Zaloguj się, aby obserwować  
Adidas66

Bandziory - gra forumowa w średniowieczu.

147 postów w tym temacie

Tak więc Siekacz pojechał do Barsztowic miasta o niezbyt dobrej sławie
Nie wiem czego mógł tam szukać ale mnie ludzie Zabłockiego znali zbyt dobrze z listów gończych tak więc zostałem z Rafałem ,Potężnym i Adamem nie wiem jak zareaguje Adias na wieść o tym że nasz druh Siekacz ruszył sam do miasta .
-Nie cierpię tu być zawsze tu tak śmierdzi –powiedział z zażenowaną miną Potężny
-Wiesz wszystko ma swoje plusy i minusy ludzie omijają te miejsce szerokim łukiem według nich są tu tylko potwory –powiedziałem
-Gdyby ludzie Zabłockiego byli bardziej inteligentni zaglądali by tu od czasu do czasu –powiedział miał strasznie kwaśną minę .
-Skoro już się nudzimy to poróbmy coś pożytecznego widziałem jak machasz tym swoim toporem całkiem sprawnie –powiedziałem
Adam i Rafa ł spali więc mogliśmy potrenować w spokoju
-Masz pobaw się trochę Zarim –dał mi do ręki swój topór
Jego broń nawet jak na topór była wyjątkowo ciężka ,ale w czasie walki machał tą ciężką siekierą jak piórkiem .Po wyglądzie Potężnego można by się oczywiście spodziewać że jest silny jak kilku mężczyzn miał też w sobie coś co rzadko spotykało się u tak mocnych gości –inteligencję –
-Co podoba ci się –zapytał
-No nie jest zły nawet jak walczysz z rycerzem w pełnej zbroi to możesz mu nieźle przyłożyć takim toporem.
Do wieczora razem z Potężnym trenowaliśmy sobie krzepę podnosząc pniaki z drzew .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jednak ci którzy zostali w domku nie byli zadowoleni. Zwłaszcza dlatego, że głodowali. Ja chodziłem codziennie na polowania i codziennie przynosiłem jakiegoś dzika, a jak się poszczęściło to nawet jelenia. Jednak pewnego dnia natknąłem się na ludzi Zabłockiego, którzy przeszukiwali moczary. Nie atakowałem ich do dnia w, którym jeden z nich poszedł się załatwić. Zaszedłem go od tyłu i przedziurawiłem na wylot jedyny dźwięk jaki wydał to głośne „AAAAAA!!!”. Gdy się wszyscy zbiegli mnie już tam nie było. Trupa też. Zaciągnąłem go do krzaków i przeszukałem. Miał miecz jednoręczny, sakiewkę złota oraz mały kawałek smażonego mięsa. Bandy Zabłockiego już nie widziałem. Może się wystraszyli że to jakiś potwór go zjadł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po niezbyt długiej wędrówce w końcu dotarłem do Bartoszowic. Było to dość duże miasto, otoczone murem. Miało kształt koła, było podzielone na dwie części – zewnętrzny i wewnętrzny pierścień. W tym pierwszy mieszkali zwykli ludzie, a także biedacy. Do drugiej części miasta wstęp miała elita i ludzie Zabłockiego, który – choć nie miał takiego tytułu – rządził Bartoszowicami.
Widać było, że strażnicy głównej bramy chętniej siedzieliby teraz w karczmie lub obserwowali walki na arenie, ewentualnie na niej walczyli – nawet nie spojrzeli na mnie, kiedy wchodziłem.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczu, ale także wpadła w ucho był mężczyzna, dość bogato ubrany, stojący na podwyższeniu i krzyczący coś donośnym głosem. Nie słyszałem go zbyt dobrze, więc podszedłem bliżej.
- Panie i Panowie! Wielki i czcigodny Pan Zabłocki, ku waszej uciesze, organizuje wielki turniej wojowników! Każdy chętny może wziąć udział! Wystarczy tylko podejść do mnie i zgłosić się! – krzyczał mężczyzna. Niedługo się zastanawiając, podszedłem do tego człowieka.
- Będę walczyć! – powiedziałem.
- Wspaniale, wspaniale! Proszę podać imię i nazwisko, lub pseudonim.
- Rozpruwacz – powiedziałem, po chwili zastanowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło mnie coś powoli niepokoić od 4 dni po naszych druhach ani śladu a my tu siedzimy we 3 co Siekacz robi rozpoznanie w mieście .Adam codziennie cos upoluje więc nie mamy głodówki ale i tak te stworzenia na bagnach są strasznie chude .Potężny ma coraz bardziej kwaśną minę widać brakuje mu machania toporem .
-Ciekawe co z nimi powinni już wracać a tu ani widu ani słychu tylko jakiś patrol w tych okolicach-powiedziałem
-Tak to niepokojące że nagle ludzie Zabłockiego zaczęli się tu pojawiać to trochę dziwne jak na zwykły zbieg okoliczności-powiedział Adam
-Nawet jeśli kogoś złapali z naszych to nie sądzę że coś z nich wycisnęli :Laguna to twardy typ ,Adias jest przywódcą więc też nie ,Łukasz też nie jest słaby a Michael jest jagby to powiedzieć odporny na ból .
-A Siekacz pamiętaj on jest sam nie ma ekwipunku tylko jakiś głupi miecz i jest bardzo osłabiony –powiedział Adam
-Tak jest łatwym celem dla Zabłockiego ale ja nie mogę jechać do miasta już 2 razy próbowałem za każdym razem miałem pogoń na karku .
Zaczęliśmy się zastanawiać czy by nie ruszyć stąd i dowiedzieć się co z Siekaczem gdy nagle usłyszeliśmy głosy .Było coraz bliżej i nie były to głosy naszych przyjaciół ,wyciągnęliśmy broń i spojrzeliśmy przez szparę w chacie to byli ludzi Zabłockiego .
Potężny chyba się ucieszył na widok wroga bo zamiast kwaśnej miny miał uśmiech na twarzy .Razem z Adamem wyszliśmy tylnym oknem Potężny został chciał mieć trochę zabawy .
-Halo jest tam kto –zapytał chyba dowódca ludzi Zabłockiego
Drzwi otworzyły się z hukiem potężny już rąbną pierwszego z napastników wtedy my z Adamem wyskoczyliśmy za chaty mój kompan natychmiast zderzył się z klingą nieprzyjaciela w tym czasie wielki topór rozwalił dla drugiego wroga bark z którego zaczęła iść fontanna krwi .Prawie jeden z ludzi nie ściął mi głowy zrobiłem unik i zderzyłem się z nim w klingami po moich 2 mieczach zaczęły i iść iskry .
Nagle mój przeciwnik stracił równowagę i zamarł bez ruch na 2 sekundy tyle wystarczyło ciołem pod pachę i w szyje .Zostało wtedy tylko dwóch przeciwników jeden z nich zaczął uciekać a drugi już był dobijany przez Potężnego
-Tam Adam pomóż mi go dogonić –krzyknąłem
Ale mój druh miał lepszy pomysł rzucił swoim mieczem w uciekającego trafiając w udo
-Dobrze niezły rzut Adam-powiedziałem
Razem z Potężnym zaciągnęliśmy rannego do chaty a resztę wrzuciliśmy do rzeki
Nikt z nas nie miał poważni szych ran ale mieliśmy za to jeńca z którego zamierzaliśmy zrobić użytek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Parszywa robota, będziemy kraść jedzenie, chyba najgorsza fucha jaka może się zdarzyć. – narzekał Łukasz.
- Trzeba coś jeść, a kto na wsi wymieni teraz klejnoty na żywność? – odparował Adidas
- Racja, ale trzeba było kogoś wysłać a nie iść samemu.
- Miałeś zamiar siedzieć w tym smrodzie?
- W sumie racja. – zgodził się Łukasz i towarzysze w milczeniu kontynuowali podróż. Z każdym krokiem zbliżali się do wioski, z której zamierzali ukraść żywność, wybrali się na pieszo bo tak łatwiej jest uciekać lasem, którym mieli zamiar wracać. Posuwali się lasem, jednak mieli na oku trakt, w ciągu godziny zauważyli kilka patroli, straż wzmogła czujność, wyraźnie ich szukano, teraz zdali sobie sprawę, że to nie będzie takie łatwe jak się mogło wydawać. W końcu dotarli do wioski, nie zamierzali urządzać spektakularnej akcji, chcieli zabrać kilka kur, zboże i inne środki spożywcze, które można było przechowywać na mokradłach. Szybko zauważyli gospodarstwo stojące na uboczu, graniczące z lasem, nie było nic prostszego, lasem podkradli się pod gospodarstwo, Łukasz i Laguna zostali na straży a Adidas i Michael przeskoczyli przez płot. Po kilku minutach wrócili wraz z dwoma workami zboża i czterema martwymi kurami, żywe ciężko było zabrać bez wzbudzania hałasu. Czym prędzej ruszyli w drogę powrotną, ostrożnie przemierzali las, wiedzieli, że w każdej chwili mogli natknąć się na ludzi Zabłockiego…


[Proponuję dążyć do połączenia grupek w jedną.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Dość mam tego czekania idę po połowę naszej brygady która miała pójść po jedzenie –powiedziałem z złością miałem już dość bycia w tym smrodzie
-Wiem co masz na myśli ale chyba lepiej zaczekać na nich na pewno wrócą-powiedział Rafał
Potężny i Adam opatrywali jeńca który strasznie się wiercił
-Uspokój się durniu moglibyśmy ciebie zabić i po kłopocie byłbyś żarciem dla topielców w tym bagnie-powiedział Potężny
-Potężny daj mu dojść do słowa ja go chyba znam –powiedziałem
Druh gwałtownie wyrwał knebel dla jeńca ten jęknął głośno
-Co tam Edvarcie elitarny szpiegu Zabłodzkiego nadal sprzedajesz swoich przyjaciół tylko po to żeby bardziej podlizać się dla swego pana? -zapytałem
-hahahah co teraz Zarim pomagasz dla nowych przyjaciół ?Przecież ty nie umiałeś ochronić swoich starych „ba’ a teraz pomagasz dla innych -szlachetne –po raz drugi się zaśmiał Adam nie wytrzymał i rąbną go prosto w policzek .
-Tuf co zabijecie mnie –wypluł zęba
-Nie ale powiedz mi co tu robiłeś z tym patrolem –zapytałem go chociaż wiedziałem że trzeba będzie go zmusić do mówienia.
-Nadal nic się nie nauczyłeś Zarim ? Czy ty myślisz że ja zacznę mówić bo ty mnie ładnie prosisz –znowu się zaśmiał
-Wiem że byłeś szkolony by nic nie mówić w nawet jak cię torturują ale ja mam swoje metody –wyciągnąłem z torby po jednym z strażników kleszcze dentystyczne
-Lubisz swoje zęby prawda ,prawda Edvarcie -jego oczy zrobiły się znacznie większe był w nich strach.
Edvart jednak nie chciał dalej nic mówić dopiero po 4 zębach zaczął płakać ,załamał się
-Zarim nie torturuj go tak to nieludzkie –powiedział Adam
-Nie wiesz co to za człowiek on by sprzedał swoją matkę za kilka sztuk złota!!!!!
-Dość tego nie zniżaj się do jego poziomu! –powiedział Rafał i odepchnął mnie z dala od płaczącego jeńca .Rafał i Adam zajęli się dalej jeńcem gdyby teraz ktoś widział tą chatkę
zobaczył by grupkę bandytów i płaczącego żołnierza który opłakiwał swoje zęby.
Zapadał powoli wieczór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy wracaliśmy, nagle ktoś wyskoczył zza krzaków... Był to Zarim...
- Ogień... Zabłocki... Walka... - był ledwo żywy. - Oni... Chatka... Walczą... - w tym momencie spadł i stracił przytomność.
- Jak oni, do cholery, nas odkryli!? - wykrzyknąłem i ruszyłem do naszej kryjówki, a za mną moi towarzysze broni. Z daleko było widać płonącą chatkę. Ale nie mogłem dostrzec żadnej walki...
- Tam! - powiedział Adidas i wskazał male wzgórze. Gdy doszliśmy w tamto miejsce naszym oczom ukazał się następujący widok:
Potężny i Adam siedzieli zakneblowani i związani,a nad nimi stało dziesięciu zbrojnych i Zabłocki we własnej osobie... Było to doprawdy dziwne, bowiem przesiaduje w swym zamku prawie 90% swojego nędznego życia...
- To teraz ubijemy układ, ja myślę. Wy macie to co ja chcę, ja mam to co wychcecie.
- TY myślisz!? - powiedziałem w pogardzie.
- Nie pogarszaj naszej sytuacji. - powiedział mi Adidas.
- A co my mamy, co ty byś chciał Zabłocki? - ciągnąłem nie zważając na słowa Adidasa.
- Mojego brata! Gdzie on jest?
- W gospodzie - martwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co?! Wy gnidy! Zabić ich! Sprawcie im takie cierpienia, że nawet w piekle będziecie pamiętać moje nazwisko! - po tych słowach uciekł na swym rumaku, w towarzystwie swoich strażników.
- Przyjemnością będzie dla zabicie każdego na którego piersi widnieje herb Zabłockich!
- To szaleństwo! I to wszystko z twojej winy! - wykrzyknął Adidas. Po tych słowach wszyscy rzuciliśmy się w ogień walki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Sorry, że dwa posty, ( no teraz już trzy ) ale to nie był spam. Po pierwsze coś mi dziwnie pisało ( np. zamiast "y" wychodziło "z" ), a po drugie mam sklerozę:P. Mam także nadzieję, że nie wprowadzam zbyt dużo do fabuły.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyszedłem z chatki w której Adam i Rafał przesłuchiwali więżnia
nagle poczułem stal na szyji ,na plecach ,przy sercu
-Znowu ty Zarim-powiedział głos którego bym się nie spodziewał
-ty gnido jeżeli kiedyś cię dorwę to zabije cię -powiedziałem
Zaczeli się śmiać ze mnie ale zaraz potem jeden z nich rozciął mi udo drugi pierś
-Lepiej cię odrazu uśmiercić biorąc twój charakter to musiałbym być głupcem żeby pozwolić ci żyć
-Ale wpier gdzie jest pierścień
-Wiesz połknołem go
Znowu zaczeli się śmiać i to był ich błąnd wywaliłem pierwszego używająckamienia na ziemi 2 pozostali przewrócili się z nim to było ryzykowne ale nie miałem wyjścia wskoczyłem do bagna niknąc im z oczu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podczas tej niesamowitej sytuacji [która nie powinna się zdarzyć] byłem zakneblowany. Gdy nikt nie patrzył przysunąłem się do mojego kompana. Lekko się poruszyłem i zacząłem rozwiązywać mu jego skrępowane ręce. Po krótkiej chwili on zaczął mi rozwiązywać sznur.
Podniosłem się i zabrałem dwóm zbirom Zabłockiego broń. Jedną dla siebie, drugą dla kamrata. Przygotowaliśmy się do ataku i czekaliśmy aż nasi koledzy rzucą się do ataku.
kiedy wojownicy ruszyli do boju my od tyłu zaczęliśmy wyżynać jedego po drugim aż zabiliśmy wszstkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł pierwszy dzień turnieju. Stałem w poczekalni dla walczących, a na honorowym miejscu na widowni siedział Zabłocki. Widać było, że był zdenerwowany i zmęczony.
- Panie i Panowie! Zaraz rozpocznie się pierwsza walka wielkiego turnieju, zorganizowanego przez wspaniałomyślnego pana Zabłockiego! – w tym momencie widze zaczęli klaszcze, a Zabłocki wstał i zaczął się lekko kłaniać.
- nie przeciągajmy tego dłużej, bo wszyscy wiemy, czego pragniecie! Walki! – krzyczał dalej prowadzący turnieju. – Tak więc, w pierwszej walce zmierzą się… ROZPRUWACZ i… WILHELM Z BIAŁEGOSTOKU!!!
Ja i mój przeciwnik wyszliśmy na arenę. Stojacy jakieś dziesięć metrów przede mną mężczyzna był średniej budowy, a nosił średnią zbroję, na dodatek bogato zdobioną. Jego przypięty do pasa miecz miał rubin w klindze. Mój wróg mi się nie spodobał – patrzył na mnie z pogardą, pewnie z powodu mojego ubogiego stroju i niskiej jakości orężu.
- TYMI SŁOWAMI ROZPOCZYNAM PIERWSZĄ WALKĘ TURNIEJU!!! – usłyszałem krzyk.
Mój przeciwnik już biegł w moją stronę, z mieczem w lewej ręce. Szybko wyjąłem swoją broń, uniknąłem zadanego od niechcenia ciosu, złapałem mojego wroga za rękę, pociągnąłem ku ziemi i uderzyłem rękojeścią miecza w głowę. Wilhelm z Białegostoku leżał nieprzytomny na ziemi, a ja wziąłem sobie jego miecz. Nie, żeby nim walczyć, ale żeby go sprzedać i kupić sobie zbroję.
Kiedy prowadzący ogłosił koniec walki, a pokonany został wyniesiony na noszach, wróciłem do poczekalni.
Obejrzałem wszystkie walki, szukając przeciwnika, który czymś się wyróżniał i był dobrym wojownikiem. W pewnej chwili na arenę wkroczył jakiś dziwny człowiek, ubrany w czarny płaszcz z kapturem, który miał założony na głowę. Usłyszałem, ze to niejakie Pustoszyciel.
Zaczęła się walka. Pustoszyciel wyjął dwa miecze i… w jednej chwili obciął swojemu przeciwnikowi głowę…zaskakujące.
Po turniej ruszyłem do najbliższego płatnerza.
- Witaj panie! Czy masz może na składzie jakąś średnią, a jednocześnie nie za drogą zbroję? – zapytałem.
- W tej chwili nie, ale mogę taką dla pana wykuć. Będzie to kosztować… - zaczął mówić rzemieślnik, ale zamarł, kiedy zobaczył miecz mojego przeciwnika, któ®y trzymałem w rękach. – Tak, to powinno wystarczyć. Zbroja będzie gotowa za kilka dni.
- Dziękuję, dowidzenia! – powiedziałem i ruszyłem w kierunku najbliższej gospody, żeby się przespać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uprzejmych mam kumpli zostawili mnie na drodze jak psa
Na szczęście miałem w życiu niejedną taką sytuacje w końcu rodzice chcieli bym był Solscarem, nie było dobrze miałem za mało krwi żeby wogle podnieść się na nogach.
Doczołgałem się do krzaków aby nie być na widoku i nie być na drodze jeszcze by mnie jakiś patrol zauważył .
Wtedy zobaczyłem człowieka który już dawno nie żył
-Oj Zarim w coś ty się znowu wpakował –powiedział
-Nie wiem Zsurim ale wiem jedno możesz mi pomóc –odpowiedziałem
Tak jak i ja miał 2 miecze na plecach którymi walczył jednocześnie
-Myślałem że nie żyjesz Zsurim
-Tak jesteśmy ostatnimi Solscarami na świecie jest jeszcze kilku ale nie mają celu ani zasad
więc porzucili dawne zwyczaje i teraz są najzwyklejszymi gnidami-na jego twarzy pojawił się wyraz zmartwienia i porażki .
- Potrzebujesz odpoczynku Zarim będę tu przyniosę ci coś co ci pomorze .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po wyrżnięciu bandy Zabłockiego zaczęliśmy szukać naszego kamrata Zarima. Nigdzie go nie było widać.
- Nie no co to ma być do diabła prima aprilis. -powiedział Adidas.
- Chciałbym żeby Zarim wyskoczył z za krzaków i krzyknął hej jestem tutaj- dodałem.
Odwróciłem się w stronę jakiegoś ogromnego krzaka. Z którego nagle wyskoczył Zarim i wykrzyknął.
- Hej jestem tutaj.
Wszyscy odwrócili się w stronę Zarima i jedni cieszyli się, a drudzy krzyczeli na niego.
- Ejże. Spokój chłopcy trzeba pomyśleć co zrobić z panem Siekaczem- powiedział Adidas.- A jeżeli chodzi o to, że go puściliście załatwimy później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jak mogliście go puścić?- krzyczał Adidas na tych, którzy pozostali w chatce.
- Wy psy zawszone, znaleźli się przyjaciele, chcieli mu ulżyć! – kontynuował łajanie Adidas.
- No dobra, trzeba się uspokoić i ruszać do miasta, znaleźć Siekacza.
- Jak to, my wszyscy w Bartoszowicach? – spytał niedowierzaniem Zanim.
- Owszem, coś zrobić trzeba, masz jakąś alternatywę? – spytał Adidas, jedyną odpowiedzią było milczenie, więc wszystko było postanowione, ruszali do Bartoszowic. Szybko osiodłali konie i ruszyli w drogę, by wspomóc towarzysza, który według ich mniemania był w nie lada tarapatach. W drodze do miasta przejeżdżali obok karczmy, z której pozostał jedynie proch i sterczące, nadpalone kikuty.
- Ładnie się zabawiliśmy.– powiedział z uśmiechem Potężny, ale w jego uśmiechu więcej było dzikiej żądzy krwi niż radości.
- Pięknie, i omal nie zginęliśmy. – odpowiedział mniej zadowolony Michael.
- Zawsze podejmujemy ryzyko. – rzekł Adidas i zmusił konia do kłusu, byli coraz bliżej Bartoszowic, siedziby Zabłockiego, coraz bliżej swojej drugiej walki był także Siekacz.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja też wyruszę. - powiedziałem z pasją w głosie - Mam sprawę do załatwienia.
- Chcesz zabić Zabłockiego? - powiedział Łukasz. - Jesteś szalony.
- Może i tak... może i nie... Jeśli nie wrócę z nimi do jutrzejszego wieczora uciekajcie póki wam życie miłe. - po tych słowach wsiadłem na konia. Zmusiłem go do biegu. Przed bramą miasta sięgnąłem po mały worek, który mi na plecach. Wyciągnąłem z niego stary, podniszczony, czarny płaszcz. Nie mógł mnie zawieść... Nie w tej chwlli...
Wolnym krokiem wkroczyłem do bram Bartoszowic. Domu rodu największych gnid tego świata...
Na ścianach licznych domów zauważyłem listy gończe. Na niektórych był namalowany Adidas, jednak na większości widniałem ja... Nagle za moimi plecami usłyszałem lekki świst. Ktoś mnie śledził... Zacząlem gonić szpiega. Było już ciemno, jednak dla mnie była to pora idealna. Nikt nie zobaczy mojej twarzy. Kierowałem się nie wzrokiem lecz słuchem. Oddech uciekiniera stwał się coraz cięższy. W końcu usłyszałem krótkie gruch.
" Teraz cię mam" - pomyślałem. Wyciągnąłem mój rodowy miecz, który lekko zabłysł w blasku księżyca.
- Nie, prosze nie zabijaj mnie! - wykrzyknął szpieg.
- Zamknij się to cię nie zabiję. - powiedział szeptem.
- Dobrze, dobrze tylko nie zabijaj mnie. Czego ode mnie chcesz? - czuć było wyraźne przerażenie w jego głosie.
- Kim jesteś? Dla kogo nas śledzisz?
- Nazywam Ramhael. A dla kogo was śledzę to dobrze wiesz.
- Zabłocki... - powiedziałem do siebie. - Odkąd nas śledzisz?
- Śledziłem was przez cały czas.
- To stąd te nagłe ataki i zasadzki... Gadaj. Co wiesz na temat Zgubnego i Adidasa.
- Zgubny mieszka teraz w podziemiach Areny. Stał się gladiatorem - niewolnikem. A ten was szejk? Oj gdzie jest...
- Gadaj, gdzie jeśli ci życie miłe. - nagle zauważyłem, że jego ręka się powoli rusza. W ciemności błysnął mały sztylecik. Był za szybki... Sztylecik błysnął jeszcze raz tylko, że tym razem w mojej nodze... Wszystko zaczęło mi się rozmazywać przed oczami... Powieki zaczynały mi powoli same się zamykać...
- Miłych snów Srebrnowłosy.- był to ostatni głos jaki usłyszałem zanim zasnąłem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak więc jechaliśmy do miasta w którym powieśili by mnie na pierwszym lepszym słupie .
-Mówie wam jak zobaczą mnie z wami to rzuci się na nas cała straż -powiedziałem
-A co takiego zrobiłes że w tym mieście jesteś aż tak nielubiany -spytał Laguno
-Nic po prostu troche za mocno znałem Zabłodzkiego
Jechaliśmy własnie przez jedną ze wsi i zobaczyłem swój portret pod nim był napis żywy lub martwy nagroda 2000 sztuk złota .
-Oho widze że nasz przyjaciel Zarim nieżle się bawił w tym całym mieście skoro taka nagroda -powiedział Michael
-Jedno pozostaje do wyjaśninia Laguno -powiedziałem
-Co takiego -spytał mnie ze zdziwieniem
-TO że zostawiłeś mnie jak PSA na drodze bo chciało ci się trochę krwi ludzi Zabłockiego.
-Muwiłem ci już że to moja prywatna sprawa -odpowiedział
-Serio moja też, moja prywatna sprawa zabić Zabłodzkiego
-Nie droczcie się i spokój -powiedział Rafał
-A tak jeżeli jesteśmy przy temacie to jak udało ci się tak szybko odzyskać siły Zarim?-spytał Łukasz
-Właśnie -zapytali wszyscy oprucz Laguny .
-Spotkałem kogoś znałem go dał mi jakięs dziwne jedzenie i wode -Odpowiedziałem
-hmmmm ciekawe masz anioła struża -powiedział Laguna
-Gdyby nie ten anioł stróż zwinął by go patrol widziałem słady kopyt na drodze-powiedział Adam
-Koniec tematu zbliżamy się do miasta -powiedział Adidas
Miasto nie zmieniło się ani troche jak tu ostatni raz byłem wszendzie bród ,biedacy i zapach gnoju który leżał tu od niepamientnych czasów .
-A jeszcze jedno Adiadas -powiedziałem
-Tak Zarim-spytał
-Nie zabijam bezbronych ludzi którzy mają broń moge zabić ale tych którzy nie mają przy sobie broni nie tykam.
Adidas spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale przyją to do wiadomośći .


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł kolejny dzień walk turniejowych. Wypoczęty, wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Zbroja niestety będzie gotowa dopiero jutro… Cóż, jakoś przeżyję bez niej. Przypasałem miecz, wyszedłem ze swojego pokoju, zamknąłem go i ruszyłem na arenę.
Tym razem nie walczyłem pierwszy, więc miałem okazję pooglądać innych zawodników – znowu najbardziej zaskoczył mnie ów Pustoszyciel, który tym razem obciął wrogowi obie ręce.
W końcu nadeszła pora na moją walkę. Mój przeciwnik nie sprawiał wrażenia potężnego. Używał długiego miecza, na sobie miał zwykłą, skórzaną zbroję. Jakieś pięć minut po rozpoczęciu walki, dobiegła ona końca. Ten przeciwnik był już zdecydowanie silniejszy niż mój pierwszy wróg. Miałem nadzieję, że dojdę do finału i będę mógł się zmierzyć z Pustoszycielem.
Tak samo minęło kilka następnych dni. Następne walki nie były szczególnie warte opowiadania o nich – ot, zwykłe potyczki.
Nadeszła pora na finałową walkę, w której zmierzyć się miałem ze słynnym Pustoszycielem. Ta specjalna walka miała odbyć się na wielkiej arenie, umiejscowionej w wewnętrznym pierścieniu, a zapowiadał ją Zabłocki. Przyznam, ze z trudem powstrzymałem się od rzucenia się na tego człowieka.
Pojedynek rozpoczął się. Pustoszyciel ruszył na mnie z zawrotną prędkością, dzierżąc swe dwa miecze. Wiedziałem, ze to będzie walka na śmierć i życie – ten człowiek nie zostawiał swoich przeciwników przy życiu. Miałem też nadzieję, ze moja nowa zbroja dobrze się spisze. Wyciągnąłem miecz z pochwy…

[aha - ja nie jestem niewolnikiem-gladiatorem, tylko wziąłem udzial w turnieju... czytaj wyażniej, Gandalfie :D]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W całym mieście były porzwiesznae listy gończe głównie głowy Laguny za którego dawali aż 8000 sztuk złota
za Adidasa 4000 a za mnie 2000 .
[Sieć mi się ścieła więc tak to wygląnda z tym błednym tekstem i nieco za pużnym wysłaniem mam nadzieje że nikomu nie przeszkadza ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.04.2007 o 20:57, Kradziej napisał:

[aha - ja nie jestem niewolnikiem-gladiatorem, tylko wziąłem udzial w turnieju... czytaj wyażniej,
Gandalfie :D]


[Zasugerwałem się tym: Szybko osiodłali konie i ruszyli w drogę, by wspomóc towarzysza, który według ich mniemania był w nie lada tarapatach. W drodze do miasta przejeżdżali obok karczmy, z której pozostał jedynie proch i sterczące, nadpalone kikuty.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować