Na wstępie muszę powiedzieć, że nigdy nie miałem styczności z żadną z części MGS i klimat tej serii jest dla mnie zupełnie obcy, grę otrzymałem przy zakupie karty NVidii. Początek gry - klimat aż wylewa się z monitora. Bardzo długa wstawka ( super muzyka w pierwszych sekundach gry :), myślę sobie oj będzie ostro. Zaraz potem scena w szpitalu - genialna , brutalna , prawdziwa. Super.... a po chwili na ekranie pojawia się płonący jegomość i ruda laska wyglądająca jak moja była (grrrrrr..). Potem ten płonący goni mnie na płonącym koniu by za chwilę pożarł go płonący wieloryb... Kolejna misja, duża mapa ( chociaż ograniczona przez góry nie do pokonania przez co zatraca się element swobody), penetruje po cichu kolejne wioski , w końcu odnajduję swojego kamrata ( nie wiem kto to bo nie znam świata gry) i na horyzoncie pojawiają się jakieś niebieskookie zombiaki co latają jak pierd mojej byłej (grrrr). Wyłączyłem grę. Wiem, że dla fanów jest to oczywiste, wiedzą kto jest kto i czemu a tytuł dla nich na pewno będzie jak poezja jednak dla mnie, mam ponad 30 lat, latające wieloryby i inne cuda to chyba za dużo. Pozostanę przy BF4 ( nowa nocna mapa) , GTA 5 i Wieśku Trzecim, poczekam na nowego RAINBOWA albo WASTELAND. Nie mówię że gra jest zła , bo na ustawieniach VHigh FHD wygląda pięknie a i klimat zapewne będzie dla fana serii nieziemski jednak wyraźnie nie jest to gra dla każdego i niestety ja do tej kategorii się zaliczam. Niemniej wszystkim fanom gry życzę super zabawy.