Eranox

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    9
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Eranox

  • Ranga
    Obywatel
  1. PRACA KONKURSOWA http://ja.gram.pl/blog_wpis.asp?id=915273&n=3
  2. Witam Was. Może nie będę oryginalny, ani nie odwołam się do tytułów zwanych "klasykami", które swoje 5 minut miały lata temu. Zauważyłem, iż ludzie opisują wiele takich gier ze względu na sentyment. Pierwsza gra, pierwszy RPG czy pierwszy SF. Tego się nigdy nie zapomina. Ja, jednak wybiorę inny tytuł, a raczej Sagę - Mass Effect. Dlaczego? To co mnie najbardziej urzekło to wykreowane na potrzeby gry uniwersum. Pomimo wielkiego świata, wielu ras i niezliczonej nowoczesnej technologii wciągnęła mnie historia. Wszystkie wydarzenia opisane w leksykonie. Dzięki temu mogłem zagłębić się w ten świat do granic możliwości. Poznać jak kształtowała się przyszłość. Nie czułem się wrzucony w wir wydarzeń bez żadnej informacji i wyjaśnienia. Dowiedziałem się jakie motywy kierowały losami różnych istot i jakie posunięcia doprowadziły do wydarzeń, które rozgrywają się w Mass Effect. Stworzenie tak wielkiego świata, ale też Jego historii wymagało wielu wysiłków, ale też wielkiej wyobraźni i nieszablonowego myślenia. Twórców można nazwać z czystym sumieniem wizjonerami. Opowiadają o nie tak dalekiej przyszłości, która nie jest wcale taka niemożliwa. Dzięki wielkiemu dziełu jakie stworzyli mają nieograniczone możliwości. Mogą napisać jeszcze wiele historii i wykreować niesamowitą liczbę losów ludzi, którzy tworzą ten świat. Bo czy wszechświat ma jakieś ograniczenia? Jest tak samo wielki jak ludzka wyobraźnia. I póki te dwie rzeczy idą w parze będą powstawały takie dzieła jak Mass Effect.
  3. Witam was. Dzisiaj postanowiłem osobiście skontaktować się z działem technicznym Cenegi w sprawie nagłego zniknięcia polskiej wersji. Otrzymałem odpowiedź, iż zdają sobie z tego sprawę i najpóźniej jutro lokalizacja wróci na steam-a. A z najświeższych informacji wynika, że stanie się to jeszcze dzisiaj wieczorem. Piszę o tym z uwagi na to, iż Cenega nie wydała, żadnego oświadczenia o tym co się stało i u wielu ludzi narasta irytacja. Pozdrawiam
  4. Minęła już pewnie dobra godzina odkąd tu jesteśmy - Przeklął w myślach Roland Odkąd zeszli do podziemi czuł narastający niepokój, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Legendy, a raczej plotki przekazywane w karczmach przy kuflu mocno ochrzczonego piwa opowiadały o wielkim złu jakie się tu czai. Roland uważał, iż większość tych opowieści to brednie wymyślone przez pijanych głupców chcących zaimponować swoją rozległą wiedzą, która zwykle nie wykraczała poza tenże właśnie kufel.Jednak co by nie mówić o tym zapomnianym przez bogów miejscu czuło się tu dziwne napięcie. Kapitan zastanawiał się nad tym kogo zostawiali za sobą - Błękitny Rycerz - jako jedyny z ich bandy domyślał się kto to może być. Odkąd bogowie opuścili świat pojawiły się wielkie sztormy, a także wiele innych niewiarygodnych rzeczy, jak te przeklęte świątynie. I wtedy na jednej z ocalałych wysp pojawił się On, rozbitek, który przeciwstawił się Inkwizytorowi Mendozie i ocalił wyspę. Tyle, że potem coś się w nim zmieniło, niektórzy mówią, że jest opętany po tym co przeszedł wewnątrz wulkanu. Roland twierdził, że to brednie, jednak faktycznie wstąpił na służbę do wojska i teraz jest pierdolonym kapitanem. Jeśli chociaż połowa tego co o nim mówią jest prawdą Roland wolał zmierzyć się ze setką demonów niż z nim. -Kapitanie, znaleźliśmy coś - krzyknął Dragon. -Słyszę kurwa, może byś tak nie rozdzierał tej swojej paskudnej gęby. -Co to może być? - mruknął Strup. -Wygląda jak jakaś figurka. Roland podniósł dziwne znalezisko i dokładnie obejrzał. Figurka przedstawiała coś na kształt... morskiego stworzenia. Dało się rozpoznać odnóża, jednak większość została zatarta przez czas. -Jakaś bezwartościowa zabawka - Rzucił posążek na ziemię i ruszył wolnym krokiem przed siebie Reszta poszła w jego ślady jednak Moonshine, który szedł na samym końcu postanowił zabrać dziwny przedmiot. Schował go w torbie, którą znalazł na początku tunelu i ruszył za resztą. -Zagłada, czeka nas wszystkich śmierć - Mamrotał Baobab. -Uciszcie tego kretyna bo go zastrzelę - Odpowiedział Roland. Nie obchodziło go, że mag może zrobić coś głupiego, obecnie miał większe zmartwienia niż mamroczący czarnoskóry olbrzym. Dragon zrównał się z Baobabem i szepnął mu coś do ucha, po czym ten natychmiast się uciszył. Światło pochodni tańczyło na ścianach i co chwilę cienie przypominały Rolandowi ludzkie kształty. W pewnym momencie tunel się skończył, a przed nimi pojawiła się wielka, kamienna brama. -Brama - Stwierdził fakt jeszcze nie do końca przytomny Willow. -Brama - Powtórzył zamyślony Kapitan. -Tu są jakieś znaki - Oznajmił Moonshine Roland podszedł i przetarł ręką zakurzoną od wieków ścianę. Znaki nic mu nie mówiły, z pewnością był to jakiś rodzaj pisma, jednak używany zapewne bardzo dawno. -Baobab - Zwrócił się do maga - Potrafisz to odczytać? Mamroczący olbrzym podszedł do ściany i przyglądał się jej dłuższą chwilę. -Tak - Odparł po chwili - Jest to starsza mowa - zamyślił się - Mowa "Ludzi Morza" -"Ludzi Morza" hę? - Odezwał się Strup - Takich jak my? -Nie - Odparował mag - My jesteśmy piratami, Oni podobno potrafili nakłonić morza by im służyły... Podobno. -Co to, kurwa za brednie - Parsknął Dragon -Zamknij się kretynie i daj mu czytać - Roland miał już szczerze dosyć wszystkich legend, opowieści i tym podobnych, ale Dragon denerwował go jeszcze bardziej. Po chwili ciszy, która zadawała się trwać lata, Baobab zaczął czytać. -Tu jest miejsce spoczynku "Jednego" z "Trzech", "Władcy Wód" -Jakich "Trzech" - Zapytał Strup. Mag przeniósł wzrok na następną ścianę. -"Trzej", władali Tytanami. -Niewielu, miało na rozkazy wielu - Ciągnął czarnoskóry Olbrzym. -Zanim wkroczysz do jego grobowca, złóż ofiarę z "Qarreno Miqcoli" i podziwiaj jego wspaniałość - Dokończył Baobab. -"Qarreno Miqcoli"? - Odezwał się zdziwiony Roland - Co to do kurwy nędzy jest? -Jeśli się nie mylę to znaczy "Żywej Podobizny" -Świetnie, tego nam brakowało - Bąknął pod nosem Cloudy - Niezrozumiałe zagadki i kurewskie ofiary. Kapitan zamyślił się. Podobizna, zapewne to ta figurka, która znaleźli, jednak wyrzucił ją. Podzielił się swoją opinią z innymi. -Możliwe, ale ja na pewno się po nią nie wrócę - zaprotestował Dragon -Nie musisz, dzięki swojemu wrodzonemu instynktowi, wziąłem ją ze sobą - Oznajmił Moonshine. -Tak instynktowi złodzieja - parsknął Strup. Roland odebrał od niego posążek. -Mamy posążek, ale co znaczy, że ma być hmm "żywy" -Widzicie to naczynie - Ponownie odezwał się mag i wskazał coś pod bramą - Posążek trzeba umieścić w środku i prawdopodobnie zalać świeżą krwią "Ofiary", zapewne używali do tego zwierząt. -Skąd do chuja mamy wziąć tutaj jakieś zwierzę? - Wrzasnął Moonshine. Nie ma innego wyjścia, inaczej wszyscy zginiemy - Powiedział do siebie w myślach Kapitan. -W takim wypadku jesteśmy udupie... - Moonshine nie zdążył dokończyć, ostatnie litery były jedynie chrząknięciami. Dotknął swojego gardła dłońmi i poczuł na palcach krew. Ułamek sekundy później był już martwy. -Nie my, tylko ty - Odezwał się Roland i nadstawił jego zwłoki tak by krew z rany sączyła się do kamiennego naczynia. -K-Kapitanie d-dlaczego? - Jąkał się Cloudy. -To było konieczne, wolałbyś wrócić? Poza tym i tak nigdy nie lubiłem tego śmierdzącego kanibala - Parsknął i splunął za siebie jakby to miało zmyć mu z rąk to co przed chwilą zrobił. Wszyscy patrzyli w osłupieniu jednak nikt nic więcej nie powiedział, kiedy naczynie pełne było krwi Roland wrzucił do niego figurkę. Po kilku chwilach krew zaczęła spływać kanalikami w dół naczynia i zmierzać do drzwi. Strumyki czerwonej cieczy wypełniły szczeliny w drzwiach i parę uderzeń serca później drzwi zaczęły z głośnym hukiem się otwierać. Kapitan zrobił kilka niepewnych kroków do przodu, kiedy upewnił się, że droga jest wolna machnął ręka na resztę by ruszyli za nim. Mijali wielkie posągi, dziwnych istot, których nigdy wcześniej nie widzieli. Po jakimś czasie dotarli do wielkiego, również kamiennego posągu. Była to tysiąckrotnie powiększona wersja figurki jakiej użyli by się tu dostać. Teraz widzieli co przedstawia owa podobizna. Było to coś na kształt wielkiej ośmiornicy, lub kałamarnicy sami nie byli do końca pewni. Weszli na podest, który znajdował się zaraz pod posągiem i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu zauważyli, że owy kształt jest umiejscowiony kilka metrów nad wielkim, okrągłym zbiornikiem z wodą. -Kolejne zapiski - Odezwał się Baobab. -Czytaj - Mruknął bardziej do siebie, niż do maga Roland. -"My żywe istoty stoimy tu i wzywamy Cię Panie Wód. Niech okowy czasu się zerwą. My jesteśmy twoją nową krwią. Caero Denateri. Powstań Krakenie" -Co Kraken nie pierdo... - Roland nie dokończył z ołtarza na, którym stali wysunęły się setki kolców. Na jego oczach załoga ginęła, a ich krew sączyła się do posągu, ranny Kapitan ostatni raz spojrzał na posąg, który właśnie ożywał. Ostatnia jego myśl brzmiała "Jednak legendy były prawdziwe". I odszedł.
  5. http://img560.imageshack.us/img560/1734/scena1.jpg http://img833.imageshack.us/img833/420/scena2w.jpg http://img849.imageshack.us/img849/753/scena3.jpg
  6. Jasna Strona Mocy:) Zawsze ilekroć miałem styczność z uniwersum Star Wars miałem sentyment do Jedi:D