Gram.pl

Zgarnij kod na Guild Wars 2: Path of Fire w wersji Deluxe na PC!

26 postów w tym temacie

Najpierw pojawił się niczym znak na niebie, nie zaczęło się to od wielkiego wybuchu a od jednej myśli. Z mieszaniny rozmyślań o walkach, podbojach i nowych poziomach, umiejętnościach i innych niesamowitych mocach powstał on...jego narodziny poprzedzone były ekranem ładowania, wizytą w menu? miejscu w którym decydujemy o dalszych losach naszego alterego... powstał na moje podobieństwo, był inżynierem z rasy Asura... "pomieszałem mu w genach" nadając mu wyglad mocarza który zwojuje świat... Ale czy to dobry wybór? Myślę, że tak... Postać została stworzona... wybór dokonany... pora ruszyć podbić świat... Gusiol - idź, walcz i zwyciężaj.

Moja historia z GW to dopiero myśl o tworzeniu mojego bohatera który być może się ziści niedługo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Pomocy! Coś jest w wodzie!" Nad Splintered Coast rozbrzmiał przerażony krzyk. Lada moment miała rozpocząć się jedna z najkrwawszych bitew w dziejach Tyrii. Wśród setek zaprawionych w boju wojowników mierzących się z nieumarłym smokiem Tequatlem był pewien niepozorny łowca. Ta bitwa była największym wyzwaniem z jakim do tej pory się mierzył. Serce biło mu jak oszalałe a po plecach spływał zimny pot. Mimo przerażenia nie było już odwrotu. Bestia wyłoniła się z odmętów wody i zaatakowała. Łowca zacisnął ręce na łuku i ruszył do walki wraz z towarzyszami broni. Bitwa była długa, wyczerpująca. Mimo ogromnych strat, wielu zabitych i jeszcze większej ilości rannych Tequatl poległ, a bitwa została wygrana.

Mijały tygodnie a do uszu naszego łowcy zaczęły docierać niepokojące wieści. Ponoć na Crystal Desert budzi się pradawne zło, bóg ognia Balthazar. Wielu bohaterów ze wszystkich zakątków Tyrii już wyruszyło stawić czoła nowemu zagrożeniu, lecz nie ma wśród nich pogromcy nieumarłego smoka. Łowca ciągle czeka na wezwanie do boju i z każdym kolejnym dniem martwi się, że świat już o nim zapomniał. Lecz jeszcze nadejdzie dzień, gdy znów będzie trzeba napiąć łuk i ruszyć do nierównej walki z istotami zagrażającymi istnieniu świata. I gdy ten dzień nadejdzie nasz bohater będzie gotowy by stanąć oko w oko nawet z samym Balthazarem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W trakcie walki z jednym mobem veteranem z pomocą przyszedł mi dziki jeleń :D Miła niespodzianka jako iż gram głównie solo i każda pomoc się przyda. Mam jeszcze gif z tego momentu. Dla czegoś takiego dalej gram w GW! Powodzenia.

Gram.pl_konkurs_.gif

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bohater legenda. Który posiada przyznany mu tytul za czasów starej tyrii "Bóg wędrujący między zwykłymi nieśmiertelnikami" z guild wars 1 , Bohater który pochodził z czasów Elony wyszkolony w bractwie zakonu derwiszy,który musiał rozpocząć nowe życie jako człowiek nekromanta w nowej Tyrii broniąc swojego honoru jak i całego zakonu derwiszy, zwalczał codziennie każde zagrożenie które było spowodowane przez Elder Dragona i jego podwładnych z Orr, Bohater dzielnie bronił mieszkańców tyrii i dopiął swojego , lecz niestety pewnego dnia Jungle maguuma została zaatakowana przez złe siły i bohater nie był gotowy, lecz wiedział że musiał ocalić to czego bronił już wiele lat i nigdy nie chciał się poddać , przypomniał sobie jak ważne dla niego było bractwo derwiszy jak i cała Tyria, dzięki temu musiał poczuć dawna moc która była w nim ukryta nazywająca się "Viper"-Nekromanta" dzięki której mógł użyc  kosy jak za dawnych czasów i zwalczyć zło w maguumie i żyć spokojnie, niestety osoba której ufał przez wiele lat zwana mu zwana Balthazarem postanowiła sprowadzić  ludzi na "Path of fire" , i tylko w ten sposób bohater mógł sobie przypomnieć w sobie prawdziwego derwisza odkrywając nowa ulepszona specjalizacje i odwiedzić swój prawdziwy dom...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wydawałoby się, że był to kolejny, zwykły dzień w Tyrii. Przechadzając się ulicami Divinity's Reach Razoff cieszył się spokojem panującym w mieście. Bawiące się dzieci, wielkie, huczne i kolorowe targi. Artyści prezentujący swoje wybitne talenty. Nękało go jednak od dłuższego czasu złe przeczucie. Po nocach śniła mu się wyprawa przeciwko Mordremoth'owi. Szczególnie ten jeden moment, gdy zmuszony był zakończyć życie swojego najlepszego przyjaciela, którego być może kiedykolwiek miał - Trahearne'a. Szukając odpowiedzi udał się do Świątyni Sześciu w Górnym Mieście. Swoje pytania niósł do bogini Lyssy, patronki mesmerów. Nie oczekiwał odezwu, w końcu wiedział, że bogowie opuścili Tyrię dawno temu. Po chwili ciszy zauważył błysk w stojącym obok zwierciadle. Zbliżając się do niego zauważył coś okropnego. Było to starcie boga Balthazar'a ze smokiem Kralkatorrik'iem. Zdarzenie to siało zniszczenie wyzwalając pierwotne siły, które szerzyły chaos wszędzie wokół. Razoff zszokowany widokiem przewrócił się na plecy. Nie minęła jednak chwila, a jego wyraz twarzy zmienił się gwałtownie sugerując determinację i gotowość do działania. Wiedział, że jest to znak. Nie może dopuścić do zajścia tych wydarzeń. W jednej chwili zebrał się z ziemi i pobiegł do swojej kwatery. Otworzył skrzynię, której poprzysiągł już więcej nie ruszać. W środku znajdowało się najpiękniejsze ostrze jakie widziało ludzkie oko - The Shining Blade, podarowane przez samą królową Jennah po pokonaniu smoka Zhaitan'a. Bohater chwycił broń, ubrał swój strój i charaktetystyczną fioletową maskę. Ruszył w kierunku Crystal Desert. W Wolnym Mieście Amnoon czekał już na niego stary druh - Rytlock Brimstone. "Znowu się widzimy" - rzekł Razoff. "Ktoś musi powitać waszego boga wojny! A kto zrobiłby to lepiej niż charr z płonącym mieczem? Dobrze cię widzieć, przyjacielu" - zaśmiał się Rytlock.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Narodził sie by nieść swiat na swych barkach jak atlas, a barki miał wielkie , rasy norn był i z zimnych gór pochodził lecz w sercu jego ogień płonoł czysty,błekitny .Zawsze  jego eteryczna tarcza dawała znak pobratyńcom broni ze czas uderzać . Biegle władał długim mieczem jak i magiczna laską , był guardianem , i zawsze w zgodzie z swym cechem bronił dużyny , i sparcia w uderzeniu udzielał. Dzielnie przemierzał krainy dzis z jego wypraw błyszczy złota gwiazda przy imieniu. Swiat Tyri na pamiec mu znany gdyż od pierwszych dni było dane mu go przemierzać , dzieś w sen gnuśny popadł bo swiat mu zamały , lecz w sercu zawitał mu znów promyk nadzieji bo być moze trafi mu sie zwiedzic nowe lądy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W obozowisku panowała przyjazna atmosfera - nad ogniem co jakiś czas lądowały kolejne kawałki mięsa, które zaraz zaczynały przyjemnie skwierczeć i nabierać kolorów. W pewnym momencie znalazł się tam nawet wielki kocioł wypełniony tajemniczym płynem. Kobieta stojąca przy nim powoli mieszała jego zawartość i dodawała do środka różne przyprawy. Tymczasem norn siedzący obok z wyrazem lęku w oczach, zagadał - My się chyba nie znamy. Jak Ci na imię? Powiedz coś o sobie, chętnie posłucham. Widzę żeś z dalekiego pochodzisz kraju, a ja, w tym wieku mogę co najwyżej posłuchać o przygodach innych niźli przeżywać je samemu - Mówiąc to zajadał się kawałkiem upieczonego mięsa. Po chwili jednak sięgnął za pazuchę, skąd wyjął piersiówkę i zaczął częstować Cię alkoholem własnej roboty.

- -Dziękuję, nie piję - odpowiedziałem. -Nazywam się Artayas, pochodzę ze górskich szczepów Charr, mieszkających na wschodnich terenach Ascalonu - Zakończyłem. Po przeciągającej się chwili ciszy, obserwując z błyskiem w oku i pragnieniem w sercu, bójkę na drugim końcu obozowiska podjąłem opowieść - Na moich górzystych rodzimych terenach, wybuchła wojna domowa. Wiele krwi się lało, zarówno po stronie moich pobratymców jak i wrogów. Ciężkie to były czasy, szczep pnie się ku wymarciu a ja ku ochronie mojej rodziny udałem się wraz z nią do czarnej cytadeli, prosząc o wsparcie i ochronę dla moich bliskich. Gdy ją uzyskałem, zebrałem najsilniejszych wojowników mojego klanu i wróciłem odbić swoją wioskę. Ohh cóż to była za walka, starcze. Krew się lała gęściej niźli wino na waszych weselach, wybiliśmy psich synów co do sztuki, lecz herszt ich zbiegł w te okolice, a ja broniąc honoru rodziny ruszyłem za nim. W trakcie przemierzania bezmiaru tej zieleni trafiłem do tego obozu - zakończyłem. Norn słuchając, ani razu nie przerwał. -

Z czasem, niektórzy wyraźnie zmęczeni zaczynali rozchodzić się do namiotów, licząc na spokojną noc. Ty jednak dzielnie trwałeś wraz z nornem przy ognisku, patrząc jak płomień robi się coraz mniejszy. Mijały minuty, a chłodny wiatr stawał się silniejszy, było już bardzo późno. Do głowy przyszło Ci, że najlepsze co teraz możesz zrobić, to również udać się na spoczynek, ale jakie było Twoje zdziwienie, gdy dostrzegłeś drobną kobietę ruszającą poza obóz - wgłąb lasu. Zresztą długo nie trzeba było czekać na kłopoty, bo niebawem z ciemności wydobył się głośny, piskliwy krzyk - Ała! Pomocy! - Dziewczynę najprawdopodobniej spotkała jakaś krzywda.

- Wiedząc że mam swoją misję i nie mogę się narażać na inne kłopoty, spojrzałem tylko w stronę skąd usłyszałem krzyk. Odwracając swój podłużny pysk, nie spodziewałem się tego co zobaczyłem. - To Ty!- krzyknąłem. Pędząc zaślepiony żądzą mordu na herszcie który zniszczył moje spokojne rodzinne życie, z myśliwego stałem się zwierzyną która na nieznanych przez siebie terenach wpadła z góry zastawioną pułapkę. W miejscu gdzie przed chwilą była idąca nic nie świadoma dziewczyna, pojawiło się troje cudzoziemców. Środkowa osoba to był herszt w otoczeniu dwóch swoich braci. Widząc sztylet na gardle dziewczyny zrobiło mi się jej żal, a wiedząc do czego ten parszywy drań jest zdolny, wiedziałem że nie da się jej uratować. W mgnieniu oka zadecydowałem. Szybko przepraszając w myślach niewinne dziewczę, rzuciłem swym ostrzem w herszta przepaławiając go wraz z dziewczyną na pół. Tylko raz spojrzałem w jego oczy, ciesząc swą duszę nutą tryumfu widziałem w jego oczach zarówno strach jak i wściekłość. Gdy tylko ostrze wróciło w me łapy, szybko rozpłatałem dwóch pozostałych przeciwników. Wiedząc że nie mogę tu dłużej pozostać, spojrzałem przelotnie w oczy nowo poznanego przyjaciela, lekko skinąłem łbem w geście pożegnania i pognałem w mrok, pędząc z powrotem, ku cytadeli. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przed narodzeniem Sylvari imieniem Bansidhe śniła Wielki Sen. W Śnie ukazało jej się Złote Drzewo w Złotym Mieście ze Złotą Boginią siedzącą na gałęzi. Bogini wyszeptała "Śpiąca, zbudzisz się na moje wołanie" i Bansidhe obudziła się pośrodku nocy.
https://imgur.com/6aR8DGT
Młoda Sylvari w imię swej matki Bladego Drzewa została wojowniczką i dołączyła do Warden aby chronić swych braci.
https://imgur.com/dMc7sUs
Pewnego dnia, Bansidhe stanęła w bramach Złotego Miasta i usłyszała wołanie "Śpiąca, musisz się zbudzić. Znasz swą drogę." Bogini Melandru siedziała na Wielkim Złotym Drzewie, tak jak w jej śnie i Sylvari obudziła się w miejscu poza czasem i przestrzenią, ukrytym przed wzrokiem, w świecie Złotej Bogini natury.
https://imgur.com/KA9r7Rm
Sylvari zwróciła się do Bogini "Melandru pokaż mi drogę."
Ciało Bansidhe otoczyły cierniste pnącza. Jej ciało zmieniło się, na głowie wyrosły jej pokręcone, bezlistne gałęzie. Bogini uśmiechnęła się i dotknęła głowy Sylvari. Białe kwiaty rozkwitły pod jej dotykiem. Wyglądała teraz groźnie, dostojnie i piękniej niż kiedykolwiek przedtem. "Nie ma wzrostu bez rozkładu. To jest lekcja której mogę cię nauczyć. To moje błogosławieństwo.
https://imgur.com/0pkupzr
Otrzymała od Melandru w darze wielką moc, która wzmocniła jej zdolności, ale też zmieniła ją na zawsze.
Dzielna Sylvari została heroldem Melandru aby w imie Bogini zabijać smoki i ich sługi.
Kiedy nadszedł właściwy czas, Bansidhe wróciła do Tyri aby wypełnić swe przeznaczenie.
***
Więcej screenów mojej ukochanej postaci: https://imgur.com/a/eUnQV

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja Sylvari narodziła się już po upadku Zhaitana. Dawno po tym, gdy dzielni bohaterowie pokonali Scarlet Briar i Mordremotha. Nie miała więc szansy wziąć udziału w tych historycznych zwycięstwach. Nie traciła jednak nadziei, że jej szansa na zapisanie się złotymi głoskami w księgach Durmand Priory jeszcze nadejdzie.

Poświęciła się więc badaniu dokumentów, które pozostawiła po sobie Scarlet, spędziła długie miesiące, próbując zrozumieć (i odtworzyć) sposób działania Steam Minotaurs. Jej ciężka praca zaowocowała napisaniem i obronieniem inżynierki. :D Niestety, prawdopodobnie przez stres związany z obroną, całkiem zapomniałą sprawdzać swoją pocztę i omineła ją wiadomość, że Balthazar zaczął rozrabiać w Elonie. Ostatni statek na połączeniu Lion's Arch - Elona zdążył odpłynąć.

Czyżby właśnie przepadła ostatnia szansa młodej Sylvari na chwałę? Czy jej największą przygodą okaże się ten jeden raz, gdy natrafiła na rozwścieczonego Jotuna, który gonił ją przez pół Lornar's Pass??

https://cdn.pbrd.co/images/GVCkCwZ.png

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niebo nad Rata Sum płonęło złotem zachodzącego słońca, a gdzieś na dolnych poziomach niezwykłego miasta trwała równie gorąca dyskusja.
- To chyba oczywiste. Jak można w ogóle twierdzić, że Snaff nie jest największym geniuszem i bohaterem w historii Rata Sum!
- A Zojja? A Vekk? Oola?
- Kpisz sobie?
- Nieprawdopodobne, że i siebie do ów grona nie zaliczasz Tyyk!
Mijający całe zamieszanie przechodnie zatrzymywali się by dołożyć swoje dwa (chociaż jak to w przypadku asur bywa, więcej niż dwa) słowa. W końcu mała studencka sprzeczka rozrosła się w bójkę słowną godną nordów. Mieszkańcy Rata Sum wyrażali swoje różnice głośniej i głośniej. Nawet interwencja Rozjemców nie uspokoiła tłumu.
Wtem, unoszący się niedaleko teleport rozbłysł białym światłem i tuż pod nim pojawiła się postać.
Tłum nie przejął się w ogóle tym, że ktoś użył teleportu – to był codzienny widok, setki podróżnych korzystały z nich przyspieszając wędrówkę – lecz tym, co uciszyło zwaśnionych mieszkańców było lśnienie, które nie pochodziło z teleportu, lecz broni.
Bifrost błysnął w rękach przybysza, który pośpiesznie przeszedł obok licznej grupy studentów i obywateli Rata Sum.
- Czy to… - ktoś rzucił cicho.
Tłum przyglądał się każdemu ruchowi przybysza. Ubrany w zdobione złotem czarne szaty asura, jakby w ogóle nie zważając na stojący obok tłum, podszedł do jednego z kupców handlującego hologramami.
- Przecież to Dowódca Paktu...
- To prawdziwy bohater!
- Zabójca Prastarych Smoków, Zaithana, Mordremotha, mistrz Smoczej Straży!
- Niesłychane, pamiętam go z Kolegium Dynamiki!
- Czy to nie on stworzył Kulę Nieskończoności?
Sławny elementalista spojrzał w stronę tłumu z lekkim zdziwieniem po czym uśmiechnął się i zniknął w blasku srebrnego światła.
Mieszkańcy Rata Sum przestali sprzeczać się o bohaterów przeszłości. Spojrzeli w przyszłość i mogli zadowolić własne ego, wiedząc, że to jeden z nich - asura z Rata Sum - jest bohaterem całej Tyrii. 

gw043.jpg

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nero (wł.CZARNY)

Senne lśnienie poprzedzające początek życia Sylvarii zostało zatrute. Zła magia zapuszczała korzenie w Bladym Drzewie. Słońce zakryło swą twarz niwelując wpływ Cyklu Dnia i Świtu a potęgując ilość narodzin młodych Sylvarii w Cyklu Nocy i Zmierzchu. Przenikliwy chłód  ogarniał Pale Tree,które z minuty na minute ''oddychało'' coraz cięższym powietrzem. Odsłaniając siniejące konary Drzewo rozwarło swój pień i oddało się we władanie transowej energii. Z głębi Nocy wyłoniła się zalewająca tło postać,której viridianowe oczy lśniły jak morskie kamyki na dnie studni. Wykonując nieporadne ruchy dłońmi odganiającymi wszechobecną mgłę podążała w strone skalnego źródełka. Biło tam serce życiodajnej wody przypominającej rzadką czarną maź. Postać nachyliła się nad strumieniem i przemyła w nim swoją twarz. Szkarłatny księżyc naznaczył swoją aurą klęczącą istotę. Rzucony na ziemię blask łuny,która wyrysowała cienie głosiła słowa:

...''SANGUIS,MORS,EXERACIONE''...

W tym Cyklu Nocy na świat przyszedł niezwyciężony nekromanta parający się czarną magią,znaczący na swej drodze kręgi krwi i wyrazy cierpienia na twarzach wrogów. Złamane skrzydła dnia nadrabiały potęgą i siłą charyzmatu nocy.

Nero nigdy nie zapomniał skąd wzięła się jego siła - gdzie bije źródło czerni,której oddał swoje światło.

https://iv.pl/images/55719599007065387974.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Njörik Bronzebeard różnił się od innych Nornów. Od dziecka uwielbiał majsterkować, a z wiekiem przerodziło się to w zainteresowanie inżynierią. Ale gdy osiągnął pełnoletność i przyszło wezwanie na Wielkie Polowanie, odpowiedział. Bądź co bądź był Nornem. Gdy dowiódł swojej wartości, wyruszył z przewodniczką grupy, Eir Stegalkin, na polowanie. Dotarli na miejsce i po ciężkiej walce pokonali Issormir’a – wielkiego lodowego czerwia. Njörik zrobił wrażenie na Eir i od tego momentu została jego mentorką w świecie Tyria. Pod jest kierunkiem, pokonał króla jotunów Koraga i pozbawił grupę wielbiącą Jormaga, Sons of Svalnir, ich wsparcia. Eir przedstawiła Njörik’a trzem Zakonom jakie działają w Tyrii: Order of Whispers, Durmand Priory i Vigil. Njörik nie musiał się długo zastanawiać i po walce w obronie Durmand Priory, zdecydował się dołączyć do nich. W końcu przyszedł czas na spotkanie z pozostałymi członkami grupy Destiny's Edge, ale nie było udane spotkanie. Grupa bohaterów nie znajduje wspólnego języka i rozchodzi się. Njörik w Durmand Priory spełnia się naukowo. Pomaga zakonowi rozwiązywać kolejne zagadki i awansuje w jej szeregach. Pewnego dnia odkrywają, że Zhaitan, jeden z wielkich smoków, ma zamiar zaatakować Lion’s Arch, wyrusza więc na wyspę Pazura żeby przygotować obronę miasta. Jednak siły Zhaitana były przytłaczające i twierdza na wyspie zostaje przejęta przez wroga a bohater cudem ucieka z wyspy. Wraz z uczonym Trahearne, dostają za zadanie zwerbowania sojuszników i utworzenia Paktu, złożonej z członków trzech zakonów, do walki ze Starszymi Smokami. Trahearne po wizycie u swojej przywódczyni, otrzymuje miecz Caladbolg i wraz z nowym Paktem udaje im się odbić wyspę Pazura. Po tym sukcesie Njörik zostaje Dowódcą, i drugim w kolejności dowodzenia po marszałku Trahearne. Grupa rusza do krainy Orr żeby ostatecznie rozwiązać problem Zhaitan’a. Po długiej i żmudnej kampanii udaje im się wedrzeć do twierdzy Zhaitan’a i po ciężkim boju smok pada. W Tyrii wszyscy świętują i wreszcie mogą zaznać trochę spokoju. 


Mija jakiś czas i zaczynają dziać się dziwne rzeczy w Tyrii. Tajemnicze pnącza pojawiają się i niszczą twierdze i Asurskie punkty przesyłowe. Pakt pod dowództwem Marszałka Trahearne wyrusza w nieznane krainy Maguuma Jungle. Njörik wraz z grupą przyjaciół odkrywają że za tymi atakami stoi kolejny ze Starszych Smoków – Mordremoth. I jeszcze coś – Sylvari, rasa leśnych istot, są tworami Mordremoth’a i zaczyna przejmować nad nimi kontrolę. Gdy flota statków powietrznych Paktu jest nad dżunglą, zostaje zaatakowana i zniszczona a marszałek i bohaterowie z nim podróżujący, zostaje porwany. Njörik wyrusza z misją ratunkową, która przeradza się ostatecznie w walkę z kolejnym smokiem. Grupie udaje się pokonać Mordremoth’a ale za wielką cenę – marszałek Trahearne ginie. Smutek miesza się z radością, jedni świętują inni opłakują poległych towarzyszy. W Gaju, mieście Sylvari, powstaje pomnik ku czci uczonego Trahearne. Njörik nie przejmuje dowodzenia w Pakcie. Postanawia z niego odejść i założyć własną grupę - Dragon's Watch, która zajmie się pozostałymi smokami. Obecnie Njörik przebywa w Elonie, pustynnej krainie której zagraża kolejny smok – Kralkatorrik. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witaj przybyszu. Witaj pod "Łysym Krasnoludem". Nie, nie wiem dlaczego się tak nazywa, ale za to fajnie brzmi. Usiądź proszę. Napijesz się? Mają tu świetną kryteńską brandy. Nie? Twoja strata przyjacielu. Mniemam zatem, iż przyszedłeś tutaj w interesach. Kim jestem? Och, wybacz proszę moje maniery. Jestem Mesmerem. Nie szłyszałeś? Na Sześciu, gdzieś ty sie podziewał? Pochodzisz z Pogórza Askalońskiego? To wiele wyjaśnia mój drogi. Tak, tak,  jestem magiem. Dyplomowanym Mistrzem iluzji. Co? Nie, nie wyciągam królików z cylindra na imprezach urodzinowych. Moja domeną są zmysły i umysły. Widzisz tą staruchę za kontuarem? Spójrz jeszcze raz. Hahaha, szkoda że nie widzisz swojej miny. Tak działa moja magia. Bardzo potężna sztuka jeśli potrafisz odpowiednio się nią posługiwać rzecz jasna. Czego zatem potrzebujesz przyjacielu? Masz dług do odzyskania? Bez problemu przekonam dłużnika do jego oddania, wraz z należnym procentem. Nie? Więc kobieta? Mam ją w tobie rozkochać? Kazać się odczepić? Kazać sie odczepić jej mężowi? A może przestraszyć twoją teściową? Gwarantuję, że po mojej "kuracji" nigdy nie spojrzy na ciebie krzywo. A zatem chodzi o walkę. Cóż, dobrze trafiłeś. Owszem, umiem walczyć. Niegdyś, nim Popielcy wypalili Ascalon, my mesmerzy staliśmy obok rycerzy na polu bitwy. Któż inny nadawał sie lepiej by zniszczyć morale przeciwnika. Strach zasiany w umyśle dekoncentruje, spowalnia, wysysa energię a w konsekwencji zabija. Na Lyssę, to były czasy. A dzisiaj? Elementaliści ze swoimi żywiołami czy też nekromanci i ich sługusy. Przereklamowani, mówię ci. Gdzie tu sztuka? Gdzie finezja? Mówię ci, przez ten cały cyrk ze smokami wszystko zeszło na psy. Nawet magia.
Ale nic to. Przejdźmy do interesów. Czego potrzebujesz? Wybierasz sie do Lwich Wrót na Festiwal Zimowego Przesilenia i musisz przekroczyć Dreszczogóry? Niełatwa rzecz. Zwłaszcza teraz, gdy nikt nie pilnuje górskich szlaków. Do tego jeden mesmer ci nie wystarczy. Chodź, poznaj moją drużynę.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja historia zaczyna się w mieście przypominającym gwiazdę śmierci-Black Citadel, gdzie jako biedny Charr pomagałem tamtejszej ludności zwalczać plagę robaków na ich farmach. gdy dorosłem do 80 lvla wyruszyłem w podróż podejmując się wielu różnych Zadań.  Od pomocy na farmach, obrony ważnych miejsc, ochronę kapłanek, po zabijanie smoków. Pracowałem nawet jako drwal żeby zarobić na życie, gdy to nie przynosiło zysków zostałem poławiaczem pereł. Będąc doświadczonym poszukiwaczem wyruszałem na poszukiwania artefaktów, aż stałem się posiadaczem jednego z nich. Wtedy świat został zaatakowany przez Mordemotha diabolicznie złego smoka, do walki wyruszyłem samotnie, gdy nie dawałem rady poprosiłem o pomoc mojego kompana Akwarela. Byliśmy jak ognień i woda zawsze udawało się nam wyjść obronną ręką z każdej sytuacji ale nie tym razem, po walce którą stoczyliśmy ze smokiem on stracił życie a ja nogę. Teraz po tych wszystkich wydarzeniach sam przemierzam nieznany świat w którym Baltazar sieje zniszczenie. Jak by tego było mało po tym zostałem porwany przez zamaskowanego Mad Kiga i uwięziony w otchłani jego wieży skąd nie było powrotu, a w mojej głowie było słychać tylko ostatnie słowa mojego kompana "Zmieszanyyy dziękuje". A świat nadal oczekuje na ratunek nieznanego im z imienia bohatera.

 

gw012.jpg

gw014.jpg

gw002.jpg

gw015.jpg

gw009.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nazywam się Krisek i jestem Asurą. Moja przygoda zaczęła się w Metrice Providence gdzie zdawało mi się, że wszystko, czego chciałem to być zwykłą Asurą, jednak nie było mi dane. Nie wiele czasu przeleciało, gdy podczas jednej z mych przygód poznałem Tybalta poczciwego sprzedawcę jabłek, a jak się szybko okazało mojego najlepszego przyjaciel i kompana. Tamte czasy nie były łatwe i nasza przyjaźń, choć wydawałoby się, że wieczna została zakończona przedwcześnie. Tybalt i ja przysięgliśmy bronić Tyrii dlatego w czasie oblężenia Claw Island poświęcił się bym ja mógł dalej żyć i pokonać to, co zawsze zagrażało Tyrii i wszystkim rasom, smokom. Od tamtego dnia wypełniam moją obietnicę złożoną memu przyjacielowi przed laty i walczę ze smokami, które nie cofną się przed niczym, by unicestwić wszelkie życie w Tyrii. Ta ścieżka zawiodła mnie aż tu, wierny mojej obietnicy muszę stawić czoła już nie tylko smokom, ale i Baltazarowi na jego ścieżce ognia w Crystal Desert, który nie cofnie się przed niczym, by zniszczyć to, za co mój przyjaciel zapłacił najwyższą cenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wrobili mnie tak, że sam Szalony Król Thorn by się nie powstydził.

Kilka lat temu w gildii zapanowała moda na bronie legendarne. Siłą rzeczy musiałem się zainteresować, nie było zresztą innych tematów. Ale nie zależało mi na tyle, żebym zajrzał choćby na GW2 wiki.

Błąd.

Zapytałem jak najszybciej mogę zdobyć takiego Twilighta. W końcu taki greatsword pasowałby idealnie dla mojego Sylvari. Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak:

„Prosto. Przerób 4 000 rękawiczek w Mystic Forge, jest szansa, że wypadnie prekursor, potem już z górki.”

Rękawiczek? Chodziło o rękawiczki za karmę u Brama Dawnrazera na Bloodtide Coast.

A ponieważ jestem Sylvari i zamiast głowy mam kapustę – „kapusta, głowa pusta!” – wziąłem się za przerabianie 4 000 rękawiczek.

I wiecie co? Nie wypadł mi żaden prekursor.

Wklejam tu zdjęcie cholernego Brama Dawnrazera!

More violets, I say, less violence.

bram-dawnrazer.PNG

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

!!! NERO !!!  - fotografie do tekstu użytkownika Inkluzja

''Wiruj w kręgu płomieni''...

https://ibb.co/iDRrDR

''Wyrzuć lęk i cierpienie''...

https://ibb.co/fz8Snm

'Wypuść za krwi strumieniem''...

https://ibb.co/gu5jYR

''Wyzwól poprzez ból''...

https://ibb.co/b6VZYR

Klęcząc w sercu czarnego źródła...

https://ibb.co/cbuTtR

W studni potępionego ognia


ttps://ibb.co/ets3Sm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się