Zaloguj się, aby obserwować  
GeoT

Kącik pisarzy

946 postów w tym temacie

Wiem już usunąłem z dysku 1 rozdział mego żałosnego i rozpaczo-żalewego opowiadanka. I przerzucam się na felietony i łatwiejsze tematy. Trochę też przestudiuję teksty o historii Polski . Ubryk to literówka . Meaculpa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.12.2008 o 18:26, Jam jest Jotem napisał:

Wiem już usunąłem z dysku 1 rozdział mego żałosnego i rozpaczo-żalewego opowiadanka.
I przerzucam się na felietony i łatwiejsze tematy. Trochę też przestudiuję teksty o historii
Polski . Ubryk to literówka . Meaculpa.


Miałem sie właśnie zabrać za krytykę tego, co zamieściłeś, ale...Odechciało misie, gdy to przeczytałem. Powiedz Ty mi- Chcesz pisać, czy nie?
Jeśli tak...To nie zrażaj się tym, ze napisałeś opowiadanie i ludzie nie krzyczą z zachwytu. Nikt nie rodzi sie Sapkowskim.
Generalnie jest jedna zasada, dosyć prosta- Nigdy niczego nie kasujemy. Dobrze, że możesz sobie przykleić stąd.
Ćwicz, ćwicz i się kurcze nie poddawaj, bo myślę, że każdy tutaj chce Ci pomóc.
Pisz.
Może skrytykuje opowiadanie 2.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.12.2008 o 18:26, Jam jest Jotem napisał:

Wiem już usunąłem z dysku 1 rozdział mego żałosnego i rozpaczo-żalewego opowiadanka.
I przerzucam się na felietony i łatwiejsze tematy. Trochę też przestudiuję teksty o historii
Polski . Ubryk to literówka . Meaculpa.


Cedricek napisał to co ja chciałem napisać. Nie należy kasować własnych dzieł nie zależnie jakie są. Krytyka ma to do siebie, że bywa bolesna, ale pozwala spojrzeć innym okiem, bo oko twórcy jest zamgląde i nie dostrzega. Pierwsza sprawa nazywanie kawałka tekstu, który mieści się na połowie strony A4 rozdziałem to niezły żart. Czytający wie tylko tyle ile jest mu pokazane, a sam przyznasz, że nie pokazałeś zbyt wiele a raczej nic(oszczędność w słowach nie jest dobra gry pisze się opowiadania) .
Klasyczny błąd to pisanie na zasadzie dialogowej. Rozumiem, że Twoim zamysłem było retelling czyli opowiedzenie historii na nową. Tyle, że w zaserwowanym tekscie nic tak na prawdę nie opowiedziałeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś mam taką prośbo-propozycję (żadna reklama :/) obustronnie korzystną. Jeśli ktoś pragnie, by jego tekst został zamieszczony i skomentowany poza tym tematem, może wysłać swój tekst na maila homunculust(at)gmail.com, a ten zostanie opublikowany i oceniony na gramsajcie #fantastyki ( http://ja.gram.pl/fantastyka) i ew. też na samym kanale. Żaden tekst nie zostanie odrzucony, więc sądzę, że warto. Do dzieła ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.12.2008 o 21:34, JackXP PL napisał:

Templar zaszedł grupę od tyłu i zabił dowódcę udziału Alfa. Rozpoczęła się krótka strzelanina, Templar z >

>łatwością zabił 7 oficerów ochrony.

Prawdziwy komandos ala Rambo.

Dnia 18.12.2008 o 21:34, JackXP PL napisał:

INTRUZ W POLU WIDZENIA! STRZELAĆ BEZ ROZKAZU! /ciach/
NIE RUSZAĆ SIĘ! JESTEŚ ARESZTOWANY! JEDEN ZŁY RUCH A ZGINIESZ!
Templar podniósł ręce do góry i podszedł powoli do przodu. Podszedł do śmietnika, gdzie
się schylił i wrzucił dysk zrobił to niezwykle szybko...
Obok niego był taki tłum ochrony, że nikt nie zauważył dysku który tam wrzucił..


Strzelać bez rozkazu, a nasz "Rambo" może sobie spokojnie podejść do śmietnikia schylić się i wrzucić tam coś ??

>Zadymiona ulica Nowego Jorku, zgliszcza pojazdów, pełno ciał i zatrzymany konwój więzienny.

Zgliszcza to budynków, a nie pojazdów. Choć w dalszej części napisałeś wraki.

>- Wszyscy zginęli. Dwa Hummery + Apach. Nikt nie przeżył. - John otworzył teczkę - a oto papiery podpisane przez samego prezydenta - pokazał je Thompsonowi.

Z tej wypowiedzi wynika, Hummer + Apach to osoby.

Różnych nieścisłości i błędów jest o wiele więcej.

Domyślam się, że Twoim zamiarem było stworzenie dynamicznej i tajemniczej historii i przez to wpadłeś w pewno pułapkę. Bowiem większość akcji rozgrywa się dialogową. A opisy jeśli są to są bardzo oszczędne. Efekt jest taki, że z tej historii wieje nudą. Część z Jackiem Thompsonem zwłasza ostatnia rozśmiesza. Bo z jednej strony mamy do czynienia z doświadczonym policjantem a podczas przesłuchania boi się wyjawić ultra fakty:

"- Dobrze więc. Kontynuując... Po wyjściu ze sklepu... widziałem... Hm... Apacha wiszącego nad konwojem. i kilkoro uzbrojonych ludzi. Po dwóch minutach zauważyłem że zaczyna on wystrzeliwać rakiety. To było... miałem wrażenie że to się nie dzieje naprawdę..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

> Templar zaszedł grupę od tyłu i zabił dowódcę udziału Alfa. Rozpoczęła się krótka
strzelanina, Templar z >
>łatwością zabił 7 oficerów ochrony.

Prawdziwy komandos ala Rambo.


Chciałem pokazać jak potężny jest Templar... Że z zaskoczenia potrafi pozbyć się wielu wrogów... Inteligencja połączona z wysokimi umiejętnościami żołnierza.

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

> INTRUZ W POLU WIDZENIA! STRZELAĆ BEZ ROZKAZU! /ciach/
> NIE RUSZAĆ SIĘ! JESTEŚ ARESZTOWANY! JEDEN ZŁY RUCH A ZGINIESZ!
> Templar podniósł ręce do góry i podszedł powoli do przodu. Podszedł do śmietnika,
gdzie
> się schylił i wrzucił dysk zrobił to niezwykle szybko...
> Obok niego był taki tłum ochrony, że nikt nie zauważył dysku który tam wrzucił..


Strzelać bez rozkazu, a nasz "Rambo" może sobie spokojnie podejść do śmietnikia schylić
się i wrzucić tam coś ??


Tak wiem, ten moment był "lekko" przesadzony i naiwny... Nie zabili go jak zobaczyli w windzie, bo i tak nie miał szans walczyć a większy pożytek z żywego intruza niż z trupa. Chcieli wiedzieć kto i po co się włamał do siedziby CIA. A dysk wrzucił szybko tak, że było to niezauważalne.

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

>Zadymiona ulica Nowego Jorku, zgliszcza pojazdów, pełno ciał i zatrzymany
konwój więzienny.

Zgliszcza to budynków, a nie pojazdów. Choć w dalszej części napisałeś wraki.

Ano tak... Źle to napisałem.

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

>- Wszyscy zginęli. Dwa Hummery + Apach. Nikt nie przeżył. - John otworzył teczkę
- a oto papiery podpisane przez samego prezydenta - pokazał je Thompsonowi.

Z tej wypowiedzi wynika, Hummer + Apach to osoby.

Hm... fakt. Powinienem inaczej to napisać.

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

Różnych nieścisłości i błędów jest o wiele więcej.

No tak, dopiero zaczynam pisać i nie mam... wprawy literackiej... To z czasem przyjdzie. ;)

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

Domyślam się, że Twoim zamiarem było stworzenie dynamicznej i tajemniczej historii i
przez to wpadłeś w pewno pułapkę. Bowiem większość akcji rozgrywa się dialogową.

Tak, zawsze stawiam bardziej na dialogi aniżeli nudne opisy. W przyszłości postaram się to zmienić.

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

A opisy
jeśli są to są bardzo oszczędne. Efekt jest taki, że z tej historii wieje nudą.

Cóż, efekt zupełnie inny od zamierzonego. Chciałem stworzyć dynamiczną wielowątkową historię z wieloma zagadkami i zwrotami akcji... :)

Dnia 29.12.2008 o 12:57, Rzezim napisał:

Część
z Jackiem Thompsonem zwłasza ostatnia rozśmiesza. Bo z jednej strony mamy do czynienia
z doświadczonym policjantem a podczas przesłuchania boi się wyjawić ultra fakty:

Doświadczonym gliną jest, to fakt. Jednak to czego był świadkiem tego dnia przeszło jego najśmielsze wyobrażenia. Nigdy nie miał doczynienia z tak zorganizowaną przestępczością.


Dziękuję za ocenę, cieszę się, że komuś chciało się to czytać. :) Błędy postaram się naprawić i sprawić aby kolejne części opowiadania były coraz to lepsze.

Pozdrawiam,
JackXP PL

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zacząłem pisać opowiadanie pt. "Więzień wolności". Na chwilę obecną planuję 2 rozdziały. Pomyślałem, że dobrze by było wysłuchać rad, których możecie mi udzielić. A oto pierwsza część pierwszego rozdziału mojego tworu:

Przyczaiłem się między drzewami i za wielkim głazem znajdującymi się zaraz przy leśnym trakcie. Wiedziałem, że będą tędy ciągnąć kupcy ze swoimi towarami i wiedziałem również, że po drugiej stronie drogi znajdują się ludzie, którzy chętnie zakupią wieziony towar płacąc za niego sztyletem wbitym w serce.
Matka częstokroć powtarzała mi, żebym pomagał w miarę swych nadnaturalnych sił, bo los mi za to hojnie odpłaci. Miała rację. Świętą rację.
Usłyszałem wreszcie odgłosy. Jednak to nie byli jeszcze kupcy, lecz serca bandytów przyczajonych po przeciwległej stronie. Biły tak potężnie, że usłyszałem je na długo przed ciągniętymi wozami. Bandytów było nie więcej niż pół tuzina. Tak więc słyszeli już o wcześniejszych nieudanych napadach dokonanych przez sobie podobnych.
Oczywiście, jak zwykle, narobili takiego rabanu, że straciłem orientację co do działań złodziei i musiałem polegać na wzroku. Łba nie wychyliłem, bo łatwo byłoby go z tej odległości dostrzec i raz dwa ustrzelić. Zdecydowałem po prostu poczekać na ostatnią chwilę.
Ich taktyka się nigdy nie zmieniła – gdy wozy znajdują się na wysokości ich pozycji, wtedy wyskakują, grożą, kradną, co popadnie, rąbią, kogo popadnie, a czasem nawet nie grożą. Ci byli na tyle mili, że grozili, co uratowało kilka istnień ludzkich. Nie zaczęli jeszcze kraść, a już rozpocząłem moje dzieło zniszczenia.
Wyskoczyłem na pierwszego, który znalazł się najbliżej mnie i w okamgnieniu skręciłem mu kark. Drugi znajdował się z lewej i dostał ciosem na odlew, więc również nie zdążył zareagować. Spojrzałem w drugą stronę i okazało się, że dwóch próbuje mnie zajść z dwóch stron z obnażonymi mieczami, a trzeci zza wozu mierzy do mnie z łuku. Skupiłem swą uwagę na łuczniku, gdyż przed strzałą trudniej się uchylić niż przed ostrzem. Zauważyłem drgnienie ręki, uskoczyłem w prawo, uchyliłem się przed cięciem i wbiłem swe pazury w twarz przeciwnika. Nie umarł na miejscu, ale z walki był wyłączony. Przyskoczyłem do zdezorientowanego łucznika i zmieniłem jego minę ze zdziwionej na wykrzywioną bólem ciosem wymierzonym głową. Ostatni rzucił się do ucieczki, co było głupim błędem zważywszy na to, że właśnie łuk jego kolegi przeszedł we wrogie ręce. Nie pozwoliłem mu długo żałować tego błędu. Jeśli go w ogóle żałował.
Upewniłem się jeszcze, czy gdzieś w ukryciu nie czai się jakiś bandyta, po czym odrzuciłem łuk i dobiłem napastnika, którego teraz by nawet rodzona matka nie poznała. Następnie stanąłem przed kupcami i rzekłem:
– Witajcie dobrzy ludzie! – zacząłem. – Chcę wam powiedzieć, że na tej drodze już nic wam nie zagraża…
Oni jednak wstrząśnięci krwawym przedstawieniem, jakie się przed nimi rozegrało chwilę wcześniej nagle wyciągnęli broń i ruszyli w moją stronę. Nie chcąc kontynuować owej sztuki ani próbować im wytłumaczyć, że przynajmniej nie oni padli ofiarą ataku, uskoczyłem w las i pobiegłem czym prędzej do domu. Los mi ponownie hojnie odpłacił nienawiścią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To co napisałeś czytało mi się już jako jedną całość. Tak jakby to był koniec tego wątku. Czy tak jest? Masz zamiar coś jeszcze do tego "dokleić" czy to tylko taki prolog?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 16:08, Daviochlebak napisał:

To co napisałeś czytało mi się już jako jedną całość. Tak jakby to był koniec tego wątku.
Czy tak jest? Masz zamiar coś jeszcze do tego "dokleić" czy to tylko taki prolog?


Raczej to traktuję jako prolog, no bo nawet nie wiadomo, skąd te siły nadnaturalne bohatera. Następna część traktuje o domu i odsłania nieco historii głównej postaci, ale muszę wpierw ją dopracować. Oczywiście potem idą następne części. Trochę długie te opowiadanie może się stać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 16:35, KoLoS napisał:

Raczej to traktuję jako prolog, no bo nawet nie wiadomo, skąd te siły nadnaturalne bohatera.
Następna część traktuje o domu i odsłania nieco historii głównej postaci, ale muszę wpierw
ją dopracować. Oczywiście potem idą następne części. Trochę długie te opowiadanie może
się stać :)


Hmmm... może przeobrazi się w powieść? Albo jakąś nowelę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 22:56, Daviochlebak napisał:

Hmmm... może przeobrazi się w powieść? Albo jakąś nowelę?


Mam w planach napisanie powieści, jednak chcę to zrobić dobrze, więc postanowiłem "potrenować" na opowiadaniach (planuję ich kilka), które będą osadzone w świecie, w którym umieszczę tę powieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 23:35, KoLoS napisał:

Mam w planach napisanie powieści, jednak chcę to zrobić dobrze, więc postanowiłem "potrenować"
na opowiadaniach (planuję ich kilka), które będą osadzone w świecie, w którym umieszczę
tę powieść.


To bardzo mądre rozwiązanie, bo doświadczenie nabyte podczas pisania opowiadań może zaprocentować. Również możesz wykorzystać niektóre z ciekawszych wątków z opowiadań i wpleść je w powieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2008 o 23:49, Daviochlebak napisał:

To bardzo mądre rozwiązanie, bo doświadczenie nabyte podczas pisania opowiadań może zaprocentować.
Również możesz wykorzystać niektóre z ciekawszych wątków z opowiadań i wpleść je w powieść.


Heh, specjalnie powstrzymałem się od ujawnienia tej części planów, by sprawdzić, czy się domyślisz. Słusznie, jak widać, mniemałem, że tak :) Prawdę powiedziawszy każde z tych opowiadań mam w planie powiązać w jakiś sposób z powieścią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2008 o 00:24, KoLoS napisał:

Heh, specjalnie powstrzymałem się od ujawnienia tej części planów, by sprawdzić, czy
się domyślisz. Słusznie, jak widać, mniemałem, że tak :) Prawdę powiedziawszy każde z
tych opowiadań mam w planie powiązać w jakiś sposób z powieścią.


Obyś tylko w ten sposób nie zepsuł sobie i innym zbytnio zabawy ;)
Jeśli te opowiadania zbytnio potem będą wyjaśniać jakieś główne wątki powieści, jednym słowem będą jej spojlerami to może się okazać, że powieść nie będzie już tak ciekawa. Trzeba dobrze wyważyć, jakie elementy można ujawnić wcześniej w tych opowiadaniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hmm, machnąłem lekkie, psychodeliczne i abstrakcyjne dziełko, prawdopodobnie weną była nuda, wiem że ma kilka błędów, ale jednak pokażę je tutaj ^^

Ostrzegam, długie:

CYKL


Deszcz. Wszędzie deszcz. Nieważne, że wydarzenia toczyły się w sferach, gdzie teoretycznie deszczu być nie powinno, deszcz był. Padał. Krople wody spadały na postać w zielonej szacie, o dziwo suchej, wręcz emanującej suchością. Postać obróciła głowę w lewo, po chwili obróciła głowę w prawo. Nie było niczego. Tylko deszcz. Suchy deszcz, biorąc pod uwagę okoliczności, nic specjalnego.

Słońce świeciło mocno, mimo środka nocy. Poza nim nie było niczego. Tylko postać w niebieskiej szacie, mimo stania blisko słońca, niepokojąco zimnej. Słońce emitowało pełnię ciepła, nie ogrzewając niczego. Postać wyjęła rękę z kieszeni.

Gejzer tryskał lodowatym strumieniem. Chłodził przepiękną polanę, skąpaną trawą, skałami, drzewami pokrytymi śniegiem i stojącą na niej postacią w czerwonej szacie. Mimo ewidentnie pory zimowej postać rozsiewała wokół ciepło. Szata wręcz paliła się, lecz nie spalała. Postać zdjęła kaptur.

Trzy światy, świat deszczu, słońca i zimna oddaliły się od siebie, lecz postacie pozostały na miejscach, jak gdyby stojąc w pustce, gdzie ziemia ucieka spod nóg. Zielony kaptur pokiwał głową. Niebieski machnął dziwną, świecącą białym blaskiem dłonią. Kaptura czerwonego natomiast nie było, spoczywał na plecach, odsłonięta głowa postaci w czerwonej szacie świeciła się ostrym blaskiem tak, że rysów nie można było dostrzec. Szaty poruszyły się, a ich nosiciele jak gdyby od niechcenia poruszyli się z nimi. Światy zderzyły się.

Deszcz przerodził się w śnieg, zaczął padać na polanę, na środku której gejzer tryskał zimną wodą. Słońce świeciło wysoko na niebie, pięknie odbijając się w zamarzniętej okolicy. Zima kończyła się, lecz śnieg padał dalej, między innymi na postać w białej szacie. Uniosła ręce i zatrzymała śnieg. Kilka dni później przyroda budziła się do życia, zaś postać opuściła ręce. Wszystko było jak należy.

Cztery postacie wyszły sobie na spotkanie, kiwając głową z dezaprobatą, jakby niezadowolone z obecnego porządku rzeczy. Deszcz zatrzymany, słońce grzejące różne rzeczy, topiący się śnieg? Nie zadowoliło to trzech postaci. Czwarta natomiast, zadowolona z siebie uśmiechnęła się i uniosła ponownie ręce, jednocześnie zniknęły trzy pozostałe. Zbyt wiele koncepcji twórczych zaburzało projekt. Zbyt wiele architektów szkodziło budowie. Zbyt wiele postaci w czerwieni, zieleni i niebieskim nie sprzyjało odzianej w biel. A ta była dumna. Wszystko żyło spokojnie, pobudzone słońcem, skropione wodą. A trzy postacie zeszły do tego świata.

Czerwona szata zabrała gejzer, natomiast postawiła wielki wulkan, kopcący dymem i buchający lawą. Zielona zaś mżawkę zmieniła na deszcze meteorów. Wreszcie niebieska osłabiła słońce do mocy płomyka. Świat skarlał, istnienie jednak przetrwało, przystosowało się, lata mijały, a postacie, gniewne na siebie, manipulowały swymi tworami dając życiu coraz to nowsze warunki do przystosowania. Czwarta postać jedynie pstryknęła palcami, łącząc trzy pozostałe i zbijając je w kulę. Kulą tą zatkała wulkan, gestem uciszyła deszcz meteorów, natomiast swój własny blask przekazała słońcu. Bez blasku było widać wyraźne rysy, których nie było. To blask był postacią, szata opadła spokojnie w nicość.

Świat rozwijał się, dostosowując do wreszcie stałego porządku rzeczy. Życie ewoluowało, stało się inteligentne, zaczęło eksplorować i eksploatować świat. Wtedy też zapuściło się do wulkanu. Kula dalej tkwiła w kraterze, blokując lawę i dym. Trzy skłębione postacie pałały gniewem, rządne wolności. Biały blask słońca ulitował się wtedy i wypuścił trzy inne blaski, co było największym jego błędem.

Czerwony blask prędko wybuchł ogniem i żarem, paląc wszystko, czego dotknął, niszcząc wszystko, co spalił. Niebieski blask zmroził życie które było w pobliżu wulkanu, jego samego zmieniając w pokrytą lodem górę. Zielony blask ruszył ziemią i wypełzły z niej stworzenia skarlałe, przodkowie życia, żądne wolności i zadośćuczynienia za uwięzienie. Zbudowały konstrukcję zasłaniającą słońce na szczycie lodowej góry, górującej nad doliną. Życie nie zamrożone przez niebieski blask, nie spalone przez czerwony i nie poległe pod ziemią zielonego uciekły, zabierając wszystko co miały.

Wtedy słońce znowu stało się płomykiem, zaś biały blask westchnął. Cywilizacja zielonego blasku rosła w siłę, życie postaci ubranej w biel natomiast kryło się po lasach, częściowo zwęglonych, mieszkała na spękanych równinach i starała się żyć w mroźnych górach. Wtedy też biały blask odszedł i na powrót założył szatę. Uniósł ręce i zdziwił się, nic się nie stało. Uniósł ponownie, pojmując błąd, który uczynił. Wreszcie postanowił że ogień zwalczy ogniem, lód lodem, zaś zaborczą cywilizację ludem wiernym i silnym.

Lodowe góry nawiedził deszcz ognia, niebieski blask zdziwił się, po czym wyparował. Płonące kikuty drzew zmarzły, pokryły się lodem i nabrały kształtów drzew wielkich i pięknych. Czerwień wyparowała w fali wściekłości. Skarlała rasa zielonego blasku z trwogą oglądała swą potężną konstrukcję na szczycie spopielonej góry, która zaczęła skupiać blask słońca, po czym uszła z dymem razem, z zielonym blaskiem. Biel zatriumfowała, lecz nie była już bielą, blaski połączyły się i zatraciły kolory, czarny blask powstał i nabrał kształtów istoty.

Ludy świata z trwogą wspominały tyranię trzech blasków, lecz czarna istota wywoływała w nich panikę. Potężne skrzydła, długie szpony i białe oczy istoty mieszkającej na spopielonej górze straszyły najmężniejszych. Istota skarlała do rozmiarów wyznawców zielonego blasku, lecz nie straciła potęgi. W chwilach gniewu wznosiła ręce i zsyłała mrozy i ogień.

Wtedy, nie wiadomo skąd, przybyła postać odziana w białą szatę. Zobaczyła czarną istotę i uniosła rękę. Istota ze złością powieliła się, legion jej niestety moc stracił i z trwogą rzucił się pod ziemię. Życie świata natomiast patrzyło na postać odzianą w biel, gdy znikło, znikło czekając na powrót na swoją chwilę. Postać natomiast wzięła słońce tego świata i natchnęła je blaskiem, po czym odsunęła daleko, a za nim mróz tego świata. Kapryśne deszcze odsunęła jeszcze dalej, blask tej ziemi ku nim posyłając. Świat sam natomiast uporządkowała, gejzer zamiast straszliwej góry postawiła i blask ognia na strażnika nadała. Sama oddaliła te trzy światy i odeszła, czekając na swoją chwilę.

Deszcz. Wszędzie deszcz. Nieważne, że wydarzenia…


-----------------------------
Dla znalazcy sensu pochwała słowna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2008 o 07:52, GeoT napisał:

Obyś tylko w ten sposób nie zepsuł sobie i innym zbytnio zabawy ;)
Jeśli te opowiadania zbytnio potem będą wyjaśniać jakieś główne wątki powieści, jednym
słowem będą jej spojlerami to może się okazać, że powieść nie będzie już tak ciekawa.
Trzeba dobrze wyważyć, jakie elementy można ujawnić wcześniej w tych opowiadaniach.


Akurat tak sobie to zaplanowałem, że spoilerów z tego nie będzie. Tylko pytanie, na ile mi się uda wykonać ten plan ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2008 o 09:30, KoLoS napisał:

Akurat tak sobie to zaplanowałem, że spoilerów z tego nie będzie. Tylko pytanie, na ile
mi się uda wykonać ten plan ;)


Wszystko przed Tobą :). Na Twoim miejscu pierw stworzyłbym świat, w którym miałaby się rozgrywać powieść. Wymyślić rasy, obyczaje, miasta, zasady na, których by się opierał. Przy pisaniu mógłbyś się tym posiłkować. Mogłoby Ci to ułatwić zadanie. Ale to tylko taka moja rada. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2008 o 11:20, Daviochlebak napisał:

Wszystko przed Tobą :). Na Twoim miejscu pierw stworzyłbym świat, w którym miałaby się
rozgrywać powieść. Wymyślić rasy, obyczaje, miasta, zasady na, których by się opierał.
Przy pisaniu mógłbyś się tym posiłkować. Mogłoby Ci to ułatwić zadanie. Ale to tylko
taka moja rada. :)


Zastosuję się do niej, jak najbardziej :) Aktualnie jestem, że tak powiem, w trakcie tworzenia świata równolegle z tworzeniem systemu magii itd. Chcę, żeby było to trochę inaczej rozwiązane niż w D&D czy innych światach, gdzie wystarczy znajomość inkantacji i pewna ilość many. Jednak tak się stało, że w końcu chęć napisania opowiadania się nieco wyrwała do przodu pod względem priorytetów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem i błędów nie zauważyłem :)
Nigdy nie byłem dobry w analizie i interpretacji, więc po prostu powiem, jakie miałem odczucia, czytając Twoje dzieło.
Ogólnie to mam wrażenie, że to jest alternatywna historia stworzenia świata (czy Ziemi?), lecz z biegiem lektury miałem wrażenie, że postacie są metaforą pór roku, potem żywiołów, następnie zaś strażnika światła i sługi ciemności (że się posłużę podtytułami z dodatków do Disciples II :)). Z chaosu, jakim jest masa kropel (w dodatku oksymoronicznie suchych), które spadają gdziekolwiek nie czyniąc czegokolwiek nawet wilgotnym powstać mogło w końcu coś, co było światem na swój sposób uporządkowanym. Jednak wszystko, co ma swój początek, ma też swój koniec, tak więc przyszedł wreszcie finis mundi. Taka jest kolej rzeczy w cyklu.
Czy jednak słuszna to interpretacja? To już autor może tylko ocenić :)
A tak poza interpretacją, bardzo mi się podobał ten tekst. Wiele różnorodnych figur stylistycznych i to nie tylko metafor czy tam porównań, ale również metonimii i innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Heh, ładnie ujęte, jak na taką czystą abstrakcję znalazłeś znaczenia o których nawet ja nie pomyślałem ^^ Poza tym sam tytuł "Cykl" dotyczy pierwszego i ostatniego zdania... Dodam też, że wykorzystałem motyw światów, kilku światów w których nie ma nic poza jednym zjawiskiem, jednak nie zauważyłeś :D
Dzięki za ocenę, moja pierwsza psychodeliczna proza :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować