Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Gra nie musi być trudna, ani skomplikowna, żeby była dobra

17 postów w tym temacie

I pod tym artykułem z wielką chęcią podpiszę się wszystkimi kończynami! Od pewnego czasu sam obserwuję narastającą falę krytyki wobec gier "przyjemnych i prostych", takich właśnie "samograjów", które da się przejść siedząc wygodnie, bez zagłębiania się w mechanikę, rozpracowywanie układów, sprawne operowanie klawiszami i studiowanie godzinami rozmaitych taktyk i strategii. Tak jak autor - z racji wieku, pracy, rodziny, nie mam zbyt wiele czasu na granie i często największą przyjemność sprawia mi wspomniany właśnie samograj. Ot, chociażby Tales of the Borderlands - z ogromną przyjemnością rozgrywam kolejne epizody i za nic mam fakt, że tylko trochę poruszam analogiem i od czasu do czasu wcisnę kilka przycisków. Z kolei zaś w tych "prawdziwszych" grach, czy to akcji, czy RPG-ach, czy strategiach - domyślnie ustawiam najniższy możliwy poziom trudności, bo nie zamierzam się frustrować. I nie czyni to ze mnie "mniej prawdziwego" gracza. Ot, po prostu nie mam czasu na "użeranie" się z grą. Ktoś chce, ktoś może - proszę bardzo, wolna wola. Ale moja wola też jest wolna i gram tak, jak chcę. Gram po to, by poznać świat, historię, fabułę, postacie, a nie po to, by powiedzieć grupce "pro-graczy", że zaliczyłem wszystkie możliwe osiągnięcia w grze.

Poza wspomnianymi Talesami i innymi grami od TT, doskonale bawiłem się nie tylko przy Heavy Rain, Beyond Soul, The Order 1886 (czyli właśnie przy "samograjach"), ale także przy Wiedźminie, Assasin's Creed, Uncharted, Wolfensteinie i wielu innych, których jednak poziom trudności ustawiałem na jak najniższy. I dobrze mi z tym. I uważam, że nie ma czegoś takiego jak gra "prawdziwsza" i "mniej prawdziwa". Nie ma czegoś takiego jak procent zawartości gry w grze. Liczy się tylko i wyłącznie osobiste odczucie, ilość radochy, jaką ma każdy indywidualny użytkownik danego tytułu. A czy będzie siedział przed ekranem i wciskał przycisk raz na pięć minut w Heavy Rain, czy wykręcał skomplikowane kombinacje w Tekkenie, czy też z pamięci wyrecytuje całą mechanikę skomplikowanego RTS-a czy RPG-a - to naprawdę nie jest wcale aż tak istotne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czemu już w pierwszym akapicie dyskryminujesz trędowatych? To też ludzie!

Anyway, myślę że hejt bierze się głównie z tego, że obecne produkcje to w sumie same samograje. Producenci gier celują właśnie w mało wymagających odbiorców (z czego to nie jest zła rzecz mało wymagać od gry!). Tymczasem niemały odsetek graczy (dane niepoparte żadnymi badaniami xD) chciałoby się napocić przy grze;) Szuka wyzwania. Odpala więc od razu najwyższy poziom trudności w nowej grze i... umiera z nudy po godzinie. I tu rodzi się problem. Gracz szukający wyzwań odchodzi niezaspokojony od kolejnego i kolejnego tytułu... z czasem ów brak zaspokojenia przeradza się w frustrację i obrywa się graczom jak Ty. Co dla odmiany frustruje Ciebie więc zaczynasz atakować trędowatych.

Spirala nienawiści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Varis napisał:

Czemu już w pierwszym akapicie dyskryminujesz trędowatych? To też ludzie!

Nie dyskryminuje, tylko porównuje swoje odczucia do traktowania jak trędowatego (przez większość ludzi) - a to różnica. Subtelna, więc mogła umknąć Twej wnikliwości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Colidor napisał:
4 minuty temu, Varis napisał:

Czemu już w pierwszym akapicie dyskryminujesz trędowatych? To też ludzie!

Nie dyskryminuje, tylko porównuje swoje odczucia do traktowania jak trędowatego (przez większość ludzi) - a to różnica. Subtelna, więc mogła umknąć Twej wnikliwości

Szczerze powiedziawszy zwyczajnie się po prostu naśmiewałem;)

Nie dziwiłbym się też reakcji Twojego brata, bo o czym ma on z Tobą rozmawiać? Wybierając dwa skrajnie różne poziomy trudności graliście w dwie zupełnie odmienne gry i mieliście dwa zupełnie inne doświadczenia. Zresztą temat nie jest nowy, pięknie o tym piszą klasycy literatury:
 

Ale je jeszcze raz powtórzę: kiedy powiadam „góra”, oznaczam przez to górę dla tego, kto się

krwawił o kolczaste zarośla, kto obsuwał się w przepaście, oblewał się potem czepiając

głazów, zrywał kwiaty i na grzbiecie górskim oddychał pełną piersią. Oznaczam górę, ale nie

mogę jej ująć. A kiedy opowiadam o górze tłustemu handlarzowi, nie potrafię nic mu

przekazać.

Antoine de Saint-Exupéry, „Twierdza”

Tak naprawdę temat zresztą można porównać nieco do dzisiejszego problemu literaruty, tj adaptacji filmowych;) Są tacy co czytają książkę, a są tacy co się zadowolą samym filmem. Niby ta sama historia, jednak podjęty trud i wartość doświadczenia inne;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Proste gry? Tak! Interaktywne filmy? Tak! Quick-time events? Hell no!

Nie mam nic przeciwko prostym grom z nieskomplikowaną mechaniką, ale wymuszanie klikania przycisków podczas filmu z jednej strony niszczy całe zaangażowanie w historię (bo cały czas człowiek jest w napięciu, żeby zdążyć wcisnąć jakiś losowy przecisk) a z drugiej nie ma absolutnie nic wspólnego z graniem (bo brak możliwości wyboru, strategii... innymi słowy jakiejkolwiek interakcji)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiele dawnych, świetnych gier nie miało skomplikowanych mechanik i to w niczym nie przeszkadzało. No, ale teraz odstawia się fuszerę, bo ważniejsze od samej gry jest pokazanie mitycznej mocy sprzętu i połechtanie ego fanbojów (jak to było z The Order 1886). 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Bambusek napisał:

Wiele dawnych, świetnych gier nie miało skomplikowanych mechanik i to w niczym nie przeszkadzało. /.../

 

Czasem sięgam po Diablo I. Prosta, nieskomplikowana gra, a jak wciąga! Diablo II też było niezłe, ale Diablo III, to już zbytnie zadęcie. Przeszedłem raz i starczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Bambusek napisał:

bo ważniejsze od samej gry jest pokazanie mitycznej mocy sprzętu i połechtanie ego fanbojów (jak to było z The Order 1886). 

Czyli skoro mi się akurat Order podobał, to znaczy, że podpadam pod Twoją klasyfikację połechtanych fanbojów z rozbujałym ego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ja się z autorem kompletnie nie zgadzam. Powodów jest co najmniej kilka:

1. Niestety, w obecnych czasach gier-nie-gier jest coraz więcej. Co gorsza, mechanizmy czy zasady z nich zaczerpnięte są coraz bardziej powszechne w tej branży. Gracz, który szuka wyzwania, ma tu coraz mniej do roboty. Weźmy takie Soulsy. Dzisiaj stanowiące synonim trudnej, ksomplikowanej, wymagające rozgrywki. Tyle, że gier podobnie wymagających w latach '80 i '90 było multum. Ba, stanowiły raczej większość. A teraz są na wymarciu, przez co to całe hołubienie Soulsów.
2. Mogę zrozumieć powstawanie gier prostych, nieskomplikowanych, nastawionych bardziej na relaks niż na wyzwanie. Tylko że gdzieś jest granica wycinania wyzwania z gier. Np. takie "symulatory chodzenia" - mam wrażenie, że ich twórcy są niespełnionymi filmowcami, bo to tak w rzeczywistości filmy, z namiastką rozgrywki dla niepoznaki. Pytam się więc: skoro robią takie gry, to czemu po prostu nie nakręcą filmu?

3. Niestety, gry to naczynia połączone. Jak w jednej się coś sprawdzi, to inni od razu małpują i lecą za ciosem. A to oznacza, że im bardziej przyklaskujemy nie-grom, tym bardziej rynek będzie szedł w ich stronę. Pytanie, kiedy zajdzie tą ścieżką tak daleko, że "prawdziwe" gry będą już na wymarciu? Mam nadzieję, że nigdy.

4. Cena. Nie miałbym nic przeciwko produkcjom takim, jak The Order, gdyby ich cena była ustalona na poziomie adekwatnym do zawartości. Niestety - nie była. Podobnie zresztą, jak ceny niejednego "walking simulatora", który starcza na marne 3-4 godziny zabawy, contentu ma tyle, co może 1/10 "normalnej" gry, a kosztuje tyle, co może nie najnowsza, ale maks roczna gra AAA. Człowiek ma wrażenie, że ktoś tu go mocno robi w jajo.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja odpowiem [już] na samą przedmowę:

W chwili gdy branża zejdzie do poziomu

7 godzin temu, Gram.pl napisał:

Myślenie o grach wyłącznie w kategoriach „grywalności”. Ogranicza nas to i krzywdzi te produkcje, które próbują wyjść poza formułę bycia wirtualną zabawką.

rzucę granie. Po co grać w gry, które nie da się grać?

Jednorazowe ubogacanie ducha: malowidła, filmy, książki swoją, a używki swoją drogą. Dla gier [ogółem] wartość użytkowa jest wszystkim (napisałem to zanim w ogóle przeczytałem artykuł, ciekawe skąd wiedziałem ;) ), bo gry bez zabawy nie są grami. No i jak zabawa w grze jest formalnością, to spodziewam się, że szybko się toto graczowi znudzi.

BTW To całe wyolbrzymianie na początku jest zbędne, nikt tak nie mówi.

11 godzin temu, Gram.pl napisał:

Co z „napaćkanym” impresjonizmem? Co z minimalizmem?

Chwila zadumy i zmiana tematu? Takich reakcji spodziewam się, gdy mowa o tych wszystkich "doświadczeniach".

11 godzin temu, Gram.pl napisał:

To jest obrona samograjów, obrona interaktywnych filmów, obrona gier niewymagających, które oferują inny, ale wcale nie gorszy rodzaj zabawy.

Gorszy w kategoriach grywalności? Gorszy w kategorii cena/jakość? Przy okazji, skoro już mamy jasność, o które produkty się rozchodzi: zupełnie niezrozumiałym jest tekst

11 godzin temu, Gram.pl napisał:

Mam już tego trochę dość, bo mnie, miłośnika gier łatwych i przyjemnych, traktuje się jak trędowatego. Dosyć tej dyskryminacji, też jestem graczem!

 Recenzenci mający własny gust i poglądy, w oparciu o które recenzują gry, to... dyskryminacja?

...Sławku, to ty?

 

PS

11 godzin temu, Gram.pl napisał:

Idealnym przykładem jest tutaj Assassin’s Creed, który z odsłony na odsłonę wprowadza coraz to bardziej odbiegające od sedna elementy: a to rozbudowa bazy, a to statku, a to walka o wpływy, a to budowa miasta. Przypominam - mieliśmy się skradać!

Serio? Grałem w AC i nic bardziej odbiegającego od skradanki nie jest mi znane. Meritum zabawy, zamachy, to wręcz publiczne egzekucje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że autor nie odróżnia umieszczania prostej mechaniki od zmuszania gracza do jedynej słusznej interakcji. Prosta mechanika nie warunkuje totalnej liniowości. Mechanika Maincrafta jest tak prosta, że grają w niego 6-latki, a swoją interaktywnością bije na głowę większość gier. Autorzy gier takich jak Until Down nie dbali o to, by gracz szybko zrozumiał zasady panujące w świecie gry, ale o to by gra minimalizowała ilość wyborów gracza, bo jak gracz musi coś wybrać to musi  pomyśleć, a jak musi pomyśleć to może się zniechęcić.

Po drugie, to nie jest tak, że samograje są krytykowane, bo się tak komuś upatrzy. Gdy ktoś pisze recenzje, mówi o tym w jakim stopniu granie w daną produkcję sprawiło mu radość i wylicza elementy gry, które temu sprzyjały bądź przeszkadzały. Cały hejt na te bardzo proste produkcje bierze się stąd, że ograniczając graczowi wybór w gruncie rzeczy pozbawia się go przyjemności grania. Nie każdemu graczowi oczywiście, bo wiadomo, że są ludzie którzy cieszą się jak mają mało opcji do wyboru, bo im się wszystko szybko udaje i mogą sobie popatrzeć na następne animacje i totalnie liniowe poziomy. Jednak są też ludzie, którzy każdą grę traktują jako swego rodzaju intelektualne wyzwanie. Gry pozwalają  popisać się kreatywnością i pięknie nagrodzić za wychwytywanie niuansów mechaniki, sprawiając że przeszkody pozornie bardzo trudne, można pokonujać z łatwością. Śmiem na dodatek twierdzić, że ci bardziej wymagający gracze mają prawo uważać się za tych "ważniejszych", gdyż zależy im na istocie gier - interaktywności.

Porównanie tego z kierunkami malarskimi jest nietrafione. Istotą malarstwa jest obraz i jej estetyka. Minimalizm i ekspresjonizm to wciąż sposoby tworzenia obrazu, zmieniając jedynie to co się w tym obrazie znajduje. Tymczasem w przypadku gier, to interaktywność jest tym czym ją definiuje. Gdy pozbywa się lub ogranicza element, który definiuje daną dziedziną sztuki, to taki twór w obrębie tej dziedziny sztuki musi być postrzegany jako gorszy. Film z pięcioma klatkami na krzyż i genialnym soundtrackiem może być rewelacyjnym albumem muzycznym, ale w obrębie gatunku w którym był on tworzony, będzie on beznadziejny, gdyż nie wykorzystuje ruchomego obrazu - elementu, który utwór kinematograficzny definiuje. Tak samo The Order: 1886 może być dla niektórych świetnym filmem, ale nie dziw się, że w obrębie gatunku gier jest to produkcja zwyczajnie słaba. W ramach konwencji, gra ta mogła być znacznie bardziej interaktywna, bez uszczerpku na wartości artystycznej. 

  • Upvote 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zadymek napisał:

Serio? Grałem w AC i nic bardziej odbiegającego od skradanki nie jest mi znane. Meritum zabawy, zamachy, to wręcz publiczne egzekucje!

 

Prawda? :) Też mnie ten fragment tekstu ubawił, bo gdzie niby w tym AC skradanie? Znaczy niby jest możliwe, ale jako dodatek, bo na koniec cel zwykle tak czy siak zaczyna uciekać i mamy "ciche" zabójstwo polegające na pogoni przez pół miasta. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 8/14/2017 o 17:15, Colidor napisał:

Czyli skoro mi się akurat Order podobał, to znaczy, że podpadam pod Twoją klasyfikację połechtanych fanbojów z rozbujałym ego?

Ja nie mówię, że komuś ta gra się nie może podobać. Jednak ona powstała "do oglądania", żeby pokazać moc PS4 i to był główny cel. Miała być ojaniemogę taaaka grafika, a cała reszta to dodatek. Czy na zrobienie lepszego gameplayu zabrakło kasy czy czasu to już nie wnikam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja się z tym zgodzę, bo nie ukrywam, że czasami lubię sobie pograć w "proste" gry. Chyba przespałem moment, w którym liniowość stała się tak piętnowaną wadą. Jeśli historia jest dobra, to będę ją śledził z ciekawością jak film, nie musząc na każdym kroku zastanawiać się "co by było, gdybym wybrał tę drugą opcję". Co do "seriali interaktywnych" to również lubię w nie pograć, zwłaszcza, kiedy dają pierwszy odcinek za free. xD Żarty żartami, ale np. takie The Walking Dead porwało mnie swoją fabułą bez względu na to, czy miałem wpływ na zakończenie, czy nie. To samo czułem przechodząc Life is Strange, jedną z moich ulubionych "gier" (choć tam gameplay był odrobinkę bardziej rozbudowany).

14 godzin temu, Bambusek napisał:

Miała być ojaniemogę taaaka grafika, a cała reszta to dodatek.

To samo można dopisać przy Ryse: Son of Rome. Piękna grafika, liniowa fabuła, monotonny system walki i festiwal QTE. Ogólnie średniak. Mimo to grało mi się całkiem przyjemnie. Nie wiem czy to wynika z moich niskich wymagań co do gier, czy z tego, że ograłem ją za darmo, ale jakoś źle się nie czułem przechodząc ją. Gusta i guściki, podejrzewam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Skelldon napisał:

To samo można dopisać przy Ryse: Son of Rome. Piękna grafika, liniowa fabuła, monotonny system walki i festiwal QTE. Ogólnie średniak. Mimo to grało mi się całkiem przyjemnie. Nie wiem czy to wynika z moich niskich wymagań co do gier, czy z tego, że ograłem ją za darmo, ale jakoś źle się nie czułem przechodząc ją. Gusta i guściki, podejrzewam. ;)

Ha, widzisz, też mam Ryse za darmo jak rozdawali w ramach czegośtam związanego z AMD, ale wytrzymałem gdzieś do połowy drugiego etapu (tego, co się za ojcem biega), po czym wywaliłem z dysku i nie chcę wracać.  Widać mocno, że to tytuł przeznaczony na Kinecta i na szybko przerabiany pod klasyczne sterowanie. Ciach, ciach, ciach, QTE, powtórz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować