HumanGhost

Filmy i seriale - co warto obejrzeć a czego nie [M]

36655 postów w tym temacie

UWAGA: Nie do końca zasosowałem spojlery jednak uznałem że historia Mojżesza jest tak zakorzeniona w naszej kulturze iż nie ma potrzeby jej cenzurować. Jeżeli jednak ktoś jej nie zna może swobodnie ominąć tego posta.

Exodus

Film Ridleya Scotta promowany był jako widowisko – to że fabuła będzie średnia wieszczyli już niezliczeni kinomaniacy. Niestety i w to widowisko czasami ciężko uwierzyć. Głównie chodzi o to że naprawde imponujące jest jakies pierwszych 20 minut filmu, dalej akcja jak i rozmach gdzieś się gubią. Być może to przez tylko jedną scenę batalistyczną – plagi egipskie już nie robią takiego wrażenia. Przebrnięcie morza również nie robi takiego wrażenia – tym bardziej że wbrew pozorom nie rozstąpiło się a ustąpiło w konsekwencji odpływu. Razić tez może to że sceny dosyć nieciekawe (obrady w lepiankach, obozowiska) przeplatane są scenami z wodotryskami przez co efekt „wow” nie występuje. Nie oglądałem wersji 3D więc może efekt w innym wymiarze będzie odmienny ;)
Scenariusz nie jest jakiś porywający. Niczym właściwie nie zaskakuje ale być może pierwowzór wymogł takie a nie inne nastawienie. Spodziewac by się mogło że relacja na linii Ramzes – Mojżesz będzie bardziej rozbudowana, pełna dramatyzmu i napięcia jednak nic z tych rzeczy – po rodzieleniu „braci” postacie są płaskie i tendencyjne. Tak, Bale gra sobie tutaj bo gra chociaz do momentu kiedy to jest jeszcze twardoskórym synem faraona wypada całkiem interesująco. Słówko o postaciach „mniej ważnych” – starszy farek oraz namiestnik/minister mogliby z powodzeniem skraść ten film jednak scen z nimi jest za mało. Joel Edgerton w roli młodego faraona też nie może popisac się kunsztem – cóż skoro nawet nie ma gdzie.
Jessie Pinkman występuje w całkiem miłej scenie wybatożenia :) Widząc go potem z długimi włosami i brodą można ryknąć śmiechem. Wygląda tak samo jak w Breking Bad tylko z wymienionymi przeze mnie atrybutami – ogladający serial na pewno uśmiechną się pod nosem (lub wąsem, jak już ktoś go ma).
Parę kuriozalnych scen:

Spoiler

- Jeszcze „ojciec” głownego bohatera mówi do Moysesa że nie może po nim objąć tronu gdyż jest innej krwii – skąd on o tym wie skoro oficjalnie też jest Egipcjaninem (o znalezieniu chłopaka nad Nilem nikt jeszcze nie wspomina)?
- Mojżesz żeni się z kobietą w wiosce. Akcja skacze o dziesięć lat – teraz bawi się ze swoim synem, tak na oko dziesięcioletnim. Zaczynają rozmawiac o górze u podnóża której znajduje się ich wioska – jest święta i ich lud nie może się na nią wspinać. W tym tkwi klu – Mojżesz przez dziesięć lat nie wiedziałby że jest to święta góra i dowiedziałby się dopiero o tym od syna?
- Mojżesza znajdują zemdlonego i zanosza do chaty. Następuje zbliżenie na jego twarz i ktoś oświetla jego twarz świecą – z tym iż ogień świecy nie ma prawa unosić się pod takim kontem gdy jest przechylony (innymi słowy unosi się pionowo – trzeba to zobaczyć żeby zorientowac się jak to wygląda).


Nie wiadomo do końca czym miał być ten film – może czymś podobnym do niedawnej adaptacji Noego która bije w każdym aspekcie filmowego rzemiosła to filmidło.
I miałkie to, i nieciekawe, popatrzeć można ale w sumie chyba nie ma po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.01.2015 o 19:06, zerohunter napisał:

Jak wypada dubbing nowego Hobbita? Bo godzina która mi odpowiada ma tylko dubbingi.

Matko bosko kochano, piekła się nie lękasz? :ooo

A tak na serio, to moim zdaniem kretyńsko. Może ja mam takie wrażenie, bo jednak jak Gandalf mówi innym głosem niż ten Iana McKellena coś mi po prostu nie pasuje. Ale jakbym miał oceniać całość, to dubbing do Hobbita brzmi jak dubbing do... filmu przygodowego dla dzieci. :P (Czyli w sumie się zgadza)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie masz takiego wrażenia. Duby w filmach fabularnych są pomyłką. Aż mnie dreszcze łapią jak sobie przypomnę zajawki Avengersów z polskim dubem o.0
Osobiście też - serdecznie doradzam. Polecam iść w inny, wolny dzień na wersję bez duba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.01.2015 o 12:05, rob006 napisał:

Myślałem że lektury obowiązkowe to obowiązkowe. Ech, a już liczyłem, że jest jeszcze
jakaś nadzieja na uwspółcześnienie listy lektur...

Chyba zależy od szkół. Moi znajomi z części miasta zza mostu mieli obowiązkowo hobbita w drugiej gimnazjum. Ucieszyłem się że i ja będę miał (część miasta przed mostem :D) i lipa. Jednak w zamian miałem Ferdydurke, które wszędzie robi się dopiero w liceum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U mnie był Władca Pierścieni w Gimnazjum [rocznik 87] i Ferdydurka.
Aczkolwiek co do Władcy - nasza średnio rozgarnięta polonistka przyszła tak przygotowana na lekcje, że pierwszym tekstem jakim nas uraczyła był "to o czym ta książka?" my na to "ale jak to?" a ona "to wy to mieliście przeczytać, nie ja". Ot jak widać dno poziomu nauczania było osiągnięte już lata temu :)

Swoją drogą to już tyle wiosen zleciało a ja dalej tą żenująca kobietę pamiętam, jednak coś w życiu osiągnęła [od małego miałem ciągoty do dobrej książki i polemiki, byłem chyba jej największym wrzodem na tyłku, podejrzewam, że ze zgrzytaniem zębami wpisywała mi bdb na świadectwie]

Za to w liceum się odwróciło i mieliśmy chyba najlepszą psorkę jaką sobie można wymarzyć, mało, że z odpowiednim podejściem do literatury wszelakiej, to stosunkowo młodą kobitkę, co za tym idzie rezolutną i równą, bez jakiejś żałosnej manii wielkości i z nastawieniem, żeby nam coś przekazać [a nie spinać poślady jak 90% pseudo-pedagogów wydłużających sobie przyrodzenie zarozumialstwem i gadaniem głupot - tu pozdrowienia dla pani profesor od matematyki - ciekawe czy zrobiła w końcu ta magisterkę czy nie :), baba potrafiła przepisać z podręcznika jakieś zadanie i stać bite 45 min przy tablicy próbując je rozwiązać, istny ubaw po pachy]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pytanie całkiem na serio - cóż takiego fantastycznego, och ach i inne cuda wianki jest w tym całym Nolanowskim Interstellarze? Obejrzałem ... i znów mam to uczucie gdy naprawdę nie potrafię jednoznacznie powiedzieć czy film mi się podobał czy nie. Chociaż z drugiej strony ... nie zachwycił mnie więc ... O co tak naprawdę tam chodziło, czemu to jest takie wybitne czy tam bardzo dobre? Ktoś coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.01.2015 o 21:01, Tyler_D napisał:

Pytanie całkiem na serio - cóż takiego fantastycznego, och ach i inne cuda wianki jest
w tym całym Nolanowskim Interstellarze? Obejrzałem ... i znów mam to uczucie gdy naprawdę
nie potrafię jednoznacznie powiedzieć czy film mi się podobał czy nie. Chociaż z drugiej
strony ... nie zachwycił mnie więc ... O co tak naprawdę tam chodziło, czemu to jest
takie wybitne czy tam bardzo dobre? Ktoś coś?


To może ja powiem - bo pomimo ewidentnych błędów (ględzenia o miłości, która przekracza granicę, popylania tam i nazad przez czarną dziurę i jakieś mega ważne równanie, w którym nie wiadomo o co chodzi) przez bite 3 godziny siedziałem w kinie jak urzeczony, nie mając nawet czasu pomyśleć o wpierdzielaniu popcornu czy piciu coli. Bo totalnie wkręciłem się w fabułę, urzekały mnie zdjęcia (no, umownie mówiąc zdjęcia), urzekła mnie muzyka a scena dokowania to był jeden z tych nielicznych momentów, w których siedziałem na skraju fotela, pocąc się z emocji. Co do warstwy naukowej to pierwszy raz od dawna nie miałem poczucia w tego rodzaju filmie, że ktoś robi ze mnie idiotę. Jasne, było trochę nędzy (zwłaszcza z tymi czarnymi dziurami), ale po raz pierwszy czułem, że ktoś podszedł do sprawy poważnie i starał się jak najbardziej wyważyć pomiędzy aspektami techniczno-fizycznymi a widowiskowością.

I to dla mnie było dla mnie najcenniejsze w tym filmie - balans pomiędzy podejściem do kwestii naukowych a tym, że po prostu zajebiście się to oglądało. I po raz pierwszy od prawie 10 lat czułem się jak mały dzieciak, zafascynowany tym, co właśnie widzi na ekranie.

Wady i błędy - oczywiście są, nawet niemało - w ogóle wątek Hathaway jest dla mnie niepotrzebny (i tak dobrze, że w najważniejszych momentach nie uderzyli w ślinę z Cooperem - prawie się tego spodziewałem). Cooper pyrkający na strunach w 5-wymiarowej przestrzeni do zegarka córki to też nie jest do końca to, co sobie wymarzyłem w czasie oglądania filmu. Ale to były kompromisy między fabułą a realizmem. I taką dawkę jestem w stanie jak najbardziej zaakceptować.

Nie uległem sloganom "w pracach nad filmem brał udział jakiś uber mądry człowiek, więc wszystko jest prawdziwe". Ale czuć, że ktoś mądry nad tym siedział. I nawet jeśli są jakieś rzeczy nie do końca zgodne z obecnym stanem wiedzy (który przecież, jeśli chodzi o czarne dziury, jest mocno teorytyczny) to ktoś dumał nad tym, jak najlepiej fabułę filmu do tego stanu wiedzy wcisnąć. Nawet jeśli trochę z buta :P

Po prostu ciężko mi sobie wyobrazić film "kosmiczny", który jest w 100% "realistyczny". Ja osobiście bym się na czymś takim wynudził. I bardzo się cieszę, że w Odysei Kosmicznej są półtoragodzinne schizy Bowmana między mrygającymi prostokątami i to jest ta naukowa mądrość (+ oczywiście arbitralna zaleta, że jest to film stary) ale Interstellar oglądało mi się dużo lepiej. No cóż, może za głupi jestem. BTW: Hipster mode - Odyseja Kosmiczna książka jest dużo lepsza niż film.

Bo gdybyśmy trzymali się realizmu w 100% to mam wrażenie, że skończylibyśmy mniej więcej tak: http://thecodinglove.com/post/108917226722/when-an-expert-programmer-suggests-a-revolutionary . Więc ja nie wiem, jakie Wy filmy oglądacie, że Interstellar był dla Was nierealistyczny, z totalnymi błędami i w ogóle dla idiotów. Chyba jakiś wyższy poziom abstrakcji, do którego nie mam dostępu.


Jak tak patrzę to pewnie żaden z tych "argumentów" nikogo nieprzekonanego do filmu nie przekona. To tylko taka moja ogólna impresja na temat filmu, którą dostałeś niejako rykoszetem. Wszystko co napisałem jest naprawdę mocno subiektywne, więc nielubienie tego filmu jest jak najbardziej spoko. Ale troszkę wkurza mnie podejście spotykanie coraz częściej ostatnio na tym forum (w temacie muzyki zresztą też), że jak ktoś się jara rzeczami, które są popularne, to na pewno leci na tandetę i nie zna prawdziwych trv undergroundowych rzeczy, które są super lepsze. A już w 1923 to w ogóle były takie rzeczy, że Jezus Maria. I jeśli podobał Ci się Interstellar to znaczy, że na pewno nie widziałeś tego, śmego i owego i tylko dlatego tak mówisz. Otóż widziałem to, tamto i owamto i nadal twierdzę, że Interstellar jest zajebisty i pójdę na każdy film, który będzie opisywany jako "podobny do Interstellar".

Sorry, rozpisałem się. Więc nie przejmuj się - to nic osobistego. Po prostu wyrzuciłem co mi leży na wątrobie w sprawie tego filmu. I dość mocno odbiegłem przy okazji od tematu.

Sorry for the long post - potato.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja za to bardzo krótko ...
>Jasne, było trochę nędzy

Dnia 24.01.2015 o 21:40, Erton napisał:

(zwłaszcza z tymi czarnymi dziurami), ale po raz pierwszy czułem, że ktoś podszedł do
sprawy poważnie i starał się jak najbardziej wyważyć pomiędzy aspektami techniczno-fizycznymi
a widowiskowością.

A Moon? A Europa Report? Bo nie chcę wspominać żenującej Grawitacji z płaczącą Sandrą Bullock ...

Okej, przyjąłem do wiadomości ale ... nadal naprawdę nie wiem o czym był ten film, co chciał nam przedstawić / przekazać / dać do zrozumienia reżyser, jaki to niosło przekaz, jakie emocje - o czym ten lekko przydługawy tytuł był, serio? Bo naprawdę nie wiem i nie rozumiem tego fenomenu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.01.2015 o 21:57, Tyler_D napisał:

Okej, przyjąłem do wiadomości ale ... nadal naprawdę nie wiem o czym był ten film, co
chciał nam przedstawić / przekazać / dać do zrozumienia reżyser, jaki to niosło przekaz,
jakie emocje - o czym ten lekko przydługawy tytuł był, serio? Bo naprawdę nie wiem i
nie rozumiem tego fenomenu.


Cała krytyka jak i pochwały niestety skupiają się na nieistotnych, lub mało istotnych rzeczach (w tym w dużej mierze niestety także analiza pana Jacka Dukaja, choć jest jedną z ciekawszych) takich jak wnętrze fantastyczne osobliwości o czym za chwilę. Ja ten film przede wszystkim postrzegam jako krytykę inflacjonizmu i konsumpcjonizmu prowadzących do zasadniczo zgubnego wzrostu gospodarczego poprzez rabowanie planety i zapominania o wyższych celach, które na początku miały ten inflacjonizm usprawiedliwiać. Teren ten był w kinie dotąd unikany i raczej kojarzony z filmami z żółtymi napisami. Temat został przedstawiony idealnie, z uwzględnieniem skutków społecznych takich jak dziedziczenie zawodu, które pojawiło się w wyniku bezmyślnego lewicowania w obliczu zagłady. Dlatego film ten jest dla mnie czymś mega obowiązkowym.
Natomiast co do zakończenia. Tutaj także krytyka skupia się na czymś nieistotnym. Nieważne jest, jak została przedstawiona czarna dziura od środka. Problemem jest to, że zakończenie zostało przygotowane pod kątem łopatologicznego wyjaśnienia niedouczonym hamburgerom wszystkich kwestii, które w filmie powinny pozostać otwarte do dowolnej interpretacji. Natomiast sam konstrukt wg mnie jest jedynie fantastyczną reprezentacją siły ludzkiego umysłu i miłości, których zadaniem ma być kreowanie świata na lepsze. Lepiej się tego przedstawić nie dało, poza tym, o czym wspomniałem - zbyt łopatologicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Teren ten

Dnia 24.01.2015 o 22:11, hans_olo napisał:

był w kinie dotąd unikany i raczej kojarzony z filmami z żółtymi napisami. Temat został
przedstawiony idealnie, z uwzględnieniem skutków społecznych takich jak dziedziczenie
zawodu, które pojawiło się w wyniku bezmyślnego lewicowania w obliczu zagłady. Dlatego
film ten jest dla mnie czymś mega obowiązkowym.

Możesz to rozwinąć? Bo trochę mnie zaintrygowałeś, między innymi tymi filmami z żółtymi napisami [?].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.01.2015 o 22:16, Tyler_D napisał:

Możesz to rozwinąć? Bo trochę mnie zaintrygowałeś, między innymi tymi filmami z żółtymi
napisami [?].

Ale co byś chciał, żebym rozwinął? Nie wiesz, czym są filmy z żółtymi napisami? To takie popularne określenie na amatorskie i półprofesjonalne filmy dotyczące problematyki tzw. teorii spiskowych. Polskie określenie wzięło się od koloru polskich napisów do tych filmów na portalach internetowych, które dziwnym trafem są żółte :). Teraz YT ma już narzędzie do wstawiania napisów i żółte napisy są w odwrocie, ale filmy są tworzone dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.01.2015 o 21:57, Tyler_D napisał:

Okej, przyjąłem do wiadomości ale ... nadal naprawdę nie wiem o czym był ten film, co
chciał nam przedstawić / przekazać / dać do zrozumienia reżyser, jaki to niosło przekaz,
jakie emocje - o czym ten lekko przydługawy tytuł był, serio? Bo naprawdę nie wiem i
nie rozumiem tego fenomenu.


Moon oglądałem, Europa Report nie. Jak paczę to może nawet obejrzę, bo brzmi ciekawe. Chociaż też już widzę opinie, że są jakieś mocno nierealistycznie elementy.

Nie uważam, że Interstellar to najmądrzejszy film ever. Moon faktycznie jest bardzo ok. Tylko ja po prostu patrzę na to nie tylko pod względem samej wartości naukowej filmu. Cenne jest też dla mnie to, że jest to film mocno mainstreamowy, nakierowany na zysk, na popkornową widownię, który nie boi się poruszać takich tematów. Musiałem z tego powodu iść na sporo ustępstw i tłumaczenie niektórych rzeczy krowie na rowie, ale nie jest moim zdaniem najgorzej. Więc biorąc pod uwagę i widowiskowość i warstwę naukową - naprawdę jest bardzo, bardzo dobrze. Zwłaszcza patrząc na Transformersy i inne takie.

Grawitacja na dużym ekranie robiła mega wrażenie. Więc też bym jej bronił na udeptanej ziemi, że super się ją oglądało. Ale jej sensowność, fabuła itd. itp. - faktycznie dość nędzne :P Także po wyjściu z kina - wow i łał. Ale obejrzeć drugi raz albo oglądać na małym ekranie to już niekoniecznie. To po prostu dobry film do jarania się efektami specjalnymi - i jako taki - czad. Na zaspokojenie małego chłopca, jaki we mnie siedzi - idealny. Także Grawitacja jako film - 5,6/10, jako efekt wow 9.5/10.


A co do "nadal naprawdę nie wiem o czym był ten film, co chciał nam przedstawić / przekazać / dać do zrozumienia reżyser, jaki to niosło przekaz, jakie emocje ".
a cholera wie :P Co mógł przekazać poza zwyczajowymi truizmami o konieczności walki, poświęcania się dla większego dobra, pokonywaniu własnych słabości? Sceny na ziemi i powody, że klimat się zmienił wydają mi się dość mocno w klimatach przekazu proekologicznego. Co prawda został temat potraktowany po macoszemu, ale gdyby było inaczej, to mielibyśmy Farm Simulator a nie Interstellar. Ale o Ojcu Chrzestnym też można powiedzieć, że jedyny przekaz to "rodzina jest najważniejsza, honor i tradycja", więc szału nie ma. A emocje opisałem w poprzednim poście. Jeśli ktoś emocji nie odczuwał, to oczywiście ciężko go do nich przekonać. Ja je czułem i to dość mocno. Ostatnio to chyba na "Rzece Tajemnic" Eastwooda. I też ciężko mi powiedzieć, co tam w tym filmie było akurat takiego specjalnego.

Serio Cię to nie ruszało? Film blockbusterowy, w którym wydano miliony na efekty specjalne, który w głowach wielu ludzi stał tuż przy Transformersach a który potrafił poruszyć tyle ambitnych tematów, tyle nowych dla wielu wizji, tylu koncepcji pozostając przy okazji świetną rozrywką? Że to nie było jakieś niszowe kino, w którym siedzą 3 osoby na krzyż, tylko wielkie sale kinowe. Znajdź mi film, który tak umiejętnie połączył wartość naukową ze zwyczajną widowiskowością. Wielki Błękit? Mikrokosmos? Baraka? Ale to trochę nie ten rozmiar kapelusza. A jeśli nie jarałeś się sceną dokowania toś brutalem bez serca, który na pewno nie płakał przy śmierci Mufasy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.01.2015 o 21:57, Tyler_D napisał:

A Moon? A Europa Report? Bo nie chcę wspominać żenującej Grawitacji z płaczącą Sandrą
Bullock ...


Europa Report? Toż to najbardziej średni ze wszystkich średniaków. Ten film zrobiono chyba tylko po to, żeby było co pokazać pod definicją "generic sci-fi movie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja tak tylko informacyjnie - jutro wrzucę swoje głosy do kolejnego etapu plebiscytu [dramat, sztuki walki, serial animowany], lekko się z tym opóźniłem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chciałem napisać nieco więcej, ale powiem jedynie, że pod tym co napisali Erton i hans_olo mogę się podpisać obiema rękami.
Dodam jeszcze, że ten film jest według mnie mnie strasznie inspirujący, głównie do nauki. A jego głównym przesłaniem jest chyba mądrość zawarta w cytacie z załącznika.

20150124225908

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lata 1980 - 1989

Dramat:
1. Człowiek z żelaza (1981)
2. Dekalog I (1988) jako przedstawiciel twórczości Kieślowskiego
3. Cinema Paradiso (1988)
4. Walka o ogień (1981)
5. Splendor (1989)
6. Fucha[Moonlighting](1982)
7. Wielki Szu (1982)
8. Stowarzyszenie Umarłych Poetów (1989)
9. Wall Street (1987)
10. Człowiek słoń (1980)

Kino sztuk walki:

1. Kickboxer (1989)
2. Remo: Nieuzbrojony i niebezpieczny (1985)
3. Wyzwanie (1982)
4. Karate Kid (1984)
5. Krwawy sport (1988)
6. Najlepsi z najlepszych (1989)
7. Ostatni Ninja (1983)

Seriale animowane:
1. Simpsonowie (1989)
2. Smerfy (1981)
3. Było sobie życie
4. Był sobie kosmos
5. Plastusiowy pamiętnik
6. Lucky Luke
7. Wodnik Szuwarek
8. Zorro
9. Thundarr the Barbarian
10. Centurions

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się