Gram.pl

Kodowanie popkultury: ten nasz wspólny Wiedźmin

21 postów w tym temacie

Wreszcie jakiś głos z drugiej strony broniący Sapka. Trochę to jest żałosne jak wiele osób w komentarzach i artykułach jednoznacznie opowiedziało się przeciw niemu. A są jeszcze tacy jak Sanderson i Głuchowski którzy na tej sprawie probują się wypromować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z perspektywy prawnej może się to mu należy, bo jednak sytuacja spełnia warunki ustawy. Jednakże samo prawo jest IMO niesprawiedliwe. To na jakich zasadach odbywa się produkcja i adaptowanie treści intelektualnej powinno być zdefiniowane wyłącznie za pomocą umowy, bez działania post-factum. To ile warta jest dana usługa, utwór czy firma jest zależne od wolnego rynku i podmiotów. Jeśli Pan Sapkowski przystał na niesprzyjające warunki to trudno, ryzyko zawodowe. Nie ma sensu karania firmy tylko dlatego, że odnoszą sukces. Tak samo nie ma sensu by państwo "zadościuczyniło" tym, którzy są frajerami w biznesie i zmuszało firmy do oddawania części zysków w sytuacjiach w których zapłaciły za coś mnie niż by mogły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Almukantar napisał:

Z perspektywy prawnej może się to mu należy, bo jednak sytuacja spełnia warunki ustawy. Jednakże samo prawo jest IMO niesprawiedliwe. To na jakich zasadach odbywa się produkcja i adaptowanie treści intelektualnej powinno być zdefiniowane wyłącznie za pomocą umowy, bez działania post-factum. To ile warta jest dana usługa, utwór czy firma jest zależne od wolnego rynku i podmiotów. Jeśli Pan Sapkowski przystał na niesprzyjające warunki to trudno, ryzyko zawodowe. Nie ma sensu karania firmy tylko dlatego, że odnoszą sukces. Tak samo nie ma sensu by państwo "zadościuczyniło" tym, którzy są frajerami w biznesie i zmuszało firmy do oddawania części zysków w sytuacjiach w których zapłaciły za coś mnie niż by mogły.

Po to jest ten zapis, żeby wielkie firmy nie zarabiały kroci na cudzym pomyśle, a autor tegoż pomysłu nic z tego nie miał, bo "się nie znał na biznesie." Żeby daleko nie szukać to w piłce nożnej są podobne paragrafy i mniejsze kluby które szkolą piłkarzy dostają później procent od transferów tychże jeśli trafią do mocniejszych klubów i zrobią karierę. Gwarantuje to FIFA, bez względu na to jakie umowy kto podpisał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Almukantar napisał:

Z perspektywy prawnej może się to mu należy, bo jednak sytuacja spełnia warunki ustawy. Jednakże samo prawo jest IMO niesprawiedliwe. To na jakich zasadach odbywa się produkcja i adaptowanie treści intelektualnej powinno być zdefiniowane wyłącznie za pomocą umowy, bez działania post-factum. To ile warta jest dana usługa, utwór czy firma jest zależne od wolnego rynku i podmiotów. Jeśli Pan Sapkowski przystał na niesprzyjające warunki to trudno, ryzyko zawodowe. Nie ma sensu karania firmy tylko dlatego, że odnoszą sukces. Tak samo nie ma sensu by państwo "zadościuczyniło" tym, którzy są frajerami w biznesie i zmuszało firmy do oddawania części zysków w sytuacjiach w których zapłaciły za coś mnie niż by mogły.

To prawo istnieje. Do tego jest pozostawiane do uznania sądu, czyli nie działa z automatu. Nikt mnie nie przekona, że dział prawny korporacji tego nie ogarniał. Mogli dac Andrzejowi swoje akce w zamian za zaprzestanie pitolenia. Grali na ignorancję drugiego podmiotu. Zgarniają wygraną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie to "gdybanie" wszsytkich. CD Project RED, w któryś oświadczeniu zasugerował, że z p. Sapkowskim zostało podpisanych conajmniej kilka umów (zakładam, że już po sławnych "30 tyś z góry"). Nasuwa się pytanie czy ktokolwiek zna ich treść? Bo może się okazać, że jest ona kluczowa do rozważania czy artykuł 44 ma w ogóle zastosowanie w obecnej sytuacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nalfein napisał:
Almukantar napisał:

Z perspektywy prawnej może się to mu należy, bo jednak sytuacja spełnia warunki ustawy. Jednakże samo prawo jest IMO niesprawiedliwe. To na jakich zasadach odbywa się produkcja i adaptowanie treści intelektualnej powinno być zdefiniowane wyłącznie za pomocą umowy, bez działania post-factum. To ile warta jest dana usługa, utwór czy firma jest zależne od wolnego rynku i podmiotów. Jeśli Pan Sapkowski przystał na niesprzyjające warunki to trudno, ryzyko zawodowe. Nie ma sensu karania firmy tylko dlatego, że odnoszą sukces. Tak samo nie ma sensu by państwo "zadościuczyniło" tym, którzy są frajerami w biznesie i zmuszało firmy do oddawania części zysków w sytuacjiach w których zapłaciły za coś mnie niż by mogły.

Po to jest ten zapis, żeby wielkie firmy nie zarabiały kroci na cudzym pomyśle, a autor tegoż pomysłu nic z tego nie miał, bo "się nie znał na biznesie." Żeby daleko nie szukać to w piłce nożnej są podobne paragrafy i mniejsze kluby które szkolą piłkarzy dostają później procent od transferów tychże jeśli trafią do mocniejszych klubów i zrobią karierę. Gwarantuje to FIFA, bez względu na to jakie umowy kto podpisał.

Autor pomysłu nie nie dostał nic, tylko dostał tyle na ile sobie ten wkład wycenił. Sapkowski sam zadecydował ile chce z tego mieć. Jeśli mógł wyciągnąć więcej to trudno, jego strata. Są ludzie, którzy chcą bezpiecznie mieć całą kasę od razu i są tacy, którzy wolą poczekać inwestując z myślą, że ryzyko się opłaci. Autor Wiedźmina należy do tej pierwszej grupy i powinien pogodzić się z konsekwencjami własnch wyborów. Nie ma sensu wspierać każdego, komu nie idzie w branży z powodu własnej krótkowzroczności. 

I żeby nie było nieporozumień. Nie mam wątpliwości, że taka ustawa istnieje i że ma swoje odpowiedniki w innych branżach. Co więcej, przy obecnym prawie Sapkowski może faktycznie powinien dostać te pieniądze. Działa to jednak na zasadzie dura lex sed lex. Kłóci się z moim poczuciem sprawiedliwości, ale skoro takie są zasady to trzeba się do nich dostosować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

      Wystąpienie w obronie kolegi którego się lubi i szanuje, szczególnie w jego trudnej sytuacji, jest pochwały godne.  Jednak treść akapitu wieńczącego tekst jest moim zdaniem nieelegancka i nieprawdziwa.

Uważam, że nie ma Pan racji pisząc :

„…Tak sobie, moi drodzy, zbudowaliście iluzję. Geralt z Rivii nigdy nie był wasz i nie będzie, chyba że dołączycie do ekipy Netflixa lub CD Projekt RED. …”

„… Wiedźmin nie jest wasz i nigdy nie będzie. ...”

 

W przeciwieństwie do wyrażonych przez Pana w felietonie opinii „Oni”  mają prawo do świata Wiedźmina, do bycia w nim, krytykowania i chwalenia,  do wyrażania opinii, oczekiwań, itd. bo za to zapłacili. 

     Nabyli do tego prawo legalnie kupując egzemplarze książek i gier.  Zapłacili nie tylko za papier i tusz czy płytę DVD, zapłacili za prawo do używania „treści” dzieła stworzonego przez autora. Prawo do smakowania wykreowanego świata, odgrywania bohaterów, podziwiania detali, do wygłaszania pochwał, oczekiwań i pretensji (nie mylić z prawami autorskimi).

Autor „… sam dobrowolnie wypuścił Geralta w świat. …” i wziął za to kasę.  

 

      To zainteresowanie czytelników umożliwiło powstanie książek i postaci Pana kolegi jako „ASa”  czy Korporacji wydającej gry dla milionów Tych, którzy chcieli by nabyć prawa do uczestniczenia w przygodach i świecie Garalta.

To dla pieniędzy i uwagi widzów, graczy, czytelników odbywają się „harce”  zainteresowanych twórców, wydawców, dziennikarzy,.. . Powstaje kolejny serial, kolejna książka czy komiks – co wspaniałe, bo dzięki temu możemy (niekiedy) zachwycać się pięknem dzieła i podziwiać geniusz  autora.

      Fajnie by było, żebyśmy Wszyscy pamiętali że przyjemność tę zawdzięczamy zarówno wielkości i wytrwałości twórców jak i hojności i wrażliwości nabywców ich dzieł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mnie smuci, że dożyliśmi czasów gdy to internet stał się praktycznie głównym "głosem" opiniotwórczym i w artykułach takich jak ten te głosy traktuje się jako "poważną opinię". Dawniej z politowaniem patrzyło się na ludzi którzy "flame-owali" na forach (heh teraz się "hejtuje"). Teraz stado pieniaczy którzy g*wno wiedzą a się na dany temat wypowiadają jest branych równie serio jak kiedyś różnorakie światłe umysły. Tak wiem, "głos ludu" zawsze istniał, ale nie na taką skalę. Parafrazując już od tego czym jest cała sytuacja z AS-em, bardziej marwti mnie że po raz kolejny "internet wydał wyrok". Ludzie stają się coraz śmielsi i paradoskalnie coraz głupsi...

W sytuacji z AS-em powiem jak prawnik: nie wypowiem się tu, bo nie widziałem akt (umów w tym wypadku). A jego książek nigdy nie lubiłem, bo nie odpowiadał mi jego styl pisania... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ach, więc dzieło należy do twórcy nawet, gdy już wypuści je z ręki, nie do czytelnika? Wędrujesz po interesujących ścieżkach. A roztrzygnięcie wcale nie jest tak oczywiste, jak twierdzisz.

A co do Sapkowskiego, to zbiera co zasiał. Na dobre i na złe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tu nie było, czy to jakaś nowa seria satyrycznych artykułów? Z obrazków trochę się pośmiałem, z tekstu także aczkolwiek zdałem sobie sprawę, że Autor chyba tak na poważnie to napisał. Olaboga, ludzie się wypowiadają na jakiś temat, a kysz, precz! Jak tak można? Na szczęście mamy prawo wypowiadać swoje opinie, póki nie są obraźliwe. A ja Pana S. nie lubię i zdania raczej nie zmienię aczkolwiek szanuję to, że zdołał napisać serię książek o wiedźminie.

A jeśli chodzi o haracz to nie znam treści umów między stronami więc ciężko stwiedzić kto ma rację i podstawy prawne. Przyznać trzeba jednak, że taki wyskok po latach jest dość podejżany i wygląda na zwykłą chciwość. CDPR jednak ciężko pracował na te pieniądze a i pośrednio Sapkowskiemu wpadło co nieco do skarbonki.

Oczywiście, że Geralt nie jest nasz, chyba, że ktoś wykupi do niego prawa. Autor artykułu podejrzewa tzw. "ból rzyci" u ludzi wypowiadających się na ten temat wg niego jak o swojej własności. A ja podejrzewam, że sam Autor jednak ma owy ból rzyci ten temat. Felieton bez większego sensu bo w sumie większego pokrycia z rzeczywistością nie ma. Ludzie wypowiadają swoje opnie na temat książek i ich autorów co jest normalne. Oczywiście, że chcą mieć jakiś wpływ na dalesze losy swoich ulubionych serii książek, filmów lub gier, w końcu są emocjonalnie zaangażowani. A i tak się składa, że te rzeczy powstają właśnie dla nich i ich pieniędzy.

Edytowano przez Fanagir
Literówka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam

Nie chciałbym się wdawać w samą dyskusję czy autorowi się coś wiecej należy, czy też nie. Bardziej chciałem odnieść się do fragmentu tekstu:

"Zadziałały też te kosmiczne bańki, jakby nikt nigdy nie słyszał o kotwicach w negocjacjach. Prawnicy nie chcieli przecież 60 balonów, dali tylko znać drugiej stronie, że na milionie złotych ugoda się nie skończy. Bo każdy, kto choć kilka razy zajrzał na wykłady z prawa, wie, że chodzi o ugodę. Korporacji bardziej opłaca się dogadać dyskretnie z adwersarzem niż narażać się na walki w sądzie."

Wydaje mi się, że zapominamy o fakcie, że CD Projekt to spółka akcyjna notowana na giełdzie. Ta korporacja nie może się dyskretnie, "po cichu" dogadać z autorem. Jest własnością akcjonariuszy i o ile się nie mylę, w momencie kiedy dostaje takie pismo grożące pozwem na tak dużą sumę, musi podac do publicznej wiadomości taki fakt. To nie jest niezależny byt decydujący o sobie, tylko spółka, której proporcjonalnym właścicielem jest każdy kto posiada jej akcje. W takiej sytucji akcjonariusz musi miec informację na temat tego jak wyglada jego własność, także potencjalnie bardzo duże zobowiązania (podobnie zresztą ewentualne instytucje, ktore mogły by rozważać np. udzielenie kredytu). Idąc dalej gdyby roszczenie miało możliwośc realizacji, powinno się chyba na taki cel przygotować ewentualną rezerwę aby w przypadku niekorzystnej decyzji sądu mieć jak wypłacić te środki. Tak mi się przynajmniej wydaje, ale mogę się mylić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

      W Korporacji wydającej gry musiały zaistnieć jakieś "istotne powody natury biznesowej" przez które do tej pory (za te np. "10 baniek") nie kupili Autora pomysłu na ich główny produkt, wraz z jego dziełami przeszłymi, przyszłymi i opakowaniem.  Zapewniło by to spokój i możliwość dalszego  swobodnego działania obu stronom dramatu. A Nam dało by szanse na satysfakcjonujący udział w dalszych odsłonach Świata Wiedźmina. Mogło by być nieźle, a wyszło jak zawsze - byle jak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że autor tekstu trafił kulą w płot. To nie jest kwestia fandomów i roszczenia sobie prawa do postaci. Sukces gry nie wziął się z tego, że fani książek się na nią rzucili, a po prostu z tego, że to jest dobra gra. Gdyby nie miała nic wspólnego z książkami to też odniosłaby sukces. I to Sapkowski teraz więcej korzysta na popularności gry niż odwrotnie. 

Żeby jeszcze brał udział w produkcji gry, promował ją czy jakkolwiek się udzielał. Ale nie, wypowiadał się przeciw niej i kompletnie odcinał.

Nigdy nie czytałem książek Sapkowskiego, ani w ogóle wcześniej nie znałem wiedźmina, więc nie mam nic wspólnego z żadnym fandomem. Ile z osób, które zakupiło grę, albo wypowiadających się w tym temacie w ogóle czytało książki? Wydaje mi się, że dyskutowanie o fandomie jest bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
One_of_the_Many napisał:

Sukces gry nie wziął się z tego, że fani książek się na nią rzucili, a po prostu z tego, że to jest dobra gra. Gdyby nie miała nic wspólnego z książkami to też odniosłaby sukces.

Sukces gry się wziął z tego że fani książek w Polsce i okolicach się na nią rzucili na samym początku, bo to Wiedźmin i grom osób znających książki głównie z tego powodu poleciał do sklepów. Poza tym W1 był bardzo mocno oparty na książkach, niektóre kwestie i wątki były przeniesione żywcem 1:1.  Gdyby Kotor nie był oparty na SW to pewnie mało kto by w ogóle o nim pamiętał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Nalfein napisał:

Sukces gry się wziął z tego że fani książek w Polsce i okolicach się na nią rzucili na samym początku

Żaden z wielu moich znajomych nigdy nie czytał książek, a wszyscy grali w gry, więc chyba jednak nie :P 

34 minuty temu, Nalfein napisał:

 Gdyby Kotor nie był oparty na SW to pewnie mało kto by w ogóle o nim pamiętał.

No tak, bo przecież nikt nie pamięta o innych grach Bioware, takich jak Baldurs gate, nevewinter nights, czy chociażby mass effect.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, TigerXP napisał:

Żaden z wielu moich znajomych nigdy nie czytał książek, a wszyscy grali w gry, więc chyba jednak nie :P 

A poszli do sklepów w dniu premiery W1 czy dopiero później, jak już się zrobił szum przy W2 czy W3?

8 minut temu, TigerXP napisał:

No tak, bo przecież nikt nie pamięta o innych grach Bioware, takich jak Baldurs gate, nevewinter nights, czy chociażby mass effect.

Z czego dwie pierwsze są na licencji D&D, a trzecia wyszła jak już Bioware miało mocną pozycję i rozpoznawalność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Nalfein napisał:

A poszli do sklepów w dniu premiery W1 czy dopiero później, jak już się zrobił szum przy W2 czy W3?

Poszli do sklepów jak gry się okazały dobre. Książka tutaj nie miała na to żadnego wpływu. 

2 godziny temu, Nalfein napisał:

Z czego dwie pierwsze są na licencji D&D, a trzecia wyszła jak już Bioware miało mocną pozycję i rozpoznawalność.

Wszystkie gry Bioware są rozpoznawalne i tutaj nie ma wpływa to czy były na licencji SW, D&D, czy własnej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, TigerXP napisał:

Poszli do sklepów jak gry się okazały dobre. Książka tutaj nie miała na to żadnego wpływu. 

Po wydaniu W1 wcale nie było tak różowo jak CDP zakładał i właśnie dzięki sprzedaży w Polsce i na wschodzie CDP nie poszedł z torbami. To, że ktoś kupił wieśka na promocji na promocji w steamie rok później, albo po wydaniu W2 jak już była większa popularność nie miało takiego znaczenia dla przetrwania CDP jak ten początkowy umiarkowany sukces na naszym i rosyjskim rynku.

7 minut temu, TigerXP napisał:

Poszli do sklepów jak gry się okazały dobre. Książka tutaj nie miała na to żadnego wpływu. 

Wszystkie gry Bioware są rozpoznawalne i tutaj nie ma wpływa to czy były na licencji SW, D&D, czy własnej. 

Tak? A ciekawe ile osób kojarzy dzisiaj Shattered Steel? Albo Jade Empire?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, Nalfein napisał:

Po wydaniu W1 wcale nie było tak różowo jak CDP zakładał i właśnie dzięki sprzedaży w Polsce i na wschodzie CDP nie poszedł z torbami. To, że ktoś kupił wieśka na promocji na promocji w steamie rok później, albo po wydaniu W2 jak już była większa popularność nie miało takiego znaczenia dla przetrwania CDP jak ten początkowy umiarkowany sukces na naszym i rosyjskim rynku.

Tutaj zeszliśmy trochę z tematu. To co piszesz oczywiście jest prawdą, ja po prostu nie do końca jestem przekonany czy gra osiągnęła sukces dzięki książce. 

36 minut temu, Nalfein napisał:

Tak? A ciekawe ile osób kojarzy dzisiaj Shattered Steel? Albo Jade Empire?

Shattered Steel ma już swoje lata, więc siła rzeczy wielu młodszych graczy nie będzie jej pamiętać. A co do Jade Empire to raczej znana produkcja, tak mi się przynajmniej wydaje. Ja przynajmniej doskonale pamiętam jej premierę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się