Blackbird

Polska - polityka, gospodarka, kwestie społeczne, statystyka

52607 postów w tym temacie

Dnia 17.07.2011 o 21:10, S1G napisał:

> Konkretna kwota jest względna, bo zależy od miejsca pobytu. Dla mnie każdy powinien
mieć
> dostęp do czterech ścian, z podstawowymi (kibel, zimna i ciepła woda) warunkami
sanitarnymi,
> prądem elektrycznym, bez szczurów ;) Do tego wyżywienie na poziomie minimum: jedzenie

> niekoniecznie dobre i urozmaicone, ale zdrowe i świeże.
A kto i z czego ma to sfinansować? jak państwo to zapomnij o pensji "na rękę" przy posadzie
niższej niż kierownik wyższego szczebla. W końcu płaca minimalna jest jeszcze przed odliczeniem
podatków i innych haraczy.


Oczywiście, że państwo. Czemu mam zapomnieć? Czy Niemcy nie dostają poborów na rękę? A u nich socjal jest nawet większy niż uważam to za konieczne, można nieźle żyć nic nie robiąc (i do takiego stanu imho państwo opiekuńcze już doprowadzać nie powinno).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.07.2011 o 22:26, S1G napisał:


> Pracodawca potrzebę minimalizacji kosztów może zrealizować nie tworząc zbędnego
etatu.
> Pracownik potrzebę maksymalizacji przychodu może zrealizować tylko przyjmując, nawet

> niekorzystną, ofertę. Który z nich ma silniejszą pozycję w zawieraniu umowy?
Zależy co ten pracownik potrafi i jak bardzo te umiejętności podniosą zyski firmy.


Sens tego korwinistycznego gadania o wolności zawierania umowy opiera się na równości stron w punkcie wyjścia. Jeśli ta równość od czegoś zależy, to jej nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niemcy jak i pozostałe kraje UE z roku na rok coraz bardziej się zadłużają (do tego stopnia że obligacje Związku Socjalistycznych Republik Brukselskich są w zasadzie śmieciowe. Nawet jak Włosi unikną losu Grecji to i tak tylko odsunie to problem w czasie a nie wyeliminuje go). Swoją drogą jak wolisz bankrutować tam (szybciej) a nie tu (później) to nie ma problemu, na wskutek starzejącego się społeczeństwa ściągają polaków na potęgę (wolą nas od Turków albo Chińczyków). U nas jest też sam problem, tyle że wystąpi "po wyborach" a co za tym idzie nikt się tym nie zajmuje. Swoją drogą te mieszkania dotyczą chyba właśnie "ściąganych" pracowników, a i to pod warunkiem że przyjedziesz z rodziną a twoje dzieci będą się uczyć po niemiecku w niemieckich szkołach (czyli jedziesz i już tam zostajesz na stałe, a co za tym idzie zapłacisz za to mieszkanie podatkami i to więcej niż jest warte).

ps gdyby państwa pożyczały na swoje szaleństwa pieniądze w bankach jak my to na wskutek braku zdolności kredytowej (coraz głębsze brnięcie w długi) odmówiono by kasy pewnie wszystkim poza Chinami (które na wskutek miliardów niewolników mają nadwyżkę budżetową)


pps można by oczywiście zaciągnąć takie długi żeby u nas starczyło na to dla wszysstkich, tyle że wtedy za twoją rozrzutność będą nawet nasze prapraprawnuki płacić i to niemało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.07.2011 o 23:52, Reddi napisał:

Sens tego korwinistycznego gadania o wolności zawierania umowy opiera się na równości
stron w punkcie wyjścia. Jeśli ta równość od czegoś zależy, to jej nie ma.

Ależ jest, zawsze możesz iść do innej firmy, niekoniecznie w Polsce (brak znajomości języka emigrantom do Londynu i okolic jakoś niezbyt przeszkadza, a pracy tam coraz więcej bo na wskutek postępującego socjalizmu sami Anglicy wieją na Nową Zelandię). Jak warunki będą marne to zwyczajnie nikt się nie zgodzi, i albo się polepszą albo firma straci (zakładając naturalnie że dane stanowisko pracy faktycznie jest potrzebne). W końcu obu stronom chodzi dokładnie o to samo: zarobić, i się przy tym nie narobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 07:17, S1G napisał:

Niemcy jak i pozostałe kraje UE z roku na rok coraz bardziej się zadłużają (do tego stopnia
że obligacje Związku Socjalistycznych Republik Brukselskich są w zasadzie śmieciowe.
Nawet jak Włosi unikną losu Grecji to i tak tylko odsunie to problem w czasie a nie wyeliminuje
go).


Ale zadłużanie ma bardzo niewiele wspólnego z socjalem. Za parę tygodni zbankrutować mogą Stany Zjednoczone, a tam po pierwsze socjal jest szczątkowy w porównaniu z tym co mamy w UE, a po drugie najbardziej w ostatnich latach zwiększył go George Bush Jr. bo wysyłając amerykańskich chłopców na dwie wojny jednocześnie ciął podatki...

Dnia 18.07.2011 o 07:17, S1G napisał:

Swoją drogą jak wolisz bankrutować tam (szybciej) a nie tu (później) to nie ma problemu,
na wskutek starzejącego się społeczeństwa ściągają polaków na potęgę (wolą nas od Turków
albo Chińczyków).


Z uwagi na uprzedzenia rasowe nie ma mowy o "ściąganiu Polaków na potęgę". Ściągają specjalistów, gotowi są też przyjąć tanią siłę roboczą, ale dla większości eurosceptycznie nastawionych np. Anglików zajedno Polak, Turek czy Hindus.

Dnia 18.07.2011 o 07:17, S1G napisał:

Swoją drogą te mieszkania dotyczą chyba właśnie "ściąganych"
pracowników, a i to pod warunkiem że przyjedziesz z rodziną a twoje dzieci będą się uczyć
po niemiecku w niemieckich szkołach (czyli jedziesz i już tam zostajesz na stałe, a co
za tym idzie zapłacisz za to mieszkanie podatkami i to więcej niż jest warte).


Mówisz o niemieckim socjalu? No tak, to chyba jasne że przysługuje on obywatelom, nawet nie uznałem za stosowne tego pisać.

Dnia 18.07.2011 o 07:17, S1G napisał:

ps gdyby państwa pożyczały na swoje szaleństwa pieniądze w bankach jak my to na wskutek
braku zdolności kredytowej (coraz głębsze brnięcie w długi) odmówiono by kasy pewnie
wszystkim poza Chinami (które na wskutek miliardów niewolników mają nadwyżkę budżetową)


Z tą chińską gospodarką i wzrostem jest taki problem, że w państwie totalitarnym jedynie rząd zbiera i publikuje niezbędne statystyki na ten temat, więc osobiście podchodzę do tego z dużą rezerwą. Nawet chiński rząd przyznaje jednak, że nie ma nadwyżki a 17% PKB długu, a niektóre prywatne firmy analityczne twierdzą nawet że sytuacja może być dużo gorsza:
http://www.china-briefing.com/news/2011/04/22/chinas-government-debt-higher-than-portugal-at-89.html

Dnia 18.07.2011 o 07:17, S1G napisał:

pps można by oczywiście zaciągnąć takie długi żeby u nas starczyło na to dla wszysstkich,
tyle że wtedy za twoją rozrzutność będą nawet nasze prapraprawnuki płacić i to niemało.


Można mieć socjal nie zaciągając długów. Mówi ci coś przymiotnik "akumulacyjny"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 07:23, S1G napisał:

> Sens tego korwinistycznego gadania o wolności zawierania umowy opiera się na równości

> stron w punkcie wyjścia. Jeśli ta równość od czegoś zależy, to jej nie ma.
Ależ jest, zawsze możesz iść do innej firmy, niekoniecznie w Polsce (brak znajomości
języka emigrantom do Londynu i okolic jakoś niezbyt przeszkadza


Ilekroć słyszę od korwinistów te bzdury o wolności przeprowadzania się za pracą odpowiadam: jedźcie do Somalii, tam panuje niczym nieskrępowana wolność jednostki której państwo nie ogranicza, bo go w zasadzie nie ma :P

Dnia 18.07.2011 o 07:23, S1G napisał:

a pracy tam coraz więcej
bo na wskutek postępującego socjalizmu sami Anglicy wieją na Nową Zelandię).


Nie wiem, w jakiej rzeczywistości funkcjonujesz, ale w realnym świecie kryzys spowodował duży wzrost bezrobocia na wyspach, choć ostatnio odbili się od dna:
http://www.guardian.co.uk/business/2011/jul/13/unemployment-falls-but-jobless-rate-unchanged

Nie wiem też gdzie wyczytałeś o tej Nowej Zelandii, bo dane nt. imigracji są raczej przeciętne:
http://www.immigration.govt.nz/NR/rdonlyres/B6E9D7BD-232B-4FD0-9D90-D2FC1E273747/0/DOL1113116March11issue.pdf

Cytuję: "28,675 people were approved residence in the financial year to date compared with
32,359 for the same period in 2010 and 33,526 in 2009. (...) The top 5 source countries in July-March 2011 were the United Kingdom (16%), China (13%), India (10%), and South Africa and the Philippines (both 8%)." 16% z 28 675 to 4588, dużo za mało by mówić o jakiejś masowej emigracji. Btw, skoro już przeciwstawiasz "postępującemu socjalizmowi" Nową Zelandię, słyszałeś o tamtejszym podatku od gazów cieplarnianych "emitowanych" przez zwierzęta hodowlane? :P

Dnia 18.07.2011 o 07:23, S1G napisał:

Jak warunki
będą marne to zwyczajnie nikt się nie zgodzi, i albo się polepszą albo firma straci (zakładając
naturalnie że dane stanowisko pracy faktycznie jest potrzebne). W końcu obu stronom chodzi
dokładnie o to samo: zarobić, i się przy tym nie narobić.


Praktyka dowodzi, że ludzie są zmuszeni zgodzić się nawet na marne warunki, a pracodawcy skwapliwie z tego korzystają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 09:29, Reddi napisał:

Praktyka dowodzi, że ludzie są zmuszeni zgodzić się nawet na marne warunki, a pracodawcy
skwapliwie z tego korzystają.

Skoro wolą zostać na miejscu i tyrać za marne grosze niż wyjechać gdzieś gdzie im uczciwie zapłacą to ich sprawa. Nikt nikogo do niczego nie zmusza (tzn zmuszać, zmusza, państwo do oddawania mu większości zarobków). Zaś "social" w USA jest duży i ciągle rośnie. Na chwilę obecną jest on w zasadzie wszędzie, bez wyjątków. Co do somalii to tam z kolei przegięto w drugą stronę (jestem zwolennikiem państwa minimalistycznego a nie anarchistą), dodatkowo nie przepadam za upałami. Z bezpieczeństwem też marnie.


Co do Chin to ciekawe skąd na pokrycie tego deficytu pożyczają? Rosja ledwo przetrwała kryzys, zaś USA oraz UE rok w rok pożycza od nich miliardy. Któreż to miliardy potem zresztą do nich wracają jako zapłata za produkowane w Chinach towary.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.07.2011 o 21:07, Reddi napisał:

/.../
Pracodawca potrzebę minimalizacji kosztów może zrealizować nie tworząc zbędnego etatu.
Pracownik potrzebę maksymalizacji przychodu może zrealizować tylko przyjmując, nawet
niekorzystną, ofertę. Który z nich ma silniejszą pozycję w zawieraniu umowy?

Czyli z tego wniosek jest taki: pracodawca zwalnia pracownika, a drugiemu dodaje obowiązków i zwiększa pensję (do minimalnej, może do sredniej?) i wszyscy są zadowoleni? No, może z wyjątkiem tego, co właśnie stracił pracę. Bo jak pracodawca straci zbyt na swoje towary, czy usługi, to razdm z jego bankructwem pracę straci wiele osób.

Dnia 17.07.2011 o 21:07, Reddi napisał:


> Naucz się języka! /.../
Nauka języka kosztuje. Zakładając nawet, że nauczyłbym się z darmowych materiałów (Internet,
biblioteki) - a jest to bardzo nierealistyczne założenie - pracodawcy wymagają potwierdzenia
znajomości certyfikatem, na który w tej chwili po prostu mnie nie stać.

Nie opowiadaj. Ja nauczyłem się języka - to dlaczego Ty nie mógłbyś? Wolisz mnożyć trudności, zamiast brać się do roboty. W ten sposób niczego nie osiągniesz; manna z nieba padała daaaawno temu.
Całe życie dokonujesz wyborów. Weź na przykład palacza. W ciągu życie ile puszcza z dymem? Paczka dziennie ~ 10 zł. Miesięcznie 300 zł, rocznie 1800 zł, przez 40 lat 72000 zł. Tyle, co dobry samochód, albo pół pokoju w wysokim standardzie.
Tylko trzeba mieć świadomość konsekwencji swoich wyborów.
No i jadąc do Szwecji nie musisz mieć certyfikatu. Wystarczy, że potrafisz porozumieć się w tym języku z ewentualnym pracodawcą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.07.2011 o 18:55, Tyler_D napisał:

Za dużo bo? Choćby jeden argument poproszę.


Dlatego, że już przy obecnej płacy minimalnej nie stać mnie na legalne zatrudnienie choćby jednego pracownika. Dodatkowym argumentem jest skazywanie na bezrobocie osoby, która chętnie pracowałaby za 600 zł i znalazła firmę, która chciałaby ją za tyle zatrudnić (win-win), ale po prostu nie może.

Płacy minimalnej jako terminu prawnego w ogóle nie powinno być. Gdyby ją zlikwidować w tym sensie to i tak by istniała - podejrzewam, że przy innych warunkach bez zmian ustabilizowałaby się w Polsce na poziomie ok. 600-700 zł.

Dnia 15.07.2011 o 18:55, Tyler_D napisał:

Zapytam inaczej - wyobrażasz sobie życie tu i teraz w tym kraju bez wyżej wspomnianego
socjala?


Wyobrażam sobie. Co więcej - marzę o nim i nie wyobrażam sobie życia w przypadku dalszego rozwoju wspomnianego socjala (a takie zakusy są: in vitro, prezerwatywy za free itd.). Nie twierdzę jednak, że powinniśmy "stan 0" osiągnąć z dnia na dzień - uważam nawet, że byłoby to bardzo szkodliwe. Według mnie do ograniczania socjala powinniśmy systematycznie dążyć, ale powinno to zająć trochę czasu (ok. 6-8 lat do opcji "zero opiekuńczości - maksimum odpowiedzialności").

Wiesz, o co mam największy żal do socjalizmu jako takiego? O dwie rzeczy.

Pierwsza z nich to fakt, że pomimo posiadania sporej rodziny i chęci jej powiększania i bogacenia się - ważniejsze ma być dla mnie dobro anonimowego Józka ze Szczecina (Szczecin żeby było daleko ode mnie), którego "życiową pracą" jest cwaniakowanie i wyłudzanie miesięcznej renty. Można to uprościć do zdania, że socjalizm odwraca naturalną hierarchię wartości normalnego człowieka, który najpierw chce zadbać o siebie, następnie o swoją rodzinę, później o swoich przyjaciół, a na końcu - jeśli coś zostanie - o anonimowych nieszczęśników (za pośrednictwem fundacji i innych akcji charytatywnych). W socjalizmie mamy odwrotnie - zanim zobaczę jakiekolwiek pieniądze za moją ciężką i wymagającą pracę, za które mógłbym zrealizować wyżej postawione cele - państwo w imieniu wspomnianego Józka ze Szczecina ograbia mnie z ok. 40% zarobionej kwoty (PIT-em, emeryturą, która nie istnieje i służbą zdrowia, z której nie korzystam, bo nie działa - nie wspominając o mniejszych pierdołach typu FGŚP czy fundusz socjalny), a potem w ciągu miesiąca z uśmiechem na ustach jeszcze
bardziej dociska VAT-em i akcyzą. To, co łaskawie dla mnie zostanie, czyli jakaś 1/3 kwoty, którą zarobiłem, ledwie starcza na moje osobiste potrzeby i potrzeby najbliższej rodziny. O przyjaciołach na tym etapie w większości przypadków muszę niestety zapomnieć.

Drugą rzeczą jest odzieranie mnie z człowieczeństwa, co z przykrością u siebie zauważam. Otóż normalnym odruchem w sytuacji, w której widzę w TV program o biednej, wielodzietnej, nieznanej mi rodzinie po tragicznych przejściach, byłoby współczucie i chęć niesienia pomocy. Obecnie, co ze smutkiem przyznaję, ustępują one miejsca frustracji i pogardzie. Dlaczego? Bo:
a) rodzina ta dostała, za darmo i na wyłączność mieszkanie socjalne - ja, żeby wyprowadzić się od rodziców ze swoją żoną, muszę na 30 lat związać się z jednym bankiem i płacić ok. 1200 zł miesięcznie, mimo że oboje pracujemy i nienajgorzej zarabiamy,
b) rodzina ta jest wdzięczna (o ile w ogóle, bo czasem dominuje postawa "bo mi się należy") burmistrzowi/gminie/państwu, czyli złodziejowi, który swoją hojność zawdzięcza zabieraniu pieniędzy ciężko pracującym ludziom,
c) przykład takiej biednej rodziny, "której się udało", powoduje wrażenie, że ambicja, odpowiedzialność i ciężka praca nie są ani trochę satysfakcjonujące, bo ew. "nagrodę" i tak zabierze mi państwo i odda tym, którzy są mniej ambitni, mniej odpowiedzialni i niepracujący - tak jakby to była moja wina,
d) poczucie wspólnoty jest całkowicie zniszczone, wbrew temu, co sądzą socjaliści (że trzeba sobie pomagać, budować społeczeństwo obywatelskie itd.), bo pomoc niesiona pod przymusem powoduje złość ("dlaczego mam pomagać tej konkretnej rodzinie - wśród swoich bliskich mam osoby w podobnej sytuacji, które jednak nie zdecydowały się opowiedzieć o swoich problemach w telewizji i nic nie dostaną") i wywołuje efekt zamknięcia się w sobie ("płacę podatki - już pomogłem, wara!"),
e) ja każde swoje dziecko muszę zaplanować niczym fakturę kosztową i zoptymalizować setki czynników - od wybrania momentu poczęcia (byle jak najpóźniej), przez liczbę dzieci, po zwolnienie lekarskie i urlop wychowawczy/macierzyński/tacierzyński - zamiast po prostu czekać w niepewności i cieszyć się z ew. fantastycznej niespodzianki.

Dnia 15.07.2011 o 18:55, Tyler_D napisał:

Oh rly ... ?


Rly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

Owszem, ale sam stwierdziłeś, że po zniesieniu minimalnej takie stawki stałyby się bardziej
powszechne. Więc zmuszonych byłoby je zaakceptować dużo więcej osób.


Ale zmalałaby liczba osób zmuszonych by nie pracować za 0 zł.

Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

Konkretna kwota jest względna, bo zależy od miejsca pobytu.


I tym sposobem udowadniasz, że płacy minimalnej jako czynnika powszechnego być nie powinno. Mała, prężna firma w Warszawie może pozwolić sobie (ba, nie ma wyjścia!) na zatrudnienie pracowników za 1200 zł netto. Taka sama mała, prężna firma w Lublinie już nie - dla niej maksymalną akceptowalną kwotą wynagrodzenia jest 800 zł netto (za tą samą, mało wymagającą pracę). Warszawa się rozwija - Lublin upada.

Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

Nie staram się - to jest w zgodzie z tym, co napisałem.


Nie jest w zgodzie. Mała firma może nie przetrwać podniesienia miesięcznych kosztów utrzymania o 1000 zł. Nie dlatego, że jest nieudolna - po prostu znajdując się w takiej a nie innej sytuacji po prostu musi funkcjonować na granicy opłacalności.

Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

No ale? Dlaczego akurat 4, skoro ich pracę w pełnym wymiarze godzin mogłoby wykonać mniej?


4 księgowe będą dla mnie programować, projektować grafikę i administrować moimi serwerami?

Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

(...) z dwóch systemów: większość zarabia
mało i większość zarabia średnio a niezarabiający ma motywacyjny zasiłek - wolę ten drugi.


To dość zabawne, że nazywasz zasiłek "motywacyjnym", bo on jest - wręcz przeciwnie - demotywujący: "po co wstawać codziennie o 7.00 i pracować, skoro można żyć bezterminowo na koszt innych". I tu nie ma alternatywy: "większość zarabia mało/mniejsza większość zarabia średnio", tylko alternatywa między: "większość ma pracę/mniejsza większość ma pracę". A praca = perspektywy poprawy sytuacji. Brak pracy - żerowanie na pracy innych lub śmierć. Zauważ, że normalni ludzie są gotowi nawet pracować przez kilka miesięcy za darmo (zgroza, Sodoma i Gomora!) tylko po to, żeby zdobyć doświadczenie w zawodzie, pokazać pracodawcy swoje silne strony itd. Oczywiście tylko do czasu w którym stwierdzą, że leżenie do góry brzuchem przed telewizorkiem na koszt innych jest dużo wygodniejsze. Na szczęście jednak są jeszcze ludzie nieco bardziej ambitni.

Dnia 17.07.2011 o 18:49, Reddi napisał:

Skoro pada tutaj konkretny przykład sprzątacza to będę się go trzymał: w jaki sposób
jego zatrudnienie zwiększa dochód firmy o 600 zł?


Pracownicy są zadowoleni - lepiej pracują (większa wydajność = PLN+), pracownicy są zdrowi - mniej chorują (większa wydajność = PLN+), pracownicy zamiast ścierać kurze przy swoim miejscu pracy - pracują dłużej (więcej czasu na faktyczną pracę = PLN+), pracownicy nie wymagający dodatków za "ekstremalne warunki pracy" - pracują taniej (godzą się na niższą pensję = PLN+), pracownicy nie nasyłający inspekcji sanitarnej - pracują i nie generują dodatkowych kosztów (= PLN+). Wymieniać dalej?

Tak naprawdę każdy z powodów do zatrudnienia w firmie sprzątacza, jakie jesteś w stanie wymyślić, można przeliczyć na pieniądze firmy. Oczywiście tylko do pewnego poziomu, dlatego może się nie opłacać zatrudnić sprzątaczki za 700 zł, a za 500 zł już tak. Sprzątacz/sprzątaczka, w przeciwieństwie do urzędniczki wydającej plastik w okienku - generuje dodatni PKB. W przeciwnym razie takie stanowisko po prostu by nie istniało na rynku prywatnym (tak jak nie istnieje stanowisko wydawacza plastiku).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Dodatkowym argumentem jest skazywanie na bezrobocie osoby,

Dnia 18.07.2011 o 12:29, Vilmar napisał:

która chętnie pracowałaby za 600 zł i znalazła firmę, która chciałaby ją za tyle zatrudnić
(win-win), ale po prostu nie może.

600 zł? Kto by ci za tyle pracował? Chyba tylko ktoś całkowicie przyparty do ściany - no chyba że to stawka na 1/2 czy tam przykładowo 1/4 etatu czy coś takiego.

Dnia 18.07.2011 o 12:29, Vilmar napisał:

Wyobrażam sobie. Co więcej - marzę o nim i nie wyobrażam sobie życia w przypadku
dalszego rozwoju wspomnianego socjala (a takie zakusy są: in vitro, prezerwatywy za free
itd.). Nie twierdzę jednak, że powinniśmy "stan 0" osiągnąć z dnia na dzień - uważam
nawet, że byłoby to bardzo szkodliwe.

Co do socjala właśnie - a co z pomocą dla przykładowo samotnych matek / ojców / jedynych żywicieli rodzin [ nie zawsze a chyba nawet bardzo rzadko oni są nawet częściowo ''winni'' takim a nie innym okolicznościom jakie ich dopadły ]? Im też zabrać wszystkie dotacje, ulgi podatkowe czy dodatki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 16:13, Tyler_D napisał:

600 zł? Kto by ci za tyle pracował? Chyba tylko ktoś całkowicie przyparty do ściany -
no chyba że to stawka na 1/2 czy tam przykładowo 1/4 etatu czy coś takiego.


Nie, na pełny etat. To nie jest mój problem że Tobie się wydaje, że nikt by za tyle nie pracował. Ja pracowałem za 450 zł, co już tutaj pisałem (tak, na full-time), a są ludzie, którzy są gotowi pracować za free tylko dla doświadczenia/referencji (o czym też pisałem). Nie otwieraj więc proszę oczu w (udawanym, jak sądzę) zdziwieniu.

Dnia 18.07.2011 o 16:13, Tyler_D napisał:

Co do socjala właśnie - a co z pomocą dla przykładowo samotnych matek / ojców / jedynych
żywicieli rodzin [ nie zawsze a chyba nawet bardzo rzadko oni są nawet częściowo ''winni''
takim a nie innym okolicznościom jakie ich dopadły ]? Im też zabrać wszystkie dotacje,
ulgi podatkowe czy dodatki?


Tak, zabrać przymusowo ściągane z innych dotacje, ulgi i dodatki. Ale, tu Cię najwyraźniej zaskoczę, nie oznacza to, że chcę tych ludzi widzieć w rynsztoku. Ja, najwyraźniej w przeciwieństwie do Ciebie, wierzę, że w Polsce są ludzie chcący nieść bezinteresowną pomoc (ot choćby wszyscy socjaliści, których mamy w tym kraju większość - o ile ich intencje są szczere) i natychmiast (!) po zniesieniu ulg, dotacji itd. zostanie założona fundacja/fundusz (ba, tysiące lokalnych fundacji!) pomocy dla samotnych matek/ojców/jedynych żywicieli rodzin, która sama zorganizuje sobie struktury i metody zbiórki pieniędzy oraz ich dystrybucji wśród potrzebujących. Daję sobie rękę uciąć, że i ja, gdybym nie był tak mocno obciążany co miesiąc (zabiera mi się 2/3 moich zarobków), bym przystąpił do fundacji, z których misją bym się zgadzał. Z drugiej strony na pewno nie uczestniczyłbym w finansowaniu fundacji, którym jestem przeciwny światopoglądowo, jak np. fundacji finansującej in-vitro.

Problemy są tylko trzy:
1. uwierzyć, że może istnieć powszechna i dobrowolna dobroczynność w miejsce "dobroczynności" przymusowej (która z prawdziwą solidarnością społeczną ma guzik wspólnego i budzi złość, co wykazałem w poprzednim poście),
2. nie spoglądać z zawiścią w kierunku tego, który na taką fundację nie płaci (co znów z prawdziwą, bezinteresowną dobroczynnością nie ma nic wspólnego - to tak jakby się wydzierać na i oskarżać o nieczułość wszystkich ignorujących żebraka osób po tym, jak się samemu wrzuciło 2 zł do jego puszki),
3. zmienić mentalność samych obdarowywanych z "mi się należy, bo ..." na "gdyby nie ci dobrzy ludzie, nie udałoby mi się przetrwać zimy".

Jeżeli nie chcesz być hipokrytą to zauważysz, że faktycznym problemem jest tylko ten pierwszy. Z tym, że na szczęście nawet obok obecnego socjalu można znaleźć dowody na istnienie takiej zwykłej dobroczynności, np. zbieranie paczek na święta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie. Jak byście rozwiązali taki problem. jeśli zlikwidować by składki na służbę zdrowia. To jak finansować np osoby które muszą chodzić do lekarza lub leża w szpitalu ciężko. gdyż są ciężko chore? Bi tak się nad tym zastanawiałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 23:32, Gregwil napisał:

Mam takie pytanie. Jak byście rozwiązali taki problem. jeśli zlikwidować by składki na
służbę zdrowia. To jak finansować np osoby które muszą chodzić do lekarza lub leża w
szpitalu ciężko. gdyż są ciężko chore? Bi tak się nad tym zastanawiałem.

Jak miałem wykonać badania, to zapisy na zapisy (tak, to nie pomyłka zapisy na zapisy) byłu. Zapisać się na zapis mogłem w tydzisń, potem trzy miesiące na zapisanie się na badania i potem już tylko trzy miesiące oczekiwania na badania. Zdążyłbym ze trzy razy umrzeć. Poszedłem na badania prywatnie (a kosztowały połowę tego, co mi co płaci statystyczny Polak miesięcznie) i w ciągu jednego dnia miałem wszystko. Zastanów się, jak to zmienić taką "służbę zdrowia".
Możesz się zawsze ubezpieczyć. Ubezpieczenie pokryje koszty, albo Ty sam.
Widać, że nie stałeś w kolejce do lekarza od 6 rano, chociaż przychodnię otwierają o 7, bo później "nie ma numerków".
I jak statystycznie zostanie Ci co miesiąc 200 zł, to możesz sam martwić się o lekarza i szpital.
Zresztą sobie policz: w moim bloku jest 32 mieszkania, w każdej minimum 2 dorosłe osoby płacące składkę. Czyli: stać ich na wynajęcie własnego lekarza, który za 6400 zł odwiedzi każdą rodzinę raz w miesiącu i jeszcze będzie przyjmował chorych u siebie w domu. A w połaczeniu z drugim blokiem stać nas będzie na stałe wynajmowanie łóżka w szpitalu. Prywatnym. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 23:32, Gregwil napisał:

Mam takie pytanie. Jak byście rozwiązali taki problem. jeśli zlikwidować by składki na
służbę zdrowia. To jak finansować np osoby które muszą chodzić do lekarza lub leża w
szpitalu ciężko. gdyż są ciężko chore? Bi tak się nad tym zastanawiałem.

Jak to jak? Z ubezpieczenia, na wzór np samochodowych (problem z obecną składką polega na tym że płacimy ją obowiązkowo ustawowemu monopoliście, a co za tym idzie NFZ-towi nie zależy na tym żebyśmy byli zadowoleni z jego usług, wręcz przeciwnie wysoka jakość usług kosztuje a z czegoś premie trzeba wypłacać co nie?). Dodatkowa zaleta będzie taka że ubezpieczyciel w własnym interesie będzie promował zdrowy styl życia (niższe składki), zaś "gnoił" tych co piją, palą, i spędzają wolny czas przed telewizorem (składki od wysokich do zaporowych). Koszty spadną (dla tych co dbają o swoje zdrowie), zaś jakoś usług wzrośnie (dla wszystkich). Naturalnie z początku będą wszelakiej maści naciągacze którzy będą próbowali wywinąć się z swojej części umowy, ale klienci najzwyczajniej w świecie od nich "uciekną" więc szybko zbankrutują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 23:32, Gregwil napisał:

Mam takie pytanie. Jak byście rozwiązali taki problem. jeśli zlikwidować by składki na
służbę zdrowia. To jak finansować np osoby które muszą chodzić do lekarza lub leża w
szpitalu ciężko. gdyż są ciężko chore? Bi tak się nad tym zastanawiałem.

Nikt nie pisze, żeby likwidować system ubezpieczeniowy. Chodzi o to, że obecnie jest w Polsce system dzięki któremu wszyscy ludzie (czyli potencjalni chorzy) są wrzucani do jednego worka, a ubezpieczalnia mając monopol nie musi dbać o poziom usług aby klienci jej nie uciekli, nie musi dbać o niskie ceny usługodawców, żeby mieć niskie koszty składek i nie musi eliminować drogich usług, które dla jej klientów są zbędne.
Druga sprawa jest taka, że przy powszechnym ubezpieczeniu i dużym socjale są ludzie, którzy żerują na takim systemie świadomie nie lecząc się i ostatecznie wyłudzając świadczenia szpitalne i renty. Prywatna ubezpieczalnia od razu eliminuje takich pasożytów podnosząc im stawki ubezpieczeniowe lub w ostateczności odmawiając ubezpieczenia (podobnie jak działa w Polsce czarna lista kierowców wyłudzających odszkodowania samochodowe).

Na przykład ubezpieczalnia na wolnym rynku będzie musiała z kilku alternatywnych procedur wybrać te, które są jednocześnie najskuteczniejsze i najmniej kosztowne. Oczywiście wtedy gdy istnieją jakieś alternatywy. Kiedy ich nie ma to ubezpieczalnia albo ją zaakceptuje i ograniczy użycie do ekstremalnych przypadków, albo zrezygnuje i będzie musiała podać w swojej ofercie, że tej procedury ubezpieczenie o konkretnym koszcie nie obejmie.
Oczywiście ubezpieczalnia może sprzedawać kilka różnych polis różniących się zakresem ubezpieczenia, typami leczonych chorób oraz ewentualnie różnymi zobowiązaniami klienta, co do aktywnego dbania o swoje zdrowie (np. brak objęcia ubezpieczeniem chorób cywilizacyjnych i ich skutkami).

Tak czy inaczej wolny rynek ubezpieczeniowy sam sobie reguluje poziom hipokryzji leczenia - tzn. obiektywnie wycenia ile naprawdę kosztuje ludzkie zdrowie i życie z punktu widzenia tego społeczeństwa. Chodzi o to, że limitem leczenia jest wtedy górna wysokość polis ubezpieczeniowych. Powyżej tej granicy za dalsze leczenie lub ratowanie życia musi zapłacić on sam, jego rodzina lub dobrzy ludzie, którzy uznali, że należy tego konkretnego człowieka ratować (np. poprzez różne fundacje).

To wolny rynek ubezpieczeń doprowadził to powstania takich procedur jak odłączanie maszyn podtrzymujących życie dla osób, których stan nie rokuje odzyskania świadomości (np. po śmierci mózgowej).
W przeciwnym wypadku w zmonopolizowanym systemie lecznictwa sumaryczny koszt leczenia takich i podobnych przypadków wzrasta to nieskończoności, co realnie kończy się tak jak w Polsce - permanentnym brakiem pieniędzy na leczenie oraz koniecznością tworzenie kolejnych urzędniczych uregulowań w stosunku do coraz bardziej złożonych przypadków (a liczba różnych możliwych sytuacji jest nieskończona).
A jak urzędnicze decyzje, to również korupcja, której poziom jest zależny od stopnia regulacji urzędowych.
Korupcja dodatkowo wzmaga marnotrawstwo i tak zamyka się kółko prowadzące do przyszłej spirali bankructwa całego systemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co za odzwięk na moje pytanie. Ja tez jestem zdania ,że nasz system ochrony zdrowia jest zły i trzeba coś z nim zrobic. Dzięki za odpowiedz i za wyjaśnienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.07.2011 o 06:43, KrzysztofMarek napisał:

Widać, że nie stałeś w kolejce do lekarza od 6 rano, chociaż przychodnię otwierają o
7, bo później "nie ma numerków".


Stałem niestety w kolejce do lekarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.07.2011 o 11:12, S1G napisał:

Skoro wolą zostać na miejscu i tyrać za marne grosze niż wyjechać gdzieś gdzie im uczciwie
zapłacą to ich sprawa. Nikt nikogo do niczego nie zmusza (tzn zmuszać, zmusza, państwo
do oddawania mu większości zarobków).


A ty czemu wolisz zostać na miejscu i cierpieć socjalistyczne złodziejstwo?

Dnia 18.07.2011 o 11:12, S1G napisał:

Zaś "social" w USA jest duży i ciągle rośnie.
Na chwilę obecną jest on w zasadzie wszędzie, bez wyjątków.


W porównaniu z UE nie jest taki duży, a też grozi im bankructwo. Z powodu, przypomnę, obcinania podatków.

Dnia 18.07.2011 o 11:12, S1G napisał:

Co do somalii to tam z kolei
przegięto w drugą stronę (jestem zwolennikiem państwa minimalistycznego a nie anarchistą)


Pewnie dlatego przegięto, że gdy państwo minimalistyczne robi się zbyt minimalistyczne to różne silniejsze od państwa grupy (np. religijne) też mają ochotę na przejęcie władzy. Ale hej, w Afryce jest mnóstwo obszarów gdzie możesz - co ja mówię, musisz - żyć i pracować bez ingerencji państwa. Nie ma płacy minimalnej, dzięki czemu pracodawca i pracownik mają pełną wolność w negocjowaniu warunków. Nie ma podatków, dzięki czemu wszystko co pracownik zarobi zostaje w jego kieszeni i może za to kupić usługi których nie zapewnia państwo minimum - służbę zdrowia, ubezpieczenie rentowo-emerytalne etc. w dodatku w wyższym standardzie. Oczywiście jest to wolny wybór, nikt nikogo nie zmusza. Na większości obszarów jest też iście nieograniczony dostęp do broni palnej, a na wielu rolę sił policyjnych pełnią prywatne firmy - zauważmy, że tam prowadzenie działalności nie wymaga nawet rejestracji. Wszystko to powoduje, że mieszkańcom tej oazy wolności i kapitalizmu żyje się szczęśliwie i dostatnio.

Aż chyba sobie skopiuję ten fragment, żeby wklejać kolejnym korwinistom powtarzającym swoje brednie.

Dnia 18.07.2011 o 11:12, S1G napisał:

dodatkowo nie przepadam za upałami. Z bezpieczeństwem też marnie.


No co ty opowiadasz? Przecież wystarczy dać obywatelom dostęp do broni a przestępczość zniknie sama, bo przestępcy będą się bali ryzykować życiem nastając na cudzy dobytek...

Dnia 18.07.2011 o 11:12, S1G napisał:

Co do Chin to ciekawe skąd na pokrycie tego deficytu pożyczają? Rosja ledwo przetrwała
kryzys, zaś USA oraz UE rok w rok pożycza od nich miliardy. Któreż to miliardy potem
zresztą do nich wracają jako zapłata za produkowane w Chinach towary.


Nie pożyczają - dodrukowują pieniądze. Kurs juana jest częściowo usztywniony, więc nie występuje inflacja na skalę, w jakiej powinna. Taki system działa dopóki bank centralny ma wystarczająco dużo dewiz na pokrycie zleceń. A ponieważ Chiny trzymają obligacje USA i państw europejskich, system się kręci... Do czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się