Zaloguj się, aby obserwować  
Gracz1234

Złodzieje - gra forumowa

134 postów w tym temacie

Ja nie pojechałem z Jamesem.Zostałem w szpitalu.Jakoś jednak zawsze można sobie posiedzieć w szpitalu,i nikt sobie z tego sprawy nie robi.Nagle zobaczyłem mężczyznę ubranego w skórę i z łysą głową.Spytał się z wyraźnym rosyjskim akcentem:
-Jak się k****,nazywasz?-
-Victor Cobert-odpowiedziałem-a co?-
-Bo nie żyjesz s********-i wyciągnął automat AK 47-
Otworzył ogień.Kule omiotły pomieszczenie wyrywając tynk,zbijając szyby i roztrzaskując plastikowe krzesła.Niewiele myśląc wyciągnąłem Berettę i gdy drań zmieniał magazynek,wypaliłem.Oddałem w sumie trzy strzały.Jak na treningu.Dwa w klatkę piersiową i jeden w głowę.Zabrałem mu kałacha,paszport i pudełko cygar.Na zewnątrz wyjąłem telefon i zadzwoniłem do szefa:
-Blazz,mamy kłopoty-
-Ale jak to?-spytał się-co z resztą?-
-Nie wiem-odparłem-ale to nowy rosyjski gang podłożył bombę w komisariacie-
-Musimy się spotkać-odpowiedział-mój lokal kontaktowy,róg 27 i Glendeve.-
-OK-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem do okna, wzięłem zamch i wyrzuciłem szczotkę. Po chwili przyszedł szef. Myślałem, że zaraz mnie zabije za tą szcotkę, ale on absolutnie spokojnym głosem powiedział:
-Rzeźnikowi cś się stało. Jedziemy.
-Sami?
-Jabol jedzie z nami.
Wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy do mieszkania na rogu 27 i Glendeve.Spotkaliśmy tam Victora, ale nie samego. Jakiś gangster przykładał mu spuwę do skroni. Wystawała mu głowa, więc niewiele się zastanawiając wyjąłem broń i strzeliłem. Dostał prosto w głowę. Szef się wkurzył:
-Cholera jasna! Twoją metodą, najpierw strzelaj, potem znów strzelaj, a potem przesłuchuj trupy nic nie zdziałamy.
-Mamy trzech światków-odpowiedziałem niezbyt zdecydowanie-Chyba wystarczy.
-Miejmy nadzieje-powiedział trochę spokojniej-Ale im więcej trupów tym więcej tłumaczenia.
-Żyjesz Rzeźnik-zapytałem
-Żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej usłyszłem wszystkie strzały. Po akcencie po znałem że to był rusek i kilkoro glin ale dokładnie nie wiedziałem. Postanowiłem powiedzieć szefowi.
Ten gang jest chyba nieskończony!-powiedziałem- Psy znowu dzisiaj zmiotły z pięciu! Trzeba uważać na tego 007 czy jakoś tak. Wali bez zastanowienia.
Psia kość!- powiedział szef- Popsują nam nasze plany! Za tydzień robimy na nich zasadzke.
47!-zawołał- odpowiadasz za broń!
Patrikos! Ty za transport!
A ty- powiedział do mnie- dostarczysz nam wszystkie informacje o wrogach!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Piszcie tak, żeby to sie chociaż trochę kleiło! Bo to wychodzi tak, że jesteś w jednym miejscu, a sekundę po tym w drugim oddalonym o 10 km ... Złodzieje mają swoje życie, a policja swoje. Nie wszędzie tam gdzie pojawi się policja musza być złodzieje !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spacerowałem po parku w mieście. Na placu zabaw bawiło się mnóstwo dzieci. Ciekawe, czy wiedziały, że mogą zginąć dziś czy jutro, czy może w ogóle, ale wszystko jest możliwe. Życie każdego z nas wisi na włosku. Cholerni mordercy... Spojrzałem na drzewo lipy, zapadnięte i obumarłe. I ty zginiesz... Dorwę tych skur**synów! Zegarek wypikał godzinę 13.00. Wyciągnąłem z plecaka wodę mineralną, i usiadłem na ławce. Pociągając łyk, spojrzałem na okno pobliskiego bloku. Czyste, lśniące, pięknie umyte. A niżej? Brudne, niemalże ciemne. Tak to już bywa, Luke.
- Hej, Luke! - ktoś zawołał mnie. Odwróciłem się, i zauważyłem jakiegoś dzieciaka. - Jesteś ch*jem, cha cha, fi*t! - krzyknął dzieciak. Pognałem za małolatem, zastanowiając się, skąd zna moje imię. Wskoczył do jakiegoś budynku. Kopnąłem w drzwi, a przede mną stał jakiś rosły mężczyzna.
- Ty, zostaw mojego syna! - warknął.
- To może niech pan nauczy go kultury! - powiedziałem. Ojciec dzieciaka wyciągnął strzelbę zza drzwi. Teraz opłacił się trening fizyczny. Kopnąłem go w kostkę, przerzuciłem przez ramię, ale facet wpakował mi śrut w nogę. Upadłem, ale jedynie zdążyłem skręcić mu kark. Zamknąłem oczy...

***

- Już powinien się obudzić - powiedział ktoś. Otworzyłem oczy. Nade mną stał lekarz. Obok policjanci z mojej grupy. Przetarłem oczy.
- Miał pan na szczęście niewielką ilość śrutu w nodze. Pańscy koledzy aresztowali faceta, dzieciak do poprawczaka. Bo właśnie ten gnojek dźgnął pana nożem w biodro. - spojrzałem na żebra. Było tam jakieś kilku milimetrowe zagłębienie. Fart...
- Panie doktorze, wiem, że pan jest habilitowany i nadzwyczajny, ale niech pan zamknie paszczę. - rzekł Victor. 007 spojrzał na niego, i lekko się uśmiechnął.
- Jest pan w pełni sił, ale będzie pan musiał pozostać jakieś 3 tygodnie w szpitalu, na rehabilitacji. Pomyślałem sobie, że to poniżej mojej godności. Ale tak już bywa... Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po całej akcji z ruskami, niewiele ze mnie zostało. Nie byłem zdolny do akcji, ale normalnie mogłem się poruszać, chociaż tyle mi zostało...
Podobno szef aż tak dobrze nie miał. Wszedłem do sali gdzie go przywieziono, była tam cała ekipa.
- Jest pan w pełni sił, ale będzie pan musiał pozostać jakieś 3 tygodnie w szpitalu, na rehabilitacj - powiedział doktor i wyszedł.
-O! - powiedział szef - Vincent, gość którego chce widzieć. Zostawcie nas samych... - powiedział.
Wszyscy wyszli, a ja byłem gotów na kłopotliwą rozmowę z szefem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[więc będe tym bochaterem i to zrobie]

Zza rogu słychać było niesamowity krzyk szefa. . Biedny jest ten Vinc. NIEEEEE tylko diabeł jest biedny bo nie ma dusz Vincent sobie pewnie zasłużył. Jednak trochę szkoda mi go było. Empatia to się nazywa czy jakoś tak. W sklepie widać było faceta. Był łysy jak kolano. Patrzył się na nas. Znowu te ruskie świnie [to nie rasizm, ja po prostu się tak wyraziłem]. Zacząłem go gonić krzycząc „Ty łysa krowo! Stój bo jak cię dopadnę to ci prawo nawet nie pomoże!” łysolec okazał się wytrzymalszy ode mnie. Zdyszany wróciłem do grupy gdzie prowadzona była mała bitwa ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-O men-krzyknąłem, bo zza rogu wyjechał samochód, w którym siedzieli kolesie z karabinami i zaczęli strzelać- Szefie na ziemie!
Jabol schował się za śmietnikiem w rogu ślepej uliczki, a ja zaczęłem strzelać osłaniając szefa:
-Nie strzelaj durniu-krzyknął szef.
Oddałem trzy strzały w opony, a wrogi samochód uderzył w lampę. Szybko pobiegłem do samochodu.
-O kurdę-usłyszałem głos Aroskiego- Co tu się dzieje!?
-A ty tu skąd- krzyknąłem.
-No przechodziłem.
-Tak, tak. Pomóż mi aresztować tych s... o f**k-zakląłem, bo z samochodu wylazło dwóch kolesi i zaczęło strzelać- Celuj w kolana!!
Po chwili dwóch czarnych leżało na ziemi i jęczało z bólu:
-I co boli-zapytałem z ironią-Chcesz w drugie?
-Masz fart, wszyscy żywi- powiedział szef, który dopiero co nadbiegł.
-No, nie wiadomo jak z tymi w samochodzie.
-Na ziemie, na ziemie, już!!!-krzyknął Jabol-Benzyna cieknie!!!
-Spadamy!!- wykrzyknąłem i zaczęłem biec z zawrotną prętkością.
Za mną biegła reszta.
BOOOOOOOOM!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hałas był ogromny. Nawet w naszej skrytce było słychać wybuch mimo, że byliśmy oddaleni o jakieś kilka kilometrów. Na dworze było słychać syreny wozów strażackich i ambulansów. Nikt nie wyszedł na dwór, ponieważ byliśmy za bardzo zajęci planowaniem zasadzki na rusków.
-Fu**!- powiedziałem do wszystkich- A Tobias!?! Przecież mogło mu się coś stać gdy szukał bazy tych ruskich kolesi!
Nagle "47" zobaczył Reipera i zawołał:
-Hej zobaczcie! Tobias wrócił!
Był strasznie zmęczony i trzymał się za krwawiącą ręke. Szef go oparzył, ale on nagle stracił przytomność. Po 15 minutach otworzł oczy.
-Taam, tam... -próbował wykrztusić z siebie
-Spokojnie- powiedział "szef"- weż głęboki oddech i opowiedz wszystko od początku.
Zo.. Zobaczyłem jednego ruska- mówił Tobias- Poszedłem za nim. Wszedł do jakiegoś bloku. Drzwi zatrzasnęły się szybko, więc musiałem zadzwionić domofonem i podać się za roznosiciela ulotek. Auuu....
-Spokojnie- powiedział jeszcze raz szef i coś tam robił przy ręce Tobiasa- Już dobrze.
-No więc podszedłem do drzwi i podsłuchałem co mówią. Coś o broni i policji i chyba o jakieś rozrubie. Nagle usłyszałem wybuch. Oni wyszli, a jeden był z pałką i walnął mnię w ręke. Zgnótł mi ją tak jak widzicie. Uciekałem, ale zobaczyłem policje i się schowałem. Przyjechały ambulansy i było zamieszanie więc uciekłem i jestem tutaj.
-Ale- spytał szef- zapamiętałeś gdzie się ukrywają?
-Na szczęście tak -odpowiedział Tobias
I co się tak gapicie?! - mówił szef- Do pracy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cholera! Czasem nie przesadzasz, zero? Mam ciebie dość, jeszcze raz i polecisz ze służby [to ostatnie ostrzeżenie] - krzyknąłem na Tomaszewskiego. Niby przypadkiem pistolet znalazł się w moich rękach, skierowany lufą w stronę 007. Krótki przebłysk... Opuściłem broń.

[srry że taki krótki]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Szefie moge już opuścić ręce?
-Spi***alaj-posłuchałem i pobiegłem zobaczyć co z Jabolem
-Nic ci nie jest?-zapytałem
-Spoko.
-Zabierajmy się z tąd.
-Z wielką chęcią.-usłyszałem głos szefa-Niezłego smrodu narobiłeś.
-Hej czy to wszystko moja wina, że co chwila napadają nas jacyś...-niedokończyłem, bo zza rogu wyjechały dwa radiowozy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdy zobaczyłem te radiowozy spostrzegłem że są to federalni i powiedziałem
- Szefie!!! to federalni znowu nam robotę odbierają.
- O te sku*******... Znowu maczają te zwoje za***ne palce...
- Ok. nie ma co się martwic znajdziemy sobie inną sprawę, wracajmy na posterunek
Pojechaliśmy razem z szefem i zastaliśmy tam kolegów i powiedzieliśmy o federalnych i że sprawa z gangiem się aktualnie dla nas skończyła, lecz oni powiedzieli definitywnie "NIE". Więc szef oświadczył nam że tą sprawę będziemy rozwiązywac po cichu. Blazz, 007, Aroski i Jabol idą w teren a Twardziel, Rzeźnik, Belmundo i Raven będą zbierali wiadomości w biurze i sprawdzali czy się da włamac do ich systemów.
: Do roboty!!!!!!!!!!!- powiedział szef-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołączam

Imię: Tina
Nazwisko: Jonson
Ksywka: Kot
Pochodzenie: New York, USA
Wygląd: Bardzo ładna, Blond włosy, długie nogi, średni wzrost
Strona: złodziej
Specjalność: Odwracanie uwagi
Broń: nóż, paralizator, 9mm z tłumikiem
Umiejętności: Urok osobisty (umie omamić każdego męszczyzne), umiejętności walki w zwarciu
Ekwipunek: nóż i ostrzałka, paralizator i baterie, pistolet 9mm z tłumikiem i 5 zapasowych magazynków, ciuchy na zmiane, zestaw do makijażu, prowiant.

I obrazek

20070509211347

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować