Zaloguj się, aby obserwować  
Adidas66

Bandziory - gra forumowa w średniowieczu.

147 postów w tym temacie

Ja,ja z tobą pójdę,ale jest jeden problem chyba strażnicy muszą mieć jakiś dowód że nimi są przeszukajmy ich zwłoki jeszcze raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Według mnie powinniśmy przygotować się na walkę. - odpowiedziałem. Nagle zauważyłem, że jeden z moich towarzyszy zaczął mi się bacznie przyglądać.
-Jesteś szalony! To będzie samobójstwo!Ale, ale nie powiedziałeś nam wszystkiego co znalazłeś tam, w piwnicach. - rzekł Adidas.
- Prawda. Tam, w dole, oprócz Czarnieckiego, znalazłem krewnego Zabłockiego.
- I co z nim zrobiłeś? Gdzie on jest?
- Zabiłem go.
- Do cholery! Przecież mógł się przydać!
- Ten pies zasłużył sobie na to!
- Musisz myśleć o naszym wspólnym dobru! Jak jesteś z nami to musisz się trzymać naszych zasad!
- Ty nic nie rozumiesz! - odpowiedziałem mu. - To przez tą gnidę teraz jestem z wami! To on zatruł ma ukochaną, to on pozbawił mój ród majątku i władzy! To przez niego wyglądam tak, jak wyglądam! Zabicia każdego z jego sługusów sprawi mi przyjemnośc!
- Na pewno nie będziemy walczyć! Nie mamy szans! Do wieczora się naradzimy. A ten miecz na twych plecach?
- Czarniecki mi go dał.
- Piękny doprawdy jest. Może go sprzedamy? - wtrącił się Zgubny.
- Ciekawe gdzie? W ogóle nie pomyślą, że jest kradziony. - odpowiedziałem mu. - A po drugie ten miecz jest mojego rodu.
- Co jakim... - jednak nie dokończył swego zdania, bowiem do gospody wpadła płonąca strzała... Byli szybcy... O wiele za szybcy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-ptrzebuje broni -powiedziałem do ich herszta miał na imie chyba Adidas
-broni mamy jej tu dużo po strażnikach, wybierz coś sobie -wskazał mi klilka ciał strażników i ich broń
Broń strażników może nie była najwikszych lotów ale była dobże wyważona wziołem 2 miecze jednoręczne
po dwóch strażnikach.
-Używasz dwuch mieczy naraz ?-zapytał mnie chyba Siekacz
-Tak mając 2 bronie możesz fajne rzeczy robić-powiedziałem
Podszedłem do Adidasa i zapytałęm
-Co zamierzarz zrobić chcesz wyciąc w pień jedną z grupek Zabłockiego
-Dokładnie -powiedział i uśmiechnął się
Hmmmm mam nadzieje że wszystko pujdzie zgodnie z planem nie to że boje się walki tylko to że za moją głowe jest nagroda mam nadzieje że moji nowi karmaci nie sprzedadzą mnie przy pierwszej okazji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chwyciłem za miecz i krzyknołem:
-Na mój syganl wszyscy wybiegamy na zewnątrz bo jeśli tu zostaniemy to spłoniemy żywcem. Po chwili krzyknołem:
- JUŻ!!!! - to był akutat moment kiedy strażnicy nie mieli jeszcze strzał na cięciwach.
Okazało się że na zewnątrze to nie był jezcze żaden z oddzoałów ale tylko patrol który zobaczył ciała martwych klegów i rzócił się do ataku.
- Laguna możesz wypróbwać swój miecz. Na niech chłopaki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wszystkich zabiliśmy, wróciliśmy do gospody.
- HA! To sobie poplanowaliśmy… - powiedziałem i wpadłem w obłąkańczy śmiech. Moi towarzysze patrzyli się na mnie jak na kompletnego wariata. Wziąłem stojący nieopodal kufel z piwem, wziąłem duży haust tego napoju.
- Nie martwcie się, mam plan! – rzekłem.
Wszyscy popatrzyli się na mnie, jakbym w oka mgnieniu z kompletnego wariata stał się absolutnym wariatem.
- W TAKIEJ chwili masz plan?! – wrzasnął „srebrnowłosy”.
- A żebyś wiedział! Zabierzcie moją broń i zwiążcie mnie,, a potem szybko uciekajcie tylnym wyjściem! – odpowiedziałem.
- Co?! – wrzasnął jeden z moich kamratów.
- Nie „CO?!”, tylko wiążcie mnie i uciekajcie. Zrobili, jak kazałem, zostawili leżącego na podłodze, a potem pobiegli za tyły gospody i wyskoczyli przez okna, a następnie zaczęli uciekać.
Eh, zabrali ze sobą tylko część skarbu, czyli reszta przepadnie, szkoda…
Niedługo musiałem czekać, a strażnicy wpadli do środka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[aha - w tym momencie, mam nadzieję, ze będziecie opisywać waszą ucieczkę, a ja zajmę się wydarzeniami w gospodzie, nie bjcie się o mnie :D]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

gorn63 - warn, twoje posty są tak konstruktywne i tak wiele wnoszą do fabuły, że po następnym takim wylecisz.

===>Warrior Within i Kradziej

Odsyłam do regulaminu pkt. 4

===>KonradRębkowski

Regulamin pkt. 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pieknie teraz jeden z naszych został w gospodzie by ściognąc na siebie uwage a my zmykamy jak szczury
-CO dalej- zapytałem
-Jak to co odbijemy go ale nie teraz -powiedział Łukasz
Zabiłem tylko dwuch strażników ale to nic ważne że tamta grupka już nie istnieje
Biegliśmy dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Co z Siekaczem nie możemy go tak zostawić!- krzyknął ktoś z tyłu.
- To jego wybór i musimy go posłuchać to nasza jedyna szansa. - po tych słowach tak jak reszta wsiadłem na konia i zaczeliśmy pędzić jak szaleni w stronę lasu.
Dopiero zatrzymaliśmy się po kilku godzinach w lesie aby dać odpocząć koniom.
- Straciliśmy jednego z naszej drużynę ale jest jeszcze szansa że przeżyje. Zabłocki przynajmniej kilka dni będzie go przetrzymywał aby dowiedzieć się czegoś więcej o naszej bandzie.
-Ale on jest z nami od niedawna i jeszcze niewiele wie! - powiedział Laguna
-To jest nasza szansa Zabłocki o tym nie wie i możemy go odbić. Niestety sami sobie nie poradzimy.
- A niby kto ma nam pomóc? Cała okolica się go boi.- powiedział Zarim
- Mogą pogadać z chłopakami z mojego byłego oddziału najemników ale nie pomogą nam za darmo. Więc musimy wybrać część skarbu ale bo życie naszego kompana.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dopiero po kilku godzinym galopie zatrzymaliśmy się w lesie
-Nie no tak nie może być-powiedział ktoś z naszej grupy
-Tak to prawda ale na razie nie możemy nic zrobić -powiedziałem
-Siekacz teraz jest w zamku Zabłockiego lub w więzieniu w których jest dużo strażników
Prawda była jednak jeszcze bardziej zła we wszystkich pobliskich wśiach i miastach Zabłocki był postrachem dla innych jak się go spotykało to trzeba było wręcz się położyć przed nim.
A ja byłem poszukiwany za wyrażanie innych opini niż Zabłocki jeżeli się dowie że jestem z nimi to
może wpaśc w eforie i poruszyć niebo i ziemie by nas znałeść i odzyskać swój najdroższy skarb .
Pierścień po matce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jakiś strażnik z impetem otworzył drzwi i razem ze swoimi kompanami wpadł do środka.
- Pomocy! Panowie! Pomocy! – zacząłem krzyczeć.
- Co? Kto ty? – krzyknął któryś ze strażników.
- Byłem tu przetrzymywany, już od kilku godzin leżę tu, związany! Panowie, czcigodni panowie, proszę, puśćcie mnie wolno! – krzyczałem i rozpłakałem się.
- Ahhhh… wyglądasz na jakiegoś siermięgę, uwolnimy cię, ale powiesz nam, gdzie pobiegli bandyci, a potem pójdziesz do domu.
Widać, mój plan zaczął działać! To nie byli jedni z bardziej wykwalifikowanych strażników. Mieli niską rangę, co było widać po odznaczeniach, jakie nosili… Ale żeby nie wiedzieć, że osób w sytuacji podobnej do mojej nie można puszczać wolno…
Strażnicy mnie rozwiązali.
- Bandyci uciekli do piwnic, które są dość rozbudowane, żeby można się tam było ukryć! – powiedziałem i ruszyłem wolnym krokiem w stronę drzwi. Wyszedłem na zewnątrz, kucnąłem i zacząłem obserwować wnętrze budynku przez okno. Strażnicy zeszli do piwnic, a tylko jedną osobę zostawili na straży. Hehe…
Wszedłem do środka.
- Ty, czego tu jeszcze szukasz? – powiedział mężczyzna stojący na warcie.
- Co? Ach, zostawiłem tu coś… - powiedziałem i rzuciłem się na tego gościa, zanim jeszcze zdążył wyjąć broń. Zabrałem mu miecz i dobiłem go. Heh, to nie był silny przeciwnik. Potem szybko zszedłem do wejścia do piwnic. No nie, nie zostawili nikogo na warcie tutaj… zabarykadowałem drzwi różnymi meblami. Wziąłem lampę oliwną, zapaliłem ją, a następnie rzuciłem na stos mebli.
- Smażcie się w piekle, psy! – wrzasnąłem do zamkniętych strażników, a potem wybiegłem z palącej się gospody.
- Teraz nasza banda ma przechlapane, ale przynajmniej nie złapali ans, no i wszyscy żyją – mruknąłem pod nosem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę alsu. Miałem nadzieję, że moi kamraci nie dali się złapać i że ich dogonię…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie chce żeby nasz kompan zginął...-dodał Zarim
-No to trzeba przekazać im czesc skarbu,a nie rozpaczacie teraz i nie wiecie co robić!-krzyknął zdenerwowany-Laguna
-Zresztą róbcie co chcecie i wsiadł na konia(Laguna)
-OK,jedziemy,a po drodze zastanowimy sie nad decyzją
I w mgnieniu oka wszyscy zniknęli w kurzu
-Gdzie właściwie uciekamy?-pyta Laguna
-Nie jesteśmy zgranym zaspołem,oj nie
-Czemu tak uważasz?-spytał Zarim
-Może dlatego,żę jeste
I Laguna nie dokończył ii spadł z konia niczym zabity
-Laguna!zawołal Zarim
-Co to było?
-Nie wiem...ale spójrz na konia
-Krew mu się z nogi leje-dodał Srebrnowłosy
-I co teraz?
-Nie wiem,a tak w ogóle to nie pytaj mnie sie ciagle takich rzeczy!-krzyknał Laguna
-Wsiadaj na mojego konia,Laguna
-OK,dzięki
-Mam nadzieję,że już nic takiego sie nie wydarzy-Powiedział Zarim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Laguna cały czas mi się przypatruje nie wiem dlaczego ale lepiej żeby nie wiedział skąd dokładnie jestem.
Cała nasza banda myśli że jestem kolejnym pokrzywdzonym przez Zabłockiego
ale jest to troche inaczej mając pierścień matki Zabłockiego mam nad nim pewną przewagę .
Srebrnowłosy też nie pała miłością do Zabłockiego kiedy nadejdzie ten moment na pewno bendzie chciał zabić go bez żadnych rozmów .
-Laguna jak myśle nie lubisz Zabłockiego -zapytałem
-Nie pytaj mnie o to prosze jesteśmy grupą złonczeni prze los ale moje sprawy są prywatne -powiedział i odwrucił głowę.
-Wiesz ja też nie lubie Zabłockiego tę blizne mam od niego wszystko co miałem zostało albo zajente albo zniszczone-powiedziałem z przekąsem
-Zarim nie chcę o tym gadać niech to zostanie miendzy nami dobrze.
Włośći ,majątki i tytuły się nie liczą . Liczy się to co się uczyni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Biegłem przez las. Byłem wycieńczony. Przypuszczam, że druga grupa strażników była już bardziej doświadczona i domyśliła się, co się właściwie stało… czyli mam problem – pościg. Za sobą słyszałem tętent kopyt i jakieś krzyki. Niedobrze, niedobrze…
Nagle, las się skończył. Byłem w jakiejś malutkiej wiosce. Stało tam kilka domków, które też nie były zbyt duże. Dziwne – nigdy nie słyszałem o tej mieścinie… Poszedłem przed siebie, na zewnątrz widziałem tylko kilku ludzi, którzy nie wyglądali zbyt przyjaźnie. Pewnie nie lubili obcych.
Nagle poczułem straszne zawroty głowy. Wszystkie części ciała zaczęły mnie boleć, a był to ból prawie nie do wytrzymania. Widok przysłoniła mi mała mgiełka… robiło się ciemno…
Nagle, padłem nieprzytomny na ziemię.

[aha, ludzie - błagam was, postarajcie się pisać bardziej poprawnie - używajcie Worda, taka mała rada...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Panowie musimy się uspokoić. – krzyknął Adidas zatrzymując jadącą grupę.
- Nawet nie wiemy dokąd jedziemy, aż tak bardzo boicie się Zabłockiego? – bandyci zaczęli mruczeć między sobą – A co z Siekaczem? Trzeba po niego wrócić zanim zamkną go w lochu i kat się nim zajmie. – wszyscy przyznali mu rację i czym prędzej zawrócili. Przygotowywali się do walki, myśleli, że spotkają pod karczmą oddział straży, na szczęście nie musieli dotrzeć do miejsca zbrodni by odnaleźć Siekacza. Po pół godzinie jazdy kłusem zauważyli trzech strażników pochylonych nad nieruchomym ciałem towarzysza, pomyśleli, że padł pod ich ciosami, wezbrała w nich złość i niczym huragan runęli na zaskoczonych strażników, którzy zginęli pod ich ciosami. Laguna szybko zeskoczył by pomóc Siekaczowi, szybko okazało się, że jedynie zasłabł, towarzysze rozpięli pośpiesznie zrobione nosze między dwoma końmi i ostrożnie ruszyli w kierunku, z którego przed chwilą przyjechali.
- Dokąd teraz? – spytał Zarim Adidasa.
- Tam gdzie zwykle po napadzie.
- Zapomniałeś, że jestem nowy?
- Racja, mamy taką chatkę na mokradłach, tam nas nikt nie znajdzie.
- Więc w drogę.

[Dobra rada z tym Wordem, to nie jest wielki problem i zacznijcie tak robić wy, którzy piszecie tak jak piszecie, i doskonale wiecie do, których z was się zwracam. I proszę tylko nie tłumaczyć się dysleksją bo to wytłumaczenie nie jest, to żaden problem zrobić kopiuj/wklej.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy dojechaliśmy do naszej chatki wszyscy upadliśmy ze szczęściem. Nareszcie w domu, żywi z pieniędzmi. Tego nam było właśnie potrzeba. Tylko jedna rzecz zakłócała nasz spokój. Cham zabłocki* i jego banda flejtuchów.
- Siekaczem niech zajmie się ktoś kto zna jakiegoś uzdrowiciela- powiedział Adidas.
- Tylko kto takowego zna- zapytałem?
- Jak zna to się przyzna.
- A co z problemem tego buraka zabłockiego.
- To załatwimy z czasem.
Czas jednak na naszą korzyść nie sprzyjał. Było go coraz mniej zapasy się kończyły.
- Trzeba znów napaść na coś. Potrzebujemy jedzenia. Jeśli nie zaatakujemy zginiem z głodu. Panie Adidasie i Łukaszu błagam was o to na kolanach. Szlachcic to robi wysłuchajcie go proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Byliśmy w chacie na mokradłach nie wiem jaki szaleniec ją tu zbudował ale musiał lubić samotność skoro tu mieszkał .Siekacz był lekko rany ale nie to było naszym zmartwieniem z każdym dniem mieliśmy coraz mniej jedzenia nie było wyjścia trzeba będzie jakiś napad urządzić na wioskę lub spichlerz inaczej umrzemy z głodu .
-Hm kończy się nam jedzenie trzeba robić jakieś kroki a nie siedzieć tu jak szczury –powiedział Adiadas
-Tak to prawda –powiedzieliśmy wspólnie z Łukaszem
Potem Adam zaczął prosić Łukasza i Adidasa o to by zdobyli trochę jedzenia na następne dni
-Może zaatakujcie taką wioskę w pobliżu byłem tam ale nie ma tam miłych dusz prędzej będą z wami walczyć niż dawać wam jedzenie-powiedział chrapliwym głosem Siekacz
-To jest myśl jest chyba całkiem blisko stąd –zagadnąłem z Adiasem
-Tak to blisko ale tamci ludzi mają wredne usposobienia na pewno jak kogoś z nas zobaczą to wyślą kogoś by powiadomił ludzi Zabłockiego –powiedział Adias
-Lepsze to niż bezczynność –powiedział Łukasz
-Tak jak któryś z ludzi Zabłockiego wejdzie nam w drogę to go zarąbie –powiedział z uśmiechem Michaen.
-Ale ktoś musi zostać w Siekaczem jak widzę Laguna wręcz pali się by zabić kilku sługusów Zabłodzkiego –powiedziałem
Tak o to ruszyli Adidas ,Łukasz ,Michalen i Laguna
Ciekawe za ile wrócą
-Pomyślnych łowów -powiedziałem
Wszyscy zaczęli się uśmiechać i pognali w drogę.

[Niezły pomysł z tym Wordem]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Część moich towarzyszy ruszyła w drogę, a mi kazali „czekać, aż wrócą mi siły”, cholera… Nie mogłem usiedzieć na miejscu, rwałem się do roboty.
- Nie mogę tak siedzieć bezczynnie! – powiedziałem.
- Spokojnie. Kiedy wrócą ci siły, będziesz mógł robić praktycznie co chcesz, ale teraz odpoczywaj! – powiedział Adam.
Nagle, do głowy wpadł mi genialny pomysł na zabicie czasu.
- Wiem! Może nie jestem na razie zdolny do walki, ale mogę rozeznać się w sytuacji! Wyruszę do Bartoszowic!
- Do Bartoszowi?! Ty chyba jesteś śmieszny! Przecież Zabłocki cię chyba zna, nieprawdaż?
- Tak, to prawda, ale nie wie jak wyglądam – od ostatniego spotkania z nim naprawdę się zmieniłem.
Moi towarzysze popatrzeli na mnie dziwnym wzrokiem.
- Obiecuję, ze nie napytam sobie biedy! Nie jestem jak laguna, który rwie się do wyrzynania ludi Zabłockiego! – zdenerwowany, szybko zacząłem się ubierać – ale w zwykłe ubranie, gdyż moja zbroja był zbyt rozpoznawalna – i pakować. Z żalem zostawiłem mój miecz dwuręczny – nie mogłem go jeszcze unieść – i wziąłem miecz półtoraroczny, który zabraliśmy strażnikom. Wziąłem także trochę złota i ruszyłem w drogę do Bartoszowic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować