Zaloguj się, aby obserwować  
KmilKmil

Forumowa gra RPG - Wychowani przez przeznaczenie

543 postów w tym temacie

Obudził go przeraźliwy ból w nodze. Zakażenie zdołało się dostać do ran. Nie wyglądał to dobrze. Z każdą godziną zakrwawiony kikut coraz silniej krwawił przysparzając niewiarygodny ból Blastrowi.
- Panie, robie co w mojej mocy ale jeśli waszmościa stan się nie zmieni trzeba będzie sięgnąć po… - zająknął się łucznik Simon. Podczas opatrywania ran wyjawił jak go zwą. Z zawodu był myśliwym, ale zajmował się też rolą na małym skrawku swojej ziemi – trzeba będzie odciąć panu nogę, panie Min.
Na twarz Blastra pojawił się okropny grymas bólu. Nagle coś usłyszeli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z gęstej leśnej mgły, pomału zaczęła wyłaniać się jaskinia. Drużyna przedzierała się przez gęste, zielone krzaki, oraz wszelakiego rodzaju zarośla. Jaskinia była niedaleko..... tuż za strumykiem wzdłuż którego szli, aby znaleźć dogodne miejsce, by go przekroczyć. Szli szybko, jakby w obawie, że strażnicy siedzą im na ogonie. Nagle Elendir wykrzyknął.
- Widzicie tamto drzewo? Musimy po nim przejść.
-chyba sobie żartujesz - powiedział ktoś wśród tłumu. Jest za chude. Nie damy rady.
- Mów za siebie wykrzyknął Marcus, Ja jako łowca, przeszedłbym to i z zamkniętymi oczami - zaśmiał się
-To nasza jedyna szansa! - Wyryczał Vallon. Strażnicy widzę ich! - Wykrzyknął
-Wtedy cała drużyna prócz Elendira, Pobiegła bez zastanowienia przez pień. Zanim się obaj spostrzegli, łowca był już na tamtej stronie brzegu. Zaraz po nim, cała reszta
- Gdzie straż - zgubiliśmy ich? - Zapytał Kappir
-Nie! Niemieliśmy, kogo - Elendir zaśmiał się mocno, wraz, z Vallonem.
- Ochh wyy! - Zdenerwował się...
-Ty się nie denerwuj tylko nam podziękuj. Bez nas jeszcze byłbyś po tamtej stronie strumyka.
Jaskinia była tuż tuż, przedarli się przez zarośla, gdy Marcus, zauważył jakieś ślady.
-Stójcie powiedział - ktoś jest w środku.
- Wyciągnijcie broń nakazał, wkraczamy tam zwartą grupą, ale już!
Drużyna pobiegła z wyciągniętym orężem do jaskini. Gdy zobaczyli, że mężczyzna przebywający w środku, nawet się nie broni. Rozluźnili się trochę.
- Kim jesteś - zapytałem?....<->
[Jeżeli wstawiam taki znaczek" <-> " chcę aby ciąg dalszy poprowadziła osoba do której się zwracamy, w tym wypadku Blaster Min(globinho7) I dopiero po nim, piszcie dalsze posty]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powoli zbliżała się grupa ludzi – widać zaprawionych w wojach. W jaskini było ciemno więc nie można było przyjrzeć się dokładnie twarzom przybyszy. Dało się jednak dostrzec, że są uzbrojeni niemalże jak straże w pobliskim mieści.
- Kim jesteś - zapytał jeden z nich. Był to niechybnie elf. Choć w jaskini panowały iście diabelskie ciemności dało się zauważyć budowę i posturę ciała idealną dla przedstawiciela tego gatunku.
- Moje miano Blaster Min, łowca nagród… - wymamrotał z bólem chcąc podciągnąć się do pozycji siedzącej. Nie udało się – a ten człowiek obok mnie to Simon, kłusownik i farmer.
Blaster wyraźnie pobladł. Ta rozmowa była dla niego zbyt wyczerpująca. Simon nie odzywał się. Przypatrywał się przybyszom trzymając rękę na cięciwie swego łuku.
- Słuchaj no, Blaster, szmaster, czy jak cię tam zwą. Gadaj mi tu zaraz skąd się tu wziąłeś – skwitował krótko drugi przybysz.
- Ja powiem, wielmoże bo ten tutaj siedzący pan nie jest w stanie w tej chwili opowiadać – wtrącił szybko Simon energicznie gestykulując.
I zaczął opowiadać jak to zestrzelił z łuku białego niczym mleko wilka, jak znalazł półżywego Blastra, jak się nim zaopiekował i pomagał dojść do siebie. Długo wszyscy milczeli przygładzając się natrętnie nodze Blastra.
Pomożemy ci – przerwał nagle długa i niezręczną ciszę elf – w naszej kompani znajduje się paladyn uzdrowiciel, który pomoże ci dojść do siebie. Musimy tu zostać przez jakiś czas ponieważ nadwyrężyliśmy poważnie prawo – spojrzał znacząco na jednego z towarzyszy. ten z poważną, wręcz grobową miną odpowiedział mu podobnym, zimnym spojrzeniem.
- Nie mam wyboru – powiedział wreszcie Blaster – proszę więc bardzo rozgoście się w mych skromnych progach – uśmiechał się z wyrazem bólu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Siedząc przy blasterze, Vallon zaczął słyszeć w swoim umyśle skargi i narzekania... Co chwila powtarzały się słowa:
- Zdrajcy! Zdrajcy! Zostawili mnie!
Vallon nie mógł się ich pozbyć, czuł się fatalnie. Zeźlony walnął głową w mur i chwycił się za nią.
- DRUCKA !!! - wrzasnął - Zostawiliśmy go w mieście! To pewnie on rozkopywał groby! Przecież to półdemon !!!
Zapanowała ogromna konsternacja. Chcieli po niego iść, ale nie mogli zostawić Blastera samego. Wtem nad miastem buchła czerwona kula. Po chwili dało się usłyszeć ogromny wybuch. Teraz każdy słyszał w swych głowach rozpaczliwe wołanie o pomoc.
Vallon szybko podjął decyzję.
- Micro, Kappir i Zarim, opiekujcie się Blasterem, my pójdziemy do miasta pomóc Druce.
- Ależ jesteśmy oskarżeni o kradzież - krzyknął Elendir
- Trzeba się będzie zamaskować, trudno. Nie spodziewają się tam nas.
Wtedy usłyszeli wołanie
- Elendir! Zarim ! Kappir ! Vallon !
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Ellendir i Marcus natychmiast pobiegli za głosem. Po chwili można było usłyszeć ich okrzyki o pomoc. Wszyscy pobiegli dopomóc kolegom.
Pośrodku stał Alexander, atakowany przez kilka orków. Szybko zostały zgładzone, z dużym wkładem Kappira i Marcusa.
Alexander ochłonął i powiedział.
- Dzięki wam... To miejsce w którym umarłem... Więc tu właśnie zmartwychwstałem, gdy napadli mnie orkowie. Gdyby nie wy, mogliby zabić mnie na amen... Byłem zbyt wyczerpany, by znowu zmartwychwstawać...
Wrócili do obozu i naradzili się na temat wyprawy po Druckę. Alexander powiedział, ze bez problemu zmieni twarze ekspedycji ratunkowej. Podjęto decyzję.

Nazajutrz rano w stronę miasta wyruszyło 5 ludzi - Kappir, który ostatecznie zdecydowała się iść do Overcook, Elendir, Vallon, Marcus i Alexander.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tym razem nie musieli przekradac się przez wyłom w murze. Weszli spokojnie główną bramą. Jednak nawet gdyby weszli tam ze zwykłym wygladąem nikt by ich nie rozpoznał. Na ulicach nie było nikgo. Ludzie siedzieli w domach pozamykanych na cztery spusty. nawet sczury które panoszyły sie w mieście podczas ich postatniego pobytu teraz siedziały pochowane w kanałach. Wszystko skąpane było w czerwony świetle które wydobywało się z nieznanego źródła. Kiedy mijali kolejne domy gdzieniegdzie uchyliła się okiennica ale ludzie nie mieli odwagi by nawet coś powiedzieć. Na rynku leżało pełno zmasakrowanych zwłok. Przy jednym ze straganów leżał pół żywy Tyr Fasull. Jego dolne kończyny po prostu stanowiły krwawą miazgę. Bełkotał coś pod nosem. Starając się jak najszybciej opuścić ten koszmarny plac, pięciu śmiałków przyspieszyło kroku. W końcu doszli do bram cmentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[sorka, że tak mało pisze ale starsi nie pozwalaja siedzieć za bardz ona kompie w tygodniu(pon-pt). :( ]

Drucka szedł ulicą razem ze swoim mistrzem i armią ghouli oraz szkieletów. Ghoule chodziły i atakowały co popadnie, a szkielety kroczyły dumnie przed nekromantami. Piątka wojowników, którzy ruszyli na pomoc zauważyła ghouli i podkradła się do nekromantów, tak aby nie zaatakowali ich nieumarli.
- Ej co ty do jasnej cholery wyprawiasz?? - zapytał Zarim.
- Grrrshhhh. Ekhhhh Fuuhhk. - wyszeptał Drucka do swego mistrza a ten nakazał zatrzymać się swojemu "oddziałowi" - Zaatakowali nas. My chcieliśmy się tylko pożywić. Teraz zapłacą za krzywdy wyrządzone mieszańcom krwi demona i człowieka. Zaplłacą za śmierć mojej matki, która została zgwałcona przez durnego oficera ludzi.
- Daj spokój. - powiedział Elendir - Wracajmy!
- Nie spocznę dopóty nie spłonie całe to miasto. - odpowiedział za pomocą umysłu nekromanta i wywołał ognistą kulę i cisnął nią w pobliskie domostwa, które zaraz zajęły się ogniem. Słychać było niemy krzyk dzieci błagających o litosc oraz ich rodziców skamlających jak psy. - Możecie iść ograbić trupy. Weźcie ich trochę dla mnie na potem.
- Szlag by to... - on zwariował powiedział Kappir.
- Nie, nie zwariowałem. - powiedział Drucka wysyłając kolejne kule ognia w domostwa - TO ZEMSTA ZA WSZYSTKIE SZKODY WYRZĄDZONE MNIE I MOJEJ RASIE DEMONÓW!!! GIŃCIE PSY!!
Gdy nekromanta razem ze swoim mistrzem skończyli masakrę, wyszli poza miasto i podziwiali płonące budynki i karczmy. Wygladali jakby byli w jakiegoś rodzaju ekstazie.
- Chodźcie lepiej za nami. - powiedział Elendir do nekromantów - Do jaskini...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie bedę słuchał rozkazów zwykłego śmiertelnika- wypowiedział Drucka i zaczął wypowiadać jakieś zaklęcie.
Nagle blizny na czołach Elendira i Micro zapłonęły błekitnym światłem. A potem zapadła ciemność*
Kiedy się ocknęli, nekromanci wciąż leżeli nieprzytomni, armia nieumarłych znikła, ale z miasta wciąż dochodziły jęki ginących w płomieniach i pośepny dźwięk dzwonu. Kappir i vallon podnieśli Druckę i jego mistrza po czym całą grupa ruszyła w kierunku jaskini tym razem nie martwili sie o pościg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nagle nad miastem, zabłysło ogromne światło. Micro oprzytomniał.
-To Archanioł - powiedział Micro. - zdenerwowała go rześ w tym mieście. Leży ono przecież nad zaczorawynymi lasami.
-Który to zrobił!!! - wykrzyczał Archanioł.
-Drucka - odpowiedział szybko Micro
-Gdzie ta parszywa... - wykrzyczał Arch.Tyrandel
-Tu - Micro wskazał jakinię z której Karim i Elendir wynosili Drucka.
-Onn, Argh. To nie żaden Demon! To Nekromanta. - Wykrzycał Archanioł
Nagle wielka niebieska fala uderzyła w miasto.
-To co zniszczone da sie odbudować, a dusze zostanął zbawione.
Po tych słowach Archanioł rozpłynąl sie w powietrzu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przedstawili się sobie. Wysoki, szczupły ale dobrze zbudowany elf nosił nazwę Elendir. Jak na elfa przystało miał charakterystyczne długie uszy oraz smukłą twarz. Widać było, że nie jest on jakimś podlotkiem, choć miał niechybnie bardzo młody wiek. Wyposażony był w ostry jak brzytwa sztylet ze starożytnymi runicznymi znakami. To musiał być zabójca lub nawet skrytobójca. Tacy zawsze sprawiają dobre wrażenie a potem niewiadomo kiedy dostaje się sztyletem w plecy. Był bardzo przyjacielski i życzliwy czego niestety nie dało się powiedzieć o pozostałych członkach drużyny.
Rozmyślenia na temat wygładu i profesji Elendira przerwali mu nagle dwaj podchodzący do niego członkowie grupy: Zarim Creveld oraz Micro Ice. Pierwszy z wyglądu przypominał bardziej toczącą się beczkę piwa aniżeli idącego w jego stronę człowieka. Ubrany był w kapłańskie szaty. Cały był przewieszony różnego rodzaju paciorkami i wisiorkami. U sznura, którym był przewiązany u pasa maił przymocowany sporych rozmiarów bukłaczek z jakąś cieczą. Drugi, Micro Ice wyglądał jak typowym, młody adept szkół palladyńskich. Nareszcie pomoc, pomyślał Blaster spoglądając na wściekle krwawiącą nogę.
- O wszyscy bogowie, co ci się człowieku stało – powiedział Zarim, dochodząc do rannego – ghul się za ciebie wziął czy jak?
Blaster nie odpowiedział. Buł zbyt wyczerpany by móc prowadzić rozmowę z kimkolwiek. Palladyn musiał to zauważyć bo zaraz skrytykował swego kompana.
- Dajże mu spokój Zarim, on jest zbyt wyczerpany. Daj mu lepiej swojej wódki bo trzeba będzie jakoś znieczulić naszego pacjenta.
Zarim przyjrzał się swojej buteleczce i wyraźnie zmarkotniał. Widać było, że bardzo lubił zawartość swojej buteleczki. Ale zaraz podał ją Blastrowi mówiąc:
- Bogowie dają, bogowie zabierają. Masz musisz wrócić do siebie.
Palladyn siadł obok nogi Blastra i zaczął ją uzdrawiać używając przy tym magii jak i środków mechanicznych. Blaster wił się z bólu ale nie krzyczał. Noga piekła jakby była smażona na wolnych węglach lub nawet gorzej. Ale nie krzyczał. Zarim lał mu do ust wódki co trochę pozwalało na rozkojarzenie i przejście w pewnego rodzaju urojeniowy letarg. Dzięki temu nie czuł bólu z całą mocą.
Zasnął.
Po przebudzeniu zobaczył, że nikogo nie ma oprócz Micra, Kappira i Zarima. Wytłumaczyli mu co się stało i gdzie reszta się podziała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie zważając na słowa Archanioła, drużyna szła dalej w kierunku do jaskini.*
- Idą, powiedział Marcus. Nic im się nie stało
- I niosą magów, powiedział Kappir
- Magów? Wtrącił Zarim, mieliśmy ich dwóch, a oni mają trzech.
- Wytłumaczą nam wszystko jak przyjdą - powiedział spokojnie Vallon...... *


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedy cała drużyna, zebrała się w jaskini, Vallon wyskoczył zza progu i zastąpił im drogę.
- Kim jest ten trzeci mag, co? Co wy sobie myślicie, jeszcze trochę i przyprowadzicie tu strażnika - wykrzyczał, gapiąc się dziwnie na nasze twarze?
- on jest.... - Zająknął się, on jest..... Nie wiem. Drucka wraz z nim, próbowali zamienić miasto w.... w popiół - powiedział odważnie.
- A ty go jeszcze tu przyprowadzasz?......Drucce odbiło, a może jego kolega, spali i nas w popiół, co? Zostawcie go gdzieś w krzakach, i po kłopocie - powiedział, odrobinę ochłonąwszy.
- nie możecie tak....- Wycharczał Blaster. Macie obowiązek pomagać, pomagać rannym.
- Cisza, Szmaster - powiedział Kappir, widząc niezadowolenie w oczach Vallona, jakby bał się, że straci nad sobą panowanie, i żuci się na Blastra.
- Może, więc poczekamy na Druckę, aż się ocknie, co - spytał Elendir.
- niechaj, więc tak będzie.*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vallon siedział nad spiącym Drucką, gdy zobaczył obrazy w swoim umyśle, poprzedzone przez głos Drucki.
- Widzęęęę....
Vallon widział armie ghuli i szkieletów maszerujące na Overcook i niszczące maisto. Zstępujące z niebios anioły, walczące z nimi i naszą kompanię, goniąną przez armię wilków...
Przerażony Vallonzstanawiał się, komu o tym powiedzieć... Stwierdził, że najlepiej rozpatrzy tę sytuację Elendir, w którym zresztą widział dobrego przyjaciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Siedzieli razem, on Zarim, Kappir, i Micro Ice. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Blastra noga, za sprawą palladyna Micro Ice’a magicznie się regenerowała. To było bardzo dziwne uczucie. Zupełnie jakby ktoś z wielką siła i niezwykła przemocą wpychał poszczególne części które powinny się tam znajdować. Ale nie bolało. Wręcz przeciwnie, nawet przyjemnie mrowiło. Z ręką nie było większych problemów. Micro zabandażował ją dokładnie i z niezwykłą precyzją tak żeby już nie krwawiła. Teraz spokojnie siedział i regenerował siły.
Po jakimś kwadransie zaczęli słyszeć kroki zmierzających ku nim towarzyszy. Blaster już wiedział poco się wybrali i co mieli zamiar zrobić. Ale nie wiedział kto jest przez nich niesiony. Nie znał tych ludzi.
- Witajcie towarzysze, jak się miewa nasz pacjent – powiedział z uśmiechem Marcus. Blaster bardzo polubił go. Był straszy od niego ale historię mieli podobną. Jego rodzinę też zabili orkowie, którzy w tamtych czasach toczyli krwawą wojnę z ludźmi. On też stracił ukochane mu osoby przez niezrozumiałe dla normalnego szarego człowieka konflikty tzw. „wyższych sfer”. – jak się masz Blaster.
- Coraz lepiej. Powiedz no mi kogo wy tam niesiecie co? – zapytał niby od niechcenia udając, że jest zajęty podziwianiem swojego miecza – jeśli mi dobrze Zarim powiedział to pojechaliście do miasta ratować jakiegoś czarownika a nie ich uprowadzać.
- Plany trochę uległy zmianie – wtrącił Vallon Por.
- Aż tak bardzo, że zamiast ratować porywacie? – dołączył się do rozmowy Kappir.
- To nie jest tak jak uważacie – odpowiedział, a w jego głosie dało się wyczuć dużą nieżyczliwość.
Zaczęli opowiadać.
Rozmowa trwała do późnej nocy. W międzyczasie Vallon zobaczył w umyśle Drucka jak wysyła armię szkieletów, która dzielnie maszerowała do miasta. Powiedział o tym Elandirowi, który podszedł do nekromanty i bez skrupułów walnął go niezwykle silnie w czaszkę.
- Czy to wystarczy – powiedział podniecony Vallon – przecież ta armia dalej idzie na miasto
- Nie idzie – odburknął wściekły na siebie Elendir – on musi mieć stałe połączenie telepatyczne ze szkieletami, żeby mógł nimi kierować. Będziemy musieli ich pilnować i ustalić warty. Ja mogę pierwszy.
Nikt nie mógł zasnąć. Wszyscy bali się czy Druck znów się nie przebudzi.
Nie przebudził się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wtedy to, gdy Vallon Por siedział z Elendirem na warcie (zdecydowali się na podwójne), blizna Elendira błysnęła ogniście, Vallonowi wydawało się, że zamiast niego zobaczył Druckę. po chwili blizna wróciła do normalnego stanu, a Elendir osunął się na ziemię.
Przerażony Vallon zaniósł go do obozu, gdzie był już przebudzony Drucka.
- Użyłem jego energii, aby sie obudzić - powiedział głosem Elendira - inaczej mógłbym umrzeć. Niestety teraz cała moja energia i zdolności, oprócz specjalnych, nekromanckich, które umieściłem w ciele (specjalna zdolność - ciała nie zmienił). Muszę dać mu zastrzyk energii, aby sie obudził, wtedy zostanie mną. Na koniec trzeba bęzie z pomocą Alexandra - sam nie mam tyle siły - przeprowadzić męczący proces wymiany osobowości...
- O Boże... - powiedzieli wszyscy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Micro, Alex - zawołał Drucka, czytając jakiś zwój.
- Słuchamy cię Dru - przerwał,.......Elendirze - podeszli do niego obaj, z mieczami przy pasie.
- Widzicie to? - Podał im zakurzony zwój, sprawiający wrażenie kilkusetletniego. Strzepnął kurz, kilkakrotnie dmuchając na pergamin. Czy potraficie odczytać te znaki, znaki były bardzo dziwne, zaokrąglane i nienaturalnie wydłużone? Alexander, stał przez chwilę patrząc na zwoje, po pewnym czasie okazało się że i on nie umie odczytać tych liter?
- Dziwne........Znam wszystkie magiczne pisma, wszystkie języki, ale czegoś takiego nigdy nie widziałem na oczy, przykro mi, Dru.....Przepraszam,..... Elendirze.
- Myślę że któryś z paladynów mógłby wiedzieć jak to odczytać, ale nie ja - spuścił głowę Micro. Pewne było że jest to zwój, odwracający osobowości, świadczyły o tym dziwne hieroglify na samej górze pergaminu.
- W takim razie, udam się do Kappira. On również nie wiedział jak odczytać owo dziwne pismo. Chciałem przejść się po lesie i przemyśleć sprawę jeszcze raz. Właśnie miałem zamiar przejść przez pień, gdy zauważyłem biegnącego Druckę.
- Zaczekaj Elendirze - powiedział moim głosem Drucka.
- Nie wiem, co masz do powiedzenia, ale nie obchodzi mnie to. Twoje zachowanie było jednoznaczne ze zdradą
- Czekaj to nie tak jak myślisz, mogę to wytłumaczyć - powiedział wyraźnie zasmucony moją odpowiedzią, mimo iż starał się ukryć jakiekolwiek uczucia, były one widoczne.
- Słucham, więc - powiedziałem obojętnie.
- Pewien zakapturzony czarownik, rzucił na mnie klątwę, wpływającą na umysł. Opowiem ci dokładniej jak już będzie po wszystkim. Niechcący usłyszałem wszą rozmowę, wiem kto może to odwrócić. Mój mistrz, on to zrobi.
- A więc poprowadź mnie do niego.........*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ekghhrrgg. - Ekhm, to znaczy... Gdzie mój mistrz???? - zapytał Drucka - GDZIE ON JEST???
- Chodzi ci o tego czarownika co to był z wami? - zapytał Zarim - Wyrzuciliśmy capa w krzaki.
- Co?? Po cholerę?? Toz to mój mistrz!!! Nie... albo go tu przyniesiecie albo zabiją was jego ghoule i szkielety. - zagroził nekromanta. - Macie jakiegoś trupa?? Ech...
Drucka poczuł burczenie w brzuchu i ścisk. Zarim jakby rażony piorunem poszedł szukać dziadka.
Drucka wyszeptał coś pod nosem i do jaskini wszedł ghoul. Drucka zabił nieumarłego jednym ognistym ciosem.
- Zappomniałem... mało moocyy... - zająkał się nekromanta - ......
I stracił przytomnosć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować