kritoph

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    1
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O kritoph

  • Ranga
    Obywatel
  1. Roland wraz z towarzyszami szybkim krokiem przesuwał się w głąb mrocznego korytarza. Delikatne światło płynące z pochodni oświetlało kamienne ściany tunelu, które pokryte kroplami ściekającej z sufitu wody błyszczały niczym drogocenne kryształy. Piraci szli przed siebie mijając kolejne, spowite ciemnością, wejścia pojawiające się po obu stronach drogi. - Kapitanie podążamy na przód już od dłuższego czasu, może powinniśmy sprawdzić, któreś z tych przejść po lewej lub prawej stronie? – zapytał cichym głosem Dragon - Ten korytarz musi się wreszcie skończyć – warknął Roland – Musi prowadzić do czegoś konkretnego. Po co ktoś miałby zadawać sobie tak cholernie dużo trudu, aby wykuć w pieprzonej skale wiodącą do nikąd drogę. Ale jeśli tak bardzo chcesz możemy się rozdzielić. Zabierz ze sobą Bliźniaków oraz Willowa i zbadajcie co kryje się za najbliższym zakrętem. -Tak jest kapitanie. Zobaczymy czy coś tam jest, ale jeśli nie znajdziemy nic interesującego to po tysiącu kroków zawrócimy i dogonimy was. - Dobra niech tak będzie, uważajcie na siebie. – odparł Roland Grupa pod przewodnictwem niosącego pochodnię Dragona wkroczyła w korytarz, który niebawem pojawił się w prawej ścianie. Piraci wymienili ostatnie spojrzenia i ruszyli w drogę. Natomiast Roland wraz z pozostałymi członkami swojej załogi konsekwentnie podążał wcześniej obraną trasą. Nagle, po kilkuset krokach, mijając kolejne tajemnicze przejście zauważyli delikatne światło, które z każdą chwilą stawało się coraz mocniejsze. - Kryć się, pod ścianę – wyszeptał Roland - Zgaście mi ta pochodnie i to już – dodał Przyczajony Roland, ostrożnie zerkał w stronę tajemniczego światła. Po chwili jego oczom ukazały się cienie, a następnie sylwetka mężczyzny. Był to łysy, ohydny zbir, którego twarz rozpoznał by nawet po wypiciu beczki rumu. - Dragon, do cholery, co się tak skradasz – huknął Roland - Kapitanie, choć tu szybko zobaczyć co mamy – odpowiedział Dragon Roland wraz z pozostała czwórką natychmiast wyruszył w stronę reszty towarzyszy. Przejście nie miało więcej niż pięćdziesiąt kroków długości i po chwili załoga była już w komplecie. - Możesz mi powiedzieć co takiego wyjątkowego mam tu znaleźć – powiedział ze złością na twarzy Roland, który przez dłuższą chwilę rozglądał się we wszystkich kierunkach. - Nie chodzi o to co znaleźć, ale co zauważył Willow – odparł Dragon - Kapitanie. Już tłumacze – wtrącił Willow – Otóż gdy się rozdzieliliśmy, droga którą szliśmy po chwili też się rozdzielała. W którąkolwiek stronę nie poszliśmy, po kilkuset krokach mieliśmy kolejne rozwidlenie. Jedynie idąc na wprost dotarliśmy do litej skały, w której nie było więcej wejść. Z moich obliczeń wynika, że za nim do niej dotarliśmy przeszliśmy cztery takie skrzyżowania, a więc mamy do czynienia z co najmniej pięcioma długimi tunelami, które co chwilę przecinają mniejsze, łączące je drogi. - Chcesz mi powiedzieć, że jakiś idiota kazał wykuć w skałach pod Necroville pajęczynę? – zapytał Roland - Myślę, ze jest to bardziej coś na kształt szachownicy – odparł Willow - Pola śmierci. Zagłada – wyszeptał Baobab - Skończ wreszcie pieprzyć o tej zagładzie. Nasłuchałeś się jakiś starych bzdur i teraz panikujesz. Może zaraz mi powiesz, że to stąd biorą się te wszystkie trupy, albo że porywają tu ludzi i wykorzystują ich jako sługi. – wykrzyczał ze złością Roland Baobab tylko zacisnął usta i z niepokojem w oczach usunął się na bok - Ciszej. Słyszycie? – odezwał się Strup, który od czasu wejścia do podziemi nie wypowiedział nawet słowa – Kapitanie. Wydaj mi się, jakby przed nami.. - Płynęła woda – dokończył Roland, który natychmiast podążył w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Piraci natychmiast podążyli za kapitanem i wkrótce dotarli do końca korytarza. Po drodze sprawdzili jeszcze tylko, czy teza Willowa się potwierdza i skręcając w lewo dojdą do tunelu, którym szli na samym początku, a także czy idąc dalej znajdą jeszcze więcej podobnych dróg. Ostatecznie okazało się, że podziemia liczyły siedem równoległych dużych , długich tuneli, które regularnie przecinały mniejsze przejścia. - Musi tu być jakieś przejście, miejcie oczy szeroko otwarte – rozkazał Roland – jeśli dotrzemy do tej wody prawdopodobnie będziemy mogli spokojnie podążyć w górę jej nurtu i wydostaniemy się na zewnątrz w bezpieczny miejscu. - Kapitanie tu jest coś co wygląda na dźwignie – zawołał po chwili Dragon - Brawo, Ty stary łachudro, a teraz spróbujmy ją przełączyć i spadamy z tego labiryntu – rzekł Roland Dragon pociągnął za wystający ze ściany drewniany element. Za ściana coś zazgrzytało, rozległ się delikatny pisk i z potężnym łomotem, który rozniósł się echem po całych podziemiach oczom piratów ukazało się wejście do wykutego w skale kanału, którym płynęła woda. Jako pierwszy do pomieszczenia wkroczył Roland, rozejrzał się dokładnie i zawołał resztę swojej załogi. - Widzicie, woda płynie z przeciwnego kierunku niż przyszliśmy, czyli z głębi wyspy. Te ściany wyglądają identycznie jak te, które towarzyszył nam do tej pory. Myślę, że jeśli pójdziemy w tamtą stronę pewnie niebawem znajdziemy wyjście, które według mnie będzie gdzieś w okolicach wzgórza za Necrovill. To stamtąd wypływa rzeka, która biegnie przez miasto, więc pewnie i ten strumień musi mieć tam swój początek. Tam będziemy bezpieczni i pomyślimy co dalej z naszymi nieproszonymi gośćmi. Piraci szybkim krokiem podążyli za Rolandem. Tym razem tunel był prostym wysokim na cztery beczki rumu przejściem, którego środkiem cały czas płynęła woda. Tylko Baobab zdawał się nie wykazywać entuzjazmu, z którym kroczyli jego współtowarzysze i wyraźnie pozostawał w tyle. - Baobab rusz się, niedługo będziemy na powierzchni. Nie ma się czego bać - krzyknął w jego stronę Cloudy Czarnoskóry olbrzym zignorował apel kamrata i nadal wolnym krokiem podążał za reszta grupy. - Kapitanie. Ciekawi mnie tylko czego mogli chcieć ci żołnierze z „Błędnego Rycerza”. Przecież w tym mieście nic nie ma. Ani dobrych dziwek, ani złota, nawet alkohol jest gorszy niż w innych portach - powiedział z zaciekawieniem Stup - Może chcieli sprawdzić swoja siłę ognia, bo szykują się do ataku na inny port – odparł Slash - Albo chcieli wykurzyć wszystkich z powierzchni, żeby zrobić tam swój obóz - zaproponował Willow - O cholera! Zamknijcie się! Kto powiedział, ze szukali czegoś na powierzchni! – wyszeptał z nutą przerażenia w głosie Roland Piraci podeszli w milczeniu do swojego kapitana, który zatrzymał się kilka kroków przed nimi i zgodnie ze znakami, które im pokazywał przykucnęli. Tuż przed nimi droga zakręcała w prawo i po chwili łączyła się z ogromny pomieszczeniem, pełnym różnych skrzyń, beczek i sprzętu górniczego. Na podziemnej rzece, która przebiegała przez środek jaskini, a następnie znikała w jej głębi, stała przycumowana szalupa, a na brzegu stał żołnierz ubrany w identyczny strój jak załoga „Błędnego Rycerza”. - Wygląda na to, że nasi przybysze czegoś szukają w tych podziemiach. Chcieli wypłoszyć działami mieszkańców, aby spokojnie móc wejść do tych tuneli i je splądrować. – wyszeptał Roland - Czyżby jednak Necroville kryło jakaś tajemnicę? – dodał z niepokojem. - W tej dziurze można co najwyżej zarobić kulkę w łeb, gdyby były tu jakieś skarby dawno położylibyśmy na nie nasze łapy – wtrącił Dragon - Chodźcie, zobaczymy co kryje się w tej jaskini. Slash i Uhu zajmijcie się tym strażnikiem – tylko po cichu i spotkamy się przy tamtej małej łodzi. – nakazał Roland Bliźniacy bezbłędnie wywiązali się z powierzonego zadania, ukryli ciało w wodzie i po chwili całą dziewiątka przemknęła w głąb pomieszczenia, które wyglądem przypominało magazyn lub ładownie towarów. Na jego końcu znajdował się mały wodospad, który doprowadzał wodę do kanału, a obok niego znajdował się kolejny, tym razem ogromny otwór w skale. Z końca tunelu dobiegało jasne światło i słychać było ciche niewyraźne rozmowy. - No to do roboty, idziemy złożyć wizytę tym nieproszonym gościom, tylko po cichu i bez niepotrzebnych ruchów – rozkazał Roland Piraci, jeden za drugim, wolnymi krokami podążali tunelem. Przejście stawało się coraz szersze i wyższe, aż w końcu wpadało do wielkiej, oświetlonej blaskiem pochodni groty. Natychmiast schowali się za leżącymi tuż przy wejściu blokami skalnym i ze zdumieniem przyglądali się temu co zobaczyli. - Wygląda mi to na coś w stylu podziemnego miasta. Widzicie, tam na wprost i po lewej są wejścia podobne do tego którym przyszliśmy, kto wie może nimi też płynie woda dla szalup, a dalej łączą się z innymi Bramami w Necroville. Ta jaskinia jest chyba z dwadzieścia razy większa niż nasz statek. A tam po prawej stronie na kilku poziomach są jakieś małe jaskinie, jakby wykopaliska. – powiedział Roland - Kapitanie spójrz. To są chyba domy. Wyglądają identycznie ja te, które widzieliśmy w starej części Necroville. Takie małe ceglane prostokąty z jednym oknem i drzwiami, a na górze mają słomę – zauważył Dragon i wskazał palcem na położoną w oddali grupę konstrukcji. - Masz Rację – potwierdził Kapitan – A tamten większy budynek to być może coś w stylu ratusza, albo centrum miasta, a przed nim jest plac, pewnie może służyć jako targowisko – dodał Roland - Tylko po co maiłby Ktoś budować coś takiego? Po co to komu? Nie ma tu słońca, nie ma jedzenia, wszystko i tak trzeba przynosić z zewnątrz – odparł Strup - A może to kryjówka, na wypadek wrogiego ataku, albo jakiegoś niebezpieczeństwa. Tylko w takim razie czego szukają tu Ci z „Błędnego Rycerza”? – zapytał Dragon - Widzicie tamten gość na placu trzyma coś w rękach co wygląda jak mapa. Baobab, a może ty nam powiesz co tu jest grane, tylko bez bajek o zagładzie – mruknął nadal nie mogący wyjść z zaskoczenia po tym co zobaczył, Roland -Słyszałem pewną historię. O zagładzie. O trzech polach śmierci prowadzących do jej wnętrza – wyszeptał nieśmiało Murzyn - Baobab ostrzegałem Cię – powiedział z nienawiścią w oczach Roland - Kapitan nie rozumie. To zagłada. To miejsce to zagłada. To jest przeklęte miejsce. Wiele istnień oddało tu swoje życie. Oni kopali pola śmierci. Ja słyszałem, że w Necroville szukano tajemnej magii, złej magii – wyszeptał z przerażeniem Baobab - Chcesz mi powiedzieć, że kiedyś w Necroville mieszkali magowie i tu wybudowali sobie kryjówkę, żeby ją ćwiczyć? Po cholere? - Dokładnie tak panie kapitanie, a teraz ręce do góry i bez żadnych sztuczek, proszę wychodzić pojedynczo i zejść na plac. Jesteście otoczeni przez moich żołnierzy, więc jeśli zależy wam na życiu radzę mnie słuchać – powiedział ubrany w złoty napierśnik i szpiczasty hełm człowiek, którego jeszcze przed chwila widzieli na dole z mapą w rękach. - Do cholery Baobab nie mogłeś od razu mi powiedzieć? – krzyknął ze złością Roland - Ja… chcia…. – Baobab próbował wydusić z siebie zdanie, ale uderzony w brzuch przez jednego ze strażników stracił równowagę i runął na ziemię. - Zamknijcie się, bo każę was wszystkich rozstrzelać - wrzasnął tajemniczy dowódca Gdy pilnowani przez blisko dwudziestu żołnierzy piraci znaleźli się wreszcie na palcu zostali związani sznurem i zakneblowano im usta. - Zostawcie mi tu tylko tego czarnego dziwaka i tego, do którego zwracają się kapitanie, mogą mi się przydać – rozkazał dowódca – resztę zamknijcie w tych chatach i pilnujcie żeby nie uciekli. - dodał - A więc, jestem kapitan Tiver, dowódca floty Inkwizytora Arlena IV, władcy Fashingi. Pewnie takim nędznikom jak wy te nazwy nic nie mówią, ale to nieistotne. Przybyłem tu z pewna misją, a wy pomożecie mi ją wykonać – rzekł Tiver - Dlaczego mamy ci pomagać – odparł ze złością Roland - Gdyż nie macie innego wyjścia. Wasza sytuacja jest.. jakby to powiedzieć.. niekorzystna. Jeśli dacie mi to po co przybyłem zostawię was tu, wrócę na mój statek i zapewne nigdy się już nie spotkamy. Ale jeśli będziecie stawiać opór, wtedy twoje życie znacznie się skróci i przyniesie całkiem sporo niespodziewanych cierpień – odpowiedział z uśmiechem na ustach Tiver - Czego od nas chcesz? – mruknął z niezadowoleniem Roland - Tiver natychmiast odparł - Chciałbym aby was tu nie było, żebyście uciekli jak reszta mieszkańców tego ohydnego portu, jeśli można taki słowem określić to coś. Ale pech chciał, że zachciało się wam zwiedzać tunele. Tunele, które jak wspominał twój czarnoskóry przyjaciel kryją pewna niewygodną i ciekawą tajemnicę. Otóż wiele lat temu grupa wybitnych magów przybyła do Necroville. Były to lata, gdy miasto było znaczącym punktem na mapie świata. Jak się wkrótce okazało owi magowie prowadzili pewne eksperymenty, które nie podobały się mieszkańcom. Dlatego też ludność miasta postanowiła wypędzić czarnoksiężników. Magowie oczywiście opuścili miasto. A raczej opuścili jego powierzchnię i zaszyli się w kanałach. Wkrótce ich badania przyniosły rezultaty, osiągnęli swój cel.. - Jaki cel – wtrącił Roland - Opanowali pewna sztukę pozwalającą panować nad ludźmi, nie tylko za ich życia ale i po śmierci. Rzucając proste zaklęcie zmuszali ludzi do pracy. Pracy nad tym co widzisz. Przez lata ściągali tu osoby, które chciały ich wygnania, rzucając na nich czar zmuszali do morderczej pracy przy budowie tych tuneli. Budowie miasta, mającego służyć jako baza, a może coś na kształt uczelni nowej dziedziny magii – odparł Tiver - Pola śmierci i Zagłada – stąd te nazwy, ludzie ginęli to bez śladu – rzekł Roland spoglądając na Baobaba Murzyn pokiwał głową i rzekł – ludzie mówili, że pod ziemią jest zagłada, że ludzie nie wracają, że trzeba dawać ofiary, aby nie ginęli kolejni mieszkańcy miasta, ale myślałem że to tylko straszna historia, a potem gdy znaki się sprawdzały Kapitan mnie nie słuchał. - Och jakie to wzruszające, kapitan nie słuchał swojego czarnoskórego przyjaciela, a trzeba było słuchać i nie wtykać nosa w nieswoje sprawy – wycedził z nutą ironii w głosie dowódca – A teraz moi drodzy pomożecie mi zdobyć te dokumenty, które zawierają zaklęcia i wskazówki jak ich używać. Mój Pan chce dostać te zwoje i ma wobec nich pewne plany. Jest tylko jeden problem. Księgi zawierające to czego szukam są zamknięte w jednym z trzech schowków wewnątrz ratusza. Jak się zapewne domyślacie, dwa z nich zawierają pułapki, których uruchomienie może być.. no cóż.. powiedzmy tragiczne. A teraz do roboty, oto mapa zawierająca wskazówki, jak otworzyć właściwą skrytkę. Roland i Baobab zabrali papier od Tivera i po zapoznaniu się z jego treścią zaczęli przyglądać się każdemu z trzech schowków usytuowanych w podstawie figury stojącej w holu ratusza. Roland odczytał inskrypcje na pomniku i po chwili zastanowienia pewnym ruchem ręki przekręcił pomnik w prawą stronę. Rozległ się trzask i w tym samym momencie pod nogami kapitana otwarła się zapadnia. Roland nie zdążył nawet krzyknąć i pochłonęła go ciemność. - No to zostaliśmy sami mój Czarnoskóry przyjacielu, obyś i ty się nie pomylił i nie musiał podzielić marnego losu twojego kapitana – powiedział z szyderczym uśmiechem na ustach Tiver Tiver podszedł w stronę Baobaba. Spojrzał na przerażona twarz Murzyna i poczuł przenikający ból, spuścił wzrok w kierunku swojego brzucha i zobaczył ociekające krwią ostrze wystające z ciała. - Co.. Jak.. Ty.. – wybełkotał Tiver - A myślałeś, że kto – odparł z uśmiechem Roland - Przecież wybrałeś zły schowek i spadłeś – powiedział z trudem dowódca - Wręcz przeciwnie właśnie otworzyłem zejście do biblioteki, a ty nawet nie raczyłeś sprawdzić co kryło się pod zapadnią, co więcej nawet nie sprawdziłeś czy nie ukryłem dodatkowej broni, oprócz tej, którą miałem przypiętą do pasa. Udałem, że spadam w przepaść, a tak naprawdę zeskoczyłem ze schodów i tylko czekałem, aż podejdziesz bliżej. Chyba nie spełnisz rozkazu swojego Pana – powiedział Roland i szybkim ruchem wyciągnął sztylet z ciała Tivera i podciął mu gardło. Baobab tylko uśmiechnął się i razem z kapitanem rzucili się na biegnących z daleka trzech strażników. Nagle Roland zamiast zaatakować przeciwników wykonał unik, a potężny ognisty podmuch magii wysłany przez Baobaba powalił ich na ziemię. Kapitan pobiegł w stronę domku, w którym więziono resztę załogi, bez problemu poradził sobie z zdezorientowanym strażnikiem, wyłamał drzwi, rozwiązał Dragona i dał mu sztylet, aby ten uwolnił resztę załogi. Widząc uzbrojonych po zęby piratów, żołnierze Inkwizytora Arlena IV czym prędzej rozpoczęli ucieczkę w stronę wyjścia na powierzchnię. - Niech uciekają. Myślę, że mamy dość wrażeń na dziś, wynośmy się stąd i poszukajmy Saxa Julia, Ogopogo i Vortexa – krzyknął Roland Piraci zgodnie pokiwali głowami. - Kapitanie, a skąd wiedziałeś jak otworzyć to przejście na dół? – zapytał z zaciekawieniem Baobab - Tylko na inskrypcji schowka po prawej stronie był znak, który zauważyłem ukryty na mapie Tivera. Gdy spojrzało się na mapę w stronę światła w jej tle był identyczny symbol jak ten pod figurą. Dlatego to musiało być prawidłowe rozwiązanie. – odparł Roland - Ten Tiver opowiadał coś o jakiejś magii. Kapitanie, czy znalazłeś coś? – zapytał Strup - Tak. Wszystko jest ukryte w bibliotece. Zwoje, księgi, stoły alchemiczne, tam jest całe laboratorium. Ale nie wiem do czego to może służyć – odpowiedział oschle Roland – Myślę jednak, że pora się stad wynosić, ale wcześniej podpalmy ratusz i dopilnujmy, żeby nikt, nigdy nie dostał w swoje łapy dokumentów, które są tam ukryte. Lepiej, żeby nie dostały się w niepowołane ręce – rozkazał Bliźniacy natychmiast rozpalili pochodnie i podkładali ogień w kolejnych pomieszczeniach ratusza, po chwili cały budynek stanął w płomieniach, a piraci wolnym krokiem oddalali się w stronę drogi, którą trafili do podziemi. Roland szedł ostatni. Jeszcze raz rozejrzał się po jaskini. Upewnił się, że zwoje są dokładnie schowane w kieszeni i ruszył za swoją załogą.