenie miało przegrane setki godzin w D2 od dnia jego premiery i wszyscy jednomyślnie skrytykowali system AH. Dlatego też ilość odniesień w tekście do "pokolenia, co chce iść na łatwiznę" to poziom Niesiołowskiego, który każdego inaczej myślącego sprowadza do roli idioty. A skąd ta krytyka? Otóż nie o to, że nie potrafiliśmy położyć jakiejś elitki, ale o to, iż po premierze gra cierpiała na szereg niedogodności. Drop był śmieszny, po 120h przegranych gearu nie miałem prawie wcale. Co więcej, runy po 2-4 h kończyły się bez żadnych legendarek, za to już koszty napraw i zgonów potrafiły taki maraton kwitować nawet kilkunastoma tysiącami golda w plecy. Doceniam "niesamowite" umiejętności autora, który z dumą chwali się, że bez problemu ukończył inferno, ale bitch please, problemy o których była mowa zaczynały się na inferno master 3+, kiedy mobki byłe o wiele mocniejsze, a gracz bez naprawdę dobrze zgranego gearu mógł się od tego poziomu trudności odbić. Tu też istniało błędne koło, bo by nie marnować życia ludzie chcieli wreszcie (bo po uprzednim wymęczeniu poziomu master 1 do granic akceptowalnego znudzenia) zagrać na wyższym poziomie trudności celem zwiększenia szansy na drop, jednak nie dawali rady, gdyż nie mieli wystarczająco dobrego gearu. Oczywiście, można było dokupić gear za golda, ale tak jak już wspomniałem gold leciał wolno, a z portfeli większości graczy prawdziwy hajs nie chciał lecieć wcale. W efekcie do wyboru gracz dostawał albo dziesiątki godzin grindu celem dostania losów na loterie, albo płać Pan $. Co więcej, bezużyteczne bonusy do statystyk w przedmiotach klasowych były na porządku dziennym, dlatego też skompletowanie np. gearu dla WD na pieski graniczyłoby z cudem poprzedzonym latami grindu. Wszystko to zostało naprawione po patchach, to fakt, jednak trwało to zdecydowanie za długo i wiele osób zdążyło się już zniechęcić do D3. W tekście brakuje także paru uściśleń, np. Blizz oprócz 15% pobierał także obowiązkowe 1e za każdą aukcję, a pieniądze zarobione za sprzedaż przedmiotów nie można było zpieniężć, a jedynie wykorzystać w sklepie Blizzarda (przynajmniej tak było na początku). Osobiście nie rozumiem także tłumaczenia, iż jeśli ktoś nie chce grindować, to może se gear kupić - przecież to jest definicja pay2win, więc teza autora o dobrym aha i złych mikropłatnościach wydaje się być wewnętrznie sprzeczną. Podsumowując, artykuł byłby zdecydowanie lepszy, gdyby więcej czasu poświęcono na dokładne zgłębienie tematu (nie pisać tekstów typu "o ile mnie pamięć nie myli", tylko sprawdzić, toż to minuta roboty), a mniej na wypisywanie frazesów o stanie mentalnym młodzieży. Pozdrawiam!
  20. Nie zgadzam się z wygłaszanymi przez niektórych opiniami, iż fani robią szum o jakieś pierdółki dodane do kolekcjonerki, bo właśnie o nie chodzi; jeśli ktoś zamawia edycję kolekcjonerską jakiegokolwiek tytułu, to właśnie dla przeróżnych, często niepraktycznych czy wręcz zbędnych dodatków. Patrząc na skórczenie się zestawu ek do wieśka 3 w prównaniu z poprzednimi częściami, dodanie wcześniej obecnych kart czy mapy tylko dla jednej grupy odbiorców tym bardziej razi po oczach, zwłaszcza że o takich róznicach w składzie zestawów na różne platformy konsumenci winni zostać powiadomieni przed zakupem, a nie długo po nim. Smutno też czytać pełen bullshitu PR redsów na zasadzie: "wszyscy gracze są dla nas równi bla bla bla, jak wam się nie podoba to smutno nam, ale rozumiecie, $ pozwala nam dalej robić to co robimy" (gdy wcześniej wypowiedzi były w tonie "robimy co robimy dzięki wsparciu fanów"). Osobiście wolałem kiedy wiesiek był niszową marką, gdyż wtedy nas potrzebowali i szanowali, ale teraz, gdy W3 jest szeroko rozpoznawalną marką, która ma się sprzedać w milionach, nasza opinia nikogo już nie obchodzi w myśli nowej ubisoftowej maksymy "niezadowolona jest marudna mniejszość"...
  21. Guzik mnie obchodzi Watch Dogs, ale po premierze ów gry Uplay nie dość że jest praktycznie niezdatny do użytku, to w dodatku usunął moje save''y z Blood Dragona... I tak oto hejtuje WD nawet w niego nie grając.
  22. > Thac0 - to Ty jeszcze nie rozumiesz, że to nie Mandaryn był przeciwnikiem Iron Mana? > :) Nie wiem w którym fragmencie mej wypowiedzi doszedłeś do takich wniosków, potraktuję to więc jako tanią prowokację. Wskazuje raczej, iż Mandaryn byłby ciekawszy, dając możliwość nawiązania walki także bardziej symbolicznej (Ameryka vs. Bliski Wschód i konflikt cywilizacyjny, technologia vs. okultyzm itd.). A tak był Obadiah Stane, następnie Justin Hammer, zaś teraz mamy kolejnego (niejako wtórnego) milionera-naukowca posługującego się kimś innym, tylko że Aldrich Killian ustępuje niestety nawet swym poprzednikom pod każdym względem.
  23. Iron Man 3 to rozczarowanie, od pierwszej do ostatniej sceny. Ciężko o nim dyskutować nie zahaczając o spoilery, dlatego też resztę wywodu zamykam wymowną klamrą. Podsumowując, moim skromnym zdaniem Iron Man 3 to poważny krok (albo parę kroków) do tyłu względem poprzednich części. Tym bardziej czuję się niejako wyobcowany i zagubiony, ponieważ nie rozumiem jakim cudem ów produkcja zbiera tak bezkrytycznie pochlebne recenzje. Chciałbym także podkreślić, iż pozwoliłem sobie na te wszystkie uwagi by wnieść na forum pewną przeciwwagę oraz inne spojrzenie na film, nie zaś by podważać opinie przedmówców. Po seansie zaś (i także mało mówiącej od 2 fazie scenie po napisach) oczekuję kolejnych produkcji Marvela z narastającą obawą...
  24. Poczucie złudnego bezpieczeństwa, iż kokpit osłoni operatora przed bolesnymi atakami.