Zaloguj się, aby obserwować  
Ponury666

Szkoła i sprawy wokół niej. [M]

18306 postów w tym temacie

Dnia 30.09.2009 o 22:55, Markush napisał:

Dobrze wyposażeni mówisz? Ile butelek absyntu macie? Bez tego nie wyrobisz tyle w autokarze
;P


Absynt odpada. Zbrzydł mi po sylwestrze. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.09.2009 o 22:14, Burszurasek napisał:

A my jedziemy do Włoch na 9 dni, za niezbyt wygórowaną kwotę - 1000zł. Zazdrośćcie. ;)


ale mam rozumiec ze na pomidorki ? ;D

u mnie to trudno o jakakolwiek wycieczke..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.09.2009 o 18:56, HunterO7 napisał:

Ja pamiętam, że przez takich jak ty nigdy nie mogliśmy jechać na wycieczki ;/

A co ci TAKIE osoby wadziły? Jak ktoś nie chce gdzieś iść / jechać / uczestniczyć w czymkolwiek [ czy to połowinki, wypad do kina, wycieczka, studniówka czy inne dziadostwo ] ... to po jaką cholerę go do czegokolwiek zmuszać? Jakim prawem? Jeszcze bym mógł zrozumieć sytuację, że jakiś pajac w klasie coś odstawi i w ramach kary cała klasa nigdzie nie jedzie - ale tak? No bez przesady ...
>Zawsze

Dnia 29.09.2009 o 18:56, HunterO7 napisał:

komuś nie pasowało, już tam był itp.

Mnie w większości takie wypady nie pasowały i często stawałem okoniem ... z jakiej niby racji mam się podporządkowywać jakimś nielogicznym zasadom? Bo większość chce tego czy tamtego? A co mnie to obchodzi? A czy ktoś pomyślał o moich racjach? Huh?
>To nawet nie można się krztyną altruizmu wykazać

Dnia 29.09.2009 o 18:56, HunterO7 napisał:

i pojechać ;/

Nie ... nie można. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 01.10.2009 o 00:34, Tyler_D napisał:

A co ci TAKIE osoby wadziły? Jak ktoś nie chce gdzieś iść / jechać / uczestniczyć w czymkolwiek
[ czy to połowinki, wypad do kina, wycieczka, studniówka czy inne dziadostwo ] ... to
po jaką cholerę go do czegokolwiek zmuszać? Jakim prawem? Jeszcze bym mógł zrozumieć
sytuację, że jakiś pajac w klasie coś odstawi i w ramach kary cała klasa nigdzie nie
jedzie - ale tak? No bez przesady ...

Przez TAKIE osoby klasa nie mogła jechać na wycieczki, bo coś z nimi trzeba było zrobić. Nie może być tak, że uczeń bez powodu opuszcza dzień lekcyjny. Druga sytuacja jest taka, kiedy klasa nie może dojść do konsensusu gdzie chce pojechać czy w góry czy do np. Wrocławia itp. I się zaczyna "a w góry mogę, ale do Wrocławia już nie, bo tam byłem".I zgadza się 25 osób z 30 w klasie. Rozumiem kwestie finansowe, ale innych już zrozumieć nie mogę... A koszty wycieczki są stałe, tzn. że im mniej uczestników tym droższa wycieczka.

Dnia 01.10.2009 o 00:34, Tyler_D napisał:

>Zawsze
> komuś nie pasowało, już tam był itp.
Mnie w większości takie wypady nie pasowały i często stawałem okoniem ... z jakiej niby
racji mam się podporządkowywać jakimś nielogicznym zasadom? Bo większość chce tego czy
tamtego? A co mnie to obchodzi? A czy ktoś pomyślał o moich racjach? Huh?

Nadawał byś się do Rzeczpospolitej sarmackiej - liberum veto ;) Raz jest tak, że ty trochę ustąpisz a innym razem ustąpi ktoś inny.

Dnia 01.10.2009 o 00:34, Tyler_D napisał:

>To nawet nie można się krztyną altruizmu wykazać
> i pojechać ;/
Nie ... nie można. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie ...

A co ci ludzie, którzy chcieli pojechać na wycieczkę ci zawinili, że chcesz im odpłacać ?

No na szczęście moja obecna wychowawczyni potrafi sobie z tym poradzić ;)
"Demokracja się nie sprawdza, wybierz jedno albo drugie a inni się dostosują... "
I potem ogłasza się klasie, że jedziemy do x ;) A jak ktoś mówi, że nie jedzie to:
"Mam dzwonić do rodziców i się ich pytać czy jedziesz ?"
I nie jadą tylko osoby, które z obiektywnych względów jechać nie mogą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 15:47, Gregwil napisał:

Gdy ja chodziłem do szkołye to wychowawczyni dawał ultimatum albo wszyscy jadą albo
nikt.

Hahaha u mnie i w gim i w LO na początku tak wychowawcy mówili a i tak było jak było ;d

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 15:47, Gregwil napisał:

/.../


U mnie we wszystkich szkołach do jakich chodziłem, tak mówili. A jak się to wszystko kończyło? 20 osób na wycieczce, a 10 osób na lekcjach u innych klas (na które nie chodzili, co chyba oczywiste).

PS. Ja w październiku jadę na pielgrzymkę do Częstochowy. Jednodniową, muszę dodać. Huh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 16:51, Jackaloppe napisał:

> /.../

U mnie we wszystkich szkołach do jakich chodziłem, tak mówili. A jak się to wszystko
kończyło? 20 osób na wycieczce, a 10 osób na lekcjach u innych klas (na które nie chodzili,
co chyba oczywiste).

PS. Ja w październiku jadę na pielgrzymkę do Częstochowy. Jednodniową, muszę dodać. Huh...

U mnie wtedy tacy uczniowie najczęściej nie przychodzili w takim dniu na lekcję.(Gdy mieli z inna klasą.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, czy ja mogę zapodawać też tutaj swoje wynurzenia dotyczące studiowania. Bo nie ma tematu, gdzie mogę się mądrzyć już jako student. Jest tylko Sesja- Temat ogólny, co mi nie pasi i Jakie studia- co mi nie pasi jeszcze bardziej więc jeśli nikt nie ma obiekcji to chciałbym opisać pierwszy dzień w zupełnie nowej placówce oświatowej. Uniwersytet Warszawski, wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki, kierunek Informatyka- to brzmi dumnie. Były już dni adaptacyjne, ale wtedy nie było w budynku starszych roczników, nie było zajęć i w ogóle nie było niczego. Także przychodzę dziś na 10 i zonk, starszaki nawet się nie zainteresowały pierwszoroczniakami. Odpukać oczywiście, nie marzę o jakichś adaptacyjnych zajęciach typu mierzenie długości korytarza zapałką. No i jest pierwszy wykład- analiza matematyczna. Brzmi jeszcze bardziej dumnie, ale na razie były podstawowe aksjomaty i ich niejako "udowadnianie" (choć to złe słowo), rzeczy typu przemienność dodawania, więc sami rozumiecie :) Potem się już zbieram do domu, bo jeszcze w pr0 uber planie w necie nic nie mam, a tu się okazuje, że jeszcze będą wykład i ćwiczenia z podstaw matematyki. No to kurde niech będzie, zostaję. I się okazuje, że podstawy matematyki to nie podstawy matematyki, tylko logika i te klimaty. I po krótkim wstępie w klimatach kwantyfikatory, implikacje, równoważności zdań (co bardziej ogarnięci wiedzą o co chodzi) gość zaczął napierdzielać na tablicy masę jakichś znaczków, które w teorii i zapewne praktyce oznaczają jakieś notacje, formuły i tego typu rzeczy. Rzecz po prostu nie do ogarnięcia, notuję automatycznie, gość jak w transie trzaska kolejne linijki jakichś śmisznych wzorków, ja próbuję nadążać z przepisywaniem, tablice mi latają przed oczami (bo było 6 takich przesuwanych, wszystkie zapisane maczkiem), większość ludzi siedzi z wyrazem twarzy "yyyyy", tylko my mamy straszne brechty siedząc z tyłu. Wyszły z tego bite 4 strony zeszytu a4 małym druczkiem, będę siedział i to rozkminiał. No a potem ćwiczenia, tu już były proste rzeczy, badanie tautologii zdań, nawet się udzielałem (co prawda po cichu i pod nosem, ale zawsze). Jutro nic nie mam, bo języki się jeszcze nie zaczęły, a nie mamy jeszcze takiego normalnego planu, więc jutro mam spokój. Ahhhh, no i przeżyłem klasyczną akcję na schodach- wchodzę po nich za jakąś dziewczyną, ona upuszcza szalik, schyla się, żeby go podnieść, ja też się schylam i jej podaję i w takim pochyleniu ona patrzy na mnie, ja na nią i takie długie spojrzeni sobie nawzajem w oczy. No nie powiem, poczułem się fajny :) I muszę wspomnieć o poziomie moich współstudentów- korytarzem przechodzi jedna z nielicznych ładnych dziewczyn, ja i kumple oczywiście odruch bezwarunkowy, patrzymy się jej na 4 litery a reszta z zawstydzeniem pospuszczała głowy i umknęła cichutko. Ja rozumiem, że dostałem się tam na 184 miejscu na 190 no ale do diaska, liczyłem na nieco normalniejszych ludzi. Chociaż oczywiście nie przekreślam ich, kilku wygląda na naprawdę spoko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witamy w Warszawie! : D
Wspominałeś coś, że masz wykłady na Ochocie, akurat w dzielnicy, w której mieszkam ( gdzie to konkretnie jest, bo jakoś nie mogę oczyma duszy mojej złapać )
184 miejsce na 190, to brzmi dumnie, bo co jak co, matematyka jest przedmiotem wymagającym staranności, skupienia i systematyczności, niewielu humanistów/artystów, takich jak ja może ją pojąć :P
Naprawdę gratuluję, UW to nie byle jaka uczelnia, sam się na nią wybieram za 2 lata ( kierunek Politologia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych ).
Mnie 2 września przywitała 2 klasa mojego kofusianego VII LO im. Juliusza Słowackiego i jak na razie jadę na styk ( pierwszy wykaz z historii, pierwsze eseje i takie tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 21:31, Budyncio napisał:

Witamy w Warszawie! : D
Wspominałeś coś, że masz wykłady na Ochocie, akurat w dzielnicy, w której mieszkam (
gdzie to konkretnie jest, bo jakoś nie mogę oczyma duszy mojej złapać )

Naprzeciwko Szpitala na Banacha, konkretnie Banacha 2. Tam jest basen bardzo niedaleko, jeśli Ci to pomoże się zorientować. Dojeżdżam sobie kulturalnie 504, w korku jakieś 40 minut i jest git.

Dnia 01.10.2009 o 21:31, Budyncio napisał:

184 miejsce na 190, to brzmi dumnie, bo co jak co, matematyka jest przedmiotem wymagającym
staranności, skupienia i systematyczności, niewielu humanistów/artystów, takich jak ja
może ją pojąć :P

No, kolega był 187, więc też niezły lol. Martwiłem się dosyć znacznie, bo miałem 86 punktów /100 i to było tak na styk, ale na szczęście się udało. A co do matmy- ja nie mogę pojąć humanistów i głębokiej rozkminy nad wierszem sprzed dżyliona lat. No ale co kto lubi- chociaż to co dziś widziałem, niewiele ma wspólnego z klasycznie pojmowaną matematyką- liczbami, działaniami, obliczeniami. Tu już są jakieś ciężkie schizy, że na półtorastronicowym dowodzie twierdzenia ani jednej liczby nie uświadczysz.

Dnia 01.10.2009 o 21:31, Budyncio napisał:

Naprawdę gratuluję, UW to nie byle jaka uczelnia, sam się na nią wybieram za 2 lata (
kierunek Politologia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych ).

No to cieszę się, że masz ambicje, mam nadzieję, że Ci się uda. Ja się strasznie podpaliłem samym sobą, jak przeczytałem, że wydział Informatyki na UW jest najlepszy na świecie- bo w konkursach programistycznych ludzie od "nas" są master of a disaster i wszystkich jadą równo. Także ego urosło maksymalnie :)

Dnia 01.10.2009 o 21:31, Budyncio napisał:

Mnie 2 września przywitała 2 klasa mojego kofusianego VII LO im. Juliusza Słowackiego
i jak na razie jadę na styk ( pierwszy wykaz z historii, pierwsze eseje i takie tam.

No, Słowacki też niezgorsze liceum. Ja jestem z Zamoya, ale nie jest to jakiś szczególny powód do dumy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

Przez TAKIE osoby klasa nie mogła jechać na wycieczki, bo coś z nimi trzeba było zrobić.

No straszna tragedia ... na wycieczkę nie pojadą, naprawdę. Mnie g*wno obchodzi to jaka jest wola większości ... chcą gdzieś iść / jechać etc etc? To w czym problem? Olać osoby które mają takie eventy w głębokim poważaniu i wszyscy będą happy. Nie trzeba na nich wieszać psów tylko dlatego że mają inne zdanie ... a zajęcie można im bardzo łatwo znaleźć.

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

Nie może być tak, że uczeń bez powodu opuszcza dzień lekcyjny.

Jak wyżej - znalezienie im zajęcia jest banalnie proste.
>Druga sytuacja jest taka,

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

kiedy klasa nie może dojść do konsensusu gdzie chce pojechać czy w góry czy do np. Wrocławia
itp. I się zaczyna "a w góry mogę, ale do Wrocławia już nie, bo tam byłem".I zgadza się
25 osób z 30 w klasie. Rozumiem kwestie finansowe, ale innych już zrozumieć nie mogę...

Przykro mi - ja mówiłem po prostu "nie". I absolutnie nikogo to nie powinno obchodzić czemu i z jakiego powodu gdzieś nie idę, jadę czy mam jakieś inne święta szkolne czy inne badziewie w rzyci. W średniej są już dorośli ludzie ...

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

A koszty wycieczki są stałe, tzn. że im mniej uczestników tym droższa wycieczka.

To się nazywa ryzyko. Chcecie jechać? To płaćcie więcej, dobierzcie sobie ludzi z innych klas albo znajomych ale nie czepiajcie się niewinnych ludzi ...

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

Nadawał byś się do Rzeczpospolitej sarmackiej - liberum veto ;) Raz jest tak, że ty trochę
ustąpisz a innym razem ustąpi ktoś inny.

No way ... nie mam zamiaru ustępować - zwłaszcza jeśli chodzi o jakieś kretynizmy pokroju wycieczek czy innych połowinek.

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

A co ci ludzie, którzy chcieli pojechać na wycieczkę ci zawinili, że chcesz im odpłacać
?

Dopieprzanie i ciągniecie w nieskończoność gadaniny w stylu "a czemu nie jesteś chętny?" i takich tam pierdów - dla mnie to wystarczy. Zaburza mój spokój? Zaburza.

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

No na szczęście moja obecna wychowawczyni potrafi sobie z tym poradzić ;)
"Demokracja się nie sprawdza, wybierz jedno albo drugie a inni się dostosują... "
I potem ogłasza się klasie, że jedziemy do x ;) A jak ktoś mówi, że nie jedzie to:
"Mam dzwonić do rodziców i się ich pytać czy jedziesz ?"
I nie jadą tylko osoby, które z obiektywnych względów jechać nie mogą...

Bardzo inteligentne ... rodzice mają decydować za dziecko, bez pytania go zdanie ... n/c.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

Przez TAKIE osoby klasa nie mogła jechać na wycieczki, bo coś z nimi trzeba było zrobić. Nie może być tak, że uczeń bez powodu opuszcza dzień lekcyjny.


Ładny strzał do swojej bramki.
Wycieczka jest niczym innym, jak usprawiedliwieniem/zwolnieniem od nieobecności. Nie wiem jakie miałeś doświadczenia, ale musiały być nieźle pokręcone patrząc na powyższy cytat (pomijając leciutkie i podświadome porównanie wycieczki do lekcji ;]).

Dnia 01.10.2009 o 15:44, HunterO7 napisał:

Druga sytuacja jest taka, kiedy klasa nie może dojść do konsensusu gdzie chce pojechać czy w góry czy do np. Wrocławia itp.


Wycieczka ma integrować przy okazji zwiedzania, wybór demokratyczny (ofc uzależniony od możliwości). To, że ktoś strzelił "A ja nie jadę, bo tam byłem!" +foch najlepiej świadczy o tym, że się do tego nie nadaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 02.10.2009 o 17:44, Shlafrok napisał:

Ładny strzał do swojej bramki.
Wycieczka jest niczym innym, jak usprawiedliwieniem/zwolnieniem od nieobecności. Nie
wiem jakie miałeś doświadczenia, ale musiały być nieźle pokręcone patrząc na powyższy
cytat (pomijając leciutkie i podświadome porównanie wycieczki do lekcji ;]).

Dzień wolny od zajęć dydaktycznych, tak to się nazywa. Nie oznacza to jednak, że do szkoły nie trzeba przychodzić, tylko że nie ma zajęć dydaktycznych.

Dnia 02.10.2009 o 17:44, Shlafrok napisał:

Wycieczka ma integrować przy okazji zwiedzania, wybór demokratyczny (ofc uzależniony
od możliwości). To, że ktoś strzelił "A ja nie jadę, bo tam byłem!" +foch najlepiej świadczy
o tym, że się do tego nie nadaje.

Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie jak ta osoba się zintegruje, tylko czy da szanse innym na tą integracje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.10.2009 o 19:21, HunterO7 napisał:

Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie jak ta osoba się zintegruje, tylko czy da szanse innym na tą integracje ;)


Patrząc na Twój stosunek do całej sprawy zniechęciłbym się jeszcze bardziej. ;] Po prostu nic na siłę, jeśli ktoś NIE CHCE jechać to oznacza mniej-więcej tyle, że nie chce jechać i guzik mnie obchodzi, dlaczego, bo może być i największym bucem, ale ma takie prawo. A tak się przypadkiem składa, że nikt nie próbuje wrzucić się w jego skórkę i spróbować, jak to jest.
Co do rzeczy, że nie daje się szansy na integrację - sorry man, ale to nie wina niechętnego pana x, że ktoś (ewentualnie jakiś zapalony wychowawca) ubzdurał sobie jakieś pierdoły w stylu "wszyscy albo nikt". Wiem, że tak jest fajniej i w ogóle wporzo, tyle tylko, że nie zawsze można i w takim wypadku naciskanie (nie wspominając o włączeniu rodzica...) to najgorsze możliwe wyjście. Swoją drogą u mnie było zawsze pod tym względem git.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Heh, ostatnio u mnie niezła afera jest w sprawie wycieczki, która ciągnie się już kilka dni (dzisiaj oficjalnie się skończyła). Jutro mieliśmy jechać na wycieczkę klasową do Kudowej (czy jakoś tak) na 3 dni. Większość kasę wpłaciła, zaliczka w postaci 400 zł także została wpłacona, wszystko przygotowane, opiekuni wyznaczeni, plan zrobiony, tylko potrzebne bilety na pociąg i pisemna zgoda dyrektora. Niestety ktoś wpadł na genialny pomysł, aby w poniedziałek spieprzyć z kilku lekcji, w tym dwóch matematykach, na których miał być sprawdzian. Grupka nielicznych, w tym ja, nie chciała iść, żeby chociaż na matmie zostać, ale nie, większość naciskała tak, że no jednak poszliśmy. Oczywiście matematyczka w szał, wychowawczyni w jeszcze większy wpadła i jeszcze w tym samym dniu dowiaduję się, że wycieczki nie ma. Ok, ale niestety te 400 zł przepada, czyli ok. 20 zł w tył każdy. Niby nie dużo, ale ludzie podenerwowani chodzą. Kupiliśmy kwiaty, przeprosiliśmy wszystkich nauczycieli i wydawało się, że wszystko będzie ok, bo matematyczka nam wybaczyła, dyrekcja też i powiedzieli, że wycieczka może się odbyć. Tylko że nasza ukochana wychowawczyni nadal trwała w swym szale bitewnym i uparła się, że wycieczki nie będzie, nawet kwiatów nie chciała przyjąć (bo niby tylko od męża przyjmuje). Później powiedziała, że jeszcze zobaczy, a dzisiaj, że ona nie pojedzie, jak znajdziemy na jej miejsce innego nauczyciela, to jedziemy. Dyrekcja pytała każdego, ale żaden nie chciał się zgodzić, nie 15h przed wyjazdem, więc wyszło dzisiaj, że nie jedziemy. Oczywiście napisaliśmy pismo, że szkoła ma na oddać te 400 zł, więc dyrekcja także na pismo przeczytała, że nie jedziemy, a te 400 zł odda nam wychowawczyni z swojej kieszeni. Cóż, chcieliśmy jechać (mi się przez ten czas w sumie odechciało), więc nie szkoda mi jej, bo sama do tego doprowadziła, my chcieliśmy wszystko ugodowo załatwić. Cóż, teraz będzie między nią a nami bardzo krucho. Nawet ja nie zamierzam być do niej miły, tylko służbowo i tyle, mimo iż zawsze miałem do niej szacunek i nawet trochę lubiłem. Nie wiem co jej odwaliło. Nic wyszło na nasze, szkoda tylko nerwów było...

Co do matury, wypełniłem tą śmieszną deklarację: matma podstawa, angielski podstawa, polski podstawa, polski rozszerzony, wos rozszerzony. Jeszcze raz dzięki za wasze opinie, bardzo wpłynęły na mój wybór i myślę, że jest on przynajmniej dobry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci że miałem podobną sytuacje w 3 gim. Właściwie przez całe trzy lata nigdzie poza kinem nie byliśmy. Raz, że jeden chłopak dzień później przyniósł 50zł (nie, wycieczki być nie może!, gdyby były chęci nauczyciela to wyłożyłby z własnej kieszenie i potem uczeń by oddał mu), potem że gospodarz zgłosił dyrekcji (mimo wcześniejszych rozmów z wychowawcą) iż na godzinie wych. prowadzony jest polski (co tydzień) innym razem skargi nauczycieli na nas. W ten sposób nigdzie nie byliśmy.
Co do samej reakcji nauczycielki, po tej skardze na godz. wych. była identyczna sytuacja jak u Ciebie. Nauczyciel nie chciał przyjąć przeprosin, wpadł w furię, mówił że teraz mamy na przekichane itp. Tydzień czy dwa potem, po przemyśleniu, przeprosiła nas pani. Odtąd było lepiej niż wcześniej, ale w sumie na wycieczkę nie pojechaliśmy.

Kurcze, w tym tygodniu nie ma polonistki, a jutro 2 polskie to zastępstwa. Nasza klasa podzielona jest na 2 grupy, lingwistyczna (po prostu mat-geo-his) i dwujęzyczna (z wykładowym ang te przedmioty). Plan wyglada tak: wf, 2xpol, 2xgeo. Niestety zastępstwo to geografia z babką od dwujęzycznej. Tak więc na`polskich` nasza grupa siedzi i się nudzi bo niby po angielsku ma byc lekcja i nas nie obowiązuje, a na geografiach oni idą do domu a my zostajemy i mamy geo z naszym facetem. Chamstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Oczywiście napisaliśmy pismo, że szkoła

Dnia 07.10.2009 o 18:13, MaccCry napisał:

ma na oddać te 400 zł, więc dyrekcja także na pismo przeczytała, że nie jedziemy, a te
400 zł odda nam wychowawczyni z swojej kieszeni.

W całej tej śmiesznej historii to mnie najbardziej zaciekawiło - z jakiej racji to nauczyciel ma wam oddać te 400 zł? O_o Kto to tak wymyślił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Właśnie my nie wiemy. Po prostu dyrektorka tak nam powiedziała i tyle. My się tylko śmialiśmy, że przez swoją głupotę i zawziętość straciła 400 zł. My chcieliśmy, żeby szkoła nam oddała tą kasę, nie ona, a że tak wyszło, cóż, to już nas nie interesuje. Ale fakt, dziwna sprawa...

Najlepsze jest też to, że niektórzy nauczyciele stukali się po głowie co ona wyprawia, a pomysł na to pismo, aby nam szkoła oddała kasę, podsunął i pomógł napisać jeden z nauczycieli. Do tego jedna koleżanka dzwoniła do mamy, żeby pogadała z nią, a ona na to: "nie gadam z poje**nymi ludźmi", a moja mama, która też jest w trójce, też nie mogła zrozumieć, po jaką cholerę to zamieszanie. Tylko się ośmieszyła przed nauczycielami, uczniami i ich rodzicami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować