Zaloguj się, aby obserwować  
Cmq

Wiedźmin - papierowe RPG na forum

139 postów w tym temacie

[ pisać w pierwszej osobie czy trzeciej? Będę pisał w pierwszej]

Spojrzałem przez czyste i oprawione drewnem okno, w którym odbijał się piękny, pełny księżyc. Zobaczyłem mój ogromny cel. Tyjir był grubym, wysokim mężczyzną. „Może by go tak zabić z łuku”- pomyślałem. „Nie to by było za głośne”- odpowiedziałem sam sobie. Przyjrzałem się bardzo uważnie ogromnemu budynkowi, który należał do szlachcica. Nagle zobaczyłem liany, które wbijały się w osiadłość. Zacząłem się po nich wspinać. Gdy byłem przy drugim piętrze zobaczyłem węża który wspinał się po lianach. Zacząłem z nim rozmawiać. Zgodził się wejść do domu i zatruć mężczyznę, a w zamian miałem mu przynieść mięso jakiegokolwiek ptaka. Szybko przeskoczyłem na pobliskie drzewo, które rosło tuż obok domu. Na jednej z niższych gałęzi ujrzałem małego gniazdko skowronków. Zeszedłem niżej do świetnie ugniecionego gniazda. Z trudem wsadziłem do gniazdo swą dość masywną rękę. Wyciągnąłem z niej małego ptaszka, który błagał bym go nie zabijał. Przeskoczyłem z powrotem na dom. Po chwili czekania usłyszałem donośny krzyk i upadek dość dużego mężczyzny. Lekko się wychyliłem i zobaczyłem przez niemalże brylantowe okno węża bez głowy i mężczyznę, któremu z ust wypływał piana. „Jeden cel mniej”- pomyślałem i ruszyłem ku miastu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Carnivald
- Tak więc... dokąd jedziemy? - Carnivald przyłączył się do innego krasnoluda - Sytha - przez wrodzoną ciekawość. Zawsze marzył o podróżowaniu, walczeniu, zawsze chciał być sławny. A teraz Syth dał mu szansę.
- Jedziemy do Novigradu. Uwierz mi - tam najlepiej o pracę.
- Pracę? - Carnivald zapytał, mimo iż odpowiedź już znał.
- Tak, pracę. - Nawet poszukiwacz przygód nie ryzykuje tyłka za darmo - krasnolud zaśmiał się, plując przy tym gdzie popadnie - A poza tym mam tam dobrego przyjaciela.
- Jak się nazywa?
- To na razie jest tajemnicą. - Syth mrugnął. Oba krasnoludy przepadały za sobą. Mieli podobne poczucie humoru, dzięki czemu już po jednym dniu znajomości zostali świetnymi przyjaciółmi.
***
Wszystko szło świetnie, aż do ósmego września. Wtedy zaczęło się istne piekło, do dziś nie zapomnę tej przygody. I do dziś nie podejmę się niczego równie absurdalnego...
***
Carnivald i Syth podążali do Novigradu. Zostały im niecałe dwa dni drogi, z czego bardzo się cieszyli. Postanowili, iż tym razem nie przenocują na świeżym powietrzu jak zawsze. Motelik "U Werxxa" stał w środku lasu. Był to samotny, ładny budyneczek, na oko wydawał się bardzo mały. Towarzysze wzięli wolne pokoje i szybko poszli spać. Byli zmęczeni po kilku dniach morderczego marszu.
***
- Carnivald! - Syth potrząsał swym kompanem, próbując go obudzić. - Carnivald!
- Wstaję, już wstaję... Co się stało?
- Bandyci... podpalili hotel i mordują wszystkich, którzy z niego wybiegną... Plugawce.
- Ilu?
- Pięciu. - Mówiąc to Syth drapieżnie uśmiechnął się - Dość mało, nie uważasz...?

Laguna
Laguna powoli podążał za niziołkiem, znajdowali się w samym centrum targu. Dla złodzieja takiego jak Laguna miejsce te było rajem. W lewej dłoni trzymał już trzy sakiewki, które niedawno zyskały nowego właściciela. Niziołek w końcu dotarł na miejsce.
- Właź! - Niezbyt kulturalnie powiedział, po czym wskazał na ciemnoniebieski namiot. Laguna bez słowa wszedł. Wnętrze było słabo oświetlone, zanim wzrok przyzwyczaił się do ciemności, usłyszał głos. Dobrze znany głos.
- Witaj, człowieku. Oczekiwałem ciebie.
Głos należał do Leo Butherbenga, elfa szydzącego z wszystkich ludzi. Podobno Leo odpowiadał za zaginięcie brata Laguny.
- Witaj... - Butherbeng powtórzył.
[tu kolejny dialog, zgłoś się na GG]

Pablo
Krótko mówiąc - Pablo znalazł się w gównianej sytuacji. Nie miał co jeść, jego mentor gdzieś zaginął, a po zabójcach rodziny nie został nawet ślad. Jego nauczyciel, Orik zostawił tylko jedną poszlakę. Z tyłu listu pożegnalnego, jakiego mu zostawił było jeszcze jedno słowo - "kanały". Ale Pablo nie miał zamiaru iść do kanałów. Wiedział, że nawet umiejętność walki mieczem mu nie pomoże. W novigrackich kanałach było cholernie niebezpiecznie. Postanowił uzbroić się w cierpliwość i czekać. Czekać na kogoś, kto mógłby mu pomóc...
[cóż, przykro mi, ale na razie twoja postać nie ruszy się z miejsca. To ze względów fabularnych. A ty, aby się nie nudzić - bardziej szczegółowo opisz swoją obecną sytuację]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Rzeczywiście gówniana sytuacja:)]

Hmm,co teraz,nie mam co jeść,ani pić,trudno , będę musiał nauczyć się złodziejskiego fachu, mówił do siebie Pablo w drodze do knajpy.Gdy już doszedł do swojego celu szukał sobie ofiary,nagle zobaczył pijanego wyglądającego na bogato osobnika,siedział przy stole. Pomyślał ,że łatwo będzie obrabować takiego człowieka.Podszedł do niego od tyłu ,chciał sięgnąć do kieszeni ,ale ktoś krzyknął głośno ZŁODZIEJ. Pablo wybiegł z knajpy.Na szczęście nikt nie zawiadomił straży. Po kilkakrotnych próbach Pablowi udało się obrabować pierwszą ofiarę.Tak oto Pablo,nauczył się złodziejskiego fachu.
..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie sądzisz że powiniśmy z nimi "porozmawiać" ?
-Własnie mialem nadzieje że to powiesz .
i sięgnął po swój topór, to samo zrobił Syth.
A więc chodźmy przyjacielu.
Wyszli na korytarz.
Było ich dwóch.Mieli zamaskowane twarze.
Na ich oczach zabili bezbronnego starca.
To jeszcze bardziej ich rozgniewało.
Szybko ruszyli do boju!
Syth szybko wskoczył pomiędzy oprawców
a Carnivald o tylu uderzył jednego z nich
toporem.Polała się krew.Z drugim złodziejem
rozprawił się Syth.
Wybiegli przed motel.Złodzieje uciekali na koniach.
Nie mieli możliwości już dogonić.
Wrócili do środka i dogasili resztki ognia.
Na ich szczęście ogień nie rozprzestrzenił się zbytnio.
Od razu ruszyli w drogę. Myślę że powiniśmy
dotrzeć tam jak najszybciej. Może tam dowiemy sie czegoś
więcej o tych bandytach.Musze jeszcze porozmawiać
z karczmarzem z knajpy pod "Grubym Wołem".
A więc chodźmy cicho powiedział Carnivald.
Chyba dopiero teraz doszło do niego co tak naprawdę się stało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.04.2007 o 15:54, GandalftheBlack napisał:

Ponaglasz nas Cmq ale Ciebie nigdy nie ma na GG...

Status: ukryty. Piszcie, kiedy chcecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witaj, człowieku. Oczekiwałem ciebie.
Głos należał do Leo Butherbenga, elfa szydzącego z wszystkich ludzi. Podobno Leo odpowiadał za zaginięcie brata Laguny.
- Witaj... - Butherbeng powtórzył.
- Witaj Butherbeng. - odpowiedział mu chłodno Laguna.
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tutaj jesteś... żywy?
- Nad tym się nie zastanawiałem... Jedynie nad tym dlaczego tu jestem i co wiesz o moim bracie.
- Jesteś tu, bo musisz mi pomóc. Potem będziesz mógł zrobić co chcesz, nawet wyjechać z miasta.
- A co z moim bratem! Co o nim wiesz!
- Coś o nim wiem. Na razie to ci musi starczyć. Pomagasz mi, czy nie?
- Patzrąc na twoje goryle chyba nie mam wyjścia... Co mam zrobić Leo? I jaką mam gwarancję, że jednak jesteś w stanie mi w tej sprawie pomóc.
- Jako gwarancję masz moje słowo. Dotąd nie oszukałem cię... no, oszukałem cię niewiele razy. A co do twojego zadania... najpierw musisz poznać zasady.
- Dotąd się nauczyłem, że słowo znaczy tyle co krowie łajno.
- Jak miło, że się zgadzasz. Po pierwsze - nie próbuj uciekać. To oznacza śmierć. Po drugie - masz niewiele czasu. Gdy będziesz marudził czeka cię śmierć. Pasuje?
- Nie wiedziałem, że "krowie łajno" nabrało nowego znaczenia. Jakie jest moje zadanie?
- Na pewno tego nie pamiętasz, ale gdy miałeś 2 lata pewni ludzie zabili twoją rodzinę. Sam byłem wtedy młody i nie pamiętam praktycznie nic. Pamiętam tylko dokąd uciekał twój brat. Powiem ci to, ale zrób coś dla mnie.
- I TO ma mi pomóc?
- Lepsze to, niż nic. Powiedział mi, do jakiego miasta ma zamiar się udać, więc polecam jednak przyjąć zadanie.
- Co mam zrobić Leo.
- Znam pewnego wiedźmina. Aktualnie przebywa w Novigradzie. Wyruszysz tam jeszcze dzisiaj, zabijesz go. Oczywiście nie będzie to takie proste - Butherbeng drapieżnie uśmiechnął się - Po pierwsze - to wiedźmin, oni łatwo nie giną. A po drugie - dopuszcza do siebie tylko przyjaciół, więc będziesz musiał się wykazać inteligencją. Jeśli twój brat nie jest wystarczającą motywacją, to powiem ci iż ten wiedźmin brał udział w napadzie na twoją rodzinę.
- Do cholery Leo! Przestań pić! Jak mam załatwić wiedźmina!
Z chęcią zabiłbym gnoja ale... Wiedźmina?!
- Dwa słowa. Brat i zemsta.
- Ci goście potrafią wyrżnąć całe wsie...Gdzie on się znajduje? W Novigradzie? Daj mi miesiąc, a przyniosę jego głowę na złotej tacy. - w oczach Laguny pojawiła się rządza krwi i zemsty. Nie liczyło się już to, że ów człowiek, którego był wiedźminem.
- Dobrze, synu. Miesiąc to odpowiednia pora, a teraz jedź już.
- Nie mów do mnie synu. Gardzę tobą. - Laguna obrócił się na pięcie i zaczął wychodzić z namiotu. Nagle przystanął. -- Jeszcze jedno Elfie. Jakie jest jego imię?
- Keriel synu, Keriel. - Chłopak wyszedł z namiotu i podążył ściżką prowadzącą do miejsca zamieszkania wiedźmina - wiedźmina, którego miał zabić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.04.2007 o 22:15, krak2610 napisał:

Coś sie tutaj nic nie dzieje!!
Co jest??

Czekamy na posta Lucasa016. Ale ja może jeszcze dzisiaj napiszę kilka kolejnych historii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Już, już. Czekam na natchnienie, ale jeśli mnie poganiacie...to napisze, co mi mózg na palce przyniesie;P]

Lucas Isengrim postanowił udać się do Redanii. Była to podróż niebezpieczna gdyż na osłabionego elfa czyhały różne stwory, jak się miało za chwilę okazać, będzie musiał stawić takiemu jednemu czoło. Na kamiennej dróżce, gdzieś w okolicach przełęczy Theodula, niespodziewanie pojawił się Bobołak. Był znacznie większy niż inne, które widział dotychczas Isengrim. Potwór zaczął biec w jego kierunku, Lucas wyjął swój magiczny łuk, ustawił między palcami trzy strzały, pociągnął za cięciwę i oddał strzał. Wszystkie trafiły w miejsca, które wybrał. Pierwsza rozpruła lewą skroń, druga trafiła w oko, a trzecia w tchawicę. Bobołak stanął, elf szybko podbiegając i w mgnieniu oka wyciągając sztylet wbił go prosto w serce, zabijając w skowycie bólu pokrakę. Dalej podróż była spokojna, aż oczom Lucasa ukazał się Novigrad, cel jego wędrówki...obawiał się tylko jednego...rozpoznania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.04.2007 o 19:11, Baal Namib napisał:

Można jeszcze dołączyć ? :) Podoba mnie się to opisywanie, ten cały storyleting czy coś. Można?

Zrobię wyjątek i cię przyjmę. Wyślij mi na GG kartę postaci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Argh - temat do zamknięcia. Zakładając go jeszcze o tym nie wiedziałem, ale lepiej się sprawdzam w prowadzeniu sesji rpg w prawdziwym świecie. Przepraszam tutaj wszystkich graczy, którzy oczekiwali na coś więcej - może innym razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Trochę głupio już zamykac temat, zwłaszcza że robiło się ciekawie :/ Może wśród uczestników jest ktoś, kto nadawałby się na MG?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.05.2007 o 17:56, tykus napisał:

Trochę głupio już zamykac temat, zwłaszcza że robiło się ciekawie :/ Może wśród uczestników
jest ktoś, kto nadawałby się na MG?

Skoro tak, to mogę trochę podciągnąć. Baal - zwykle jestem na GG ukryty, wyślij tą kartę kiedy chcesz. Sprawdzimy jeszcze trochę, postaram się niedługo coś napisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[zgodnie z obietnicami... :)]

Laguna
Właśnie dochodził wieczór, Laguna był już w drodze do Novigradu. Po wojnie wszystko wyglądało zupełnie inaczej, chłopak właśnie jechał przez opuszczoną wieś. Większość domków była spalona, reszta była po prostu rozwalona. Nie zauważył ani jednego całego mieszkania. Cztery, prawie pięć lat minęło od wojny... Tak dużo. Mimo to nikt nie ruszył tej ziemi. Czemu?
***
Kilka dni później leśna ścieżka przeszła w ładny gościniec. Laguna był już niedaleko swego celu. Im bliżej do miasta, tym bardziej był podekscytowany. Wiedział, że zabicie wiedźmina graniczy z cudem. Ale on musiał to zrobić, w imię zemsty. Poza tym kochał swego brata, chciał go odzyskać. Z zamyśleń wyrwał go cichy głos.
- Ty, Laguna!
- Czego? - rozmówca był starszym, nieco pogarbionym człowiekiem. Chłopak nie bał się go. Jego jednoręczny miecz był kilka cali od ręki.
- Jestem znajomym Butherbenga. Pomogę ci, znam miasto.
- Poradzę sobie, nie potrzebuję przewodnika. - Starzec nie zareagował, po prostu wsiadł na konia i ruszył za Laguną.
- Po pierwsze, nie możesz podejść do wiedźmina i po prostu pchnąć go mieczem. Po drugie, zupełnie nie znasz miasta. Oprowadzę cię, poznasz swój cel.
- Ech... niech ci będzie.
[zostawiam ci pole do popisu. Rób co chcesz, tylko na razie nie zabijaj wiedźmina. Jeżeli chcesz poprowadzić dłuższy dialog, ew. o coś spytać - znasz mój numer GG]

Carnivald, Pablo
Obaj krasnoludowie byli już na koniach. Minął zaledwie kwadrans, odkąd kilku zbójców uciekło z zajazdu. Po śladach koni Syth wywnioskował, że bandyci jadą do Novigradu. Prosto do tego gównianego miasta. Tak czy inaczej Carnivald razem ze swym kompanem mieli się tam udać. Teraz po prostu przyspieszyli tempo swej wędrówki. Jeden z uciekinierów miał zranionego konia. Wierzchowiec z każdą minutą jechał wolniej, teraz krasnoludy w końcu go dogoniły. Przejechały dalej, lecz jeździec miał już urwaną głowę. Po chwili dwaj przyjaciele przejechali przez górkę, za którą zauważyli bramy miasta.
- Ślicznie. - podsumował Syth. - Teraz już ich nie dogonimy.
***
Niestety, miał rację. Kompani już nie znalazły uciekinierów. Novigrad był ogromnym miastem. Słońce zaszło, trzeba było gdzieś przenocować. Przyjaciele nadal siedzieli w karczmie. Jak każdego wieczoru siedziało tam wiele ludzi. W oddali grała muzyka, trochę bliżej ktoś nagle się roześmiał. Carnivald był zagubiony, nie wiedział co robić. Musieli szybko znaleźć jakąś pracę i nocleg. Do stolika dosiadł się młody mężczyzna.
- Nazywam się Pablo. A wy wyglądacie na najemników. - Zagadał.
- Zgadłeś, chłopcze. Masz nam coś do zaoferowania? - Syth powinien był zostać politykiem. Miał smykałkę do rozmawiania z ludźmi.
- A i owszem. Słuchajcie, w kanałach jest kilku ludzi. Najlepiej by było, gdyby po prostu... zginęli.
- Ile płacisz?
- Sto koron. Plus nocleg.
- Idę na to. Ty też, Carnivald?
- Jak najbardziej. - krasnolud przyłączył się do rozmowy.
[teraz musicie razem zgadać się na GG i... po prostu ukatrupić tych w kanałach. jak chcecie przeprowadzić dialog, czy coś - moje gg :)]

[na razie to wszystko. Lada dzień dostaniecie historie kolejnych graczy]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować