Gram.pl

Zgarnij książkę World of Warcraft: Cisza przed burzą Christie Golden!

25 postów w tym temacie

Rozszerzając znaczenie słowa "dodatek" także o spinoffy to powiem, że bardzo dobrą decyzją było wydanie Hearthstone. Dlaczego? Co by nie mówić o RNG i bolączach to była to produkcja, która przyciągnęła miliony, zyskała sukces na gruncie e-sportu i streamów. Zwiększyła również popularność i rozpoznawalnośc wowa w innych środowiskach np. ja po za tym, że istnieje takie mmo i jest na podwalinach warcrafta 3 nic o tej grze nie wiedziałem. A dzięki karciance odważyłem się sprawdzić ten tytuł.
Wracając do pytania: czy to był najlepszy dodatek? Cóż... Według mnie był to kolejny przełomowy moment, jak wydanie WoWa pokazało, że można przerobić strategię na mmo, tak Hs pokazał, że można powtórzyć ten wyczyn w innej formie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam

            Wielu z nas nie napisze że najlepszym dodatkiem do World of Warcraft był brak dodatku ponieważ większość takowych ludzi siedzi już w domu starców albo wita się z św. Piotrem. Jeśli macie chwilę czasu to wysłuchajcie mej mam nadzieję ciekawej historii.

            Zacznę od tego że grając jeszcze na wersji alpha na bardzo niskim poziomie postaci zdarzyła się sytuacja iż zabił mnie kot ale to nie przez buga tylko przez „niewyćwiczoną” broń którą musieliśmy skilować by muc zadawać obrażenia NCP-om na zbliżonym do nas poziomie. Właśnie to poziom trudności charakteryzował niegdyś tą grę. I było to naprawdę świetne, emocjonujące i dawało wiele frajdy. Casualowy gracz nie mógł być w topie gildii bo było to po prostu nie możliwe; nie zdołałby uzbierać odpowiednich receptur, wyskilować profesji, pozbierać materiałów czy też uzbierać obowiązkowe złoto na daninę dla tanków by mogli się naprawiać podczas raidu (sic!). Chcecie więcej? Proszę bardzo! Dołączenie do dobrej gildii było jak ze znalezieniem pracy w latach 90-tych: mnóstwo podań na jedno stanowisko. Posiadałem przyzwoitego maga po stronie aliantów i moja aplikacja została odrzucona „z powodu błędów ortograficznych”, jak się pewnie domyślacie nie było wtedy auto poprawiania w programie Word i brak aprobaty tej gildii był to dla mnie ogromny cios. Całe szczęście z tego powodu zmieniłem frakcję a co za tym idzie również serwer gdyż jak wiadomo nie można było posiadać postaci z różnych frakcji na jednym serwerze. W hordzie nie liczyła się bezwzględna kultura tylko skill, można było się zakochać w Hordzie od samego jej stylu życia.

            Lewelowanie to była orka na ugorze. Nie będę tutaj poruszał szczegółów dodam tylko że zakup wierzchowca nie był taki oczywisty. Zdolność poruszania się mountami o 100% to był prawdziwy luksus i jak kogoś spotkałeś z takim to wiedziałeś że to jest ktoś. Sprawiało to że wszędzie trzeba było poruszać się praktycznie z „laczka”, pomocne były jedynie zeppeliny, statki oraz loty z większych osad. Były jeszcze teleporty ale musiałeś mieć do tego znajomych, więc… jeśli chciałeś się zapisać na „Warsong gulch” to fizycznie musiałeś udać się do „the Barrens” (!) i cierpliwie odczekać kolejkę bo jak wiadomo nie było łączenia serwerów. Mylicie się jeśli twierdzicie że teraz w legionie są fajne ewenty, natomiast w wotlku nie było ich właściwie wcale. W vanili były one rzadkie ale z pompom. Sam osobiście udało mi się zapoznać z Lordem Kazzakiem który orał ogrimmar jak chciał. Były też większe bossy które się trafiały tj. Massive Infernal bądź Infernal Servant. Nie pamiętam który z nich ale jeden to potrafił wyssać duszę tak że nie mogłeś się zalogować na postać (!) jeśli umarłeś z jego przyczyny a postacie „melle” które miały dłuższą styczność z takim Bossem ich przedmioty niszczyły się bezpowrotnie! Wyobraźcie sobie tanka z świeżym „tier 3” który chciał ratować serwer i w nagrodę za to nie otrzymywał żadnego lottou a sprzęt mógł sprzedać u vendora.

            Wiem że brzmi to niewiarygodnie ale z PVP było jeszcze ciekawiej. Teraz przez te idiotyczne transmogii nie wiadomo z kim się ma do czynienia a gildia z której pochodzi oponent może nic nie znaczyć. Kiedyś jak widziałeś szamana z „Sulfurasem” będąc oczywiście po stronie aliantów, (gdyż nie mieli oni tej klasy) szybko podwijałeś ogon i uciekałeś nie patrząc się za siebie z wiarą że hordziak cię nie zauważył i żaden mob nie zatrzyma cię przed ucieczką. Moim osobiście najlepszym wspomnieniem oraz potwierdzeniem tej tezy była taka sytuacja: po dołączenia do „Warsonga” z ludźmi posiadającymi sprzęt typu „warlord”, alianci widząc tą porażającą różnicę w rangach zaczęli… tańczyć … Wyobrażacie sobie to? To był dopiero respekt! Oczywiście nasz szaman w postaci wilka nosił flagi bo nie było czasu do stracenia ale ten widok był porażająco ekscytujący. Z tysiąca ciekawych przykładów nasuwa mi się jeszcze jeden z „Alterac Valley”, onegdaj ten barttleground trwał parę godzin, bez problemowo mogłeś iść szybko do kuchni jak mama wołała na obiad i wrócić bo sposób zdobywania terenu przypominał bardziej I wojnę światową niż blitzkrieg z II wojny.

            Nie chcę was już dłużej zanudzać ale tak naprawdę muszę iść zająć się realnymi dziećmi których w podstawce WoWa też nie było bo samemu było się dzieciakiem. Cieszy fakt jak szybko dorastają nowi członkowie hordy którym nie długo będę mógł poczytać o tej jędzy Jajnie i bezlitosnej Sylvanas.

Za ner'zhula

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jaki dodatek był najlepszy? Odpowiedź jest prosta: Warlords of Draenor. Można powiedzieć, że ten dodatek stał się w pewnym sensie moimi narodzinami w świecie World of Warcraft.

Pamiętam to jak dziś, 13 listopada 2014 roku. Ten dzień utkwił mi w pamięci. Portal do Draenoru został nareszcie otwarty, a masa ludzi ledwo zmieściła się przez jego otwór.

Już pierwszy dzień zrobił na mnie wielkie wrażenie. Piękne, zapierające dech w piesiach krainy. Nie mogę uwierzyć, że Shadowmoon Valley wyglądał niegdyś tak żywo, na dodatek ogomny księżyc na niebie sprawiał mi pewnego rodzaju ukojenie - czy ktoś widział kiedykolwiek coś piękniejszego? Oprócz tego początek przygody w tym nowym świecie był nieco dziwny. Wszystko wydawało się super, ale czegoś mi brakowało.

Szybko zorientowałem się, że gram samotnie, a kompan w tej podróży po nieznanym świecie mocno urozmaiciłby czas. Stałem tak w miejscu przez pewien czas i główkowałem jak znaleźć kogoś odpowiedniego, kogoś kto nie będzie gnał do przodu na siłę, pozostawiając za sobą masę nierozwikłanych zadań i zagadek.

I wtedy zjawiła się ONA. Od razu przykuła moją uwagę fantastycznym transmogiem setu t6 z Black Temple. Prezentowała się nieskazitelnie. Draeneika priest, level 92, istny anioł - to określenie pasuje tu jak ulał. Mimo, że dostrzegłem ją pierwszy i już szykowałem się do najdłuższego whispera w moim życiu, to właśnie ona uprzedziła mnie i sama zapoczątkowała naszą znajomość.

"Cześć, szukam towarzysza. Może chciałbyś mi pomóc w zmaganiach w tym nieznanym, dzikim świecie?" - zapytała.

Odpowiedziałem bardzo krótko: "Jasne, jestem do twych usług".

No i wtedy wszystko się zaczęło. Wyexplorowaliśmy razem cały Draenor, nie było kamienia, pod który bysmy nie zajrzeli. Pamiętam jak powiedziała do mnie te magiczne słowa: "Chodź ze mną, pokażę ci mój garnizon. Będziesz pod wrażeniem." - nawet się nie zastanawiałem, poszedłem i powiem szczerze, że nigdy tego nie pożałowałem. Tak, ta baza operacyjna, twierdza w tym obcym świecie dała mi wiele radości.

Thiccgrill - tak się właśnie nazywała moja towarzyszka - nie oszczędzała mnie i szybko dostrzegła moje umięjętności. Dzięki jej poleceniu udało mi się odwiedzić Highmaul oraz Blackrock Foundry, w których spotkałem wielu potężnych wrogów. Nie byli może najłatwiejszymi przeciwnikami, ale udało mi się z nimi uporać. Po ich pokonaniu zawsze wracałem do garnizonu Thiccgrill, która czekała tam na mnie i uśmiechała się widząc mnie z daleka. Ja w zamian za ten piękny, szczery uśmiech obsypywałem ją złotem, ale nie tylko tym. Raz trafiło mi się przynieść jej ogromnego, ogromniastego Gronnlinga z jednym okiem. Ona nie mogła się powstrzymać i zaczęła go ujeżdżać, mianując go w ten sposób swym ulubionym wierzchowcem. Później, gdy nabrałem wprawy przynosiłem jej już dużo ciekawsze rzeczy. Udało mi się wyciągnąć z Highmaul skrzynie z łupami. Obdarowałem nią moją wspaniałą towarszyszke, która skakała z radości, gdy otwierała skrzyneczkę, a w niej czekał na nią nowiutki item z wersji mitycznej.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, dodatek przeminął, ale ona nadal odwiedza mnie raz na tydzień, wysyła na kolejne misję i krzyczy coś o "transmo". Tak to właśnie ja, Erohaan - tak zarąbiście jest być followerem w garrisonie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wszystkie komentarze!

Książki powędrują do: Khalid, Lugers, AjKnowJu, Darkwind21, jarek333 (I know that reference ;) ), DonBobaso i KadawO.

Gratulujemy. Jeszcze dziś dostaniecie ode mnie maile :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Muradin napisał:

Dzięki za wszystkie komentarze!

Książki powędrują do: Khalid, Lugers, AjKnowJu, Darkwind21, jarek333 (I know that reference  ), DonBobaso i KadawO.

Gratulujemy. Jeszcze dziś dostaniecie ode mnie maile

Dzięki wielkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się