Zaloguj się, aby obserwować  
Mumin

Komnata Bractwa Smoczego Serca w Karczmie ,,Smoczy Kufel,,

1142 postów w tym temacie

Mumin nieco zmartwiony, choć niezbyt zaskoczony odkrył, że Czarodzieje Dalekiej Północy odmienili całkowicie swoją krainę. W wielkim wysiłku przenieśli oni wszystkich mieszkańców do nowego świata. Tyle tylko, że świat który Mumin zobaczył po tym, jak został porwany przez magiczny wir zupełnie nie przypominał starego - zamiast gór, lasów, strumieni i czystego nieba zobaczył, że pochyla się nad nim jakiś człowiek ubrany w dziwny strój i pytający "Dobrze się czujecie, obywatelu?". Mumin potrząsnął głową, by zrzucić z siebie resztki zamroczenia spowodowanego przeniesieniem.
- Trochę kręci mi się w głowie, ale w porządku. Dziękuję. Zaraz mi przejdzie...
Po chwili stał. Rozglądnął się. Ludzi podobnych do tego, który się nad nim pochylał było dokoła całe mnóstwo. Wszyscy zwracali się do siebie "obywatelu" i byli jacyś... inni...
A najdziwniejsze było otoczenie. Elf wyszedł na niewielkie wzniesienie, z którego rozciągał się widok na okolicę. Wszędzie dokoła trwała praca - ludzie próbowali zorganizować swoje nowe domostwa i odnaleźć swoje miejsce w nowej społeczności.
Rozczarowanie Mumina było ogromne, gdy zorientował się, że świat, w którym się znalazł zupełnie nie przypomina tego, który tak kochał... Stał tak na wzgórzu i wdychał jesienne powietrze, ciepłe jeszcze choć z delikatnymi nutami zapowiadającymi, iż zimowe chłody zbliżają się powoli. Stał tak, a wiatr rozwiewał mu włosy i dodawał nadziei. Wiatr niósł bowiem ze sobą głosy, a pośród wielu, wielu obcych czułe ucho elfa zdołało wychwycić kilka znajomych - zarówno starych, sprawdzonych przyjaciół jak i nowych kompanów.
I Mumin się zaśmiał. Gdzie bowiem byli przyjaciele, tam nic złego stać się nie mogło. Wiatr poniósł śmiech elfa dalej - w świat. Ci zaś, którzy rozpoznali głos, wiedzieli, że Mumin nie miał zamiaru porzucić dawnego domu.
- To wszystko nie przepadnie... Znajdę miejsce, gdzie powstanie Karczma, taka jak w starym świecie - otwarta i przyjazna, gdzie spotkać będzie można towarzyszy wypraw i gdzie strudzeni wędrowcy będą mogli ogrzać się przy ogniu. Miejsce, które będzie można nazwać domem - wyszeptał Mumin obietnicę do świata. Później odetchnął jeszcze raz głęboko i zbiegł w dół pagórka w kierunku strumienia i lasu, które dostrzegł był nieopodal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krasnolud przemierzał knieję i klął jak szewc. Prawdę powiedziawszy, to niejeden szewc mógłby zarumienić się słysząc słowa wypadające z ust walgierza w tempie, w jakim wprawny łucznik szyje ze swej broni. Przyczyną złego humoru krasnoluda były wydarzenia kilku ostatnich dni.
Wszystko zaczęło się nieźle. Dotarł do przyjaznej karczmy i poznał tam kilka osób. Przyzwyczaił się do nich, nawet do tej pyskatej wiedźmy Tyhe. Wygadana była i złośliwa, ale kompanem przy kufelku miodu była przednim. Pozostali też wydawali się być znośni, choć nieco świętoszkowaci. Ale nic to.
Cała ekipa odkryła, że w okolicy karczmy działo się coś niepokojącego i już wyprawiali się aby stawić niebezpieczeństwu czoło (walgierz miał zapewniona podwójną część łupu, w końcu był najemnikiem), kiedy stało się coś dziwnego...
Tyhe bredziła coś o Białym Zimnie, ale walgierz zrzucił to na karb działania miodu. Tymczasem faktycznie coś się stało...Nie dalej jak przedwczoraj krasnolud obudził się w nieznanym pomieszczeniu. Nie, żeby nie zdarzało mu sie to już wczesniej, ale tym razem było inaczej. Przebudzeniu nie towarzyszył tępy ból głowy. Czuł się wręcz nieźle. Ale był zaniepokojony.
Zaniepokojenie przerodziło się w złość, kiedy pierwszy z napotkanych ludzi zwrócił się do niego per "obywatelu". Walgierz delikatnie, a przynajmniej najdelikatniej jak potrafił, wydarł się na niego, że obywatelem żadnym nigdy nie był i nie będzie. Następny napotkany, gdy zaobywatelował krasnoludowi nie miał tyle szczęścia co jego poprzednik. Dostał pięścią w nos i zmykał ze zdumiewającą prędkością zważywszy na jego stan.
Walgierz nie czekał dłużej. Nie rozglądając się wiele ruszył w kierunku lasu. Przez moment wydawało mu się, że widzi Mumina. Wzrok miał doskonały, więc ruszył za znajomym łowcą.
- Już wolę las od tego zwariowanego miejsca - powiedział i ruszył w drogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mumin tymczasem, niesiony na skrzydłach nadziei zupełnie nie zważał na to co się dzieje dokoła, nic więc dziwnego, że nie zauważył podążającego za nim w pewnym oddaleniu krasnoluda. Nieświadom tego, dotarł wreszcie w pobliże lasu. Zatrzymał się kawałek przed ścianą drzew i przypomniał sobie, że nawet nie sprawdził, czy cały jego dobytek przetrwał magiczną podróż. Szybko więc naciągnął łuk i przeliczył strzały, by mieć czym się ewentualnie bronić. Później wyciągnął z pochwy przy pasie miecz, który otrzymał był niegdyś od towarzysza swego i płatnerza imieniem Harem. Miecz był długi, lekki, jednosieczny o wąskiej, zakrzywionej głowni. Rzadko się takowe spotykało w okolicach, w których stała Karczma, pochodziły bowiem z odległych krain na wschodzie. Harem wykuł go na specjalną prośbę Mumina i rzeczywiście - robota była to przednia. Elf przyglądnął się ostrzu, po czym schował je z powrotem do pochwy. Następnie wyciągnął jeszcze miecz krótszy, którego używał tam, gdzie nie było miejsca na manewrowanie długim ostrzem. Obrzucił go szybkim spojrzeniem i również umieścił na powrót w jego pochwie. Sztylet w cholewie wysokiego buta mógł bez problemu wyczuć, więc nawet nie fatygował się by go wyciągnąć.
Dokonawszy sprawdzenia broni, Mumin poczuł, że może bez obaw wkroczyć do lasu - miejsca, które zamierzał nazywać domem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter zaraz po przeniesie łupnął potężnie o ziemię (ach ci Czarodzieje). Gdy się ocknął wstał i usłyszał - "Dobrze się czujesz robotniku?".
Usłyszawszy to Hunter nie wiedział co odpowiedzieć, w myślach powtórzył zdanie.O co mogło mu chodzić?
Może po upadku mam jakieś omamy?
Wzrok wojownika powędrował w inną stronę i zauważył znajomą postać. To był krasnolud.
Może to Walgierz - pomyślał. Krasnolud wydawał się za kimś podążąć, ów ścigany przez krasnoluda był podobny do Mumina lecz Hunter nie widział dokładnie.
Zapomniawszy o dziwnym pytaniu, postanowił podążyć za przyjaciółmi.
Jak też pomyślał, tak uczynił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Las powoli gęstniał i walgierz przestał kląc, a skupił się na obserwacji okolicy. Nie liczył, że dogoni Mumina. W końcu tamten był elfem i do tego łowcą. Gałęzie i gęste podszycie nie stanowiło dla niego przeszkody. Inaczej było w przypadku krasnoluda nawykłego raczej do ciemnych, kamiennych budowli.
Jako sie rzekło, walgierz przedzierał się przez knieję, a słowo "przedzierał" nie oddaje w pełni dramaturgii tego przedsięwzięcia. Z trudem pwstrzymywał się przed psioczeniem pod nosem.
Nagle zatrzymał sie i spojrzał w lewo. Może nie był łowcą, ale instykt przetrwania głośno dawał o sobie znać. Coś wielkiego i najwidoczniej nieprzyjaznego kierowało sie w jego stronę. Szybki rzut okiem upewnił walgierza, że ma do czynienia z rozjuszonym niedźwiedziem. Wyciągnięcie topora i zajęcie postawy zajęło mu tylko chwilę.
Na chwilę przed tym jak rozpedzony zwierz rzucił się na, wydawałoby sie, łatwy łup, z krzaków wyleciała strzała i trafiła niedźwiedzia w bok. Wiele krzywdy mu nie wyrządziła, ale odwróciła na chwilę jego uwagę. Czas ten okazał się wystarczający na potężne uderzenie toporem, które rozłupało czaszkę potwora. Walgierz zrobił jeszcze krok w lewo i zmach, ale okazało sie to zbytkiem ostrozności.
Opuścił topór i spojrzał za siebie. Z zarośli wyłonił się hunter z łukiem w dłoni.
- Dzieki za pomoc - powiedział krasnolud i dodał od razu - I tak bym sobie poradził, ale szcześciem uniknąłem ran, a w pobliżu nie ma żadnego uzdrowiciela.
Spojrzał na cielsko niedźwiedzia i zadowolony stwierdził:
- Może nie będzie tak źle. Zaczyna się ciekawie. Teraz przydałoby sie przepłukać gardło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z zarośli wyłonił się hunter z łukiem w dłoni.

Dnia 09.10.2005 o 16:23, walgierz napisał:

- Dzieki za pomoc - powiedział krasnolud i dodał od razu - I tak
bym sobie poradził, ale szcześciem uniknąłem ran, a w pobliżu nie ma żadnego uzdrowiciela.
Spojrzał na cielsko niedźwiedzia
i zadowolony stwierdził:
- Może nie będzie tak źle. Zaczyna się ciekawie. Teraz przydałoby sie przepłukać gardło...


Witaj zacny krasnoludzie - mówiąc to hunter wyciagnął z kieszeni 2 butelki dziwnego trunku.
To goblińskie wino, z goblińskich jagód. Pij na zdrowie - powiedział do walgierza, który wyrwał mu butelkę z dłoni.
Najpierw wypijmy, potem porozmawiamy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2005 o 16:35, hunter22 napisał:

Witaj zacny krasnoludzie - mówiąc to hunter wyciagnął z kieszeni 2 butelki dziwnego trunku. To goblińskie wino, z goblińskich jagód. Pij na zdrowie - powiedział do walgierza, który wyrwał mu butelkę z dłoni.
Najpierw wypijmy, potem porozmawiamy...


Krasnolud mocno się zdziwił, bo dawno go już nikt "zacnym" nie nazwał...
Za wino podziękował, choć podszedł do niego nieufnie. Wino jest dla elfich mięczaków, a dla krasnoluda piwo, miód, albo spirytusowe napitki, ale jak się jest w lesie, to cudów wymagać nie można.
- Dobra, ruszajmy w ślad za Muminem. Obyśmy trafili do karczmy jak najszybciej, bo mnie mdli po tym Twoim goblińskim wynalazku - powiedział skrzywiony walgierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Walgierz kroczył pewnie poprzez las, a w niewielkim oddaleniu podążał za nim hunter. Szli w milczeniu rozglądając się czujnie i spodziewając się najgorszego.
W pewnym momencie wyszli na polankę. Krasnolud odetchnął głeboko, jakby radując się że choć na chwilę może spojrzeć na coś innego niż drzewa i krzaki. Zaczerpnął powietrza i wstrzymał oddech... Na przeciwległym skraju polany zauważył postać w długiej, czarnej szacie. Postać jakby wisiała w powietrzu. Walgierz zastosował podstawową taktykę krasnoludzką - rozpoznanie bojem i z wrzaskiem ruszył na zjawę wymachujac potężnym toporzyskiem jakby to była cienka witka.
Ale zanim zdążył pokonać trzecią część polany postać odwróciła się i zniknęła w gęstej knieji. Krasnolud dobiegł do miejsca w którym ją widział, po czym się zatrzymał. Na ziemi coś leżało - długi na łokieć sztylet, wykonany z jakiegoś lekkiego materiału o ciemnej barwie. Ostrze było faliste, a rękojeść zdobiona w żmije.
Walgierz spojrzał w kierunku miejsca, gdzie postać zniknęła, ale nie było po niej śladu. Schował ostrożnie znalezisko do torby podróżnej.
- Wygląda na to, że Czarodzieje przenieśli nie tylko nas - powiedział do swojego milczącego towarzysza.
- Musimy jak najszybciej znaleźć innych. Mój topór rozbije łeb kazdemu parszywemu potworowi jakiego spotkamy, ale to mi wygląda na jakieś ciemne sprawki magii... - dodał i ruszył przed siebie.
Po kilkugodzinnej wędrówce zobaczył, że las się przerzedza i widać niewielkie światełko. Trudno opisać jego radość, kiedy zobaczył znajome kształty karczmy.
- Karczmarzu - ryknął już na progu - Miodu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam wać Panów - rzucił Max na dzień dobry przybyszom- Długo coś szukliście tej drogi do karczmy.
Mi udało się "przenieść" razem z dobytkiem który zaczarowała TYHE, więc zaraz nalewam miodu - powiedział Max po czym sięgnął za pazuche i wyjął duży dzban miodu. Jak ktoś chce to mam coś jeszcze - I po chwili pojawił się na stole kufel piwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2005 o 22:55, Szalony Max napisał:

Witam wać Panów - rzucił Max na dzień dobry przybyszom- Długo coś szukliście tej drogi do karczmy.


Walgierz warknął tylko i mruknął wściekle coś o @#$#! magii...

Dnia 09.10.2005 o 22:55, Szalony Max napisał:

Mi udało się "przenieść" razem z dobytkiem który zaczarowała TYHE, więc zaraz nalewam miodu - powiedział Max po czym sięgnął za pazuche i wyjął duży dzban miodu. Jak ktoś chce to mam coś jeszcze - I po chwili pojawił się na stole kufel piwa.


Twarz krasnoluda rozjaśniła się niebywale:
- Polewaj, waszmość, polewaj, a trunku nie żałuj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2005 o 23:08, walgierz napisał:

Walgierz warknął tylko i mruknął wściekle coś o @#$#! magii...

Widzisz wać Panie, czasmi czarodzieje się przydają.
Natomias dziwi mnie trochę ten nowy świat, wszystko stał się jakby inne wręcz odmienne od wszystkiego co do tej pory widzieliśmy. W Gildii mówiliśmy kiedyś czysto teoretycznie o rozwoju i postępie, teraz widzę że ktoś go bardzo przyspieszył. Śmiem twierdzić że wprowadził go w życie szybko i nie spodziewając się do końca jakie to może miec efekty. Przywodzi mi to na myśl kraine która kiedyś zwiedzałem, nie wiem czy to jej wałściwa nazwa - "Arcanum"
Życie tam toczył się na 2 płaszczyznach, na płaszczyźnie magii i techniki, ale to zbyt długa opowieść, może na inny wieczór, dziś delektujmy się miodem i piwem.

Dnia 09.10.2005 o 23:08, walgierz napisał:

Twarz krasnoluda rozjaśniła się niebywale: - Polewaj, waszmość, polewaj, a trunku nie żałuj...

Już napełniam kufelki. Mama nadzieję że reszta bywalców dotrze bez problemu i nasz karcmarz tez się znajdzie, bo jeśli będzie zbyt długo się ociągał to opróżnimy całą piwniczke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2005 o 23:16, Szalony Max napisał:

Natomias dziwi mnie trochę ten nowy świat, wszystko stał się jakby inne wręcz odmienne od wszystkiego co do tej pory widzieliśmy.

- Wszędzie znajdą się potwory do ubicia, skarby do zdobycia i miodzik do wypicia - zarechotał walgierz

Dnia 09.10.2005 o 23:16, Szalony Max napisał:

W Gildii mówiliśmy kiedyś czysto teoretycznie o rozwoju i postępie, teraz widzę że ktoś go bardzo przyspieszył. Śmiem twierdzić że wprowadził go w życie szybko i nie spodziewając się do końca jakie to może miec efekty. Przywodzi mi to na myśl kraine która kiedyś zwiedzałem, nie wiem czy to jej wałściwa nazwa - "Arcanum" Życie tam toczył się na 2 płaszczyznach, na płaszczyźnie magii i techniki, ale to zbyt długa opowieść, może na inny wieczór, dziś delektujmy się miodem i piwem.

Arcanum? - zamyślił się walgierz - Coś słyszałem, alem się tam nigdy nie wybierał. Wolę nasze krainy. A rozwój i postęp niechaj psi zjedzą. Polej, przyjacielu...

Dnia 09.10.2005 o 23:16, Szalony Max napisał:

Już napełniam kufelki. Mama nadzieję że reszta bywalców dotrze bez problemu i nasz karcmarz tez się znajdzie, bo jeśli będzie zbyt długo się ociągał to opróżnimy całą piwniczke.

Prędzej czy później wszyscy się znajdą - z przekonaniem rzekł krasnolud - a trunków nie braknie. Twoje zdrowie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.10.2005 o 23:42, walgierz napisał:

- Wszędzie znajdą się potwory do ubicia, skarby do zdobycia i miodzik do wypicia - zarechotał walgierz

Oczywiście to zawsze się znajdzie, ale nie wiem czy nas nie przerośnie - zatroskał się Max - Myslę że powinnismy uczyć sie na bierząco nowgo otaczającego nas świata.

Dnia 09.10.2005 o 23:42, walgierz napisał:

Arcanum? - zamyślił się walgierz - Coś słyszałem, alem się tam nigdy nie wybierał. Wolę nasze krainy. A rozwój i postęp niechaj psi zjedzą.

Tylko kto się nie rozwija pozostaje w tyle, smutne ale prawdziwe - skwitował szybko krasnolud - mam nadzieję że czarodzieje nie wymyślili czegoś nad czym nie zapanują. Choć może to okazać się ciekawym wyzwaniem.

Dnia 09.10.2005 o 23:42, walgierz napisał:

Polej, przyjacielu...

Już juz, cierpliwości - Maksiu polał walgierzowi a następnie sobie.

Dnia 09.10.2005 o 23:42, walgierz napisał:

Prędzej czy później wszyscy się znajdą - z przekonaniem rzekł krasnolud - a trunków nie braknie. Twoje zdrowie!

Mam nadzieję że nic im nie grozi, doszły mnie też słuchy że przez te magiczne przenosiny pewna Panna zyskała ogromna moc. Moc prawie równom twórcom tej krainy, mam nadzieję że uzyje jej w zgodzie z własnym sumieniem i nie osmali nam bród błyskawicą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.10.2005 o 00:04, Szalony Max napisał:

Mam nadzieję że nic im nie grozi, doszły mnie też słuchy że przez te magiczne przenosiny pewna Panna zyskała ogromna moc. Moc prawie równom twórcom tej krainy, mam nadzieję że uzyje jej w zgodzie z własnym sumieniem i nie osmali nam bród błyskawicą :)


Walgierz aż sie zakrztusił miodem.
- Czy mówisz może o pewnej elfiej wiedźmie, to znaczy czarodziejce chciałem rzec - poprawił się szybko, rozgladając przy tym niepewnie - tej samej, która rozważała udział w naszej niedoszłej wyprawie? Powiadali mi różni ludzie, że dostęp do nowych, potężnych czarów uzyskała, alem nie wierzył. Rzekomo poznała obrzydliwy czar degradem zwany, a niektórzy z lękiem powtarzali jakoby i tajemnice wielkiego bana zgłębiła. Aleć ja w to nie wierzę. Niewielu tak potężnych magów na naszym świecie jest...
Krasnolud wrócił do picia, ale zmarkotniał nieco. Będzie się dzierlatka jedna o swój udział wykłócać i czarami grozić - pomyślał - Ale nic to, ja swojego nie ustąpię. Poweselał nieco i wrócił do rozmowy z Maxem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.10.2005 o 00:43, walgierz napisał:

Walgierz aż sie zakrztusił miodem.

Spokojnie wać pan bo sobie krzywdę zrobisz.

Dnia 10.10.2005 o 00:43, walgierz napisał:

- Czy mówisz może o pewnej elfiej wiedźmie, to znaczy czarodziejce chciałem rzec - poprawił się szybko, rozgladając przy tym niepewnie - tej samej, która rozważała udział w naszej niedoszłej wyprawie?

Dokładnie - potwierdził przypuszczenia towarzysza - Widocznie zawirowania energii spowodowały, że zyskała ona nowe zdolności i umiejętności. Sam też się po tych przenosinach jakoś dziwnie czuje, oby to nie było nic poważnego, choc kto wie, kto wie - zaduamał się Max.

Dnia 10.10.2005 o 00:43, walgierz napisał:

Powiadali mi różni ludzie, że dostęp do nowych, potężnych czarów uzyskała, alem nie wierzył. Rzekomo poznała obrzydliwy czar degradem zwany, a niektórzy z lękiem powtarzali jakoby i tajemnice wielkiego bana zgłębiła. Aleć ja w to nie wierzę.

Toż to najprawdziwsza prawda na własne uszy żem słyszał jak upominała co niepokorniejszych "obywateli", więc wiadomym jest że posiada takie możliwości. Ech ten świat coraz bardziej mnie zaskakuje.

Dnia 10.10.2005 o 00:43, walgierz napisał:

Niewielu tak potężnych magów na naszym świecie jest...

Widocznie postananowili powiększyć swoje grono, ale co nam po tym jak mamy swoje problemy.

Dnia 10.10.2005 o 00:43, walgierz napisał:

Krasnolud wrócił do picia, ale zmarkotniał nieco. Będzie się dzierlatka jedna o swój udział wykłócać i czarami grozić - pomyślał - Ale nic to, ja swojego nie ustąpię. Poweselał nieco i wrócił do rozmowy z Maxem.

Ja wać panie nie nie wnikam w konflikty miedzy czarodziejami bo wiem że można dużo sracić, ale zysk też jest wart ryzyka. Już kiedyś miałem "mały" konflikt z Tyhe - Krasnolud powiedział spokojnie sącząc piwo - Ale to dawna historia i powiedzmy że skonczyła się "szcześliwie"

A teraz żeganam, pora udać się na spoczynek. Jutro kolejny cięzki dzień przed nami i warto odpocząć - po tych słowach Max oczyścił kufel z piwa jednym chaustem i udał się do swojego wyrka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hunter po niezadobrze przespanej nocy (przyśniła mu się ów postać widziana w wczoraj w lesie) zjawił się w karczmie. Był spragniony, nalał sobie do pucharu wyśmienitego miodu, którego smak pamiętał z czasów przed przeniesieniem, powoli popijając ów trunek, czekał na resztę towarzyszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Była już późna noc, gdy strudzony walgierz wrócił do karczmy. Usiadł, zamówił coś do jedzenia i dzbanek miodu do picia. Posilił się i zaczął opowiadać:
- W czasie jak wy bąki zbijaliście, ja włóczyłem się po tym zas.. zakazanym lesie w poszukiwaniu jakichś odpowiedzi. Bo, że odpowiedzi nam trza, to pewne... Najsampierw - ciągnął swe wywody - trzeba nam ustalić z jakim to cholerstwem mamy do czynienia - aby dodać swej wypowiedzi ekspresji, wyciągnął błyskawicznym ruchem z torby znaleziony sztylet i wbił go z impetem w drewniany stół. Ostrze zadrżało i zadźwięczało czystym dźwiękiem. Ze sztyletu emanowała wręcz wyczuwalnie jakaś mroczna energia, która sprawiała, że wszyscy poczuli się nieswojo - Jeśli ktokolwiek z was ma jakiekolwiek pojecie czym jest to ostrze, to niech mnie oświeci - warknął walgierz.
Widząc, że nikt nie spieszy z odpowiedzią, krasnolud łyknał tęgo miodu i kontynuował swoja wypowiedź:
- Jako już rzekłem, cały dzień strawiłem na poszukiwaniach owych istot w czarnych szatach. Większych jednak rezultatów nie osiągnąłem. Znalazłem kilka wygaszonych ognisk, ale one mogły pozostać po jakichś zabłąkanych wędrowcach. Natrafiłem też na ślady krwi i walki. Niestety - przyznał niechętnie walgierz - moje zdolności tropienia nie są specjanie imponujące. Myślę, że któryś z naszych znajomych drzewolubów mógłby śledztwo przeprowadzić i relację nam zdać. A ja sobie tymczasem odpocznę. Miodu karczmarzu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Karczma była pusta, a jedynym gościem ponury krasnolud. Siedział przy stole, na którym znajdowały się dwa obiekty jego zainteresowania: dzban miodu i sztylet głeboko wbity w drewniany blat.
Minęło sporo czasu, a nikt nie odezwał się i nie rzucił nawet rąbka światła na tę tajemnicę. Wychylił pucharek miodu i wbił spojrzenie w rękojeść. Przesunął spojrzenie w dół, na ostrze mieniące się ciemnymi barwami.
I nagle aż podskoczył na ławie. To, co brał za ozdobne motywy, żmije powyginane w dziwne figury, okazało się być literami. Język był dziwny, ale całkiem zrozumiały. Napis głosił:
"PAN CIENIA POWRÓCI"
To była jakaś wskazówka. Krasnoludzkie legendy, wśrod których walgierz się wychował, wspominały o pewnym Panu Cieni. Był to nekromanta, który stworzył armię nieumarłych. Chciał dzięki niej zdobyć władzę. No cóż, to takie typowe - mimowolnie westchnął krasnolud - Ale legendy zgadzały sie co do jednego: Pan Cieni był naprawdę potężny. W walce z nim zgineło wiele krasnoludów, elfów i ludzi. Dopiero grupie śmiałków pod wodzą Ragmusa Zielonookiego, elfiego maga, udało się nekromantę zabić.
Ale jeśli Pan Cieni zginął, to jak miałby powrócić? A może to fałszywy trop? Może jakaś sekta ubzdurała sobie coś?
No cóż. To było za dużo jak na prostego rębajłę...
Walgierz nalał sobie miodu i łyknął. Poczekam na innych - powiedział do siebie - Może oni coś wymyślą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do karczmy wszedł hunter z jego twarzy dało się wyczytać, że jest strapiony jakimś problemem. "On do mnie przemówił" - powiedział do krasnoluda. Walgierz spojrzał na niego - "Co". Zakapturzony osodnik ten z mojego wczorajszego snu, prześnił mi się znowu i do mnie przemówił - "Opóść tę ziemię, mój pan nadchodzi". Gdy chciałem, żeby powiedział coś więcej, przebudziłem się i coś mi powiedziało by się tu zjawił, więc jestem. Po wypowiedzeniu tych słów hunter spojrzał na sztylet wbity w stół i rzekł - "Widzę, że mamy problem!" to mówiąc spojrzał na Walgierza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować