Zaloguj się, aby obserwować  
Adidas66

Bandziory - gra forumowa w średniowieczu.

147 postów w tym temacie

Dnia 05.04.2007 o 20:51, KonradRębkowski napisał:

Tak więc jechaliśmy do miasta w którym powieśili by mnie na pierwszym lepszym słupie .
-Mówie wam jak zobaczą mnie z wami to rzuci się na nas cała straż -powiedziałem
-A co takiego zrobiłes że w tym mieście jesteś aż tak nielubiany -spytał Laguno
-Nic po prostu troche za mocno znałem Zabłodzkiego
Jechaliśmy własnie przez jedną ze wsi i zobaczyłem swój portret pod nim był napis żywy lub
martwy nagroda 2000 sztuk złota .
-Oho widze że nasz przyjaciel Zarim nieżle się bawił w tym całym mieście skoro taka nagroda
-powiedział Michael
-Jedno pozostaje do wyjaśninia Laguno -powiedziałem
-Co takiego -spytał mnie ze zdziwieniem
-TO że zostawiłeś mnie jak PSA na drodze bo chciało ci się trochę krwi ludzi Zabłockiego.
-Muwiłem ci już że to moja prywatna sprawa -odpowiedział
-Serio moja też, moja prywatna sprawa zabić Zabłodzkiego
-Nie droczcie się i spokój -powiedział Rafał
-A tak jeżeli jesteśmy przy temacie to jak udało ci się tak szybko odzyskać siły Zarim?-spytał
Łukasz
-Właśnie -zapytali wszyscy oprucz Laguny .
-Spotkałem kogoś znałem go dał mi jakięs dziwne jedzenie i wode -Odpowiedziałem
-hmmmm ciekawe masz anioła struża -powiedział Laguna
-Gdyby nie ten anioł stróż zwinął by go patrol widziałem słady kopyt na drodze-powiedział
Adam
-Koniec tematu zbliżamy się do miasta -powiedział Adidas
Miasto nie zmieniło się ani troche jak tu ostatni raz byłem wszendzie bród ,biedacy i zapach
gnoju który leżał tu od niepamientnych czasów .
-A jeszcze jedno Adiadas -powiedziałem
-Tak Zarim-spytał
-Nie zabijam bezbronych ludzi którzy mają broń moge zabić ale tych którzy nie mają przy sobie
broni nie tykam.
Adidas spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale przyją to do wiadomośći .




[Sugeruję ci abyś czytał posty innych graczy np. mój post z godz. 20:44 albo Adidasa z 20:05]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 05.04.2007 o 21:08, GandalftheBlack napisał:

> Tak więc jechaliśmy do miasta w którym powieśili by mnie na pierwszym lepszym słupie .

> -Mówie wam jak zobaczą mnie z wami to rzuci się na nas cała straż -powiedziałem
> -A co takiego zrobiłes że w tym mieście jesteś aż tak nielubiany -spytał Laguno
> -Nic po prostu troche za mocno znałem Zabłodzkiego
> Jechaliśmy własnie przez jedną ze wsi i zobaczyłem swój portret pod nim był napis żywy
lub
> martwy nagroda 2000 sztuk złota .
> -Oho widze że nasz przyjaciel Zarim nieżle się bawił w tym całym mieście skoro taka nagroda

> -powiedział Michael
> -Jedno pozostaje do wyjaśninia Laguno -powiedziałem
> -Co takiego -spytał mnie ze zdziwieniem
> -TO że zostawiłeś mnie jak PSA na drodze bo chciało ci się trochę krwi ludzi Zabłockiego.

> -Muwiłem ci już że to moja prywatna sprawa -odpowiedział
> -Serio moja też, moja prywatna sprawa zabić Zabłodzkiego
> -Nie droczcie się i spokój -powiedział Rafał
> -A tak jeżeli jesteśmy przy temacie to jak udało ci się tak szybko odzyskać siły Zarim?-spytał

> Łukasz
> -Właśnie -zapytali wszyscy oprucz Laguny .
> -Spotkałem kogoś znałem go dał mi jakięs dziwne jedzenie i wode -Odpowiedziałem
> -hmmmm ciekawe masz anioła struża -powiedział Laguna
> -Gdyby nie ten anioł stróż zwinął by go patrol widziałem słady kopyt na drodze-powiedział

> Adam
> -Koniec tematu zbliżamy się do miasta -powiedział Adidas
> Miasto nie zmieniło się ani troche jak tu ostatni raz byłem wszendzie bród ,biedacy i
zapach
> gnoju który leżał tu od niepamientnych czasów .
> -A jeszcze jedno Adiadas -powiedziałem
> -Tak Zarim-spytał
> -Nie zabijam bezbronych ludzi którzy mają broń moge zabić ale tych którzy nie mają przy
sobie
> broni nie tykam.
> Adidas spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale przyją to do wiadomośći .
> > > > > >
[Sugeruję ci abyś czytał posty innych graczy np. mój post z godz. 20:44 albo Adidasa z 20:05]


[Ups, sorry chyba ja powinienem:P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przed samym wejściem do miasta Laguna nas opuścił mówił że ma ważną sprawe ale i tak wszyscy wiedzieli o jaką sprawe chodziło .Nałożył ciemny płasz przed bramą miasta i wszedł do środka
my natomiast zaczeliśmy się przygotowywać do wejścia zbrojnego wiadome było Laguna nie bendzie patrzył neutralnie na Zabłodzkiego.
Przed miastem była malutka wioska pewnie z niej mieli pożywienie mieszkańcy
-trzeba nam 7 płaszczy najlepiej z kapturami za całą naszą bande jest tu duża nagroda -powiedział Adidas
-Tak jesteśmy sławni -powiedział szydersko Michael
-Ja pójde lepiej po broń dla siebie ta którą mam nie wytrzyma zbyt długo -powiedziałem
Właśnie zamierzałem iść do tutejszego kowala kiedy adam mnie zatrzymał
-Zarim bądzmy szczerzy nagroda nie jest za twoją głowe na listch piszą -każdy kto zabije zdrajce rodu Zarima z Białegostoku dostanie awans społeczny na szlachcica -Uwaga wszelkie kosztownośc przy jego ciele w tym pierścienie jest specjalna nagroda 2000 sztuk złota.
-Ten przedmoit ma wartość sentymentalną dla Zabłodzkiego-powiedziałem- chciałem go dać nawet Lagunie ale on pierw zabije Zabłodzkiego potem może sobie przypomni o pierścieniu matki tej gnidy .
Wtargnołem do domu kowala nie miałem nawet 1 monety więc postanowiłem wziąść sobie sprzęnt znalazłem coś w sam dla mnie rekawice siegające aż do łokci nabijane kawałkami metalu i 2 miecze iście piękna robota były leciutkie ale bardzo ostre i wytrzymałe .Prawie jak miecze które miałem zanim trafiłem do więżniena
wyszedłem z domu kowal leżał upity obok na ławce w jego renku wciąż była butla z "ognistą wodą".
Reszta ekipy czekała na mnie przed domem wszyscy mieli płaszcze .
-Kiedy zaczynamy ?

[Gandalf ja wiem ale jak mówiłem miałem rewolucje w sieci i nie wiedziałem sorki :-| ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Znowu tutaj. – pomyślał Adidas, z Bartoszowicami wiązało się wiele wspomnień, w tym mieście zginęła cała jego rodzina i wielu późniejszych przyjaciół, w głębi serca się bał, bał się, że podzieli ich los, ale chęć zemsty i pomocy przyjacielowi była silniejsza. Adidas założył rękawice nabijane na knykciach ćwiekami, były doskonałe do walki w tłumie.
- Czas ruszać. – powiedział i pieszo ruszył w kierunku bramy, reszta poszła jego śladem. Zaraz zamykano bramy więc do miasta wracało wielu kupców i rzemieślników, którzy załatwiali jakieś sprawy za miastem, bandyci bez problemu wmieszali się w tłum i niezauważeni przez nikogo weszli do miasta, teraz chcieli zasięgnąć informacji, najłatwiej było o nie w karczmie, gdzie podchmieleni goście chętnie dzielili się najróżniejszymi tajemnicami. Szybko odnaleźli karczmę pod „Chętną Dziewką”, w środku panował tłok znaleźli jednak stół w kącie, z którego mogli spokojnie obserwować gości. Mieli szczęście, tak jak się spodziewali do karczmy wszedł żołnierz, który właśnie skończył służbę i chciał odreagować stres z nią związany. Kiedy żołnierz opróżnił drugi kufel piwa Adidas wstał i przysiadł się do niego.
- Ciężka służba k**** j*** m**. - zagadał Adidas
- Żebyś wiedział dobry przyjacielu. – Adidasa ucieszyło szybkie przejście na ty.
- Dwa piwa dla mojego przyjaciela! – zakrzyknął Adidas a na twarzy żołnierza pojawił się uśmiech, cieszył się z tego, że nie przepije całego żołdu, nie wiedział, że zrobi dziś coś gorszego. Adidas, przy pomocy znacznych ilości piwa, szybko wyciągnął od żołnierza, który przedstawił się jako Emhyr, wiadomości o turnieju odbywającym się w mieście, o tym, że Zabłocki spędza całe dnie właśnie tam, oraz, że walczy w nim jakiś Pustoszycie, oraz, że najpewniej będzie walczył w finale z Rozpruwaczem.
- Rozpruwacz to pewnie Siekacz – pomyślał Adidas i zostawił Emhyra śpiącego na ławie. Razem ze swoją bandą wyszedł, by przenocować na jakimś strychu, a jutro ruszyć na turniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ten rozpruwacz był niezwykle szybki. Ledwo uniknąłem jego pierwszego ciosu, a już zadał drugi, który udał mi się sparować. Ten gość chyba nie lubił przepychać się z wrogiem, więc szybko odskoczył. W tej chwili zobaczyłem na widowni moich przyjaciół – mieli ubrane czarne płaszcze i chyba szykowali się do rozróby… Pokręciłem trochę głową, żeby ich uspokoić, ale bałem się, ze tego nie dostrzegli.
Pustoszyciel ruszył na mnie ze zdwojoną siłą, ale nie pomyślał o jednym – że nie może mnie pokonać powtarzając cały czas ten sam manewr. Jednak kiedy uniknąłem jego ciosu, on zrobił obrót i prawie mnie trafił jednym ze swoich mieczy.
Walczyliśmy tak dość długo, obaj padaliśmy już ze zmęczenia, ale on jeszcze miał tyle sil, żeby atakować bardzo szybko… bałem się, ze nie wygram, a przegrana w tej walce równała się z jednym – śmiercią…
Odważyłem się wykonać desperacki krok, postawiłem wszystko na jedną kartę – jeśli mi się uda, wygram, jeśli nie – to będzie koniec. On biegł na mnie, więc ja ruszyłem na niego biegiem, wystawiając miecz przed siebie. Nagle, spotkaliśmy się. Widownia zamarła. Poczułem ból w prawym boku i zobaczyłem, ze przed jego mieczem moja zbroja mnie nie obroni. Uderzyłem go wolną ręką w twarz, a potem spróbowałem zaatakować mieczem. Niestety – on był szybszy i zranił moje prawe oko… widok przysłoniła mi krew… nie mogłem przegrać! Wpadłem w furię. Uderzyłem go głową w głowę, zabrałem dwa miecze i przebiłem nimi jego tułów. Podniosłem go i rzuciłem na jakieś dwa metry. Nie żył. Widzowie zaczęli klaskać. Przybiegli do mnie medycy, którzy szybko opatrzyli moje rany.
Potem spotkałem się z moimi kamratami.
- Jutro spotkam się z Zabłockim, to on ma mi wręczyć nagrodę. Ale możecie pójść ze mną, tylko postarajcie się nie rzucić na pierwszych lepszych strażników, atakujcie dopiero, kiedy będziemy stali prze naszym największym wrogiem, dobrze?

[aha - mam nadzieję, ze gra nie zakończy się szybko, tylko coś przeszkodzi nam w rozwaleniu tego buca. Np. zbyt duża ilość straży... hej, a co wy na trafienie do lochów? XD]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nagle zerwałem się z łóżka. Coś blokowało mi ręce. Byłem skuty. Ze wszystkich stron otaczała mnie nieprzenikniona ciemność. "Gdzie ja do cholery jestem?" - pomyślałem w pierwszej chwili. Chwilę później do mojego nowego domu wpełzło blade światło i zobaczyłem jakiegoś człowieka. W rękach trzymał tacę z jedzeniem.
- Gdzie ja jestem? - nikt nie odpowiedział. - Gdzie? - nadal cisza. Strażnik położył obok mnie jedzenie i poszedł.
Znowu otaczła mnie ciemność. Podniosłem jedzenie i obwąchałem. Miało dziwny, nieprzyjemny zapach. "Serum Prawdy" - świetnie znałem tę woń. Wiele razy była mi wciskana do ust. Nagle ośplepił mnie słoneczny blask.
Do pokoju wszedło dwóch ludzi. Jednym z nich był Zabłocki, a drugi był Godrick. Człowiek, który przed laty tortuwał mnie... To przez niego moje oczy i włosy stały się platynowe... Przybrały taki kolor z niewiarygodnego bólu i strachu, bólu tak strasznego, że nie da się opisać... Modliłem się o ratunek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było już puzno
wszyscy spali ale ja nie mogłem dojść do ładu co się stało z Laguną
był dobrym szermierzem więc gdyby straż chciała go aresztować to na pewno byłby trupy coś musiało się stać .
Wstałem i ubrałem się na szczęście nikt się nie zbudził ,wyszedłem z karczmy i pokierowałem się do innej znacznie mniszej i o gorszej sławie „Szczęście skazańca”
Karczmarz który był tu oberżystą leniwe czyścił kufel brudząc go jeszcze mocniej starą szmatką ,było niewielu gości ale po gębach można było się spodziewać różnych rzeczy.
Dosiadłem do stołu przy którym był już jeden człowiek
-Jesteś jednak to dobrze –powiedział
-Tak i od razu dzięki za pomoc na drodze –odpowiedziałem
-DO rzeczy twój przyjaciel ma kłopoty
-A jakie on może mieć kłopoty umie walczyć
-Tak ale bierze udział w turnieju wojowników a w nim bierze udział też nasz kolega
-Nawet jeśli tak wyjdzie że Siekacz będzie walczył z naszym bratem to niewiele mnie to obchodzi .
-Pamiętasz Orthanaka to on jest tym całym „Pustoszycielem”
-I co on nigdy nie miał zapału mój druh ma więc łatwą wygraną
-Koniec o twoim druhu mam dla ciebie małą misje
-Tylko na tę noc dobrze
-Tak w mieście jest wieża trzymają tam książki i jeden przedmiot dostań się tam i zabierz mi miecz rodu Czarnieckich –powiedział Szurim
-Ok. nie będę pytał o co chodzi , gdzie jest wieża
-Za tą karczmą
-Dobra czekaj tu
Wieża rzeczywiście była niedaleko już z daleka zauważyłem strażnika przy drzwiach był bardzo masywny i nie wyglądał na zbyt szybkiego zapytałem
-Mogę wejść do środka
-Spadaj stąd chendożony kuraku ja tu pilnuje
-Naprawdę trudno się domyślić
Siła załatwia wszystkie problemy według Potężnego na szczęście miałem rękawice z metalowymi obiciami .Strażnik był zbyt wolny by zareagować na atak normalnego człowieka
na mój atak nawet nie mrugnął dostał prosto w skroń i upadł jak ścięty pień .
Wszedłem do wieży nie było trudne znaleźć miecz leżał na stole zawalony książkami ,miecz sam w sobie nie miał żadnej wartości bojowej wykonany był ze srebra i złota więc łatwo się mógłby się złamać .Teraz jednak było o wiele gorzej jak wyszedłem z wieży stało 4 strażników i ten nieprzytomny leżał na ziemi Strażnicy popatrzyli na mnie złowrogo
-Ktoś ty zbóju-zapytał jeden z nich
Chciałem być raz szczery dla straży
-Zarim poszukiwany za zdradę-odpowiedziałem kpiąco
-Hm będziemy mieli dziś łatwy zarobek chłopcy !brać go!
Wyjąłem natychmiast miecze zanim do nich dociera myśl by wyciągnąć swoje
Pierwszego uderzyłem głownią miecza w głowę upadł na ziemie ,ale był problem było ich 3
Zrobiłem unik i ciołem w plecy drugiego , znowu unik obydwaj byli widać starsi stażem
Jednego miałem za plecami drugi był przede mną
-Podaj się szczylu nie masz szans, najmniszych – warknął strażnik
Skoczyłem i ciołem w locie strażnik sparował zrobiłem unik i uderzyłem w udo znowu sparował był widać dobrze szkolony .drugi przypatrywał się temu nie wiedząc kiedy zaatakować zrobiłem unik przed mieczem strażnika i ściąłem mu głowę
-Teraz będzie zabawnie –powiedziałem
Zamarł patrząc na kolegę to wystarczyło nie miał już jednej ręki upadł na ziemie strasznie krzycząc dobiłem go i innych ledwie żywych. Dałem miecz dla Zsurima
-Przysługa za przysługę –powiedział
Wyszedłem z karczmy i poszedłem do innych z ekipy wszyscy spali ale było coś dziwnego
-Czekam na wyjaśnienie –powiedział ktoś z naszej ekipy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To pytanie zadałem ja.
- Jak chcesz robić misje na boku to nam przynajmniej o tym powiedz, a teraz za to, że nic nam nie powiedziałeś musisz coś zrobić dla mnie.
- Dlaczego
- Bo nakabluje.
- Ha. Jak pachołek się zachowujesz.
- Szczerze to masz racje. Ale pamiętaj Adidas nie będzie zadowolony jak się dowie o twoim nocny wypadzie.
- Dobra co mam dla ciebie zrobić ?- zapytał.
- Potrzebuje tej broni jaką miał Pustoszyciel. Jak mi ją załatwisz to nie wydam cię.
- Zgoda tylko nic im nie mów.
- Trzymam cię za słowo.
- Leć szybko. Masz mało czasu do świtu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Hmmmm... teraz mamy problem, bo za dużo skakaliśmy w czasie - najpierw ja zacząłem walkę, potem wy pisaliscie, że zaraz się ona zacznie, potem ja ją (ledwo) wygrałem, a teraz dowiaduję się, że jeszcze się ona n ie zaczęła... A więc mam propozycję - skaczemy do momentu, w któym jesteśmy wszyscy w gospodzie, PO mojej walce z Pustoszycielem i planujemy, jak by tu załatwić Zabłockiego, bo - jak wiemy - ten właśnie wspaniałomyślny człwoiek ma mi wręczyć nagrodę... OK?]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pięknie teraz z bandyty stałem się złodziejem Adam mnie złapał na gorocym uczynku musze mu zdobyć broń Pustoszyciela 2 miecze z mithilrdu nie wiem po co mu to ale musze się spieszyć niedługa świta.
Broń po gladiatorch zwykle wsadzano do zbrojowni więc tam zaczołem szukać był jednak problem zbrojownia miała lokalizacje w wewnetrznym dziedzińcu , mury były zbut wysokie jak na wspinaczke więc musiałem jakoś się dostać w inny sposób przed bramą było 4 strażników więc pruba ubicia ich była by zbyt ryzykowna .
Zresztą już dziś wysłałem na lepszy świat za dużo ludzi ,gdyby jeszcze jacyś znikli to wzmogła by się czujność
przed bramą jednak była mała strażniczka zbudowana z drewna ,siedział w niej pijany żołnierz
Podszedłem do wojaka cuchnoł na kilometr piwem i słoniną ,rozebrałem go i wsadziłem pod łóżko w pomieszczeniu .Uniform leżał na mnie zbyt lużno był przeznaczony dla jakiegoś opasłego strażnika wziołem też klucze i podszedłem do bramy strażnicy zobaczyli mnie i spytali
-Gdzie to albo skąd to druhu -zapytał jeden z nich
-W karczmie byłem ide do koszar -odpowiedziałem chrapliwym pijackim głosem
-Dobra wejdz ale bez żadnych zamieszek idż spać najlepiej
-Dzięnki chłopaki kiedyś postawie wam kolejke -wszedłem leko chwiejnym krokiem
Kiedy już nie mogli mnie zobaczyć poszedłem odrazu w kierunku zbrojowni miałem pecha ktoś był bo zapalona była pochodnia w środku , ale postanowiłem wejśc mimo iż ktoś tam był
Był tam jakiś chłystek ledwie widoczny zgarbiony jak nie wiem co .
-ktoś ty co tu robisz -powiedziałem udając strażnika
-Aha panie nie pamientasz miałem wyczysćić broń i przynieść narzedzia do tortur
-Zaraz po co narzedzia do tortur -zapytałem
-Złapaliśmy takiego kurwisyna oczy mentne włosy białosrebrne
Nie zwracają uwagi na starca wziołem 2 miecze Pustochyciela byly na nich napisy Orthank
stary patrzył na mnie ze zdziwieniem ale nie zwrucił uwagi na to że kradne widać było to normalne .
Wyszedłem i pognałem innym wyjściem na tamtym za mocno mnie znali
był już prawie świt pierwsze promyki śłońca zaczeły się pojawiać a ja już dośzedłem do nasze ekipy
-Masz to czego chciałeś a teraz daj mi spokój ,myślałem że masz wiecej honoru
Wyszedłem z karczmy bez broni chciałem porozgląndać się bo może być jakaś akcja
nagle otoczyło mnie 10 pachołko z toporami i kilku kuszników
-Zarim jesteś wreszczcie już dawno u nas nie gościłeś w więzieni
Nawet gdybym miał broń to bym się podał ,zaprowadzili mnie na gościniec i zaczeli bić i kopać
potem wsadzili mnie do celi w której ktoś był ,mój współwięzień miał włosy jak ze srebra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Panowie trzeba coś postanowić. – rzekł Adidas do towarzyszy siedzących przy jednym stole w karczmie, brakowało Laguny i Zarima.
- Ale najpierw powiem wam jedno, jeśli ktoś zdecyduje się na samotną, nocną wyprawę to niech lepiej nie wraca, bo osobiście ukatrupię. – rzekł Adidas i groźnym wzrokiem potoczył po twarzach towarzyszy.
- A teraz, czas się zastanowić. Siekacz mów.
- Jutro Zabłocki będzie wręczał mi nagrodę za zwycięstwo w turnieju. – odrzekł Siekacz
- Dobrze, taka okazja może się nie powtórzyć, ale co w takim układzie zrobić z Laguną i Zarimem? – spytał bardziej siebie Adidas, który czasem myślał na głos – trzeba się uwinąć przed tą ceremonią, na pewno siedzą w katowni i czekają na swoją kolej, o ile już się nie doczekali. – na twarzach przyjaciół odmalował się niepokój i strach, większość z nich wiedziała co to tortury u Zabłockiego.
- Zrobimy tak, tej nocy uwolnimy Siekacza i Lagunę a jutro zabijemy Zabłockiego. – zdecydował Adidas, reszt milczeniem poparła go. Wszystko było postanowione, teraz trzeba było tylko wprowadzić plan w życie. Nie mieszkając udali się w stronę katowni, umieszczonej w podziemiach wieży, która górowała nad Bartoszowicami. Gdy dotarli do jej podnóża, ujrzeli strażnika przed drzwiami, Adidas niewiele myśląc zaszedł go od tyłu i celnym ciosem w tył głowy pozbawił życia. Na szczęście strażnik miał klucze i drzwi do wieży stanęły otworem.


[Mam nadzieję, że zamach nam się jednak nie uda, bo co będziemy potem robić?]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Kim... Kim jesteś? - zapytałem ledwo żywy.
- To ja Zarim. Złapali mnie strażnicy.
- Ja... Ja przepraszam...
- Co? Za co?
- Że cię wtedy zostawiłem... Aaaarg! - znowu ten ból... Jak sprzed laty...
- Co ci się dzieje? Co oni ci zrobili?
- Ja ledwo żyję... kiedy przyjdą następny raz będę martwy... Ja muszę ją zobaczyć... Adelayde!!! - miałem mętlik w głowie, a przed oczami ciemność. Czułem jakby coś zżerało mnie od środka. Czy już nigdy jej nie zobaczę?
- Nasi towarzysze nas wyciągną. Nie bój się. - w jego głosie czuć było niepewność. Wiedział, że szanse są nikłe...
Po dwudziestu minutach bolesnego czekania nagle, otworzyły się drzwi. W drzwiach stali nasi towarzysze! Jednak ktoś stał za nimi... Urthang... Kat...
- Macie nowych towarzyszy! - wykrzyknął. Jednym zamaszystym ruchem, wrzucił wszystkich do celi.
- Co wam się stało?
- Kur*a, akcja ratownicza. - powiedział Adidias masując sobie ramię. Koniec zbliżał się nieubłaganie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Znowu razem w komplecie –powiedziałem na chwile wstąpiła radość we mnie bo znowu byliśmy razem a nie rozdzieleni na 4 strony świata .
-Zarim skoro i tak już umrzemy to powiedz mi co ty robiłeś dziś w nocy –zapytał Adidas
widać było złość na jego twarzy z moich nocnych wypadów .
-Ja.... spłacałem dług dla przyjaciela –odpowiedziałem ciekawe co teraz robi Zsurim
pewnie słyszał już o tym że pojmało całą naszą szajkę
-Jak wyszliśmy z karczmy wszędzie szalała straż bo zabito 5 ich ludzi czy to twoja sprawka –zapytał Łukasz
-Tak to przeze mnie gdybym ich wtedy nie zarąbał nie było by tej szukaniny morderców –odpowiedziałem
-Tak naprawdę to bym był w karczmie wcześniej ale Adam mnie złapał i chciał by zdobył dla niego miecze Pustoszyciela –powiedziałem z przekąsem patrząc na Adama
-Po co ci były te miecze Adam –spytał Potężny
Adam nie chciał odpowiadać
-Miałem wykraść miecz Czarnieckiego nie wiem po co ale był on w wieży za pewną karczmą
-Kiedy wyszedłem z wieży spotkałem straż która się na mnie rzuciła -miałem kapryśną mnie nie mięliśmy żadnego prawie ratunku no prawie.
-Czy ma ktoś z nas jakiś przyjaciół w tym mieście którzy jeszcze żyją ?-zapytałem
Wszyscy milczeli nie było nikogo kto mógł by nas uratować .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dobra. Przyznam się. Chciałem te miecze po to by nimi walczyć. Argh. Nie tak wyobrażałem sobie koniec naszej bandy.- powiedziałem zdenerwowany.
- Ja też- odpowiedzieli zgodnym chórem.
- Kim wy jesteście? AAAAAA!!! MOJA GŁOWA!!!- powiedział trochę zdziwaczały Laguna.
- A temu co się stało?- zapytał Adidas.
- Skąd mam to wiedzieć.- odpowiedział Zarim
- To ty z nim siedzisz i nawet nie wiesz co z nim jest!- krzyknął Adidas
- Uspokójcie się. Trzeba pomyśleć o naszej ucieczce.
Była to podniosła chwila gdyż pierwszy raz byłem głosem rozsądku.
- No to ma ktoś plan.- cisza- Tak myślałem. Za to ja mam. Zrobimy to tak.
Łukasz schowaj się tam za tamtą beczką. Kiedy wejdzie facet od jedzenia skręcisz mu kark. Potem będziemy improwizować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niestey "facet od jedzenia" wykazał się rozsądkiem i wsunąl talerze przez szparę w drzwiach, nasz plan spełzł na niczym.
Obszukiwaliśmy celę, w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogło by nam pomóc w ucieczce, gdy nagle usłyszeliśmy szczęk zamka, wszyscy szybko usiedli na podłodze.
- Witam. – w drzwiach stanął kat, którego Laguna znał już znakomicie, odsunął się i do celi wpadło dwóch strażników, wzięli Adidasa pod ramiona i wywlekli z celi, jego towarzysze patrzyli na to ze smutkiem i zrezygnowaniem.
- K**** - wyrwało się Michaelowi. Strażnicy wlekli Adidasa w dół po schodach, niewiele zważając na to, że jego głowa obijała się o kolejne stopnie. Kiedy doszli do drzwi, kat otworzył je i Adidas zamarł przerażony, to był pokój tortur, doskonale wyposażony. W kącie żarzyły się węgle, w innym stało koło, z sufitu zwieszały się łańcuchy i właśnie w ich objęciach znalazły się wkrótce ręce Adidasa.
- Teraz porozmawiamy. – rzekł stalowo zimnym głosem kat.
- Może wyjawisz nam wszystko od razu, przyznasz się a my oszczędzimy ci cierpień i po prostu zawiśniesz? – zaproponował oprawca, jedyną odpowiedzią było splunięcie ofiary. Kat miał potężny cios, z nosa herszta polała się krew. Do pokoju wkroczył jakiś urzędnik z papierem i inkaustem.
- Nie tak szybko Godrick, musi być w stanie mówić. – rzekł i zajął miejsce przy stoliku.
- Mów mendo. – zachęcił Adidasa – jeśli się przyznasz oszczędzimy ci cierpień. – Adidas już to słyszał, wiedział, że to tylko czcze gadanie, ale chciał spróbować negocjacji.
- A czego nie wiecie? – spytał
- Wiemy wszystko, musisz się tylko przyznać. – rzekł z uśmiechem urzędnik.
- Już spisywałeś kiedyś moje zeznania, niewiele linijek wtedy zapisałeś. – odrzekł torturowany.
- Rozumiem. – odparł urzędnik i dał Godrickowi znak ręką, kat przystąpił do pracy. Po półtorej godzinie Adidas nieprzytomny został wrzucony do celi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Adam miał plan z wydostaniem nas z więzienia polegał na eliminacji strażnika który przynosił jedzenie
-Naprawdę myślisz że mamy szanse on nie jest taki głupi wsuwa jedzenie –powiedział Rafał
-A co innego nam pozostaje czekać na kata -powiedział Michael
-Dobra ustalone jak strażnik raz wejdzie to go zabijamy i próbujemy wydostać się z stąd
Nagle weszło do celi 10 strażników i mój znajomy szpieg
-Brać tego z blizną na policzku musze go przesłuchać
Podszedł do Laguny i powiedział
-Później będziesz ty srebrnowłosy
Wzięli mnie niezbyt uprzejmie i prowadzili w głąb korytarza ,to teraz jego kolej pomyślałem w złości pewnie będzie chciał się mną zabawić , jak będzie jakaś okazja to go zabije na miejscu .
-Tu przywiązać ,dobrze idźcie sobie ja się nim zajmę-powiedział Edvart
Strażnicy zrobili głupie miny i wyszli zostałem sam z szpiegiem
-No no no Zarim masz kłopoty nie wyjdziesz stąd żywy –powiedział z paskudnym uśmiechem na twarzy .
-Wal się Edvart jeśli myślisz że będę tu płakał jak ty w chacie to się mylisz
Moje pierwsze torturowanie będzie więc wyglądać tak pomyślałem ,
-O nie ty gnido masz jeszcze czelność mnie obrażać
Wziął jakieś narzędzie i robnał mi w rękę odrąbując połowę mojego palca
-Szybko się bierzesz do odcinania co następne cała ręka, nos ,uszy czy język –powiedziałem z dużym bólem z palca zaczęła iść intensywnie krew . Mam nadzieje że reszta wydostanie się z celi zanim utnie mi język jego by mi było bardzo brak .Ale jedno było pewne mam niewiele czasu i to nie bendzie jak z Adidasem że wroce do celi żywy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Heh, za czasów kiedy ja by… - zacząłem.
- Kiedy ty co?! – powiedział ktoś z bandy, niestety go nie widziałem, bo był strasznie ciemno.
- Kiedy ja byłem strażnikiem Zabłockiego, to byłem lepszy niż ci tutaj – dokończyłem. Moi towarzysze zamarli w osłupieniu.
- CO?! – krzyknął jeden z nich.
- Nie ważne, kiedyś wam opowiem, dlaczego od niego odszedłem, a teraz pora się stąd wydostać – powiedziałem i wyjąłem z kieszeni klucz. To jeszcze bardziej zdziwiło moich kamratów. Ja się tym nie przejąłem i otworzyłem drzwi.
- A więc wy pójdziecie uratować naszych przyjaciół, a ja z Laguna – tu wskazałem na niego – zajmiemy się Zabłockim. Jeśli coś się nie uda, to po prostu uciekajcie, spotkamy się… w gospodzie, która spaliłem.
- Ale przecież srebrnowłosy nie jest w stanie walczyć!
- Jak zobaczy Zabłockiego, to będzie w stanie. Przy okazji dobrze by było, gdybyście zdobyli dla siebie trochę broni.
Po tym rozeszliśmy się. Razem z Laguną, cichym krokiem ruszyliśmy w kierunku komnat Zabłockiego, które znajdowały się na jednym z wyższych pięter w zamku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy szukaliśmy komnat, zdziwiła mnie jedna rzecz. Nigdzie nie było straży. Było to bardzo zastanawiające...
Były dwa wyjścia:
Albo w wieży nie ma Zabłockiego, albo...
- Zmierzamy wprost do pułapki. - powiedziałem grobowym głosem. - Bardzop dobrze łatwiej będzie nam się dotsać do Zabłockiego.
- Co? Ty naprawdę jesteś szalony... - odpowiedział z przearżeniem w oczach Zgubny.
- Nie będzie mógł oprzeć się, aby osobiście mnie zabić. - mój głos przesiąknięty był żądzą krwi, żądzą zemsty. Na twarzy mego przyjaciela rysowąło się coraz wieksze przerażenie.
- Co oni ci zrobili? Nie ty byłeś taki od początku... Ale teraz zaczyna ci naprawdę odbijać.
- Witaj mój przyjacielu. - ktoś był za naszymi plecami. Powoli zacząłem się ręką do pochwy... Szybko obróciłem się i przystawiłem nieznajomemu miecz do gradła.
- Coś taki wolny Ramhael? - nie widziałem dokładnie jego twarzy, miał kaptur.
- Znasz go? - zapytał się Siekacz.
- Ten szpieg śledził nas od początku. - mój miecz coraz bardziej zbliżał się do jego krtani. Zamieżałem go zabić.
- Proszę nie. Chcę wam pomóc. - błagał Ramhael.
- Niby to dlaczego mielibyśmy ci wierzyć?
- Zabłocki to mój ojciec.
- Dlaczego chciałbyś zabijać własnego ojca? - zdziwił się Zgubny.
- Dlaczego? Zabił moją matkę i brata.
- Jakoś ci nie wierzę. - zamachnąłem się, aby zadać ostatni cios.
- Nie! Błagam! Mojego brata zabił, ponieważ bał się, że kiedy zachoruje on przejmie władzę. A matkę, bo bał się, że kiedy zabije Mihaela wezwie straże i wtedy on zawiśnie. Zawsze się boi! Ja zapewne będę następny. - mówił szybko, był przerażony... Nie kłamał... Schowałem miecz do pochwy i powiedziałem do Ramhaela:
- A więc zaprowadź nas do swego ojca. - ruszyliśmy za nim. - Czekaj Zabłocki niedługo spotkasz swego brata...


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Laguna i Siekacz ruszyli do komat Zabłockiego, reszta zajęła się cuceniem Adidasa, po kilkunastu ciosach w twarz otworzył oczy i wstał.
- Możesz chodzić? – spytał go Michael.
- Mogę, tak myślę. – odpowiedział Adidas i postawił kilka niepewnych kroków.
- Zabrali Zarima. – rzekł Adam
- No to trzeba go ratować! – rzucił Adidas i zaczął biec korytarzem.
- Przecież nie masz broni. – krzyknął Michael, który ruszył za nim, na te słowa Adidas odwrócił się i uniósł w górę zaciśniętą pięść, na której miał rękawice nabijane ćwiekami, broń wbrew pozorom zabójczą. Kiedy wpadł do katowni, oprawca właśnie przypalał Zarimowi rękę, niewiele się zastanawiając rąbnął go w głowę, był to manewr stosowany przez Adidasa często, i zawsze ze śmiertelnym skutkiem.
- Nic ci nie jest? – spytał uwalniając Zarima
- Nie mam palca, ale poza tym wszystko w porządku.
- To dobrze, teraz trzeba się wydostać. – powiedział Adidas, w momencie, w którym reszta szajki wpadła do katowni. Potężny wziął Zarima pod ramię i wszyscy razem ruszyli korytarzem, w katowni znaleźli kilka mieczy, starczyło dla każdego. Kiedy byli uzbrojeni nie bali się niczego, tak więc wcale nie kryli swojej obecności, kiedy doszli do wyjścia Adidas przystanął.
- Uciekamy czy idziemy pomóc tamtym? – spytał resztę.
- Uciekajmy, możemy niechcący pokrzyżować im plany. – odrzekł Łukasz
- Racja, jedźmy do gospody. – zdecydował Adidas i pewnym ruchem pchnął drzwi, kiedy znalazł się na zewnątrz odetchnął głęboko i kontem oka dostrzegł jakiś ruch w cieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja, Ramhael i Siekacz szliśmy wolnym krokiem przez sekretne korytarze wieży Zabłockiego, zbudowane w niewiadomym celu. Było tutaj tak ciemno, że jedyne co mogłem zobaczyć to była moja własna ręka.
- Widzę, że czujeś się dużo lepiej Laguno. - zagadnął Zgubny.
- Tak. Niewiem co oni mi zrobili. Po pewnym czasie czułem się jak nowo narodzony.
- To były narkotyki. Nie torturowali ciebie. Mówili, że jesteś zbyt cenny. Chcieli cię znarkotyzować, później wcisnąć ci do ust Serum. - odpowiedział mi syn Zabłockiego.
- Ale co mógłbym im powiedzieć?
- Chcieli od ciebie wydobyć...
- Aaaaał! - zajęczał Zubny.
- Zamknij się do cholery, bo... - uciszyłem Siekacza.
- W coś uderzyłem.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział ponurym głosem Ramhael. Po mniej więcej dwóch minutach otworzył
drzwi. - Poczekajcie tutaj zawołam was.
- Ach, synu czekałem na ciebie! - dało się usłyszeć z wnętrzna pomieszczenia. - Mam dla ciebie najlepszy trunek z północnej Gaadri!
- Dziękuję ci ojcze. - usłyszałem ciężkie kroki spasionego Zabłockiego. - A więc teraz... - był to znak. Szybko wbiegliśmy do środka z wyciągniętymi mieczami w dłoniach.
- Aaaa! - zaczął drzeć się Zabłocki.
- Zamknij ryj świnio, bo zamiast od razu cię zabijać, będziemy cię ciąć kawałek po kawałeczku. Boleśnie będzie, strasznie będzie i będzie mi to sprawiało przyjemnośc. - przerażony szlachcic od razu zamknął swój brzydki ryj.
- Nie! Litości! Litości! Bierzcie mijego syna! Ale nie mnie! Proszę tylko nie mnie!
- Jesteś tchórzem, zawsze nim byłeś... - powiedział zza naszych pleców Ramhael. - Wydałbyś własnego syna! Ale to byłoby dla ciebie nic... W końcu zabiłeś swego syna i swoją żonę! - w nagłym ataku szału wyciągnął swój nóż z powchwy i dociął rękę swemu ojcu.
- AAAa... - uciszyłem go jednym szybkim ruchem miecza. W tym momencie do pokoju wpadło dwóch żołnierzy. Zauważyli ciało Zabłockiego. Nie wiedzieli co zrobić.
- Macie nowego króla! - zakrzyknął Ramhael.

[ Mam nadzieję, że nie zmieniłem zbyt dużo fabuły. Ale ileż można ciągnąć polowanie na jednego człowieka... Proponuję, abyśmy dostali jakieś nowe zlecenie, zostaliśmy szeryfami, wiedźminami ( :P ) itp. ]


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować