Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

- walgierzu. Czy każda z twoich opowieści kończy się śmiercią twoich towarzyszy, bądź ludzi, którzy tylko mieli z tobą kontakt?
Krasnolud podrapał się po głowie i głęboko zastanowił.
- Jakby się głęboko zastanowić, to śmierć moich kompanów często dopadała. Ale takie jest życie najemnika. Kostucha to towarzyszka mojego życia. Kiedyś przyjdzie po mnie. Ale nie martw się. Raz czy dwa zdarzyło się, że członkowie mojej drużyny dotwali do końca wyprawy.
****
- I czy jest jakiś moment twojego życia, że nie masz topora pod ręką? - zapytał Demo.
- Jakby się tak zastanowić, to raczej nie - odpowiedział walgierz z czułością gładząc wolną ręką stylisko topora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witaj w karczmie, przybyszu - odezwał się walgierz - Zebraliśmy się tutaj aby czoło niebezpieczeństwu stawić.
- Przedstaw się i powedz coś o sobie. Demo wyjaśnił ci sytuację w jakiej jesteśmy. Jakbyś miał pytania to wal śmiało. Miodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wieści dotarły nawet do zapomnianych lasów, w którym żył DEViANCE. Elf Kapłan, który kochał las jak własne dzieci. Zawsze widząc jakąkolwiek zwiędła roślinę, "leczył" ją. Uzdrawiał zwierzęta swą mocą.
Chcąc niechcąc do jego uszu dotarły wieści z Karczmy. Z Karczmy, którą znał każdy. DEV postanowił się tam wybrać i wesprzec innych swoją mocą leczniczą.
Zebrał wszystko co mu się na pewno przyda. Ubrał się stosownie jak na taką wyprawę i ruszył w drogę. Po drodze spotykał najróżniejszych przeciwników, których przeważnie musiał unikać, gdyż nie jest on wojownikiem pierwszej lini. Po drodze zbierał również rośliny, które będą niezbędne w dalszej wędrówce.

***

Po 3 dniach wędrówki dotarł do karczmy. Otworzył drzwi, rozejrzał się wokoło i wszedł. Po wejściu dokładniej przejechał wzrokiem po wszystkich i usiadł przy jednym ze stołów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po kilku dniach nieobecności Egan Wolf wszedł do karczmy wraz ze swoim wilkiem. Rozejrzał się po gospodzie po czym usiadł do stołu, przy którym byli jego przyjaciele.
- Witajcie. Mam nowe wieści, najpierw jednak pozwólcie, że odpocznę chwilę. Czyżbyś chciał do nas dołączyć panie? - Druid zwrócił się do Sarafana, a ten potwierdził kiwnięciem głowy - Walgierz nie będzie zadowolony... - podsumował Egan śmiejąc się cicho pod nosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witaj Eganie! - zagadał kapłan - Chciałbym do Was dołączyć i wesprzec w walce swoją mocą. O czynach Waszych słychać w prawie każdej krainie, dlatego zainteresowany tym przybyłem do karczmy, aby pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.10.2005 o 21:55, walgierz napisał:

- Jakby się głęboko zastanowić, to śmierć moich kompanów często dopadała. Ale takie jest życie najemnika. Kostucha to towarzyszka mojego życia. Kiedyś przyjdzie po mnie. Ale nie martw się. Raz czy dwa zdarzyło się, że członkowie mojej drużyny dotwali do końca wyprawy.


-Tak.. I pewnie twoja dbałość o to by otrzymać nagrodę nigdy nie miała nic wspólnego ze śmiercią kompanów? - Demo zaśmiał sie, pociągając łyk z kufla.

Dnia 17.10.2005 o 21:55, walgierz napisał:

- Jakby się tak zastanowić, to raczej nie - odpowiedział walgierz z
czułością gładząc wolną ręką stylisko topora.


-Z takim kompanem jak ty, nie musimy obawiać się żadnej zasadzki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drzwi karczmy otworzyły się i pokazał się w nich hunter - "Witajcie, widzę że do kompanii dołączyli driud Egan i kapłan Deviance. Nasza drużyna robi się coraz mocniejsza" - po skończeniu zajął miejsce przy stole, nalał sobie miodu i kontynuował - "Ostatni dzień spędziłem w lesie, cała noc patrolowałem okolice karczmy. No i znów miałem uczucie, że jestem obserwowany nic nie widziałem bo noc była czarna jak atrament" - wziął łyk miodu i spojrzał na przybysza - "Wpadło mi w ucho, że nazywasz się Sarafan i chcesz do nas dołączyć, tylko że za dużo o tobie nie wiemy" - wziął kolejny łyk złocistego napoju i zamilkł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja tu odpocznę w przeciwieństwie do niektórych - odpowiedział DEV - Jestem kapłanem, a nie wojownikiem czy łucznikiem i nie dla mnie podróże w pojedynkę. Zapuszczam się w krainy ino z pomocą innych.
Wstał i podszedł do barmana i zamówił sobie jedną czystą - na przeczyszczenie, jak zwykle mawiał. A następnie powrócił do towarzyszy i zaczął opowiadać o sobie.
- Jestem DEViANCE, w skrócie DEV. Zostałem kapłanem, gdyż nie dla mnie zostać było doborowym łucznikiem. Kapłaństwu poświęciłem się w młodości, za czasów niedoli. Jeszcze zanim opuściłem rodzinne gniazdo. Studiowałem w różnych klasztorach pod okiem swoich mistrzów, którym składam dziś pokłony wdzięczności. Po kilkunastu latach ulokowałem się w lesie, gdyż las dla elfa jest jak dom. Pomagałem tam różnym bezsilnym zwierzętą, poprzez gromadzenie różnych roślin. Sam od czasu do czasu spożądzałem różnorakie mikstury lecznicze czy to poprawiające wigor. Po następnych kilku latach dotarły do moich elfich uszu wiadomości o Was. Postanowiłem wyruszyć tutaj, aby wesprzec Was swoją mocą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.10.2005 o 16:26, DEViANCE napisał:

Po następnych kilku latach dotarły do moich elfich uszu wiadomości o Was. >Postanowiłem wyruszyć tutaj, >aby wesprzec Was swoją mocą.


"A więc ja jestem hunter jestem człowiekiem, można powiedzieć, że jestem łowcą choć w walce wręcz też się znam, mieczem też umiem walczyć. Można wiedzieć jakie wiadomości o nas doszły do ciebie?" - po tych słowach wziął jak zawsze łyk miodu i jak zawsze wdał się w swoje rozmyślania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Walgierz nie będzie zadowolony... - podsumował Egan śmiejąc się cicho pod nosem.
- Ależ dlaczego, przyjacielu? - zagadnął walgierz - Przecież nasi nowi kompani pomogą nam nie z chciwości i niegodnej chęci zysku, ale z dobroci serca - przy ostatnich słowach kąciki ust trząsły mu się tak mocno, że wybuch śmiechu po prostu musiał nastąpić... Ryknął potężnym śmiechem i bił się po udach z uciechy. W końcu łapiąc hausty powietrza kontynuował:
- Dobra, niech nasi nowi kompani opowiedzą nam coś więcej o sobie, bo chciałbym wiedzieć kogo będę miał za plecami podczas walki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Aneland znowu obrucił sfoj pysk na druga strone <ehhhhh>
zawczesnie zeby zapadac w sen zimowy od kiedy w srodku pazdziernika jest tak zimno ! ktory z was rozłościł boginie lodu co ?
aneladn wyprostowal sie i zaczol rozgladac dokola zaspanymi oczami gdzie u licha ja jestem !to nie przypomina starej karczmy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

...nagle do karczmy wkroczyla nowa postać. Postawna, z wystającym mocno do przodu brzuchem i jeszcze mocniej wystającym dużym czerwonym kinolem. Z jego koniuszka zwisał bladozielony glut, dyndając jak bombka na światecznej gałązce. Przybysz zdawał się nie zauważać tego szczegółu, przekrwawione oczy o szklanym spojrzeniu omiotły natomiast wnętrze i zmiejsca gwar ucichł.
- I co sie k**wa gapicie ? - zapytał bliżej nieokreśloną przestrzeń.
Nikt nie poczuł się do roli adresata pytania. Większość obróciła się, chowając głowę w ramiona jakby po knajpie fest przy**bało polarnym wiatrem.
- No - podsumował gość.
- Barman, zap**rdalasz mi tu z podwójną z redbullem - wydał dyspozycje i usiadł przy najbliższym stoliku.

Chrząknął głośno a glut zniknął w środku. Wydał jeszcze jeden gardłowy pomruk i splunął solidnie pod stół. Sięgnął do kieszonki w przepoconej koszuli i wyjął banknot. Z małej plastikowej torebki wysypał na stół pokaźną kupkę białego proszku. Usypał dwie konkretne krechy, zrolował wysoki na oko nominał i wchłonął wszystko w dwóch sprawnych pociągnięciach.

- Brrrrrrrrrrrrrrrrrroughhhhhhrrrr - wykrzywił twarz w grymasie zadowolenia. Poczerwieniał, na czoło wystąpiły mu malutkie kropelki potu. Wysmarkał się w pomiętą chusteczkę, otarł nią twarz i rozejrzał się w koło. Powoli docierało do niego gdzie się znajduje.

- BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARMAN, ruchy, kutafonie !!! - wydarł się a wokół jego nozdrzy zawirował śnieżnobiały obłoczek. Skierował wzrok w stronę baru. Kolejne dwie sekundy starczyły mu aby namierzyć barmana, odchylić głowę do tyłu, wbić dzikie spojrzenie w sufit, nadąć czerwone policzki i wydać z siebie potężne gwizdnięcie. Nozdrza jego nosa zafalowały na ułamek sekundy a ze środka niczym ze średniowiecznej armaty wyleciał glut. Każdy mógł zauważyć zmianę. Był zdecydowanie większy, bardziej zbity a jego barwa przeszła z zieleni w żółć. Przebycie drogi do baru mogło mu zająć nie więcej niż kolejną sekundę. Była to jednocześnie ostatnia sekudna życia barmana. Dostał prosto w potylice, głowa poleciała mu do przodu, nadziewając się na szpikulec do kruszenia lodu dokładnie w tym miejscu gdzie przez całe swoje marne życie nosił prawą gałkę oczną. Osunął się pod bar przewracając puszkę z redbullem.

- Hehehehehe - zarechotał przybysz - Niezły k**wa cyrk.

Śmiech zamarł w tym samym momencie w którym docierał do najdalszych zakamarków knajpy. Przybysz wydął do przodu wargi. Pokiwał głową na boki jak niezadowolony do końca ze swojej pracy artysta. Nie lubił czekać na drinki a wyglądało na to, że ten troche się spóźni.

Pierdnął głośno i na pocieszenie sięgnął jeszcze raz po banknot i podkładkę od piwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

nie za dobrze zaczyna się Twój pobyt na forum.
wulgaryzmów i pewnych treści nie zamierzam tolerować.
status -1.
przypomnij sobie regulamin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.10.2005 o 00:05, walgierz napisał:

- Dobra, niech nasi nowi kompani opowiedzą nam coś
więcej o sobie, bo chciałbym wiedzieć kogo będę miał za plecami podczas walki...


- Ja już swoje powiedziałem, ale mogę powtórzyć. Jestem kapłanem, specjalizującym się w różnych rodzajach białej magii. Chciałem się poświęcić tej dziedzinie jeszcze w mojej młodosci. Jeszcze zanim opuściłem dom, zacząłem studiować powoli kapłanstwo. Byłem w różnych klasztorach i pod okiem mistrzów, pilnie studiowałem. Po kilkunastu latach spędzonych w klasztorach, wybrałem życie samotnika w lesie, bo las dla elfa jest jak dom. Wtedy zacząłem leczyć ranne zwierzęta, które wpadały w sidła kłusowników. Gromadziłem rzadkie rośliny, by przyrządzać z nich różnego rodzaju wywary. Po kolejnych latach spędzonych w samotności doszły do moich elfich uszu wieści o Was i wtedy postanowiłem wesprzec Was swoją mocą kapłańską - opowiedział DEV i wziął łyk specjalizacji karczmy - miodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja już swoje powiedziałem, ale mogę powtórzyć. Jestem kapłanem, specjalizującym się w różnych rodzajach białej magii - odpowiedział Deviance.
- To już wiemy. Ale może uraczyłbyś nasze uszy jakąś opowieścią ze swej przeszłości? Coś o ratowaniu pieknej białogłowy, która w lesie się zagubiła, albo o polowaniu na wrednego bandytę, co to na podróżnych napadał i ze złota ich obierał... Cokolwiek, byle ciekawego. Na pewno miałeś wiele przygód - roześmiał się walgierz - Tylko błagam, nic o pasjonującym kolekcjonowaniu zielska...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jak powiedziałem przynoszę nowe wieści. - Egan nachylił się nad stołem i mówił ściszonym głosem. Nie chciał, aby te informacje doszły do innych klientów karczmy. - Otóż wyruszyłem na północ zbadać tereny, które tam się znajdują. Jak niektórzy z was wiedzą, w krainie, w której byliśmy przed przeniesieniem, na północ od karczmy nic nie było. Tutaj jest inaczej. Tak więc ruszyłem w tamtą stronę. Początkowo wszystko wyglądało tak samo jak wszędzie. Drzewa, zwierzęta, strumyki. Jednak im dalej szedłem tym bardziej ponury i mroczny stawał się las. Wkrótce znikła zwierzyna i pozostały tylko wysokie, zasłaniające słońce drzewa. Po jakimś czasie dojrzałem domy. Podszedłem bliżej i zauważyłem, że są chyba opuszczone. Nauczony ostrożności nie wszedłem do wioski lecz obserwowałem z daleka. Moje czekanie opłaciło się. Usłyszełem dochodzący z jednego z domów krzyk, który po chwili ucichł stłumiony. Wkrótce z tej samej chaty wyszło kilka osób w ciemnych szatach i skierowali się głębiej w las. Pomyślałem, żeby ich śledzić, lecz brakowało mi powoli prowiantu, a w tamtych rejonach nie widziałem możliwości znalezienia pożywienia. Jednakże wydaje mi się oczywistym, że to tam powinniśmy się udać, aby pokonać sektę Pana Cienia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jednakże wydaje mi się oczywistym, że to tam powinniśmy się udać, aby pokonać sektę Pana Cienia...

Hunter zabrał głos: "Można by tam się udać, ale najpierw trzeba się przygotować i obmyślić porządny plan działania, nie sadzisz że tak było by najlepiej?" - po odpowiedzi wziął łyk miodu i czekał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.10.2005 o 19:38, hunter22 napisał:

Hunter zabrał głos: "Można by tam się udać, ale najpierw trzeba się przygotować i obmyślić porządny plan działania, nie sadzisz że tak było by najlepiej?" - po odpowiedzi wziął łyk miodu i czekał...

- Ależ oczywiście - odpowiedział Egan - Zdecydowanie potrzebujemy przygotowania, gdyż jak powiedziałem tereny te nie są przyjazne. Przynajmniej wiemy gdzie prowadzić dalsze poszukiwania i czego się możemy spodziewać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować